LOOK OF THE DAY – Akademia zapachu w MUZEUM PLAKATU

Artykuł zawiera lokowanie marki własnej. 

 

sukienka w drobny wzór – MLE (obecna kolekcja, wielki powrót 19.06)

szara marynarka – MLE (model już wyprzedany)

buty i torebka – CHANEL

 

  W tym tygodni trafił mi się idealny majowy poranek. Chociaż kocham moją domową rutynę, to na taką odmianę zawsze się piszę. Skąpany w słońcu Wilanów, kilka godzin w Muzeum Plakatu i spotkanie z marką, która od lat wyznacza w modzie najwyższy poziom. CHANEL zorganizowało dla swoich gości coś na kształt akademii zapachu i to w niezwykle urokliwym otoczeniu – dziękuję za tę przyjemność.

  Na ten dzień wybrałam sukienkę z obecnej kolekcji MLE – okazała się ona naszym bestsellerem (co szczerze mówiąc w ogóle mnie nie dziwi :)) więc zdecydowałyśmy doszyć kolejną partię, tym bardziej że dostajemy od Was mnóstwo pochwał za to, jak zaskakująco pięknie wygląda na różnych sylwetkach. Jeśli chcecie dostać powiadomienie, gdy wróci na stan, to użyjcie opcji "powiadom o dostępności" na tej stronie. 

Look of The Day

Wpis zawiera lokowanie produktu.

 

Zestaw 1

kolczyki – Biżuteria YES

bawełniany sweter w paski i spódnica – MLE

wiklinowy kosz do ręki – 303 Avenue

klapki Hermes

 

Zestaw 2

kolczyki – Biżuteria YES 

szary longsleeve z długim rękawem – 303 Avenue

trampki – Superga (ponownie przeszły pomyślnie test prania)

spódnica w kolorze złamanej bieli – MLE

zamszowa torba na ramię – Arket

sweter – COS

 

Zestaw 3

kolczyki – Biżuteria YES 

jedwabna gumka do włosów – MOYE

spódnica i marynarka – MLE (spódnica dostępna w ostatnich rozmiarach)

torebka – YSL z drugiej ręki

skórzane sandały – Zara

 

  Czy dzisiejsza moda weszła właśnie na ten etap, w którym nie chodzi o to, co kupisz, ale o to, jak połączysz to, co już masz? A może zawsze o to chodziło, tylko domy mody i sieciówki robiły wszystko, aby tę oczywistą prawdę ukryć przed nami?

  Taka teza to chyba jednak za duże uproszczenie, chociaż w ostatnich kilku miesiącach widzę w swoich starych rzeczach nowy potencjał. Czasem wymagają przeróbek, a czasem wystarczy tylko, że spojrzę na nie w inny sposób – coś co nosiłam tylko do spodni połaczę ze spódnicą, bawełniana szara koszulka z długim rękawkiem pasuje do swetra i wcale nie musi być pod nim ukryta. Wyprane „supergi” znów wróciły do łask, a bluzy z zeszłego sezonu – po skróceniu – świetnia pasują do prostych dżinsów.

  W dzisiejszym wpisie główną rolę gra biała spódnica, ale drugim elementem, z którym od lat się nie rozstaję to kolczyki od marki YES. Ten model towarzyszy mi najczęściej – czasem bywa wyprzedany, ale dziś mam dla Was bezpośredni link do niego.

 

Wymarzona wieczorna rutyna, na którą chciałabym znaleźć czas

Artykuł zawiera lokowanie produktów. 

  „To dziwne, że ludzie potrafią tak łatwo okazywać sobie tyle serdeczności; może łączy ich wspólne oczekiwanie na nadchodzący wieczór” to słowa słynnego pisarza, noblisty – Kazuo Ishiguro. Być może dla bohaterów jego powieści było to zaskakujące, ale mnie w ogóle nie dziwi, że perspektywa zbliżającego się kresu dnia wydaje się niektórym tak słodka, że z marszu poprawia humor.  

  Czysta wymaglowana pościel, przewietrzona sypialnia, nowy odcinek „Sukcesji”, który czeka jeszcze na obejrzenie, albo szklanka siemienia lnianego – każdy z nas ma w głowie rzeczy, które sprawiają, że przejście z fazy „dzień” na „wieczór” wydaje się przyjemniejsze. Ja jednym tchem mogłabym wymienić wiele takich okoliczności  – większość z nich to po prostu drobne przyjemności, które mogę sprawić sama sobie.

  Bo wieczór to ten czas (przynajmniej w teorii), kiedy nie odhaczamy już rzeczy z listy. Oczywiście proza życia z dziećmi rządzi się swoimi prawami, ale podejrzewam, że większość rodziców przybija sobie piątkę w momencie, w którym dzieci są już po kąpieli i w czystych piżamkach – jeśli mama i tata mają czas aby odpocząć i spokojnie paść na twarz to idę o zakład, że dzieje się to właśnie wtedy.

  Gdy dwa „bombelki” wybiegają z łazienki (i zamiast kierować się do swoich pięknie zaścielonych łóżeczek wbiegają do naszego łóżka) staram się jeszcze spojrzeć na siebie w lustrze, sięgnąć po ulubione kosmetyki, rozczesać włosy i wykonać kilka manewrów w domu – to naprawdę drobniutkie rytuały, które dobrze wpływają na nasz sen i pozwalają wyskoczyć z toru codziennej gonitwy. To dla mnie ważne, zwłaszcza po nerwowym dniu, bo rytuały dają mi poczucie stabilności i niezmienności. Dzięki nim mamy kontrolę chociaż nad jakąś częścią doby. Lęk jest emocją, która pojawia się, gdy odczuwamy niepokój przed tym, co nas czeka w przyszłości, kiedy podejrzewamy, że „stanie się coś złego”. Kiedy jednak mamy gwarancję, że przynajmniej dziś wieczorem wszystko będzie takie, jak zawsze to ten lęk jest mniejszy. Zaczynając i kończąc dzień na własnych warunkach, czujesz, że masz kontrolę, a to pozwala zasnąć spokojniej. Nawet jeśli mówimy tu o tak banalnych czynnościach jak podlanie kwiatów czy słuchanie podcastu. Uwielbiam tworzyć sobie takie schematy umilające zwykłe sytuacje – Wy pewnie też to robicie, nawet jeśli nieświadomie. Dobrze jest je sobie wypunktować, bo ta świadomość potęguję ich siłę. A może ten krótki artykuł sprawi, że będzie ich jeszcze więcej?

1. Nim zapadnie zmrok.

  A o tej porze roku zapada on wyjątkowo późno, więc mamy trochę czasu, aby się do niego przygotować. Lubię w mieszkaniu zamknąć pewną fazę, jasno odciąć jedną porę dnia od drugiej. Zasuwam wtedy zasłony we wszystkich pokojach i zapalam boczne światła. Otwieram okno w sypialni i w pokoju dzieci, często zabieram się już wtedy za ostatnie porządki. W idealnym świecie byłby to pewnie moment, w którym odkładam już wszystkie elektroniczne urządzenia na bok, ale ten artykuł jest o „wymarzonej” wieczornej rutynie, a nie o tej prawdziwej. A prawda wygląda niestety tak, że zwykle zerkam na niego jeszcze wtedy, gdy jestem w łóżku.

  Ale żeby nie było, że jestem taka okropna – zaczerpnęłam sposób, który mignął mi kiedyś na instagramie – ładowarkę mam podłączoną w sypialni, ale nigdy przy łóżku. Gdy jedno z nas idzie do kuchni po szklankę wody na noc (wcale nie po czipsy chowane przed dziećmi, o nie, nie nie…. nigdy, przenigdy nam to nie przeszło przez myśl), to wtedy podłączamy telefony do ładowarek i tym samym odsuwamy je od łóżka tak daleko, że bez wstania z niego nie ma szansy, aby je dosięgnąć. Bariera psychologiczna działa.

  Mój grzech numer jeden? Gdy wszyscy domownicy zasną przede mną, łamię się i sięgam po telefon żeby obejrzeć relacje Make Life Harder. Zawsze łudzę się, że jeśli czymś się martwię i nie potrafię uspokoić gonitwy myśli, to kilka (lub kilkanaście, ewentualnie kilkadziesiąt) zabawnych storisków o bieżących wydarzeniach, zmęczonych niedźwiedziach polarnych i kolejnych rundach pojedynku między Igą Świątek a Lewandowskim sprawią, że się wyluzuję i szybko zasnę. No cóż, niestety chichranie się w poduszkę przynosi zwykle odwrotny skutek. 

Był taki czas, kiedy właściwie zrezygnowałam ze świec w mieszkaniu, chociaż uwielbiam je palić, zwłaszcza po ciężkim dniu. Naczytałam się jednak o szkodliwych substancjach, a że ciężko dorwać na rynku święcę ze zweryfikowanym składem to odpuściłam. W przypadku tego produktu jestem spokojna – genialny wynalazek! Co odróżnia preparaty D'alchemy od typowych świec? Niemal wszystko. To produkty pielęgnacyjne, nie zawierają wosków ani żadnych substancji syntetycznych a po rozpuszczeniu są bezpieczne dla skóry. Wystarczy na chwilę zapalić świecę, by uzyskać konsystencję ciepłego olejku pełnego nawilżających składników aktywnych. Można używać nawet po kuracjach złuszczających (kwasy, peelingi) oraz terapiach z retinolem. Przy okazji mam dla Was kod rabatowy od marki – kod KT20 daje 20% zniżki na kosmetyki, świece i zestawy w sklepie D'alchemy (kod działa do końca maja).

2. Gdybym miała pięć minut na pielęgnację.

  Brzmi jak prowokacja, aby przeczytać w komentarzu: ”Kasiu, najwyraźniej nie umiesz się zorganizować, skoro nie masz nawet pięciu minut wieczorem”, ale tak to zwykle bywa, że przed snem do wykonania jest kilkanaście innych ważniejszych czynności niż wklepywanie dodatkowego serum i samoopalacza, więc zaczynam i kończę na umyciu twarzy i grubej warstwie kremu. Jeśli znajdę sprawdzony sposób na przechytrzenie schematu (albo gdy dzieci nie będą nas wyciągać z łazienki siłą) to plan na perfekcyjną wieczorną pielęgnację już mam – ułożyłam ją tak, aby  w s z y s t k i e potrzeby mojej skóry zostały zaspokojone. Od oczyszczenia, przez odmłodzenie, nawilżenie, aż po idealną opaleniznę i relaks. Poniżej zobaczycie sześć produktów moich ulubionych marek (i chyba Waszych też), których używałabym krok po kroku każdego dnia. 

Żel oczyszczający Jan Marini C-ESTA. To od niego zaczynam wieczorny rytuał pielęgnacyjny. Dokładny demakijaż to rzecz, której nigdy nie pomijam. Ten żel jest świetny, bo ma w swoim składzie witaminę C oraz DMAE dzięki czemu już podczas oczyszczania pielęgnuje skórę (po regularnym stosowaniu naprawdę widać różnicę). Kosmetyk mimo tego jest delikatny i stosuję go również do demakijażu oczu.

Kosmetyki od tej marki polecam zamawiać na stronie topestetic.pl, gdzie można dodatkowo skorzystać z całkowicie bezpłatnej porady kosmetologów (to dzięki temu nie boję się tam zamawiać produktów o aktywniejszym działaniu, bo są one indywidualnie dobrane do mojej skóry). Mam dla Was kod dający 15% rabatu na kosmetyki Jan Marini w sklepie Topestetic – hasło: KASIA15 (akcja trwa do 23 maja – promocje nie łączą się).

Serum z witaminą C i DMAE C-ESTA od Jan Marini. To właśnie serum najczęściej zdarza mi się pominąć, jeśli na wieczorną pielęgnację mam tylko tyle czasu ile zajmuje dwulatce rozwinięcie rolki papieru toaletowego. Ale to nie znaczy, że nie mam swojego faworyta: jest takie serum, do którego wracam – bardzo je lubię i polecałam je wcześniej na blogu. To bestsellerowy kosmetyk od Jan Marini. Zawiera witaminę C (w formie lipofilowej) i DMAE, dzięki czemu błyskawicznie poprawia wygląd skóry, chroni skórę przed przedwczesnym starzeniem oraz przed szkodliwościami czynników zewnętrznych, niweluje widoczność przebarwień.

Krople brązujące do twarzy i dekoltu CATCH THE SUN od Veoli Botanica. To już moja trzecia buteleczka tego produktu. Dzięki niemu mogę chronić twarz przed słońcem, bo nie kusi mnie, aby ją opalać, a jednocześnie osiągam wymarzony kolor i to w bardzo przyjemny sposób. Kropelki można zmieszać z kremem, chociaż ja doszłam już do takiej wprawy z ich rozcieraniem, że najpierw nakładam kropelki, a później krem. Nakładam pipetką naprawdę niewielką ilość na czoło, nos i najbardziej wystającą część kości policzkowych i delikatnie rozsmarowuję. Dlaczego akurat w tych miejscach? Bo to strefy, które najszybciej opalają się w naturalnych warunkach. Jeśli na tak przygotowaną skórę nałożę krem, to krawędzie produktu i tak idealnie się rozetrą. Jesienią i zimą wystarczy, że nałożę krople raz, maksymalnie dwa razy w tygodniu. Teraz staram się o tym pamiętać trzy razy w tygodniu. Jeśli chcecie przetestować ten lub inne produkty od Veoli Botanica to możecie skorzystać z kodu rabatowego makelifeeasier25 (daje 25% rabatu na asortyment Veoli Botanica do 1 czerwca).  

Hydrostabilizująco maska na noc Algomask od Sensum Mare. Pytanie, które moje koleżanki najczęściej zadają mi na przywitanie? Nie, to niestety nie jest: „jak ty to robisz, że tak pięknie wyglądasz?” tylko: „kiedy będziesz mieć kod do Sensum Mare?”. Ale czemu ja się dziwię skoro sama używam kosmetyków tej marki na okrągło? Maskę, którą widzicie na zdjęciach nakłada się na noc i spłukuje dopiero rano. Działa podczas snu jak kuracja nawilżająco regeneracyjna, pozostaje aktywna nocą, w czasie gdy skóra najsilniej się regeneruje. Po przebudzeniu skóra będzie bardziej jędrna, doskonale nawilżona, a zmarszczki mniej widoczne. Jeśli kończy Wam się już krem BB, albo szukacie idealnego kremu z filtrem, albo chcecie przetestować tę maskę, to dzielę się kodem: MLE daje zniżkę 20% na cały asortyment poza zestawami i aktywny będzie do 10 czerwca.

Krem do rąk Spectacular Hand Therapy D'alchemy Mój ukochany krem do rąk od lat. Najczęściej noszę go w torebce (albo trzymam w schowku w samochodzie), ale jeśli mam spokojniejszy wieczór, to lubię nałożyć bardzo grubę warstwę i delikatnie go wsmarować. Ma genialny zapach (drzewa sandałowego, mandarynki, grapefruita, cedru i słodkiej wanilii) i chyba nigdy mi się nie znudzi.

3. Platforma streamingowa czy książka?

  Każdy specjalista od zdrowia psychicznego i snu powie, że książka – to oczywiste. I ja też to tutaj publicznie potwierdzę. A więc dlaczego często wygrywa u nas właśnie kolejny sezon ulubionego serialu na dobranoc? Moja pierwsza myśl to: bo możemy to robić razem. Książka lepiej wycisza i uznawana jest za ambitniejszą formę przekazu, ale raczej nie jesteśmy w stanie czytać jej wspólnie, komentować w trakcie, śmiać się i przeżywać kolejne sceny. Ta godzina, gdy dzieci już śpią, to zwykle jedyny moment, w którym jesteśmy sami i żal nam zanurzać nosa między kartki i zamykać się w dwóch różnych światach (staram się to nadrabiać, gdy ta druga połówka wyjeżdża i wieczór spędzamy osobno – wtedy zamieniam się w książkowego mola). Faktem natomiast jest, że jeśli nie możemy oderwać się od intrygi dziejącej się na ekranie, następnego ranka musimy napić się mocniejszej niż zwykle kawy. Czy powinnam w takim razie zrezygnować z tej przyjemności?

  Sama nie mogę podjąć decyzji co oznacza dla mnie w tym przypadku idealna wieczorna rutyna, ale wiem, że stawianie seriali i książek w opozycji nie ma sensu. Jestem ostatnia do okazywania pogardy wobec „miałkich gustów większości, która odrzuciła książki na rzecz banalnej rozrywki”, zwłaszcza, że w repertuarze platform streamingowych można znaleźć takie perły jak „The Greatest Painters of the World”. Nawet snob przyzna, że taki streaming zły nie jest. Poza tym, niby kiedy mam to oglądać jeśli nie wieczorem? 

Piżama to kolekcja MLE sprzed wielu lat (cały czas próbuję namówić Asię na nową kolekcję piżam). Kołdra to zlepek Zara Home i H&M, a książka powyżej to "Pillow Thoughts".

  Na szczęście, im jestem starsza tym wyraźniej widzę, że równowaga nie zawsze jest tożsama z perfekcjonizmem. I piszę to trzymając laptopa na kołdrze o 21:27, co oznacza, że właśnie złamałam narzucone samej sobie przykazanie dotyczące elektroniki przy łóżku. No cóż, kto jest bez winy niech pierwszy rzuci smartfonem. Dobranoc! 

ps. chciałam wrócić do Was z zupełnie innym artykułem, którego jednak od wielu tygodni nie mogłam dokończyć. Dziękuję za cierpliwość!

 

*  *  *

 

Wpis powstał we współpracy reklamowej z Topestetic, Sensum Mare, D'Alchemy, Veoli. 

Look of The Day x 3

Artykuł zawiera lokowanie produktu. 

 

Zestaw 1

buty – Gianvito Rossi na Moliera2

biała koszula – MLE (z poprzedniego sezonu)

dżinsy z szeroką nogawką – Arket

torebka – YSL z drugiej ręki

 

Zestaw 2

buty – Gianvito Rossi na Moliera2

bluzka z opadającymi rękawami – Le Brand

czarne spodnie z rozszerzanymi nogawkami – MLE (dostępne w sierpniu)

torebka – YSL z drugiej ręki

 

Zestaw 3

buty – Gianvito Rossi na Moliera2

sukienka z marszczonym dekoltem – MLE (kolekcja sprzed dwóch lat)

skórzana torebka – Arket

 

  Dzisiejszy wpis to zestawienie trzech różnych strojów z minionego tygodnia, do których wykorzystałam jedną parę butów – klasyczne czółenka z odkrytą piętą na niskim obcasie. Podobne, acz nieco bardziej "fikuśne" modele lansują obecnie inne moje ukochane domy mody – Chanel, YSL, Toteme, Prada. A skoro wszystkie one, jak jeden mąż, uderzają właśnie w taki model, to znak, że przez co najmniej kilka sezonów będą one świeciły triumfy. Postawiłam na ten model, bo wydaje mi się najbardziej ponadczasowy i uniwersalny, no i, o czym już zdążyłam się przekonać, pasuje świetnie do wielu ubrań z mojej szafy. 

 Ten model jest teraz dostępny na stronie Moliera2. Dla zalogowanych użytkowników, którzy założą/posiadają Kartę Klubu Korzyści czekają rabaty, a od dziś można kupić buty marki Gianvito Rossi ze specjalną zniżką na Private Sale (oferta widoczna tylko dla zalogowanych użytkowników). 

 

 

 

 

LOOK OF THE DAY

[W artykule pojawia się promocja własnej marki.]

 

Zestaw 1

biała sukienka z czarną lamówką – MLE (dostępna pod koniec maja)

 sandały – Ancient Greek Sandals (kupione w zeszłym roku ale nadal dostępne)

kosz – 303 Avenue (także zakup z zeszłego roku)

okulary – The Specs

 

Zestaw 2

komplet szorty i kamizelka – MLE (dostępny w maju)

bawełniany top na ramiączkach – MLE (stara kolekcja)

skórzane klapki – Hermes

 pasek – Toteme

 

Zestaw 3

sukienka z plisami na dekolcie – MLE (dostępna pod koniec maja)

torebka – Kazar (z poprzedniej kolekcji, ale być może jeszcze gdzieś dostępna)

buty na płaskiej podeszwie – Chanel

 

  Od wielu lat około-majówkowy czas spędzałam w Trójmieście i jego okolicach, ale w tym roku postanowiliśmy zmienić tę tradycję i przenieść się na chwilę do skąpanej w słońcu Andaluzji. Mój pierwszy pobyt w ojczyźnie flamenco i churrosow był spokojny (o ile z dziećmi wyjazdy mogą w ogóle takie być) w otoczeniu skalistych i wypalonych od słońca gór. Magia hiszpańskiego pustkowia przemówiła do mnie trochę bardziej niż gwarne deptaki i cieszę się, że cel naszej podróży znajdował się nieco na uboczu. Na zdjęciach widzicie jedno ze słynnych „patios” czyli typową dla hiszpańskiej architektury część domu – projektowano je z myślą o panujących tu upałach, ale ja doceniam je za piękne górne światło, które wpada do wnętrza (tak z polskiego to po prostu "patio", ale wczułam się już w te wdzięczne "s" na końcówkach wyrazów ;)). To tędy przechodziliśmy każdego ranka, popołudnia i wieczora, aby odkrywać kolejne zakątki Hiszpanii – stworzyłam więc dzisiejszy wpis kompletując zdjęcia z tego miejsca z dwóch dni (bo jedną z opcji wybrałam na wieczór).

  Idealne ubranie sprawdzi się zarówno podczas zagranicznych wakacji, jak i lata w mieście. Powinno być proste w stylizowaniu i w zależności od dodatków pasujące do charakteru poranka, popołudnia czy nocy. Mam poczucie, że właśnie takie rzeczy spakowałam do walizki. W pierwszym zestawie główną rolę gra oczywiście biała sukienka na ramiączkach wykończona czarną lamówką. W tym roku chciałam pomóc tym wiecznie niezdecydowanym, dlatego w MLE pojawi się niedługo właśnie ta bardziej plażowa wersja, ale już teraz znajdziecie w sprzedaży nieco dłuższy i bardziej zabudowany model, tak aby spokojnie można było włożyć stanik pod spód. Druga opcja to szorty i kamizelka do kompletu – świetnie wpisuje się w obecne trendy, a jednocześnie jest bardzo wygodny. No i koz do ręki, bo w ciągu dnia potrzebowałam czegoś pojemnego na kapelusiki, pieluchy, kremy z filtrem, dmuchane koniki, ubranka na zmianę i tak dalej.

  No i coś, co wybiega poza schemat pudełkowych sukienek. Ostatnia opcja na wiązanych ramiączkach, która jest dla mnie urzeczywistnieniem idealnej sukienki na niezobowiązującą letnią kolację. Taką przy świecach, ale z planem na spacer po deptaku, gdy restauracja zacznie już wypraszać ostatnich gości.

Last Month

[Artykuł zawiera lokowanie produktu.]

 

  Maj. Przytuptał do nas, jak obietnica czegoś nowego i świeżego. I ciepłego. W Trójmieście wszyscy już czekają na cieplejsze dni, bo śnieg i wiatr dał nam się ostatnio we znaki. Na szczęście jest jeszcze ta słodka codzienność, rutyna, na którą pogoda nie musi mieć wpływu. 

  Kwiecień, poza tym, że chłodny, był pod wieloma względami ekscytujący. Mam nadzieję, że uda mi się to przekazać w tej fotorelacji – usiądźcie sobie wygodnie i spędźmy razem te kilka najbliższych minut.

 

Gdy czterolatka mówi ci, że nie wypada użyć do tortu gotowego biszkoptu ;). Przełom marca i kwietnia to u nas zawsze dużo świętowania. Na przekór minimalistycznym i pięknym wypiekom z Instagrama. I do tego oczywiście tęczowy konik. Czy to nie jest wymarzony tort urodzinowy każdego prawdziwego mężczyzny?Zdarzają się takie poniedziałki jak z filmu. Wszyscy wszędzie spóźnieni. Zamiast słońca znów trzeba odśnieżać samochód. O dziewiątej wiesz już, że plan dnia leży na ziemi i śmieje się z ciebie. W takich momentach wiem, że pracę, którą muszę wykonać w skupieniu i w ciszy lepiej zostawić na popołudnie, gdy kurz po tornado opadnie. Zaparzam wtedy swoją ukochaną herbatę (bo na kawę już dla mnie za późno) i siadam do najgorszych mejli, które zostały z zeszłego tygodnia. Z gorącą filiżanką w dłoni to zadanie jawi się prawie jak przyjemność ;). Nawet jeśli nie wyrobiłam się z listą zadań, to już tak nie pędzę – przed nami przecież jeszcze cały tydzień i mnóstwo okazji, aby popełniać kolejne błędy. Tym razem w dzbanku parzy się herbata jaśminowa z limitowanego zestawu Golden Rabbit od Newbytea. W zestawie znajdziecie 36 saszetek z różnymi gatunkami: English Breakfast, Earl Grey, Jasmine Blossom, Green Sencha, Peppermint i Rooibos Orange. Dziś mogę się z Wami podzielić kodem na herbaty, a wiem, że wiele z Was (tak jak ja) po tym, gdy po raz pierwszy spróbowała tych herbat nie chce pić już żadnych innych. Z kodem KASIA15 otrzymacie 15% zniżki na zakupy w sklepie Newbytea –  możecie z niego korzystać do 15 maja. Radzę uzupełnić zapasy, bo nie wiem kiedy kolejny raz pojawi się zniżka. 

A dla prawdziwych smakoszy polecam moje dwa ukochane gatunki – migdałową (dostępną także w pięknej puszce) i milk oolong.Chciałam zrobić w nich porządek, ale do tych brzydszych mam niestety największy sentyment. Ulubione smaki – wszystkie w jednym pudełkuWiosna oczami mamy, czyli przystanki przy każdym zakwitniętym drzewie, pierwsze w tym roku lody jedzone na murku, rysunek pod tytułem "Wrząca lawa" (skąd ta mała główka bierze takie nazwy?), no i praca bez urlopu wychowawczego, czyli pełno próbek tkanin, prototypów i pluszowych koników ;). Czy zajączek bije wieżę?
W odwiedzinach – Konstancin ugościł nas tak, że już chce się wracać.Szukamy czekoladowych zajęcy, chociaż to towarzystwo zjadło ich już całą gromadę. Rośnij nam zdrowo Henry i zdobywaj świat! Jest święconka, pisanki, sporo gotowania i sprzątania. Dziewczyny wystrojone ze spinkami we włosach. Wielkanoc jest u nas wesoła i ważna – chciałabym zawsze obchodzić ją tak, jak w dzieciństwie. Uwielbiam tradycję, chociaż wiem, że tylnymi drzwiami wpuszcza się czasem do domu pewne zasady, z którymi dziś już nie bardzo się zgadzam. Wierzę, że mając tego świadomość uda mi się utrzymać nasze rodzinne rytuały i jednocześnie nie powielać złych wzorców w kolejnych pokoleniach. Ale kończę już z tą analizą – jeszcze przez kilka godzin stawiam na beztroskę i ubolewam tylko nad tym, że z tej jarzynowej "królowej śmietników" zrobionej przez dziadka nic już nie zostało. Ostatnie wielkanocne kadry w moim telefonie. A to moja ulubiona torebka, którą w święta miałam cały czas przy sobie.1. Nic dziwnego, że tak długo śpisz, skoro w nocy nie zmrużyłaś oka! // 2. Obiecałam sobie, że po remoncie na ścianach w naszym mieszkaniu zawiśnie tylko to, co będzie miało dla nas szczególne znaczenie. Wybieram więc ramki do ślubnych zdjęć. // 3. Kupujemy? A będziemy mieć czas żeby zasadzić wszystko? // 4. Brioszka, serek, konfitura z malin. Niestety musiałam się podzielić. // Ile miałam lat, gdy po raz pierwszy przekroczyłam próg tego kultowego już miejsca na Placu Zbawiciela? Pamiętam, że byłam wtedy z Zosią i tak niepewnie się jeszcze czułam… :)
Wyjazd bez zdobycia słoiczka białej czekolady z Charlotte to zbrodnia, której by mi w domu nie wybaczyli. Cały ten zestaw możecie zobaczyć w tym wpisie1. Makaron z "Lupo" przepyszny! // 2. To wnętrze miało nawiązywać do słynnych mediolańskich restauracji. Dla mnie to niesamowity popis architektonicznej lekkości. Trzeba mieć odwagę, aby  tak łączyć ze sobą style i kolory. No i talent żeby pod koniec wyszło z tego coś ładnego!Wizyta w galerii Monopol. Trafiłyśmy akurat na zmianę ekspozycji, ale i tak pozwolono nam wejść – dziękujemy za tę uprzejmość. Jeśli chcielibyście zobaczyć więcej miejsc w Warszawie, które polecam to pokazałam je w tej rolce na profilu La RondeW Warszawie zamiast iść na zakupy do galerii handlowej lepiej przespacerować się po Mokotowskiej. Tu w sklepie polskiej marki 303 Avenue. Pierwszy ciepły wieczór i budzące się do życia Łazienki Królewskie. Te kolory…Pamiątki z Warszawy. Książka od Kar (przeczytana w jeden wieczór) i zdjęcia forsycji. Pobudka! Wracasz do domowej rutyny! Koniec warszawskiego rumakowania!Ten produkt od razu przykuł moją uwagę. Na prawym zdjęciu widać, że serum ma różowy kolor i gęstą bogatą formułę. 20 Second Magic Eye Treatment Glam od Veoli Botanica pod oczy i na powieki ma działanie rozświetlająco-liftingująco-naprawiające. Ja od pierwszego użycia widziałam, że niweluje zasinienia. Spojrzenie od razu wydaje się bardziej wypoczęte, a to dla mamy rozszalałych dwóch syrenek bardzo ważne. Veoli Botanica jak zawsze nie zawodzi. Z kodem makelifeeasier20 możecie uzyskać 20% rabatu na cały asortyment (*z wykluczeniem 20 SECONDS MAGIC EYE TREATMENT GLAM, ponieważ jest to edycja limitowana) w sklepie Veoli Botanica. Polecę Wam więc inne produkty – mój hit czyli olejek z płatkami róży albo regenerujący krem z ceramidami.Dobra pielęgnacja i od razu humor lepszy. I coś czuję, że mąż już kawę robi! Zaraz zapomnimy o nieprzespanej nocy. 1i 2. Ale żeby nie było za miło! Łyk kawy i wybiegamy! // 3. Materiał na sukienkę, którą miałam na sobie w tym wpisie. Jest idealna więc szukam jeszcze innego koloru. // 4. Oj Portosiku… widzę, że ty też dziś niewyspany. // Remont wciąż trwa… czy to już 17 miesięcy? 
1. Zasady gry, z którymi dokładnie się zapoznałyśmy… // 2. A potem przyszła ta młodsza i trzeba było te reguły trochę zmodyfikować. "Kasiu, jak ty to robisz, że u ciebie zawsze taki porządek i tych zabawek nigdzie nie ma?"

" … "
Ta gra powyżej to "Znajdź coś… Zabawy w małych detektywów" od Muduko. Uwielbiam ją za to, że można z niej korzystać na wiele sposobów. Czasem szukamy po domu z lupą przedmiotów z obrazków, czasem urządzamy zgadywanki w kalambury, a czasem uczymy się po prostu nowych słów. W zestawie znajdziecie 2 duże tekturowe lupy, 35 okrągłych kart oraz poradnik z zabawami. 

Z hasłem BAWIMY otrzymacie 20% rabatu na nieprzecenione gry ze sklepu muduko.com

Pooortoooos! Gdzie jesteś?Ulubione miejsce spotkań zespołu MLE. 1.Pokusa – tak nazywa się to miejsce i pasuje idealnie… // 2. Wełniane swetry nosimy do maja. // 

Ustalamy harmonogram produkcji, liczbę odszywanych sztuk, gatunki przędzy. A przy okazji zachęcę Was aby zaznajomić się z inicjatywą Good Clothes Fair Pay. To największa unijna kampania na rzecz zwiększenia płac w branży odzieżowej. Powstała w ramach Europejskiej Inicjatywy Obywatelskiej, która pozwala obywatelom bezpośrednio domagać się stworzenia nowych przepisów przez Komisję Europejską. Aby mogło się to wydarzyć, pierwszym krokiem jest zebranie miliona podpisów pod petycją. Wtedy Komisja Europejska rozpatrzy wprowadzenie legislacji regulującej płacę pracowników przemysłu odzieżowego. Dlaczego warto zaangażować się w pomoc w tej kwestii? Ponieważ Unia Europejska jest największym konsumentem ubrań na świecie i większość z nas, kupując ubrania popularnych marek, przyczynia się do rozwoju problemu niskich płac dla pracowników przemysłu odzieżowego. Dodatkowo warto wspomnieć, że my – jako europejscy konsumenci – jesteśmy przyzwyczajeni do szybko zmieniających się kolekcji, niskich cen, przecen i sezonowych wyprzedaży. Niestety ma to dosłownie i w przenośni swoją cenę. Wspomniany biznesowy model nadprodukcji przyjęty przez europejskie i światowe marki modowe oraz detalistów tej branży wywiera ogromną presję na dostawcach, aby produkowali więcej ubrań w krótszym czasie po wyjątkowo niskich cenach – kosztem wypłat pracowników. Dlatego domagamy się ustaw, które sprawią, że sprawiedliwe wynagrodzenia będą podstawowym prawem człowieka, a nie luksusem. Petycję można podpisać tutaj

A Monika jak zwykle ogarnia siedem rzeczy na raz. A może tylko czyta Pudelka? ;)Odebrany z oprawy! A tak swoją drogą to ciekawa jest historia tego zdjęcia. Widzicie na nim chłopaka, który wraz z kolegami z liceum sprzedaje starocie na Jarmarku Dominikańskim. Zdjęcie znalezione przez przypadek po wielu latach w archiwum gdańskiego fotografa. Ten chłopak skończył w tym miesiącu 66 lat. Wszystkiego Najlepszego Tato!1. Obrazy oprawiam w Pinakotece na terenie Garnizonu. Tam też znajdziecie Mood Store, w którym od zeszłego tygodnia można kupić rzeczy MLE. // 2. Piękne albumy to także asortyment Mood Store. // 3. O nie! To znów ten śnieg! // 4. Gdy jesteś turystką we własnym mieście i dowiadujesz się, że tuż koło twojego ukochanego molo w Orłowie, w maleńkiej galerii, odbywa się właśnie wystawa jednej z najwybitniejszych polskich artystek. //Jedno z dzieł Magdaleny Abakanowicz, które można podziwiać w galerii "Debiut". Dla mnie to szczególnie interesujące, bo jej twórczość w dużym stopniu związana jest z tkaniną, ale ujmuje mnie też to, że tak cenne i znane prace znalazły się w tym miejscu. Skąd to wyróżnienie? Abakanowicz była absolwentką szkoły, do której przynależy galeria. 
… a zaciągnęła mnie tu inna absolwentka tej plastycznej szkoły! Poranna kawa, pogaduchy o nowych projektach i taka niespodzianka na koniec!1. Gdy wszyscy ci mówią, że to będą kosmetyczne zmiany i że wprowadzenie ich to bułka z masłem. Uff… ale się cieszę, że "te drobiazgi" mam już za sobą. Mam nadzieję, że nowa, czytelniejsza czcionka już Wam działa. // 2. Florystyczne dzieła sztuki, które powstają z rąk florystek z gdyńskiego "Narcyza". // 3. Zamiast drugiej kawy. // 4. Sept – marka dopracowana w każdym calu. Wszystkie kobiety w mojej rodzinie mają od nich chociaż jedną parę. // Zostawiłabym wszystkie te zamszowe cuda od SEPT… Następnym razem upoluję te granatowe! Z kodem MLE20 otrzymacie aż 20% zniżki na obuwie w SEPT (z kodu możecie korzystać do 10 maja). Polecam szczególnie tym, którzy zawsze mają problem z "połówkami" rozmiarów. Jeśli jesteście aktywne, pracujecie, podróżujecie i jednocześnie cenicie wygodę i wysoką jakość to docenicie te baletki i mokasyny. 

Ciekawostka. Miękka podeszwa jest wzbogacona o eleganckie tłoczenia. Na krawędziach widoczne są powtarzające się trzy kropki. W alfabecie Morse’a oznaczają one literę „S” jak sept. W centrum umieszczone jest logo marki, które jest zastrzeżonym znakiem towarowym w Unii Europejskiej. Sept. jest nie do podrobienia.Wybiegam z domu lekka jak ptak, bo odhaczyłam dziś z listy zaległe sprawy, które ciągnęły się za mną jak ciasto drożdżowe. A skoro już o bieganiu mowa – wczoraj wieczorem zabrałam się za przejrzenie szuflad z butami. Mam kilka par szpilek, które kupiłam chyba z dekadę temu. Wtedy to były „te niższe”, które nosiłam nawet do pracy i uważałam to coś normalnego. Wczoraj ledwo doszłam w nich do lustra. I teraz pytanie – czy to mój kręgosłup i nogi wyszły z formy? A może… oj tak bardzo bym chciała mieć rację… może ta kobieca rewolucja jednak poszła do przodu w tym czasie? I coś co kiedyś wydawało nam się „normalne i kobiece” dziś stało się absurdalne? Czemu to niby takie ważne? Bo wysokie obcasy mają większy wpływ na nasze życie niż tylko to, że po całym dniu w nich bolą nas nogi. Wysokie obcasy sprawiają, że wolniej się poruszamy. A tym samym wolniej realizujemy zadania w ciągu dnia, trudniej jest nam wykonywać zajęcia wymagające siły i stabilności, jesteśmy narażone na upadek, częściej potrzebujemy pomocnej dłoni. No i to, co chyba najbardziej pokazuje, jak bardzo obcasy wpychają nas w rolę zależnej od mężczyzn istoty – w wysokich obcasach jest nam trudniej uciec przed niebezpieczeństwem. To jak myślicie? Czy moda zaczęła w końcu walkę z patriarchatem?W końcu trochę dłuższe te jasne wieczory. Mamy czas na nowe przepisy i wcale ale to wcale nie chcemy kłaść się spać. Komplet dresowy w kolorze khaki znajdziecie tutaj.

Storczyk z IKEA. Jedyny kwiat w domu, który żyje dłużej niż trwa moje małżeństwo. I nie – nie jest sztuczny ;). 

MLE Collection naprawdę się natrudziłyśmy, aby utrzymać cenę z zeszłego sezonu… Udało się!Mama zahartowana, ale ona to się z tą czapką chyba do czerwca nie rozstanie. W Trójmieście nadal rześko. 
Widzisz Myszko? Tam jest Biegun Północny. Idę o zakład, że jest tam teraz cieplej niż tu. 
33 piętro. Idealne miejsce dla tych, którzy chcą się przez chwilę poczuć jak w gorącej Hiszpanii (to ja!). Za każdym razem, gdy mogę spędzić wieczór w tym magicznym miejscu, jestem szczęśliwa i wdzięczna, że mamy w Trójmieście taką wyjątkową restaurację. Arco prowadzi jeden z najbardziej utytułowanych szefów kuchni na świecie – Paco Pérez. Prowadzone przez niego restauracje zlokalizowane są w największych miastach Europy i dotychczas zostały wyróżnione 5 prestiżowymi gwiazdkami przewodnika Michelin. Tutaj możecie od razu zarezerwować stolik.1. No to zaczynamy! // 2. To nie wino, a oliwa. Genialna. //Danie inspirowane dziełami Gaudiego – z pewnością kojarzycie jego "pofalowane" barcelońskie kamienice i mozaikowe arcydzieła. 1. Wszystko pod czułym okiem najwybitniejszych kucharzy w Arco. // 2. Tutaj danie, które miało powstać w ramach opozycji do naszych tradycyjnych polskich flaczków.  // Restauracja znajduje się w budynku Olivia Star w Gdańsku.

Światło i widok, który zapiera dech w piersiach. Projekt wnętrza tej restauracji przygotowała pracownia "Tarruella Trenchs Studio", która specjalizuje się w projektowaniu restauracji serwujących najbardziej wykwintne dania na całym świecie.
Za nami niesamowite "momenty" bo tak nazywane jest tutaj serwowanie poszczególnych dań. Dziękuję za ten piękny czas Arco!

I moje majówkowe miasto na koniec! 

 

*  *  *

 

 

Wpis powstał we współpracy z Newbytea, Veoli Botanica, Moduko, Sept i Arco.