Last Month

   Zbliża się północ, a ja nasłuchuję odgłosów, które wdzierają się do mojej sypialni przez uchylone okno. Nie pamiętam drugiej tak upalnej nocy w Trójmieście. Chciałoby się aż zacytować sformułowanie z „Gry o tron” i powiedzieć, że my – ludzie z północy –  nie przywykliśmy do prawdziwego żaru po zmroku. Jednych pewnie gorące lato nad morzem cieszy, ale we mnie wywołuje dziwny niepokój. A może to wcale nie jest wina pogody?

   Lipiec – miesiąc wakacji, kąpieli w Bałtyku, lodów na patyku – był dla mnie pełen ostrych i niespodziewanych zakrętów, których na dzisiejszych zdjęciach nie widać. Z łatwością można za to na nich dostrzec to, co po bolesnych lekcjach docenia się najbardziej. Sierpień witam z otwartymi rękoma, szukam dawnej beztroski w prostych rzeczach i uśmiechach bliskich, przewracam kartkę i zaczynam nowy rozdział… tfu, to znaczy miesiąc! 

Kopytka na słodko, czyli temat, który rozgrzał instagramowe towarzystwo do czerwoności. Bo przecież "na słodko to tylko leniwe". Też tak myślałam przez całe życie, ale na szczęście mąż wyprowadził mnie z błędu. Dziś kopytka (żadnych złudzeń – kupne) obsmażone w masełku, bułce i cynamonie, z borówkami, jogurtem, kroplą (albo dziewięcioma) miodu spadziowego i rozmarynem, to moje ulubione resztkowe śniadanie na niedzielę. 

Tęsknota za domowymi kątami była w lipcu ogromna. A w sierpniu – z innych przyczyn na szczęście – rozhula się na dobre. 

1. Gdy prognoza pogody pokazuje, że będzie pochmurnie i deszczowo… // 2. Fangor w Sopocie? // 3. Tak! W Państwowej Galerii Sztuki możecie teraz obejrzeć wystawę zatytułowaną "Na tropie doskonałości". // 4. Rodzinne zdjęcie. Dzieci pojawią się, gdy osiągną wzrost metr dwadzieścia ;).// Perełki Sopotu, których nie znajduje się przypadkiem. Wystawa dostępna jest jeszcze do 18 września. Prezentowane są tu prace najwybitniejszych polskich artystów, m.in. Magdaleny Abakanowicz, Tadeusza Kantora oraz Jerzego Nowosielskiego.Geometryczne przestrzenie i widok z innej perspektywy na sopocki "Monciak". 1. Peruwiański bóg wyryty na ścianie przez starodawny lud kawoszy. Nie, Kasia. To po prostu ekspres do kawy. // 2. Kolejny podcast już się tworzy! Wyczekujcie go w przyszłym tygodniu na Spotify. // 3. Więcej zdjęć z tego wpisu znajdziecie tutaj. // 4. Urocze chociaż niepachnące. Końce łodyg trzeba sparzyć, jeśli mają pozostać świeże przez kilka dni. // Lniany komplet od Kornelii Rataj i sweter w paski, czyli mój ulubiony zestaw na lato. Od tej marki mam też tę sukienkę, którą możecie pamiętać z zeszłego roku. Z czystym sumieniem polecam obydwa projekty. Piątek, piąteczek, piątunio. Smacznego pross… to znaczy kawusi. Moje kieliszki, które nadal wyglądają jak nowe są od Krosno Glass. 1. Zdjęcia kontra rzeczywistość. Ciasto z jagodami i biel to idealne połączenie. // 2. Jeść dalej czy jednak mu oddać skoro liznął? // 3. W drodze na plażę. Ale przez biuto. Może znajdzie się po południu jeszcze kawałek piasku dla spragnionych wędrowiczów. // 4. Mój ukochany zakątek. Pa pa! // Prostsza i szybsza alternatywa dla jagodzianek. Cały przepis znajdziecie na blogu w tym wpisie. 1. W oczekiwaniu na najbliższych. Gdy mieszkanie z dnia na dzień zamienia się w plac budowy ogród staje się wybawieniem i pozwala cieszyć się codziennością. // 2. Na zdjęciu stylizacja z jedwabną sukienką MLE Collection, która jest aktualnie przeceniona. Został tylko jeden rozmiar, ale może jeszcze coś wróci, więc polecam użyć opcji "powiadom dostępności". // 3. Zazdroszczę wszystkim, którzy mogli być na otwarciu nowego kampusu Marvel Avengers w Disneylandzie! Od marca park świętuje swoje 30 urodziny i przy tej okazji ożywia najpotężniejszych bohaterów na Ziemi. // 4. A gdy kopytka i jagodzianki się skończą… // Wypady z najbliższymi – to lubię najbardziej!1. Drzwi do Pałacu Ciekocinko zawsze otwarte dla gości. // 2. My dwie zawsze śpimy dłużej niż reszta. Za to zarywamy noce w mlecznym ciągu ;).  // 3. Kółko plastyczne. // 4. Ruszamy na kolację! // Trochę elegancji a trochę wakacyjnego rozmemłania. Torebka, którą widzicie na zdjęciu jest od marki Lobos. To co wyróżnia model Napoli to piękny pasek z rafii i szampański odcień beżu. Z kodem KASIA10 otrzymacie 10% zniżki na torebki w sklepie Lobos i możecie z niego korzystać do 7 sierpnia. Z daleka przykuwa wzrok. No dobra, to idziemy szukać taty, bo komuś trzeba Was podrzucić, gdy ja wsiądę na wierzchowca.1. Wieczorne światło zaprasza do stołu. // 2. Niby zamówiliśmy własne dania, ale wiadomo, że te z dziecięcego menu smakują najlepiej. // 3. Na mleku owsianym. Dawno temu próbowałam przerzucić się na sojowe – nie wyszło. Może teraz się uda. // 4. Życie bez żelazka. // Trzecie opakowanie tego samego produktu musi o czymś świadczyć. Krem BB od Sensum Mare to ostatnio podstawa mojego makijażu. Wiem, że czekacie na kod rabatowy od marki, więc mam cudowne wieści! Z kodem MLE możecie korzystać z 20% zniżki na zakupy w sklepie Sensum Mare do 10 sierpnia. "Dark", "medium", "light". Tutaj widać jak różnią się od siebie te odcienie.1. Czy to mała Alicja z Krainy Czarów? // 2. Dwa silne charaktery, które docierają się ze sobą, gdy tylko rodzice nie patrzą. // 3. Planujesz dziś galopować? // 4. Nie można odmówić, gdy małe rączki proszą o dokładkę. // Udało się! No i na zdjęciu zrobionym znienacka mam pięty w dół więc nie jest źle!To kiedy powtórka?

Niewiele rzeczy zostało już z naszej wiosenno-letniej kolekcji MLE, ale ostatki są za to mocno przecenione. 

Kompletuję zawartość torebki na wieczór ;). Bransoletkę, którą widzicie na zdjęciu znajdziecie w Lile Things. W dalszej części podaję Wam atrakcyjny kod rabatowy, więc nie poddawajcie się i przewijajcie w dół. ;) "Mamo, ale nim wyjdziesz z tatą, to musisz mi przeczytać na dobranoc wszystkie te książeczki." 1. Mówisz – masz. // 2. Gotowa do wyjścia, jeszcze tylko kolczyki Estell. Te będą ponownie dostępne w Lile Things w połowie sierpnia, więc warto poczekać. // 3. Randka bez dzieci?! // 4. Bransoletka również jest od Lile Things (to inny model niż ten wyżej). Dla czujnych łasic mam kod rabatowy na biżuterię – kod MLE15 (upoważnia do 15% zniżki na wszystkie produkty do 15 sierpnia). //To już zaraz rok?! 1. "Żyj pięknie". W poszukiwaniu wnętrzarskich inspiracji. // 2. Kwiaty do lodów? Ciekawe kto za tym stoi? // 3 i 4. To nasza mała blogerka kulinarna! //

Kadr, który nie jest warty uwiecznienia, bo przedstawia mało atrakcyjną rutynę dnia. A może tak właśnie powinni robić influencerzy? Pokazując zarówno przyjęcie w ogrodzie, jak i wystawianie faktur, pisanie umów, odpisywanie na mejle czy inne monotonne czynności miałybyście przed sobą mniej zakłamaną rzeczywistość. Ale z drugiej strony – czy tak samo chętnie byście to oglądały?1. Spotkania kryzysowe. // 2. Jagodowy sorbet i kokosowy raj. Na szczęście lodziarnia "Słony karmel" jest na mojej codziennej trasie. // 3. Zagubiona paczka Vogue'a znaleziona u sąsiada. // 4. Za wolna klatka, za niskie ISO.  // Staramy się i staramy, ale ta trawa coś opornie rośnie ;). Dobrze, że chociaż kwiaty w doniczkach ratują sytuację (od ulubionej kwiaciarni Narcyz w Gdyni). 1. Gdy "dizajn" staje się sztuką.  // 2 i 3. Cisza przed burzą. // 4. Przez ostatnie dni było tak upalnie, że aż mnie wzdryga na widok tego wełnianego swetra i gorącej kawy. Ale poczekajmy do września…  // Swetry – element garderoby, który lubię tworzyć najbardziej… chyba, że w pokoju są 34 stopnie. 1. Po co komu blenda, lampy i studio? // 2. Ciężki wybór – przecież tak się różnią! // 3. Walka z grafikami, informatykami i htmlem. // 4. Cztery lata? Pięć lat? Ile czasu już tutaj mieszkamy?Czy przyjaźń w pracy jest możliwa? Portos udowadnia, że tak! ;). Jeśli się przyjrzycie zdjęciu nad moją głową zobaczycie ten sam skład, tyle, że dziesięć lat temu.  Nowości od Chanel, o których wspominałam między innymi w tym wpisie."Co jadłaś na śniadanie, kochanie?""Dzieeeeciii! Obiad!" – na to wezwanie przybiega zawsze tylko Portos.1. Pozdrawiamy fotografa! // 2. Przed śniadaniem. Tak się cieszę z tego zamiłowania do malowania, tylko trochę mniej ściennych fresków by się przydało. // 3. Zakupy dla córeczek, bo ja i tak mam za dużo ciuchów.  // 4. Co roku w telefonie te same zdjęcia. Mogłabym w sumie nie robić nowych, tylko wrzucać te stare… ciekawe czy ktoś by się zorientował? :) // 

3,2,1 … Sto lat,  sto lat. I jak po takim wwyśpiewaniu wytłumaczyć, że nie każda świeczka jest tą urodzinową?
Jeszcze pusto, a to już po dziesiątej!No i stało się. Czas przygotować nasz salon na remontowe szaleństwo. Pakowanie całego naszego dobytku sprawiło, że poczułam się jak niewolnik własnych rzeczy. Czas na OLX ;). Ostatnie spojrzenie nim przyjdzie pan z młotkiem…… albo raczej młotem! Zdjęcie pod tytułem "widać światełko w tunelu". 

"Ale, że niby chce Pani skończyć przed Gwiazdką?"

Sama jestem ciekawa, co ja Wam pokażę w kolejnym wpisie z tego cyklu :). Spokojnej (i chłodnej) nocy!

*  *  *

 

 

Najprostsze ciasto ucierane z truskawkami i kruszonką, które pokochają Twoje dzieci

*   *   *

Wracamy z krótkiego urlopu z Kaszub. Buzie wyspane i wypoczęte. Włosy nie do końca nadają się do jakichś wyjściowych fryzur. Wieczorem w domu będziemy próbować je okiełznać. Doskonale pamiętam ten sam ból, gdy po całym dniu spędzonym w wodzie (albo na zmianę na rowerze wodnym lub w kajaku) największą bolączką na koniec dnia, było rozczesywanie włosów. Idzie nam gładko – w końcu po tylu latach, każdy dochodzi do wprawy. Wracamy późnym popołudniem. Łąki skąpane w ciepłym świetle, maki i chabry torują nam drogę do domu. Niezapowiedziany przystanek po kobiałkę truskawek. Sprzedawczyni zapewnia, że to już prawie ostatnie w tym roku truskawki kaszubskie. Są małe, nieregularne ale bardzo słodkie. Dla mnie to znakomity pretekst, aby na drugi dzień wspólnymi siłami upiec razem ciasto. Ciasto, które małe rączki podkradną w mgnieniu oka.

Skład:

200 g mąki pszennej

4 jajka

120 g masła

200 g cukru

1 opakowanie cukru waniliowego

szczypta soli

1 czubata łyżeczka proszku do pieczenia

duża garść świeżych truskawek lub dowolnych owoców (nie mrożonych)

kruszonka:

50 g mąki pszennej

50 g cukru pudru

30 g schłodzonego masła

A oto jak to zrobić:

1. W szerokiej misce ubijamy mikserem jajka z cukrem i cukrem waniliowym na puszystą masę (zajmie to kilka minut). Następnie zmniejszamy obroty miksera i dodajemy partiami przesianą mąkę z proszkiem do pieczenia. Mieszamy. Na końcu dodajemy szczyptę soli oraz roztopione (uwaga: nie gorące!) masło. Całość mieszamy szpatułką i przelewamy do formy wyłożonej papierem. Na wierzch ciasta rozkładamy pokrojone kawałki truskawek i ścieramy na tarce schłodzone ciasto na kruszonkę. Ciasto pieczemy w rozgrzanym piekarniku w 180 stopniach C (opcja: góra-dół) przez 35-40 minut lub to tzw. suchego patyczka.

2. Aby zrobić kruszonkę: wszystkie składniki dokładnie zagniatamy do uzyskania gładkiego ciasta. Formujemy kulę, owijamy w folię spożywczą i schładzamy w zamrażarce na minimum 30 minut.

Na co dziś wydajemy pieniądze? Galopujące zmiany w postrzeganiu naszego dobrobytu.

   W Internecie krąży śmieszno-gorzki mem o doradcy kredytowym, który w 2019 roku zachęca klientkę do wzięcia kolejnych kredytów mówiąc: „żeby poziom stóp procentowych wyraźnie się zmienił to potrzebna byłaby jakaś epidemia, albo wojna”. Liczba dramatycznych dla ludzkości wydarzeń w ciągu ostatnich dwóch lat robi się podejrzanie duża, zdecydowanie przekraczając standardowe rozumienie starego przysłowia, według którego nieszczęścia chodzą parami. To, co charakterystyczne dla tych wydarzeń to fakt, że potężnie i bezpośrednio wpływają na nasze życie. Epidemie i wojny zdarzały się wcześniej, ale dla większości z nas były jedynie migawką z dalekich terenów w programach informacyjnych. Pandemia koronawirusa na długo wywróciła naszą codzienność do góry nogami, chyba jak nic innego w ciągu życia przeciętnej osoby w moim wieku. Rosyjska agresja zburzyła poczucie bezpieczeństwa, zarówno osobistego, jak i finansowego, przez podwyżki cen energii. Na to wszystko nakłada się jeszcze inflacja, która, choć była wyższa w połowie lat 90-tych, to tak szybko nie rosła od kryzysu gospodarczego związanego ze zmianą ustrojową pod koniec lat 80-tych. Zresztą, co nam po tych historycznych doświadczeniach – stabilność cen towarzyszyła tej młodszej części społeczeństwa w zasadzie od zawsze. Sytuacja, w której te same produkty drożeją co kilka miesięcy jest dla nas zupełną nowością.

    Właściwie to bez śmieszkowania można by ten artykuł rozpocząć i zakończyć zdaniem „trzeba oszczędzać gaz i prąd”. To już wszyscy dobrze wiemy. Nawet jeśli teoretycznie nie każdy musi się przejmować sytuacją polityczno-gospodarczą. Okoliczności wpływają nie tylko na grubość naszego portfela, ale też na to, co chcielibyśmy mieć. I w tym drugim przypadku zmiana naszego myślenia rozpoczęła się na długo przed tym, nim ktoś zjadł w Chinach surowego nietoperza. To prawda, że ostatnie dramatyczne dla świata i Europy wydarzenia narzuciły tym zmianom znacznie mocniejsze tempo niż mogło się to przyśnić najlepszym analitykom, ale trend raczej się zaostrzył niż skręcił w inną stronę.

    Pieniądze, duże czy małe, zawsze będziemy chcieli na coś wydawać. Przed pandemią były to przede wszystkim rzeczy – posługując się nomenklaturą z lekcji fizyki – mające swój kształt, formę, wagę. No i jakąś obiektywną wartość. Dziś okazuje się, że można wydać setki miliony dolarów na coś, co nie istnieje w realnym świecie i będzie mogło być użyte wyłącznie przez naszego wirtualnego avatara, za którego zresztą też będziemy musieli zapłacić, jeśli ma nam nie przynosić wstydu swoją stylówką. Nie wierzycie? Polecam ten artykuł, a gwarantuję, że poczujecie się jak w Matrixie, który nie jest już literacką fikcją, a dobrze wycenianą rzeczywistością (czy tylko dla mnie kierunek firmy Meta jest przerażający?).

    Powyższy przykład to oczywiście skrajność, ale dobrze pokazująca to, że dobrobyt zmienia swoje znaczenie i coraz częściej staje w kontrze do materii. Czy to oznacza, że nie potrzebujemy już tego, do czego przywykliśmy przez lata? A może klucz do szczęście nie polega na tym, co się ma, ale czy potrafimy się tym cieszyć?

1. Chyba gorzej już być nie może, czyli dlaczego zniechęciliśmy się do nowości.

   Wszyscy znamy historię o tym, że kiedyś rzeczy były bardziej trwałe. Samochody jeździły 30 lat, urządzenia AGD działały nieraz przez całe dorosłe życie ich właścicieli, a ubrania pozwalały cieszyć się nimi przynajmniej tak długo, jak pozostawały w modzie. Choć oczywiście jest to pewne uproszczenie, to spadek jakości produktów jest faktem i trwa od wielu lat. Czasem może przybrać formę tzw. planowanego postarzania produktu (jak w przypadku pralek czy ajfonów, które przestają działać akurat wtedy, gdy wychodzi nowy model), a czasem po prostu wynika z cięcia kosztów przez producenta – bez drugiego podtekstu, czy antykonsumenckiego spisku. Już przed pandemią czuć było w społeczeństwie coraz większy opór przeciwko temu zjawisku. Sporo mówiło się o „prawie do naprawy” (a więc sprzeciwie wobec polityki producentów, którzy traktują swój produkt jako całość, którą po uszkodzeniu trzeba wymienić – nie można jej naprawić, przynajmniej oficjalnie).

    To także jeden z wielu czynników, które sprawiły, że zbrzydły nam zakupy w odzieżowych sieciówkach. Ja wielokrotnie nacięłam się na to, że ubranie, które kupiłam dziesięć lat temu (i nosiłam regularnie) wygląda lepiej niż wiele rzeczy, które kupiłam zaledwie rok temu. Spadek jakości musiał być w końcu zauważony u konsumentów i odbić się czkawką czyli zmniejszeniem sprzedaży. Coraz częściej okazuje się, że zamiennikiem tej przyjemności, której doświadczaliśmy kupując sobie nowe ubranie, okazuje się być satysfakcja z tego, że wykorzystujemy coś ponownie, naprawiamy, odświeżamy, przerabiamy. 

   To oczywiście powód do całkiem dużego smuteczku marek odzieżowych (zwłaszcza tych, które starały się wcisnąć swoim klientom byle co), ale dobra wiadomość dla naszych portfeli. W świecie nie ma jednak próżni, a zmiana naszych wyborów zakupowych wcale nie oznacza, że nie chcemy już wyglądać ładnie i modnie. Wrócę teraz do konkluzji ze wstępu: nieważne co masz, ważne czym potrafisz się cieszyć. Albo jak wykorzystasz to, co masz. Zamiast budować swój styl powiększając zbiór ubrań szukamy narzędzi, które nauczą nas operować już posiadanymi „zasobami”. Kiedyś usługa stylistki była czymś bardzo elitarnym i sprowadzała się do całodniowych zakupów. Dziś co drugi profil na Instagramie pełni bezpłatną doradczą rolę, pokazując nam na przykład osiem stylizacji z jedną koszulą, albo tłumacząc zasadę ubierania się „na kanapkę”

A tutaj retrospekcja – niby podobnie, a jednak ja mam już trochę zmarszczek ;). Gdyby więcej marek odzieżowych wykonywało swoją pracę tak dobrze jak polska marka Louisse to myślę, że zaufanie konsumentów też byłoby dzisiaj na innym poziomie. Uwielbiam każdy zakup z och strony – a tę sukienkę mam w trzech rozmiarach (pozostało dwa przetrwały w idealnym stanie i lada dzień będą służyć młodszej siostrze). Także ten, ten i ten model kupiłam w większym rozmiarze, gdy moja starsza córeczka z nich wyrosła. ​Z hasłem MLE otrzymacie 15% rabatu na cały asortyment a kod jest ważny od dziś do 24 lipca.

2. Lekcja od pokolenia Y2K.

   W starożytnych mediach, czyli w prasie i w telewizji coraz częściej mówi się z lekkim niesmakiem o tym, że młodym nie chce się pracować. Że pracują tylko tyle ile muszą, aby mieć na wakacje i miło spędzony weekend. Spotyka się to często z oburzeniem i niezrozumieniem "dorosłych", w tym oczywiście millenialsów. Przecież wszyscy powinniśmy zarabiać jak najwięcej, aby móc magazynować coraz więcej dóbr. Młodzi wychodzą z założenia, że wolą mieć czas na to, aby poczuć, że żyją, niż pieniądze, które pozwolą na kupowanie kolejnych przedmiotów.

    Z punktu widzenia mojego pokolenia i pokolenia moich rodziców można by ich posądzić o największą możliwą zbrodnię homo sapiens – marnowanie czasu. Gdy jednak spojrzy się na to z dystansu, to zamiast roszczeniowości i lenistwa można dostrzec w tym podejściu świadomość własnych potrzeb i trzeźwe spojrzenie na kondycję świata. Że co? Kondycję świata? A co do kondycji świata ma fakt, że ktoś chce mniej pracować?!

   Tim Kreider, amerykański eseista, na łamach New York Times'a powiedział niedawno, że w ostatnich latach byliśmy – jako ludzkość – bardzo produktywni. A konkretniej uwijaliśmy się tak sprawnie, że właściwie wszystkiego wyprodukowaliśmy o wiele za dużo. Może więc zamiast „ciągnąć szyderę” z nastolatków zastanowimy się, co moglibyśmy zyskać gdybyśmy mieli mniej?

   Tak, wiem. Bardzo utopijne to myślenie, ale warte analizy. Jeżeli większość z nas jako jedno z najważniejszych kryteriów szczęścia, podaje czas spędzony z bliskimi, to co nas do tego przybliża? A co oddala? Co musielibyśmy zmienić albo z czego zrezygnować, aby tego czasu było więcej? 

PRZEPIS NA PROSTĄ I SZYBKĄ ALTERNATYWĘ DLA JAGODZIANEK

Od razu napiszę prawdę – wypisałam tutaj proporcje składników, ale ten deser robię właściwie zawsze na oko.  

Składniki na jedną patelnię: 

1/2 szklanki niesolonego masła

1/2 szklanki cukru pudru

1 łyżeczka ekstraktu waniliowego

3/4 szklanki mleka

1 szklanka ulubionej mąki (zmieszałam pszenną z owsianą)

1 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia

1/2 łyżeczki soli

2 szklanki świeżych jagód

skórka z 1 cytryny

1 łyżka cukru

1 jajko

120 g sera śmietankowego, zimnego i pokrojonego na kawałki wielkości kęsa

Cukier puder do posypania

Lody waniliowe lub śmietankowe, do podania

Sposób wykonania: 

Rozgrzej piekarnik do 180 stopni. Rozpuść masło na patelni, która możesz później włożyc do piekarnika, potem przelej je do miski i pozostawo do ostygnięcie. Nie myj patelni, bo zaraz będziesz do niej wlewać ciasto :). Wymieszaj w misce mąkę, proszek do pieczenia i sól i odstaw. Połącz jagody, startą skórkę z cytryny i 1 łyżkę cukru w ​​innej misce i odstaw. Gdy masło ostygnie (może być trochę ciepłe, ale nie gorące), wlej cukier i wanilię i ubij do połączenia. Dodaj suche składniki, a następnie mleko i jajko. Ciasto powinno mieć konsystencję cienkiego ciasta naleśnikowego. Wlej ciasto na tę samą patelnię, na której roztopiłaś masło. Na wierzchu posyp je jagodami, a następnie równomiernie rozprowadź kawałki sera śmietankowego. Piecz przez 35-40 minut – ciasto powinno być lekko zarumienione. Posyp cukrem pudrem i podawaj z lodami. Jedz póki gorące i podziel się z bliskimi!

Moje stare kieliszki do szampana, które trzymają się lepiej niż niektóre kubki ;). Uwielbiam ich elegancki kształt – uświetnią każde miłe spotkanie. Doskonale sprawdzą się także przy serwowaniu innych win musujących. Na przykład tych na literę "p" ;). Szkło z którego zostało wykonane jest idealnie przejrzyste, odporne na matowienie, no i można je myć w zmywarce. To produkt naszej rodzimej marki, którą pewnie pamiętają wszystkie mamy i babcie. Płaskie kieliszki do szampana Harmony są od KROSNO. Jeśli planujecie zakupy tego typu asortymentu to z kodem MLE20 w sklepie KROSNO otrzymacie 20% rabatu na nieprzecenione produkty a z kodu możecie korzystać do 28 lipca.

3. Ile pieniędzy wydajemy na coś, co fizycznie nie istnieje? I to co miesiąc?!

   Gdy spojrzę na swoje konto okazuje się, że każdego miesiąca wydaję całkiem sporą sumę na coś, czego nie da się postawić na półce, posmakować czy dotknąć. Z jakiegoś jednak powodu jest to warte nawet kilkuset złotych rocznie. Coraz częściej płacimy za luksus nowej generacji: d o s t ę p.

    Od e-booków z przepisami, podcastów, przez lekcje oddychania i mindfulness, netflixy i disney plusy, spersonalizowane treningi na szczuplejsze uda, aż po szkolenie z wdrożenia "lean menagmentu" we własnym mieszkaniu. Dziś zamiast kupować rzeczy płacimy za coś, co pozwala nam lepiej wykorzystać to, co już mamy, przyjemnie spędzić czas, znaleźć rozwiązanie problemu w naszym gospodarstwie domowym czy pracy, albo zwiększyć własne umiejętności. Nie kupujemy niczego materialnego, ale korzyści są jak najbardziej namacalne.

   Hasło, że najlepszą inwestycją jest inwestycja w siebie jest być może nieco wyświechtane, ale nadal aktualne – dziś może bardziej, niż kiedykolwiek wcześniej. Nawet patrząc na to pół żartem pół serio – inflacja zżera pieniądze – zarówno te w skarpetach, jak i na kontach. Trudno znaleźć „pewną” inwestycję, która ratuje środki przed utratą wartości. A wystarczy właśnie zainwestować w siebie – to waluta, która nigdy nie tanieje. Wydajemy pieniądze raz, a korzystamy z efektów całe życie. I nie mówię tu tylko o oczywistych przykładach, jak na przykład nauka języków obcych (przy okazji polecam gorąco ten kurs dostosowany do naszych indywidualnych potrzeb). Nawet filmy, które nas prouszyły czy wysportowana sylwetka to coś, co już z nami zostanie (chociaż nie zajmuje w naszym mieszkaniu miejsca i nie kurzy się na półce). 

Co ja robię pod tym prześciaradłem? Zjadam słodycze w tajemnicy przed rodziną? A może nagrywam pierwszy podcast? Albo jedno i drugie?

Klasycznym przykładem niematerialnej wartości, którą można kupić jest nauka języka angielskiego. Mało kto z nas mówi w nim tak dobrze, żeby nie było miejsca na poprawę. Nie mam niestety fizycznej możliwości chodzić na zajęcia. Na samą myśl o tym, że miałabym znaleźć opiekę na dziećmi, dojechać do szkoły językowej, znaleźć pasujący termin, który nie nakłada się z logopedą, fizjoterapią czy pracą zaczyna mi latać prawe oko. Wybrałam więc kurs na autorskiej platformie Szkoły Języków Obcych Iwony Róg – Akcent bo uczę się w nim na dopasowanym poziomie, przerabiamy cały materiał określony w ramach danego poziomu, a nie jest to tylko dostęp do ogromu materiału, w którym łatwo się zgubić (i od razu stracić motywację). Z kodem MLEnglish otrzymacie 20% zniżki na wykupienie dostępu do nauki – ważny jeszcze dwa tygodnie (od dziś). Gwarantuje nieograniczony dostęp do platformy na wybranym poziomie, pakiet Standard przez 12 miesięcy. 

   No i teraz czas na finał tego artykułu ;). Akapit jest co prawda o płatnych wirtualnych dobrach, ale to chyba dobre miejsce aby podzielić się z Wami informacją, że ruszyłam z własnym podcastem. Od dawna chciałam zagościć w Waszym życiu w nowej formie – wiem doskonale, że coraz rzadziej mamy czas na to, aby przysiąść do laptopa czy telefonu i poświęcić te parę minut na czytanie i oglądanie zdjęć, więc teraz będziecie mogły słuchać Makelifeeasier, kiedy biegacie, jedziecie do pracy, gotujecie obiad albo po prostu macie zajęte ręce i głodny umysł jednocześnie ;). Chciałam wystartować z dwoma odcinkami, ale po przemyśleniu sprawy (i przede wszystkim odsłuchaniu) postanowiłam zostawić tylko ten drugi. Premierowy podcast wróci, gdy nauczę się wycinać jąkanie ;). Stawiam w tym temacie pierwsze kroki i obiecuję, że kolejne podcasty będą lepsze (zamówiłam już mikrofon! :)). 

moja koszula i spódnica – MLE (koszula jest prototypem, który wyszedł słabo więc nie wejdzie do sprzedaży) // sukienka mamy – Massimo Dutti // spodnie i top Gosi – MLE (kochana ambasadorka :)) // obrus to stare prześcieradło, bo nic innego do ogrodu i ciast z jagodami się nie nadaje ;))

   Od ostatniego dłuższego artykułu na blogu minęło trochę czasu (co nie uszło uwadze wielu z Was) i cieszę się, że moje osobiste sprawy w końcu uspokoiły się na tyle, aby móc wrócić tutaj ze zdwojoną mocą. Zawirowania ostatnich miesięcy dla wielu z nas stały się kolejnym niezbitym dowodem na to, że wystarczy dbać i cieszyć się tym, co się ma, aby nie myśleć o tym, co moglibyśmy mieć. To miła myśl na upalny lipcowy wieczór! 

*  *  *

Last Month

   Sen nocy letniej w moim przypadku jest krótki i przerywany. W szekspirowskiej sztuce o tym tytule, w której łączą się dwa światy – ludzki i baśniowy – nie wspomniano słowem o mamach (ani o tatusiach!) wstających na okrągło do maluchów, a przecież byłyby idealnymi postaciami w takiej historii! Bo kto lepiej (i częściej) dostrzega magię nocy? Świat śpi, a my snujemy się po pokojach świadome, a jednocześnie nie do końca przebudzone – zupełnie jak zaczarowane.

   Co noc wydaje mi się, że cały ten taniec z bobasem na rękach przy świetle księżyca wijącym się po ścianach, jest jak prolog do jakiejś fantastycznej powieści. Przy piątej pobudce przypominamy już prawdziwe zjawy z baśni, witamy się z jutrzenką i żegnamy z nocą – bo nawet jeśli uda nam się na chwilę zasnąć, to czar zaraz pryśnie. Chrabąszcze zakończą swój koncert i zastąpią je świergoczące ptaki. Zacznie się kolejny dzień lata. 

   Czerwiec był szalony, piękny, zaskakujący i trochę odurzający. No i bezsenny. Zapraszam na długą fotorelację z ostatnich tygodni. 

Mój zbiór książek na czerwiec (i lipiec… i sierpień… i do września też ich pewnie starczy sądząc po moim tempie czytania w ostatnim czasie).1. Zjawa z szekspirowskiej sztuki w całej okazałości. Kawa zdejmie z niej zły urok. // 2. Dobre i naturalne. Ten zapach to dla mnie najprzyjemniejszy budzik. // 3. Nigdy czarna, zawsze z mlekiem. // 4. Kawa, którą teraz pijam ma lekki smak migdałów i czekolady. Przepyszna. // 

   Kawa Wild Hill Coffee to organiczna odpowiedź dla wymagających. Stu procentowa Arabica z europejskim certyfikatem ekologicznym, uprawiana jest na zboczach andyjskiej góry La Jacoba. Trzy pasma północnych And zbiegają się w kolumbijskim regionie Nariño, który zachwyca żyznymi glebami, idealnymi do uprawy arabiki. Dziś region ten przoduje w innowacjach i jest wzorem dla innych plantacji kawy organicznej. Kawa z La Jacoba uznawana jest przez międzynarodowych ekspertów za wysokiej jakości kawę "speciality". 

Jak myślicie, czyja to podobizna? ;)

Domowa focaccia z oliwkami, rozmarynem i pieczonym czosnkiem. Czy może być coś lepszego na letni piknik? Przepis jest banalnie prosty i znajdziecie go tutajZosia już do nas pędzi ze swoim koszykiem piknikowym pełnym domowych pyszności. I deszcz jej niestraszny!1. Sezon otwarty! // 2. Zupa z żółwia (a żółw z groszku ;)). // 3. Na poprawę poniedziałkowego humoru – kolor nadziei. // 4. Koszyk, w którym zmieści się wszystko i jeszcze więcej. // Przypominam o kodzie KASIAC30 do DUKA, który da Wam rabat w wysokości 100 zł za wydane 300 zł. Kod nie łączy się z innymi promocjami, ale za to ilość użyć jest nielimitowana. Możecie z niego korzystać do końca tego weekendu (a dokładniej do 4 lipca do 8:59). Zakład dziewiarski właśnie dał znać, że ma wolne moce przerobowe. To znaczy, że możemy ruszyć z produkcją tego zielonego swetra :). W sobotę przedsprzedaż – a wysyłka już w przyszłym tygodniu. Śledźcie MLE.Zawody jeździeckie w świecie Duplo.1. Dżinsy dzwony – póki co mierzę, ale z domu jeszcze w nich nie wychodzę ;). // 2. Pierwszy lot w tym roku. I dla niej i dla mnie ;). // 3. Londyńska pogoda w Paryżu. // 4. Bonjour! // Ach te paryskie dachy. Nie do podrobienia.
1. Jeden z lepszych dni. // 2. "Chyba się umówiły z tymi strojami…" // 3. Gotowi do kibicowania. // 4. Dzięki pogodzie mogłam się poczuć jak w moim Trójmieście. //Spóźnimy się! A tutaj nikt nie będzie na nas czekał! (Koszula Gosi jest z 303 Avenue, moje szorty to Victoria Beckham sprzed lat, koszula – Seaside Tones, torebka – Prada.)1. Koronkowa robota. // 2. Uwielbiam na nich patrzeć. // 3. "Mamo, ja ładniej rysuję" czyli muzeum Picassa. // 4. Idziemy świętować zwycięstwo Igi! // A nad nami grzmoty i burza. Kto na zdjęciu znajdzie zwyciężczynię?Open bar. 

J’ai deux amours: mon pays et Paris.

1. Upragnione słońce nad paryskim niebem. // 2. Śniadanie w "The Season". To sieciówka, ale naprawdę świetna! // 3. Ale powitanie! W końcu nie widziały się od śniadania! ;). // 4. // Te wapienne mury, ta pozłacana mała klameczka, cienkie profile okien i wytarte kamienne płytki – poproszę zapakować i wysłać do Sopotu. Francuska wersja naszego warszawskiego Charlotte. ;)"Mamo, ale przecież ty masz swoje awokado?"
"No kids no fun" mawiają więc wzięliśmy jeszcze jedno od Zosi ;). Paryż z dziewięciolatką, trzylatką i dziesięciomiesięcznym bobasem wyszedł znakomicie. Pociechy najlepiej oswajać ze sztuką już od najmłodszych lat. Więcej na ten temat wspominałam między innymi w tym wpisie. 1. Wymarzony stolik do nowej kuchni. Niestety nie na sprzedaż (no i do podręcznego się zmieści ;)). // 2. "Mirror check" w windzie do mnie nie pasuje. Ale w cukierni już jak najbardziej. // 3. Różane, cytrynowe, jagodowe, czekoladowe, migdałowe… do wyboru, do koloru. // 4. Maria Teresa uwieczniona przez Picassa.Niby romantycznie, ale jak zna się więcej szczegółów… // Mam nadzieję, że nie będzie Państwu przeszkadzać nasze towarzystwo. Cafe Charlot. Czyli Karol. Nie Karolina. Z radością stwierdzam, że trójmiejskie place zabaw nie ustępują tym w Paryżu. 
Pakujemy skarby i ruszamy do najważniejszego celu podróży.Jeszcze ten widok na pożegnanie. Zawsze przychodziłam tutaj rano i wtedy atmosfera jest magiczna. Niestety w środku dnia nie było już tak miło. Po haussmanowskich kamienicach przyszedł czas na… Marvela. Disneyland w Paryżu kończy trzydzieści lat. 

Odwiedzając Disneyland jako mama mam parę nowych spostrzeżeń: 1. Kaczor Donald mimo skończonych w tym roku 88 lat nadal świetnie się trzyma. 2. Nieważne czy masz 5, 10, 20 czy 35 lat – po przekroczeniu wejścia każdy jest znów dzieckiem. 3. Układanie włosów jest bez sensu i lepiej wybrać ciemny strój – dobrze komponuje się z naleśnikami i nutellą. 4. No i aplikacja na telefon – kolejny raz przekonałam się, że bez niej byłoby ciężko.

Najszczęśliwsza myszka na świecie.A to nasza ukochana atrakcja w całym parku! Ktoś był?
Kto widzi na tym zdjęciu bohatera „procesu dekady”?Podróż drogą mleczną razem z Piotrusiem Panem? Zawsze!Co za szkoda, że nie będziesz tego pamiętać :). … i powrót do rzeczywistości. Od samego rana zdjęcia, przeglądanie próbek, upinanie szpilek, klawiatura komputera i… kochane współpracowniczki :).1. Tak wygląda każdy czwartek. Zdjęcia produktowe robimy z Asią same – jednym z naszych głównych założeń jest to, aby minimalizować koszty, które nie wpływają na jakość ubrania. Kupując w MLE nie płacicie za prowadzenie drogiego butiku, topmodelki w kampanii czy rozkładówki w magazynach. // 2. Nawet nie chcę myśleć jaki musi być gorący. // 3. w dniu przesilenia wiosenno-letniego. Najkrótsza noc w roku wymaga odpowiedniej oprawy. // 4. Gdzie turyści? Ta sukienka pojawi się w MLE Collection już jutro, więc koniecznie zaglądajcie na stronę. Portosa wyjątkowo zmęczyły te zdjęcia. Ile można?1. W poszukiwaniu kamienia na blat kuchenny ;).  // 2. Dzieciństwo. // 3. Ostatnia sobota. Zaledwie pół godziny drogi od Sopotu. Pierwsze kroki na rozgrzanym od słońca piasku. Dywagacje na temat morskiej kąpieli ("jak Ty wskoczysz, to ja też"). Ambitne plany przeczytania chociaż kilku stron książki, gdy oni będą uczyć się puszczać kaczki. Chciałabym zapakować te wszystkie wspomnienia do swojego wiklinowego kosza, żeby były na później (tak jak zrobiłam to z kukurydzianymi flipsami). // 4. Tu miała być reklama karmy Portosa, ale nim zabrałam się za zdjęcia okazało się, że Portos opróżnił już zawartość worka. // Dostawa. O Farminie pisałam już kiedyś w tym wpisieNa stronie Farmina możecie skorzystać z konsultacji żywieniowej i doradzić się w sprawie karmy dla naszego pupila (zarówno dla psa jak i kota). Portos ma dość wybredny żołądek, ale karma dyniowa z dzikiem mu pasuje :). Z kodem 30MLH22 otrzymacie, aż 30% zniżki na wszystkie produkty. Kod jest ważny do końca lipca. 1. Niby nie do końca lubię się z kolorami, ale w tym swetrze się zakochałam. // 2. Dla każdego ciapka i mruczka, wszyscy się najedzą. // 3. Morze stokrotek. // 4. Z ziemniakami, z koperkiem i łososiem. Domowa zupa rybna. // Czasem wydaje mi się, że może mam za dużo koszy…1. Były też chłodniejsze czerwcowe dni, ale z każdego intensywnie korzystałyśmy. // 2 i 3. Tata załatwił ;). // 4. Już kwitnie. I jak co roku jestem zaskoczona, że "to już?!" // Czymże byłoby Last Month bez zdjęcia niezbyt ładnej zupy? Królowa jarzynowa. Nic nie znaczące zdjęcia zrobione w pewien pochmurny dzień.Majestatyczny Grand Hotel. Agatha Christie mogłaby tam znaleźć jakieś inspiracje do powieści…1 i 3. Na plaży wolicie czytać czy pluskać się w wodzie? // 2. Oj tam oj tam. Trochę truskawek na białej pościeli. // 3. Jak kąpiel słoneczna to tylko z książką. // 4. Ten top znajdziecie tutaj. // 

33 piętro w Olivia Center – zawsze chętnie tutaj wracamy. 

1. Risotto a la "Oskar z ulicy Sezamkowej". // 2. Park w mieście. Ich nigdy za mało. // 3. Jakoś tak boli oglądanie tego albumu w deszczowy poniedziałek po długim weekendzie. Najpiękniejsze hotele w Europie w jednym miejscu od wydawnictwa Taschen. // 4. Moja interpretacja obrazu Vermeer'a "Dziewczyna z perłą". Jak wyszło?  // Gdy ruszasz na krótki wyjazd i jesteś spakowana to dodaj do walizki jeszcze białą koszulę i t-shirt. Gdziekolwiek nie jadę to te dwie rzeczy zawsze mnie ratują.I krem z filtrem też pakuję, nawet jeśli nic nie wskazuje na to, że będzie można się opalać. Jeśli do tej pory nie zaopatrzyłyście się w krem z filtrem to mam dla Was jeszcze jedną opcję, która testowałam na wyjeździe. Lekki krem ochronny z filtrem SPF 50 od Senelle zapewniają bardzo wysoką ochronę przed UVA i UVB, światłem niebieskim HEV, oraz światłem podczerwonym IR, do tego daje efekt długotrwałego nawilżenia, odżywienia i wygładzenia. Cała formuła jest wegańska. Z kodem MLE otrzymacie 15% rabatu na zakupy w Senelle do końca lipca (cena regularna to 129 złotych).Ten rozanielony wzrok mówi właśnie "papa" wszystkim nowym posłonecznym przebarwieniom. 1. Słodki zapach rozpływający się w słońcu. // 2. i 3. Ja już od dawna nie walczę z piaskiem na ręczniku… // 4. Tak gorąco, że pora uciekać… // Najlepsze, najtrwalsze, najprzyjemniejsze bodziaki (i nie tylko). Ubranka dla dzieci od Body Organic Zoo są naprawdę trudno dostępne (wiem, bo gdy szykowałam wyprawkę dla młodszej córeczki musiałam się zadowolić piżamką pod tej starszej – w sklepach wszystko było wyprzedane). A w Happy Go Lucky znalazłam teraz i bodziaki i piżamki, a nawet spodenki. Mleko? A może czekolada? Ten ze zdjęcia powyżej naprawdę sporo przeszedł, a wygląda jak nowy.  Mamo, chciałabyś mieć opaleniznę na brzuchu w kształcie niemowlaka?

Naprawdę ktoś dotrwał do końca? Bo ja ledwo… Żartuję! Dziękuję Wam wszystkim i każdej z osobna za odwiedziny w tym czasie – mam nadzieję, że wypoczywacie i weszłyście tu z nudów! :)

 

*  *  *  

 

 

O PRZEPISIE, KTÓRY FAKTYCZNIE SPRAWDZA SIĘ PODCZAS PIKNIKU, CZYLI DOMOWA FOCACCIA Z OLIWKAMI, ROZMARYNEM I PIECZONYM CZOSNKIEM

*    *    *

 Naszym małym rytuałem wraz z nadejściem słonecznych dni są pikniki rowerowe. Najczęstszym miejscem jest pobliska orłowska plaża – a dokładniej, miejsce graniczące z psią plażą (w połowie drogi z Orłowa w kierunku Sopotu). W ciągu tygodnia można na niej spotkać dosłownie parę osób. Bliżej wakacji bywa coraz bardziej zaludniona, w większości przez miłośników psów. Kocham to miejsce, bo wciąż jest dziewicze, niezabudowane – takie, jak przed laty. Można przysiąść na kocu, wystawić twarz do słońca, popatrzeć w siną dal. Cieszyć się chwilą bez skrępowania, wiedząc że nie będzie trwała wiecznie. Dlatego dobrze mieć pod ręką coś dobrego, sprawdzonego. Przygotowanie dzisiejszej focacci wymaga jedynie wymieszania składników nieco wcześniej, najlepiej wieczorem przed planowanym piknikiem. Rano, następnego dnia powinniśmy się zmieścić w niecałe półgodziny, by móc delektować się własnym pieczywem. Można odkroić kawałek, wziąć do ręki, posmarować słonym masłem albo zanurzyć w pesto. 

Skład:

(przepis na formę o wymiarach ok. 30 x 20 cm )

20 g świeżych drożdży

600 g mąki pszennej typu: 00 + 2-3 łyżki do podsypania

1 łyżka miodu

2 szklanki ciepłej wody (ok. 500 ml)

2 łyżeczki soli morskiej

6-8 łyżek oliwy extra virgine

1 główka czosnku

2-3 gałązki świeżego rozmarynu

2-3 łyżki oliwek, pokrojone w drobne plasterki (czarne lub zielone)

do posypania: sól gruboziarnista lub płatki soli

A oto jak to zrobić:

1. W szerokim naczyniu świeże drożdże zalewamy 1/3 szklanki ciepłej wody, dodajemy miód i mieszamy. Czekamy kilka minut, aż drożdże zaczną pracować, następnie dodajemy 1 łyżkę oliwy, mąkę, sól i pozostałą ciepłą wodę. Całość zagniatamy do uzyskania jednolitego ciasta. Ciasto, będzie się przyklejać do dłoni – nie przejmujcie się, tak powinno być. Jeżeli nie uda nam się uformować z ciasta kuli, to dosypmy dodatkowe 1-2 łyżki mąki. Naczynie z ciastem przykrywamy folią i odstawiamy na całą noc do lodówki (ok. 9-12 godzin).

2. Na drugi dzień wyjmujemy ciasto z lodówki i przekładamy do natłuszczonej żaroodpornej formy. Ciasto równomiernie rozkładamy palcami, skrapiając je pozostałą oliwą (patrz poniżej na zdjęciach). Na wierzch dodajemy pokrojone oliwki, rozmaryn i kawałki pieczonego czosnku*. Wierzch posypujemy płatkami soli. Formę odstawiamy w ciepłe miejsce na 5-10 minut, a następnie wkładamy do rozgrzanego piekarnika w 200 stopniach C i pieczemy przez ok. 25 minut. Przed wyjęciem focacci sprawdźmy suchym patyczkiem, czy środek nie jest surowy.

*  główkę czosnku umieszczamy w żaroodpornej kokilce, skrapiamy oliwą i pieczemy ok. 8-10 minut w rozgrzanym piekarniku w 200 stopniach C.

 

kosz – DUKA (poniżej znajdziecie kod, dzięki któremu można kupić go i inne kosze piknikowe taniej)

Przepis na pesto:

Skład:

ok. 25 g świeżych liści bazylii (możemy połączyć z liśćmi rukoli)

2 ząbki czosnku

3-4 łyżki prażonych orzeszków pinii (opcjonalnie prażone orzechy włoskie)

duża garść tartego parmezanu (zamiast parmezanu możemy użyć grana padanopecorino lub innego twardego sera

ok. 80 ml oliwy extra virgine

sól morska

A oto jak to zrobić:

  1. Wszystkie składniki ucieramy w moździerzu lub miksujemy blenderem na jednolitą konsystencje (lub jeżeli lubimy, to pozostawiamy małe drobinki). Pesto poodajemy z focaccią. 

koszyk piknikowy (który sprawdzi się też na rowerze) – DUKA 

Jeśli chciałybyście zrobić zakupy w DUKA to mam dla Was kod dający rabat w wysokości 100 zł za wydane 300 zł. Kod KASIA100 działa na cały asortyment (zatem bez produktów marek zewnętrznych), uwzględniając nowości (z wykluczeniem kokonów). Kod nie łączy się z innymi promocjami, ale za to ilość użyć jest nielimitowana. Kod działa do 23 czerwca do godziny 9:00.

Last Month

   W pośpiechu próbuję włożyć klucz do furtki i oczywiście nie trafiam za pierwszym razem – jak zawsze, gdy na szyję spadają mi wielkie krople deszczu i chcę jak najprędzej wejść do domu. Udało nam się z Portosem uciec przed pierwszymi piorunami – obserwowaliśmy je już przez okno, licząc sekundy do grzmotów, jak wtedy gdy byłam małym dzieckiem. 

   Jest maj, a to oznacza długie dni i krótkie noce, ale dziś nad Sopotem zawisły tak gęste chmury, że poranną kawę piłam w półmroku. Cieszyłam się więc, że zamiast latać po mieście, mogłam pisać dla Was ten wpis, a błyski na niebie obserwować z kanapy. Idealne warunki do przywoływania retrospekcji! A miałam co wspominać, więc z przyjemnością zapraszam Was do obejrzenia kadrów mojej majowej codzienności. 

Pierwsze nocowanie kuzynki, a więc baza też musiała być taka jak nigdy wcześniej. 1. Nowe mydło do łazienki i coś do poczytania. // 2. Wystarczy kilka stron i emocji starczy do końca dnia. // 3. Domowa porcja lodów i ulubione smaki – słony karmel, mascarpone z malinami, tarta cytrynowa z kruszynką. // 4. Paski wciąż modne? Wedlug mnie – zawsze! Warto jednak co parę sezonów trochę się nimi pobawić. // Pani Zającowa z ręcznie wyhaftowaną buzią. Szykujemy się do snu i ścielimy wszystkie trzy łóżka. Do tego najmniejszego wkładam czterowarstwową, muślinową pościel od Sei Mia.A kuku! Mama próbuje niepostrzeżenie przemycić lody do łóżka, ale ktoś się rozbudził i przerwał moje łakomstwo. 1. Wzór o nazwie Lila. Z każdym praniem ta kołderka jest coraz przyjemniejsza. // 2. i 3. Chyba jednak będę musiała się podzielić… // 4. Wiszące gołąbeczki znajdziecie tutaj i tutajPiżama od Carry. Na długie burzowe wieczory, takie jak dziś.  W tym miesiącu do mojej biblioteki dołączyły dwie książki Magdaleny Łucyan, o której mogłyście przeczytać w tym wpisie1. Moja trzyletnia córka była zachwycona tym kolorem na moich paznokciach, ale ja chyba wolę neutralną wersję. // 2. Fasada Hotelu Europejskiego na Krakowskim Przedmieściu. // 3. Wódka na widelcu czyli wieczór w stolicy pełen wrażeń. // 4. Lustro Życzeń? Nie – to wnętrze restauracji Park Cafe w Konstancinie. // Gdy ulubiony flakon perfum zaczyna się kończyć i w związku z tym coraz rzadziej go używasz, bo chcesz go "oszczędzać".1. Hotel Bristol i takie osobiste elementy w biblioteczce. // 2. Spacer o zachodzie słońca. // 3. i 4. Ściany i widok z okna w Bristolu. Zawsze miło tu wracać. // Jak myślicie, który kolor tej sukienki sprzedaje się najlepiej? Ja zostawiłam sobie wersję ecru i pistację. Jemy obiad, a na ścianie takie cuda (Park Cafe).Z początku nie byłam przekonana do "eskalopków a'la Toklas", ale teraz wiem, że wrócę tutaj przede wszystkim dla tego dania! No i jeszcze dla leniwych na słodko. No i truskawek w zabajone. Zapas białej czekolady i pysznego pieczywa zrobiony! (sukienka również od Carry)1. Warszawa to dla mnie zawsze bardzo intensywny czas, który chcę wycisnąć jak cytrynę. Tym razem była to sesja dla MLE, pasmo spotkań, no i dzieci do podziałki z mężem. W Charlotte przy Placy Trzech Krzyży korzystałyśmy z ostatnich minut luzu, aby dobrze nastroić umysły na długi dzień. // 3. Ktoś tu zgłodniał i chce do mamy! Gdzieś w międzyczasie zgubiłyśmy bucika i nie możemy go odnaleźć. // 4. Kawowy raj. // Ups… zguba znaleziona. Wystarczy, że mama wstała. Szarlotka w wersji alternatywnej. Palce lizać!Ojeeej… Uber odmówił przyjazdu więc zostajemy do wieczora!Mój mały kącik florysty, który budzi mnie każdego dnia. 1. Showroom MLE Collection w nowej sopockiej lokalizacji! Byłyście już? // 2. Zestaw porannego fotografa. // 3. Dla tych co tak jak ja kochają "połówki" i nie tylko. Ja w końcu dorwałam 36,5 a baletki pochodzą od marki polskiej Sept. // 4. Miło poczytać. // Że też ja już wyszłam za mąż ;). Trzymam ją jednak na naszą rocznicę – jeszcze nie wiem czy będziemy ją hucznie obchodzić, ale pomarzyć można! 1. Raz, dwa, trzy… nie zdążyłam zrobić zdjęcia, a już połowy nie ma. // 2. Taka piekna ta koszula, ale jakość jednak bardzo "sieciówkowa". // 3. To krzesełko przywędrowało z Gdańska, jednakże wiele modeli zastąpiły już nowe. To wnętrze wyjątkowego miejsca – Showroom Iconic Design powrócił i możecie go teraz odwiedzić w Sopocie. // 4. Wycinanki. Matisse wiedział co będzie modne. // Kolekcja MLE Collection w otoczeniu perełek wzornictwa. Więcej informacji znajdziecie w tym wpisie. 1. Tokio czy Sopot? // 2. Nadchodzi wszechobecna biel, ale w zimniejsze dni niezawodny beżowy trencz również się przyda. // 3. Może chociaż tę drewnianą podstawkę bym przygarnęła? // Powoli, ale do przodu. Mam nadzieję, że choinkę będziemy ubierać już tutaj. // Remont trwa w najlepsze i z całą pewnością nie skończy się w planowanym terminie. Za to wymarzony ekspres dotarł zgodnie z planem ;). Chciałam poczekać aż będę miała gdzie go postawić, ale nie mogliśmy się powstrzymać i od razu go rozpakowaliśmy.Burza za oknem. 1. Mój model to Eletta od Delonghi. // 2. Na moim stories pojawiło się dziś "mini Q&A" ale było od Was tyle pytań, że chyba trzeba będzie to powtórzyć. // 3. Mój ulubiony kubek w ostatnim czasie. // 4. Miłe zaskoczenie, czyli pierwsze polskie wydanie Vogue Living.  // Jak jest moja "perfetto"? Dużo idealnie spienionego mleka i aksamitne espresso. Ja bym to nazwała "cafe cappulatte". Jeśli jednak nie mogłabym się zdecydować i musiałabym wybrać inną ulubioną kawę, to mam do wyboru jeszcze czterdzieści innych rodzajów kaw, które mogę przygotować w ekspresie Eletta Explore od DeLonghi . Posiada on również system spieniania mleka na zimno (idealna funkcja do kaw mrożonych).

Istnieje również możliwość przygotowania kawy na wynos. Wystarczy przygotować kawę do ulubionego kubka i można zabrać go ze sobą na miasto. Menu jest bardzo intuicyjne i proste w obsłudze, w polskim języku. A smak kawy jak z ulubionej kawiarni…1. Korzystamy z tego, że ekspres robi espresso w kilka sekund i robimy tiramisu. // 2. Raz, dwa, trzy – wszystkie ręce na pokład! Kawa dla całego zespołu przed pracowitym dniem. Od lewej mamy: cappuccino, latte machiato i ice flat white. // 3. "Mamo, kiedy Ty byłaś na wakacjach beze mnie?" // 4. Przepis na tiramisu znajdziecie tutaj, ale uprzedzam, że teraz robiłam bardziej "na oko" ;).// 33 piętro i nasze ulubione miejsce na specjalne okazje, czyli Treinta Y Tres. 1. A tych specjalnych okazji w maju było naprawdę sporo. // 2. Pewnie był dobry. Ja się nie załapałam ;). // 3. To był maj… // 4. U taty wygodniej. //Z tęsknoty za Wenecją. Jeśli nie znacie jeszcze wydawnictwa Próby to czas to nadgonić.1. I jak to zrobić żeby nie musieć nikogo częstować? // 2. Najzgrabniejsza modelka na świecie w sukience, która już jutro pojawi się w MLE. W tym roku na Waszą prośbę pojawia się w czerni. // 3. Tort na część Henia. Sto lat! // 4. "Mama i tata niedługo wrócą." // Wyrywanie zębów drewnianymi obcęgami, mierzenie ciśnienia przy pomocy papieru toaletowego i ciągłe podjadanie pasty do zębów – tak z grubsza wyglądały nasze przygotowania do pierwszej wizyty u dentysty. Gdyby nie posiłki w formie książeczki autorstwa dr Pauliny Kosiniak-Kamysz (i to nie jest zbieżność nazwisk ;)) ta pierwsza wizyta pewnie nie poszłaby tak gładko. "Zajączek u dentysty" pomaga dzieciom – a właściwie to rodzicom – oswoić się z różnymi stomatologicznymi tematami ;).  
Przygodę z lekarzem dentystą oraz gabinetem dziecko zaczyna już w domu, w którym czuje się najbezpieczniej na świecie. 
Autorką ilustracji była Gabriela Cichowska, której prace możecie już kojarzyć z książki "Urodziny misia".  Książeczka jest w tym momencie w przedsprzedaży. A tutaj znajdziecie bezpłatny poradnik o tym, jak dbać o higienę jamy ustnej swoich dzieci. 

Tak, tak, tak. Dobrze widzicie. To drewniana szczęka.

1. Biała sukienka, dwójka małych dzieci i restauracja. Idealne połączenie! Sukienkę znajdziecie tutaj. // 2. Zabawki dla większych chłopców. // 3. i 4. Miło tu wracać! // Znany widok z innej perspektywy.Wiem, że szampony w kostce wyglądają niepozornie, ale ja już czwarty raz wracam do tej kokosowej wersji od Herbs&Hydro. Włosy po użyciu tego szamponu pięknie sie układają i zdecydowanie mniej plączą. No i to podobno jedno z najbardziej ekologicznych rozwiązań. Z kodem herbshydro otrzymacie aż 20% rabatu na swoje zamówienie w Herbs&Hydro (kod działa do 7 czerwca). Kokosowy! Kokosowy! Zamówcie ten kokosowy! :)1. Nic się z nimi nie dało zrobić, a na fryzjera było za późno. // 2. Kiedyś to były metki! Uprzedzając Wasze pytania – koszula wisi w mojej szafie już dobrą dekadę. // 3. Gdy z mężem nie macie zbyt częstych okazji do wyjść więc "biforek" robicie między kuchnią a salonem. // 4. Kojarzycie ścieżkę dźwiękową z filmu "Szczęki"? W każdym razie grzywka odświeżona. // Zdjęcie pod tytułem "Chcę umyć okno, a ty jak zwykle przeszkadzasz". 
Pierwsza z dołu (kolor 818) i druga od góry (kolor 832) to moi faworyci! Dzień Mamy, czyli okazja w której czuję się bardzo spełnioną kobietą. A ja czekam jeszcze na "Apetyt na Paryż".Brak koloru to temat, który ostatnio często pojawia się w komentarzach na moich kanałach. Na przekór udowadniam, że mam przecież jeden kolorowy sweter w szafie! :)
Coś słodkiego, chrupiącego i niebywale smacznego… Tym razem to nie Charlotte w Warszawie ale nasza lokalna La Bagatela (mająca u nas ksywkę "La Bagieta") na dworcu w Sopocie. 
Prawie jak niebo nad Paryżem. No dobrze. Wcale nie "prawie". Moje miasto to najpiękniejsze miejsce na świecie. Zwłaszcza gdy po burzy przychodzi taki piękny zachód. Dobranoc!

*  *  *