Nailcare issue

W Waszych komentarzach od zawsze pojawiały się pytania o pielęgnację paznokci, postanowiłam więc stworzyć cały osobny post poświęcony tej sprawie (ok, w gruncie rzeczy zbierałam się do jego napisania jakieś dwa lata, ale zawsze "lepiej późno niż później":)). 

Manicure wykonuję zazwyczaj co 4 – 5 dni. Przez ostatnie kilka miesięcy praktycznie zrezygnowałam z koloru na paznokciach, aby usunąć z nich wszelkie przebarwienia (nie wiem co mnie podkusiło, aby malować paznokcie na krwistą czerwień, nie używając żadnej bazy pod lakier) i trochę je wzmocnić. Efekt jest według mnie satysfakcjonujący, a ponieważ zbliża się lato, częściej decyduję się teraz na mocne kolory.

Produkty, których używam to:

– pilnik o drobnym ziarnie ( odradzam wszystkim gruboziarniste pilniki – to prawda, że możemy dzięki nim szybciej skrócić nasze paznokcie, ale  ich używanie może powodować rozdwajanie się paznokci)

– Krem, oliwa z oliwek, masło kokosowe lub coś podobnego, co pozwoli nam zmiękczyć skórki

– patyczek do odsuwania skórek (polecam przede wszystkim drewniany – mój różowy jest bardzo ładny ale niezbyt skuteczny;))

– baza pod lakier (może to być każdy rodzaj bezbarwnego lakieru lub odżywki do paznokci, pod warunkiem, że nie będą one na bazie tłuszczy)

– lakier do paznokci. Wśród tanich lakierów naprawdę możemy znaleźć perełki. Jedną z nich jest według mnie Golden Rose (około 6 zł), który świetnie się trzyma. Na dodatek w palecie kolorów znalazłam idealny odcień ciemnego różu. Więcej kolorów możecie znaleźć  tutaj.

1. Na początku bardzo dokładnie usuwam lakier lub odżywkę zmywaczem do paznokci.

2. Przed wykonaniem reszty czynności nakładam na paznokcie oliwę z olwiek lub specjalne preparaty zmiękczające skórki i delikatnie wcieram. Za odsuwanie skórek zabiorę się później – dzięki temu krem lub oliwka zaczną działać a skóra będzie wystarczająco miękka. 

3. Skracam i nadaję kształt paznokciom drobnoziarnistym pilnikiem.

4. Wygładzam i poleruję płytkę paznokcia trzystopniową polerką.

5. Patyczkiem delikatnie odsuwam skórki. Praktycznie nie używam obcążków do ich wycinania – wiem, że dl aniektórych może się to wydawać zupełną abstrakcją, ale po pewnym czasie nie używania obcążków z pewnością zauważycie poprawę. Ponadto moja skóra bardzo źle reaguje na tego rodzaj zabieg (mam na myśli krew, pot i łzy ;)).

Tak wygladają moje paznokcie, po przygotowaniu ich do malowania.

6. Nakładam na paznokcie baze (bezbarwny lakier lub odżywkę), starając się nałożyć jak najmniej preparatu (nie chcę, żeby moje paznokcie schły potem w nieskończoność).

8. Następnie nakładam lakier. Zazwyczaj robię to dwukrotnie ale lakier Golden Rose ma tak dobre krycie, że wystarczyła mi tylko jedna warstwa.

9. Na koniec nakładam cienką warstwę utwardzacza.

…. i zrobione! Przy użyciu tych produktów i po takim przygotowaniu manicure (w stanie idealnym) wytrzymuje na moich dłoniach około 4 dni :).

Jestem ciekawa, czy Wy macie jakieś sprawdzone sposoby na trwały i ładny manicure? :)

My own yogurt.

Świeży jogurt z własnej kuchni

Bardzo lubię jogurty – zarówno naturalne, jak i te kolorowe. Jogurt to coś więcej niż produkt z kwaśnego mleka. Dzięki wielorakim zastosowaniom, jest ważnym elementem zdrowego odżywiania naszego organizmu, narażonego codziennie na szkodliwe oddziaływania środowiska. Niestety, dowiedziałam się, że te owocowe, nie są wcale owocowe, tylko kolorowane chemią, a czerwony barwnik otrzymywany jest z mszyc żerujących na kaktusach z tropikalnych rejonów Ameryki Północnej i Centralnej (mniam,mniam). W gardle mi stanęły te wszystkie jogurty, które zjadałam z takim apetytem. Po odkryciu tych faktów przypomniałam sobie, że moja mama zawsze samodzielnie robiła jogurty. Dodawała do nich domowej roboty soki i konfitury ( pychotka! ). Postanowiłam czym prędzej pójść w jej ślady i zaopatrzyć się w maszynę do robienia jogurtu (można ją znaleźć po okazyjnych cenach w internecie). Przygotowanie własnego jogurtu nie okazało się wcale takie trudne i myślę, że Wy też sobie z tym poradzicie:).

No to do roboty:

Potrzebujemy 1litr mleka z kartonu ( chyba, że ktoś ma zaprzyjaźnioną krowę, która chcę się z nami podzielić). Można dokupić w internecie, naturalne szczepy bakterii jogurtowych i dodać szczyptę do mleka ( jeżeli ich nie posiadacie, świetnie zastąpi je kubeczek jogurtu naturalnego). To wszystko należy dobrze wymieszać, rozlać do słoiczków i wstawić do jogurtownicy na 10 godzin. Po upływie tego czasu, należy je włożyć do lodówki aby się dobrze schłodziły.  

Tak zrobiłam za pierwszym razem – wyszedł mi przepyszny jogurt, ale jednak trochę za rzadki. Do następnej partii dodałam dwie czubate łyżki odtłuszczonego mleka w proszku. Dopiero wtedy wyszłedł idealnie. Dodaję do mojego jogurtu, tak jak mama, konfitury albo świeże owoce. Dzięki temu mam pewność, że to co jem jest naturalne, bez robaków (:D) i chemii. Gdybym pamiętała o jogurtach mojej mamy, to nigdy nie skusiłabym się na jogurty ze sklepu.

Istnieje możliwość zrobienia własnego jogurtu bez użycia specjalnej maszyny. Oto przepis:

Potrzebujemy 1 litr mleka i 1 opakowanie jogurtu naturalnego (około 200 g). Jogurt możemy zastąpić naturalnymi szczepami bakterii jogurtowych (możemy je dostać w intrenecie lub sklepach ze zdrową żywnością).

Mleko należy podgrzać do 50 stopni (UWAGA: Temperatura odpowiednia to taka, kiedy wkładasz palec do garnka na kilka sekund i się nie parzysz).Następnie musimy zdjąć garnuszek z ognia, dodać do mleka jogurt i mieszać całość przez około 2 minuty, tak aby wszystko dobrze się połączyło.

Przelać do słoików (kilku małych lub do jednego dużego), zakręcić, przykryć kocykiem i odstawić w ciepłe miejsce na 10-20 godzin. Dzięki temu bakterie uzyskają idealne warunki do namnażania się, nastąpi ścięcie się mleka i powstanie jogurt domowy. Po upływie tego czasu jogurt jest gotowy.

Słoiki z gotowym jogurtem można przechowywać w lodówce do tygodnia.

           Na zakończenie podam Wam najważniejsze zalety jogurtu:

  • jogurt zawiera wyjątkowo wysokowartościowe i lekko strawne białko, potrzebne do budowy komórek organizmu
  • jogurt jest źródłem witamin A, B, B1, B2
  • jest bogaty w wapń – substancję mineralną, niezbędną przed wszystkim dla dzieci, a także dla dorosłych przede wszystkim do utrzymania dobrej kondycji układu kostnego
  • jogurt można spożywać jako niskokaloryczną przekąskę między posiłkami ( kubek jogurtu z chudego mleka to tylko 57kcal), a kromka chleba pszenno – żytniego, to 120 kcal

  Smacznego!:)

Follow my blog with bloglovin!

FRIDGE – tell me what you have inside?

Poza kilkoma wyjątkami, staram się używać kosmetyków nie zawierających sztucznych substancji. Takie postanowienie kiełkowało we mnie już od dłuższgo czasu. Artykuły przestrzegające przed substancjami chemicznymi, zawartymi w większości drogeryjnych kosmetyków, moje problemy z cerą oraz Wasze rady w komentarzach miały na to swój niemały wpływ.

      Zmiany w swojej kosmetyczce rozpoczęłam od balsamów do ciała, ponieważ to do nich producenci dodają najwięcej syntetycznych "ulepszaczy". Z pomocą przyszła mi wtedy oliwa z oliwek i masło kokosowe, ale po krótkich poszukiwaniach znalazłam firmy, które z powodzeniem produkują zarówno balsamy do ciała, jak i kremy do twarzy czy płyny do demakijażu z naturalnych składników. Warto jednak wiedzieć, że nawet ekologiczne kosmetyki mogą zawierać 5% sztucznych substancji (mogą też zawierać alkohol). Na naszym rynku pojawiła się jednak firma, która znalazła sposób na całkowite pozbycie się syntetyków. Fridge to polska marka, która  zrezygnowała ze sztucznych środków konserwujących, alkoholu i nienaturalnych zapachów. Warunkiem zachowania świeżości i skuteczności działania kosmetyków Fridge jest ich przechowywanie w chłodnym miejscu (najlepiej w lodówce – ich czas przydatności to 2,5 miesiąca)). Każdy produkt tej marki zawiera minimum 7 aktywnych olejków (np. arganowy czy różany), ekstrakty z melissy, zielonej herbaty itp., których na próżno szukać w plastikowych pojemnikach w drogerii. Nie dość, że w szklanych słoiczkach znajdują się tylko naturalne substancje, to na dodatek pochodzą one z upraw ekologicznych. O tej polskiej marce pisało nawet tajwańskie wydanie Elle, Wy więcej informacji na jej temat możecie znaleźć tutaj.

Jakie korzyści daje używanie kosmetyków nie zawierających sztucznych substancji?

– Pewność, że elementy dostarczane naszej skórze nie są toksyczne, a odkładanie się ich w organizmie nie będzie miało negatywnych konsekwencji w przyszłości.

– Krótka lista składników jest dla nas łatwo zrozumiała, a zawarte na niej pozycje nie przywodzą nam na myśl promieniowania radioaktywnego :)

– Mogą być stosowane przez kobiety w ciąży.

– Zapach. Przerzucanie się na komsetyki z naturalnych składników przypominało mi moje odzwyczajanie się od słodkich gazowanych napojów i zastępowanie ich wodą mineralną (z początku woda wydaje nam się mało atrakcyjna, ale po pewnym czasie nie jesteśmy w stanie ugasić pragnienia już niczym innym, co oczywiście wychodzi nam na zdrowie). Na wstępie mojej przygody z ekologicznymi kosmetykami ich zapach wydawał mi się dziwny (chociaż jednocześnie niezwykle pociągający), jednak z każdym dniem co raz bardziej odrzucał mnie zapach typowych, drogeryjnych kosmetyków – niespodziewanie zaczął przypominać mi woń pewnego środka do mycia toalet. 

– Cena jaką płacimy za dany kosmetyk jest podyktowana przede wszystkim wartością zawartych w nich składnikach. Ceny olejków dorównują niekiedy cenom złota (przykładowo, do wyprodukowania jednego kg olejku z róży potrzeba 4 ton płatków róży ). Składniki drogeryjnych kosmetyków są zazwyczaj dużo tańsze.

Poza balsamem z melissą, którego teraz używam, śmiało mogę polecić też inne produkty marki Fridge, takie jak:

Truskawkowy krem do twarzy. 

 

Różany krem pod oczy

Serum bomb – tego produktu nie miałam jeszcze okazji przetestować, ale jestem ciekawa, czy któraś z Was miała może tę przyjemność? Co Wy myślicie o tych kosmetykach?

Beginning workout – aerobiczna 6 Weidera. Wish me luck :).

Nadszedł czas, aby powrócić do dawno poruszonego tematu – aerobicznej 6 Waidera.

Zbliżają się wakacje, słoneczne dni i plażowanie. Czyż nie jest to idealny moment na rozpoczęcie rzeźbienia brzucha? Większość z nas właśnie na wiosnę zaczyna intensywnie przygotowywać swoje ciało do nadchodzącego sezonu. Ja też postanowiłam poprawić wygląd swojego brzucha po ciąży i dlatego rozpoczynam trening z 6 Weidera. Zdania na temat tego zestawu ćwiczeń są podzielone. Postanowiłam sama sprawdzić jakie efekty przynosi 42 dniowa praca nad mięśniami mojego brzucha. Czy zmiana będzie widoczna – tego nie wiem, ale za 6 tygodni wszyscy się tego dowiemy! :)

Aby przystąpić do ćwiczeń, muszę Wam najpierw pokazać jak wygląda mój brzuch teraz. Póżniej, po zakończeniu programu, porównam czy nastąpiły jakieś zmiany.

Teraz czas przejść do reguł.

Ćwiczeń jest sześć ( wiem, genialne odkrycie, nie wiem jak na to wpadłam ;) ). Trzeba wykonywać poszczególne elementy treningu bez przerw na rozluźnienie mięśni. Najważniejsze jest to, aby zatrzymać dany ruch na trzy sekundy w momencie największego naprężenia mięśni brzucha (ała, będzie bolało). Pamiętajcie, pozytywne myślenie i chęć osiągnięcia celu doprowadzi nas do sukcesu (albo tylko tak się pocieszam). Ćwiczenia wykonujemy na płaskiej powierzchni. Najlepiej na karimacie. Nie każdy z nas ma ją w domu, w takiej sytuacji równie dobrze nada się ręcznik lub dywan. Przejdźmy teraz do poszczególnych ćwiczeń:

Ćwiczenie 1.

Kładziemy się na płaskim podłożu z rękami wzdłuż tułowia. Podnosimy na zmianę raz jedną, raz drugą nogę. Pamiętając o zachowaniu kąta 90 stopni w kolanie i biodrze. Podczas podnoszenia, unosimy jednocześnie barki bez odrywania tułowia od podłoża. To moment największego napięcia mięśni, więc wytrzymujemy w takiej pozycji około 3 sekundy. Nie przytrzymujmy zbyt mocno kolan.

Ćwiczenie 2.

Analogiczne do pierwszego ćwiczenia. Ponownie kładziemy się na płaskim podłożu, lecz w tym wypadku unosimy jednocześnie obie nogi pamiętając o odpowiednim kącie nachylenia i uniesieniu barków. Wytrzymujemy w takiej pozycji 3 sekundy podczas których zachowane jest maksymalnie napięcie mięśniowe.

Ćwiczenie 3.

 Różnica między pierwszym ćwiczeniem polega na tym, że rąk nie trzymamy wzdłuż tułowia, a splatamy je na karku. Pamiętajmy o utrzymaniu pozycji maksymalnego napięcia mięśni przez 3 sekundy.

Ćwiczenie 4.

To połączenie ćwiczenia numer 2 i 3. Polega na podnoszeniu obu nóg z jednoczesnym spleceniem rąk na karku i utrzymaniu w pozycji napięcia mięśniowego przez około 3 sekundy.

Ćwiczenie 5.

Zaplatamy ręce na karku i unosimy klatkę piersiową. Podobnie jak w ćwiczeniu 1 i 3, podnosimy raz jedną, raz drugą nogę, z tym że nie zatrzymujemy ich w momencie największego napięcia mięśni, a wykonujemy ruch przypominający rowerek zmieniając nogi 5 do 15 razy.

Ćwiczenie 6.

Unosimy część barkową tułowia, jednocześnie podnosząc obie nogi. Utrzymujemy taką pozycję przez 3 sekundy.

Należy pamiętać, że czas wykonania wyżej opisanych ćwiczeń nie powinien przekraczać 40 minut. Ponieważ każdego dnia zwiększamy intensywność treningu, po około 16 dniach trzeba przyspieszyć tempo wykonywania ćwiczeń.

Harmonogram:

Na mój język nasuwa się kolokwialne stwierdzenie – MASAKRA.

Każde ćwiczenie wykonujemy tylko raz. Po czym natychmiast przechodzimy do kolejnego. Wykonanie wszystkich z sześciu ćwiczeń po 1 razie oznacza jeden cykl.

1 ćwiczenie po 1 raz na każdą nogę
2 ćwiczenie 1 raz
3 ćwiczenie po 1 raz na każdą nogę
4 ćwiczenie po 1 raz
5 ćwiczenie po 1 raz na każdą nogę
6 ćwiczenie po 1 raz

W dniu 7 mamy 8 cykli, więc aby wykonać jedną serię, wykonujemy  wszystkie 6 ćwiczeń po 8 razy, bez przerwy. Po każdej z serii dopuszcza się przerwę, jednak trzeba pamiętać o konieczności przećwiczenia wszystkich serii na dany dzień (w tym wypadku 3 )

Gdybyście mieli wątpliwości, jak wykonywać ćwiczenia polecam filmik na youtube.

Kto podejmuje się tego wyzwania razem ze mną? Sama nie dam rady! Razem będzie nam raźniej! Obiecuje w połowie ćwiczeń podzielić się moimi pierwszymi wrażeniami i chętnie podejmę wszelkie dyskusje. Mam nadzieje, że po 42 dniach tułaczki dojdziemy do jednego wspólnego wniosku – było warto.

Follow my blog with bloglovin!

 

 

 

 

Dlaczego Francuzki są takie szczupłe?

 

Wróciłam z podróży. W Paryżu jak zawsze było tak francusko, że aż wydaje się to niemożliwe. Montmartre tętni życiem malarzy i całej bohemy znanej z grafik Toulouse Lautreca. Na placu Pigalle dziewczyny tańczą kankana w starym kabarecie Moulin Rouge. W katedrze Notre Dame, jeżeli przez chwilę pomilczymy, usłyszmy jak ściany cichutko opowiadają o nieszczęśliwej miłości dzwonnika Quasimodo do pięknej cyganki Esmeraldy. We wszystkich tych sławnych miejscach przewijają się piękne Francuzki. Siedząc z dziewczynami na lunchu nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że kobiety Francji były, są i będą zadbane, a także…. szczupłe.  Zaciekawiło mnie jak i dlaczego tak się dzieje.

Po długich i winikliwych obserwacjach doszłam do wniosku, że:

  • Typowa Francuzka je dobre jedzenie z uśmiechem. Polka niestety martwi się, że je źle i za dużo.
  • Francuzki jedzą dużo więcej owoców i warzyw niż my .
  • Jedzą trzy razy dziennie i na pewno nie podjadają!
  • Wyznają „syndrom zamka błyskawicznego” ( jak się prawie nie dopinasz to jest źle) i nie wskakują codziennie na wagę.
  • Celebrują jedzenie, a nie nieświadomie połykają przed telewizorem.
  • Piją wino regularnie, ale tylko do obiadu – najwyżej dwa kieliszki.
  • Chodzą piechotą wszędzie tam gdzie mogą, uwielbiają targi warzywne.
  • Nie stosują diety, a rozmowa o niej to „ faux pas”.
  • Jedzą wszystkimi pięcioma zmysłami, przez co „ mniej wydaje się więcej”.
  • Eksperymentują z przyprawami, starają się doprawić tę samą potrawę zawszę inaczej.
  • Nie jedzą niczego tzw. „ bez cukru”, „ beztłuszczowego” albo sztucznie pozbawionego naturalnego smaku. Wybierają prawdziwe jedzenie ale robią to z umiarem.
  • Jedzą dużo jogurtu własnej roboty.
  • Piją wodę w temperaturze pokojowej przez cały dzień.

Wniosek: Francuzki uwielbiają się śmiać, nie stosują diety i przy tym wszystkim nie tyją. Spróbujmy zastosować w naszym życiu chociaż kilka z tych zasad. Na pewno zyska na tym nasza figura, a być może coś jeszcze… 

Więcej podobnych rad i spostrzeżeń znajdziecie w książce "Francuzki nie tyją" Mireille Guiliano.

 

 

Follow my blog with bloglovin!

Czy ktoś mi przypomni dlaczego w 2011 roku ścięłam włosy???

Follow my blog with bloglovin!