Wpis powstał we współpracy z marką Newby Teas i Olini oraz zawiera lokowanie marki własnej.
Październik zwykł być dla mnie miesiącem wyciszenia, ale tym razem przypominał raczej jesienną kolejkę górską. Nie potrafię w kilku zdaniach podsumować ostatnich tygodni – zebrać w klamrę tak wiele różnych, niepasujących do siebie doświadczeń. Czy moja naiwność nie zna granic, skoro pod koniec września powtarzałam sobie, że kolejny miesiąc będzie spokojniejszy? Czy dziś nie tworzę już podobnych oczekiwań wobec biednego i niczego niespodziewającego się listopada? Być może.
Jesień obnaża wszystkie dziwaczne cechy mojej osobowości – ogromną tęsknotę za bezpieczeństwem i spokojem, najlepiej pod kocem i bez jakichkolwiek oczekiwań z zewnątrz, a jednocześnie wielką potrzebą wrażeń i przygód. „Wolałbym umrzeć z pasji niż z nudów.” – powiedział kiedyś Émile Zola, a ja mogę dodać, że pasja doprowadziła mnie w minionym miesiącu może nie do śmierci, ale do całkowitego zawinięcia się w dywan – jak najbardziej. A to wszystko przy akompaniamencie absolutnie zjawiskowych, jesiennych krajobrazów, które tłumią złe emocje i przypominają, jakie te wszystkie irytujące drobiazgi są nieważne.

1. Październikowe spokojne historie, kiedy dom jest wszystkim, czego potrzebujemy. Porządki w szafie dzieci i tłumaczenie, że za małe ubranka przydadzą się teraz komuś innemu. // 2. Nie lubię, gdy ktoś pyta mnie, czy jestem w domu. Przejdźmy od razu do rzeczy – powiedz, o co chodzi, żebym wiedziała, czy jestem w domu, czy nie. // 3. Wieczory w domu i tęsknota. // 4. Pamiętam, jak kilka sezonów temu wymarzyłam sobie taką idealną, elegancką koszulę, jak z amerykańskich filmów lat pięćdziesiątych. Męczyłyśmy się nad nią okrutnie, ale teraz, co roku wypuszczamy nową wariację. Już wiem, że w tej szarej obudzę się 25 grudnia ;). //

To nie parmezan, a zmielone migdały. Spaghetti bolognese domowej roboty (najlepiej na zasmażce i z odrobiną cynamonu) to jest moje comfort food numer jeden.
1. Jesienne porządki. Szykuje się wystawka na Vinted :). // 2. Rok temu byłabym wdzięczna, gdyby ktoś odpowiednio wcześnie przypomniał mi na Instagramie, że mamy Dzień Chłopaka, więc skoro ja wyjątkowo pamiętałam, to dałam Wam znać. Proszę, niech ktoś się odwdzięczy za rok, bo przez dwa lata z rzędu na bank nie będę pamiętać. // 3. Zapach Bleu de Chanel wszedł już do klasyki męskich perfum. Wersja L'Exclusif ma w sobie nuty drzewa sandałowego i skóry. // 4. Tak wygląda, poza sezonem, plaża w Sopocie. I to w weekend! O godzinie piętnastej!
Nasza ulubiona sopocka restauracja.
1. A nie łatwiej było zaparzyć w dzbanku…? // 2. Gdy w październiku każą Ci już myśleć o wiośnie. //
Popis braku manier. Portos oblizuje blat, a ja na nim siedzę. Ewidentnie ciągnie swój do swego.
Jest takie angielskie powiedzenie: "herbata to odpowiedź, niezależnie od pytania". I gdy w pracy zaczyna być nerwowo, nie potrafimy znaleźć rozwiązania problemu, to zwykle któraś z nas wstaje od stołu i mówi "to ja zrobię nam herbatę". Ileż to daje oddechu! A że często spotykamy się w moim domu, to w kredensie czeka na nas herbata, którą lubię najbardziej. Jeśli raz zacznie się pić tę od Newby Teas, to naprawdę ciężko zachwycić się potem czymś innym.
Wiecie skąd się wzięła nazwa Earl Grey? Hrabia Grey był brytyjskim arystokratą i premierem Wielkiej Brytanii w latach 1830–1834. To za jego rządów zniesiono niewolnictwo w Imperium Brytyjskim i przeprowadzono ważne reformy społeczne. Legenda głosi, że pewien chiński mandaryn podarował mu herbatę aromatyzowaną olejkiem z bergamotki w podziękowaniu za uratowanie życia jego syna. Choć nie ma na to historycznych dowodów, nazwa „Earl Grey” (czyli „hrabia Grey”) już na zawsze pozostała z tą aromatyczną mieszanką. Wiedziałyście o tym?
Z kodem KASIA20 otrzymacie 20% rabatu na cały asortyment od Newby Teas (kod działa do 15 listopada).
1. Książka, która przypomina mi, że wystarczy chwila, by poczuć, że świat ma smak, rytm i sens. Miała premierę miesiąc temu, a ja nareszcie mam chwilę, aby się w nią zanurzyć. // 2. Oj, niejeden kiciuś ucieszyłby się na taką gigantyczną włóczkę wełny. //
O tym albumie mowa. "Paryż. Mały atlas hedonistyczny"
Warszawskie bistro Charlotte — z jego porannym gwarem, prostym menu i wspólnym stołem — jest dowodem, że duch paryskich kawiarni potrafi przeniknąć do innych przestrzeni. W ostatnich tygodniach byłam w Warszawie częściej niż przez cały ostatni rok. Bardzo udzielił mi się pęd tego miasta. Dział PR w MLE mocno przyspieszył i stąd te podróże. Za to w listopadzie czeka na mnie powrót do spraw, które bez problemu mogę ogarniać w domu.
Dowód na to, że dobrą estetykę można wprowadzić wszędzie.
Okolice ulicy Mokotowskiej to najlepszy dowód na to, że polska moda nie ma się czego wstydzić.
Ten sweter dla Hagrida to nic innego, jak nasze melanżowe cudo z obecnej kolekcji. W Lui Store możecie też oczywiście kupić i przymierzyć rzeczy od MLE. A nasz sweter wyruszył już w dalszą drogę!
Z życia jesieniary, czyli kurtka ze sztruksowym kołnierzykiem, pies żywcem wyjęty z angielskiej wsi, bałagan w torebce i owoce jak obrazy.
Co mam w torebce? Zobaczycie to na moim TikToku.
Październikowy Sopot. Kocham moje miasto za to, że wszędzie można dojść pieszo.
"Good hair day" i "zero social life day". Przypadek?
"Ra(ta)tuj" czyli moje ulubione jesienne danie ;).
1. Jak ja mogłam żyć bez melanżowych swetrów?! // 2. Jedynie dwudziestoczterogodzinne spóźnienie na event La Bomby, ale jak na mnie to i tak dobrze! // 3. "Room mist" o zapachu dyni będzie teraz pachniała w Trójmieście (współpraca żadna – bo jak kobiety wybijają się w biznesie, to warto się wspierać, a La Bomba należy do mojej koleżanki Julii) // 4. Lui Store i Klientki MLE w tle. Uwielbiam się z Wami witać i Was poznawać! //
Czy w związku z akcją MLE w Charlotte przesiadywałam tam przez kilka godzin i patrzyłam, jak zamawiacie napary? Być może.
1. Czy to nie jest najsłodszy kubek na świecie? Napar możecie również zamówić na miejscu w Charlotte na placu Zbawiciela. // 2. Akcja trwa do 9 listopada. //
A tu stare dobre "Być może". Cała Europa mogłaby szukać inspiracji na kulinarnej mapie Warszawy.
Nagrywanie naszej rozmowy z Justyną – właścicielką Charlotty (w sensie, że nagrywane telefonem, nie pegasusem :D).
Jesienny minimalizm.
Jesień w stylu industrialnym. Im jestem starsza, tym bardziej pociągają mnie takie wnętrza (już widzę, jak mojego męża przechodzi dreszcz na samą myśl o remoncie).
Z Warszawy zawsze wracam z pysznym pieczywem, a konkretnie tym z figą i orzechami z "Być może". A Wy jakie pamiątki kupujecie?
Czy cały ten wpis będzie o jedzeniu?? Nie, ale o tych knedlach ze śliwką w Park Cafe po prostu nie sposób zapomnieć! I teraz już mogę wracać! Kierunek -> Sopot. //
Dwadzieścia cztery godziny później jestem już na targach na obrzeżach Wenecji, a po całym dniu szukania nowych inspiracji i materiałów wracam na jedną noc do tego zaczarowanego miasta. Czy ten kapturek przydaje się tylko w czasie jesiennej niepogody? No nie. Mamy go w czerni, khaki i szarości.
Caffe Florian. Przyszłam sprawdzić, czy ocalono je od zapomnienia (to najstarsza kawiarnia w Wenecji, parę lat temu była o krok od zamknięcia).
Nie będę ukrywać, że rachunek w Caffe Florian mógłby śmiało brać udział w programie "paragony grozy", ale nastrój jest ;).
Przyglądam się witrynom zamkniętych już sklepów z modą męską. Zero chińszczyzny, dziesiątki lat doświadczenia, szacunek do tkanin.
Włosi to umieją.
Wenecja od lat boryka się z kryzysem. W dokumencie "I love Venice" na Netflixie dobrze pokazane są najważniejsze wyzwania tego miasta (napływ jednodniowych turystów, fala chińskich pamiątek wypierających oryginalne rzemiosło, no i ciągła walka z wodą). Pod naciskiem mieszkańców udało się wyprowadzić kilka kluczowych zmian, które mają przywrócić Wenecji dawny blask. Wierzę, że im się uda.
W jakimkolwiek innym miejscu na ziemi obraz kota przebranego za hrabinę wydałby mi się tandetny, ale w Wenecji minimaliści zamieniają się w fanów przepychu, skąpcy szaleją w butikach przy Placu Świętego Marka, a zatwardziali kawalerowie oświadczają się na każdym rogu.
Poranek przy Grand Canale. O włos od banału, o krok od doskonałości.
Buty robione w Wenecji. Czy taki rodzaj rzemiosła ma szansę przetrwać w dobie Temu i Shein?
Do białych spodni, do spódnicy, ale przede wszystkim do dresów. Ten sweter ma w sobie aż 92% alpaki.
To ostatnie dni, żeby zobaczyć w Wenecji to, jak ludzkość próbuje zaprojektować przyszłość. I jak Polska mówi własnym głosem w świecie architektury. Chodzi oczywiście o Biennale, które zaraz się kończy. Nie jest to prezentacja wielkich nowoczesnych projektów, a raczej próba uchwycenia tego, jaki wpływ ma na nas to, w czym żyjemy. Jeśli tam trafisz i będziesz miała czas tylko na jeden pawilon – niech to będzie ten polski! Biennale Architektury w Wenecji trwa do 23 listopada.
Świat wypełniony jest po brzegi ludzkim lękiem, ale ta wystawa pomaga się z nim oswoić. Za polską obecność na Biennale Architektury w Wenecji tradycyjnie odpowiada Zachęta — Narodowa Galeria Sztuki.
Wystawa "Lary i penaty" pyta nas: co właściwie daje nam poczucie bezpieczeństwa w naszym domu? Ściany? Alarmy? Dobry dizajn? Podkowa nad drzwiami? Czy budynek naprawdę może nas chronić? Czy rytuał ma moc? Co nas bardziej uspokaja? Gaśnica w rogu pokoju czy paląca się świeca w oknie?
Gdy sztuka ma poczucie humoru.
Ta pozycja podobno nazywa się słowiański przykuc. Ale wykonany w pawilonie norweskim! Na zdjęciach także fragmenty pawilonu koreańskiego i duńskiego (poświęconego ruinom).
A tu dziwna instalacja w pawilonie koreańskim będąca czymś na kształt wielkiego posłania dla kotów.
Mi się podoba :).
Pawilon serbski, który dosłownie się pruje. Wielka instalacja uprzędzona z wełny rozplata się, dzięki małym silnikom napędzanym energią słoneczną – pod koniec Biennale nic z tej instalacji nie zostanie.
Nie lubię ulegać chwilowym trendom, ale umówmy się, że skarpetki zużywają się dość szybko, więc w tym przypadku można chyba zrobić wyjątek? Moje są z H&M.
Do zobaczenia! Ależ to były szalone 24 godziny!
Jeśli masz znajomych, którzy twierdzą, że nie należy romantyzować jesieni, to zabierz ich tutaj – do Pałacu Ciekocinko.
Wiele z Was pyta mnie o to, jaki kolor ma ta kurtka. Jak dla mnie to zdjęcie dobrze go oddaje. Nasz puchowy model z certyfikatem RDS znajdziecie w MLE.
Powiedz, że od siebie zgapiacie, nie mówiąc, że od siebie zgapiacie.
Z serii "mamo, zabierzemy go do domu?".
Folwark Jackowo. Tutaj czas staje w miejscu (a ja ruszam z galopu).
To moje pierwsze zakupy do jazdy konnej od 20 lat. W mojej rodzinie panuje przekonanie, że jeśli dopiero zaczynasz trenować jakiś sport, to ośmieszyłbyś się, sięgając od razu po profesjonalne ubrania i buty. No więc jeździłam cały czas w kaloszach kupionych dwie dekady temu w decathlonie i w legginsach z Oysho :D. Ale teraz przyszedł czas na oficerki i prawdziwe bryczesy.
Brama, za którą każda z nas zamienia się w jesieniarę.
1. Tak. Dziś funduję Wam jesienny spam. Jeśli ręcę odmarzły Wam dziś trzymając kierownicę, to proszę bardzo – tu link do rękawiczek. // 2. My, cieszące się z tego jednego słonecznego dnia w październiku. //
Jak Asia włoży coś od MLE, to nawet ja mam ochotę zapytać "ej, a skąd to masz?".
Dwumiesięcznik. Wpadł mi w ręce u mamy. Myślałam, że TAKICH magazynów już nie ma.
1 i 2. Dziesięć stopni i wełna to moje ulubione połączenie. // 3. Nie wiem czy na kimkolwiek to też zrobi wrażenie, ale jak widzę, że kiedyś Camus spotkał się z Henri Cartier-Bresson, aby ten drugi zrobił mu zdjęcie, to szybciej bije mi serce. // 4. Dzień później przyszła wichura i zdmuchnęła prawie wszystkie liście. //
Wszyscy: "Bardzo lubię zmianę czasu i ten poranek, kiedy można pospać dłużej".
Ja: "Dzieci zamiast o szóstej, wstały o piątej"
(To wnętrze restauracji Meduza w Sopocie.)
Dla mnie też…
Prezent od mojej kochanej mamy, która wie, że wieczory ze świeczką i kubełkiem lodów to coś, co zawsze mnie uspokajało.
Szykujemy się, bo cos dużego i wełnianego właśnie dotarło do Gdańska…
Jest i on! Nasz gigasweter przywędrował teraz do Trójmiasta. Znajdziecie go w najfajniejszym koncept butiku, czyli w Mood Store w Gdańsku.
Gdyby butik był domem, to byłby Mood Storem. Mówię Wam :).
Gdy mówię "hygge" widzę właśnie to: gorące ciasto i wielki sweter (no może nie aż tak wielki ;).
Nie wiem, jak u Was, ale u mnie praca wre. Od rana wysłałam już trzy mejle o treści "wysyłam plik w załączniku" nie dodając pliku w załączniku.
Halloweenowy nastrój wchodzi na całego! Słodka dynia od Kaisera i nasza coroczna tradycja, czyli oglądanie willi na Jaśkowej Dolinie.
Gdy Twoje miasto wygląda, jak z filmu "Masz wiadomość", z tą różnicą, że to Ty masz do wysłania 30 mejli. Jak dobrze, że gdy skończę pracę, to będzie na mnie czekał ład i porządek. Btw. Czy myślicie, że mężowie celowo nie rozpakowują walizki, bo liczą na to, że sama obrośnie w pajęczynę i stanie się wymarzoną ozdobą na Halloween?
Puchówka, kapturek z szalikiem, spodnie – wszystko to znajdziecie teraz w MLE. A torebka to też polska marka: Hollie Warsaw!
A Wy? Jak wypoczywacie w piątek?
Gdy marzyłaś o SPA, ale przypomniałaś sobie, że obiecałaś dziś dzieciom wykrajanie dyni.
Tak jak sądziłam: dzieci mówiły, że chcą wydrążyć po dwie dynie, a skończyło się tak, że ja wydrążyłam jedną. Czyli przez resztę tygodnia jemy tylko dyniowe potrawy :D.
Mój ulubiony sposób na jesienne dania. Zdrowe oleje to według mnie najlepszy sposób na to, aby łatwo zadbać o swoje zdrowie. Trzeba tylko pamiętać o tym, aby nie dodawać go do bardzo gorących dań (ale kto w dzisiejszym świecie ma czas jeść gorące posiłki? :D). A dlaczego akurat ten z wiesiołka od Olini? Bo smakuje podobnie jak oliwa, jest łagodny w smaku. Dobrze sprawdzi się również do pieczywa, ale świetnie nada się do różnego rodzaju koktajli czy past warzywnych.
Olej z wiesiołka jest źródłem kwasu GLA (nienasycony kwas z grupy omega-6) i ma dużo witaminy E – zwanej "witaminy młodości". Olej pozytywnie wpływa na równowagę hormonalną kobiet. Znany jest także ze swoich właściwości przeciwzapalnych i pomaga ukoić suchą skórę. Według badaczy z Uniwersytetu Medycznego w Łodzi, dzięki GLA olej z wiesiołka ma swój udział w obniżaniu stanu zapalnego (badania naukowe możecie znaleźć tutaj). Z tego względu uważa się go za bezpieczny i skuteczny środek na atopowe zapalenie skóry (AZS).
Mam dla Was rabat od marki Olini – nalicza się on już po kliknięciu w ten link (w koszyku będzie naliczony rabat).
A jak zrobić tę jesienną sałatkę? Tutaj mam dla Was listę składników:
pół dyni hokkaido
3-4 małe ziemniaki
rukola
płatki migdałów
oliwa (ja użyłam oleju z wiesiołka z Olini)
ser feta
sól pieprz do doprawienia
Zaczęłam od umycia dyni i ziemniaków. Dynie i ziemniaki pieczemy ze skórką, dlatego ważne jest, by warzywa wcześniej porządnie wyszorować w zlewie. Kroję warzywa i wrzucam na blachę wyłożoną papierem do pieczenia. Dynię posypuję wędzoną słodką papryką, a ziemniaki suszoną pietruszką. Skrapiam wszystko oliwą i wkładam do piekarnika na 30 minut w 180 stopniach. Dynię wyciągam już po 20 minutach.
Gdy warzywa się pieką, prażę migdały na patelni (tak, by były delikatnie przyrumienione). Na talerz wykładam rukolę, dynię, ziemniaki. Na samą górę wrzucam prażone migdały, posypuję danie pokruszoną fetą i oczywiście polewam olejem z wiesiołka z Olini. Dla smaku doprawiam solą i pieprzem. (Można dodać też ziarna granatu lub pokrojone jabłko.)
Straszna czy nie? :D
Wygląda to bardzo romantycznie, ale w rzeczywistości ja drżę ze strachu, bo widzę, że Portos właśnie zobaczył łabędzia i szykuje się do skoku. 
Mam dla Was dobrą wiadomość – dotrwałyście do końca :). Tym widokiem pragnę wynagrodzić Wam czas, który mi poświęciłyście. Prawda, że uspokaja?
* * *



















Zestaw z cyklu "włożyłam na szybko, bo musiałam podwieźć dzieci do przedszkola i tak już zostało do wieczora". Chodziłam tak cały wrzesień.
To tylko wizualizacje, ale już wiem, że będzie OK! Kochany Zespół architektów ze
Jeśli miałyście do tej pory złe doświadczenia z architektami wnętrz, to ja gorąco polecam ekipę ze studia LOUD. Zrobiliśmy już wspólnie dwa remonty mojego mieszkania i teraz też urządzamy coś wspólnie, ale tym razem dla kogoś innego. I za każdym razem ta współpraca jest super :).
Tymczasem schodzimy na ziemię i z wielkich, pięknych remontów i wizualizacji, przechodzimy płynnie do mniejszych zmian we wnętrzu – prania dywanu. Wiecie, jaka jest jedna z rzeczy, za które kocham mojego psa? Gdy wydaje mi się, że poniedziałek będzie ciężki, ale Portos pokazuje mi inną perspektywę i już parę minut po tym, gdy wytarza się w jasnym dywanie i czymś, co ukradkiem przywlókł ze spaceru, wiem, że ten poniedziałek sprzed kilku chwil nie był wcale taki zły. To taka lekcja "carpe diem" w psim wydaniu (a może raczej "carpet diem"?). //
Czy kampania nad polskim wybrzeżem może okazać się kompletną klapą? Jak wiele rzeczy może się nie udać? Ja i reszta Zespołu MLE znamy już odpowiedzi na te pytania…
Nasza fura już podjechała! Razem z Asią, Oliwią i Kasią Korszlą czekamy na resztę ekipy.
To był jeden z najpiękniejszych świtów w moim życiu. Miks emocji, który mi wtedy towarzyszył, miał pewnie na to swój wpływ i podkolorował rzeczywistość.
1. Ale wracając do meritum: przeszkody zaczęły się od tego, gdy w nocy dowiedziałyśmy się, że jednak nie będziemy miały fryzjera, więc włosy pomogła mi zrobić
Grupka dziewczyn robi projekt na zaliczenie plastyki. A nie… to my i nasza wielkoformatowa kampania. Chaos i dezorganizacja to nieodłączny element procesu twórczego. Prawda?
1. Dziewczyny, wiem, że to tło to był mój pomysł, ale teraz czarno to widzę. // 2. Jak chmurka (chociaż tych na niebie tego dnia brakowało). Ten wyjątkowy model znajdziecie
A to jest dla mnie stylizacja w stylu "gdyby Jackie Kennedy przyjechała jesienią nad polskie morze". Czy nie?
1. Co myślicie o tym modelu z łezką? // 2. Ponieważ mamy za mało atrakcji, na plan przyjechały właśnie trzy konie. // 3 i 4. Wiele projektów jest już dostępnych na naszej stronie. //
"Na kozie kopyto, wełna lata w powietrzu, tło się przewraca na człowieków. Gdybyś Ty Portos wiedział, co tu się odwala".
Wiecie, że ten sweter w ostatecznej wersji zobaczyłam dopiero tego dnia rano? Do sprzedaży wchodzi już w ten piątek.
1. Przez całe lato pogoda była jak w październiku, ale w dniu jesienno-zimowej kampanii akurat był upał. Także bardzo mi miło w tych moherowych kapturkach z szalikiem, czapkach i puchowych kurtkach. Swoją drogą – te dodatki to nowość i wiem, że je pokochacie. // 2. Nasze puchowe kurtki i płaszcze uzyskały certyfikat RDS. Zapewnia on, że puch i pierze pochodzą od kaczek i gęsi, którym zapewniono odpowiednie warunki przez cały okres hodowli. Certyfikat ten zyskał uznanie niezależnych organizacji prozwierzęcych, jednak trudność w jego pozyskaniu (i związane z tym wyższe koszty produkcji) sprawiają, że wciąż bardzo niewiele polskich marek może się nim poszczycić. Puchowe produkty marki MLE otrzymały oficjalny numer licencji (CU 1456815), dzięki któremu można sprawdzić, czy faktycznie mamy prawo posługiwać się tym certyfikatem (bo przecież wiemy, jak nieprzejrzysty jest rynek odzieżowy). // 
Kalendarz wejść modeli z kampanii, no i przede wszystkim zdjęcia, znajdziecie w
A tu dalszy ciąg pracy. Może mniej widowiskowy, ale równie ważny co wielkie kampanie.
Morze, wiatr i sól zrobiły ze mnie wersję "before". Czas na etap "after".
Wybrzeże Półwyspu Helskiego jest mi bardzo bliskie. Wiąże się z nim wiele rodzinnych historii. Tych dobrych. Ale od zawsze uważałam, że poza sezonem to miejsce idealnie sprawdziłoby się jako plener do dobrego kryminału. Takiego z rodzinnymi tajemnicami, jakimś morderstwem i atmosferą małego miasteczka, w którym wszyscy wszystko wiedzą, jednak nikt niczego nie mówi wprost.
1. Wiem, że musiałyście długo czekać na
Mokry pies, niczym żółte liście, nieodłączny wrześniowy element.
Zatwierdzanie projektów, ustalanie warunków, nadrabianie mejli – czyli wszystko to, co możesz zrobić w piżamie. 
Jeśli jest w Polsce miejsce, w którym nawet najgorsza pogoda staje się idealnym plenerem dla nowej kolekcji MLE, to wiadomo, że może być to tylko i wyłącznie Pałac Ciekocinko.
Czy mamy zaledwie pięć minut, aby zamienić salon w pałacu w wymarzony jesienny showroom MLE? Być może.
Gdy okazuje się, że Twoja jesienna tablica na Pintereście istnieje naprawdę.
Czy stresuję się tym, że lada moment wpadnie tu grupa przedstawicielek polskiej prasy, aby ocenić naszą kolekcję? Pomidor.
Zgadniecie, który ze swetrów spodobał się najbardziej?
Asia powtarza te dwa zdania, które musimy powiedzieć na forum. Ja nie powtarzam, bo wiem, że i tak nic nie zapamiętam.
Bardzo (baaaaardzo) rzadko wychodzimy z Asią z naszej skorupki. Przez okrągły rok staramy się skupiać w stu procentach na tym, aby nasze produkty były idealne i pod koniec zapominamy niestety o tym, aby pochwalić się efektami pracy. A jednak zdarzają się takie okazje, jak ta. I chociaż obydwie się stresujemy, to potem jest nam tak miło, gdy widzimy Wasze pozytywne reakcje. To trochę tak, jakby nauczyciel chwalił Wasze dziecko :D.
Nie wdając się w szczegóły, to co dziewczyny z
Co mam powiedzieć o tych dziewczynach? Mogę powiedzieć, że wszystkie, bez wyjątku, są cudowne. Które z nich znacie?
W drodze na warsztaty zerkam jeszcze do stajni. Czyżby temu rumakowi wydawało się, że zgapiłam melanżowy wzór z jego sierści?
Warsztaty w stajni.
Chciałabym Wam teraz pokazać perfekcyjnie wykonany ścieg, ale moja robótka wygląda raczej jak kłak wypluty przez kota. Za to u Poli wygląda to rewelacyjnie.
Jesteśmy marką produkującą najróżniejsze swetry, więc mamy z przędzą – wspaniałą, ale nierzadko zaskakującą materią – kontakt na co dzień. I chociaż nie da się porównać pracy, jaką trzeba włożyć w sweter zrobiony ręcznie, do tego wykonanego w zakładzie dziewiarskim, to pewnie niewiele z Was wie, że wyprodukowanie jednego naszego swetra trwa nawet sześć godzin.
No powiedzcie, czy może być lepsze rozpoczęcie jesieni?
Tak. Gorąca herbata się przyda.
Aj tam. Dziewczyny, trochę kropi. Jak dla mnie to idealna pogoda na plażę.
1. "Jenyyy Kasia, gdzie Ty ciągniesz te influ w taką pogodę?" // 2. "Pro tip" dla Was od mieszkanki znad morza: aby mieć całą plażę dla siebie, idź na nią w czasie deszczu. Nie dziękujcie. //
O tutaj.
1. No i wyszło słońce. // 2. W tej kolekcji nawet elegancki wełniany żakiet może ulec transformacji i stać się idealną opcją na sztorm. //
Pogoda na opalanie trochę średnia, ale można przycupnąć i popatrzeć na sztorm.
Kto słucha Karoliny?
Pola w naszym total looku. Odpowiadając zbiórczo na pytania, o to, czy te wszystkie kapturki, czapki i chustki są od nas: tak. Pierwszy kolor jest już w sprzedaży. Tu możecie zerknąć na wszystkie
Powiedzmy, że to, co dzieje się w Pałacu Ciekocinko, zostaje w Pałacu Ciekocinko.
Ja, pies, laptop i dziewięć kubków herbaty. Ta środa to dla mnie ciąg dalszy wyłażenia z nory o wdzięcznej nazwie "Premiera kolekcji w MLE". Przez ostatnie kilka dni praca nad nową kolekcją odbywała się w takim tempie, że ciężko było mi nawet na spokojnie ocenić efekty. To nie tylko ostatnie etapy projektowania czy produkcji, ale też masa niezliczonych drobiazgów, takich jak opisy produktów na stronie, przygotowywanie prasówki, planowanie publikacji na mediach społecznościowych, spinanie premier z kalendarzem produkcji czy najnudniejsze z najnudniejszych – umowy, formalności, analiza danych. Wszystko na już, a najlepiej na wczoraj. Po całym tym pięknym kreatywnym procesie trzeba się też upewnić, czy na końcu komukolwiek się to opłacało.
"Your email found me here."
Kubek rumianku i intensywnie rozjaśniające serum na przebarwienia od
Kolejne pomysły Oli na nasze media społecznościowe. Na szczęście obydwie pracujemy i konsultujemy się zdalnie w szlafrokach.
A był taki czas, że przestałam lubić golfy…
Gdy cieszyłaś się, że przetrwałaś wrześniowe poranki, ale pierwszego października orientujesz się, że w tym miesiącu będziesz robić dokładnie to samo. TYLE ŻE PO CIEMKU. Bez dobrej kawy ani rusz! U mnie to już od lat "
Kawa od
Poranne rytuały w kolorze brązowym.
Ojeeej… chyba jestem bardzo niewyspana skoro widzę tu ziarna kawy. Przyznać się, Drogie Mamy – która musiała zbierać kasztany na piętnaście minut przed zajęciami w szkole/przedszkolu, bo Wasza pociecha zapomniała Wam powiedzieć?
Brąz to podobno kolor sezonu, ale według mnie to od zawsze po prostu kolor jesieni. A w tej pidżamie czuję się trochę jak Winston Churchill. Myślę, że spodobałby mu się
Zamiast rosołu – rozgrzewająca zupa dyniowa. Komu słoik?
No i nadszedł ten dzień, gdy jednak nie moge chodzić po domu w pidżamach i szlafrokach. Zdjęcia produktowe do MLE czas zacząć.
I jak tu nie kochać tego swetra? To nasz absolutny bestseller sezonu. 
1. Czy to Paulinie jest we wszystkim dobrze, czy to rzeczy MLE są takie super? // 2. Pierwszy dzień w puchówce już za mną. //
Monika! Mam miód do herbaty! Możemy wyłączyć piekarnik i farelkę i wyjść spod koców!
Paczki zebrane, kasztany i jesienne liście na zajęcia z plastyki też. No i jak zawsze te miodowe krówki, które kuszą przy otwieraniu przesyłki…
Czary mary, hokus pokus, były cztery krówki miodowe, a są tylko trzy. 



Nie wszyscy jesteśmy gotowi na to, aby zwolnić. Ale jeśli pojawia się w Was taka myśl, to w Folwarku Jackowo pomogą Wam ją przekuć w czyn. 
W minioną niedzielę był pierwszy, od dziesięcioleci, galop bez nadzoru. Czy przede mną też wielki powrót do jazdy w terenie? :)