Ciasteczka Cioci Anety – dla tych, którzy szukają czegoś pyszniejszego niż pierniki.

  Wybiórczość dziecięcej pamięci wciąż mnie zaskakuje. Po pięciu minutach nie pamięta się już o tym, że miało się posprzątać pokój, ale o ciasteczkach z wypływającą czekoladą pamięta się idealnie – chociaż moje dzieci ostatni raz jadły je rok temu.

  Gdy dzieci poznały przepis na ciasteczka od cioci Anety nie było już mowy o tym, aby robić zwykłe pierniki. Ta gorąca czekolada wypływająca ze środka i to że są takie duże, sprawia, że moje córeczki traktują każde jedno ciastko jak mały prezent. Oczywiście, gdy tylko się zgadzam i zabieram za przygotowania, moje dzieci znikają w trzy sekundy i pojawiają się w momencie, gdy ciasteczka wychodzą z piekarnika. Ale wieczorem i tak mówią swojemu tacie, że same je dla niego zrobiły. Trochę się z nimi o to droczę, a tak naprawdę dodaję w głowie kolejne przedświąteczne wspomnienie. 

CIASTECZKA CIOCI ANETY Z MASŁEM ORZECHOWYM I WYPŁYWAJĄCĄ CZEKOLADĄ

Składniki starczą na dwie blachy ciastek.

 

 – 160 g masła orzechowego (masła orzechowe mogą być gęste i suche albo prawie płynne, jeśli to które masz bardziej przypomina to pierwsze dodaj do ciasta więcej zwykłego masła.)

– 200 g masła  

– pół szklanki drobnego cukru (jeśli lubicie mniej słodkie wypieki, to możecie dać odrobinę mniej niż pół szklanki)

– 2 szklanki mąki pszennej (320 g)  

– 2 średnie jajka  

– pół łyżeczki soli  

– łyżeczka proszku do pieczenia  

– krem typu „zdrowa nutella” jako nadzienie ciasteczka    

 

Sposób przygotowania:

1. Na początku robimy nadzienie do ciasteczek. Łyżeczką formujemy okrągłe placuszki (śtednica około 3,4 cm, im wyższe tym lepiej) i wkładamy do zamrażalnika na przynajmniej 30 minut.  2. Do większej miski wsypujemy mąkę (ja użyłam pszenną tortową), dodajemy masło, masło orzechowe, cukier, sól i proszek do pieczenia i jajka. Ciasto ugniatamy ręką. Wkładamy do zamrażalnika na 15 minut.  3. Jak już wszystko porządnie się schłodzi, to odklejamy zamrożony krem i oblepiamy go ciastem. Formujemy w ciasteczka i układamy na blasze (ciasteczka nie moga być zbyt płaskie). 4. Nastawiamy piekarnik na 180 stopni (góra dół lub termoobieg) i wkładamy na 18 minut do pieczenia. I gotowe! :)

 

Last Month

Wpis powstał we współpracy z Apimelium, New By Tea, Tori, Farmina i handy lab. 

 

  O czym najczęściej dumałam w listopadzie? O tym, że najpiękniejsze wspomnienia czasem nie mają nic wspólnego z wielkimi wydarzeniami. Te najfajniejsze, najmocniej wyryte w naszej pamięci i napawające nas szczęściem wynikają ze zwykłych, małych rzeczy. To wspomnienia długich spacerów z kimś kto nas kochał i zawsze miał czas na szczerą rozmowę. To wspólne gotowanie i radość z efektów. To zasypianie policzek przy policzku. Tańczenie na ulicy, gdy spadnie pierwszy śnieg. Czy listopad nie jest wypełniony właśnie takimi momentami?

  Cieszę się, że znów tu zajrzałyście! Spędzimy razem tych kilka chwil, póki listopad jeszcze trwa?

 

Uśmiechnij się! Jest już piątek! 
Te listopadowe śniadania, które aurą przypominają kolację… Kilka świątecznych nut, łyk kawy i lampki powieszone na oknie to trio, które sprawia, że mglisty i ponury poranek w Sopocie staje się magiczny. Jak scena w jakimś pięknym starym filmie…Listopadowe frytki. 1. Niedzielny spacer ulicami Gdańska. We Wrzeszczu to wiedzą jak przystrajać dom na Halloween… // 2. Kruche ciasteczka. Mniam! // 3. Tosty z serem i szynką, sałatka z dynią, herbatka…i odrobina pajęczyny. // 4. Godzina siódma rano… Ja chyba jednak jeszcze jednej kawy potrzebuję… //Czasem mam ochotę na małą zmianę wystroju…"Kochanie! Była przy żywopłocie!" – czyli gdy idziesz po drewno do ogrodu, a wracasz z paczką, której od kilku dni nie mogłaś się doczekać! Dostawa miodów od Apimelium to w moim domu prawdziwe święto. Zwłaszcza, że w kartoniku zawsze znajdzie się kilka miodowych krówek…Muszę się dzielić czy mogę zjeść wszystkie sama?W tym miesiącu zamawiam dodatkowe słoiki dla bliskich pod choinkę. Nigdy nie kupuję miodu w niesprawdzonych miejscach. Ale moją słodką miodową paczkę od Apimelium gorąco polecam! Z kodem MLE otrzymacie 5% rabatu do 6 grudnia, więc korzystajcie i róbcie zapasy!1. Rozmowy o porach roku, to mój ulubiony sposób na gorszy humor. // 2. Porządki i remanenty w szafkach. Stary Rosenthal może nie jest już tak modny jak 40 lat temu, ale nie mam zamiaru się z nim rozstawać ;). // 3. Szykujemy już dla Was powoli prezentowniki. // 4. Biuro zamknięte. Czas na herbatę, sprzątanie i przedszkolne opowieści. 

Długie godziny. Krótkie lata. Znacie to powiedzenie, które zrozumie tylko mama?

1. Bo każdy powód do tańczenia jest dobry! I nigdy o tym nie zapominaj Myszko! // 2. Remont? Porządki? Dekorowanie? Co najlepiej nastroi nasze mieszkanie na Święta? Jeśli chciałybyście poczuć odrobinę przedświątecznej atmosfery, to przypominam o tym artykule. Próbuję w nim odpowiedzieć na to pytanie, a jednocześnie (jak co roku) przekazać Wam trochę dobrej, mikołajowej energii. // 3. Moja instalacja, która tak ładnie wygląda, ale zapewne zostanie zaraz zdekonstruowana przez dzieci. // 4. Świąteczny obiad dla rodziny królików. Z roku na rok na naszym stole coraz więcej warzyw. // Jedenasty listopada to święto nas wszystkich i każdy z nas może świętować. Możemy wywiesić flagę albo przypiąć biało-czerwoną wstążkę do klapy płaszcza. Można usiąść na kanapie z dziećmi i opowiedzieć im czym jest niepodległość i dlaczego jest tak cenna, chociaż wcale jej nie widać. Można przejść się przez najstarszą dzielnicę w mieście i przez chwilę pomyśleć o przeszłości, której sami nie poznaliśmy, a dzięki której żyjemy dziś w wolnym kraju. Wreszcie, możemy po prostu spotkać się z bliskimi i nie wypowiadając nawet jednego pompatycznego zdania o historii i narodzie, cieszyć się z faktu, że jesteśmy razem – wolni i bezpieczni. Świąteczny spacer. I zupełnie nieoczekiwani towarzysze…1. Płaszcz to mój stary ukochany model od 303Avenue. // 2. "Mamo, a co to za duże pieski biegają po parku?"Oczywiście, że zrobiliśmy ranking najlepszych rogali Świętomarcińskich. W Trójmieście wygrało dla mnie Capuccino Sopot Cafe. 1. Liściopadowe podróże. // 2. Który mam kupić ja, a który wcisnąć mamie i go od niej pożyczać? :p // Gdy w lodówce masz same zielone warzywa, więc jako kulinarny "master" mieszasz wszystko w jednym garnku, dodajesz odrobinę oliwy i obiad gotowy. Zaobserwuj mnie po więcej zjawiskowych przepisów :D:D:D.Wszystko gotowe! Operacja pod kryptonimem "BF" rozpoczęta. Pakujemy się i jedziemy do Warszawy. 

Pssst… przygotowywałyśmy się wtedy do komunikacji naszej promocji, ale dziś już mogę Wam powiedzieć, że z kodem MLE30 dostaniecie 30% zniżki na wszystko w MLE (kod ważny do końca tygodnia). 
Kilka dni temu internet zalały filmiki z graffiti na elewacji Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie. Na szczęście była to tylko prowokacja wykreowana przez AI. Osobiście to sprawdziłam!Czekałam tak długo, aby w końcu móc zobaczyć to miejsce od środka! Muzeum Sztuki Nowoczesnej w stolicy już otwarte!Wiem, że wokół projektu MSN w Warszawie pojawiło się dużo kontrowersji. Co prawda, nikt nie pytał, ale mi się podoba!W lutym pierwsza wystawa z prawdziwego zdarzenia, ale jeśli jesteście w Warszawie przejazdem to i tak warto zajrzeć. (mój sweter to oczywiście MLE)
I to Kioto znów do mnie wraca.Przenośny pomnik. Jest zimno, mokro, szaro. Moja melancholijna dusza rozkwita. Zresztą w tym towarzystwie to nic trudnego. Czy to już druga kawa dzisiaj? Być może. Piękna inicjatywa, którą kiedyś miałam okazję promować, a teraz mogłm sprawdzić czy rzeczywiście działa. Dzięki "Być może" za wzięcie udziału w akcji i za najlepszą kawę w Warszawie!Od trzeciej na nogach, więc w ogóle nie przeszkadza mi to, że zaraz zacznie się ściemniać – jak dla mnie jest już wieczór. Korzystam jednak z okazji, że jestem w centrum i zaglądam na ulicę Mokotowską. To miejsce jest najlepszym dowodem na to, że polska moda ma swój własny styl i coraz lepiej wykorzystuje potencjał.  1. Ja i mój idealny strój do mierzenia ubrań w sklepie. // 2. Butik czy mała galeria sztuki? Witamy w Undresscode.Od dawna chciałam odwiedzić butik tej marki. UndressCode to polska marka (ale jej rzeczy dostępne są na całym świecie). Miesiąc temu ich body założyła Taylor Swift. ;)Adres warty zapamiętania. Biorę ten zestaw!Polska moda ma do zaoferowania naprawdę najlepszej jakości rzeczy. Wpadnijcie na Mokotowską i same zobaczcie te butiki: Undresscode, 303 Avenue, Le Brand. 
Sala baletowa i MLE. Kto by się spodziewał takiego połączenia? A w domu czekał na mnie… pierwszy śnieg. Wraz z początkiem listopada zapotrzebowanie na herbatę w moim domu zwiększa się z każdym dniem. Podejrzewam, że istnieje gdzieś jakiś wzór matematyczny mówiący o tym, że im krótszy dzień tym więcej kubków herbaty wypijamy. Ta ze zdjęcia to świeże zamówienie od Newby Teas. Herbaty od Newby Teas naprawdę uzależniają – ciężko jest się po nich przerzucić na coś innego, bo nic już potem nie smakuje tak dobrze! Ja mam swoje ulubione mieszanki, które sama sobie zamawiam, ale taki kalendarz adwentowy to chyba marzenie każdego herbacianego amatora! Z kodemKasia20 otrzymacie 20% rabatu na wszystko (działa do 6 grudnia).A przed „black week”, który w tym roku jest dla całego zespołu MLE bardzo stresujący, herbata "Night calm" z rumiankiem, lawendą i różą dla każdego! Przyda się nam!A gdzie tu nas wywiało! Szukamy zawiasów, aby zrobić to
1. Co mogę powiedzieć? Zawsze jestem bardzo dumna z moich przyjaciół, którzy spełniają marzenia i z biegiem lat rozwijają się i wykorzystują swój talent. Nikogo chyba nie zaskoczę gdy napiszę, że książka Zosieńki to dla mnie coś ważnego. // 2. Mój kącik i ulubione listopadowe kwiaty – róże herbaciane. Budzimy się i jeszcze nie wiemy, że za oknem czeka śnieg (za to od razu widać, że czeka prasowanie :D). To był dłuuugi dzień. W MLE zadziało się tyle zmian w ostatnich tygodniach, że naprawdę z wielką przyjemnością wracam do blogowych spraw. Przed nami ostatnie swetrowe premiery…Pewnie większość z Was przed dłuższym spacerem pakuje do kieszeni raczej balsam do ust… Jeśli jednak macie psy i chcecie je nagradzać czymś co będzie dla nich nie tylko pyszne ale też zdrowe to polecam te od marki Farmina. Są one nie tylko smakowite, ale również dbają o higienę jamy ustnej psa. W Farminie kupujemy też od lat karmę dla Portosa. Jak zawsze polecam Wam bezpłatną pomoc dietetyka zwierzęcego, który pomoże Wam dobrać odpowiednią karmą dla Waszego pupila. A jeśli chcecie uzupełnić zapasy to z kodem MLE2025 dostaniecie zniżkę -25% na wszystkie produkty (ważny do 31 stycznia 2025 r.)Sztuczne i z drugiej ręki. Dzisiaj już tylko takie futra chcę nosić. Portos jest najlepszym przykładem, że smaczki od Farminy są przepyszne. Miło, że nie zjadł mojej ręki. 
Tylko my i plaża. Takie rzeczy naprawdę mają miejsce w Sopocie! No dobrze. Jednak pojawił się na horyzoncie jakiś mały niedźwiedź polarny. Ostatni rzut oka i wracamy!
I powrót do ciepłego domu. Siadam na kanapie i marzę o jednym – nałożyć krem na suche i zmarznięte dłonie. 1. Ktoś tu jest wdzięczny za ten długi spacer po plaży. // 2. Moja pielęgnacja dłoni jest prosta i bardzo rzadko wykracza poza moje mieszkanie ;). Hybrydy nie robię, kolor na paznokciach jest mało uniwersalny, a mi szkoda czasu na profesjonalne zabiegi. Za to krem musi być zawsze i wszędzie. Ten od Handy Lab z Hyaluron w składzie jest idealny – mocno nawilża, a jednocześnie szybko się wchłania. A na specjalne okazje (czytaj: wieczór z Netflixem) polecam ich maski na dłonie w formie rękawic.  Do końca miesiąca trwa promocja black week: z kodem black30 dostaniecie -30%. Odżywczy krem z kwasem hialuronowym i filtrem SPF30, przebadany dermatologicznie, wyprodukowany w Polsce. Dobrze mieć go w torebce. Piękny wieczór z Zosią i jej nową książkąA te chałki możemy zabrać do domu?

W Trójmieście spadł pierwszy śnieg. Co prawda, od razu stopniał, ale liczy się symbol, prawda? 
Dla mnie to niepisany znak, że mogę zacząć sami wiecie co…

„Napisz mi proszę, jak się nazywała ta firma, która robiła paczki prezentowe?”

W listopadzie już trzy osoby pytały mnie o Tori. O co chodzi? O pięknie przygotowane paczki, zapakowane jak na prezent, które są świetnym pomysłem na prezent, jeśli nie bardzo możemy dać coś osobistego (szefowi czy pracownikowi jakoś dziwnie podarować skarpety, czy zdjęcie w ramce… a może wcale nie?)

Sklep Tori Prezentowa Rewolucja ma przygotowane dla Was już idealnie skomponowane zestawy prezentowe. Wybrany przeze mnie zestaw zawiera syrop karmelowo – cynamonowy z pracowni Etero, herbatę White Christmas i Trzy, ręcznie robione pierniczki z Owsianej Manufaktury. Całość jest zapakowana w pudełko z motywem świątecznie ozdobionej kamieniczki.Nie tylko mi ciężko się powstrzymać!
Gdy pod postami wszystkich innych influencerek padają pytania o buty, płaszcz czy torebkę, to u Kasi wszyscy pytają o… drabinę. Była to jedna z moich pierwszych "blogowych inwestycji". Zaraz po aparacie! Gdy powstało pojęcie "flat lay" robienie zdjęć z wysokości było podstawą internetowych treści ;). Znaleziona na pchlim targu przez Take a Nap. Wiele, wiele lat temu.
1. Wszystkie świąteczne kubki na jednym zdjęciu! Jest starbucks (2023 rok), Villeroy Boch (2018 rok) i TK Maxx (2016 rok). // 2. "Mini me." // Weekendowy poranek w Gdańsku. Czyli Fikka – najmodniejszy lokal w mieście (polecam brukselkę na puree z batatów!). Czekamy…Krajobraz po bitwie. Dyskusje o tym, że dziewczynki też lubią samochody. A w nagrodę za zrealizowanie planu w MLE idę na Jarmark Bożonarodzeniowy. W tym roku Gdańsk kolejny raz walczy o zwycięstwo. Ja już zagłosowałam! A Wy możecie to zrobić tutajMoja obsesja. Gorące pączusie gdańskie. 

Jak to się dzieje, że u mnie właściwie te same nudy, a co miesiąc ten cykl jest coraz dłuższy? Czy Wy też, wraz z biegiem lat, dostrzegacie i doceniacie coraz więcej?

*  *  *

 

 

 

ZAPIEKANKA ,,CZTERY SERY”, CZYLI MÓJ LISTOPADOWY COMFORT FOOD

Wartością comfort food jest nie tylko smak, ale i proces przygotowywania posiłku. To dania, które można przygotować powoli i z pełnym zaangażowaniem, ciesząc się każdą chwilą. Czy zatem gotowanie można traktować jak medytację? Jeżeli daje poczucie satysfakcji — nie tylko z kulinarnego rzemiosła, ale również z samego faktu troszczenia się o siebie i innych – to chyba możemy tak to nazwać, prawda?
Dzisiaj w Wasze ręce oddaję przepis na drożdżową zapiekankę. To danie, choć proste, ma w sobie coś niezwykłego — jest jak mała, domowa podróż do przeszłości, do chwil spędzonych po powrocie ze szkoły. Drożdżowa zapiekanka z serem, duszoną cebulą i pieczarkami to doskonały wybór na chłodniejsze dni, kiedy potrzebujemy czegoś, co nas rozgrzeje i otuli, nie tylko od zewnątrz, ale i od środka.

Skład:

ciasto drożdżowe 

500 g mąki pszennej 

25 g świeżych drożdży 

200 ml ciepłej wody 

25 ml oliwy z oliwek 

1 łyżeczka soli

farsz:  250 g pieczarek 

1 pęczek pietruszki 

3-4 gałązki tymianku 

3 cebule 

5 ząbków czosnku 

sól morska i świeżo zmielony pieprz 

150 g tartego cheddara

50 g fety 

4 łyżki mascarpone 

1 mozzarella 

*można też rozszerzyć wersję o dodanie posiekanej gruszki i pora

A oto jak to zrobić:

1. Świeże drożdże mieszamy z ciepłą wodą i odstawiamy na 10 minut. Mąkę przesiewamy z solą, dodajemy drożdże, oliwę i wyrabiamy ciasto. Formujemy kule. Przekładamy do miski wysmarowanej oliwą, przykrywamy folią spożywczą i odstawiamy w ciepłe miejsce na 45 minut, tak by podwoiło swoją swoją objętość.

2. Na rozgrzanej patelni z oliwą podsmażamy czosnek, cebulę i pieczarki. Dodajemy świeży tymianek. Doprawiamy solą i świeżo zmielonym pieprzem.

3. Wyrośnięte ciasto drożdżowe zagniatamy i dzielimy na dwie części, jedna 2/3 i 1/3. Większą część rozwałkowujemy na szerokość naszej formy, tak by brzegi nieco wystawały. Formę natłuszczamy i wykładamy ciastem. Na wierzch rozkładamy duszoną cebulę z pieczarkami, dodajemy po łyżce mascarpone, kawałki fety, tarty cheddar i plastry mozzarelli. Całość posypujemy posiekaną pietruszką. Na koniec przykrywamy ciastem rozwałkowanym z pozostałej 1/3 ciasta. Zlepiamy brzegi i pieczemy w rozgrzanym piekarniku w 190 stopniach C (opcja: góra-dół) przez 40 minut. Podajemy na ciepło!

 

Last Month

 Wpis powstał we współpracy z marką Say Hi, Wild Hill Coffee, Momenty i Stag Warsaw. 

 

 Jutro ostatni dzień października. Usiadłam do tego wpisu przekonana, że prawie cały dzień jeszcze przede mną, ale nim się obejrzałam, w mojej kuchni zapadł zmrok. Wiem, że nikt nie pytał, ale gdybym miała wymienić jedną rzecz, którą w sobie lubię, to powiedziałabym pewnie, że jest to umiejętność podnoszenia samej siebie na duchu. W tych najgorszych momentach, które czasem wciąż wracają do mnie w snach, ale też w tych całkiem zwyczajnych, codziennych, bez większego znaczenia. Może dlatego tak bardzo lubię jesień? Bo każdego dnia mogę pielęgnować w sobie te zdolności?

  Ach! Jak bardzo chciałabym rzucić na Was piękny czar i Wam też poprawiać humor, gdy przychodzi gorszy czas. Czy nie byłoby cudownie gdybyśmy mogły się tym zarażać, tak samo szybko jak jesiennym przeziębieniem?  

  Mam nadzieję, że zostaniecie tu ze mną na chwilę – z kubkiem naparu czy herbaty. Zapraszam Was gorąco na tę fotorelację z minionych tygodni. 

 

 

Jak tu mieć zły humor skoro w końcu można zamienić letnie sukienki na takie miękkie zestawy? Moda jesienno-zimowa jest zdecydowanie bliższa mojemu sercu. 

Śliwki, masło, cynamon. Jedna z tych rzeczy, które są zdrowe i pyszne jednocześnie. 

Pierwsze poranki bez słońca. Ale z takim śniadaniem jakoś damy radę. 

Ostatnie gałązki świeżych ziół z mojego ogródka. Za tym akurat będę tęsknić przez zimę.  Hej Warszawo, ja tylko na chwilę. Kawa do ręki i pędzimy. Bardzo rzadko biorę udział w większych wydarzeniach, bo MLE i życie rodzinne pochłania mnie bez reszty. A więc, kiedy pod ramię z przyjaciółką idę zrobić relację z eventu, to mam wrażenie jakbyśmy tylko udawały, że jesteśmy prawdziwymi influencerkami.1. A to podobno najlepsze podkłady na świecie. Możecie przetestować w nowym butiku Chanel w centrum handlowym Westfield Arkadia. // 2. A co wybrała sobie Cajmel? // 3 i 4. Każdy detal (jak zwykle u tej marki) dopracowany do perfekcji. I jedno zdjęcie z super dziewczynami też się znalazło. Poznajecie je wszystkie?Dwanaście godzin w Warszawie. Ten hummus z kurkami w "Być może" to było naprawdę coś!
Jak ta Warszawa się pięknie zmienia!
Trochę zazdroszczę warszawiakom tego nowego miejsca :). Park Cafe na Mokotowie już otwarte!A tak właśnie się kończy wsiadanie do nie swojego ubera… Na zdjęciu widzicie odjeżdżające Pendolino do Sopotu. Niestety, beze mnie w środku. 
1.  Po prostu szczęście na zdjęciu. Przez chwilę mam Was wszystkich! // 2. Cynamon i jabłka w wersji deserowej. O przepis trzeba pytać moją mamę! // 3. Gdyby jesień miała swój magazyn wnętrzarski… // 4. Bo "work life balance" oznacza, że jednego dnia czujesz się jak dziewczyna Chanel, a drugiego dnia gonią Cię terminy i zamiast robić makijaż, szukasz kapci, które zjadł twój pies.//  Sztuka czasem budzi sprzeciw, chociaż częściej sama bywa narzędziem sprzeciwu. Ten obraz Goi miał zwrócić uwagę na społeczne nierówności. Domyśliłybyście się?

1. Kolejna odsłona naszych śniadań. Jogurt, płatki owsiane, trochę banana, mielone migłay, prażone orzechy laskowe i gorące jabłuszka z cynamonem i masłem. Żadne "cini minis" nie mogą się z tym równać. // 2. Sztuka jest narzędziem, które pomaga nam zrozumieć świat. Idzie to nam dużo sprawniej, jeśli tę sztukę umiemy odczytać, interpretować na własny sposób, osadzić w kontekście. Jeśli czujesz, że nie potrafisz uporządkować wiedzy, którą już posiadasz albo masz wrażenie, że to, co czytałaś wcześniej jest podane w przestarzałej, niezrozumiałej wersji, to zakochasz się w pięknie wydanej książce pod tytułem „Leonardo, Frida i przyjaciele” autorstwa Camille Jouneaux.

Pierwszy – elegancki i według schematu. Drugi – rozczochrany i z rozpiętym kołnierzykiem. 

Robimy selekcję, z której jak zwykle nic nie wynika. Wszystkie książeczki, które w trójkę zdecydowałyśmy się oddać, wróciły w magiczny sposób z powrotem na półkę.Pałac Ciekocinko zawsze wie jak o sobie przypomnieć. A październik to idealne miejsce na odwiedziny. No to w drogę!
…ale niezbyt długą. Mamy z Trójmiasta nową drogę i w godzinę jesteśmy na miejscu. Nawet kawa nie zdążyła wystygnąć!Taki to weekend był – słoneczny, chociaż chłodny. Wśród wesołych przyjaciół, ale daleko od zgiełku. No i z koszykiem, w którym po 4 godzinach chodzenia po lesie wciąż było więcej kanapek niż grzybów. 
A więc to tak mrówki widzą jesień.
W takich okolicznościach przyrody jakoś łatwiej wymyślać mi bajki o nowych przygodach Elsy i Anny (a mój sweter to ten model).  1. Gdy jest zimniej niż zapowiadali, a Ty masz w torbie tylko jeden sweter, więc wkładasz go nawet na grzybobranie. // 2. Gotowi na grzyby (których nie ma)? // A to krótki poradnik o tym czego NIE zbieramy na grzybach.     Ten okaz wyglądał tak kosmicznie, że przyglądaliśmy mu się dłuższą chwilę. Ktoś znajdzie w atlasie grzybów jego nazwę?
1. Patrzę w górę… // 2. I patrzę w dół. Jesień jest wszędzie. // Po co nam te wszystkie wykwintne desery, skoro i tak wszyscy marzymy o owocach pod kruszonką? 
A w Folwarku Jackowo załapaliśmy się nawet na jazdy dla całej rodziny. Im bardziej poznaję te rejony, tym mocniej się zakochuję. Polska jest piękna. Trzymam się myśli, że damy radę wrócić tu jeszcze w tym roku. Ciekawe jak będzie się tu prezentował pierwszy śnieg?Chyba nikogo nie dziwi fakt, że krajobrazy są najlepszą inspiracją. Marzą mi się w przyszłym sezonie kolorowe melanże w MLE. Co Wy na to? 1. Normalny dzień na "home-offisie". Za godzinę po pracowni dziewiarskiej nie będzie śladu. Wjedzie obiad, a potem przedszkolne zadania domowe. // 2. Mój nowy ulubiony zapach od marki Momenty . Już wiem, że ciężko będzie mi się przerzucić na sieciówkowe zapachy, gdy ten od Momentów się skończy. // 
Pomarańcza, gardenia, wanilia. To teraz tło dla mojej codzienności. Momenty to marka, która tworzy zapachy do domu – ich urocza założycielka od razu zrobiła na mnie dobre wrażenie. A jej produkty to teraz stały element w moim domu. Polecam!
Na zdjęciu tego nie widać, ale to był dla mnie wyjątkowy dzień. Zupełnie nie przywiązuję wagi do urodzin, ale to jak świętują je moje przyjaciółki i koleżanki, to dla mnie zawsze wielkie zaskoczenie i przyczyna wielkich wzruszeń :). 
Bo w Twoim domowym biurze masz od rana służbowe spotkania, ale dzień wcześniej gotowałaś na kolację kalafiora :D. Ten zapach jest trochę cytrusowy, a trochę w klimacie hygge. Świetna, nieprzytłaczająca mieszanka.  
1. Październik to miesiąc dzianin. Zresztą tak samo jak listopad, grudzień, styczeń, luty i marzec. // 2. Mamy w domu trzy początkujące baletnice. Jedna ma 37 lat ;). // Amarylisy i Modigliani. Monika i Asia, które czytają mi właśnie na głos wszystkie sprawy do omówienia. Zacznijmy od kawy!Odpowiadając na Wasze pytania: październikowe światło to najlepszy (i jedyny) filtr jaki nakładam na zdjęcia. Nas czeka wielogodzinna burza mózgów – to będzie kreatywny dzień! Nic mnie tak nie inspiruje jak praca w grupie. Mam wrażenie, że czasem wystarczy tylko wymienić się myślami, aby sprawy poszły w dobrym kierunku. Zazwyczaj pracuję w samotności, więc bardzo cenię sobie każde spotkanie w zespole. Robimy plan marketingowy do końca roku i dalej rozkmniianiamy tiktoka (ale idzie to bardzo opornie ;)).  Ten zestaw mogłyście zobaczyć tutajWitamy nową jesieniarę na pokładzie! Monika powiedziała mi ostatnio największy komplement: "dzięki Tobie polubiłam jesień". Jej pamięć w telefonie nie podziela tej opinii ;). – Co najbardziej lubisz nosić jesienią? 
– Dynię.Ten moment, gdy ktoś podchodzi do Twojej koleżanki, aby zapytać o to skąd ma sweter, a ten sweter jest z Twojej marki. 
Fikka. Na pokrzepienie. Świetne miejsce w samym sercu Gdańska. 
Poza tostem z awokado polecam Wam brukselkę na puree dyniowym… przepyszne, ale zanim zdążyłam zrobić zdjęcie do tego wpisu – wszystko zjadłam!1. Ten poranek, gdy zaczynasz dzień od… zapalenia światła. // 2. Południowy wiatr Araponga idealnie budzi każdego ranka – zwłaszcza gdy na zewnątrz wciąż egipskie ciemności. Jeśli lubicie bezkofeinową to polecam  kawę.  // Wild Hill Coffee to kawa, którą wybieram już od wielu, wielu miesięcy. Oczywiście mam swój ulubiony gatunek i bardzo mi smakuje. Ale jestem jej wierna też z innego powodu. Kawy od Wild Hill Coffe są organiczne, uprawiane bez pestycydów, z poszanowaniem ekosystemu oraz zdrowia ludzi pracujących na plantacjach. Do jej produkcji wybierane są wyłącznie ziarna, które spełniają najwyższe standardy, a ich jakość potwierdza tytuł "specialty". Ziarna palone są w średnim stopniu w rzemieślniczej palarni w Warszawie. Ziarna z tej marki są regularnie poddawane badaniom na obecność szkodliwych substancji. Dla dociekliwych podaję wyniki badań laboratoryjnych: Ochratoksyna A: Poniżej granicy wykrywalności (<0,5 μg/kg) we wszystkich badanych próbkach. Zgodnie z przepisami Unii Europejskiej, również obowiązującymi w Polsce, maksymalna dopuszczalna ilość ochratoksyny A (OTA) w kawie różni się w zależności od jej rodzaju. Dla kawy ziarnistej i mielonej limit ten wynosi 5 μg/kg, natomiast dla kawy rozpuszczalnej jest dwukrotnie wyższy i wynosi 10 μg/kg. Akryloamid: Średnia zawartość akryloamidu w badanych próbkach wyniosła 245 μg/kg, co stanowi wartość znacznie poniżej dopuszczalnych norm (dla kaw ziarnistych i mielonych jest to 400 μg/kg, a dla kaw rozpuszczalnych do 850 µgkg/. A także 500 µg/kg dla substytutów kaw ze zbóż i aż 4000 µg/kg dla substytutów kaw wytworzonych z prażonej cykorii.). Najważniejszym powodem, dla którego powinnaś kupować kawę "specialty" nie jest smak, a ochrona Twojego zdrowia.   1. Raz, dwa, trzy… dzisiaj kawa na wynos. // 2. Te najdłuższe minuty w ciągu dnia. Czekam na parzącą się w kawiarce kawę. // "Południowy Wiatr Araponga" ma nuty czekolady, prażonych orzechów laskowych. To 100% Arabika z ekologicznej plantacji rodzinnej rozciągającej się na malowniczych wzgórzach niedaleko Araponga w regionie Minas Gerais. Z kodem MLE1024 dostaniecie 10% rabatu na wszystkie kawy (ważny do 24 listopada). Jesienią żaden Paryż mi niepotrzebny. Sopot jest teraz równie oszałamiający. Naprawdę w to wierzę! (ta torebka jest naprawdę pięknie wykonana – to polska marka Stag Warsaw). 
I kolczyki od tej samej marki. Mam je od lat! A jeśli torebka lub kolczyki Wam się spodobały, to łapcie kod rabatowy od marki – hasło MLE15 daje 15% rabatu na wszystkie kolekcje, będzie ważny do 10 listopada.
Sopot i Państwowa Galeria Sztuki. Nasz ulubiony cel spacerów. "Chcemy całego życia". Ta wystawa bardzo mnie poruszyła. Po wyjściu ogarnęło mnie niestety uczucie, że idą na nią ci, którzy w gruncie rzeczy nie muszą, bo wszystko to widzą i czują. Za to ci, którzy powinni na nią pójść, aby coś zrozumieć, nigdy tego nie zrobią. 
"Malarki to żony dla malarzy". Sztuka feministyczna może przybierać różne formy. Wiecie co to "prace niewidzialne"?Niby się śpieszymy, ale jak można omijać te widoki i nie zatrzymać się na chwilę. Ja nie żartuję, gdy mówię, że polskie marki są naprawdę najlepsze. Płaszcz mam od lat. To 303 avenue. Torebka, jak już wcześniej pisałam, jest od Stag Warsaw. Botki to Kazar. A sweter, wiadomo – MLE Collection. 
Tyle tu liści co turystów w lecie ;). 
Już nie pamiętam czy to zdjęcie zrobiłam o szóstej rano, czy o osiemnastej wieczorem.  – Puk, puk, kochanie, co Ty tak długo robisz w łazience? Urodzinowe ostatki. Nowe seriale o kowbojach, to nie tylko inne podejście do kobiecych ról… to także odpowiedź na tęsknotę za prostym życiem… A przy okazji inspiracja dla świata mody i reanimacja stylu, który lata świetności miał już za sobą. Premiera nowego sezonu Yellowstone już niedługo, a póki co odsyłam Was do artykułu na ten tematKolejny raz łóżko pełniło rolę mojego osobistego stylisty. Uwielbiam te zaginione paczki. Podobno numer listopadowy już jest dostępny, ale ja z przyjemnością zajrzę wpierw do tego październikowego. Jestem trochę chora, ale nadal łatwo mnie rozśmieszyć. Wystarczy jeden mem o matkach przedszkolaków, które zapomniały kasztanów i gotowe. Coś dla skóry, coś dla ciała i coś dla umysłu. Dopadło mnie mocne przeziębienie, a to oznacza zero makijażu przez kilka dni. Efekt? Skóra od razu wygląda lepiej :D. A może to jednak zasługa serum od Say Hi? Glazed Skin to mleczne serum wzmacniające barierę z peptydem i ceramidami. To produkt wielozadaniowy: serum do twarzy, emulsyjny tonik, esencja nawilżająca oraz rozświetlające serum pod oczy. Skóra po jego użyciu nabiera mega blasku (trochę jak po tych maskach pokazywanych teraz na Instagramie – cera mieni się jak tafla szkła). Używam je w duecie z kremem Bright Vibes, który wiele razy Wam już pokazywałam.  Super produkt na miarę nowych czasów. Jeśli chciałybyście go wypróbować to z kodem MLE20 otrzymacie 20% rabatu na wszystkie produkty poza zestawami (będzie aktywny od 30.10 przez cały listopad).Chciałam pokazać Wam ten słynny "glow" który daje serum od Say Hi, ale jest już tak ciemno, że nic nie widać. Musicie same sprawdzić ;).  Kolejny poniedziałek. Kolejne ciasto marchewkowe. Korzystam z tego przepisu Zosi (ale zawsze daję połowę podanej ilości cukru). Połowę zjemy teraz. Druga połowę zjem ja gdy wszyscy pójdą spać :). Ulica Świętego Ducha. Spacery po niej, razem z tatą, to jedno z moich najwcześniejszych wspomnień. Wiecie, że z urodzenia jestem gdańszczanką i w gruncie rzeczy ciężko mi zdecydować czy bardziej jestem z Sopotu czy z Gdańska? Motyla noga! A myślałam, że został mi jeszcze jeden łyk!
 Liściopad nadchodzi. Czas na miesiąc szarości, chłodnych błękitów i perłowego światła. Słońce będzie coraz niżej, ale poradzimy sobie z tym. Dziękuję za Waszą uwagę i zapraszam w każdy ponury dzień, który Was spotka. I w te pozostałe także!

 

*  *  *

 

 

ATMOSFERA JESIENI. CYNAMONOWE CIASTO DYNIOWE Z KREMEM ORZECHOWYM

​​Dynia piżmowa jest wdzięcznym warzywem. Jej pomarańczowy kolor kryje w sobie słodycz i głębię smaku, które doskonale komponują się z prostym składem ciasta. Mąką, jajka, cukier, odrobina oleju i przyprawy, sprawiają że ciasto jest puszyste, a jednocześnie wilgotne. Harmonia prostoty i natury, która sprawia, że każdy kolejny kawałek przypomina o ciepłych promieniach słońca na złotych listach. Jeżeli chcemy poczuć w domu nastrój jesieni, upieczmy ciasto i przysiądźmy do zajęć, które odwlekaliśmy latem. Ja na swojej liście mam ich sporo.. :)
Skład:

(keksówka o wymiarach ok. 28 x 11 cm)

2 szklanki mąki pszennej

4 jajka

600 g pieczonej dyni piżmowej

1 łyżeczka sody oczyszczonej

przyprawy: 1 łyżka mielonego cynamonu, 1/2 łyżeczki gałki muszkatołowej, 1 łyżeczka mielonego imbiru

150 g brązowego cukru

3/4 szklanki oleju roślinnego

krem:

4 łyżki masła orzechowego

250 g serka mascarpone

szczypta cynamonu

na wierzch: płatki wędzonej soli

wszystkie składniki w temperaturze pokojowej

A oto jak to zrobić: 

1. Aby przygotować puree z dynii: dynię piżmową dokładnie myjemy, kroimy na grube plastry i rozkładamy w żaroodpornym naczyniu (nie obieramy ze skórki). Pieczemy w rozgrzanym piekarniku do 200 stopni C przez 15 – 18 min lub do momentu aż będzie miękka. Upieczoną dynię przekładamy do miski, blendujemy na puree i czekamy aż ostygnie.

2. W szerokiej misce ubijamy jajka z cukrem na puszystą masę (zajmie nam to ok. 10 min). Następnie na wolnych obrotach dodajemy przesianą mąkę z sodą oczyszczoną, przyprawy i puree z dynii. Mieszamy do połączenia się składników i dolewamy olej stale mieszając. Powstałą masę przekładamy do keksówki wyłożonej papierem do pieczenia i pieczemy w rozgrzanym piekarniku do 180 stopni C przez 50 min.

3. Aby przygotować krem: masło orzechowe ubijamy mikserem do momentu napowietrzenia i dodajemy po łyżce serek mascarpone i schładzamy w zamrażarce na 15 min przed nakładaniem kremu. Schłodzony krem nakładamy na ostudzone ciasto.

Październikowe umilacze dla zagubionej jesieniary

Wpis powstał we współpracy z marką Health Labs Care, Awesome Cosmetics, Topestetic, Olinii i AMZ.  

 

Widziałam wczoraj takiego mema na Instagramie: na tle pięknego jesiennego obrazka, z czerwieniącymi się na drzewach liśćmi, widnieje napis „My favorite season is when all the mosquitos are dead”. Trochę uśmiechnęłam się pod nosem, bo oczywiście też nie przepadam za komarami, ale coś w środku mnie zakłuło. Miłość do jesieni stała się czymś, z czego coraz częściej się naśmiewamy. Cynizm dopadł nawet jesieniary – te niepoprawne optymistki, które potrafiły docenić krótkie deszczowe dni, spadek energii, niedobór witaminy D, stanie w niekończących się korkach, wkładanie na siebie kilkunastu warstw ubrań, mokre psie łapy po każdym spacerze, za słodki syrop dyniowy w kawie, który składem przypomina proszek do prania czy ciągłe narzekanie innych, że przed nami kilka miesięcy Mordoru.

  Ha! Idę o zakład, że większość z Was po przeczytaniu tego akapitu pomyślała sobie: „a ja i tak lubię jesień”! I bardzo dobrze! Być może niektóre jesienne banały, które podnosiły nas na duchu w ostatnich latach, potrzebują małych przeformułowań i uaktualnień, ale w głębi duszy wiemy przecież, że nie ma nic fajniejszego niż „hygge” i „sweater weather”.

  W dzisiejszych umilaczach znajdziecie sporo moich osobistych poleceń – niektóre z nich są o tym czego nie oglądać i czego nie robić, ale większość to po prostu praktyczne sposoby na to, aby ta pora roku była jeszcze odrobinę fajniejsza.

Gdy chcesz zrobić remanent w szafie, ale wszystkie Twoje swetry cały czas świetnie się trzymają więc żadnego się jednak nie pozbywasz… (na sobie mam ten sweter i te spodnie)

 

Co warto obejrzeć w deszczowy jesienny wieczór?

  Pytacie mnie często czy obejrzałam „Emily w Paryżu” (ok, tak naprawdę zapytała mnie jedna osoba i to dawno temu, ale jednak temat gorący, więc skorzystam z okazji aby się wypowiedzieć) i niestety oglądałam, oglądam i pewnie będę oglądać dalej, jeśli pojawi się nowy sezon. Nie wiem dlaczego i nie wiem po co – to samo pytanie zadaję sobie wtedy, gdy z jakiegoś powodu wejdę na Tiktoka. I podejrzewam, że odpowiedzi byłyby w obydwu przypadkach podobne. Przy całym przebodźcowaniu dzisiejszego świata, nasze mózgi chyba po prostu szukają czegoś, co pozwoli im się na chwilę wyłączyć. Jeśli więc macie dziś ochotę nie myśleć, to ze wszystkich streamingowych nowości Emily z pewnością Was nie zawiedzie.  

 

Bulion i inne namiętności.

  Ale jeśli chciałybyście obejrzeć coś, co nie będzie jedynie kompulsywną przyjemnością, to polecam Wam gorąco „Bulion i inne namiętności” z genialną Juliette Binoche. Oglądając ten film czujesz się trochę tak, jakbyś cofnęła się do dziecięcych lat, gdy mama gotowała w domu obiad, a Ty trochę jej pomagałaś, trochę obserwowałaś, trochę myślałaś o własnych sprawach, ale przede wszystkim czułaś spokój. No i zaostrzał Ci się apetyt.  Każda scena jest w tym filmie jak starannie przygotowane danie, które rozpływa się w ustach i pozostawia głęboki ślad w pamięci. Ale za pięknymi obrazami kryje się też (a jakżeby inaczej…) przesłanie – warto dbać o to, aby każdy dzień był ważny, aby pojawiały się w nim przyjemności, aby pracować na lepsze jutro. Nawet jeśli nie mamy pewności czy nadejdzie. Polecam każdemu, kto uwielbiał „Makłowicza w podróży”, „Francuskie wędrówki Julie” czy film „Czekolada”.  

 

Nie bagatela ta bagietka.

  A skoro już mowa o Francji i francuskim jedzeniu –  Marka Moschino postanowiła zadrwić z poważnych projektantów i wypuściła do sprzedaży torebkę łudząco przypominającą bagietkę. Oczywiście model ten stał się natychmiast wiralem na TikToku. Cena takiego wypieku z tkaniny to 1035 euro. Ja jednak wybieram tańszą i jadalną wersję ;).

 

Jak prać wełniane swetry w domu?

  Dla wszystkich tych którym hashtag „sweater weather” odbija się już czkawką – wiem, że nowoczesne pralki posiadają tryb prania wełny, ale nie mam do tego wynalazku zaufania. Jakieś pranie na kilkanaście razy zawsze kończyło się katastrofą. Dlatego jeśli sweter ma w składzie ponad 50% naturalnej wełny to szukam innych rozwiązań. Pewnie doskonale wiecie, że wełna nie łapie brudu ani zapachu dlatego można ją czyścić o wiele rzadziej niż na przykład swetry z bawełny (o tych z akrylu nie wspominając – one niestety podkreślają wszystkie „naturalne”zapachy). Co jakiś czas jednak trzeba je przecież wyczyścić, a nie każda z nas chce regularnie korzystać z pralni chemicznej. Przedstawiam Wam więc mini poradnik z moimi wypracowanymi patentami na pranie wełnianych swetrów w domu. 

1. Wspominałam już, że najlepiej jest prać swetry jak najrzadziej? Dobrze, już dobrze, chciałam się tylko upewnić, że jesteście zdecydowane!  

2. Napuszczamy wody, najlepiej do wanny (z doświadczenia wiem, że nawet największa miska jest w trakcie płukania za mała). Temperatura wody nie powinna być cieplejsza niż naszego ciała – 25 stopni całkowicie wystarczy.  

3. Nalewamy odrobinę płynu do prania wełny, ale jeśli zapomniałyśmy go kupić, to równie dobrze sprawdzi się… nasz szampon, o ile ma w miarę delikatny zapach.  

4. Wkładamy swetry i delikatnie je namaczamy, trochę więcej uwagi możemy poświęcić przybrudzonym rękawom lub golfom, ale dobrze jest sobie wyobrazić, że kąpiemy kotka ;).  Naturalna przędza jest delikatna – nie męczymy jej!

5. Płuczemy swetry w wodzie o podobnej temperaturze, w której były prane (zbyt duże różnice będą szokiem dla przędzy ;)).

6. Swetry wyciągamy z wody w formie kulki, pod żadnym pozorem ich nie wykręcamy ani nie wyżymamy. Taką swetrową kulkę ściskamy delikatnie, aby odsączyć nadmiar wody (powinno to wyglądać trochę jak odsączanie twarogu). Taką kulkę odkładamy na kilka minut w miejsce gdzie nadmiar wody może spokojnie ściec. Najważniejsze aby sweter po zetknięciu z wodą w żadnym momencie nie został rozciągnięty. W przeciwnym razie obciążone wodą włókna pod wpływem grawitacji rozciągną się i stracą pierwotną formę.  

7. Następnie rozkładamy swetry na ręczniku (jeśli macie ogrzewanie podłogowe w jakiejkolwiek części mieszkania, to można na niej rozłożyć pranie. Zostawiam swetry na ręczniku przez noc, a potem rozkładam na płasko na suszarce.

8. Gdy wyschną funduję im jeszcze fryzjera takim grzebieniem – te z MLE wyglądają po takim SPA jak nowe.

Gdy nasza skóra czuje się niewyraźnie.

  Witamina C to nasz pierwszy wybór, gdy chcemy zadbać o odporność jesienią. Od kilku lat wiemy też, że nasza skóra potrzebuje jej tak samo mocno. Z początku rynek kosmetyczny musiał się mocno natrudzić, aby zamknąć wszystkie jej właściwości w słoiku, ale dziś pojawiają się już produkty, które potrafią  wykorzystać jej potencjał. Serum TetraVIT C od Health Labs Care zawiera stabilną formą witaminy C o dużej „biodostępności”. Dzięki lipofilowemu charakterowi łatwiej przenika przez barierę naskórkową, niż czysta witamina C. Wyrównuje koloryt skóry, działa antyoksydacyjnie. Produkt zawiera też octan zingeronu – ten mało znany, a bardzo silny antyoksydant to innowacyjny składnik chroniący melanocyty przed mutacjami DNA wywołanymi przez działanie pUVA. Wykazuje większy potencjał antyoksydacyjny niż witamina E i resweratrol. Produkt jest świetnie opisany na tej stronie (są tam też podane wyniki badań potwierdzające skuteczność). Jeśli do tej pory nie włączyłyście do codziennej pielęgnacji serum z witaminą C to naprawdę warto to zrobić! 

 Z kodem MLE10 dostaniecie 10% rabatu na wszystkie produkty dostępne na stronie healthlabs.care (link ma już wgraną zniżkę i nie ma konieczności wpisywania kodu. A w dłoni trzymam mgiełkę odświeżająco nawilżającą – świetna gdy w połowie dnia marzysz o dodatkowym nawilżeniu). 

 

Cud na(uki)tury.

  Naukowcy od kilku lat przecierają oczy ze zdumienia – prozdrowotne właściwości oleju z czarnuszki znane są od wieków, ale wyniki rzetelnych badań i tak zaskakują. Odsyłam do artykułu Pana Tabletki i dodam tylko, że kolejne badania są w toku. Jestem ogromną zwolenniczką zasady „zdrowa żywność zamiast suplementów” i dlatego – zachęcona przez kilka autorytetów, postanowiłam rozpocząć picie jednej stołowej łyżki oleju z czarnuszki. Mój romans z czarnuszką trwa już czwarty tydzień i z każdym tygodniem idzie mi lepiej. O czym mowa? Podejrzewam, że większość z nas nie od razu rozkocha się w jej smaku, ale z czasem jej ostry smak staje się zdecydowanie mniej drażniący. Zamówiłam sobie też olej z lnu złocistego – piłam go kiedyś latami i żałuję, że przestałam (akurat ten produkt świetnie nadaje się do sałatek i tym podobnych). Polecam zajrzeć na stronę Olini aby poczytac o ich właściwościach (to według mnie najlepszy sklep do zamawiania olei – widać, że marka zna się na rzeczy i dba o to, aby w procesie obróbki nasion zachować jak najwięcej wartości odżywczych).  

Przy okazji mam dla Was kod MLE, dający 12% zniżki do końca października (ważna informacja – kody łączą się z promocjami na stronie Olini, więc korzystajcie). 

Moje wymarzone drugie śniadanie na odporność: kasza jaglana na mleku, śliwki duszone z cynamonem, łyżka miodu, trochę mielonych migdałów i podprażone orzechy laskowe (trzymam je w słoiku oczywiście – nie chciałoby mi się na śniadanie prażyć orzechów), jogurt. 

 

Z tej strony mówi 37-letnia Kasia.

 Sklep Topestetic (na pewno kojarzycie to miejsce, w którym kosmetolog jest dostępny bezpłatnie dla każdego i pomaga nam dobrać idealną pielęgnację) z okazji swoich jedenastych urodzin stworzył nową kampanię i zaprosił mnie do wzięcia udziału w szybkiej akcji. Mam odpowiedzieć na pytanie co powiedziałabym samej sobie sprzed lat. W pierwszym odruchu pomyślałam, że pewnie zaczęłabym od słów: „uspokój się i zatrzymaj przez chwilę!”, ale po chwili całkowicie zmieniłam zdanie. W modzie jest teraz zachęcanie wszystkich (z samą sobą włącznie) aby zwolnić, nie brać wszystkiego zbyt poważnie, odpuścić. Ale łatwo to mówić z perspektywy osoby, która przeżyła wiele przygód, miała okazje popełniać błędy i je naprawiać, a dziś z dumą patrzy na efekty swojego zaangażowania i wytrwałości z przeszłości (nawet jeśli przede mną wciąż wiele pracy). Tej młodszej Kasi powiedziałabym więc: goń za swoimi marzeniami, póki masz zdrowie i chęci po prostu chwytaj życie i pracuj bez wytchnienia nad tym, co dla Ciebie ważne. Nadejdzie przecież taki dzień, w którym już nie będzie Ci się tak chciało, Twoje życie się zmieni, a codzienne obowiązki zmienią nie do poznania. Im mocniej będzie się teraz starać, tym łatwiej zrozumiesz potem, że ważne są dla Ciebie też inne rzeczy, a czerpanie przyjemności ze zwykłej codzienności będzie banalnie proste. Tutaj możecie obejrzeć film z ambasadorką marki Magdaleną Różczką, a tu z Melą Koteluk i tu z Martą Wojtal – one także jako przyjaciółki Topestetic wzięły udział w tej kampanii. A Ty? Co chciałabyś powiedzieć samej sobie sprzed lat? Jestem bardzo ciekawa Twojej perspektywy. 

W mojej łazienkowej szafce zawsze znajdzie się jakiś produkt od Topestetic. Na ten moment będzie to ten żel do oczyszczania z witaminą C i DMAE. Jest bardzo wydajny, rewelacyjnie radzi sobie z makijażem i pięknie pachnie (kosmetyki Jan Marini już nie raz polecałam Wam we wcześniejszych wpisach na moim blogu). Oraz ten krem przeciwzmarszczkowy z kwasem mlekowym od duńskiej marki Beaute Pacifique – ta marka słynie też z najlepszych kosmetyków z retinoidami. Na kosmetyki Beaute Pacifique mam dla Was 20% rabatu – kod: BP20 ważny jest do 20.10.2024r. (promocje nie łączą się). Topestetic to miejsce w sieci, które przez lata nauczyło mnie, jak powinna wyglądać dobra pielęgnacja kobiety po trzydziestce.

 

Jesień i dobra muzyka są jak pistacje i biała czekolada: para idealna!

  Człowiek może wychodzić ze strefy komfortu, uczyć się montować nagrania, nieudolnie ćwiczyć dykcję, aby wyjść naprzeciw oczekiwaniom współczesności i móc zaproponować obserwatorkom artykuły w formie podcastów… a potem okazuje się, że więcej obserwujących na Spotify'u mają moje składanki :D. No więc, wspomnę tylko, że pojawiła się nowa playlista, którą przygotowałam specjalnie na nasz PR-owy wyjazd z MLE. Myślałam, że wśród modnych i nowoczesnych kobiet moja stara dusza nie znajdzie sprzymierzeńców, a jednak – co rusz, ktoś pytał o to gdzie można znaleźć playlistę, która leciała w trakcie kolacji. Pomyślałam, że może Wam tez umili jesienne popołudnia czy pracę przed laptopem. Enjoy!

Mikro… co?

  W sumie to żadne zaskoczenie, że nasza skóra potrzebuje podobnego odżywiania co nasze ciało. Było już o witaminice C i oleju z czarnuszki, więc przyszedł teraz czas na kolejne hasło, które od kilku lat rozgrzewa naukowców do czerwoności – mikrobiom. To biliony mikroorganizmów, które żyją na naszej skórze i wnikają aż do warstwy podskórnej. To bakterie, grzyby, wirusy, roztocza. Każdy człowiek ma inny mikrobiom skóry, ponieważ jest on zależny od indywidualnych czynników, takich jak m.in. pH, grubość skóry czy ilość i jakość owłosienia. Dlaczego jest ważny? Bo tworzy warstwę nazywaną mikrobiotą naskórkową. Jeśli jest prawidłowa, czyli zachowuje równowagę, skóra nie jest narażona na stany zapalne, zaskórniki, podrażnienia. Równowaga mikrobiomu to też równowaga hydrolipidowa – ważna dla nawilżenia i nawodnienia, a w konsekwencji dla spowolnienia procesów starzenia się skóry. W tej równowadze pomaga odpowiednia, codzienna i regularna pielęgnacja, wykorzystująca certyfikowane pod kątem mikrobiomu skóry kosmetyki. Polska marka Awesome Cosmetics posiada certyfikowaną przez akredytowane laboratorium badawcze kolekcję Mikrobiom. To teraz mój krem na dzień. Kod KASIA30 da Wam 30% rabatu na wszystko z wyłączeniem zestawów (ważny do 20 października). 

 

Jedni chcą go zablokować, inni korzystają w najlepsze.

  Temat, który chyba wszystkich rodziców rozgrzewa do czerwoności – czy w szkołach (chociaż podstawowych) powinien pojawić się zakaz korzystania z telefonów? Czy dzieci powinny mieć dostęp do popularnych aplikacji przed ukończeniem pełnoletności? A jeśli tak, to w jakim wymiarze? Jesteście za czy przeciw?

  To trudne pytanie, na które coraz więcej państw próbuje znaleźć odpowiedź. Pod lupę wzięliśmy przede wszystkim Tiktoka. Problem stanowią przede wszystkim dwie rzeczy – pochodzenie aplikacji i treści, które są tam publikowane. USA podjęło w tym temacie drastyczne – w porównaniu do reszty kroki. Właścicielem tej najbardziej wpływowej sieci społecznościowej na świecie jest chińska korporacja ByteDance, którą służby amerykańskie oskarżają o współpracę z chińskim rządem. We wrześniu kongres przedstawił właścicielowi dwie opcje – albo sprzedaje Tiktoka amerykańskiej firmie (tak aby mogła sprawować nad nią kontrolę i między innymi dbac o dane użytkowników) ale aplikacja zostanie w Stanach Zjednoczonych całkowicie usunięta. Z kolei na początku tego roku Komisja Europejska nakazała usunięcie TikToka ze służbowych urządzeń wszystkim swoim pracownikom. Co będzie dalej? Zobaczymy.

 Nie czekając na odgórnie narzucone zmiany sama wprowadziłam do swojej rutyny regulacje. Nie dotyczą one natomiast tylko Tiktoka, bo akurat rezygnacja z tej aplikacji nie jest dla mnie żadnym problemem – algorytm wciąż nie potrafi wyłapać treści, które by mnie zaciekawiły. Postanowiłam – zgodnie z zaleceniami zastępów internetowych specjalistów – całkowicie zrezygnować z ekranów po godzinie 18.00. Wyjątki robię bardzo rzadko (na przykład dziś, aby móc dokończyć dla Was ten wpis :*). W każdym razie – ten mini odwyk naprawdę działa! Gorąco polecam spróbować wszystkim nocnym markom, które mają dość liczenia owiec.  

Ja wybrałam kołdrę AMZ z kolekcji Merino, tkóra wykonana jest w całości z surowców i materiałów pochodzenia naturalnego. Wypełnione zostały wełną alpejskich merynosów, dzięki czemu jest niezwykle gęsta i sprężysta. lekka i ciepła. Wełna MERINO hamuje rozwój bakterii, jest antystatyczna i odporna na pochłanianie zapachów. Ja wybrałam kołdrę całoroczną. 

 

Jesienią wieczory i noce są dłuższe…

  Czy dobra pościel może poprawić jakość snu? Wydaje się, że nie, ale jak w takim razie wytłumaczyć fakt, że ta źle dopasowana, sztuczna, szeleszcząca czy za lekka potrafi ten sen znacznie pogorszyć? Wiem, że czasem łatwiej jest wejść do multibrandowego sklepu i po prostu wybrać pierwszy lepszy produkt. Ale od czego macie influencerki, które wertują różne możliwości i pokazują Wam to, co według nich jest najlepsze? A jeśli chodzi o pościele, to Polska jest tu prawdziwym wymiataczem. Marka AMZ robi najlepsze pościele na świecie, ale swoje produkty szyje u nas. Jeśli szukacie kołdry czy poduszek, uwierzcie mi – lepszych nie znajdziecie nawet na księżycu.   

Jesień jest trochę jak nasza najlepsza przyjaciółka. Trudno zaprzeczyć, że ma wady, czasem bywa denerwująca, ale to właśnie w jej towarzystwie najbardziej lubimy siedzieć w dresach i cieszyć się ze zwykłych rzeczy. Myślę, że z takim podejściem nawet te trochę zagubione jesieniary znów przypomną wspólne, fajne chwile. Dziękuję, że dotrwałyście do końca wpisu – poruszam tu kilka tematów i czekam na Wasze opinie w komentarzach! 

*  *  *