Donośny turkot małych silników, wyjące syreny Carabinieri, hałas i momentalny zamęt od razu na wielką skalę-to musi być Rzym! Ach to wieczne miasto!  Miasto wąziutkich uliczek, stoliczków z kraciastą serwetą, lodziarni na każdym rogu, pięknych Włoszek pędzących w zawrotnych szpilkach na swoich wpół sprawnych skuterach, ciasnych pizzerii, gdzie duchsportowy wiecznie żywy. To również miasto cesarskiego dziedzictwa, podziwiane za liczne bazyliki, kościoły, fontanny, akwedukty, pałace i niekończące sie muzea. Ilekroć jestem w tym mieście, zawsze zabraknie mi czasu na te wszystkie doznania-choć na te całkiem przyziemnie, kulinarne chyba go w pełni wykorzystałam :-)

weheartit.com

 

  

 

 

 

 

  Moja podróż nadal trwa. Jestem wyjątkowo głodna, przeszłam pół miasta Rzymu w poszukiwaniu Villi Borghese … i basta! Dalej już się nie ruszę. Umieram z głodu. Przysiadam się do starszej Włoszki, bo wolnych miejsc w tej zatłoczonej kawiarence już nie ma. Jest 13:30 i wokół same tłumy, czy Ci Włosi kiedykolwiek pracują? Uśmiecham się sama do siebie. Tym razem nie mam problemu z zamówieniem, wybór jest dość skromny. W międzyczasie moja sąsiadka ze stolika żegna się wyjątkowo emocjonalnie, niechcący zostawiając gazetę. O tak, tego mi brakowało – dzisiejsza Corriere Della Serra. Przeglądając sumiennie stronę po stronie naturalnie nic nie rozumiem ;-) ale dumnie siedzę i z niecierpliowścią czekam na moje gorące kanapki z Caprese!

Po powrocie nie mogłam się nie skusić na swoją własną gorącą kanapkę!

Skład:

ser mozzarella

1 dojrzały pomidor (o tej porze najlepiej malinowy)

2-3 łyżki świeżego pesto

2 kromki jasnego pieczywa

A oto jak to zrobić:

1. Dużą ilość pesto nakładam na kromkę pieczywa, dodaję pokrojone pomidory (wcześniej obrane ze skórki) i plastry mozzarelli. Przykrywam pozostałą kromką, ostrożnie dociskam i  umieszczam na rozgrzaną patelnię z kroplą oliwy. Zmniejeszam ogień, przykrywam patelnię pokrywką i delikatnie podsmażam kanapkę, aż ser wypłynie spod pieczywa.