Last month

Wpis powstał we współpracy z Say Hi, Nebule, Krosno, Wild Hill Coffee i zawiera linki afiliacyjne. 

 

  Codzienność w chaosie, długie dni i krótkie noce, burzowe wieczory i przeróżne drogi, które pod koniec i tak prowadzą do domu. Letnie przesilenie od zawsze było dla mnie momentem magicznym – jeśli elfy i zaczarowane zwierzęta istnieją naprawdę, to mam nieodparte wrażenie, że najłatwiej spotkać je właśnie w tym czasie. Ale ilość wrażeń w ostatnich tygodniach i bez takich spotkań była wystarczająca ;).

  Mam nadzieję, że wpadłyście tu na dłużej niż minutę, bo wiele chciałabym Wam pokazać. Cieszę się na to wspólne wspominanie czerwcowych przygód!

 

"Przepraszam, czy ten kot jest na deser?" Pranie, które zawsze wita u mnie wszystkich gości. Zbieram truskawki z krzaczków w moim ogrodzie. Ale to jest super satysfakcja! Co prawda nie ma ich za wiele, ale od czego jest stragan z owocami za rogiem? ;)Najprostsze desery są najlepsze. Odpowiednie podanie wystarczy, aby zwykłe truskawki z bitą śmietaną wywołały u moich dzieci efekt "wow". Spokojnie! Nie będę tutaj podawać przepisu na truskawki z bitą śmietaną ;). Przypomnę tylko, że to smak tych najprostszych letnich przyjemności wspominamy później najdłużej. A te nieskomplikowane desery najlepiej podać w pięknych pucharkach. Moje są od polskiej marki KROSNO i pochodzą z kolekcji ROMA. Kod KASIA20 (ważny do 18 lipca) daje 20 % zniżki na wszystkie nieprzecenione produkty w sklepie krosno.com.plWłaściwie cały moje szkło, od kieliszków do wina, przez szklanki i wazony aż po eleganckie pucharki czy karafki mam od naszej polskiej marki krosno.com.pl. Gdy następnym razem będziecie chciały uzupełnić braki, to polecam zdecydowanie bardziej niż sieciówki. Zawsze za mało. 
Zbiory. Z tymi pomidorkami zrobię sobie wieczorem makaron w sosie maślano-winnym!1. "Lato z Lawendą". Ostatnio sporo się mówi o tym, jak beznadziejne są wszystkie influencerki i że świat bez nich byłby lepszy. A ja uważam, że influencerki dzielą się zasadniczo na dwie grupy. Pierwsza wciśnie nam każdy kit. Dla spieniężenia swojej popularności zrobi właściwie wszystko. No może poza jednym – nie wykona realnej pracy. Ale jest też druga grupa, która ma świadomość, że jej działalność jest oceniana surowiej od reszty i nigdy nie pokaże szerszej publice czegoś byle jakiego. I widzę, że Natalia jest w tej drugiej grupie. Dostałam od niej piękną książkę dla dzieci, którą napisała. Polecam! // 2 i 3.. Gdy z ogródka masz niezapowiedziane truskawki, a w zamrażalniku znalazłaś kruszonkę. I podwieczorek uratowany!  // 4. A moje dwie myszki są święcie przekonane, że to książka o nich!. //Nie ma lodów. Będzie ze śmietaną i miodem.  1. Jak myślicie? Która z tych książek jest następna w kolejce? // 2. Kto nie kłóci się przy wieszaniu obrazów ten nie wie nic o małżeństwie. :D //Piasek jeszcze trochę mokry po deszczu. Dzieci już dawno powinny leżeć w łóżkach, ale dziś mamy wszyscy małą dyspensę. Gdy czerwcowy poranek jest tak ciemny i pochmurny, że zastanawiasz się czy to przypadkiem nie jest październikowy wieczór. Słońce wyszło zza chmur. Oczywiście w dniu, w którym mieliśmy zaplanowany wyjazd. W Trójmieście krąży taki żart (niezbyt śmieszny – trzeba przyznać), że w długi weekend najlepiej jechać do Warszawy, bo będzie tam pusto i przyjemnie. A to dlatego, że wszyscy ze stolicy przyjechali do nas. ;) Pojechałam więc dokładnie w przeciwnym kierunku niż cała Polska. Warszawa i spacer po Łazienkach Królewskich. Wybraliśmy się tutaj całą rodziną, łącznie z kuzynami, ciociami i wujkami. Przez cały wyjazd nie opuszczało mnie wrażenie, że historia dziwnie zatacza koło. I że coś, co kiedyś było dla mnie jak kara, dziś, po różnych życiowych doświadczeniach, jest już mało znaczącym pobocznym wątkiem. Dobrze, że wraz z wiekiem przestajemy przejmować się drobiazgami, a jednocześnie doceniamy małe radości i zwykłe dni. Odwiedziliśmy już dziadka w pracy i zaraz lecimy na wystawę, o której sporo czytałam. 

Jesteśmy! W Muzeum Narodowym odbywa się teraz wystawa "Surrealizm. Inne mity". 

Czy nie przypomina Wam to eksponatu z filmu o Harry'm Potterze? Nic dziwnego, bo surrealiści uwielbiali wprowadzać do swojej sztuki motyw magii. Często prezentowali wizje z pogranicza jawy i snu, fantazji i halucynacji. Ten nurt miał swój początek w czasach, gdy pierwsi psychoanalitycy zaczęli mówić o istnieniu nieświadomości. Właśnie to odkrycie stało się dla surrealistów inspiracją (chociaż psychoanalitycy wcale nie byli z tego zadowoleni). 

1. Ciekawe czy o czymś takim śnią czasami psy? // 2. Prace surrealistów mają wywoływać u nas dziwne, sprzeczne uczucia. Ta wystawa nie jest wyjątkiem. ;) Kolejny raz wybraliśmy się do "The Eatery". Załapaliśmy się na seans z "Chłopaki nie płaczą" i "Nie lubię poniedziałku".Nie wiem jak to się stało, że w tym całym zamieszaniu udało mi się jeszcze wybrać z mamą i bratową na małe zakupy. W 303 Avenue zawsze coś znajdę (i od razu włożę, bo w walizce zabrakło czegoś bardziej eleganckiego – ta czarna szydełkowa bluzka jest z obecnej kolekcji). 
A skoro byliśmy już w Muzeum Narodowym to postanowiłam jeszcze zobaczyć na żywo obraz "Słońce majowe", o którym ostatnio Wam pisałam. Dla mnie to takie "Last Month" sto lat temu. ;) Ocalisz to drzewko, gdy nas nie będzie, mały ptaszku? 

1. Ten szklany zbiornik na wodę znalazłam w Zara Home // 2. Dzień dobry! Zieleń atakuje! // 

W czerwcowych "Zapiskach o modzie i stylu" pisałam o paskach. Dziś znów je noszę! Tutaj jest link do artykułu, a bluzka jest od polskiej marki Masthew.Rzeka najczystsza jest przy źródle. Podobnie jest z informacją – znając jej pierwotnego nadawcę możemy sprawdzić czy jest prawdziwa. Dlatego, gdy piszę dla Was nowe teksty najczęściej korzystam z książek, drukowanych magazynów, albo płatnych zweryfikowanych treści (dziennikarz ma prawo do wynagrodzenia za rzetelnie wykonaną pracę). Tu widzicie kilka pozycji, które pomogły mi w ostatnich "Zapiskach o modzie i stylu".Jestem najlepszą influencerką do współpracy :D. Dlaczego? Bo nawet wiele miesięcy (a często nawet lat) po zrealizowaniu działań reklamowych, ja dalej wracam do marek klientów i robię u nich zakupy :D. To znaczy, że jestem bardzo podatna na własną reklamę lub… pokazuję Wam tutaj tylko to, na co sama wydałabym swoje pieniądze. Sukienki zamówiłam od polskiej marki Louisse
Przeraża mnie świat, w którym dostęp do rzetelnej informacji będzie tylko i wyłącznie płatny, czyli przeznaczony do wąskiej grupy ludzi, którzy doceniają jej wartość. Pozostałe bezpłatne "fakty" będą kreowane przez tych, którzy chcą, abyśmy myśleli tak, a nie inaczej. Swoje wynagrodzenie otrzymają w inny, niewidoczny dla nas sposób. Ale na pewno nie będą tworzyć tych informacji w ramach wolontariatu. Dziś coraz trudniej jest przeciętnemu użytkownikowi ocenić kto "ukształtował" daną informację. Rzetelny dziennikarz? Algorytm Facebooka czy Instagrama? Marketingowiec jakiejś firmy? A może coraz dalej sięgające macki wrogich nam rządów? Wypuszczanie do internetu prawdziwych, zweryfikowanych informacji staje się po prostu nieopłacalne. Tutaj można przeczytać na ten temat ciekawy artykuł.  1. Ta marynarka wygląda dobrze ze wszystkim! // 2. Ciąg dalszy czerwcowych truskawkowych przygód. Zapach już czuć, patera czeka! // 3. Przepis na ten pyszny sernik truskawkowy znajdziecie tutaj. // 4. I dotarło też moje zamówienie z drugiej ręki. Nadeszły czasy, kiedy zakup rzeczy używanych może przynieść zdecydowanie więcej przyjemności niż zamówienie czegoś nowego. Bardzo mnie to cieszy. Ingrid Berg to świetny koncept, a ja przypominam Wam o La Ronde, w którym trwają teraz wyprzedaże. // 

Moje mieszkanie zamienia się dziś w studio. Mamy zlot czarownic i prawie cały nasz zespół MLE pracuje przy zdjęciach nowych produktów.

U nas w Trójmieście dziś prawdziwie plażowa pogoda, ale niestety mamy inne plany… Jak szybko skończymy to może uda się jeszcze wyrwać na godzinkę na słońcu!

Piękna jesień tego lata! Czy w końcu pogoda pozwoli nam pójść na plażę w klapkach, a nie w kaloszach? 

Pozwoli! Biegniemy tam skąd dobiega szum fal!

Niestety tutaj nikt mnie nie pyta, czy woda jest zimna. Mama ma wchodzić bez gadania. 

Uwielbiam, gdy jest upalnie i świeci słońce. Uwielbiam nasze wakacyjne przygody i kąpiele w morzu. Ale w lecie najbardziej lubię, gdy po całym dniu spędzonym na zewnątrz, przychodzi burza, a my docieramy do ciepłego domu. To pewnie jakiś ewolucyjny mechanizm, który w takich momentach delikatnie daje nam znać, że bezpieczne schronienie to coś, co powinnyśmy bardziej doceniać. 

Dwa kilogramy to idealna ilość na krótką rozmowę po powrocie z przedszkola. 

1. Naprawdę ciężko mi uwierzyć, że w miniony piątek zamknęłyśmy wiosenno-letnią kolekcję. Nasz Zespół dodatkowo zrobił wszystko, aby do sprzedaży wróciły Wasze ulubione modele. Jeśli więc coś Wam wykupiono sprzed nosa, to teraz warto ponownie zajrzeć. // 2. Skoro pogoda brzydka, to zabieram się za porządki w kuchennych szafkach! //

Bonjour Paris! Mamy na tym wyjeździe sporo spraw do załatwienia, ale na przyjemności też znajdzie się czas!

Prosto z lotniska (bo pokój hotelowy jeszcze niegotowy) ruszyliśmy w stronę naszego ulubionego miejsca – Jardin du Palais Royal. Po długiej podróży, bez makijażu i w niezbyt eleganckim wydaniu. Ale kto by się tym przejmował? W Paryżu nikt na to nie zwraca uwagi. Od wieków do tego miasta ściągali najwięksi dziwacy, nierozumiani artyści, cyrkowcy czy wyrzutki społeczeństwa i tu odnajdywali akceptację. To między innymi im zawdzięczamy to, że w Paryżu każdy może być sobą.

Buty, które są jak najwygodniejsza poduszka. To model od New Balance inspirowany latami 70-tymi. Znalezione oczywiście na GOTEM, bo u nich można kupić najfajniejsze klasyki, które często są wykupione. 

1. "Najpierw napiszemy listy do wszystkich, dobrze mamo?" // 2. Dachy Paryża. //Mamusiu czy ten sklep z zabawkami aby na pewno jest zamknięty?
Mamy już niemałą wprawę w tym, aby Paryż oczami dzieci był bardziej znośny. Kiedyś na blogu opublikowałam na ten temat długi artykuł. Jeśli więc macie jakieś wątpliwości czy pytania dotyczące podróży nad Sekwanę jako rodzic to polecam tę lekturęW Paryżu każdy sam musi znaleźć swój ulubiony lokal, w którym zostanie zlekceważony przez kelnera, naciągnięty na najdroższe frytki w życiu i pożałuje, że nie usiadł w knajpie na przeciwko. A wszystko po to, aby po latach wrócić w to samo miejsce i przeżyć to jeszcze raz ;). Oto moje typy!  (A tak całkiem serio – w tych miejscach było akurat bardzo fajnie albo po prostu odurzył mnie paryski nastrój ;))  1. Bistrot Le Champ de Mars 45 Av. de la Bourdonnais, 75007 Paris //  2. Cafe Kitsune Palais Royal 51 Gal de Montpensier, 75001 Paris // 3. L’Européen 21 bis Bd Diderot, 75012 Paris //  4. Le Café Marly (ale rezerwujcie tylko stoliki na zewnątrz!) 93 Rue de Rivoli, 75001 ParisOn chyba też potrzebuje małej kawy. W Paryżu nie da się zobaczyć wszystkiego "na raz". To znaczy, na pewno się da! Ale ile w nas później z tego zostanie to już inna sprawa. Na Muzeum Orsay, które mieści się w starym dworcu kolejowym, bezpiecznie jest przeznaczyć na to conajmniej pięć godzin. Dokładnie 150 lat temu, w 1874 roku impresjoniści zorganizowali swoją pierwszą wystawę, buntując się tym samym przeciwko akademizmowi i wywołując w Paryżu prawdziwy skandal. Myślę, że niejeden pasjonat sztuki marzył o tym, aby zobaczyć moment, w którym Claude Monet, Renoir, Degas i Paul Cézanne skrzykują się pewnego dnia i podejmują decyzję, aby mimo przeciwności pokazać światu swoje obrazy. Chwilę wcześniej wszystkie zostały odrzucone przez tradycyjny Salon Académie des Beaux-Arts, odbywający się corocznie w Luwrze, co – jak łatwo się domyślić – było dla tych malarzy trudnym do przełknięcia ciosem.

 Niezależni artyści nie nazywali się jeszcze wtedy impresjonistami, a swoje prace pokazali w zwykłej pracowni fotografa Nadara. Za to dziś odtworzona po latach „wystawa buntowników” przyciąga tłumy z całego świata. „Paryż 1874. Wymyśleć impresjonizm” można odwiedzać w Muzeum Orsay do 14 lipca. Był to pierwszy podpunkt na liście pod tytułem „Mój osobisty Paryż”, którą spisałam sobie jeszcze nim zaczęły u nas kwitnąć jabłonie.

"Południe – odpoczynek od pracy" Van Gogh'a. Artysta namalował ten obraz w Saint-Remy, a to z kolei miasteczko szczególnie bliskie mi i mojemu mężowi. Pewnie trudno wytłumaczyć dziś tym młodym ludziom, że pejzaż wschodzącego nad portem słońca wywołał kiedyś prawdziwy skandal. Czy w czasach, gdy na tik toku pokazuje się wszystko, coś może nas jeszcze szokować? Kim byliby dzisiejsi impresjoniści?  W ciemniejszych przestrzeniach muzeum umieszczono te dzieła sztuki, które są bardziej wrażliwe. A sekundę później pan się odwrócił i … jak myślicie? Uśmiechnął się czy nakrzyczał, że fotografuję bez pytania? ;) Zobaczyć ten obraz na żywo to podobne uczucie, jak spotkać Brada Pitta w Starbucksie ;). 
Kawa w muzealnej restauracji i godzina rozmowy z prawdziwym pasjonatem sztuki na wyłączność. Ale nam się trafiło!
 Mój paryski strój na rok 2024.24 000 kroków na koncie i zaraz idziemy dalej! Naprawdę niewiele butów jest tak ładnych i wygodnych, jak te od Kazara.Paryska czytelnia.Ach te odcienie żółci! Szykuje się kolejny piękny dzień.
Ależ ciężko było powstrzymać się od głośnego dopingu w trakcie meczu! Na szczęście Iga Świątek dała nam szansę, aby potem długo wiwatować, klaskać i krzyczeć „Polska górą!” :).

 1. Daję znać, że ta marynarka znów jest w sprzedaży. // 2. Roland Garros i słynny kort imienia Philippe’a Chatriera, na którym po raz czwarty triumfowała nasza rodaczka.

Ach… czyli to jest ten słynny "tennis core". ;)Wiele z Was pyta mnie w wiadomościach jak to możliwe, że kupujemy bilety akurat na mecze Igi. Heh… od trzech lat kupujemy bilety tylko na finał kobiet i po prostu gorąco wierzymy, że właśnie w tym finale ją zobaczymy. Póki co – trafiamy bezbłędnie. ;) Kasia Nadal we własnej osobie.    Seria plakatów promująca Rolanda Garrosa. Od 1980 roku organizatorzy turnieju corocznie zamawiają projekty u uznanych artystów.Przysięgam, że gdyby nie dzieci, w ogóle bym tu nie weszła! A może raczej nie wyszła? Dziewiątego czerwca mieliśmy tu jeden obowiązek do spełnienia. Kierunek Ambasada Rzeczypospolitej Polskiej.Trgo dnia obchodziliśmy święto demokracji w całej Europie. A waga tych wyborów nabiera jeszcze innego znaczenia, gdy idzie się głosować za granicą. Ileż możliwości i wsparcia daje ta wspólnota – nie traktujmy tego, jak dobra danego raz na zawsze. Wiele Francuzów żyje dziś pewnie z taką myślą. Tylko silna i zjednoczona Europa poradzi sobie z zagrożeniami – tak było kiedyś i wierzę, że tak będzie też jutro. 1. Przypadkowy lokal w drodze z Ambasady, a projekt menu jak popis talentu jakiegoś znakomitego grafika. Drobiazg, ale jak miły dla oka. // 2. Głosowanie w Paryżu to niepowtarzalna okazja, aby obejrzeć od środka naszą Ambasadę. I spotkać wiele przemiłych Czytelniczek tego bloga :). Idealna koszula, którą z przyjemnością testowałam i… już nie oddałam. Pojawi się u nas w lipcu.Książka, którą warto zabrać na wycieczkę do trzech najważniejszych muzeów Paryża – i nie tylko.Czy tego dnia można było wybrać lepszy lokal?Za moimi plecami stoi wieża dworca kolejowego Gare de Lyon (no i mój mąż, którego zdradzają stopy). Mieliśmy zjeść kolację w słynnej Le Train Bleu, ale skończyliśmy naprzeciwko w „The European”. I dobrze się stało!Ja tu widzę kilka pięknych potencjalnych mydelniczek ;). „Paryż 2024. Impresja przy Placu Bastylii”Odrobina pragmatyzmu, którego za mało w internecie ;). Tak. Powroty z podróży zawsze oznaczają jedno – pranko. 1. Ten dodatek o dzieciach przeczytałam cały! // 2. Mam prawie 37 lat, a moje serce i tak bije mocniej gdy widzi to logo :). // 3.  Drobiazg, który zawsze pomaga mi przywrócić równowagę po podróży. Świeże kwiaty w domu mówią jedno – ktoś tu mieszka i codziennie dba o to miejsce.  // 4. I minutę później była już na głowie upartej pięciolatki.  // "Tryb goblina" czyli nieuprasowany t-shirt, związane włosy i trochę błota na stole.1. Niech Was nie zwiedzie to słońce za oknem. Wełniana marynarka Moniki może oznaczać tylko jedno – na zewnątrz mamy 10 stopni. // 2. Książka o tym, czego nie wiedzą wybitne osobistości. // 3. i 4. Tytuł może sugerować, że to jakaś niepoważna książka o jedzeniu w zgodzie z horoskopem i fazami księżyca. A "Dieta planetarna" autorstwa Katarzyny Błażejewskiej-Stuhr (dietetyczki) oraz Urszuli Minorczyk (miłośniczki zdrowego jedzenia), pokazuje sposoby na życie w zgodzie z naturą i poszanowaniem naturalnych zasobów naszej ziemi.

Takie powroty do przeszłości lubię najbardziej. Żałuję, że nie mogę tu wrzucić tych wszystkich nagrań z mojego telefonu, na których razem udajemy odgłosy zwierząt (Wy za to raczej nie musicie żałować ;)). Seria książeczek "Agugu", "Akuku" i "Gadu gadu", której autorką jest Anna Trawka (pedagog i logopeda) to perfekcja w każdym calu. Obrazki są piękne, co ważne podobają się nie tylko dorosłym, ale i dzieciom, na długo potrafią skupić ich uwagę i motywują do  wypowiadania słów, a później także krótkich wierszyków. Książka ze zdjęcia jest sprzedawana w potrójnej serii, tak aby wprowadzić kolejne wyzwania, gdy pierwsze sylaby zostaną już opanowane. Dziękuję autorce za ten piękny, wesoły (i głośny) czas przy czytaniu i za to, że chciało jej się wykonać tyle pracy, aby stworzyć coś wartościowego. 

Zestaw 3 książeczek – Agugu, Akuku, Gadu Gadu 

(dostawa na terenie Polski za darmo) 
Książki są oparte na wyrażeniach dźwiękonaśladowczych, które ułatwiają dzieciom naukę języka każde słowo użyte w książkach jest nieprzypadkowe – wszystkie wyrazy są z najbliższego otoczenia dziecka, a do tego wybrane tak, żeby były zgodne z rozwojem mowy: w pierwszej książce "Agugu" mamy samogłoski i krótkie słowa, w drugiej "Akuku" są to czasowniki, a w trzeciej znajdziemy popularne wierszyki, które mają pozytywny wpływ na rozwój mowy.  Pamiętam gdy ta starsza uczyła się z książeczek pierwszych słów. Dziś ma obok siebie pilną uczennicę, która chce dorównać starszej siostrze we wszystkim. Pokój dziecięcy – miejsce, do którego nie docierają zmartwienia dorosłych. Koń do osiodłania już na mnie czeka! 
Marynarka York – chyba mój ulubiony model w tym sezonie. Ma pudełkowy krój, pasuje do szortów, dżinsów, ale też długich sukienek, bo ma nietypową długość przed biodro, która nie obciąża sylwetki. No i materiał jest świetny – nawet wciśnięta do torby i obśliniona przez psa wygląda jak milion dolarów ;) . Podaję też link do mojej pasiastej torebki, a tu do okularów, o które tak często pytacie. Trochę ponad godzinę drogi od Trójmiasta. Mój raj na ziemi, czyli Pałac Ciekocinko.Statyw na ajfona. Rok powstania 3579 p.n.e.  Napiszę tylko, że lipiec w MLE będzie piękny i jak zwykle zadbamy o to, abyście miały się w co ubrać… Wy też zawsze bierzecie ze sobą kota na plażę, prawda?Te obrazy, które odsuwają od Ciebie wszystkie złe myśli.Moja ulubiona torebka, którą noszę ze sobą wszędzie tam, gdzie moje dziecko nie chce dojechać :D. 

"Kochanie, która moja?"

 On parzy. Ja piję. On jest skowronkiem, a ja sową, więc ten podział ról wydaje się dosyć logiczny :). W każdym razie – kawa tuż po przebudzeniu smakuje cudownie…

…a najlepiej, gdy jest to kawa pochodząca z ekologicznych upraw bez pestycydów, z najwyższej jakości ziaren. Od dłuższego czasu wybieram tę od Wild Hill Coffee i nie wiem co musiałoby się stać, abym wróciła do „zwykłej kawy”. Niestety (albo „stety”) im więcej się wie, tym trudniej przymykać oko na działania wielkich koncernów. Uprawa kawy stanowi obecnie jeden z głównych czynników wylesiania się Ziemi. Warto o tym pamiętać i przy wyborze kolejnej paczki zainteresować się tematem. Są kawy uprawiane w cywilizowanych warunkach (bez pracy dzieci), przy zrównoważonej gospodarce wodnej i w miejscach, w których powstanie plantacji nie wymagało wycinki lasu. Istnieją plantacje, gdzie uprawa ma stanowić – obok oczywiście źródła nasion kawy – ostoję dla niektórych zwierząt i sposób na zróżnicowanie lokalnej farmy i flory. Kawy spełniające te warunki są dostępne m.in. pod polską marką Wild Hill Coffee. Dzielę się dziś z Wami kodem rabatowym dającym 10% zniżki na zakupy w ich sklepie. W podsumowaniu zakupów wpiszcie kod KT10 (kod działa do końca lipca). Spróbujcie, poczytajcie – myślę, że nie będziecie żałować.  Marka Wild Hill Coffee wprowadziła do swojego asortymentu dwie nowe kawy idealne do ekspresu lub kawiarki. Pierwsza z nich to "Południowy wiatr Araponga" czyli propozycja dla tych, którzy wolą bardziej brazyliskie smaki. Przeplatają się w niej aromatyczne nuty czekolady, prażonych orzechów laskowych i winogron. Jest to 100% Arabica z ekologicznej plantacji rodzinnej rozciągającej się na malowniczych wzgórzach niedaleko Araponga w regiionie Minas Gerais. Doskonała jako klasyczne espresso lub z dodatkiem mleka. Kolejna nowość to "Pocałunek Słońca w Jaen" – jest to organiczna kawa specialy z regionu Cajamarca w Peru, 100% Arabica. W smaku jest wyczuwalna delikatna mleczna czekolada i soczysta mandarynka. 
Moje ulubione kubki do kawy. Każdy ma inne przeznaczenie. W jednym piję kawę tylko w weekendy, inne są do "pierwszej dużej", a inne do  "drugiej małej". Jak już wspominałam w tym wpisie – okazji do opalania w czerwcu było niewiele. Za to tego spray'u używałam co drugi dzień – przypadek? Nie sądzę ;). Właściwie to związek między jednym i drugim jest bardzo silny, bo…… to spray, a raczej mgiełka Summer Skin od Say Hi, która pozwala oszukać pogodę i stworzyć opaleniznę z niczego. I do tego NAPRAWDĘ nie pachnie jak samoopalacz. Jest silnie antyoksydacyjn i posiada rozświetlające mikropigmenty. Jej formuła na bazie wody z klementynki nawilża, odżywia i chroni przed wolnymi rodnikami. Nie pozostawia plam na ubraniach i ma lekki orzeźwiający, cytrusowy zapach. Marka chciałaby podzielić się z Wami kodem rabatowym, który daje 20% zniżki na zakupy w Say Hi (kod nie dotyczy zestawów, które i tak są w atrakcyjnych cenach).  Wystarczy, że w podsumowaniu zakupów wpiszecie hasło MLE20 a z kodu możecie korzystać do końca lipca. naturalna opalenizna / cruelty free / 98% naturalnych składników / bezpieczna dla kobiet w ciąży / vegan friendly / 109 zł 

Weekend się kończy, więc przyjezdni z Sopotu wyjeżdzają, a inni wracają. Te wszystkie podróże były super, ale cieszę się zawsze na moje powroty w stronę morza. 

Za nami najdłuższy dzień w roku. 

Ja mówię, że wracamy, a one krzyczą, że czekamy na prawdziwy huragan. Zamiłowanie do wiatru mają we krwi! Rosną nam prawdziwe wilki morskie.

Pamiętajcie, że ten idealny widok morza, który funduję Wam na koniec nie zawsze oznacza, że wszystko wokoło też takie jest. To co widzicie tutaj to jakiś „mikrowycinek” mojej codzienności – minione tygodnie to przede wszystkim bardzo wytężona praca nad MLE, no i typowa rutyna mamy dwójki przedszkolaków – doceniam każdy dzień, ale nie każdy wygląda jak na Instagramie. Za telefon, zdjęcia i nagrywanie sięgam wtedy, gdy mam trochę luzu, a to z kolei sprawia, że widzicie tu trochę zakłamany sielankowy obraz – po prostu gdy jesteśmy w rozsypce i niedoczasie raczej nikt nas wtedy nie nagrywa ;). To dopiero byłoby dziwne! Pamiętajcie o tym, gdy ktoś pokazuje Wam życie bez wad. Spokojnego wieczoru Moje Drogie Czytelniczki. Kimkolwiek jesteście, gdziekolwiek żyjecie – miło mi, że wciąż znajdujecie czas, aby tu zajrzeć. 

 

*  *  *

 

Last Month

Wpis powstał we współpracy z marką Carry, Newbytea, Muduko, Fundacją Poczuj i Embryolisse, marki własnej oraz zawiera linki afiliacyjne. 

 

  Za oknem upał jak w środku lata, zaraz przekwitną jabłonie, a na moim ulubionym straganie można już kupić wszystkie majowe przysmaki.

  Gdy cofam się do pierwszych kwietniowych kadrów, zapisanych na moim telefonie, wydaje mi się, że od tamtego czasu minęła mała epoka. Śnieg przenikał się jeszcze wtedy z bielą płatków mirabelki, a plany, co do których nie byłam pewna, dziś są już rzeczywistością, a ja przekonuję się, że los znów poprowadził nas jak trzeba.

 Wiosną wcale nie mamy mniej problemów i więcej czasu, a jednak w magiczny sposób udaje nam się codziennie wyjść na rower i częściej chodzić pieszo do dziadków. Uwielbiam tę magię, która daje nam wszystkim siłę do tego, aby uwijać się jak pszczoły. Ale teraz przysiądźmy na chwilę – tyle wystarczy, aby zobaczyć wiosnę moimi oczami. 

 

Na kuchennym stole widać ślady wczorajszego planowania. Rozmawialiśmy o podróżach, ale skończyło się – jak zwykle – na dyskusji o kolejnym remoncie. Jeśli jesteście ciekawi, gdzie szukam inspiracji, to powyżej widzicie kilka moich faworytów (ten album w prawym dolnym rogu to "Matisse. Cut-outs"). 
OBIECUJĘ, że dziś nie będę na noc oglądać Yellowstone, pójdę wcześniej spać i nie będę tak niewyspana jak dzisiaj (CZY KTOŚ W OGÓLE W TO WIERZY?). Ten pies nie może leżeć na kanapie. Dajcie mi znać jeśli to zrobi. A jeśli nie czytałyście artykułu, w którym można było zobaczyć ten zestaw to zapraszam tutaj. Powinna go przeczytać każda dziewczyna z pokolenia millenialsów ;). Ale przedstawicielki „gen Z” też są mile widziane! Jak zachęcam moje dzieci do jedzenia warzyw? Udaję, że nie chcę się z nimi podzielić. Nagle okazuje się, że gotowany kalafior to właśnie to, o czym marzyły :D. W pierwszy ciepły weekend ruszyliśmy do trójmiejskiego Zoo.  1. Jedyne dzikie zwierzęta, które powinny kiedykolwiek trafić do naszych domów. // 2. Idziemy odwiedzić pewną gwiazdę światowego formatu. //  Wypatrzyliśmy Kokosankę! Mimo sławy nadal wychodzi do ludzi. To jedyna w swoim rodzaju pingwinka albinoska tego gatunku i właśnie zdobyła tytuł ulubionego pingwina świata.   Myślami już przy poniedziałku… 1. Stare, dobre tulipany. Kto o nich pamięta gdy na horyzoncie pojawiają się zjawiskowe piwonie? // 2. Poprawka spodni nr 1367436. Ostatnie spotkanie w tym tygodniu i zaraz zajmę się domowymi sprawami. Dziś w planie porządki w tych najgorszych zakamarkach. // 3. Pierwsze szparagi na obiad! // 4. Często pytacie mnie o to, co czytam. Wczoraj akurat to. Smutna ta wizja przyszłości, w której nasze dzieci będą mieć zaprogramowanych przyjaciół. // W poprzednim wcieleniu chyba byłam królikiem… 1. Plaża w Orłowie wczesną wiosną. // 2. Kwietniowe perfumy. // Brawo Warszawo. Brawo Gdańsk. Brawo Sopot. Ten dzień dobrze się zaczął i dobrze się skończył. ​Czasem droga od jednego lokalu wyborczego do drugiego jest długa i wyboista ;). 
Ten zestaw to oczywiście MLE (t-shirt ze stałej kolekcji, a spodnie pojawią się w maju). Torebkę znajdziecie tutaj, a okulary tutaj.
Czy ten widok może się znudzić? Portos przed i po wizycie w psim SPA.  Poniedziałkowy poranek. Ósmy kwietnia. Słońce jeszcze nie wstało, ale my już wiemy, że będziemy mieć w Sopocie prezydentkę. ;)  1. Moje Drogie, wszystkie musicie poczekać na tej kupce przy łóżku do wieczora. // 2. Pierwsza rzecz po przebudzeniu? Duża szklanka wody, bo wiem, że potem nie będę już pamiętać o nawadnianiu. Wiem, że zaraz zaczyna się majówka i wszyscy myślami już przy miłych rzeczach, ale mogę dosłownie na kilka sekund zająć Waszą uwagę? Kilka informacji, aby zrozumieć o co chodzi: terapie genowe to szansa dla wielu śmiertelnie chorych dzieci. Pewnie wiecie, że lek na SMA jest już refundowany, a dzięki badaniom przesiewowym, dzieci diagnozowane są zaraz po urodzeniu – to oznacza, że szybko dostaną lek, dzięki któremu rozwijają się prawidłowo. Dla mnie to najcudowniejsze, co udało się stworzyć człowiekowi – jeden zastrzyk sprawia, że niewinne dziecko skazane na śmierć przez nieszczęśliwy dobór genów może żyć i rozwijać się jak inne zdrowe dzieci. 

Kolejne dzieci z innymi nieuleczalnymi, przerażającymi chorobami czekają jednak na następne naukowe cuda – jedną z nich jest mała Malwinka z Zespołem Retta. Według prognoz lek, który ją uratuje, będzie dostępny mniej więcej za półtora roku. Do tego czasu jej rodzice muszą walczyć o to, aby choroba postępowała w jak najmniejszym stopniu. A to – jakżeby inaczej – zależy od pieniędzy. Malwinka co tydzień musi dostawać specjalny syrop, który pozwoli jej dotrwać do terapii genowej. Jego koszt to 10 300 dolarów. Co siedem dni! Ja już się dorzuciłam i gorąco zachęcam Was, aby wspomóc rodziców tej słodkiej dziewczynki. Będę za Ciebie trzymać kciuki Malwinka! Link do zbiórki znajdziecie tutajNie na wszystko w życiu mamy wpływ. Los w każdej chwili może się odwrócić. Łatwiej jest iść przez życie wierząc w to, że nie zostanie się samemu w najtrudniejszych chwilach. No bo dlaczego miałoby tak nie być, jeśli wcześniej sami pomogliśmy komuś, kto tego potrzebował? Uwielbiam naszą poranną rutynę i to, że w Sopocie wszędzie można dojść pieszo.  Wiosna atakuje! Białe trampki i jasne spodnie idą w ruch! Spodnie to ten sam model z MLE, które widzieliście kilka zdjęć wyżej, torebka to Dragon Diffusion. Ok, idzie lato. Czas się z Tobą rozprawić, Droga Pani Szafo.Szafa przedi i tuż po rewolucjach. Chyba powinnam częściej robić takie porządki, bo trochę tych rzeczy do oddania uzbierałam. Nastał więc ten dzień, kiedy założyłam profil na Vinted. A zebrana kwota leci do Malwinki!Przepraszam, ale mamy już plany na ten wieczór! Gra "Bałagany" ilustrowana przez Monikę Filipinę wciągnęła nas na całego i towarzyszy nam nawet przy śniadaniu. Ma banalne reguły i świetnie ćwiczy spostrzegawczość. Chodzi w niej po prostu o to, aby w poszczególnych pomieszczeniach domu, w których zapanował potworny bałagan, odnaleźć różne przedmioty. Polecam dla dwulatków, pięciolatków i trzydziestosiedmiolatków! Mam dla Was kod rabatowy – jeśli skorzystacie z hasła MUDUKOGRY to otrzymacie 20% zniżki na cały asortyment w sklepie.Gdzieś tu podobno schował się jeden ogórek, smycz i pióro.  1. Pokaż mi, że mieszkają u Ciebie dwie królewny bez mówienia, że mieszkają u Ciebie dwie królewny. // 2. Białe zawilce. Nie zrywamy. // Przysyłki od Newbytea, które zawsze wywołują w całym moim biurze szybsze bicie serca. Uwielbiamy pić herbatę, a prawda jest taka, że odkąd przyzwyczaiłyśmy się do tej z Newbytea nie smakuje nam już żadna inna. Edycja "Flowering tea" nie tylko jest pyszna, ale także pięknie wygląda… Tenzestaw to starannie dobrana kolekcja kwitnących kul herbacianych. Każdy kwiat w zestawie skręcany jest ręcznie przez wykwalifikowanych rzemieślników. Po zalaniu gorącą wodą, herbaciane kule kwitną i tworzą wyjątkowe kompozycje.Zestaw upominkowy składa się z 20, ręcznie skręconych kuleczek z mieszankami najwyższej jakości herbaty chińskiej i kwiatów. To wyjątkowy prezent dla każdego wielbiciela najwyższej jakości herbat i naparów… (a zbliża się wielkimi krokami Dzień Mamy… ;)). Kod KASIA15 da Wam 15% rabatu w sklepie Newbytea i jest ważny do 20 maja. A tu kilka moich ulubionych propozycji herbacianych na co dzień: Milk Oolong, Rooibos Orange, Masala Chai Szafa na Vinted prawie wyprzedana! Wzięłam z naszego magazynu kilka kartonów i zabieram się za pakowanie Waszych zamówień. Poranne negocjacje. Czy ktoś w ogóle doceni te godzinne rozkminki nad kolorem guzika?!Zieleń i błękit. Kolorowy zastrzyk energii. Czyżby millenialsowe beże miały pójść w odstawkę? ;)
W medycynie alternatywnej niektóre kolory mają lecznicze właściwości. Nie jestem zwolenniczką żadnych terapii, które nie mają poparcia w nauce, dlatego do takich rewelacji podchodzę z dystansem. A jednak róż i żółć mają w sobie jakąś energię, która mi się udziela.  
Wasze psy też chodzą na dwóch łapach, gdy tylko łapiecie za smycz? Ta różowa koszula w paski jest od polskiej marki Carry (wybrałam rozmiar S). Wykonano ją ze stuprocentowej bawełny. Portosie, w tej siatce naprawdę nie ma nic, co by Ci smakowało. Nową rolkę z propozycjami strojów na każdy dzień tygodnia znajdziecie tutaj. O tę torebkę pytałyście najczęściej, więc aby uprzedzić kolejne Wasze zapytania podaję Wam link do niej tutajA ta sukienka to nowość od MLE, która pojawi się pod koniec maja. 1 i 3. Wiedziałyście, że kolor hortensji zależy przede wszystkim od kwasowości gleby? // 2. Chyba właśnie wydało się, że kalafior to moje popisowe danie… // 4. Nowości w MLE szykują się takie super, że naprawdę muszę zrobić więcej miejsca w mojej szafie. Z roku na rok jest w niej coraz mniej innych marek i w tym roku ten trend się raczej nie zmieni. Szykujcie się więc na kolejne wyprzedaże szafy ;). 3550 złotych. Taką sumę przelewam dziś na konto Malwinki za wyprzedaż mojej szafy. Pamiętajmy, że to nie dzięki wielkim kwotom wpłacanym przez kilka osób udaje się kończyć te zbiórki i tym samym uratować życie dzieci, ale że to zasługa tysięcy (a czasem dziesiątek i setek tysięcy) ludzi, którzy wpłacają tyle ile mogą – czasem 2 złote, a czasem 20 złotych. Na Instagramie obserwuje mnie ponad 459 tysięcy osób. Gdyby każda z nich wpłaciła dziewięć złotych rodzice Malwinki mogliby odetchnąć i przestać się w końcu martwić o jutro. Jeśli macie dziś chęć i siłę komuś pomóc to podaję linkGodzina 16.00, za oknem wiosna, a wszystkie mejle już odpisane. Ruszamy na spacer szlakiem sopockich rzeźb!I mamy własnego przewodnika, który nas poprowadzi. Ta książeczka mnie oczarowała – z przyjemnością wybrałyśmy się na artystyczny spacer z Filipkiem i sopocką mewą Helą."Bimalbi, Niedźwiedź i Parasolnik" to podróż po najsłynniejszych sopockich rzeźbach w przystępnej dla dzieci formie. Część eksponatów oczywiście znaliśmy już wcześniej, ale teraz odkryliśmy je na nowo. 

Bimalbiego mijamy na każdym naszym niedzielnym spacerze. 

A na słynnym Monciaku znalazłyśmy Niedźwiedzia Wojtka. Kto z Was też planuje go odwiedzić w majówkę?Jak malowany!Ta książeczka zajmie u nas honorowe miejsce. Powstała z inicjatywy Fundacji Poczuj, której jednym z celów jest propagowanie poczucia spokoju i przynależności do wspólnoty. Gratuluję świetnej pozycji!W maju będziemy tu wracać jeszcze częściej. 
Żegnamy się z naszymi kamiennymi przyjaciółmi. Czas spać!  Gdy wszyscy już jesteśmy w domu i szukamy ukojenia po długim dniu na zewnątrz. To kosmetyk dla całej rodziny i po kąpieli dosłownie przechodzi z ręki do ręki, bo wszyscy chcą go użyć.  Mleczko odżywczo-nawilżające od Embryolisse ma 98% składników naturalnego pochodzenia, jest bogaty w organiczny ekstrakt z aloesu, wosk pszczeli, masło shea i można go stosować zarówno do ciała jak i do twarzy (dostępny w dwóch pojemnościach: 75ml oraz 400ml). Z kodem rabatowym MLE20, daje 20% na zakupy w sklepie Embryolisse (bez zestawów). Kod będzie aktywny do 12.05.Gruba warstwa kremu na dłonie i można ruszać z serialem!
Ja, która nigdy nie lubiła filmów o kowbojach marzy nagle o własnym ranczu i chce chodzić w kowbojskich kapeluszach. Nie wiem co ma w sobie ten serial. Ale coś ma na pewno. Kto z Was też ogląda Yellowstone?A że pytań o te piżamy z MLE mam dziennie kilkanaście to uspokajam, że wrócę w pełnej rozmiarówce. 

Ten wieczór, gdy raz w roku jesteś po wszystkich rutynowych badaniach, wracasz do domu prosto na mini aferkę o wybór piżamki i myślisz sobie, że masz wszystko. Dziewczyny, nie przejmujcie się w życiu drobiazgami. Badajcie się regularnie. Doceniajcie słodko-gorzki smak zwykłej codzienności. Nie dajcie sobie wmówić tu w Internecie, czy na Instagramie, że czyjeś życie jest piękniejsze/fajniejsze/ciekawsze, bo to tylko kradnie Wasz czas i energię na to, aby być tu i teraz i cieszyć się chwilą. Śpijcie spokojnie, wypocznijcie w tę majówkę jak tylko się da i widzimy się niebawem!

 

Last Month

Wpis powstał we współpracy z marką Say Hi oraz KROSNO. 

 

  Marzec kończy się dla mnie cudownie – bałaganem w mieszkaniu, bo bliscy świetnie się bawili w trakcie wyjątkowo długiego świątecznego śniadania. Stosem naczyń w zlewie, bo mieliśmy co położyć na stole. Awanturą dzieci o ostatnie czekoladowe jajko, bo w beztroskim dzieciństwie nie ma większych problemów. Bardzo jestem wdzięczna za ten spokojny czas, nawet jeśli nie wszystko było idealne, a Portos zeżarł święconkę.  

  Z przyjemnością zapraszam Was na kolejny wpis z cyklu „Last Month” i chociaż w ostatnich tygodniach nie brakowało też tych gorszych momentów, to ja spróbuję zapamiętać ten miesiąc tak, jak wygląda na poniższych zdjęciach! 

 

Zażywając "vitamin sea".

To sam początek marca. Na krzewach nie widać jeszcze pąków, ale pierwsze bazie znalazłam.Pierwszy słoneczny dzień od 2348787428742 dni więc odkrywamy nasze cienie na nowo ;). Niekiedy wystarczą drobiazgi, aby nasz nastrój się poprawił, a niekiedy nie… Niektórzy z nas mają to szczęście, że rodzice przekazują właściwe wzorce radzenia sobie z kryzysami. Są też osoby którym dane było zetknąć się z psychoedukacją na studiach i umiejętnie wykorzystują później swoją wiedzę. Zdarzają się też tacy farciarze, którzy mają wrodzoną, bardzo wysoką inteligencję emocjonalną (która podobno odpowiada za 80% sukcesu w naszym życiu). Reszta z nas musi w dorosłości sama szukać pomocy, pracować nad sobą, uczyć się mechanizmów własnej psychiki. Dlaczego dopiero, kiedy człowiek osiągnie 30, 40 lat zaczyna wchodzić w tematykę psychoedukacyjną, chodzić na terapię czy czytać książki i słuchać podcastów o tej tematyce? Wyniki badań dotyczące kondycji psychicznej naszych dzieci są zatrważające i jasno sugerują, że dostęp do takiej wiedzy (oczywiście przedstawionej adekwatnie do wieku) powinniśmy mieć od wczesnych lat. Dlatego z dużą przychylnością podchodzę do inicjatyw, które próbują znaleźć sposób na poprawę tej sytuacji. Jedną z nich jest na pewno Fundacja Wise Future University, bo ma konkretny plan i wiedzę jak wdrożyć psychoedukację do szkół. Fundacja szuka darczyńców, bo program i zespół trenerów jest gotowy do działania, potrzeby są ogromne, wiadomości od szkół chwytają za serce i poruszają. Mam nadzieję, że ich cel (uzbieranie środków finansowych na roczne programy dla trzech szkół) zostanie zrealizowany, a po tym sukcesie będą mogli przedstawić wyniki z programu Ministerstwu Edukacji i zrobić w tej sprawie jeszcze więcej.  Zieleni brak, z rana zimno, że aż zęby zgrzytają, ale ten kąt padania światła już inny. 

To spojrzenie jest moim wyrzutem sumienia, które mówi: "Ty leniwa krowo, jest ładna pogoda, a Ty i tak nie poszłaś ze mną rano biegać". Na szczęście Portos chwilę później zasnął i już się nie patrzył ;). 

1. Wizyta w Narcyzie. Przyszłam po kwiaty dla pewnej jubilatki, ale wyszłam obładowana doniczkami i baziami ;). // 2. // 3. // 4. // Polska edycja magazynu Vogue miała w marcu kolejne urodziny. Pamiętacie tę pierwszą okładkę z Małgorzatą Belą, Anją Rubik i Pałacem Kultury w tle? Ileż ona wzbudziła kontrowersji i dyskusji ;). Odliczanie do spaceru czas start! Wyciągnęłam z piwnicy tę wiklinowo-drewnianą kostkę (dawno temu kupiona w Jotex) i postawiłam koło kanapy. Marzyła mi się taka marmurowa, która zalewa teraz Instagram, ale obiecałam sobie, że w tym roku nie kupuję żadnych nowych mebli. Dyspensę robię tylko na te używane ;). Najlepszy komplement dla kremu? Pusty słoik! Od marki Say Hi polecam zarówno krem Bright Vibes jak i nowość: serum złuszczające z kwasami 15% Sunset Serum od Say Hi na noc. Oparte jest ono na skoncentrowanym i starannie dobranym połączeniu kwasów AHA, BHA i PHA w skutecznym i bezpiecznym dla cer wrażliwych stężeniu 15%. Jest bezpieczny dla cery wrażliwej. Zawiera kombinację kwasów, która nie tylko złuszcza, ale także rozjaśnia, poprawia elastyczność i nawilżenie skóry, stymuluje produkcję kolagenu i elastyny. Jeśli chcecie zarówno nawilżyć i odżywić skórę, ale także walczyć z niedoskonałościami, to dwa kosmetyki na noc będą idealnym duetem. Gdy już nigdzie nie wychodzę, mogę wcześniej zmyć makijaż i zadbać o siebie. Wystarczy mi pięć minut!

Ależ niesamowity kolor ma to serum. Kwasy pod taką postacią są naprawdę przyjemne w stosowaniu. Jeśli chciałybyście przetestować to serum (albo krem o którym pisałam wcześniej) to kod MLE20 da Wam kod rabatowy na 20% na zakupy w Say Hi (działa do 30 kwietnia). 

1. "Cichy outdoor" to temat pierwszego wpisu z cyklu "Zapiski o modzie i stylu". Czytałyście? A wiecie, że w najbliższą niedzielę pojawi się kolejny? Dla wszystkich, którzy wolą mnie słuchać niż czytać. Tutaj znajdziecie mój nowy podcast. ​// 2. Chyba jeszcze żaden sweter nie dał nam tak popalić. Oby to była ostatnia poprawka! Przędza to mieszanka bawełny i wełny merynosowej i jest tak delikatna i miękka, że nie chce się tego swetra zdejmować (a trzeba było, bo każdy prototyp musiałam odsyłać do dziewiarni). Te spacery zawsze są za krótkie dla niego i zbyt wietrzne dla mnie. A tutaj taka miła odmiana. Od wielu miesięcy moja praca to głównie MLE, dlatego ten materiał dla wyjątkowego klienta robiłam z przyjemnością. Co za szczęście, że takie projekty (od czasu do czasu) także mogą być elementem mojej pracy (chociaż ciężko to pracą nazwać). I jeszcze jakie zasięgi zgarnęła ta rolka! Gałązki brzózki, rumianek, magnolia to tylko kilka sprawdzonych i prostych sposobów na idealne wiosenne bukiety.A to sprawca całego zamieszania. Jedyny wazon, którego potrzebujecie na wiosnę. Jest od polskiej marki KROSNO (model Home). Z kodem KASIA20 dostaniecie aż 20% zniżki na wszystkie produkty nieprzecenione w sklepie (ważny jest do 13 kwietnia).

Media społecznościowe kłamią, a my do tego przywykliśmy. A więc kilka faktów o moim weekendowym życiu. 

1. Częściej chodzę w legginsach niż w spódnicy. 
2. Od czasu pierwszego porodu (tj. pięć i pół roku) ani razu nie udało nam się z mężem spędzić we dwoje więcej niż 12 godzin, nie mówiąc już o weekendzie. Dzieci rozgrywają nas koncertowo a my się dajemy. 
3. Ten weekendowy sweter to nie MLE, tylko zrobiony na drutach North x Mood (do kupienia stacjonarnie). 

Gdy pierwszy raz od dawna wyjeżdzasz bez "bombelków" i wydaje Ci się, że w ciągu dwugodzinnego lotu przeczytasz 3236 stron. 

1. Kto ma 20 minut, aby spakować się na wyjazd z Chanel? No kto? // 2. "Proszę Pani, Pani torebka jest za ciężka, proszę się przepakować. //Szybkie dokształcanie się z botaniki. 1. Czekając (jakoś długo) na walizkę. // 2. Jestem w Biarritz! Walizka rozpakowana! // 3. Pierwsza randka? // 4. Ach ci Francuzi. Oni to potrafią podawać śniadania! // Ależ im dobrze na tym słońcu. Pędzę szukać pamiątek i też gdzieś sobie usiądę.

Na drzewach jeszcze nie ma liści, ale na plaży tak jakby lato ;). Wrócę tu kiedyś i też popływam w oceanie. 

Niedziela. Mój mąż mówi na to "ustawka" ;).  1. Wirus mutant zaatakował znienacka i wszystkich w domu, więc moje biuro przeniosło się z kuchni do łóżka. // 2. Wymaglowana pościel. Zapach dobrego snu :). // 
Uwielbiam te chwilę, kiedy udaję, że niby nie mogę się ruszyć, bo tak naprawdę chciałabym tak leżeć bez końca. I co my z Tobą zrobimy co? No jak to co? Szyjemy! 1. Gramy w "kosi łapci" z moją twarzą. // 2. Po ośmiu tygodniach w końcu przyszła ;). To Dragon Diffusion. // Trudne decyzje na początek tygodnia. Sopocki park przy plaży. To tutaj zwykle spacerujemy w weekendy.Tak unoszę się nad ziemią, gdy wychodzi słońce. Ale tym razem miałam jeszcze jeden powód do radości. Dokładnie tego dnia moja starsza córeczka pierwszy raz zaczęła sama jeździć na rowerze. Kto zna to wzruszenie? Ktoś tu próbuje nadążyć za siostrą.To jeszcze nie nowalijki, ale i tak zrobiło się tak jakoś wiosennie.Viva Moda i świetny artykuł o haute couture.To jeden z moich ulubionych cytatów z dzieciństwa. 
A znalazłam go teraz na karteczce dołączonej do przesyłki od Ingridberg_studio1. Ciasteczko z wróżbą. Zawsze się boję rozwijać te karteczki! // 2. Gdy ktoś się cieszy, że w związku z nocną gorączką zostaje dziś w domu z mamą. Ale te dzieci szybko zdrowieją! ;) // Sama sobie kupię!

Jaka radość! Kolejny rok z rzędu MakeLifeEasier zajmuje pierwsze miejsce w rankingu na najpopularniejszy blog według See Bloggers. To dzięki Wam!

Jest Asia. Czyli nie ucieknę od przykrych obowiązków. Prowadzimy wspólnie firmę już od ośmiu lat. Nigdy się nie pokłóciłyśmy (to pewnie zasługa Asi ;)) chociaż charaktery mamy zupełnie inne. A może właśnie w tym tkwi sekret? Przed nami jakieś pięć godzin ustalania poprawek i terminów wejść poszczególnych produktów. A potem spotkanie z Olą, aby zgrać to wszystko z działaniami promocyjnymi. Prowadzenie bloga to przy marce odzieżowej bułka z masłem ;).  Co jest najfajniejsze w przygotowywaniu przepisów na bloga? To, że trzeba je wcześniej przetestować! Na te truskawki zaraz wjedzie kogel mogel :). Przesyłka z wydawnictwa PróbyTen moment kiedy w Wielką Sobotę zabierasz się za sprzątanie, bo jutro przychodzi na śniadanie cała rodzina i nagle dochodzi do Ciebie, jak wiele rzeczy w mieszkaniu chciałabyś zmienić. Jak w soczewce widzę wtedy to, co mi się podoba. A do tego wszystkiego przychodzi szwagierka i miesza mi w głowie mówiąc, że "tu by się przydały przeszklone drzwi" ;D. W związku z tym, zamiast czyścić łazienkę, otwieram program do projektowania wnętrz. 1. Szykujemy koszyczki. Powolutku tłumaczę co należy do nich wsadzić, a dwie pary oczu wpatrują się we mnie z ciekawością (a na koniec, gdy nie patrzę, wkładają tam jeszcze Świnkę Peppę, bransoletkę i klocki lego). 2. Bratowa i szwagierka. Ciekawe kogo obgadują? :D"Mamo, a możesz dziś włożyć takie same buty jak my?". Dawno temu kupiłam je w Balagan.Poszukiwania zakończone pełnym sukcesem!1. A tę sukienkę możecie jeszcze znaleźć tutaj. // 2. Pięć minut później tego mazurka już nie było.  Wiosna i Wielkanoc to czas nadziei, jasna deklaracja od natury, że życie kołem się toczy i nawet jeśli teraz jest nam źle i wciąż dochodzą do nas smutne wiadomości, to i tak opadnie kiedyś ta gęsta mgła i nadejdzie czas odrodzenia, świeżości, zmiany. Tymczasem doceniajmy każdy dzień, który budzi nas ptasimi trelami. Przesyłam Wam najszczersze życzenia świąteczne i dziękuję za Waszą uwagę. 

* * *

 

Wiosenne umilacze, czyli kilka słów o walce z przymusem piękna, zakupach przed którymi nie mogłam się powstrzymać, propozycje wielkanocnych przepisów i wiele więcej.

Wpis powstał we współpracy z Fridge, OioLab, Dermz Laboratories oraz Slaap. Dzięki współpracom wszystkie artykuły na blogu są bezpłatne.

 

  Bardzo jestem ciekawa, w jakich okolicznościach zaglądacie do mnie w tym wiosennym czasie? Na chwilę przed wyjściem do pracy? Po długim usypianiu dzieci? Gdy siedzisz z koleżanką na kawie? Albo, gdy po posprzątaniu mieszkania, ugotowaniu kolacji i nakrzyczeniu na męża masz w końcu te 120 sekund dla siebie? ;)

   Zdaję sobie sprawę jak cenny jest ten Wasz czas, zwłaszcza teraz, gdy pierwsze ciepłe dni pozwalają nam coraz częściej patrzeć w górę na kwitnące drzewa, a nie w ekran telefonu czy laptopa. Dlatego dzisiejszy wpis będzie czymś w rodzaju mojego subiektywnego „newsroomu” o rzeczach, wydarzeniach czy zjawiskach, które mnie w ostatnim czasie zaskoczyły, zachwyciły, zmieniły punkt widzenia albo rozwiązały, chociaż najmniejszy problem w mojej codziennej rutynie. Postaram się nie przedłużać, tak abyście zdążyły dotrzeć do końca, nim wykipi Wam mleko do kawy! 

 

1. Ubrania z drugiej ręki kontra Urząd Skarbowy.

  Na użytkowniczki (i użytkowników pewnie też) portalu Vinted padł blady strach – w mediach gruchnęła wiadomość, że za sprzedaż rzeczy na Vinted (i innych podobnych serwisach) trzeba będzie płacić podatki i prowadzić ewidencje transakcji. No i że Urząd Skarbowy tak naprawdę już wszystko wie, bo zgodnie z dyrektywą DAC7 serwisy mają obowiązek przekazać dane swoich użytkowników. Czy to oznacza, że wprowadzenie własnych rzeczy do drugiego obiegi przestanie się opłacać? No i czy w ogóle będzie nam się chciało bawić w to całe robienie zdjęć, przygotowywanie skrupulatnych opisów i negocjacje z zainteresowanymi (-„ja kupię te klapki od Pani”, – „Ale ja je wystawiłam za darmo…”, – ”To w takim razie je wezmę, jeśli Pani zapłaci za przesyłkę” i tym podobne) skoro mają nas jeszcze spotkać za to jakieś nieprzyjemności? Bez paniki. Po pierwsze Marcin Gruszka, rzecznik prasowy Allegro, precyzuje, że proces legislacyjny wdrażający dyrektywę DAC7 do polskiego porządku prawnego wciąż trwa. — Na ten moment nie ma polskiej podstawy prawnej, która zobowiązywałaby platformy do zbierania czy przekazywania danych do KAS w tym zakresie. Czekamy jednak na ostateczne wersje polskich przepisów, aby poznać kształt i termin przekazywania raportów do organów skarbowych — dodaje (za portalem kobieta.onet.pl). A poza tym, aby Urząd Skarbowy w ogóle się nami zainteresował musielibyśmy zarobić na sprzedaży ponad 2000 euro w ciągu jednego roku lub zrealizować więcej niż 30 transakcji (albo sprzedać rzeczy, które posiadamy krócej niż pół roku). Bez obaw robię więc wiosenne porządki w szafie i w przyszłym miesiącu zakładam własny profil ;). 

koszula – MLE // rozszerzane dżinsy – Massimo Dutti (obecna kolekcja, ale przerabiane w kilku miejscach) // sweter – męża (z Arket) // skórzane buty – Zara

2. Wielkanoc nie jest przereklamowana.

 Tyle się mówi o bożonarodzeniowym nastroju, o tym jak go poczuć i jaki jest ważny. Przed Wielkanocą w ogóle nie ma tego problemu, bo… nikt nawet za bardzo go nie szuka. Podczas gdy w grudniu telewizja, prasa, wystawy sklepowe, a internet to już w ogóle dosłownie ociekają bożonarodzeniową atmosferą, to przed Wielkanocą mamy spokój. Skąd wynika ta różnica? Dlaczego potężne macki konsumpcjonizmu jakoś nie potrafią w tym czasie dobrze przeniknąć do naszych umysłów? Czy chodzi o to, że nie kupujemy prezentów? Od biedy jest przecież zajączek, który ukrywa dla dzieci różne drobiazgi, ale chyba jego potencjał zakupowy jest dla wielkich koncernów za mały, aby opierać na nim całą machinę promocji ;).

  Rozglądając się na około i słuchając planów bliższych i dalszych znajomych na ten tydzień widzę, że mniej z nas w ogóle obchodzi te święta na poważnie. Boże Narodzenie jest w jakimś sensie bardziej egalitarne, dla wszystkich, obchodzą je także ci, którzy z chrześcijaństwem od dawna nie mają po drodze. Większość rytuałów związanych z Bożym Narodzeniem nie wynika z religii (w Piśmie Świętym nie ma słowa o pieczeniu pierników, ubieraniu choinki czy latających reniferach). Wielkanoc jest pod tym względem bardziej zobowiązująca (tu mała dygresja – nie oceniam tego i nie twierdzę, że jakieś święto jest fajniejsze od drugiego, bo „łatwiej je obchodzić”). W wielkie przygotowania angażują się przede wszystkim osoby wierzące lub mocno przywiązane do tradycji. U mnie jest malowanie pisanek, ścisły post w Wielki Piątek, święcenie pokarmów, eleganckie śniadanie, no i oczywiście Śmigus Dyngus. Mam poczucie, że w moim domu Święta Wielkanocne są dosyć konserwatywne, ale może tak mi się tylko wydaje? Wszystko zależy przecież od punktu odniesienia i do kogo się porównujemy (o ile w ogóle to robimy).

Wracając jednak do nastroju – gdybym miała znaleźć jakiś wspólny mianownik łączący tych wierzących i nie, tradycjonalistów i postępowców, za którym wszyscy tęsknimy w około-wielkanocnym czasie byłaby to pewnie budząca się do życia natura. I to ona może stać się filarem, który wywoła tak wyczekiwany nastrój. Skoro na „Kevina samego w domu” w wersji wielkanocnej nie mamy co liczyć (co najwyżej gdzieniegdzie pojawi się w reklamie margaryny jakiś żółciutki kurczaczek), to przychodzę do Was z moją listą ulubionych wiosennych filmów, w których co prawda o Wielkanocy nie ma ani słowa, ale i tak lubię, gdy lecą w tle, kiedy ozdabiam mazurki. Może i w Waszą duszę wleją nieco wiosennej magii? :)

– „Duma i uprzedzenie” z Keirą Knightley z genialną muzyką Dario Marianelli'ego i pięknymi ujęciami przyrody. To po prostu uczta dla oczu i przebodźcowanej duszy.

– „Piotruś królik” (na przykład w HBOmax) to luźna adaptacja krótkich historyjek słynnej Beatrix Potter. Opowieść o niesfornym króliku w niebieskiej kurteczce to oczywiście propozycja dla najmłodszych, ale jestem pewna, że Wam też się spodoba.

– „Perswazje” z Dakotą Johnson z 2022 to któraś już z kolei adaptacja powieści Jane Austen. Lekkie i świeże, nawet jeśli opowiada o wyjątkowo zepsutym i skostniałym świecie brytyjskiej arystokracji.

– „Tajemniczy ogród” (w prime video, player albo rakuten) w reżyserii Agnieszki Holland z 1993 roku. Jeśli nie widzieliście to musicie zobaczyć, a jeśli już widzieliście to teraz jest najlepszy moment, aby zrobić to kolejny raz. 

Książeczki o zwierzątkach autorstwa Beatrix Potter. Przez cały rok trzymam je na półce aby wiosną cieszyły od nowa. 

6. Co ma moja kitka do przymusu piękna?

  Bardzo nie lubię siebie w związanych włosach więc, jeśli spotkacie mnie kiedyś na mieście w kitce to znaczy, że pewnie nie planowałam wychodzić tego dnia do ludzi, ale jednak coś mnie do tego zmusiło ;). To, że na blogu znajdziecie kilka wpisów, gdzie mam związane włosy jest wynikiem dziwnego samozaparcia, które czasem odzywa się we mnie i mówi „nie mogę pisać o akceptacji, jeśli sama mam aż taki problem z tym, aby pokazać się światu w niekorzystnej fryzurze”. Z tego też względu mam jakiś problem z dziewczynami, które zarabiają na promowaniu samoakceptacji, a jednocześnie poddają się ryzykownym operacjom plastycznym – jestem ciekawa co Wy o tym myślicie?

  A całe moje rozmyślanie na ten temat wzięło się z postu, w którym autorka (Anna Trojanowska) pisze o tym, że jako kobiety nie mamy już nawet przyzwolenia na to, aby czuć się brzydkie. Mamy być piękne, a jeśli nie jesteśmy, to musimy dążyć do tego aby takimi być, a jeśli mimo starań nam się nie udaje, to w takim razie mamy obowiązek chociaż czuć się pięknymi. „Nie możemy tak po prostu uznać, że no cóż, nie jesteśmy piękne i ruszyć dalej ze swoim życiem, zająć się czymś innym. Tam po drugiej stronie tego niepiękna, jest jeszcze obowiązek czucia się mimo wszystko piękną. Zupełnie jakbyśmy były definiowane jedynie przez to gdzie plasujemy się w spektrum urody (lub jej braku).

   Z każdym słowem autorki się zgadzam, a jednoczesnie próbuję osadzić ten problem w rzeczywistości społecznej. To byłoby bardzo wyzwalające, gdybym potrafiła ot tak pstryknąć palcami i tym wyglądem się nie przejmować, ale nie jestem przekonana czy moje życie faktycznie byłoby wtedy lepsze i łatwiejsze. Niestety pamiętam dokładnie te wszystkie badania ze studiów, które jasno pokazywały, że osobom, które są atrakcyjne, wysportowane, dobrze ubrane i tak dalej po prostu żyje się lepiej (a nawet dostają w sądzie niższe wyroki, jeśli popełnią przestępstwo!). Nasze dbanie o wygląd ma więc też zupełnie logiczne uzasadnienie, a jego nagłe pogorszenie może mieć negatywny skutek na wiele sfer naszego życia. Gdzie w takim razie jest złoty środek?

Moje ulubione gadżety, które poprawiają kondycję włosów (i dzięki którym trochę częściej wychodzę na światło dzienne w kitce ;)). Wieczorem czeszę włosy tylko szczotką z włosiem, staram się wiązać włosy jedwabnymi delikatnymi gumkami i przed ich związaniem zawsze nakładam (aż po same końcówki) odżywkę albo olejek. Jeśli włosy muszę zebrać tylko na chwilę (np. do demakijażu) to zamiast gumki wybieram klamrę. Leki na niedoczynność tarczycy weszły w kadr, ale to może dobra okazja do tego, aby przypomnieć, że największy wpływ na nasz wygląd ma zdrowie. 

Zawsze mogło być gorzej, prawda? Moje włosy po drugiej ciąży nie wyglądały dobrze i wtedy bardzo pomogła mi ta kuracja (może pamiętacie jak o niej pisałam?).  

Jeśli potrzebujecie dla swoich włosów prawdziwego "kopa", czegoś co po paru tygodniach ma przynieść spektakularny efekt i jesteście gotowe zmienić schemat swojej pielęgnacji, to polecam bardzo gorąco tę czterostopniową gamę od Dermz Laboratories. Zestaw HairLXR to kompleksowa terapia przeciw wypadaniu włosów (289 zł za cały zestaw). Marka zgodziła się udostępnić kod, bo mamy początek wiosny, czyli najgorszy czas dla włosów ;). Wpiszcie MLE20 aby otrzymać -20% na zestaw HairLXR oraz pojedyczne produkty z tej serii. 

4. Kosmetyczne horoskopy.

W ostatnich tygodniach większej bzdury niż dobieranie kosmetyków do faz księżyca nie usłyszałam, ale… Z początku równie najeżona byłam, gdy usłyszałam o pielęgnacji dopasowanej do fazy… cyklu. W pierwszym momencie brzmiało to irracjonalnie, ale po zastanowieniu zmieniłam zdanie. Przecież od ponad 20 lat czarno na białym widzę, że wahania hormonalne mają ogromny wpływ na kondycję mojej skóry. Ba! Niestety dowód na to widzę każdego dnia w lustrze, bo burza hormonalna w czasach adolescencji porobiła mi kilka blizn, które do dziś zdobią moje policzki.  Bez obaw – nie oznacza to, że kupię teraz trzy różne kremy na trzy różne fazy, ale mam zamiar przyjrzeć się temu, czy pielęgnacja w ciągu tych kilku tygodni nie powinna być modyfikowana. W telegraficznym skrócie: w pierwszej fazie cyklu nasza skóra ze względu na niski poziom estrogenu jest przesuszona i wymaga mocniejszego nawilżenia, w drugiej fazie cyklu cera wygląda najlepiej, ale wysoki poziom estrogenu sprzyja przebarwieniom – w tym czasie powinnyśmy więc szczególnie chronić się przed słońcem. W trzeciej fazie cyklu skóra wydziela więcej sebum, a to może przyczynić się do wyprysków.  A co potem? Gdy wejdziemy w okres menopauzy i poziom estrogenu bardzo się zmniejszy, nasza skóra będzie potrzebować przede wszystkim mocnego nawilżenia. A w ramach ciekawostki – wiedziałyście, że według statystyk słowo „menopauza” to dziś najbardziej unikany przez mężczyzn temat? Wyparł z podium połóg i miesiączkę.   

Jeśli weszłyście już w menopauzę (tak! Dla Was też jest ten blog!) to spieszę z informacją, że niektóre marki kosmetyczne poświęciły temu tematowi specjalną uwagę. Krem rewitalizujący Superpause od Oio Lab jest bardzo odżywczy i nawilżający. Właścicielka marki stworzyła go z myślą o kobietach z wahaniami hormonalnymi i niskim poziomem estrogenu, który najbardziej wpływa na wysuszenie skóry. A dla mnie to po prostu kawał dobrego kremu ze świetnym składem i przepięknym opakowaniem. Ultra-bogata formuła przynosi potwierdzone badaniami rezultaty, redukując widoczność zmarszczek, zwiększając gęstość i elastyczność skóry. Ten wegański krem odżywia i chroni, wspiera zdrowy mikrobiom i pomaga poprawić koloryt skóry (posiada certyfikat PETA). Kod MLE15 da Wam 15% rabatu i możecie z niego skorzystać do 12 kwietnia. 

6. Trening twarzy.

  I kolejny temat, do którego podchodziłam z niechęcią… Pamiętam, gdy do kanonu pielęgnacji wszedł tak zwany „face-modeling” i wydawało mi się, że to tylko marketingowy chwyt, aby drożej sprzedać masaż twarzy. „Kasia, przecież twarz zbudowana jest z mięśni i to one podtrzymuję w dużej mierze jej owal. Skoro wiemy, że treningiem możesz ujędrnić brzuch czy pupę to dlaczego tak bardzo wątpisz w to, że trening mięśni twarzy i ich pobudzenie do pracy nie przyniesie żadnych efektów?” – powiedziała mi kiedyś koleżanka, która zajmowała się profesjonalnym face-modelingiem. Nie powiem, że nie wzbudziło to mojego zainteresowania. Jeśli doda się do tego fakt, że są to zabiegi całkowicie bezpieczne, wykonywane bez maszyn, laserów, podczerwieni, fal uderzeniowych i tak dalej, to naprawdę ciężko znaleźć argumenty, aby nie spróbować. Zgodzicie się ze mną czy wręcz przeciwnie?

  Moja pierwsza płytka gua sha nie jest co prawda do twarzy, tylko do ciała i na dodatek okazało się, że źle jej używałam, ale nawet bardzo niezgrabny i mało profesjonalny masaż bardzo mi pomaga, jeśli muszę przez cały dzień pracować na komputerze. Na Instagramie można znaleźć mnóstwo filmików pokazujących jak w prosty sposób ją używać (ja polecam masaż płytką na przednie mięśnie klatki piersiowej, szyję i barki). Ważne, aby dobrze nawilżyć wcześniej skórę. Ja polecam ten produkt

  Ujędrniający olejek do ciała i biustu Body Map od SLAAP to nie tylko świetny produkt do masażu z płytką gua sha, ale przede wszystkim bogaty koktajl cennych olejów i składników roślinnych, mających na celu poprawę elastyczności, odżywienie i wygładzenie skóry. Receptura zawiera ekstrakt z wąkrotki azjatyckiej (CICA/ centella asiatica), która słynie z właściwości ujędrniających. Działa stymulująco na fibroblasty, pobudzając je do produkcji kolagenu. Kompozycja olejku zawiera również składniki takie jak oleje jojoba, awokado, wiesiołka i chia, które ujędrniają skórę i wzmacniają jej barierę lipidową. Jest bardzo wygodny w stosowaniu, bo aplikator w sprayu dozują idealną ulość kosmetyku. Produkt bez wad :). A jeśli ostatnio macie ochotę na więcej rzeczy w klimacie selfcare to zajrzyjcie na stronę SLAAP. Znajdziecie tam sporo pięknych i naturalnych rzeczy, które umilą domowe rytuały. Z kodem BODYMAP15 dostaniecie rabat na mój olejek!

7. Kochanie! Rozpakowałem zakupy! Twój krem jest już w lodówce!

  Tytuł tego akapitu to bynajmniej nie jest kolejna odsłona przygód mężczyzny, który do pralki chce włożyć brudne naczynia, a w zmywarce niechcący zamknął kota (to tylko żart! Nie zamykamy zwierząt w żadnych urządzeniach AGD!). Słyszałyśmy już nie raz o kosmetykach naturalnych, ale jest jeszcze jeden krąg wtajemniczenia, o którym nie każdy wie – kosmetyki świeże. Nie zawierają one żadnych sztucznych substancji, konserwantów, silikonów czy nawet alkoholu. Mają krótki okres „przydatności do spożycia”, podobnie jak krótki jest okres przydatności do spożycia żywności naprawdę zdrowej i nieprzetworzonej. To sprawia, że kosmetyki świeże muszą być trzymane w w lodówce ze względu na szczególny skład – ale ich schłodzona temperatura sama w sobie niesie korzyści dla skóry. Chłód energetyzuje, poprawia krążenie, redukuje obrzęki i usuwa zaczerwienienia. Ale kosmetyki świeżee mają też inną zaletę – ich lista składników jest zdecydowanie krótsza niż tych z drogeryjnych półek, a to oznacza, że rzadziej wywołują alergię. No i trzeba pamiętać o jeszcze jednym: im dłuższa lista składników w produkcie, tym mniej każdego z nich w kosmetyku. Im krótsza lista składników, tym więcej tego, co cenne.

Proszę Państwa – oto "kosmetyk świeży". Deep water serum od Fridge jak większość produktów tej marki – trzymamy w lodówce. Jest w 100% naturalny, zapakowany w szklaną buteleczkę.Kosmetyk ma właściwości nawilżające i łagodząco-kojące, pachnie białą herbatą z dodatkiem wanilii. Jak działa? Propanediol i hialuronian sodu – silne humektanty – zatrzymują wodę w warstwie rogowej naskórka i zapobiegają jej odparowywaniu. Doskonale wspomagają przenikanie substancji aktywnych w głąb skóry. Zapewniają długotrwałe nawilżenie, dzięki czemu drobne linie oraz zmarszczki są mniej widoczne. Duża zawartość skwalanu oraz oleju lnianego tworzą na powierzchni skóry film ochronny.  Ekstrakt z centelli znany również jako wąkrota azjatycka, łagodzi stany zapalne i wspomaga proces gojenia się skóry. Przynosi ulgę skórze podrażnionej, podatnej na zaczerwienienia i swędzenie, ale także skłonnej do niedoskonałości (które wyraźnie widać na zdjęciu powyżej ;)).

 

7. Ingrid Berg czyli perełki od koleżanek po fachu.

  No to gdzie zrobiłam te zakupy, przed którymi nie byłam w stanie się powstrzymać? Mowa o czymś w rodzaju antykwariatu, ale w wersji 2.0. i w konkretnym stylu. W Ingrid Berg znajdziemy porcelanę, lampy, ozdoby, pudełka i inne wyjątkowe drobiazgi, które mają sprawić aby nasze mieszkanie było przytulne i eleganckie jednocześnie. A dlaczego ten profil na Instagramie, który obserwuje raptem 741 osób, tak bardzo zwrócił moją uwagę? Bo założyły go dwie moje obserwatorki! Jeśli wydaje się Wam, że mnie i Was dzielą jakieś tysiące mil, odgrodzone jesteśmy od siebie szklanym ekranem niczym przejściem z dwóch czasoprzestrzeni, to musicie wiedzieć, że wcale tak nie jest. Ciesze się gdy spotykam Was na ulicy i albo gdy Was do czegoś zainspiruje (nawet jeśli mówimy tu o takich błahostkach jak przepis na deser ;). W szczególnych przypadkach zdarza się nawet, że zaczynamy razem pracować i tworzyć coś wspólnie (Ola! O Tobie mowa! :)). Kończąc te wynurzenia – kupiłam u dziewczyn piękny głęboki talerz z wzorem z liści, który będzie pasował do mojej porcelany z niebieskimi akcentami. Podejrzewam, że ten koncept tak bardzo mi się spodobał, bo w założeniu przypomina mi nasze La Ronde. Wyszukiwanie pięknych rzeczy i wrzucanie ich do drugiego obiegu to – mam nadzieję – lekarstwo na „fast fashion” i przyszłość naszych zakupów.  

4. Menu wielkanocne spisane na kolanie.

  Ok, może nie na kolanie, tylko w sms-ie do męża i z masą błędów („Kochanie, ale co to jest bajka zaszerowana?”), ale jednak! Na naszym świątecznym śniadaniu pojawią się kolejno: jajka faszerowane, które uwielbia zarówno moja młodsza córka, jak i jej prababcia // bruschetta, którą wyciągnę z piekarnika gdy do drzwi zapuka pierwszy gość // mój ulubiony przepis z rolki, czyli jajka sadzone na gratin z ziemniaków // kultowa biała kiełbasa duszona w piwie z żurawiną i gruszką // lekka sałatka z ogórkiem, awokado i koperkiem.

… no i deser. Na śniadanie uwielbiam podawać coś na gorąco i w tym roku postawię na tradycyjny kogel-mogel zapiekany z truskawkami (a może z malinami? Zobaczę na co trafię w piątek na rynku). Jeśli ktoś w Waszej rodzinie jest na diecie bezglutenowej, to ta opcja jest idealna. Najlepiej jeśli deser przyrządzicie w kokilkach, bo tak wygląda najatrakcyjniej, ale ja nie zamierzam się tym przejmować i w niedzielę upiekę go w dwóch dużych formach do tarty. 

Składniki dla 4 osób:

około 300g ulubionych owoców (wybrałam truskawki, ale idealnie sprawdzą się także maliny czy borówki) 

5 sparzonych jaj (a konkretniej pięć żółtek i jedno białko)

5 płaskich łyżek stołowych cukru

nasiona z laski wanilii

cukier puder do posypania

opcjonalnie:

lody śmietankowe

listki świeżej mięty

Sposób przygotowania:

Truskawki myjemy, obieramy i kroimy na plasterki układając je w żaroodpornym naczyniu (ja wybrałam formę na tartę). Dokładnie parzymy jajka a następnie odzielamy żółtka od białek. Ubijamy 5 żółtek i dodajemy 5 płaskich łyżek cukru oraz pestki z laski wanilii. W osobnym naczyniu ubijamy 1 białko. Gdy będzie już porządnie ubite dodajemy do zrobionego z żółtek kogla mogla. Całą masę wylewamy na truskawki i wstawiamy do rozgrzanego wcześniej piekarnika (ja ustawiłam na 240 stopni) na około 2 minuty aby wierzchnia masa dobrze się ścieła. Po dwóch minutach wyłączamy piekarnik zostawiamy formę jeszcze przez pięć minut w piekarniku. Deser powinien być ścięty z góry i lekko płynny w pod spodem. Gotowy wypiek posypujemy cukrem pudrem, ozdabiamy miętą i podajemy z gałką lodów śmietankowych. 

Podobno najlepszym sposobem na to, aby skupić na nowo uwagę czytelnika jest użycie sformułowania „ja już zbliżam się do końca!”. Dziękuję za te kilka minut, które spędziłyśmy tutaj razem. Czekam na Wasze osobiste przemyślenia w komentarzach i do zobaczenia lada dzień!

 

*  *  *

 

Last Month


Wpis powstał we współpracy z marką Lierac, Rodziną Pasieki Sadowskich oraz Wild Hill Coffee.
 

  W tym tygodniu kończy się luty. Potem marzec minie bardzo szybko i już będziemy mieć Wielkanoc. Nim się obejrzymy przyjdzie piękne lato, a potem złota jesień i zacznie się czekanie na Święta. Właściwie można powiedzieć, że rok 2024 niebawem się skończy ;). To taki nieśmieszny żart oczywiście, ale upatrywanie przyjemności tylko w wydarzeniach, które dopiero są przed nami, na własne życzenie zabieramy sobie teraźniejszość.

  Chociaż niepoprawna ze mnie fanka zimy, to zwykle o tej porze roku oczami wyobraźni widziałam już drzewa owocowe upstrzone białymi kwiatami, tymczasem były one zaśnieżone i pogrążone w zimowym śnie. Przyznaję, że zdarzało mi się na tę przeciągającą się zimę narzekać. No cóż, to lekcja dla mnie, aby bardziej cieszyć się tym, co daje nam los – okazuje się bowiem, że luty wcale nie musi być biały i mroźny, może być też błotnisty i mokry. Tym razem próbowałam go więc polubić takim jakim jest, bo kto wie, co przyniesie nam przyszłość?

  Ona przyjdzie. Zapewniam Was. Czego byśmy nie zrobiły, o czym byśmy nie zapomniały i jak mocno nie marudziły – ona jest już tuż za rogiem i nic jej nie powstrzyma. Nie marnujmy więc czasu na jej wyglądanie, skoro zawita do nas nawet bez wcześniejszego zaproszenia. A tymczasem, u progu przedwiośnia zapraszam Was na fotorelację z ostatnich tygodni.

"Jak wydaje się Wam, że wygląda Trójmiasto w lutym” kontra „Jak najczęściej wygląda Trójmiasto w lutym” ;). Moim zdaniem mieszkam w najpiękniejszym miejscu na świecie, ale to nie oznacza, że każdy dzień tutaj jest idealny.Gdy Twój strój świetnie wpisuje się w szaro-błotniste otoczenie. 
Dla lutowej równowagi. Aromatyczna zupa warzywna i wizyta w Baloli. To pierwsze jest dla mnie codziennością, na to drugie chciałabym częściej mieć czas. Jedziemy z tym poniedziałkiem! Jestem już po dwóch spotkaniach i teraz siedzę nad ważnym dla mnie tekstem. A ten magazyn o podróżach znalazł się tutaj całkowicie przypadkiem…Ostatnie dni przed kampanią. Dopinamy najdrobniejsze szczegóły – od harmonogramu wejść poszczególnych produktów przez potwierdzenie ostatnich zleceń na szycie, aż po poprawki wykończenia dziurek na guziki. Zwracamy uwagę na najmniejsze detale, abyś Ty już nie musiała ;). No i nasza odsłona "Never ending story" czyli współpraca branży kreatywnej z informatyczną. My tu o letniej kolekcji, sukienkach i szortach, a tak naprawdę wszystkie już jesteśmy myślami w kolejnym sezonie…
Tłusty czwartek i test pączków! Ta rolka podbiła Wasze gusta. Jeśli szukacie w Trójmieście sprawdzonych miejsc z pączkami to podaję moje top miejsca: Pączuś (one & only ), Kaisser (jeśli macie zjeść w Tłusty Czwartek tylko jednego pączka to postawcie na tego z Kaissera ), Cappuccino Cafe (a po pączku zjedzcie tam jeszcze rzemieślnicze lody ), Oficyna w Gdyni (jeśli szukacie pączków w zdrowszej wersji to tylko tam).Błękit, szarość i biel, czyli próba wywołania wymarzonej pogody. 
Idealne Walentynki w domu nie istnie…. a czekaj! Ten wieczór może nie był spektakularny, ale na ostatnią chwilę nie wymyśliłabym nic lepszego (tego dnia jakoś nikt nie kwapił się do opieki nad naszymi dziećmi ;)). Chwila dla nas, odrobina słodyczy z własnego piekarnika i kanapa. 
Ten chlebek migdałowy wyszedł super! Tak jak obiecałam na Instagramie dzielę się z Wami przepisem na pyszny migdałowo-cynamonowy chlebek: 

Składniki: 

 2 jajka

160 g masła 

170 g cukru (ja użyłam brązowego) 

180 g maślanki 

240 g mąki pszennej (ja użyłam typ 450) 

1,5 łyżeczki proszku do pieczenia 

pół łyżeczki soli 

100 g migdałów 

opcjonalnie: miód 

(pasta migdałowa) 

50 g masła migdałowego 

70 g brązowego cukru 

50 g masła (zwykłego) 

50 g drobno posiekane migdały

1 łyżeczka cynamonu 

Sposób wykonania: 

1. Rozgrzej piekarnik do 180 stopni i przygotuj formę wyłożoną papierem do pieczenia. Masło utrzyj z cukrem na wysokich obrotach przez 5-6 minut. Dodaj jajka i ubijaj przez dodatkową minutę. Dodaj połowę maślanki i ponownie wymieszaj. Do ciasta przesiej mąkę, cynamon i proszek do pieczenia, wymieszaj. Zanim wszystko się połączy, dodaj resztę maślanki. 

2. Włóż 1/3 ciasta do formy i dodaj pastę migdałową (rozłóż ją w miarę równomiernie, najlepiej przemieszać ją cienkim patyczkiem tak aby powstały "esy-floresy".  Powtórz proces jeszcze raz i dodaj migdały na wierzch. Piecz chleb około 45 minut.

Bajka i ciasto z lodami. Nie wiem kogo z naszej piątki najbardziej cieszył ten plan na wieczór. 

Disney'owski klasyk o miłości. 

Jutrzejszy dzień będzie długi. Robimy wiosenno-letnią kampanię dla MLE. Ten moment to zawsze zwieńczenie wielomiesięcznej pracy. Jeśli gdzieś popełniłyśmy błąd, to teraz jest już zbyt późno, żeby go naprawić ;).Alain de Botton ze swoją "Architekturą szczęścia" i Katarzyna Zajączkawska z "Odpowiedzialną modą". No i witamina C, bo chyba coś mnie bierze. Warszawo! Jesteś dziś dla nas łaskawa z tym słońcem. Mamy wynajęte studio, ale naturalne światło zawsze jest w cenie. Za każdym razem, gdy zaczynamy myśleć o kolejnej kampanii, zaczyna się dyskusja na temat tego, czy pokazać nasze projekty na profesjonalnej modelce (moje stanowisko), czy jednak na mnie (stanowisko zespołu). Jak dla mnie sesja wizerunkowa MLE wypadłaby lepiej, bardziej profesjonalnie, gdyby przed obiektywem stała dziewczyna, która wie co robi i ma do pozowania większe predyspozycje. Może Wy pomożecie mi przekonać Asię, aby nie ciągać już na zdjęcia 37-letniej matki dwójki dzieci i postawić na młodszą (i wyższą) gwardię? Zastanawiałyście się kiedyś ile trwa taka sesja zdjęciowa? Zaczęłyśmy punkt ósma, skończymy po szesnastej. Czyli typowy dzień w pracy tylko nerwy większe.
Czternaście stylizacji, białe tło i dwa krzesła. Ten pierwszy na górze to własność Asi, ten na dole z taboretem wypożyczyłyśmy z Iconic Tells a Story
Oto nasza wspaniała grupa! W tym wpisie możecie zerknąć kiedy mniej więcej pojawią się poszczególne produkty. Ten zestaw na górze to koszula i szorty. Olivia zestawiła go z eleganckimi dodatkami, ale podejrzewam, że ja będę w nim śmigać z trampkami i klapkami. 
Koniec! Jeśli zaraz czegoś nie zjemy to atmosfera się zagęści. ;) Wybrałyśmy się do The Eatery i chyba nie będziemy zawiedzione. 
1. "Zamówmy kilka rzeczy, aby móc spróbować wszystkiego i po prostu się podzielmy". // 2. Tak. Znalazł się. // 3. Marchew i mielony. Polecam z czystym sumieniem. // 4. Bardzo dopracowany koncept. Kuchnia polska z nowoczesnym akcentem, nienachalny minimalistyczny wystrój i polskie klasyki filmowe z lat 90-tych. Bardzo podoba mi się to miejsce! //Super miejsce to Eatery. Czekam, aż ktoś zdolny zrobi coś podobnego w Trójmieście. A teraz teleportujemy się do mojego ukochanego miejsca. Jakiś czas temu napisałam długi artykuł o dolinie Val Di Fiemme. Tutaj macie link jeśli chciałybyście się dowiedzieć, co jest w tej krainie tak wyjątkowego, że wracam do niej od ponad dwudziestu (!) lat. Miejsce, który nigdy mi nie spowszednieje. Czuję się w tu jak u siebie.
Moje Passo Rolle. Nie ma tu najnowocześniejszych wyciągów i setek tras narciarskich, ale ja i tak kocham to miejsce. Szczytu nie zdobędziemy, ale mamy tu nasz ulubiony szlak, który kończy się u podnóży tej skały. Kiedyś we dwoje, później z sankami i niemowlakiem, a teraz w czwórkę. Z roku na rok coraz ciężej. Ale także weselej. Ile czasu można spędzić z dziećmi przy zamarzniętym źródełku? Zaskakująco dużo!… aż tak dużo, że gdy dochodzimy do schroniska ktoś nieoczekiwanie ucina sobie drzemkę.  Najlepsze ocieplane legginsy na świecie. Nie spadają i nie rozciągają się. Niestety z sieciówki, ale chyba można dla nich zrobić wyjątek. Znajdziecie je tutajW które wycelować śnieżką? :D 1. Cortina d'Ampezzo. Kilkadziesiąt lat temu odbywały się tu zimowe igrzyska olimpijskie… i niebawem szykuje się powtórka! // 2. Ten sweter ma chyba z dziesięć lat i zawsze jedzie ze mną w góry (jest z RobotyRęczne). Za to ta kurtka… w przyszłym sezonie same się przekonacie! 

No dobrze. Teraz widzę, że artykuł na blogu sprzed 4 lat wymaga odświeżenia, bo część polecanych miejsc zdążyła się zamknąć, a pojawiło się wiele nowych. Ale ogólne przesłanie chyba się nie zmieniło – trzeba chronić i szanować naturę. Solidarnie i z rozmysłem. Przy takim podejściu my także zyskujemy, bo nadal możemy cieszyć się jej pięknem. 1. Gdy tym razem to Ty możesz krzyczeć "Mamo! Pomóż!" ;). Wyjazdy z rodziną – tą dalszą i bliższą – to dla mnie najcudowniejszy czas w roku. // 2. Czy to jedno zdjęcie może być "mini-zamiennikiem" dla "Look of The Day"? ;). Żartuję! W tę niedzielę zapraszam Was na nowy cykl, czyli "Zapiski o modzie i stylu". Jestem bardzo ciekawa Waszego odbioru. "El Brite De Larieto" to moja ulubiona restauracją w Cortinie. Przynależy do agroturystycznego gospodarstwa, a jedzenie mają tam wyborne. 
1. Kluski w sosie grzybowym. To jest zbyt dobre! // 2. Słońce! Sama nie wiem czym się tu najadam bardziej – pysznym jedzeniem czy ciepłymi promieniami. // Tam, gdzie chmury tańczą wokół gór… 
Wracamy w stronę Val di Fiemme i wspinamy się (a raczej pchamy przed sobą naprawde dobrze obciążone sanki) na wysokość 2084 metrów nad poziomem morza. Po takiej eskapadzie najprostsze dania smakują wybornie. Koniec Karnawału obchodzi się też tutaj! I to hucznie!
Przy mojej całej miłości do Włoch… nasze pączki są lepsze.  Tylko oglądam, przysięgam! Mam własne w bardziej zakopiańskim stylu i też są super! Pamiętacie jak pisałam o słynnych butach z Cortiny w tym wpisie?Tydzień w górach, dwie godziny na nartach. Ale nadrobimy jeszcze to szusowanie! 1. Mój górski niezbędnik. Okulary to Celine, balsam to prezent od marki Chanel. // 2. Dostałam na Instagramie mnóstwo pytań o kurtkę. Mam ją chyba ze sto lat (a dokładniej sześć, bo kupiłam ją będąc w pierwszej ciąży) i prawdę mówiąc jej jakość jest słabiusieńka. Ale kolor ma piękny. ;) Wychodzę z założenia, że jeśli już coś mam, to albo noszę, albo przekazuję dalej. W jej przypadku wybieram nadal to pierwsze, bo jakoś ciężko mi się z nią rozstać. Jest z NA-KD. Wszędzie dobrze, ale w naszym domowym królestwie najlepiej! Księżniczki dobrze o tym wiedzą!Mamy słońce w Sopocie, więc ten dzień już zaczął się dobrze! I jeszcze dotarła do mnie paczka, na którą czekałam! W lutym rozpoczęłam testowanie kremu od Lierac w pięknym opakowaniu w nowoczesnym stylu. No i z wymiennym wkładem, tak aby szklany słoiczek mógł być użyty wielokrotnie. Lierac Lift Integral to krem, który ujędrnia, nawilża i wygładza skórę, dzięki unikalnemu połączeniu trzech składników aktywnych, które działają na jej podstawowe elementy: kolagen, elastynę, kwas hialuronowy, glikoproteiny. Kosmetyk w 98% składa się z substancji naturalnego pochodzenia. Testuję od trzech tygodni i polecam! Krem warty swojej ceny.Mamy młynek! To gwiazdkowy prezent ode mnie dla męża, bo do niedawna tylko on w domu robił kawę. Tym razem zamówiłam więc Wild Hill Coffee w ziarnach. Nie mówcie mi, że jeszcze nie słyszałyście o tej kawie?! No to opowiem Wam więcej, bo po jej poznaniu nie będziecie już chciały pić niczego innego!Chociaż mówi się o tym coraz więcej, to naprawdę niewiele osób zdaję sobie sprawę z wpływu kawy na planetę. Nasza część świata wyrządziła ogromną krzywdę ludziom i przyrodzie, a zamiłowanie do picia kawy ma w tym swój niechlubny udział. To geopolitycznie i społecznie złożony problem, który mieści w sobie całe spektrum odcieni szarości, dlatego tym bardziej doceniam marki, które w imię własnych wartości zachowują prawdziwą transparentność. Wild Hill Coffee potrafi wskazać dokładnie skąd pochodzi ziarno (jest to kawa single origin pochodząca z jednego, konkretnego regionu). Kawowce są uprawiane bez pestycydów. I to jest bardzo ważna informacja ponieważ kawy dostępne powszechnie w sklepach mogą zawierać śladowe ilości pestycydów (wątek zdrowotny jest istotny, ale to także kwestia etyki – uprawa bez pestycydów nie naraża zdrowia ludzi pracujących na plantacji). Są też inne korzyści.  Założycielka marki mówi: „Z dumą mogę napisać, że zbadałyśmy potencjał antyoksydacyjny wszystkich kaw, które od nas otrzymasz i choć kawa wyjściowo jest bogatym źródłem antyoksydantów, to Wild Hill Coffee może pochwalić się naprawdę wysokimi wartościami. I tak Ogniste zbocza Turrialba to aż 94,63% zdolności antyoksydacyjnej, Sen o La Jacoba 95,48%, a Gwiaździsta noc w Cajamarce 94,15%.” 

WSZYSTKIE kawy od Wild Hill Coffee są ekologiczne i posiadają Europejski Certyfikat Ekologiczny. Co to znaczy? Że ich uprawa, zbiór i wszystkie etapy produkcji są bardzo dokładnie udokumentowane. Jeśli parzycie kawę w domu, to spróbujcie chociaż raz przestawić się na tę uprawianą w zrównoważony sposób. W przypadku kawy bezkofeinowej ziarna zostały pozbawione kofeiny zdrową, bezpieczną metodą CO2. To stosunkowa nowa metoda, która nie wymaga szkodliwej chemii, a co najważniejsze, pozwala zachować bogaty smak i zapach kawy. Wild Hill Coffee jest przepyszna (według mnie nawet lepsza niż te od czołowych marek) więc dbanie o planetę jest w tym przypadku czystą przyjemnością. Kawowe obrazy. 

W ramach współpracy Wild Hill Coffee zgodziło się przygotować dla Czytelniczek Makelifeeasier zniżkę w wysokości -12%. Wystarczy, że wpiszecie kod Kasia12 w trakcie dokonywania zakupów (kod jest ważny do 17 marca).

A teraz kontrowersyjny temat! Czy tylko ja słodzę kawę miodem? ;P W lutym pozamykałam kilka tematów, które mi ciążyły i sama jestem zdziwiona jak wiele nowej energii i sił mi to dało. Po raz kolejny przekonałam się, że działanie to dla mnie najlepsze antidotum na gorszy nastrój. No i praca w grupie. A że doczekaliśmy się w końcu większego stołu, to coraz częściej, nawet te liczniejsze spotkania, odbywają się u mnie. Tylko z robieniem kaw w kawiarce się nie wyrabiam ;). Pssst! Czy to nie wygląda jak pierwsze ślady wios… ?
Ileż to ja się nasłuchałam o Pasiece Rodziny Sadowskich! A potem przeczytałam rozbrajający opis początków tej pasieki… „Historia Pasieki Rodziny Sadowskich nie sięga dalekich pokoleń. W 2009 roku zaraz po maturze będąc nastoletnim mieszczuchem zacząłem swoją przygodę z pszczelarstwem. Szukając sezonowej pracy na najdłuższe wakacje życia (między maturą a studiami) postanowiłem pomagać w lokalnym gospodarstwie pszczelarskim. Od samego początku życie tych niezwykłych owadów mnie zafascynowało i wiedziałem, że chcę się zaopiekować własnymi ulami… wpadłem i nie było odwrotu.” Na zdjęciu widzicie miód z pyłkiem i propolisem od Pasieki Rodziny Sadowskich. Miód wielokwiatowy z dodatkiem pyłku pszczelego i propolisu. Posiada atuty miodu wiosennego zawierającego nektar z mniszka, akacji i rzepaku. Łączy w sobie wszystko co najlepsze z ula i tak też pachnie i smakuje. Polecam!  Z kodem Makelife10 otrzymacie 10% zniżki na zamówienie.Pasieka Rodziny Sadowskich ma w swoim asortymencie również mnóstwo innych produktów (nie tylko miodowych). Pasta pistacjowa to nasz ukochany dodatek (a może mój?) do naleśników, maliny i truskawki liofilizowane, do których z początku podchodziłam z rezerwą, a teraz stały się naszą ulubioną słodką przekąską, albo różnego rodzaju zakwasy i soki naturalne – wszystko najwyższej jakości. Kasia w swoim naturalnym środowisku :). 

Słońce wstaje coraz wcześniej, lepiej żeby nie nakryło nas w brzydkiej piżamie ;). Już miałam skończyć dla Was ten wpis, ale dosłownie w tej chwili wbiegła do mnie Asia z najnowszymi prototypami piżam na nowy sezon. Jak myślicie? W której najlepiej powitać pierwsze wiosenne mgły? :)

 

*  *  *

 

 

Last Month

Wpis powstał we współpracy z Newbytea, Mongolian, Treinta Y Tres, Muduko, Volvo, Pola.

 

  Tysiąc pięćset drobiazgów, o których zapominam. Pobudki w ciemnościach i płatki śniegu zamiast tuszu na rzęsach. Wieczory, które szybko przychodzą i dają mi znak, że znów nie zdążyłam zrobić tego, co zaplanowałam. Trochę już nieaktualne bożonarodzeniowe ozdoby wiszące w oknach domów na naszej ulicy. Może trzeba te 36 lat przeżyć, aby to, co kiedyś w styczniu wydawało mi się przygnębiające, dziś miało swój urok. A może to blog i ten cykl wpisów nauczyły mnie, że na rzeczywistość można patrzeć przez pryzmat złych, męczących i przygnębiających obrazów, albo wręcz przeciwnie – odsączać z tego, co nas otacza i spotyka tylko to, co piękne, budujące i dobre… Gdyby tylko było to takie proste jak wybór zdjęć z telefonu… :)

  Zapraszam Was do mojej comiesięcznej fotorelacji ze śniegiem, deszczem i odrobiną słońca. Macie już kubek herbaty w dłoni? To ruszamy!

 

Styczeń zaczęłam z przytupem i zupełnie inaczej niż w poprzednich latach. No i muszę przyznać, że tęsknię za tą Malagą i towarzystwem przyjaciół. Oby ziściły się te wszystkie piękne życzenia noworoczne, które składaliśmy sobie o północy na "Palmeral de las sorpresas". A jeśli chciałybyście zobaczyć jak wyglądała moja podróż, to zapraszam Was do mojego subiektywnego przewodnikaPowrót do domu był wspanialszy niż się spodziewałam, bo Trójmiasto wyglądało jak z baśni o królowej śniegu. A jeśli myślicie, że zdjęcie po prawej przedstawia wieczór, to jesteście w błędzie :). Tak wyglądał Sopot, gdy wczesnym rankiem wyszłam z Portosem na spacer. Śnieg dalej sypie, ale ja już widzę na horyzoncie, że w ciągu dnia wyjdzie dla nas słońce.1. Ten widok powinien być początkiem jakiejś pięknej zimowej opowieści dla dzieci. // 2. Już ósma rano! Czy Ty nie powinieneś kłaść się spać, a nie nam tu dalej świecić?Nie dalej jak za kwadrans pewnie wszyscy zaczną wielkie odśnieżanie. Ciekawe czy w moim domu ktoś już wstał i zaparzył mi gorącej kawy? Dziękuję Chanel za to, że od czasu do czasu pozwalasz mi wstąpić do swojego świata. I za ten miniony rok pełen pięknych przygód! Prezent od takiej marki, to jak obsypanie mnie gwiezdnym pyłem. No i mam to za sobą. Nie znam nikogo kto czerpie przyjemność z rozbierania choinki, ale gdy już się z tym obowiązkiem uporam, to zawsze jest mi lżej. Może to z tęsknoty za gwiazdkowym nastrojem, który muszę schować do pudełek? A może dlatego, że nie lubię pożegnań, nawet jeśli dotyczy to tylko drzewka?No i mamy biurko! Teoretycznie to moja nowa przestrzeń do pracy, w praktyce – nie uwierzycie – nadal siedzę przede wszystkim przy kuchennym stole. Na instagramie sporo z Was prosiło mnie o przypomnienie kodu do TYLKO (strony na której zamawiałam biurko). Jeszcze tylko do końca stycznia możecie z niego skorzystać. Wystarczy wpisać kasia44, aby dostać aż 44% rabatu na zamówienie (przy kwocie minimalnej – 1500 zł). Jeśli planujecie remont, przemeblowanie, albo brakuje Wam czegoś w mieszkaniu, ale nie macie czasu na ogarnięcie projektu, to TYLKO może Wam pomóc rozwiązać problem. Ta marka przez ostatnie lata podbijała zagraniczne rynki i w ogóle mnie to nie dziwi. Dzięki technologicznym rozwiązaniom możesz u nich spersonalizować meble, które zwykle trzeba było zamawiać pod wymiar u stolarza. Tomiska, do których często wracam. 
Barwy zimy chętnie przełożyłabym na nowe projekty w MLE. Dopiero co skończyłyśmy tworzyć wiosenno-letnią kolekcję (chociaż w sumie parę modeli wciąż czeka na ostateczną decyzję i przeróbki), a nasze myśli już krążą wokół przyszłorocznej jesieni. Uwielbiam dzianiny w odcieniach błękitów, a ten próbnik wyjątkowo mi sie spodobał. Gdy wychodzisz z Portosem na spacer, to każde zejście z pagórka jest jak jazda na sankach ;). Mróz szczypie w nos, a śnieg skrzypi pod butami. Jest pięknie! Zimą wreszcie mogę "zdążyć" na wschody słońca. Molo w śniegu to widok warty odmarźniętych rąk!Ludzi jakby trochę mniej niż w wakacje ;). 
1. Molo i nasza Trójmiejska plaża to miejsca, które od samego powstania bloga pomagały mi walczyć z poczuciem wypalenia i twórczej frustracji. // 2. Te buty! W ogóle nie dziwię się, że stały się tak popularne! Chociaż na początku przyglądałam się im z lekką konsternacją… Podaję Wam link bo wiele z Was pisało mi, że są ciężko dostępne. // A Wasze jednorożce co jedzą na śniadanie? 1. Poniedziałek. To już druga kawa dzisiaj i, dokładnie tak samo jak ta pierwsza, jest już kompletnie zimna. // 2. Spotkanie MLE pod znakiem dresów –  mają być idealne, tak abyście nie chciały ich już nigdy ściągać! // Zdrowa przekąska, która jest dobrą alternatywą dla słodyczy. I dzieci również ją uwielbiają (moje ulubione czipsy z jabłek to te od Pola).Ostatnio mój ulubiony kącik w całym mieszkaniu. Długo wzbraniałam się przed narożną kanapą, bo wydawała mi się "taka za mało tradycyjno-klasyczna". Zabawne, jak przez lata, wraz ze zmianą stylu życia, potrafimy zmieniać nasze przekonania. Wiem przecież od dawna, że "ładne" nie powinno stać przed tym co "użyteczne" tylko iśc w parze – w przeciwnym wypadku sami utrudniamy sobie funkcjonowanie w naszym mieszkaniu. Wszystkie moje "rozkminki" zostały cierpliwie wysłuchane przez kochaną Izę z Iconic Design w Sopocie i po długich dyskusjach znalazłyśmy w końcu kompromis. Chociaż dziś mogę chyba powiedzieć, że jednak konsensus (i to nie jest reklama). Chipsy powstają ze specjalnej odmiany jabłek Pola, które są bardzo słodkie i chrupkie. Nie zawierają cukru, ich słodkość jest naturalna. W jednej paczce Pola snacks mieści się jedno całe jabłko (polecam też wersję z cynamonem – oczywiście składniki dodawane do chipsów są również naturalne). Z kodem mle10 otrzymacie 10% rabatu na tą zdrową przekąskę (kod jest ważny aż do 29 lutego).Amarylis to jeden z moich ulubionych styczniowych kwiatów. Niby środek zimy, ale dobór kolorów jakoś przyśpiesza bicie serca. Koniec stycznia od wielu lat zdominowany jest w naszym domu tematem WOŚP. Tym razem też udało nam się zebrać całkiem sporo! Ta i ta aukcja trwa dalej! Gdy już w styczniu wiesz, że nie zobaczysz w tym roku nic słodszego. Pierwsze występy za nami. Celowo piszę "za nami" bo mam wrażenie, że to ja stresowałam się najbardziej ;). 
1. i 3. Gdy po piętnastu latach blogowania, tworzenia "kontentów" marketingowych dla Klientów i własnej marki, doczekasz się w końcu lustra, które obejmuje całą sylwetkę. Zostało stworzone na zamówienie według mojego projektu przez firmę z Gdańska – Portamet. // 2. W ładnym talerzu wszystko smakuje lepiej. Ten od Aoomi mam już od dłuższego czasu. 4. Gdy orientują się, że we dwie mogą mnie załaskotać na śmierć, a nie na odwrót. //  Gdy w domu są pączki, które czekają na sfotografowanie…1. MLE szykuje coś dla Was na Walentynki :). // 2. i 3. Jeśli chodzi o owocowe smaki to ten wygrywa. // 4. Prawdziwa magia kolorów od Newbytea. //Przed… …i po! Tak to właśnie wygląda, gdy przychodzi do ciebie cały zespół i każdy sam wybiera herbatę z mojej szafki ;). Na zdjęciu widzicie kilka moich ulubionych smaków od Newbytea – Green Lemon, Verbena, Strawberry&Mango, Marrocan Mint, Earl Green, Summer Berries i chyba moja "top of the top" – Rooibos Orange.  A to nowość i też pyszna! Wiem, że jest tu wiele fanek dobrej herbaty więc podejrzewam, że ucieszy Was kod KASIA15, dzięki któremu otrzymacie 15% rabatu na cały asortyment w sklepie Newbytea (kod jest ważny do 14 lutego).1. Królową selfie raczej nie zostanę, ale nowe lustro uwielbiam. // 2. A ten talerz to staroć – ukradłam go kiedyś z szafki mamy, a ona wcześniej kupiła go na rynku staroci. // 3. Śnieg z deszczem. Ciężko odnaleźć w nim urok, ale i tak się staram. // 4. "Zimowanie" od Katherine May. // Gdy zima przestaje być biała i piękna… 1. Z cyklu "moje ulubione warzywo miesiąca". W styczniu plebiscyt wygrywa kalafior z sezamem i dużą ilością pieprzu. // 2. Śnieżyca za oknem. Będą sanki i bałwan! // Gdy na zewnątrz chlapa roku najlepiej włożyć kalosze i grube skarpety. Te zakolanówki są od Mongolian.Wykonano je w 70% z wełny owiec mongolskich i 30% z wiskozy. Ciepłe, miękkie, nie podrażniają skóry i jeszcze na dodatek w idealnym kolorze.  A tu artykuł w Vogue o Ewie Juszkiewcz i jej przełomowej współpracy z LV. Ciekawe czy pod spodniami narciarskimi te skarpety też się sprawdzą?Z mlekiem czy bez?
Ja tam lubię rude zwierzęta ;). Dziękuję Muduko za tę super grę (chyba wiem z kim zagram niebawem jedną partyjkę).… a tymczasem ulubioną grą naszych dzieci pozostaje "Znajdz Pluszaka". Reguły sę proste i już po pierwszej rundzie można zacząć prawdziwą rozgrywkę. Nie wiem czy to zasługa tych słodkich obrazków, czy może efektu zaskoczenia (zwierzaka znajdujemy zadając proste pytania), ale naprawdę wciąga! :) Z hasłem RUDY otrzymacie 20% rabatu na wszystkie nieprzecenione gry w sklepie Muduko.  Zaczynamy przystrajanie, bo ktoś jutro kończy 5 lat! Jeśli szukacie sklepu z ładnymi ozdobami na przyjęcia urodzinowe to polecam merimeri (pewnie większość z Was świetnie go zna, ale ja go odkryłam dopiero teraz i od razu się zakochałam). Tę girlandę złożymy po przyjęciu i użyjemy jeszcze nie jeden raz!Ja wiem, że wszyscy tak mówią… ale naprawdę nie mam pojęcia kiedy to minęło. 
No cóż, a ten mój tęczowy tort wygląda (i smakuje) nieco inaczej…
Gdy przeziębiona mama pisze artykuł do późna…Gdy trochę chorujemy… na szczęście mamy różowe okulary. Zabawa z masą solną. Gdy widzę ile radości przynosi dzieciom, to inaczej patrzę później na te wszystkie nowoczesne zabawki. Czujemy się już lepiej. Wychodzimy z domu i nie marudzimy!Ekhm…a może znów czuję się niewyraźnie?Za oknem wichura i śnieg z deszczem. W środku ciepło i przyjemnie. No i mnóstwo miejsca na stole! Wiedziałam, że pan Karol z E-stone da radę! Jeśli szukacie prawdziwego mistrza kamieniarstwa to dobrze trafiłyście. Ja wiem, że zima nie zawsze wygląda pięknie, słońce świeci rzadko, a śnieg topnieje i zamienia się w błoto. W te mniej urocze lutowe dni zajrzyjcie do artykułu o "Zimowaniu po polsku". Już po kilku dniach wskoczył on na podium w rankingu najpopularniejszych wpisów ostatnich miesięcy. Ależ to moje Trójmiasto rośnie! ;)A dziś odwiedzimy jedno z moich ulubionych miejsc!
Treinta Y Tres, czyli hiszpańska restauracja na trzydziestym trzecim piętrze. Czy może być lepsze miejsce, aby powspominać nasz wspólny wyjazd do Andaluzji? Od niedawna w niedzielę, pojawił się tu nowy cykl wydarzeń – spotkania, podczas których zachwycimy się bogactwem śródziemnomorskich smaków i autentycznym klimatem słonecznej Hiszpanii z wyśmienitymi daniami w formie nieograniczonego bufetu oraz autorskimi koktajlami. W czasie brunchu na 32 piętrze Olivia Star odbywają się animacje dla dzieci, więc to też fajna opcja dla rodziców. Szukamy domu babci i dziadka. Poza bufetem, jest też kilka opcji na zamówienie. Tu makaron "Cacio e pepe" ze składników najwyższej jakości. Mieliśmy jeść, a nie robić zdjęcia! 
Atmosfera jest tutaj niezobowiązująca, a jedzenie sprostałoby najbardziej wymagającym gustom. Gorąco polecam! Brunch odbywa się co niedzielę od 13:00 do 18:00. Chłopaki powiedzieli, że zostają do wieczora!
1. A kanapki na wynos można robić? :D // 2. Wrócimy tu niebawem! // Czy ktoś wypatrzy tutaj spaniela, który właśnie wyszedł o fryzjera? (I jego panią, która od pół roku nie ma czasu, żeby samej się umówić? :D) Robimy szybki spacer i wracamy do naszego VolvoMusimy kiedyś zrobić "przed i po" Portosa. Od dziś nosi przydomek "Lejdi Portosana". Ach! Cóż to jest za wynalazek! Podgrzewana kierownica!
Kilka słów, których pewnie się teraz nie spodziewacie: te sto par oczu na jedwabnej apaszce symbolizuje sto osób. Dziewięćdziesiąt cztery z nich ma źrenicę bez koloru – bo to przypadki przemocy, których się nie zgłasza. Dwadzieścia z nich ma łzę w oku, bo symbolizują gwałt. Projekty od Spadiory coraz częściej stawiają na mocny przekaz, co – moim zdaniem – jest słusznym kierunkiem dla mody. Cały zysk ze sprzedaży "Twilly" marka przeznacza na Fundację SEXEDPL (natomiast z apaszki ze zdjęcia 15% zysku).  I wykorzystam jeszcze ten moment, aby napisać tu o Antyprzemocowej Linii Pomocy pod numerem 720 720 020. Pamiętaj, że zawsze możesz poprosić o pomoc."Home-office" w styczniu składa się z wełny, miodu i herbaty.

Czekam aż za oknem wróci taki widok, ale w najbliższych dniach chyba się na to nie zapowiada ;). Dziękuję za Waszą uwagę!

*  *  *