Nim zabrałam się za napisanie dla Was pierwszego postu z obecngo cyklu, obejrzałam (nie wiem który już raz) najsławniejszy film naszej bohaterki. Swoim pomysłem na "tydzień z Audrey" podzieliłam się też z mamą, która w mgnieniu oka odnalazła swój stary (mówiąc "stary" mam na myśli naprawdę stary:)) egzemplarz krótkiej powieści, napisanej przez Trumana Capote. Obdrapana i zażółcona okładka mnie nie zniechęciła – książkę przeczytałam jednego wieczoru.

Czy była wybitna? Chyba nie mnie to oceniać, nie jestem bowiem krytykiem literackim, ale czytałam ją z ogromną przyjemnością. Była to poza tym ostatnia książka na świecie, związana z Audrey Hepburn, która nie została przeze mnie pochłonięta (i to kilkakrotnie), a zabierając się za serie postów o tej niezwykłej osobie wypadałoby zebrać odpowiednią ilość materiału:).

Polecam ją przede wszystkim tym, którzy obejrzeli, przeczytali i usłyszeli już wszystko o Audrey Hepburn, a wciąż im mało:).

Follow my blog with bloglovin!