Pretty girls don’t eat, but I’m not pretty so, WHERE IS MY HAMBURGER :)?

Do niedawna hamburger kojarzył nam się ze śmieciowym jedzeniem, na które mieliśmy ochotę jedynie o 3 w nocy po intensywnej imprezie. Pewnie się dziwicie dlaczego w ogóle poruszam temat tego "niezdrowego" amerykańskiego dania. Być może zauważyliście wysyp barów i restauracji z hamburgerami w ostatnim czasie. Myślę, że ciężko jest tego nie zauważyć:). W nowo otwartych lokalach restauratorzy, aby zarobić przyzwoite pieniądze i przyciągnąć klientów, nie mogą sobie pozwolić na produkty złej jakości. Używają mięsa, które musi być bardzo świeże ( "nie mielonka z budą psa":)), po drugie, dodają różne składniki (na przykład świeży burak w plastrach, awokado i papryczki jalapeno), po trzecie, kotlety nigdy nie pływają w tłuszczu. Taki hamburger jest nie tylko smaczny, ale może być też zdrowy i lekkostrawny.

Trójmiasto również zostało ogarnięte burgerową gorączką. W związku z tym, postanowiłyśmy wraz z moją hamburgerową kompanką (znaną Wam bliżej jako Kasia) sprawdzić co proponują nam Trójmiejskie burgerodajnie. Złożyłyśmy wizytę w różnych lokalach (ale przecież nie we wszystkich!) i wybrałyśmy trzy, które według nas podają najsmaczniejsze burgery. Czy można zjeść pożywnego burgera w ciekawym miejscu, a nie jak dotychczas zapychać się wielką (większą od mojej głowy) bułką z małą ilością mięsa (ociekającego tłuszczem) i furą słodzonych surówek na dworcu głównym? TAK! :)

MIEJSCE TRZECIE – „BARANOLOA"

Tę knajpę polecił mi mój brat, który jest zagorzałym fanem burgerów. Dzwoniąc do niego po poradę, które miejsca powinnam odwiedzić, usłyszałam cały wykład. Po 30 minutowej litanii stanęło na tym, iż Wojciech najbardziej lubi bar „Baranola” i koniecznie musimy tam pójść. Cóż, nie pozostało nam nic innego jak to zrobić. Faktycznie okazało się, że jest tam pysznie.

Pani przyjmująca zamówienie na samym początku zapytała jaką chcę bułkę, żytnią czy pszenną – za to przyznajemy duży plus. Osobiście unikam chleba pszennego więc bez chwili zastanowienia poprosiłam o bułkę żytnią. Za poradą brata wzięłam burgera o nazwie serburger. Był pikantny, miał bardzo smakowicie doprawione mięso, a bułka żytnia była strzałem w dziesiątkę. Rozczarują się jednak Ci, którzy w Baranoli będą chcieli spędzić więcej czasu lub umówić się z przyjaciółmi – lokal jest mały a jego wystrój zachęca raczej do brania burgerów na wynos.

Kasia nic nie zamówiła, bo najadła się hamburgerów na najbliższe pół roku (ranking prowadziłyśmy od tygodni:)).

Bar znajduje się na ulicy Świętojańskiej 128 w Gdyni.

           MIEJSCE DRUGIE – „CARMNIK”

Jedzenie na kółkach – dobry patent :)! Nowy food truck "Carmnik" kojarzy mi się z filmem „ Jak urodzić i nie zwariować”, gdzie dokładnie taki sam samochód (pełen jedzenia) miał Chace Crawford. Już wtedy sobie pomyślałam, że to musi być fajna sprawa. Oczywiście pod warunkiem, że jedzenie jest dobre. Panowie z „Carmnika” ustawiają się co kilka dni w innym miejscu. Należy śledzić ich profil facebookowy. Możemy się tam dowiedzieć, gdzie w danym dniu stoją. Nam udało się złapać „Carmnik”  na parkingu koło Almy w Sopocie.

Jedzenie w „Carmniku” mnie nie zawiodło. W Menu znajdziemy zaledwie kilka pozycji, ale podobno wszystkie z nich są godne polecnia. Ostatnio zamówiłam hamburgera z kozim serem, świeżym burakiem i oczywiście mięskiem. Muszę Wam powiedzieć prawdę: był to najlepszy burger, jakiego kiedykolwiek jadłam. Był tak smaczny, że jak o nim piszę to mi ślinka cieknie :). Burgerowa kompanka zamówiła belgijskie frytki i po ich pochłonięciu stwierdziła, że były wyborne!!! Musi być to prawda, bo papierka po frytkach też nie było :).

Duży minus "Carmnika" – nie ma gdzie usiąść. Bar jest raczej nastawiony na jedzenie na wynos lub na stojąco. My wybrałyśmy trzecią opcję – krawężnik. 

MIEJSCE PIERWSZE – „ŚRÓDMIEŚCIE”

Mała, urokliwa knajpka z przemiłą obsługą. Ostatnio, gdy wybrałam się do „Śródmieścia” z moim narzeczonym i córką, sympatyczna Pani z obsługi zajęła się naszym bąblem, abyśmy w spokoju mogli zjeść nasze burgery. Od tamtego czasu „Śródmieście” stało się moim ulubionym miejscem :). Wracając do meritum, jedzenie mają równie dobre jak obsługę. 

W trakcie naszej wizyty zamówiłam hamburgera z łososiem. Brzmi dziwnie, ale smakuje rewelacyjnie. W bułce oprócz łososia (który wydaje mi się, że był wcześniej namoczony w cytrynie), znajdował się sos z awokado (uwielbiam!!!). Mówię Wam niebo w gębie :). Kasia zamówiła burgera klasycznego, czyli kawał porządnego mięsa (średnio wypieczonego i idealnie doprawionego) z dodatkami (pomidor, ogórek, sałata, bekon i sosy – mniam mniam!!!). Koniecznie muszę nadmienić, że sposób w jaki są podawane dania jest bardzo oryginalny i ciekawy. Zamiast zwykłego talerza, burgera dostajemy w ekologicznym koszyczku razem z frytkami (akurat frytek nie lubię, ale całość wygląda ekstra). W Śródmieściu znajdziecie nie tylko przepyszne burgery, ale też zdrowe śniadania i oryginalne nalewki. Brak wad i cała masa zalet tego lokalu sprawiły, że nie miałyśmy problemu z decyzją. Zasłużone pierwsze miejsce!

Restauracja znajduje się na ulicy Mściwoja 9 w Gdyni.

Oczywiście nie chcę Was teraz namawiać, abyśmy codziennie jedli burgera, bo jest zdrowy. Niestety, byłby to kiepski pomysł chociażby dlatego, że pomimo ulepszonych składów nadal ma dużo kalorii. Dlatego też, jeżeli raz na jakiś czas go spałaszujemy, to krzywda nam się nie stanie (nie przytyjemy, nie zalejmy się chemią, ewentualnie możemy następnego dnia wyjść i pojeździć na rowerze). Dlatego, jeśli ktoś z Was ma swoją ulubioną burgerową knajpkę, prosimy aby podzielił się z Czytelnikami adresem :).

Follow my blog with bloglovin!

 

Last Month

Za nami kolejny miesiąc. Jestem przygotowana na to, że nim się obejrzę lato się skończy. Czym prędzej dzięlę się więc Wami tym małym zestawieniem zdjęć z lipca. 

Chociaż dziś w moim mieście pogoda jest paskudna (co na siebie założyć gdy na zewnątrz jest upalnie i pada deszcz?;\), to upały dają mi się we znaki. A Wam? Odpoczywacie czy pracujecie?

Moje ulubione klasyczne rzeczy w prostym połączeniu – blogerki nazywają taki strój "zwyklakiem".

Blogowa codzienność – odpisywanie na stos maili w miłym towarzystwie :).

PRACA PRACA PRACA I NERWY :D

Dawno nic mnie tak nie rozbawiło jak prezent od Orbit (możecie zamówić też opakowania z własnym zdjęciem tutaj). 

A w tle piękna torebka od Sabriny Pilewicz :).

Kto by się spodziewał, że ten drobiazg na stronie internetowej Vanity Fair wywoła taką burzę?! :)

Zdjęcia chłodnika in progress.

Blondynki lubią czerwień :)

100 LAT ELA!

trampki + rurki + jeansowa koszula = polecam każdemu

 

Look of The Day

dress / sukienka – River Island

shoes / buty – Zara

bag / torebka – Małgorzata Bartkowiak

watch / zegarek – Casio

Mój krótki pobyt w Warszawie był przede wszystkim gorący. Trzydziestostopniowy upał nie dał mi dużego wyboru w kwestii stroju. Kiedy z nieba leje się żar, a ja mimo tego chcę wyglądać choć trochę elegancko, to zawsze stawiam na sukienki. Po raz kolejny we wpisie Look of The Day możecie zobaczyć sporo rzeczy, które już wielokrotnie pojawiały się na blogu – dziś jedyną nowością jest ta wzorzysta sukienka :). 

Chłodnik ogórkowy z pikantnymi krewetkami. Kto ma ochotę?

Skład:

4-5 ogórków 

1 małą główkę czosnku

1 duży jogurt grecki

sok z 1 limonki

1 szklanka maślanki

1 pęczek szczypiorku

sól czosnkowo-ziołowa Kotanyi

oliwa z oliwek

świeżo zmielony pieprz

garść krewetek (1-2 łyżki masła + 1-2 łyżeczki chili+ garść koperku)

do podania: bułka paryska + masło czosnkowe

A oto jak to zrobić:

1.Główkę czosnku kroimy u nasady (patrz na zdjęciu), umieszczamy w żaroodpornym naczyniu, skrapiamy oliwą z oliwek i pieczemy ok. 15 minut w rozgrzanym piekarniku do 180 stopni C.  Ogórki obieramy ze skórki, kroimy w grube plastry i miksujemy za pomocą robota kuchennego. Dodajemy maślankę, jogurt grecki, sok z limonki, upieczone ząbki czosnku i miksujemy na gładką masę. Całość doprawiamy solą czosnkowo-ziołową i świeżo zmielonym pieprzem. Wstawiamy do lodówki pod przykryciem na ok. 1-2 godziny.

2. Krewetki mieszamy z koperkiem i mieszanką chili. Smażymy na maśle na rozgrzanej patelni. Chłodnik podajemy z krewetkami na wierzchu, podgrzaną bułkę paryską i masłem czosnkowym.

Komentarz: Dzisiejsza zupa jest modyfikacją chłodnika ogórkowego (żródło: ,,Smaczne zupy- 365 najelpszych przepisów", Kate McMillan, Buchmann). Oryginalna wersja nie uwzględnia pieczenia czosnku ani jogurtu greckiego w składzie. Smak cytryny zastąpiłam sokiem z limonki.

Big Small Changes – Part 2

dress / sukienka – Mosquito.pl

bangles / bransoletki – PANDORA

shoes and bag / buty i torebka – Zara

jacket / żakiet – Mango

sunglasses / okulary – Asos

 Wybierając ubrania do dzisiejszego stroju, jak zwykle spędziłam trochę czasu przed szafą. Zastanawiałam się, dlaczego usilnie odpycham chęć założenia na siebie tej klasycznej sukienki, w uroczy cytrynowy wzór, myśląc, że stylizacja z nią będzie zbyt nijaka, a ja powinnam postawić na coś bardziej ekstrawaganckiego. Łapiąc się na tym niezbyt rozsądnym dumaniu, przyszło mi do głowy pewne pytanie. Dla kogo chcemy dobrze wyglądać? Komu próbujemy zaimponować naszym strojem? 

 Po niedługiej chwili doszłam do wniosku, że podobać chcę się przede wszystkim sobie, a skoro klasyczna sukienka jest mało awangardowa (co z pewnością wytkną mi niektórzy Czytelnicy:)), to podrasuję ją trochę dodatkami. Szybko zauważyłam zalety wybierania klasycznych modeli ubrań. Przede wszystkim z każdą godziną, utwierdzam się w przekonaniu, że rano podjęłam dobrą decyzję (zupełnie na odwrót jest gdy próbuję trochę "zaszaleć";)). A po dodaniu ulubionej biżuterii (w tym przypadku odradzałabym tą sztuczną) cały strój nabiera charakteru.

New In

Dziś na blogu zebrałam zdjęcia rzeczy, które kupiłam lub dostałam w ciągu ostatnich kilku tygodni :).

Na zdjęciu powyżej to buty są nowym nabytkiem (kot służy mi bardzo dobrze już od wielu sezonów i nie planuję wymieniać go na nowszy model;)). Klasyczne skórzane czółenka znalazłam na wyprzedaży w internetowym sklepie Massimo Dutti.

Po kupieniu czerwonej bluzy od Zoe Karssen powiedziałam sobie, że jest to ostatnia rzecz jaką kupię od tej projektantki, ale jak wszyscy wiemy "kobieta zmienną jest" … 

Piękny prezent marki PANDORA noszę praktycznie codziennie bo świetnie pasuje do mojego ulubionego zegarka. Z pewnością dostrzeżecie te bransoletki w wielu stylizacjach.

Unikam na blogu tematu bielizny, ale prawda jest taka, że przywiązuję do niej taką samą wagę (jeśli nie większą) jak do ubrań wierzchnich. Na zdjęciach widzicie łupy z wyprzedaży w Intimissimi i H&M.

Od dawna zbieram się już do stworzenia dla Was filmiku przedstawiającego makijaż wieczorowy – pomadki już mam! :)

No cóż… trampki, które pokazywałam Wam w niedzielnym Look of The Day i z których byłam taka dumna (bo kosztowały tylko 19 zł), niestety nie przypominają już butów z początków ich użytkowania. W związku z tym postanowiłam poszukać dobrze wykonanych białych trampek. Te dwa modele, które widzicie powyżej pochodzą ze strony asos.com, ale może Wy wiecie gdzie znaleźć solidne białe trampki (gruba podeszwa, ładny fason itd.)?

I małe pytanie na koniec – którą z tych dwóch sukienek byście wybrały? Chyba zdecyduję się na pierwszą :).