24.02.2022

Dziś przestrzeń na blogu zostaje zarezerwowana dla Ukrainy. Jak możesz pomóc dowiesz się między innymi tutaj, tutaj, tutaj, tu i tutaj

Wiosna nadchodzi – nowości z MLE Collection w codziennych zestawieniach

płaszcz – MLE Collection // dżinsy – Toteme (podobne tutaj) // t-shirt – H&M // torebka – Chylak // buty – Vagabond //

płaszczyk – MLE Collection // spodnie  z rozszerzaną nogawką – Zara // sweter z golfem – Arket // torebka – YSL // buty – Vagabond // okulary – Izipizi //

krótka marynarka – MLE Collection // sukienka jedwabna – MOYE // klapki na szpilce – Jimmy Choo // kolczyki – Alighieri // perfumy – Diptyque //

Look of The Day – Co wygrzebać z szafy na przełom sezonów?

 

bag / torebka – Kazar (obecna kolekcja)

wool jacket / żakiet-kurtka z grubej wełny – MLE Collection 

wool sweater / wełniany sweter – odrzut z prototypów MLE z zeszłego roku

shoes / buty "skarpety" – Ryłko

jeans / dzinsy – NA-KD 

  Niektóre z nas kochają w modzie okresy przejściowe. W tym czasie można bowiem włożyć właściwie wszystko – w poniedziałek puchówkę, a we wtorek trencz z grubym swetrem. Rano ciepłe śniegowce, a po południu białe trampki. Czapkę do marynarki i kozaki z sukienką. Z nadmiaru możliwości wybrałam czarne spodnie i jasny sweter ;). Trzeba było korzystać, bo w najbliższym tygodniu czeka mnie raczej powrót do typowo zimowej garderoby.

 Na zdjęciach widzicie piękną klasyczną torebkę, do której mieści się znacznie więcej niż można by się spodziewać. Dobrze mi się z nią biega po mieście i ucieka przed zawieruchą.

N°1 DE CHANEL – piękno przed czasem.

   Kilka miesięcy temu marka CHANEL pozwoliła wąskiemu gronu osób przyjrzeć się jej nowemu „dziecku”. Wszystko okryte było wielką tajemnicą i aby móc uczestniczyć w jej odkrywaniu sama też musiałam dochować sekretu – aż do teraz.

  CHANEL bardzo rzadko decyduje się na wypuszczenie nowości, nie mówiąc już o całej gamie. Do tego dochodzi jej nazwa – N°1 – która niewątpliwie zobowiązuje. Do tej pory to właśnie numery stały za najsłynniejszymi perfumami świata – moje ulubione N°5 czy śmiałe N°19 to legendy, którym trudno dorównać świetnością. W tym przypadku mamy do czynienia z numerem jeden, można więc zakładać, że marka z pełną odpowiedzialnością chce nam obiecać coś, co otwiera rozdział pielęgnacji na nowo.

  Czerwona kamelia to wyjątkowy kwiat i kluczowy składnik N°1 DE CHANEL. Jako jedna z niewielu roślin zakwita zimą w niskich temperaturach. Badania CHANEL skupiły się na jej odporności, aby uzyskać ekstrakt, który odpowiada za jej niezwykłą żywotność i dzięki najnowszym technologiom wykorzystać go w kosmetykach nowej generacji. I potwierdziła jej skuteczność badaniami.  Witalność komórkowa +67%  (Test in vitro mierzący ekspresję specyficznego markera zarówno w komórkach niepoddanych, jak i poddanych działaniu ekstraktu z czerwonej kamelii.)

 Zauważalnie promienna skóra +54%

 Ocena kliniczna natychmiast po aplikacji, grupa 45 kobiet żyjących w zanieczyszczonym środowisku  

Zredukowane zmarszczki -25%  

Ocena kliniczna po 2 miesiącach stosowania, grupa 45 kobiet żyjących w zanieczyszczonym środowisku. (Więcej wyników badań tej gamy znajdziecie tutaj.)

  Co jeszcze? Rygorystyczna karta składników oraz ekoprzyjazne opakowania to kolejna rzecz, która rzuca się tu w oczy – do tej pory marki luksusowe unikały w tej kwestii mocnych deklaracji. Formuły zawierają do 97% składników pochodzenia naturalnego i, co najbardziej imponujące, do 76% pochodnych kamelii. Na dodatek przy opisie każdego produktu znajduje się dokładny ślad węglowy, który powstał przy jego produkcji (marka postanowiła zminimalizować go do minimum). W skład gamy wchodzą produkty do pielęgnacji i naturalnego makijażu oraz zupełnie nowe perfumy (a raczej delikatna mgiełka zapachowa. Po wielu tygodniach codziennego stosowania całej gamy mogę już podzielić się z Wami moimi odczuciami – od którego kosmetyku warto zacząć? Który z nich jest moim ulubionym? Co mnie zaskoczyło?

Od lewej: REWITALIZUJĄCY BALSAM N° 1 de CHANEL // REWITALIZUJĄCE SERUM W MGIEŁCE // REWITALIZUJĄCY PODKŁAD // KREM POD OCZY N° 1 de CHANEL //

 1. Moje największe zaskoczenie: REWITALIZUJĄCY BALSAM N° 1 de CHANEL

  Z początku nie do końca rozumiałam zastosowania tego produktu. Teoretycznie powinno się go nakładać przed serum i kremem, ale ja stosowałam go tylko pod krem. Abstrahując od zapewnień marki – skóra po nim wygląda lepiej, makijaż po nałożeniu również. Skóra do końca dnia wydaje się wypoczęta i bardziej sprężysta. Nie wysusza się. Lotion wyprodukowano we Francji.  

2. Mój ulubiony produkt: SERUM REWITALIZUJĄCE N° 1 de CHANEL

 Skóra wygląda na zdrowszą i młodszą tuż po nałożeniu serum. Wtapia się w skórę dosłownie w ciągu kilku sekund, więc nie czekając można nałożyć krem. Zapobiega i koryguje pojawienie się pięciu oznak starzenia.  

3. KREM REWITALIZUJĄCY N° 1 de CHANEL  

  Wygładza, wypełnia, przywraca komfort. Posiada wielorazowe opakowanie. W jego formule znajduje się 95% składników naturalnego pochodzenia i 70% składników pochodzących z ulubionego kwiatu Gabrielle Chanel – kamelii. Nie mam do czego się przyczepić – to bardzo przyjemny krem, który w zupełności dorównuje moim ulubionym.  

4. REWITALIZUJĄCE SERUM W MGIEŁCE N° 1 de CHANEL

   Kosmetyk idealny na popołudnie. Jeśli po powrocie do domu masz wrażenie, że Twoja skóra nie wygląda już tak dobrze, a do wieczora jeszcze sporo czasu i chcesz dodać jej świeżości i nawilżenia to serum w mgiełce sprawcie się idealnie. Można ją stosować o dowolnej porze dnia na skórę naturalną bądź na makijaż.

  W skład linii wchodzi także krem pod oczy, pianka oczyszczająca, rewitalizująca mgiełka zapachowa, podkład oraz balsam do ust i policzków. Te produkty czekają jeszcze na wnikliwie przetestowanie. 

 #CHANELSkincare #N1DECHANEL #CHANELCamelliaExpert

Wszystkie kolory balsamów do ust i policzków z kolekcji N° 1 de CHANEL.

Co mogę Ci upiec na Walentynki, czyli słodka przyjemność dla najbliższych

*    *    *

To były dopiero początki bloga. Wszystko miało być tylko na chwilę, ot tak, na spróbowanie. Teraz byśmy powiedzieli, że byłam: chyba na pierwszym swoim zakręcie życiowym. Moja wówczas beztroska i poczucie, że wszystko będzie cudownie, zupełnie nie przewidziały, że będę mogła dla Was pisać i gotować kolejny…11 rok! Jednym z pierwszych słodkich przepisów, była krucha tarta. Pamiętam, jak dziś. Kilkakrotnie ją piekłam, obliczając na nowo proporcje, tak żeby mieć pewność, że każdemu Czytelnikowi uda się na 100%. I choć mam do tego przepisu duży sentyment, to przeszedł on kilka modyfikacji. Jedno się nigdy nie zmieniło. Zawsze piekę ją dla kogoś. Z myślą o sprawieniu przyjemności bliskim. Chciałabym żebyście ten przepis mieli też pod ręką, szczególnie przed zbliżającymi się Walentynkami, w jakiejkolwiek formie je spędzacie.

Skład:

(forma o średnicy 23/26/29 cm)

kruche ciasto:

150 g mąki pszennej

25 g cukru pudru (może być zwykły)

125 g schłodzonego masła pokrojonego w kostkę

1 łyżka wody (opcjonalnie)

farsz:

500 ml śmietanki 36%

120 g cukru

4 żółtka + 1 jajko

sok wyciśnięty z 4 pomarańcz

skórka otarta z 4 pomarańczy

A oto jak to zrobić:

1. Do szerokiej miski lub na stolnicę przesiewamy mąkę, dodajemy pokrojone na kawałki schłodzone masło, cukier i łyżkę wody (opcjonalnie). Zdecydowanym ruchem zagniatamy ciasto, wykładamy nim natłuszczoną formę do pieczenia, wierzch ciasta nakłuwamy widelcem i odkładamy na 30 minut do zamrażalnika. Rozgrzewamy piekarnik do 180 stopni C. Ciasto wyjmujemy z zamrażalnika. Pieczemy ok. 20 – 25 minut, aż ciasto uzyska złoty kolor. Wyjmujemy i studzimy na kratce.

2. Do garnka o grubym dnie nalewamy wyciśnięty sok z pomarańczy, otartą skórkę oraz cukier. Gotujemy na średnim ogniu, mieszając, aż płyn zmniejszy swoją objętość (ok. 10-15 minut). Następnie odstawiamy do ostygnięcia. Powstały syrop pomarańczowy łączymy ze śmietanką i podgrzewamy w garnku. Gdy masa zacznie się podnosić, zdejmujemy z ognia. W oddzielnej misce łączymy żółtka z jajkiem, a następnie dolewamy do naszej masę śmietankowo-pomarańczową, stale mieszając. Gotową masę wylewamy na podpieczony spód i wstawiamy do piekarnika. Pieczemy w 120 stopniach C (opcja: góra-dół) przez 1,5 godziny, aż masa się zetnie. Wyjmujemy i odstawiamy do ostygnięcia (tartę lubię na ciepło, ale odpowiednio schłodzona też jest doskonała! Polecam wypróbować obie wersje).

 

Look of The Day – Łyżwy pod gołym niebem.

leather shoes / skórzane buty – Balagan (model Arava)

wool coat / wełniany płaszcz – MLE Collection (mój ulubiony w minionym sezonie)

wool sweater / wełniany sweter – odrzut z prototypów MLE z zeszłego roku

cream jeans / dżisny w kremowym kolorze – Mango

sunglasses / okulary – Luvlou (model Estelle)

bag / torebka – Louis Vuitton

   Miejskie lodowiska, to jedna z rzeczy, która skutecznie osładza czekanie na wiosnę. Najsłynniejsze, to nowojorskie w Central Parku, doczekało się udziału wielu hollywoodzkich superprodukcjach, ale niemniej zachwycające jest to w Wiedniu na Rathausplatz czy w Londynie (Somerset House). Z kolei w Amsterdamie, gdy przychodzi mróz, mieszkańcy zamieniają rowery na łyżwy i jeżdżą na nich do pracy dzięki niezliczonej sieci zamarzniętych kanałów. Nie uwierzę dopóki nie zobaczę na własne oczy! :)

    Jak każdy, lubię czasem ponarzekać, ale w przypadku sopockiego lodowiska nie będę tego robić. Jest naprawdę pięknie umiejscowione (wystarczy trochę wychylić głowę i zobaczymy morze i słynne Molo), malutkie, kameralne i bezsprzecznie urocze. Niczego mu nie brakuje i mimo mniejszej skali, jestem przekonana, że atmosferą dorównuje tym najsłynniejszym. Od początku grudnia chciałam się tu wybrać, ale z przyczyn niezależnych dotarliśmy tutaj dopiero w tę sobotę. „No i dobrze, wszyscy mają już dosyć zimy, a ja jeszcze trochę chcę się nią nacieszyć”. Jeśli chodzi o umiejętności łyżwiarskie, to do Olimpiady mi (bardzo) daleko, ale na szczęście można liczyć na pomoc „pingwinka”.

    Jedna z moich (i z tego co widzę również Waszych) ulubionych polskich marek dodała do kolekcji wiele nowych modeli butów. Z mojego modelu zostało zaledwie kilka sztuk w tym kolorze, ale tutaj i tutaj podsyłam Wam linki do innych świetnych propozycji, które dobrze pasują do modnych teraz dżinsów z szerszymi nogawkami, które noszę coraz częściej (i link do kultowych już torebek też podaję). Wiedziałyście, że marka Balagan została założona przez dwie przyjaciółki – Agatę i Hannę? I że ich buty i akcesoria powstają w okolicy Warszawy? Podaję Wam też kod MLE20 (ważny do 20/02 do końca dnia) na nieprzecenioną kolekcję, dzięki któremu zyskacie 20% rabatu.