WHITE & BLACK & RED – Great George Street, London.

bag / torebka – New Look

rollneck sweater / golf – Karen Millen

shoes / szpilki – Topshop

leather jacket and skirt / ramoneska i spódnica – Zara

It was one of few moments, when the weather in London was clement. When I got off the subway at Westminster Station, first I saw Big Ben, then line of typical red telephone booths. I finished my coffee quickly, thinking about the best way to present my black and white outfit. I packed my suitcase with the most essential things, black leather jacket (I could use it with many other clothes, even when the weather was bad :)) classic high heels and a polo neck sweater with geometric pattern.

To jedna z nielicznych chwil, w których pogoda w Londynie była dla nas łaskawa :). Gdy wysiadłam z metra przy Westminster Station, moim oczom ukazał się najpierw Big Ben, a potem szereg charakterystycznych czerwonych budek telefonicznych (w gruncie rzeczy nie byłam aż tak zaskoczona widokiem, który zobaczyłam – dwa dni przed wyjazdem zwiedziłam cały Londyn przez internet, ale na żywo to miejsce robiło o wiele większe wrażenie:)). Szybko dopiłam swoją kawę, obmyślając kadry, w których mój czarnobiały strój prezentowałby się najlepiej i zaczęłyśmy z dziewczynami robić zdjęcia. Do walizki zapakowałam najpotrzebniejsze rzeczy – czarną ramoneskę (którą mogłam wykorzystać też w wielu innych strojach i w przypadku mniej przyjaznych warunków atmosferycznych:)) klasyczne szpilki i golf z geometrycznym wzorem.

London Baby!

Przyjechałyśmy, zobaczyłyśmy, zmokłyśmy i wróciłyśmy! :D Od dziś będziecie mogły oglądać relację z naszego pobytu w Londynie! :) W ojczyźnie Royal Baby i Harry'ego Pottera czułyśmy się świetnie, chociaż stolica Wielkiej Brytanii witała i żegnała nas w swoim stylu – deszczowo i pochmurnie. To nie odebrało nam jednak ochoty do robienia zdjęć wszystkiemu i wszystkim. Na blogu już niedługo pojawi się pierwsza stylizacja z wyjazdu, a ja tymczasem lecę złapać pociąg do Hogwartu, prosto z peronu 9 i 3/4 :)

Look Of The Day

furry vest / kamizelka – PULL & BEAR

boots / botki – River Island

trousers / spodnie – Mango

sweater / sweter – Topshop

bag / torebka – Parfois

watch / zegrarek – MK on asos.com

W mijającym tygodniu wiele z Was upominało się o elegancką wersję codziennego stroju. Faktem jest, że w ostatnim czasie częściej niż kiedyś decydowałam się na trampki i bluzy (zdarzają się sytuacje, w których wygoda musi być najważniejsza:)). Po powrocie z wyjazdu (na relację zapraszam już jutro:)) przyjemną odmianą był dla mnie jednak ten zestaw. Wyciągnęłam z szafy moją kamizelkę ze sztucznego futra (pamiętacie, jak kupiłam ją na przecenie w zeszłym roku?:)) i beżowe botki na wysokim słupku. Bazą dla stroju był jasny sweter i czarne spodnie (futrzane dodatki wyglądają dobrze z neutralnymi kolorami).

W tym zestawieniu nie był mi straszny nawet jesienny przelotny deszcz, który bezskutecznie próbował uniemożliwić mi wykonanie tych zdjęć. Miłej niedzieli! :)

Pikantny indyk z miodem, gruszkami i świeżym tymiankiem. Kasza kuskus z pietruszką i orzechami.

Skład:

świeża pierś z indyka (ok. 800 g) + 3-4 łyżki mąki + 2 łyżki ostrej, czerwonej papryki (mielonej)

garść świeżego tymianku

4-5 gruszek

8-10 szalotek

1 czerwona cebula

1-2 duże łyżki miodu

1 łyżka musztardy Dijon

1-2 łyżki octu balsamicznego 

oliwa z oliwek

sól i pieprz ziołowy

do podania: kasza kuskus (przygotowanie wg instrukcji na opakowaniu) + świeża natka pietruszki + prażone orzechy włoskie

A oto jak to zrobić:

1. Pierś z indyka dokładnie płuczemy, kroimy na cienkie plastry, doprawiamy solą i świeżo zmielonym pieprzem ziołowym. Obtaczamy w mące i mielonej papryce. Szalotkę kroimy na cienkie krążki i delikatnie podsmażamy na patelni z łyżką oliwy z oliwek. Dodajemy miód, musztardę, ocet balsamiczny i świeży tymianek. Zwiększamy ogień i dodajemy kawałki indyka oraz ćwiartki czerwonej cebuli. Smażymy. Zmniejszamy płomień i dorzucamy ćwiartki gruszek (możemy zostawić skórkę). Dusimy pod przykryciem przez 10 minut. Podajemy z kaszą kuskus zmieszaną ze świeżą natką pietruszki i podprażonymi orzechami (kaszę możemy pokropić oliwą z oliwek).

Komentarz: Jako dodatek to tego dania, idealnie pasuje konfitura z żurawin lub kawałki sera pleśniowego. 

 

Pale Pink & Black

rollneck / golf – Karen Millen

boots / botki –  Inspiracje Allegro 

skirt / spódnica – Trendsetterka.com

bag / torebka – Małgorzata Bartkowiak

Staram się łączyć moje ukochane ubrania z nowymi w taki sposób, aby nadać im zupełnie nowy charakter. Stylizację "na Carrie" mogłyście zobaczyć na blogu w sierpniu, ale tym razem potrzebowałam czegoś bardziej eleganckiego i przede wszystkim cieplejszego:). Wyciągnęłam więc z szafy czarny golf kupiony na przecenie, botki znalezione na Inspiracje.Allegro.pl i stały element moich eleganckich stylizacji – niezniszczalną torebkę od Małgorzaty Bartkowiak. Co myślicie o tym zestawie?:) U mnie sprawdził się doskonale.

GLOSSYBOX – What Do You Have Inside?

Dziewczyny, przede wszystkim chciałabym Wam bardzo podziękować za życzenia w komentarzach – to naprawdę wspaniałe czytać te wszystkie miłe słowa:). Akurat w dniu moich urodzin, nareszcie mogę się z Wami podzielić zawartością mojego GLOSSYBOX! :) Zapraszam więc Was na opis wszystkich produktów :).

 (naprawdę nie mogłam się już doczekać:))

Lakier do włosów marki WELLA wybrałam z trzech powodów – nie skleja włosów, świetnie utrwala fryzurę i nie posiada charakterystycznego gryzącego zapachu, który w przypadku innych lakierów zmusza nas do natychmiastowego opuszczenia łazienki. To właśnie tym lakierem utrwalam wszystkie fryzury, które widzicie na blogu. Małe opakowanie trzymam w samochodzie lub w torebce (dzięki temu w trakcie zdjęć mam go zawsze pod ręką :)).

Gdy po raz pierwszy usłyszałam o płynie micelarnym z BIODERMA, musiałam ściągać go przez internet aż z Francji, ponieważ w Polsce nie był dostępny. Jest to jeden z najlepszych kosmetyków do demakijażu jaki kiedykolwiek stosowałam, a mała buteleczka świetnie sprawdza się w trakcie wyjazdów. 

Niedawno na blogu polecałam Wam balsam marki Palmer's, który znalazłam na regale z przecenionymi produktami w aptece. Marka ta nie jest jeszcze zbyt znana w Polsce, ale od lat robi furrore za granicą. Poza zwykłym balsamem z wyciągiem z kakaowca, moje serce skradł balsam brązujący tej firmy. Dzięki niemu skóra nabiera delikatnego złotawego koloru i wygląda apetycznie nie tylko w wakacje :). Co więcej, nie wiem jak nierównomiernie trzeba by go było nałożyć, aby pojawiły się plamy czy zacieki – u mnie nie zdarzyło się to ani razu (a uwierzcie mi, że parę razy nakładam go naprawdę szybko:)). 

 

Jeśli nie używałyście jeszcze peelingu marki PUT&RUB, to najwyższy czas to zmienić! Ci, których nie przekonują  przyznane mu nagrody i wyróżnienia, powinni spojrzeć na skład. Naturalne oleje powodują, że po wykonaniu peelingu skóra jest świetnie nawilżona i przez cały dzień pięknie pachnie. W trakcie kilku lat używania tego produktu, zużyłam chyba z pięć kilogramów i wciąż nie mam dosyć:).  

Organiczny peeling do twarzy marki LOVE ME GREEN, to moje najnowsze odkrycie. Przepiękny zapach i naturalny skład powodują, że stosowanie tego produktu to prawdziwa przyjemność. Nie powoduje u mnie żadnych podrażnień, wygładza skórę i ma wygodne opakowanie.

Lakiery GOLDEN ROSE pojawiły się  już na blogu i kiedy kompletowałam zawartość swojego GLOSSYBOX, wiedziałam, że tego produktu nie może w nim zabraknąć. Stosunek ceny do jakości w tym przypadku będzie dla Was pozytywnym zaskoczeniem :). 

 

Pudełko zaprojektowałam w białym kolorze z czarnym obramowaniem, aby mogło stać na mojej półce i służyć jako miejsce do przechowywania lakierów do paznokci :).

Wiem, że wiele z Was zamówiło już swój GLOSSYBOX, ale jeśli ktoś z Was jeszcze tego nie zrobił, a chciałby, to zapraszam na tę stronę:

http://www.glossybox.pl/glossybox-by-kasia-tusk

A ja zakładam sukienkę (niebieską zostawiam na wieczór, ale przygotowałam sobie też dzienną wersję urodzinowego stroju :)) i pędzę na miasto! :)