Wpis powstał we współpracy z marką Veoli Botanica oraz zawiera lokowanie marki własnej i linki afiliacyjne.
Florencja od lat była na liście miast, które chciałabym zobaczyć. Niby nie tak daleko, ale jednak zawsze jakoś nie po drodze. Pewnie, gdyby nie tegoroczna kolekcja MLE, w którą od początku do końca wpleciony był włoski styl, ta podróż też nie doszłaby do skutku. Tak się złożyło, że nie zdążyłyśmy z ukończeniem sporej części wzorów przed kampanią we włoskiej restauracji LUPO. Wiele modeli nie zostało więc jak dotąd nigdzie pokazanych. Jak to mawiają – szczęście w nieszczęściu.
Większość akcji marketingowych czy sesji, które marki odzieżowe zlecają agencjom, my tworzymy i realizujemy same. Ma to swoje dobre i złe strony. Dobre: jest to zdecydowanie tańsze, no i raz do roku, najczęściej wiosną, wymusza na naszym zespole kreatywnym wyjazd w jakieś piękne strony. Złe: nie słyszałam, ale podpytam i dam znać ;). No dobrze, jeśli już miałabym się czepiać, to praca w pięknym miejscu, które chciałoby się zwiedzić, wywołuje pewien rodzaj frustracji, ale na szczęście nie miałyśmy za wiele czasu aby się nad tym zastanawiać. Plan przygotowany przez Olę wypełniony był po brzegi, a absurdalnie wczesne pobudki o świcie i ciągłe prasowanie sukienek do zdjęć tylko dodawało smaku tej wycieczce ;)).
Na wstępie chciałabym też powiedzieć, że wszystkie te włoskie powiedzenia kończące się na „con calma” [ze spokojem], które na wakacjach wydają mi się urocze, w czasie pracy sprawiały, że spokój był ostatnią rzeczą jaka przychodziła nam do głowy. Gdy ma się świadomość, że Twoja współpracowniczka przez tydzień pracowała nad dokładnym planem, gdy wszystko mamy wyliczone co do minuty, ale nikt poza nami nie patrzy na zegarek i gdy wykupione miesiąc wcześniej miejsce parkingowe we Florencji jednak nie istnieje, to docenia się ten polski brak luzu ;).
W każdym razie, na zdjęciach naszego stresu w ogóle nie widać – gdy zerkam w galerię telefonu nie znajduję tych najbardziej emocjonujących momentów (na przykład tego, w którym z impetem wjeżdża w nasz samochód włoska śmieciarka). Mam nadzieję, że mimo tego dzisiejsza relacja wyda Wam się interesująca ;). A efekty naszej pracy będziecie oglądać na profilach MLE przez najbliższe tygodnie!
Toskania budzi się do życia. Za to my nie śpimy już od dobrych kilku godzin ;). To będzie długi dzień!
Czytałyście którąś z tych pozycji?
Pierwsza kreacja wyprasowana! Jeszcze tylko 27 pozostałych!
Oto nasza scena na pierwsze nagrywanie. W tej rolce możecie zobaczyć efekt końcowy.
Jest i Ola, która bez mrugnięcia okiem, zdecydowała się pojechać do Włoch z trzema dziewczynami, z którymi wymieniła raptem kilka mejli.
Premiera tej sukienki wypada u nas w grafiku na 16 maja.
Ta sukienka także pojawi się w MLE 16 maja.
A moja ulubiona "mała czarna" sezonu ma swoją premierę już jutro.
Widzimy się jutro o 12.00?
Sukienka z obniżoną talią znajdziecie w MLE pod koniec maja.
Wymarzona zawartość wakacyjnej szafy.
Cztery godziny, jedenaście sukienek, dwie karty SD, pięć cappuccino i trzy ataki śmiechu później.
W walizkach nie było za wiele miejsca na nasze prywatne ubrania więc… "sorry not sorry" :D.
Dzień jeszcze młody, a plan sam się nie zrobi. Ruszamy do Florencji. Wychodzimy z naszej norki, więc przezornie nakładam krem z filtrem. Przebarwienia, wysypka, zaczerwienienie – to tylko kilka miłych rzeczy, które pojawiają się u mnie na twarzy zamiast opalenizny. Na szczęście dobry SPF ratuje sytuację.
Jeśli w czasie majówki zorientowałyście się, że w Waszej szafce macie tylko zeschnięty krem SPF z zeszłego roku, to ten wpis jest dla Was. Krem BUT FIRST, SUNSCREEN od Veoli Botanica zapewnia ochronę przed promieniowaniem UVB, UVA, HEV oraz IR, świetnie sprawdza się pod makijażem (SPF 50+, UVA, UVB, PA++++). Z kodem makelifeeasier20 macie -20% na cały asortyment (gorąco polecam Wam z Veoli Botanica też kropelki samooopalające, krem pod oczy i to serum z 15% stężeniem witaminy C).
Zero uczucia smoły na twarzy! Ten krem ma bardzo lekką konsystencję i świetnie nadaje się pod makijaż.
Zabieram ze sobą!
Ten moment, gdy jedziesz w stronę nieznanego miasta i już denerwujesz się na myśl o parkowaniu, a nie wiesz jeszcze, że gdy tylko dojedziesz do Florencji w Wasz samochód wjedzie śmieciarka. Miasto narodzin Renesansu wita nas inaczej, niż to sobie wyobraziłyśmy.
Widoki wszystko wynagradzają. Przed nami wiele godzin wspaniałej kreatywnej pracy.
Ola ma na sobie spodnie Mons, jej top to też nasza nadchodząca nowość od MLE i pojawi się w czerwcu. I moje ukochane spodnie Ossie. Są trochę jak piżama, a trochę jak projekt z paryskich pokazów mody. Kamizelka, którą mam na sobie, również pojawi się w MLE w czerwcu. Moja torebka jest z marki Manu Atelier (ale podobną znajdziecie tutaj i tutaj), okulary to dawny model Le Specs (podobne są tutaj), natomiast klapki to Hermes.
Ola prawie siłą zaciągnęła nas do najsłynniejszej florenckiej kawiarni. I dobrze zrobiła! Warto stać w kolejce do Vivoli Gelateria i wypić pistacjową wersję affogato (nawet jeśli pistacje kojarzą Wam się już tylko z czekoladą dubajską).
Florencja na jednym zdjęciu. Totalny zachwyt i niesmak jednocześnie. Galeria Uffizi sprawiła, że unoszę się nad ziemią. Za to tłum turystów i wynikający z tego chaos przytłacza i sprawia, że po paru godzinach nie mamy nic przeciwko temu, aby przysiąść na najbliższym obskurnym krawężniku i po prostu zebrać myśli. Mam wrażenie, że padłam ofiarą „syndromu Stendhala” (nazywanego również zespołem estetycznym lub zespołem Florence).
Według wujka Google oznacza to zjawisko, w którym intensywne wrażenia estetyczne, np. podczas podziwiania dzieł sztuki, mogą wywołać u osób dolegliwości fizyczne i psychiczne, takie jak przyspieszone bicie serca, zawroty głowy, dezorientacja, a nawet halucynacje.
Ciekawostka o Florencji. Zasada dystansu, którą wszyscy pamiętamy z czasów pandemii koronawirusa, obowiązywała też wtedy, gdy Florencję nawiedziła epidemia dżumy. Te okienka, które Włosi nazywają „buchette del vino”, czyli dosłownie „winne okienka” można znaleźć w całym mieście. Powstały, aby ułatwić handel winem i omijać pośredników, ale swoje drugie (i trzecie!) życie zyskały właśnie w czasach zarazy. Dziś można przez nie kupić także kawę, lody czy pizzę.
Za okem widać muzeum Uffizi.
"Narodziny Wenus", Sandro Botticelli.
Żegnamy się z miastem i chociaż nie wszystko poszło idealnie, to chętnie bym tu wróciła.
Moja rodzina będzie się zabijać o te skarpetki :D.
Widok z biblioteki w Borgo Pignano.
Mamy tyle pięknych sukienek, że aż żal byłoby nie przebierać się na kolację.
Na ostatni dzień zaplanowałyśmy zdjęcia z modelami stricte wakacyjnymi. Projektując je myślałam o tych wszystkich momentach, kiedy ma się na sobie kostium kąpielowy i (chociaż nie mamy na to ochoty) trzeba na siebie coś zarzucić, aby zamówić coś w plażowym barze, albo przemknąć do pokoju hotelowego. Zostajemy nad basenm w okrojonym składzie, bo…
Ola, która od kilku lat pracuje u nas w MLE w dziale marketingu, od zawsze marzyła, aby wziąć udział w warsztatach kulinarnych u prawdziwego szefa kuchni. Oczywiście na samym wyjeździe wzbraniała się i mówiła, że wcale nie chce, ale w końcu dała się przekonać! My w trójkę (ja, Monika i druga Ola) nagrywałyśmy ją po kryjomu.
Uprzedzając pytania: zdecydowałyśmy się doszyć sukienkę Peri
I jak ja mam udawać, że pracuję, skoro co chwilę ktoś robi mi zdjęcia jak się opalam?!
Gdy pakujesz do walizki ulubioną koszulę do pracy…
I okazuje się, że świetnie wygląda też na wakacjach. Spódnicę też znajdziecie u nas!
Prawie każdą ścianę w Borgo Pignano zdobił obraz lub rysunek stworzony przez artystów związanych z Toskanią lub samym Borgo Pignano. Niektóre prace są autorstwa znanych współczesnych brytyjskich artystów, a wiele z nich powstało podczas rezydencji studentów i absolwentów The Royal Drawing School. Udzielił nam się ten malarski nastrój…
Na nasz zespół czekała mała niespodzienka. Na zakończenie, wzięłyśmy udział w warsztatach malarskich.
Mój ukochany sweter Velsen. Tym razem noszony na odwrót. Wciąż mamy dostępne też inne kolory.
Który mój? ;)
A to już nasz ostatni projekt. Z tego co mi wiadomo, to w najbliższej przyszłości nie wychodzę za mąż, ale patrząc na te sukienkę nawet trochę mi żal ;). Jak dobrze ze zaraz czas komunii! Ten model wejdzie do sprzedaży jeszcze w maju.
Koniec z tymi zdjęciami, bo zaraz zamykają kuchnię!
* * *