dress / sukienka – Asos

shoes / szpilki – Simple (obecna kolekcja)

earrings / kolczyki – W.Kruk (tę piękną biżuterię można kupić w naprawdę rozsądnej cenie)

  "Pinch me" that was my first thought, when I got out of the taxi at the famous Pont III Alexandre. It was dawn, so the entire Paris, from the Notre Dame cathedral to the Eiffel Tower, was covered in the pink delicate light of the rising sun. Although my feet ached me mercilessly (I was running in high heels for twelve hours) and I felt the chilly morning air, it was one of the most beautiful moments of this trip. My  good mood was most probably a result of the champagne. In spite of the messy hairstyle, a consequence of the all-night party and the  approaching exhaustion, I felt like in a fairy tale.

***

   "Uszczypnij mnie". Taka była moja pierwsza myśl, kiedy wysiadłam z taksówki przy słynnym Pont Alexandre III. Wstawał świt i cały Paryż, od katedry Notre Dame po wieżę Eiffla, skąpany był w różowym delikatnym świetle wschodzącego słońca. Chociaż nogi bolały mnie niemiłosiernie (od dwunastu godzin biegałam w szpilkach), a chłodne poranne powietrze dawało mi się we znaki, był to jeden z najpiękniejszych momentów tej podróży. Mój świetny nastrój był pewnie zasługą szampana. Pomimo roztrzepanej fryzury, będącej konsekwencją całonocnej imprezy i nieuchronnie zbliżającego się zmęczenia, czułam się jak w bajce. 

   Co wybrałam na tamten pamiętny wieczór? Dosyć strojną, jak na mnie, sukienkę z biało złotej koronki, czerwone szpilki z kokardą, zupełnie nie wpisujące się we francuski minimalizm i ukochaną biżuterię, na tyle uniwersalną, że w zależności od stroju mogę ją nosić od świtu do zmierzchu (delikatne kolczyki W.Kruk to subtelny dodatek, warto poszukać swojej idealnej pary, która nigdy nie wyjdzie z mody). Całość tej stylizacji to raczej ukłon w stronę dawnego paryskiego glamour, jak tego z czasów świetności Christiana Diora, jednego z najsłynniejszych francuskich projektantów. Nie wpisuje się to może we współczesny nurt chwalący umiar i prostotę ale czasem warto cofnąć się w czasie i odkurzyć inspiracje z wcześniejszych dekad.

   To już ostatni wpis z cyklu „w poszukiwaniu paryskiego szyku”. Przez ostatnie trzydzieści dni dzieliłam się z Wami przemyśleniami na temat stylu życia mieszkanek Paryża, próbując jednocześnie odkryć ich triki i zacząć stosować je we własnym domu. Starałam się, aby każdy artykuł był rzeczowy i pomocny, ale dziś zapominam o pragmatyzmie i minimalistycznym podejściu do stroju. Paryż jest przecież najbardziej bajkowym miejscem na ziemi, w którym wszystko może się zdarzyć. Od czasu do czasu można więc odrobinę zaszaleć.