Last Month

   This month, the autumn blues could do little to affect me. In fact, for a longer period of time, I’ve been running around like crazy happily expecting a new day, week, month… Well, enough of that! How much can you talk emotionally about the charms of motherhood! ;). It’s really strange that some of you still want to read about that! The truth is that there’s only one thing on my mind right now (or speaking more precisely – climbing up my leg), but I wanted this “Last Month” to contain fewer topics and snapshots connected with the baby – so that you don’t get bored with the topic.

* * * 

   W tym miesiącu jesienna chandra nie miała ze mną szans. Właściwie, od dłuższego czasu latam, jak nakręcona i cieszę się na każdy kolejny dzień, tydzień, miesiąc … No dobra, dosyć tego! Ileż można się roztkliwiać nad urokami macierzyństwa! ;). Dziwne, że komuś z Was jeszcze chce się to czytać! Prawda jest taka, że tylko jedno lata mi teraz koło głowy (albo trafniej ujmując – wspina po mojej nodze), ale w tym "Last Month" chciałam, aby tych dziecięcych tematów i kadrów było trochę mniej – żeby Was nie zanudzić. 

Najlepsze posiłki nie są nazbyt wykwintne. Ważne, żeby dokładek nie zabrakło. 1. Podobno Polacy masowo zaczęli kupować książki naszej noblistki. No cóż, ja pożyczyłam, a nie kupiłam, ale przynajmniej przeczytałam ;). I gorąco polecam! // 2. Poznajemy dzikie zwierzęta. Drewniane zabawki zdecydowanie wiodą u nas prym. // 3. Już pędzę, tylko kolczyki włożę! // 4. Jeden z bardzo niewielu słonecznych poranków w Sopocie. //Wspólna praca to czysta przyjemność! Jak logistycznie podejść do opieki nad dzieckiem, a jednocześnie nie zapomnieć o sobie? Przypominam Wam o moich wskazówkach w tym wpisie.Gatunek herbaty Earl Grey zawdzięcza swoją nazwę brytyjskiemu premierowi, hrabiemu Grey, który, jak wieść niesie, spopularyzował ją w Wielkiej Brytanii. Nie przepadam za większością odmian czarnej herbaty (z kolei moja mama jest ich wielką amatorką), ale ten Earl Grey z bergamotką od NewByTeas będzie smakować każdemu. Może znajdziecie na stronie pierwszy prezent pod choinkę dla kogoś z rodziny?Miody! Nasza wielka miłość. Te słodkie dobrodziejstwa znalazłam w Apimania – cudownym i niezwykłym wirtualnym miejscu. Poza tym, że można tam kupić miody z prawdziwych polskich pasiek (spróbujcie tego kremowanego z pyłkiem!) to założycielki naprawdę starają się przybliżyć swoim klientom (a może czytelnikom?) magiczny świat pszczół i ich niebagatelny wpływ na nasze życie. Na stronie możecie tez przeczytać o pasiekach, z których pochodzą miody albo pobrać miodowy e-book. Jeśli macie ochotę spróbować jednego z tych słodkich miodów (albo od razu wszystkich) to mam dla Was kod rabatowy dający 10% zniżki. Wystarczy, że użyjecie kodu "mle" (jest ważny do 6 grudnia). Gdyby ktoś mnie pytał – uważam, że dobrej jakości miód może być świetnym prezentem. Ten moment w roku, gdy sopocka plaża jest pusta i bez skrępowania można na nią przyjść w dresie. Mój czerwony komplet jest od polskiej marki HIBOU Essentials i leży idealnie.Takie tam zdjęcie z salonu.1. Upiorny wystrój musi być. // 2. Gdy w oko wpadnie Ci coś słodkiego. // 3. Tak – oto zwycięzcy konkursu na najlepszy strój na Halloween. Poznajcie Daniela – męża Gosi… no i Gosię. // 4. A tak było po imprezie… ciężko było wstać z łóżka! //Na imprezę postanowiła także wpaść Morticia Addams, którą skusiły moje "potworne" smakołyki.1. Croissant z kremem z białej czekolady. Znikał w mgnieniu oka. // 2. Jesienne spacery.  // 3.  A Ty? Jak odpoczywasz w niedzielę? :D // 4. Herbata w termosie i możemy jechać. //Kto nie chciałby zasnąć wśród ćwierkających gili i sarenek? Ta dziecięca pościel to zimowa kolekcja od polskiej marki Layette. Paczka była pięknie (mimo, że całkowicie ekologiczna) zapakowana i z wielką przyjemnością używamy tej pościeli :). Prawda jest taka, że sama chętnie przygarnęłabym poszewki na kołdrę i poduszki w tym wzorze :). Może właścicielka marki zechciałaby produkować rzeczy także dla dorosłych? :)1. Pod ciepłą pierzynką najprzyjemniej. // 2. Akcesoria młodej mamy.  // 3. Mój ulubiony fotograf i… ulubiony model :D. // 4.I już nie ma! Obok białej czekolady to mój ulubieniec. Konfiturę z malin znajdziecie w warszawskiej Charlotte. //Bezpłatna pomoc domowa.1. W tym miesiącu dodałam na Instagram nowy odcinek z serii "eko-stories" i po raz kolejny jestem mile zaskoczona Waszym ogromnym odzewem. Wszystkie filmiki dotyczące paczek i kartonów znajdziecie w zapisanych relacjach. // 2. Moje ulubione kolczyki. // 3. Kawa wypita, można wstać w łóżka. Najlepiej smakuje w długi sobotni poranek. // 4. Ten "look" w egalitarnym stylu znajdziecie tutaj. //Ten kosmetyk nigdy mi się nie znudzi. To serum rewitalizujące od MIYA Cosmetics jest gęste (trochę jak masło), pięknie pachnie i ma naprawdę nieskończenie wiele zastosowań. Teraz trzymam je przy łóżku, bo wieczorem mogę go użyć na twarz czy dłonie, a w nocy wklepać w usta. Dostępne jest także w wersji mniejszej (15 ml), idealnej do torebki lub na podróże. Na stronie MIYA Cosmetics trwa właśnie Black Friday, więc możecie kupić je taniej.Ten "Look of The Day" był jednym z najczęściej oglądanych wpisów w tym miesiącu.1. Jeszcze tylko czapeczka i rękawiczki i będziemy gotowe do wyjścia. // 2. W jesienno-zimowym sezonie leją się u mnie litry herbaty. // 3. Zimowe nowości MLE Collection. // 4. Pierwsze świąteczne niuanse w mieszkaniu. //Jeśli jakimś cudem nie słyszałyście nigdy o René Goscinny, najsłynniejszym francuskim komikso-pisarzu, to z całą pewnością znacie "Mikołajka", czy chociażby Asterixa. Postacie, które wykreował, stały się już częścią europejskiej kultury. Tymczasem, jego córka, Anne Goscinny, udowadnia, że poczucie humoru może być dziedziczne i mimo wysoko postawionej przez ojca poprzeczki, naprawdę sprostała zadaniu. "Lukrecja" to dzisiejszy świat widziany oczami dwunastoletniej dziewczynki – warto nie tylko dać pociechom w prezencie, ale też przeczytać samemu. Biorę na wynos wszystko! Do Warszawy przyjechałam na ostatnią w tym roku sesję dla MLE Collection. Chciałyśmy pokazać Wam nowości w świątecznym anturażu.1. Aż zrobiłam się głodna na widok tej brioszki! // 2. Słodka biała czekolada i kwaskowata malinowa konfitura – nie ma lepszego połączenia! // 3. Wybieramy śniadanie.  // 4. Tu zawsze czeka się na stolik ;). // Dziewczyna z kawą (i z perłą też).Poranny zgiełk.1. Dywan z liści. // 2 i 3. Po śniadaniu ruszamy na kolejny dzień z MLE Collection. // 4. Ostatnie podmuchy jesieni. //

Śniadanie po francusku.

1. Puste wieszaki – sesja trwa!  // 2. Efekty niebawem. // 3. Święty Mikołaj nadchodzi! To białe na płaszczu to miał być śnieg. // 4. MLE Collection jest gotowe na karnawałowe szaleństwa. //Trochę świątecznego nastroju w listopadzie jeszcze nikomu nie zaszkodziło. A tak serio, to w MLE Collection od dawna szykujemy dla Was idealne produkty na zimowe wyjazdy, Boże Narodzenie i Sylwestra. Ja wróciłam już z Warszawy i chociaż na choinkę w naszym mieszkaniu jeszcze trochę poczekamy (w tym roku wynegocjowałam datę 6 grudnia) to nastrój przyjechał ze mną do Trójmiasta.1. Ten sweter sprzedał się w rekordowym tempie. Nie było go już po 4 minutach. I chociaż jutro wchodzi do sprzedaży kolejna wersja kolorystyczna to… zdradzę Wam za miesiąc :). // 2. To już czas na świąteczne piosenki! // 3. Pierwsze prezenty spakowane. // 4. Światło –  najprostszy sposób na to, aby nasz dom wyglądał magicznie //Mała czarna to nasz nowy model, który idealnie będzie pasował na przedświąteczne spotkania, Wigilię i inne grudniowe okazje. Ja preferuję z wysokimi skórzanymi kozakami, ale świetnie będzie wyglądała także do sandałków czy szpilek. Tak. Moje mieszkanie pod wieczór wygląda zwykle właśnie tak ;). Nawet pluszowa lama ma dosyć. Robimy przegląd świątecznych ozdób, żeby w tym roku kupić ich znacznie mniej. 

Żegnam jesień z czułością i czekam na pierwszy śnieg. 

* * *

 

 

Sztuka Tworzenia Wspomnień, czyli fikcyjny Instagram, ścieżka dźwiękowa naszego życia i ukryty „look”.

   Nowadays, we feel the need to share our memories with people from outside of the circle of our nearest and dearest – the snapshots from our life are released to the world and we want as many people as possible to see them.  And since – which is totally natural – it is difficult to give up to strangers your weak points, disorderly house, or your worse profile, what we publish is really polished and smooth, not to say: staged. Instagram is filled to the brim with images that are supposed to convince others that our life is ideal. Bending under the pressure, we are starting to create perfect “pseudo-memories”, sometimes forgetting to really live through a given moment and engrave it in our mind as something exceptional.  

   What if we started a profile that would be invisible to others that would involve content that is important, and not necessarily nicely looking, to us. Later when looking at such photos, we would be surely filled with many more positive emotions than when we were filling the on-line space with images that were supposed to gather as many likes as possible. That was precisely the suggestion made by the author of  “The Art of Making Memories: How to Create and Remember Happy Moments”. Meik Wiking, as I’m talking about him, is a Danish writer and the CEO of the Happiness Research Institute in Copenhagen. Maybe you recall his first book – “The Little Book of Hygge: Danish Secrets to Happy Living”, which, in my opinion, is the best book created in reference to this famous cosy word. Probably because of the fact that Meik Wiking approached the topic in a scientific manner, but still he’s got great sense of humour and that’s why his work is so captivating.

* * *

   W dzisiejszych czasach mamy potrzebę dzielenia się wspomnieniami nie tylko z najbliższymi – kadry z naszego życia puszczamy w świat i chcemy, aby zobaczyło je jak najwięcej ludzi.  A ponieważ – co naturalne – ciężko jest pokazywać obcym swoje słabe punkty, bałagan w domu, czy gorszy profil, to nasze publikacje są zwykle wygłaskane, żeby nie powiedzieć: wyreżyserowane. Instagram wypełniony jest po brzegi obrazami, które mają zapewnić innych o tym, że nasze życie jest idealne. Uginając się pod presją, zaczynamy tworzyć perfekcyjne „pseudo-wspomnienia” czasem zapominając o tym, aby daną chwilę po prostu przeżyć i zapamiętać jako coś wyjątkowego.

   A gdyby tak założyć profil, którego nikt nie widzi i dodawać tam treści, które są dla nas ważne, a niekoniecznie ładne? Zerkając później na takie zestawienie z pewnością ogarnęłoby nas o wiele więcej pozytywnych emocji niż wtedy, gdy wrzucaliśmy coś po to, aby zgarnąć jak najwięcej lajków. Właśnie z taką propozycją wyszedł autor książki „Sztuka Tworzenia Wspomnień”. Meik Wiking, bo o nim mowa, to duński pisarz i dyrektor Instytutu Badań nad Szczęściem w Kopenhadze. Być może pamiętacie jego pierwszą książkę – „Hygge. Klucz do szczęścia”, która w moim przekonaniu jest najlepszą pozycją o tym słynnym przytulnym słówku. Pewnie dlatego, że Meik Viking podchodzi do tematu w sposób naukowy, ale ponieważ obdarzony jest dużym poczuciem humoru, czyta się to wszystko z wielką przyjemnością.

Z pewnością zapamiętałabym spotkanie z autorem książki na bardzo długo, jednak do Warszawy wciąż daleko, a w tym momencie najważniejsze są dla mnie inne wspomnienia – ten kto widzi, jak szybko rosną nasze pociechy na pewno mnie zrozumie :). Jeśli jednak będzie Wam po drodze, to już jutro (14 listopada) o godzinie 18:00 w warszawskim Empiku w Arkadii możecie poznać Meike'a Vikinga we własnej osobie – będą pytania do autora, podpisywanie książek i zdjęcia. 

   What is the book about? Each year, we live through a certain number of days. Some of them pass just like that without leaving any trace in our minds. Other days will be remembered forever. How come? And is there any way to recall beautiful moments from the past easier? Or – even better – be able to plan your time so that you can create as many stunning memories as possible? I remember when we were creating the playlist for our wedding reception – I was searching for songs as I wanted the playlist to be flawless. Right before the big day, we had been listening to it again and again and adding next songs pondering over their sequence. Each strategic moment of the wedding reception had its own selected song combinations. I don’t need to tell you that whenever we hear “Unforgettable” by Nat King Cole or “What the World Needs Now” or “Bye Bye Baby” on the radio we look at each other knowingly and we travel to the happy moments inside of our minds – my father’s speech, first dance, and Portos eating Zosia’s chocolate cake from the plate.

* * *

   Ale o czym w ogóle jest ta książka? Każdego roku przeżywamy określoną liczbę dni. Niektóre z nich miną, nie pozostawiając śladu w pamięci. Inne zapamiętamy na zawsze. Od czego to zależy? I czy jest jakiś sposób, aby łatwiej przywoływać piękne chwile z przeszłości? Albo – jeszcze lepiej – umieć zaplanować swój czas tak, aby tych wyjątkowych wspomnień było jak najwięcej? Pamiętam jak układaliśmy playlistę na nasze wesele – kilka tygodni wyszukiwałam piosenek, bo chciałam, żeby była idealna. Tuż przed wielkim dniem słuchaliśmy jej w kółko, dodawaliśmy kolejne kawałki i zastanawialiśmy się nad ich kolejnością. Do każdego strategicznego momentu imprezy mieliśmy dopasowane odpowiednie kombinacje piosenek. Nie muszę więc Wam mówić, że gdy dziś w radiu usłyszymy „Unforgettable” Nat King Cole'a, „What the World Needs Now” czy „Bye Bye Baby” od razu rzucamy sobie porozumiewawcze spojrzenia i momentalnie przenosimy się do szczęśliwych chwil – przemowy taty, pierwszego tańca i Portosa wyjadającego Zosi czekoladowe ciasto z talerza.

Kto woli szukać ubrań dla swoich dzieci niż dla siebie ręka w górę! Szara sukienka w delikatną kratkę pochodzi od marki Roe&Joe, która tworzy klasyczne ubranka dla dzieci z wielką dbałością o środowisko i ekologię, za co dostaje ode mnie wielkiego plusa. W asortymencie znajdziemy między innymi ubranka z lnu i bawełny organicznej, a kolekcja "Close to nature" wyprodukowana jest w 30% z nici z recyclingu. Marka stawia zatem na decyzje, które niosą długofalowe korzyści dla kondycji planety, a do tego tworzy unikatowe ubranka, które będą wyglądały pięknie na naszych pociechach. Zjarzyjcie koniecznie na ich stronę!

    Each happy event deserves a soundtrack, but the music that momentarily triggers emotions from the past is only the first of many Meik Wiking’s tricks. Surely, you are able to name the perfume name and brand that you will always associate with one person, or the smell of certain meals that allows you to see the most wonderful moments from your family home – our memory is the result of many complex processes, but some mechanisms are as simple like as two times two. Owing to the diverse stimuli engaging the senses, our memories become more intense and lasting. Usually, events land in our head based on a coincidence, but in the book, you’ll get a tested (and scientifically proven) way on how to create and remember the happy moments. And since it has been proven that the level of our satisfaction with life depends to an extent on whether we’re creating an optimistic narration about the past, I think that it’s worth testing the instructions provided by the Danish author.

* * *

    Każde szczęśliwe zdarzenie zasługuje na ścieżkę dźwiękową, ale muzyka, która na chwilę ożywia uczucia z przeszłości to tylko pierwsza z wielu sztuczek Meike'a Vikinga. Na pewno jesteście w stanie podać nazwę perfum, które na zawsze będą się Wam kojarzyć z jedną osobą, albo zapachy potraw, które sprawiają, że przed oczami stają Wam najcudowniejsze chwile z rodzinnego domu – nasza pamięć jest składową wielu skomplikowanych procesów, ale niektóre mechanizmy są proste, jak dwa razy dwa. Dzięki zróżnicowanym bodźcom, angażującym zmysły, nasze wspomnienia stają się intensywniejsze i trwalsze.  Zazwyczaj zdarzenia lądują w naszej głowie na zasadzie przypadku, ale w książce dostajemy sprawdzony (i udowodniony naukowo) sposób na to, jak kreować i zapamiętywać szczęśliwe chwile. A ponieważ udowodniono, że nasz poziom zadowolenia z życia zależy po części od tego, czy mamy lub tworzymy optymistyczną narrację o przeszłości, to myślę, że warto  przetestować instrukcje Duńczyka.

Co tu robią te kubki? Pamiątki, których często używamy, to podobno świetny sposób na to, aby szczęśliwe wspomnienia wracały do nas częściej. Każdy z tych kubków przywiozłam z innej podróży. 

    How, according to the author, to plan a simple, yet beautiful, day that we will remember for long? I used all of the possible mechanisms and last weekend, we went to the beach to fly a kite ("do something for the first time”), I took a thermos flask filled with tea accompanied by a great deal of extras (cinnamon, rosemary sprig, raspberry preserve) and my camera (photos are indispensable when it comes to recalling happy moments as looking at them allows us to sharpen the outlines of the blurred images). Despite the fact that it was the least windy day in Sopot’s history and the kite didn’t want to fly in the least, I’m sure that the rickety aerial tests, the photos, and the tea helped us, at least to some degree, to fulfil the task.

* * *

   Jak, według autora, zaplanować zwykły, ale piękny dzień, który zapamiętamy na długo? Ja wykorzystałam wszystkie możliwe mechanizmy i w ostatni weekend poszliśmy na plażę puszczać latawiec („zrób coś po raz pierwszy”), wzięłam do termosu herbatę z całą masą dodatków (cynamon, gałązka rozmarynu, konfitura malinowa”) i aparat (zdjęcia, jak nic innego, pomagają nam przywołać szczęśliwe chwilę, bo ich oglądanie poprawia kontur zatartych obrazów). Chociaż był to najmniej wietrzny dzień w historii Sopotu i latawiec nie chciał się wzbić nawet na pół metra, to jestem pewna, że dzięki tym koślawym testom powietrznym, zdjęciom i herbacie po trosze udało nam się wykonać zadanie.

A tu taki ukryty "Look of The Day" dla tych z Was, do których tematy lifestylowe nie przemawiają :). Płaszcz to prototyp MLE ale wciąż szukamy idealnego materiału (nie pojawi się wcześniej niż w 2020 roku), golf – MLE, spodnie – Mango (stara kolekcja), buty – Inuikii, chusta Moon Sling, czapka królik jest stąd. Moja czapka z kolei jest od polskiej marki Wool So Cool, która ma do zaoferowania przepiękne rzeczy wykonane na drutach. Dawno temu znalazłam Wool So Cool na Instagramie i zakochałam się w tych wełnianych skarpetach, czapkach i rękawiczkach. Jeśli Wy też kochacie warkoczowe sploty, pomponiki i naturalne przędze to mam dla Was 10% kod rabatowy na wszystkie czapki. Wystarczy, że użyjecie kodu MLE w podsumowaniu zakupów – śpieszcie się, bo czas macie tylko do 15 listopada! :)

  Apart from learning about how to create a positive autobiography in our heads, the book will also tell us on what weekdays people are the happiest, whether good memory fosters marital quarrels, and how Mcdonald’s uses our memories to sell more nuggets. I really liked the last chapter about how to plan a year that will bring us plenty of wonderful memories. As by coming back to the good moments and happy places, we are learning how to plan our further happy life path.

* * *

   Poza nauką kształtowania pozytywnej autobiografii w naszej głowie, z książki dowiemy się, w które dni tygodnia ludzie są najszczęśliwsi, czy dobra pamięć sprzyja małżeńskim kłótniom i w jaki sposób McDonald's wykorzystuje nasze wspomnienia, aby sprzedać więcej nuggetsów. Bardzo przypadł mi do gustu ostatni rozdział o tym, jak zaplanować rok z którego będziemy mieć masę cudownych retrospekcji. Bo wracając do szczęśliwych momentów i w szczęśliwe miejsca uczymy się planować dalszą, szczęśliwszą drogę przez życie.  

* * *

 

 

 

 

 

  

 

Last Month

 

   In the past, I thought that time was flying too fast. Now, I can see that in those times it had the speed of a snail – I can’t really believe how fast the last year, month, and week have passed. I treat it as a lesson and I enjoy each new “regular day”. In October, there were many such “regulars”, but my businesswoman spirit ensured me plenty of exciting events. Check out the photo summary of the last weeks and a considerable portion of autumnal colours.

* * *

   Kiedyś wydawało mi się, że czas płynie za szybko. Teraz z kolei widzę, że guzdrał się wtedy jak ślimak – nie mogę uwierzyć, jak szybko minął mi ostatni rok, miesiąc i tydzień. Traktuję to jako naukę i cieszę każdym nowym "zwykłym dniem". W październiku było takich "zwyklaków" sporo, ale dusza bizneswoman zadbała o to, aby wrażeń też nie zabrakło :). Zapraszam na zestawienie z ostatnich tygodni i sporą dawkę jesiennych kolorów. 

1. Gdy próbuję znaleźć balans między modą a swoim stylem. // 2. "Bo przecież od tyłu jestem niewidzialny…" // 3. Kto znajdzie smoczek na tym zdjęciu? // 4. Moda na beże dotarła też do mojego mieszkania…  //

Pakowanie walizki do Watykanu.

1. Zgodnie z protokołem. // 2. Tymczasem w Polsce – śnieg z deszczem. // 3. Makaron bezglutenowy z owocami morza. Więcej zdjęć z Rzymu znajdziecie tutaj. // 4. Mały nieporządek w samolocie. // Czekając na bardzo ważny moment. Trzy pokolenia na jednym zdjęciu.A Ty gdzie jesz swoją pizzę?Z głową w chmurach. Po magicznym dniu w Rzymie wracamy do jesiennego Sopotu.

1. Trochę nowości w mojej szafie. // 2. Ten piękny płaszcz ze złotymi guzikami niebawem pojawi się w MLE Collection. // 3. Jedno "selfie" w miesiącu nie zaszkodzi. Mój kraciasty płaszcz jest z Carry. // 4. Jeden łyk i od razu czuję, że mogę przenosić góry. //A tak wygląda moja garderoba, gdy jedziemy na sesję z nowymi produktami ;). 

1. Kawa, ciasteczka i… dużo pracy!  // 2 i 3. Jeśli wstajesz o 4 rano, aby dotrzeć do Warszawy przed 9 to rzucasz się na śniadanie niczym wygłodniały wilk. // 4. Cekinowa "mała czarna" – myślicie, że okaże się hitem podczas sylwestrowej nocy? //

Miałyście okazję zajrzeć do Cafe Bristol w Warszawie?  Macie już sukienkę na Sylwestra i świąteczne imprezy? Jeśli nie, to wstrzymajcie się jeszcze chwilę :). 

1. Jesienne niezbędniki. Zakupy w Charlotte to moja warszawska tradycja! // 2. Skutki niewyspania – plama na spodniach i wąsy z kawy. // 3. Warszawa. // 4. Kocham Trójmiasto ale… kocham też krem z białej czekolady. //

Chłodny jesienny poranek na Placu Zbawiciela. Po tym, gdy dodałam zdjęcie z tym płaszczem na Instagramie, zalała mnie fala pytań o to skąd pochodzi – to model z obecnego sezonu Carry. Na chłodne jesienne poranki – jak znalazł!

1. Z miłości do kawy. // 2. Mistrz (tym razem) pierwszego planu. // 3. Powrót do przeszłości. // 4. Lody śmietankowe – zniknęły szybciej niż się pojawiły. //

Wieczory poza domem to teraz rzadkość, ale… czasem jednak się zdarzają. Jamie to moje kulinarne guru. Uwielbiam oglądać jego programy i często korzystam z przepisów. Nic więc dziwnego, że najnowsza książka "Wege" ma już sporo śladów użytkowania ;). Powyżej kilka wybranych potraw, które skradły nasze brzuchy. 

Jamie Oliver i jego nowa książka "Wege" to idealna pozycja dla fanów tego autora, którzy z różnych pobudek postanowili ograniczyć spożywanie mięsa. 

1. To ostatni "Look of The Day" z niedzieli – dziś jestem ubrana prawie tak samo :).  // 2. Liściopad tuż za rogiem. // 3. Polska złota jesień – najpiękniejsza pora roku. // 4. Nowości od Chanel czyli Gabrielle Essence.  //To serum od Sensum Mare pokazywałam Wam już na blogu i mogę śmiało powiedzieć, że to mój kosmetyczny ulubieniec jesieni. Ja sama skorzystałam ze swojego kodu i kupiłam krem do twarzy, który pewnie będę dla Was jeszcze recenzować. Jeśli też macie ochotę z niego skorzystać to wystarczy, że wpiszecie MLE w trakcie dokonywania zakupów, a otrzymacie 20 procent rabatu (kod ważny jest do 10 listopada i dotyczy całego asortymentu). 

1. Moje ulubione beże i złota biżuteria od YES. // 2. Oprócz błękitnego nieba… // 3. Segregacja śmieci, a dokładniej poprawne segregowanie kartonów to jeden z tematów kolejnego odcinka Eco Story, który pojawi się na moim Instagramie jeszcze w tym tygodniu. // 4. Chaos. //

Ulubiona sąsiadka Portosa. Czy Wasz pies też zachowuje się tak jakby chciał pożreć wszystkie koty świata?1. Nie opadajcie za szybko, proszę!  // 2. Czym wypełnić paczki aby zabezpieczyć zawartość i nie niszczyć środowiska? Obserwujcie moje Instastories! // 3. Psie SPA, czyli ulubiona forma relaksu Portosa. To oczywiście żart – psa kąpiemy tylko w szczególnych okolicznościach. // 4. "Garść" mandarynek. Ledwo się powstrzymuję przed puszczeniem świątecznej płyty Micheala Bubble. 

Domowe biuro i odświeżony blat (dziękuję Kochanie!). 

1. Jeśli jeszcze zdarza mi się powiedzieć pod nosem „nie mam się w co ubrać” to znaczy, że właśnie szykuję się na imprezę. Ta bluzka jest z NA-KD. // 2. Moja mała porcelanowa kolekcja. // 3. Zapach wiecznie na czasie. // 4. Asia w szarym płaszczu z grubej wełny i z obciąganymi guzikami. Pasuje do wszystkiego. //          Sobotnie śniadanie do łóżka.   1. Mój przyjaciel. // 2. Już wiem czym będę pachnieć tej zimy. // 3. Kawa, raz! // 4. Ta piękna czerwona ściana już przeminęła, jesień tak szybko znika! //
Ulubiony sezon Friendsów, miękki koc, dwa kubki gorącej herbaty i jeden kawałek ciasta do podziałki. A w poniedziałek zarzekaliśmy się, że idziemy dziś na mega imprezę!Zbieramy grzyby, liście, kasztany i… no właśnie. Sprzątajmy proszę po naszych psach i nie bójmy się zwracać uwagi innym aby robili to samo. Pamiętajmy też, aby woreczki były biodegradowalne! To jedna z kilku rzeczy, o których zapomniałam napisać we wpisie o wynurzeniach instapsiejmatki. A tak w ogóle – to był najpopularniejszy artykuł na blogu w tym roku! 

W kolejnym zestawieniu "Last Month" krajobraz będzie już wyglądał nieco inaczej… Cieszmy się nim orkany dotrą do Polski!     

 

* * *

 

                       

Last Month

    When I was uploading photos for today’s post, it was hard for me to believe that so many things happened over the last few weeks. I selected and deleted some of the photos to avoid boring you (in the beginning, there were more than 130 of them), but it still seems to me that this time the September “Last Month” is a cluster of many random events, strange dishes, and places – one cannot help the feeling that no two photos match each other. The truth is that this chaos is quite a nice representation of reality ;). Check out a few (or rather a few dozen) snapshots from the first autumn days. Crazy but at the same time absolutely exceptional :).

* * *

   Gdy wgrywałam zdjęcia do dzisiejszego wpisu ciężko było mi uwierzyć, że tyle się w ciągu tych kilku tygodni wydarzyło. Zrobiłam selekcję i usunęłam trochę zdjęć aby Was nie zanudzić (na początku było ich ponad sto trzydzieści) ale i tak wydaje mi się, że tym razem wrześniowy "Last Month to zbitek wielu przypadkowych zdarzeń, dziwnych potraw i miejsc – ciężko oprzeć się wrażeniu, że nic do siebie nie pasuje. Prawda jest tak, że ten chaos w sumie dobrze odwzierciedla rzeczywistość ;). Zapraszam na kilka (albo raczej kilkadziesiąt) ujęć z pierwszych jesiennych dni. Szalonych, ale jednocześnie absolutnie wyjątkowych :). 

James Beard, wybitny amerykański kucharz powiadał, że „jedynym powodem, dla którego suflet opada, jest to, iż wyczuwa nasz strach przed opadnięciem”. Ja musiałam być więc przerażona…Suflet cytrynowy opadł, ale w smaku był przepyszny. 

Praca z niemowlakiem na kolanach to trudne zadanie. Moje biuro wędruje więc po mieszkaniu wraz z ulubionymi zabawkami i Portosem oczywiście, który wszystkiego musi zawsze pilnować. 

Drobne przyjemności, gdy wena ucieka. Słodycze zawsze inspirują :D.Jakiś czas temu wspominałam na Instastories o nowej usłudze dla wszystkich moli książkowych. Jeśli skorzystacie z Empik Premium to możecie co miesiąc otrzymać do 15% rabatu na zakupy w salonach i do 20% specjalnej zniżki w sklepie online. To nie wszystko – w ofercie są też audiobooki i ebooki za 0 zł. Gdy ostatnio wybraliśmy się do kina na "Pewnego razu w Hollywood" okazało się, że użytkownicy tej usługi mają też zniżkę w kinie Helios.
A tu jeden z moich ukochanych widoków. Po roku wróciliśmy do naszej Prowansji. Wyjazd był krótki, ale naprawdę niezapomniany.Śniadanie jak z filmu.1. Chateau des Alpilles to miejsce dopracowane w każdym szczególe. // 2. Ślady po dziesiątym croissancie. // 3. Śniadanie dla trzech osób ;) // 4. Ta para! Mieliśmy szczęście i kilkoro naszych przyjaciół do nas dołączyło. //Śniadanie jest teraz prawdziwą żonglerką, bo co chwilę coś próbuje spaść ze stołu ;). 
1. Wymarzone miejsce na kolacje. // 2. Wizyta w winiarni. // 3. Gdy ze wszystkich sił chcesz, aby czas się zatrzymał. // 4.Taki wybór a ty nadal nie możesz wypić nawet łyka. //Są miejsca, do których zawsze chcesz wrócić. 1. Kiedyś byłyśmy młode i piękne. Teraz jesteśmy już tylko młode :D. // 2. Zdrowie! // 3. Widok w czasie śniadania. // 4. To się nazywa kolekcja! // Strój, który mam na sobie znajdziecie w tym wpisie.1. Espadryle to kwintesencja prowansalskiego stylu. // 2. Ciekawe, czy to będzie dobry rocznik… // 3. Winorośla dojrzewające w słońcu. // 4. Testowanie. // Wino z etykietą CP mogliście zobaczyć w filmie "Dobry rok". Cena nie jest jeszcze całkiem szalona – można kupić na specjalną okazję.1. Kapliczka. // 2 i 3. Jedno euro i tyle radości. // 4. Szukamy lodziarni. //I wracamy do domu. W ciągu kilku dni naszej nieobecności Sopot z zatłoczonego kurortu zmienił się w ciche i spokojne miasteczko. 1. Jedna z propozycji strojów z tego wpisu na długie jesienne dni. // 2. Biała koszula – ile sztuk macie? Nosicie do pracy czy wręcz przeciwnie? Ja naliczyłam pięć. // 3. Nie było łatwo, ale udało się! O tym jak ujarzmiłam światło w moim mieszkaniu możecie przeczytać w tym wpisie. Przeczytacie w nim też o tym, jakie lampy wybrałam i dlaczego nie były tak drogie. // 4. Jak zwykle na Jego życzenie – chałka w mleku i jajku. //Molo w Orłowie już nieco jesienne.

Ulica Długa w Gdańsku coraz piękniejsza.

To się nazywa porządny zapas! Wiem, że wiele z Was nie wyobraża sobie pielęgnacji właśnie bez wody micelarnej. Z przyjemnością podaję Wam więc kod rabatowy dający 20% rabatu na całą ofertę Synchroline na stronie dermakrem.pl. Wystarczy użyć kodu: SENSICURE do dnia 17 października (rabat nie łączy się z innymi promocjami). W tym sklepie znajdziecie właśnie tę aktywną wodę micelarną Sensicure psychio water system. Jest przeznaczona dla skóry wrażliwej, działa kojąco i zapewnia długotrwałe nawilżenie. Na pewno się u Was sprawdzi.I kolejna wyprawa. W drugiej połowie września wyrwałyśmy się z Trójmiasta do Ciekocinka, aby przygotować zdjęcia z nowymi modelami MLE Collection. W kartonie mamy ułamek tego, co znajdziecie w jesienno-zimowej kolekcji.Widok na padok. Ta dzianinowa tunika okazała się totalnym hitem. Ledwie weszła do sklepu a już jest prawie wyprzedana.
1. Mimo, że daleko to tak blisko. Tego dnia Portos został w Trójmieście, a jednak udało mi się znaleźć jego podobiznę i zatęsknić za tym łobuzem. // 2. To właśnie tutaj odbyła się sesja jesienno-zimowej kampanii MLE Collection. Pałac w Ciekocinku naprawdę warto odwiedzić. // 3. Rekwizyty. // 4. Nie ma to jak krótka wizyta w bibliotece ;). //Jeśli planujecie nakręcić film, którego akcja rozgrywa się na początku XX wieku to właśnie znalazłyście idealną lokalizację. 
1. Płaszcz już się wyprzedał, ale ten beżowy sweter jeszcze czeka na swoją premierę. Bądźcie czujne!  // 2. Jedna z tych książek to stuletnie wydanie Don Kichota! // 3. Znalezione podczas spaceru. // 4. Domek "prawie" na drzewie. //

1. Wszystko spakowane? // 2. Faworyt był w tej sesji zdecydowanie najwytrwalszym modelem. // 3. Ręcznik na głowie to już chyba prawdziwe instagramowe cliche ;). // 4. Kolejne zakamarki pałacu. //

Cały backstage możecie cały czas zobaczyć na moim Instagramie w zapisanych relacjach. 
To był naprawdę długi dzień :).                      Bezglutenowy makaron w Serio.         1. Ulubieni goście zawsze mile widziani. Rozwiązujemy quiz o kosmosie. // 2. "Dary Natury" na Kolibkach. // 3. Dywan z liści. // 4. Zjadłabym wszystkie, ale wypada się podzielić. //Kurtka ma ponad pięć lat, sweter cztery, kalosze tak samo, a chustę noszę już nie wiem ile sezonów. Ta ostatnia wciąż jest w sprzedaży – uwielbiam ją, bo jest lekka i jednocześnie bardzo ciepła – w stu procentach z kaszmiru. Jeśli chciałybyście sprawić sobie taką samą, to mam dla Was kod rabatowy. Wystarczy, że użyjecie wpiszecie MLEJESIEN19 a otrzymacie 20% zniżki na całą kolekcję w MINOU Cashmere (kod ważny do 7 października).
Chciałabym napisać, że o tej godzinie dopiero się budzę, ale to nie byłaby prawda ;)                  Taki niepozorny był ten "look", a jednak trafił do pierwszej trójki najpopularniejszych wpisów miesiąca. Znajdziecie go tutaj.  

1. A tutaj kolejny w tym miesiącu pieczony naleśnik czyli "Dutch baby". Przepis znajdziecie tutaj. Pierwsze Czytelniczki już dały mi znać, że wyszedł super. // 2. Bezglutenowa owsianka z jabłkiem i cynamonem. 3. Moje ulubione półki w mieszkaniu. // 4. Zbiory zebrane w ostatni weekend. //

Gdy o 5.40 rano wiesz, że to jest już ostateczne przebudzenie to pozostaje ci tylko zapakować całą ekipę do samochodu i ruszyć na grzyby. W ten weekend w trójmiejskich lasach było chyba więcej grzybiarzy niż grzybów (a tych drugich też było sporo) ale my mamy swoje miejscówki. Chociaż z pełnego kosza została może 1/3 to w całym mieszkaniu pachnie teraz grzybowym risotto. Pamiętajcie, aby w lesie psa trzymać zawsze na smyczy (Portos, niczym świnia na trufle wywęszył kilka borowików) i nie wjeżdżać do niego autem.

Mój ulubiony kolor to październik ;). 

Cały zestaw (poza liściem) to oczywiście MLE.Ktoś tu ma już strój na jesienny bankiet ;). Sarenka, króliczek i wiewiórka – to właśnie takie zwierzątka zdobią sukienkę z najnowszej kolekcji marki Little Vintage.Najpiękniejszy bukiet na pożegnanie lata i przywitanie jesieni.W pierwszej chwili pomyślałam o tym, że ta książka nie jest dla mnie, ale po przeczytaniu kilku stron zmieniłam zdanie. ​A skoro już mowa o książkach to mam dla Was kolejną pozycję, która umili Wam długie chłodne wieczory. "Lekcje. Moja droga do dobrego życia"  autorstwa pięknej i znanej na całym świecie supermodelki – Gisele Bündchen – to osobista historia opisująca ludzi, wartości i wydarzenia, które ukształtowały życie Brazylijki. Książka zabiera czytelników w podróż, która zaczyna się od dzieciństwa spędzonego boso w małym mieście do czasów wielkiej międzynarodowej kariery, macierzyństwa i małżeństwa ze sportowcem, Tomem Bradym. 

A na koniec czas na chwilę wspomnień. Dostałabym angaż w "Jeziorze łabędzim"?

* * *

 

 

 

Pięć rzeczy, które zawsze zabieram ze sobą w podróż + schemat pakowania walizki

sweater / sweter – MLE Collection // skirt / spódnica – NA-KD // bag / torebka Balagan

   The topic of packing is a thing that we go over and over again, but since most of you hate that activity, and I still get new insights, I thought that you’ll surely like another post about things that I take for a trip – on the condition that I really write something new in the topic.   

   I’ve been on a my first long holidays with the baby. It means that I had to pack half of the baby’s room and fit my things into my husband's shoes. As usual, I started the whole process with a detailed list which takes into consideration every day and the situations (for example: the beach, sightseeing around the city, dinner at a restaurant), and then, I enumerate the outfits that will be ideal for a given moment. When you include all things, it will be easier to select something – you’ll clearly see how many situations require similar clothes that can be recycled (it’s also great to do the same when it comes to the child). I also add such sections as “health and hygiene” (medicine, thermometer, insurance, diapers, tissues, etc.), "cosmetics”, “leisure” (books, playing cards, inflated ball, children’s toys), or “electronic devices”. I fill in the list whenever I’ve got some free time (I get down to it even as early as one week before the trip, when I’m standing in queue at the grocery store), but I always try to finish the packing process at one take. Piecemeal packing will make you forget a number of things and introduce chaos that may result in taking things that are totally unnecessary.

   I never start with placing all things in the suitcase (if, for example, I would like to pack a hat at the end, I’d have to squeeze it like a plastic cup or unpack half of my stuff). First, I gather all things (a l l t h i n g s) that I want to take and once I know more or less all the shapes and volume of my inventory, I start my Tetris.  

   Apart from small logistic training, I’d also like to share a few things that I can't imagine my trip without.

* * *

Temat pakowania walizki był przemielony, niczym mięso na klopsy, już wiele wiele razy, ale skoro większość z nas tej czynności nienawidzi, a mi w głowie wciąż pojawiają się nowe spostrzeżenia, to stwierdziłam że trylionowy wpis o rzeczach, które zabieram w podróż na pewno Wam się spodoba – pod warunkiem, że napiszę w nim faktycznie coś nowego. 

   Mam za sobą pierwsze długie wakacje z maluchem, a to oznacza, że do walizki musiałam zapakować połowę dziecięcego pokoju, a swoje rzeczy zmieścić w butach męża ;). Jak zwykle cały proces rozpoczęłam od zrobienia szczegółowej listy, w której wymieniam każdy dzień, a następnie sytuacje (na przykład: plaża, zwiedzanie miasta, kolacja w restauracji), po czym wypisuję stroje, które dobrze sprawdzą się w danym momencie. Gdy wypiszemy wszystkie rzeczy łatwiej będzie nam dokonać selekcji – gołym okiem zobaczymy ile sytuacji wymaga podobnych ubrań i które z nich sprawdzą się wiele razy (dobrze tak zrobić również w przypadku dziecka). Dodaję też rubryki typu „zdrowie i higiena” (lekarstwa, termometr, ubezpieczenie, pieluchy, chusteczki itd.), „kosmetyki”, „rekreacja” (książki, karty do gry, dmuchana piłka, zabawki dla dziecka), czy „elektronika”. Listę uzupełniam w wolnych chwilach (zabieram się za nią nawet tydzień przed wyjazdem, gdy zdarzy mi się stać w kolejce w warzywniaku), ale same pakowanie staram się rozpocząć i zakończyć za jednym razem. Dopakowując po trochu nie tylko z pewnością czegoś zapomnisz, ale też wprowadzisz chaos i zabierzesz mnóstwo niepotrzebnych rzeczy.

   Nie układam jednak rzeczy od razu w walizce (jeśli na przykład okazałoby się, że na sam koniec chce spakować do walizki kapelusz, to musiałabym albo zgnieść go, jak plastikowy kubeczek albo rozpakować połowę rzeczy). Wpierw zbieram wszystkie ( w s z y s t k i e ) rzeczy, które chcę zabrać, a dopiero potem, znając już mniej więcej kształty i objętość swojego ekwipunku rozpoczynam grę w Tetris.

   Poza tym małym logistycznym szkoleniem chciałam podzielić się dziś z Wami kilkoma rzeczami, bez których nie wyobrażam sobie teraz żadnego wyjazdu.

sandały na słupku – &OtherStories // sandały wiązane – Net-a-Porter // baletki – Chanel // klapki – Saint Laurent //

1. Shoes.  

   Maybe being more than 30 years old and becoming a mum made me replace one pair of high heels in the suitcase with two extra pairs of flat shoes. Surely, fashion is also a reason why I came back with blisters on my feet from each trip – mules, block-heeled pumps, or wide-heeled evening shoes are more elegant than 12-cenimetre stilettos now. In the summer I therefore pack: mules, laced sandals, worn in ballet flats (never new ones!) and sometimes one pair of elegant shoes. I try to take models that come into different contact with the skin on my feet (owing to that if one pair grazes my feet, I can easily use another one). If I write that it’s best to buy leather shoes as these are the most friendly for our feet, I won't surprise anyone but remember that no two pieces of leather are the same and it doesn't always happen that “top-quality” shoes are also the best for a trip. What do I mean? If you’ve got elegant new ballet flats made of delicate skin in your wardrobe for which you’ve been saving for six months, restrain the temptation to take them with you and leave them at home. Walking all day, sand, swollen feet are only a few factors that may make your shoes useless. “Expensive and beautiful” don’t always mean “durable”.

* * *

1. Buty.

   Być może przekroczenie trzydziestki i zostanie mamą sprawiły, że w walizce coraz częściej, zamiast chociaż jednej pary szpilek, mam dwie zapasowe pary butów na płaskim obcasie. Niewątpliwie moda też przyczyniła się do tego, że z wyjazdów nie wracam już z pęcherzami na stopach – klapki, czółenka na klocku, czy wieczorowe buty na szerokich słupkach uznaje się teraz za bardziej eleganckie niż dwunasto-centymetrowe cienkie obcasy. W lecie do walizki pakuje więc: klapki, wiązane sandały, rozchodzone baletki (nigdy nie nowe!) i ewentualnie jedną parę eleganckich butów. Staram się zabierać takie modele, które w różny sposób stykają się ze skórą stóp (dzięki temu, jeśli jedna para nas obetrze, spokojnie będziemy mogły założyć tę zapasową). Jeśli napiszę, że najlepiej kupować buty skórzane, bo tylko w takich nasze stopy czują się dobrze, to pewnie nikogo nie zaskoczę, ale pamiętajcie, że skóra skórze nierówna i nie zawsze buty „świetnej jakości” są jednocześnie najlepszymi butami na podróż. Co dokładnie mam na myśli? Jeśli w naszej szafie mamy eleganckie, nowiutkie baletki z delikatnej skórki, na które odkładałyśmy przez pół roku, to opanujmy tę pokusę i nie pakujmy ich do walizki. Całodniowe chodzenie, piasek z plaży, opuchnięte stopy, to tylko kilka czynników, które mogą sprawić, że nasze buty będą nadawać się już tylko do wyrzucania śmieci. „Drogie i piękne” niestety nie zawsze oznacza „wytrzymałe”.

2. Books.  

I’m big so I don’t have to bid with my high school friends on who read the biggest number of books this month, but the fact that I haven’t read even one really sparks the feeling of failure and embarrassment in me. Well all right, I’m exaggerating, but if I were to give you one thing that I sometimes missed over the past months, it wouldn’t be alcohol, the meticulous manicure, or lack of stains on my blouse past 11 in the morning. I lack unhurried reading – definitely something on real paper as even the best and the longest journalist report on my phone won’t get me into the blissful state so beloved by the avid fans of books. I always take books that can be read on and off and if I don't read from cover to cover, the world won't end. Gripping novels need to wait (if you recommend anything, please leave a comment).

* * *

2. Książki.

   Jestem już duża, więc nie muszę licytować się z kolegami z liceum, kto w tym miesiącu przeczytał więcej książek, ale fakt, że nie przeczytałam ani jednej budzi we mnie poczucie klęski i wstydu. No dobrze, trochę przesadzam, ale gdybym miała podać jedną jedyną rzecz, której trochę mi brakuje w ostatnich miesiącach, to nie byłby to ani alkohol, ani precyzyjnie zrobiony manicure, ani brak plamy na bluzce po godzinie jedenastej rano. Brakuje mi niespiesznego czytania – koniecznie czegoś na papierze, bo nawet najlepszy i najdłuższy reportaż w telefonie nie potrafi wprowadzić mnie w błogi stan, tak umiłowany przez mole książkowe. Na wyjazdy zawsze zabieram więc książki, ale tym razem wybieram takie, które można czytać z doskoku i jeśli nie przeczytamy ich od deski do deski to nic się nie stanie. Wciągające powieści muszą poczekać (ale jeśli macie jakąś do polecenia to poproszę).

3. Equipment.  

   For some time, I’ve been only taking one camera with me. I don't want to waste the space in my suitcase (like that one here) as I’ve always have my mobile phone at hand. I remember the times when I always took one additional suitcase for all the lenses, charger, spare batteries, spare camera, digital camera (when I’m not feeling like taking my reflex camera, but it always ended the same – I was carrying everything on me for the whole day), and Polaroid camera. Changing my attitude wasn’t a result of spine pain (it has smaller burden no carry now), but the belief that sometimes a smaller array of devices allows to focus on what’s most important in photography. When it comes to the camera that I use for my everyday work nothing has changed since the times of Make Photography Easier – I work with Canon 6D, but since it’s already six years old and it already survived with me through two books, thousands of photos for the blog, and one truly survival-themed trip, I’m starting to consider something new. Do you have any suggestions? :)

4. Cosmetics.  

   It’s definitely some kind of psychological mechanism that when I’m on holidays and I don’t have my whole bathroom content at hand, I really feel the urge to test, pat in, and rubbing in everything that I can find. And maybe my skin needs more care whenever I travel? Either way, I always take some novelties and strange products with me. And whenever I’m planning on sunbathing, I also take soothing face masks, apart from a sunscreen. How do I pack my makeup bag? I pack everyday products (face cream, deodorant, face gel… I think that that’s all) in the morning after I’ve already used them – in case of those products I never experiment and I take only tested items. I don’t want to wake up with rash on my face on the second day of my trip if it turns out that one of the ingredients made my skin sensitive. In case of check-in luggage, we don’t have to bother with the volume of various cosmetics, but it’s always worth checking if everything is closed. Pay special attention to cosmetics in plastic bottles (air volume can increase under pressure and crown a little bit of your shampoo out) and products with oily texture which gets out of the packages more easily.

* * *

3. Sprzęt.

   Od jakiegoś czasu nie biorę już ze sobą więcej niż jednego aparatu. Szkoda mi miejsca w walizce, a w razie kompletnej katastrofy (takiej jak tutaj) zawsze mam pod ręką telefon. Pamiętam czasy gdy na sprzęt brałam osobną walizkę – wszystkie obiektywy, ładowarkę, zapasowe baterie, zapasowy aparat, aparat cyfrowy (gdyby nie chciało mi się nosić lustrzanki, ale kończyło się zawsze tak, że przez cały dzień nosiłam przy sobie wszystko) i polaroid. Zmiana mojego nastawienia nie wynika jednak z bólu kręgosłupa (aczkolwiek mu też jest teraz milej), a przekonania, że czasem mniejszy wybór technologii pozwala skupić się na tym, co w zdjęciach najważniejsze. Jeśli chodzi o aparat, z którego korzystam w swojej codziennej pracy, to od czasu „Make Photography Easier” nic się w tym temacie nie zmieniło – pracuję na Canonie 6D ale ponieważ ma on już swoje lata (dokładnie sześć) i przeżył już ze mną dwie książki, setki tysięcy zdjęć na bloga i nie jeden wyjazd w iście survivalowych warunkach to przymierzam się powoli do czegoś nowego. Jakieś sugestie? :)

4. Kosmetyki.

   To na pewno jakiś mechanizm psychologiczny, że gdy jestem na wakacjach i nie mam pod ręką całej zawartości swojej łazienkowej szafki, nagle nabiera mnie wielka chęć na testowanie, wklepywanie i rozsmarowywanie wszystkiego, co znajdę. A może po prostu moja skóra w podróży potrzebuję trochę więcej troski? W każdym razie, do swojej kosmetyczki zawsze wkładam jakieś nowości i dziwactwa. A jeśli szykuję się na opalanie to, poza filtrem, biorę też łagodzące maseczki. Jaki mam system pakowania kosmetyczki? Produkty codziennego użytku (krem, dezodorant, żel do mycia twarzy… yyy to chyba wszystko) pakuję rano, po użyciu – w przypadku tych trzech rzeczy nie eksperymentuję i biorę to, co sprawdzone. Nie chcę po dwóch dniach wyjazdu obudzić się z wysypką na twarzy jeśli okaże się, że jakiś składnik kosmetyku mnie uczuli. W przypadku nadanego bagażu nie musimy przejmować się objętością konkretnych kosmetyków, ale zawsze warto dokładnie sprawdzić czy wszystko jest dobrze zamknięte czy zakręcone. Zwróćcie szczególną uwagę na kosmetyki w plastikowych butelkach (pod wpływem ciśnienia objętość powietrza może się zwiększyć, a tym samym wypchnąć odrobinę szamponu) i na te o oleistej konsystencji, która zdecydowanie łatwiej wydostaje się z opakowań.

Pisałam Wam już o tym, że żel do mycia twarzy to kosmetyk bez którego nie wyobrażam sobie codziennej pielęgnacji. Mleczko i płyny do demakijażu nie do końca się u mnie sprawdzają. Ten ze zdjęcia to wzmacniający żel do mycia C Infusion z kwasem alfa-liponowym i witaminą C od Dermaquest, który przeznaczony jest do oczyszczania skóry oraz usuwania resztek makijażu. Idealnie sprawdzi się w przypadku cery wrażliwej, skłonnej do podrażnień oraz naczynkowej, dodatkowo wzmacnia funkcję naprawcze oraz regeneruję skórę po ekspozycji na słońcu. Żel kupicie w sklepie internetowym topestetic.pl z darmową dostawą, próbkami i prezentami do zamówienia oraz możliwością skorzystania z bezpłatnej konsultacji z kosmetologiem online. Jeśli macie ochotę wypróbować produkty marki Dermaquest to koniecznie skorzystajcie z kodu DERMAQUEST10 w koszyku przy składaniu zamówienia – otrzymacie 10% zniżki (promocje nie łączą się, kod obowiązuje do 15.08.2019)

Maska na bazie miodu od Botanicum Natural SPA to prawdziwy ratunek dla skóry zmęczonej słońcem. Jej składniki są w stu procentach naturalne, a miód wykorzystany w ich produkcji jest ekologiczny i pochodzi z pasiek Puszczy Knyszyńskiej. Maska przyspieszy regenerację skóry i pozostawi ją naprawdę gładką. Sok z jarmużu chroni skórę przed mikrouszkodzeniami i zwiększa ilość warstwy lipidowej. Sok z pokrzywy jest źródłem niezliczonej ilości witamin, minerałów oraz biopierwiastków, ale przede wszystkim jest źródłem chlorofilu, który bardzo silnie dotlenia i regeneruje skórę. Polecam też maskę pod oczy z tej samej serii. 

5. Spaniel.  

   If I said that I’m taking Portos for each of my trips, I’d lie. In case of official events connected with my work (most of which I’ve recently declined), there’s no need for that – I don't live alone. We don’t take Portos to family trips, if we are taking a plane – our spaniel is too big to fly with the rest of the passengers, and flying in the luggage compartment would be too stressful for him. We came with the answer to the question “Who will stay with Portos during our trips?” long before our fluffy friend came to this world (at that time, we were planning on naming him Rycerz). Since puppyhood, Portos has been slowly becoming accustomed to two other houses – so each time we took him t my parents and my husband’s mother so that he felt safe at those places. However, we are trying travel by car when it comes to all longer trips so that Portos can come with us (post on that was one of the most popular ones last year, you can find it here). You may guess why this thread appeared today on the blog – I need to draw attention to this merciless practice. People who abandon their animals before holidays make their biggest and first mistake when they decide to have a dog (or cat) at all – such behaviour blatantly shows that they weren’t aware of their pet’s needs and the ensuing duties. I won’t appeal for not abandoning animals because I doubt that someone who is capable of such a thing is a good guardian on a daily basis (and I don’t think that such a thought crossed any of my readers’ heads), but I’d like to ask you to stay vigilant and educate people who surround you and are planning on or considering taking an animal. Pay attention if you see that someone lacks prudence, present them with the number of duties, and scold them if the pet is supposed be a toy for their child – maybe it will force the future (hopefully would-be) owners to consider the whole thing again and, owing to that, you’ll save at least one dog’s heart from breaking. At the same time, I’d like to encourage you to support #wTrasieDaSię, where you can co-create a map of places that are pet-friendly (you can also spot a few places that will be ideal for holidays with your best friends) or, as a form of donation, support dogs that were abandoned during summer trips.

* * *

5. Spaniel.

   Gdybym powiedziała, że zabieram Portosa w każdą swoją podróż to byłaby to oczywiście nieprawda. W przypadku służbowych wyjazdów (na które w ostatnim czasie i tak się nie decydowałam) nie ma takiej potrzeby – w końcu nie mieszkam sama. Nie bierzemy Portosa na rodzinne wyjazdy jeśli w dane miejsce lecimy samolotem – nasz spaniel jest za duży, aby mógł lecieć w części dla pasażerów, a podróż w doku bagażowym byłaby dla niego za dużym stresem. Na pytanie "kto będzie zostawał z Portosem w trakcie takich wyjazdów?" odpowiedzieliśmy sobie jednak na długo przed tym, jak nasz włochaty przyjaciel w ogóle pojawił się na świecie (wtedy jeszcze miał nazywać się Rycerz). Od szczeniaka Portos był przyzwyczajany do dwóch innych domów – przy każdej nadarzającej się okazji zabieraliśmy go ze sobą do moich rodziców i mamy mojego męża, tak aby czuł się w tych miejscach bezpiecznie. Staramy się jednak, aby na wszystkie dłuższe wyjazdy jechać samochodem, tak aby Portos mógł być razem z nami (artykuł na ten temat, który był najczęściej czytanym wpisem w zeszłym roku znajdziecie tutaj). Pewnie domyślacie się dlaczego ten wątek pojawił się dzisiaj na blogu – muszę w jakiś sposób zwrócić uwagę na okrutny proceder. Osoby, które porzucają swoje zwierzęta przed wakacjami, pierwszy i największy błąd popełniają decydując się na posiadanie psa (czy kota) w ogóle – takie zachowanie dobitnie pokazuje, że nie zdawały sobie sprawy z potrzeb pupila i wynikających w związku z tym obowiązków. Nie bardzo apeluję teraz o nieporzucanie zwierząt, bo nie uwierzę, że ktoś kto jest do tego zdolny sprawdza się w roli opiekuna na co dzień (nie sądzę też, aby którejś z moich Czytelniczek przeszło coś podobnego przez głowę), ale chciałabym Was prosić o czujność i przede wszystkim edukowanie otaczających Was osób, które planują lub zastanawiają się nad przygarnięciem zwierzaka. Zwracajcie uwagę, jeśli widzicie, że ktoś podchodzi do tego tematu bez rozwagi, wypunktujcie ilość obowiązków, skarćcie, jeśli psiak ma pełnić rolę zabawki dla dziecka nieodpowiedzialnych rodziców – być może zmusi to przyszłych/obyniedoszłych właścicieli do refleksji i uda się dzięki temu uratować przed złamaniem chociaż jedno kochane psie serce. Jednocześnie gorąco zachęcam Was do wsparcia akcji #wTrasieDaSię, gdzie możecie współtworzyć mapę miejsc przyjaznych Czworonogom (jednocześnie możecie podpatrzyć w jakich miejscach możecie spędzić wakacje ze swoimi pupilami) lub w formie darowizny wesprzeć psiaki porzucone podczas wakacyjnych wyjazdów. 

* * *

5 wyjątkowych polskich sklepów internetowych, w których zrobisz fajne zakupy.

   

 

   In the past, online shopping meant mostly access to foreign brands that weren’t available at shopping malls. I did my first online shopping on the Asos British website – I didn’t have full access to Wi-Fi at home so everything was happening in a pretty restless atmosphere (I wonder, how many of you remember the times when you had to reconnect the cable from the stationary telephone to your computer in order to connect to GaduGadu ;)), and when the parcel finally arrived, I felt sick whenever I thought about the return process. Today, I don’t need a cable or a computer as I can do the shopping on my mobile phone in all possible places. Things that I buy have changed as well – online, I search mostly for ideally selected products, and it’s best if they are Polish. I avoid wasting time on large online stores that have everything in their offer. I prefer smaller ones run by people who are passionate about what they do and today, I’d like to share a few of my favourites with you. Were you familiar with any of them?

* * *

   Kiedyś zakupy w sieci oznaczały przede wszystkim dostęp do zagranicznych marek, których nie sposób było znaleźć w centrach handlowych. Moje pierwsze wirtualne zakupy zrobiłam na brytyjskiej stronie Asos – nie miałam jeszcze wtedy stałego dostępu do Internetu w domu, więc wszystko odbywało się w dosyć nerwowej atmosferze (ciekawa jestem kto z Was pamięta czasy, gdy trzeba było przepiąć kabel ze stacjonarnego telefonu do komputera, aby połączyć się z GaduGadu ;)), a gdy paczka w końcu doszła, to na myśl o procedurze zwrotu robiło mi się niedobrze. Dziś nie potrzebuję już ani kabla, ani komputera, bo zakupy mogę robić przez telefon w każdym możliwym miejscu. Zmieniło się też to, co kupuję – w sieci szukam przede wszystkim idealnie wyselekcjonowanych produktów, najlepiej polskich. Szkoda mi czasu na wielkie sklepy internetowe, które mają w swojej ofercie wszystko. Wolę te mniejsze, prowadzone przez pasjonatów i dziś chciałabym się podzielić z Wami kilkoma ulubieńcami. Znaliście któryś z nich?

Fridge by yDe to krok dalej niż kosmetyki ekologiczne. Międzynarodowe certyfikaty kosmetyków naturalnych są dosyć liberalne (dopuszczają użycie wielu substancji syntetycznych, w tym konserwantów, jak również alkoholu etylowego). Fridge nie stosuje żadnych konserwantów ani alkoholu etylowego. 

 

 

 

1. Fridge by yDe

When I first read an article on fresh cosmetics, I quickly took the bait and forked over 1.9 bomb serum by Fridge. Since then some time has passed, but the products of this brand are always welcome in my fridge. There exist a few reasons why Fridge by yDe found its place on today’s list – it’s Polish, the products are known around the world, the brand doesn’t test on animals, and the ingredients are pure and top-quality. The cosmetics don’t contain preservatives, synthetic substances, and ethyl alcohol (in order for them to maintain their properties, they need to be kept in a fridge, and for most of their products the freshness is guaranteed for 2.5 months from the date of their production. Additionally, the compositions are simple and short, owing to which the concentration of each active substance is high translating into their effectiveness. 

* * *

1. Sklep Fridge by yDe

Gdy pierwszy raz przeczytałam artykuł o świeżych kosmetykach szybko połknęłam haczyk i szarpnęłam się na 1.9 serum bomb od marki Fridge. Od tego czasu minęło już sporo lat, ale produkty od tej marki są w mojej lodówce zawsze mile widziane. Istnieje kilka powodów dla których sklep Fridge by yDe trafił na dzisiejszą listę – jest polski, produkty znane są na całym świecie, marka nie przeprowadza testów na zwierzętach, a do składów nie można mieć żadnych zastrzeżeń. Kosmetyki nie zawierają konserwantów, substancji syntetycznych i alkoholu etylowego (by zachowały swoje właściwości, należy trzymać je w lodówce, a gwarancja ich świeżości to dla większości kosmetyków Fridge by yDe 2,5 miesiąca od daty produkcji). Dodatkowo, składy kosmetyków są proste i krótkie, dzięki temu stężenie każdej substancji aktywnej w kremie jest wysokie, co przekłada się na działanie. 

pigwoniada z miodem od Świat Pigwowca // konfitura z pomarańczy i dynii marki Ogródek Dziadunia  // marokańska pasta orzechowa od  Le Papu // pasta z wędzoną papryką od Le Papu // bulion lubczykowy Visana // przyprawa do chleba z masłem Visana

 

 

2. Jadłosfera

Probably many of you think that stores with local and natural food products should be stationary by principle as contact with the seller is of essence here. In case of Jadłosfera, I think that it’s worth changing your opinion. I remember how I sent an inquiry about the availability of honey – it was May, and my larder was almost empty. Ms. Agnieszka responded that the honey at her store comes from really environmentally-friendly and reliable apiaries so if the honey on her site is unavailable, it’s impossible to make an additional order – you need to wait at least a few months as bees need some time to produce it. Therefore, I probably committed some kind of apiarian faux pas, but Ms. Agnieszka (who is the owner of a blog with healthy and quick recipes) wasn’t repulsed by my question and recommended rose preserve as consolation. Then, my shopping accelerated – a revelation are surely pasta sauces (Moroccan with nutswith smoked paprika) that require only frying some onion and adding a few things from the bottom of your fridge to cook delicious pasta for dinner. I also recommend lovage bouillonspice for bread with butter and a wide choice of eco olive oils and other oils. 

* * *

2. Jadłosfera

Pewnie wiele z Was uważa, że sklepy z lokalną i naturalną żywnością powinny być stacjonarne z założenia, bo w takich przypadku kontakt ze sprzedawca jest naprawdę ważny. W przypadku Jadłosfery myślę, że warto zmienić zdanie. Pamiętam, jak wysłałam zapytanie o dostępność miodów – był maj, a moja spiżarka świeciła pustkami. Pani Agnieszka napisała mi jednak, że miody w jej sklepie pochodzą z  n a p r a w d ę  ekologicznych i sprawdzonych pasiek więc jeśli miód na jej stronie jest niedostępny, to niemożna go domówić – trzeba poczekać co najmniej kilka tygodni, bo przecież pszczoły muszą mieć czas, aby go zrobić. Popełniłam więc chyba jakieś pszczelarskie faux pas, ale pani Agnieszka (która na co dzień prowadzi bloga ze zdrowymi i szybkimi przepisami) nijak się do mnie nie zraziła i na pocieszenie poleciła konfiturę z płatków róży. Potem już rozpędziłam się w zakupach – odkryciem są pasty (marokańska z orzechamiz wędzoną papryką) do których wystarczy podsmażyć cebulkę i dodać trochę rzeczy leżących na dnie lodówki, aby ugotować pyszny makaron na obiad. Polecam też bulion lubczykowyprzyprawę do chleba z masłem i szeroki wybór ekologicznych oliw i olei. 

Spinka "łapacz" Turtle Story // Torebka kubełek Balagan // Okulary przeciwsłoneczne Meller // Kapelusz Paris+Hendzel Handcrafted Goods

 

 

3. SHOWROOM

For quite some time, Polish brands have been offering a few more products than only a jersey dress or a T-shirt with a hamburger printed on it. Today, buying products with the “made in Poland” label is not only a form of patriotism – much more frequently, our native brands create items that become a real seasonal “must have” (even for many upcoming seasons). Really well-made, exceptional, and mostly difficult to get – these are the traits of such products in comparison to those available at chain stores. SHOWROOM promotes independent designers from all over Europe, but you will find there a wide gamut of Polish products. The store’s motto is “Wear it first” and even though I’m trying to avoid competing against anyone, I found a few gems that I’ve already saw at the profiles of a few of my favourite niche influencers. There’s a sale going on, so you should definitely check out their website.

 * * *

3. SHOWROOM

Od dłuższego czasu polskie marki mają do zaoferowania znacznie więcej niż sukienkę z dreso-podobnego materiału czy bluzę z nadrukowanym hamburgerem. Dziś kupowanie produktów z metką "made in Poland" nie jest już tyko formą patriotyzmu – coraz częściej nasze rodzime marki tworzą rzeczy, które stają się prawdziwymi "must have" sezonu (albo sezonÓW). Świetnie wykonane, wyjątkowe i przede wszystkim trudno dostępne – tymi cechami wyróżniają się na tle sieciówkego asortymentu. Sklep internetowy SHOWROOM promuje niezależnych projektantów z całej Europy, ale znajdziecie tam przede wszystkim całą gamę produktów od polskich marek. Motto sklepu to "Wear it first" i chociaż ja staram się z nikim nie ścigać, to w ofercie znalazłam kilka perełek, które widziałam już wcześniej u moich ulubionych niszowych influencerek. Właśnie trwa wyprzedaż, więc zajrzyjcie koniecznie na tę stronę.

Idealna sukienka na plażę od Muuv. Dostępna właśnie w SHOWROOM. 

 

 

4. Insignis Publishing House

This choice is a consequence of my culinary experiments. Recently, for obvious reasons we’ve been avoid eating out. That’s why I’m digging out old cookbooks and purchase new ones to broaden the home menu. I love those with beautiful photos and sophisticated traditional French cuisine, but when it comes to the actual cooking, it turns out that only Jamie’s recipes remain within my skill range ;). That’s why I have enriched my home library with “Jamie's Ministry of Food”, and I also bought “Chasing the Sun” and “The Diary of a Bookseller” by Shaun Bythell. The last book starts with the following excerpt:

* * *

4. Wydawnictwo Insignis

Ten wybór to konsekwencja moich kulinarnych eksperymentów. W ostatnim czasie z oczywistych względów staramy się nie jeść w knajpach, więc odkopuję stare książki kulinarne i kupuję nowe, aby poszerzyć domowe menu. Uwielbiam te z pięknymi zdjęciami i wyszukaną tradycyjną kuchnią francuską, ale gdy przychodzi co do czego, to okazuje się, że tylko przepisy Jamie'go jestem w stanie ogarnąć ;). uzupełniłam więc swoję biblioteczke o "Każdy może gotować", a przy okazji zakupiłam też "W pogoni za słońcem" i "Pamiętnik Księgarza" autorstwa Shaun Bythell. Ta ostatnia książka zaczyna się tak:

 

 

Would I like to be a bookseller de métier? On the whole—in spite of my employer’s kindness to me, and some happy days I spent in the shop—no. George Orwell, “Bookshop Memories,” London, November 1936

Orwell’s reluctance to commit to bookselling is understandable. There is a stereotype of the impatient, intolerant, antisocial proprietor—played so perfectly by Dylan Moran in Black Books—and it seems (on the whole) to be true. There are exceptions of course, and many booksellers do not conform to this type. Sadly, I do. 

 

 

It may seem that the book about a bookseller will be equally sad as the bookseller himself, but I hadn’t read something equally funny for a long time. To the extent that I often catch myself thinking: I wonder what comment my favourite grouty Scot would have. 

* * *

"Czy chciałbym wykonywać zawód księgarza? Ogólnie rzecz biorąc, choć pracodawca traktuje mnie dobrze, a w księgarni spędziłem sporo miłych chwil – nie." George Orwell, Bookshop Memories, Londyn, listopad 1936

Niechęć Orwella do księgarskiego fachu jest zrozumiała. Funkcjonuje stereotyp niecierpliwego, nietolerancyjnego i aspołecznego właściciela księgarni – taką wspaniałą kreację stworzył Dylan Moran w serialu "Księgarnia Black Books" – która (zasadniczo) wiernie oddaje rzeczywistość. Można oczywiście wskazać wyjątki i wielu księgarzy pewnie nie zachowuje się stereotypowo. Ja, niestety, tak. 

Chociaż mogłoby się wydawać, że książka o księgarzu będzie równie smętna jak on sam, to dawno nie czytałam czegoś równie zabawnego. Do tego stopnia, że często łapię się teraz na myśli: ciekawe jak skomentowałby to mój ulubiony gburliwy Szkot. 

Portos w oczekiwaniu na kuriera. Nie czeka bynajmniej na swoje zamówienie – Portos, niczym prawdziwy pies z kreskówki, nienawidzi kurierów i pana listonosza. W każdym innym przypadku jest niczym ciepły kisiel.

pluszowa Lama od Jellycat // książeczka "Do kąpieli, króliczku" ,Dwie siostry // książeczka "Gdzie jest moja czapeczka" ,Dwie siostry // prążkowane body kimono od MarMar // perfumowane mydło do prania od KERZON X MINOIS // pianka do kąpieli od MINOIS PARIS // myszka Maileg

 

 

5. Bebespace

If you aren't familiar with this store, beware – it's really difficult not to click on “add to card” button featured on each open webpage after going through all the products. Before you can even notice, you’ll become the owners of a fluffy lama, books that your child can only read in four years, clothes that would fulfil the needs of quintuplets, and many other items that are so beautiful that you can’t resist. And speaking dead serious now – if you are searching for something for your toddler, and you are fed up with the flamboyant, plastic, and unaesthetic children’s products, you can breathe again – here, you’ll be welcomed only by meticulously selected brands. I finally found there my dream (and nice) scarf, which saved my aching shoulders. The assortment is mostly dedicated to newborns, toddlers, and children, but there is also a section for mothers with organic teas, cosmetics, and useful accessories.

* * *

5. Bebespace

Jeśli wcześniej nie znałyście tego sklepu, to uważajcie – po przejrzeniu asortymentu niezwykle ciężko jest ominąć opcję "dodaj do koszyka" przy każdej otwartej podstronie. Nim się obejrzycie, staniecie się właścicielami futrzastej lamy, książeczek, które Wasze dziecko będzie w stanie przeczytać dopiero za cztery lata, ubranek które zaspokoiłyby potrzeby pięcioraczków i wielu wielu innych rzeczy, które są tak piękne, że nie sposób im się oprzeć. A tak na serio – jeśli szukacie czegoś dla Waszego malucha, a dosyć macie krzykliwych, plastikowych i nieestetycznych artykułów dziecięcych to teraz możecie odetchnąć – tu czekają na Was tylko pieczołowicie wyselekcjonowane marki. Ja znalazłam tam w końcu wymarzoną (i ładną) chustę, która uratowała moje zbolałe ramiona. Asortyment przeznaczony jest głównie dla noworodków, niemowląt i dzieci ale nie mogło zabraknąć również sekcji dla mam z organicznymi herbatami, kosmetykami oraz przydatnymi akcesoriami.

 

 

By the way, you can use my recipe for the pasta that you can see above. It is a loose adaptation on Jamie’s pasta (I don’t remember in which book I found it). It is quick and delicious. 

Pasta in five minutes. 

Ingredients:

2 finely chopped white onions

4 slices of Parma ham

3 cloves of garlic

1 small tomato concentrate

2 tomatoes 

1 can of smoked paprika spread

1 large glass of white or red wine

hot olive oil

grated parmesan, almonds, pecan nuts

salt and pepper

favourite pasta

Directions:

Fry finely chopped onion and garlic in a pan with olive oil until transparent. Add finely sliced Parma ham. Fry everything. Put pasta into boiling water. Add tomato concentrate, paprika spread, and fry. Add finely chopped tomatoes and a glass of wine. Wait until it becomes thicker in texture. After stirring everything, add parmesan, almonds, and nuts. 

 

* * *

Przy okazji, podaję Wam przepis na makaron, który widzicie powyżej. To luźna adaptacja makaronu z przepisu Jamie'go (niestety nie pamiętam już, z której książki). Robi się go błyskawicznie i jest pyszny. 

Makaron w pięć minut. 

Skład:

2 drobno posiekane białe cebule

4 plasterki szynki parmeńskiej

3 ząbki czosnku

1 mały koncentrat pomidorowy

2 pomidory 

1 słoiczek pasty z wędzonej papryki

1 duży kieliszek białego lub czerwonego wina

pikantna oliwa

starty parmezan, migdały i orzeszki pekan

sól i pieprz

ulubiony makaron

Sposób przygotowania:

Drobno posiekane cebulę i czosnek podsmażam na patelni z oliwą do czasu aż się zeszkli. Dodaję szynkę pokrojoną w drobne paski. Podsmażam. Wstawiam makaron do gotującej się wody. Dodaję przecier pomidorowy, pastę z papryki, podsmażam. Dodaję drobno pokrojone pomidory i kieliszek wina. Czekam aż sos zgęstnieje. Po wymieszaniu z makaronem dodaję parmezan, migdały i orzeszki. 

 

* * *