
Wpis powstał we współpracy z marką Apimelium, Senelle, Wild Hill Coffee, Aruelle i zawiera lokowanie marki własnej.
Gdy tuż przed końcem września dopadły mnie jesienne smutki (w gruncie rzeczy wcale niezwiązane z porą roku), wyświechtane frazesy wydały mi się jakieś trafniejsze i mądrzejsze. „Skoro żadna roślina nie kwitnie na okrągło przez cały rok, to nie wymagaj czegoś takiego od samej siebie” – w uszach dudni mi ostatnio viralowy cytat z Instagrama. We wrześniu ciężko było mi znaleźć kompromis między swoimi rolami. Przegląd dziecięcej szafy, odkładanie na bok tego, co już za małe. Pranie mundurków, kupowanie bidonów, powrót do zbyt wczesnych poranków i codziennych zajęć dodatkowych, które każda mama musi wcisnąć w kalendarz. A do tego wiele zawodowych wyzwań i coraz wyższa poprzeczka. No i poczucie, że wcale nie przeskoczyłam tej poprzedniej. Czy ktoś ma jeszcze wątpliwości co do tego, że nie można być idealną pod każdym względem?
Przypominam sobie o tym, dlaczego zawsze kochałam jesień. Bo właśnie nie wszystko musi być na błysk. Bo ludzie wpadają w pęd, więc łatwiej Ci uwierzyć, że nie mają czasu Cię oceniać. Bo porozrzucane buty i piórniki w przedpokoju to dowód, że życie wydarzyło się naprawdę. Jesień to czas, w którym można przestać gonić za światłem, skoro z każdym dniem będzie go coraz mniej. Gdy robi się ciemno i zimno, jakoś łatwiej docenić ten jeden gorący kubek herbaty z miodem, który ktoś dla nas zrobił. A czy lekcja wdzięczności nie jest właśnie tym, czego najbardziej dziś potrzebujemy?
Zestaw z cyklu "włożyłam na szybko, bo musiałam podwieźć dzieci do przedszkola i tak już zostało do wieczora". Chodziłam tak cały wrzesień.
T-shirt – Weekday // legginsy – Oysho // torebka – L37 // buty – New Balance // okulary – Shevoke //
To tylko wizualizacje, ale już wiem, że będzie OK! Kochany Zespół architektów ze studia LOUD robi wszystko, aby przenieść na to poddasze świat z mojego Pinteresta ;). Czekamy tylko na przeprowadzkę rodziny gołębi i ruszamy :D.
Jeśli miałyście do tej pory złe doświadczenia z architektami wnętrz, to ja gorąco polecam ekipę ze studia LOUD. Zrobiliśmy już wspólnie dwa remonty mojego mieszkania i teraz też urządzamy coś wspólnie, ale tym razem dla kogoś innego. I za każdym razem ta współpraca jest super :).
Tymczasem schodzimy na ziemię i z wielkich, pięknych remontów i wizualizacji, przechodzimy płynnie do mniejszych zmian we wnętrzu – prania dywanu. Wiecie, jaka jest jedna z rzeczy, za które kocham mojego psa? Gdy wydaje mi się, że poniedziałek będzie ciężki, ale Portos pokazuje mi inną perspektywę i już parę minut po tym, gdy wytarza się w jasnym dywanie i czymś, co ukradkiem przywlókł ze spaceru, wiem, że ten poniedziałek sprzed kilku chwil nie był wcale taki zły. To taka lekcja "carpe diem" w psim wydaniu (a może raczej "carpet diem"?). //
Czy kampania nad polskim wybrzeżem może okazać się kompletną klapą? Jak wiele rzeczy może się nie udać? Ja i reszta Zespołu MLE znamy już odpowiedzi na te pytania…
Nasza fura już podjechała! Razem z Asią, Oliwią i Kasią Korszlą czekamy na resztę ekipy.
To był jeden z najpiękniejszych świtów w moim życiu. Miks emocji, który mi wtedy towarzyszył, miał pewnie na to swój wpływ i podkolorował rzeczywistość.
1. Ale wracając do meritum: przeszkody zaczęły się od tego, gdy w nocy dowiedziałyśmy się, że jednak nie będziemy miały fryzjera, więc włosy pomogła mi zrobić Ola (która na co dzień zajmuje się u nas mediami społecznościowymi). Padło na nią, bo tylko ona wzięła ze sobą Dysona :). // 2. Udało nam się jakoś zapakować, ale meleks to nie to samo co profesjonalne studio. // 3. Czas rozłożyć garderobę na plaży! Skręcanie wieszaka na plaży i szukanie śrubek w piasku to właściwie coś, jak powrót do dzieciństwa. Co może pójść nie tak? // 4. No i po co przejmować się fryzurą, skoro meleks miał swój własny plan na moje włosy?
Grupka dziewczyn robi projekt na zaliczenie plastyki. A nie… to my i nasza wielkoformatowa kampania. Chaos i dezorganizacja to nieodłączny element procesu twórczego. Prawda?
1. Dziewczyny, wiem, że to tło to był mój pomysł, ale teraz czarno to widzę. // 2. Jak chmurka (chociaż tych na niebie tego dnia brakowało). Ten wyjątkowy model znajdziecie tutaj. //
A to jest dla mnie stylizacja w stylu "gdyby Jackie Kennedy przyjechała jesienią nad polskie morze". Czy nie?
1. Co myślicie o tym modelu z łezką? // 2. Ponieważ mamy za mało atrakcji, na plan przyjechały właśnie trzy konie. // 3 i 4. Wiele projektów jest już dostępnych na naszej stronie. //
"Na kozie kopyto, wełna lata w powietrzu, tło się przewraca na człowieków. Gdybyś Ty Portos wiedział, co tu się odwala".
Wiecie, że ten sweter w ostatecznej wersji zobaczyłam dopiero tego dnia rano? Do sprzedaży wchodzi już w ten piątek.
1. Przez całe lato pogoda była jak w październiku, ale w dniu jesienno-zimowej kampanii akurat był upał. Także bardzo mi miło w tych moherowych kapturkach z szalikiem, czapkach i puchowych kurtkach. Swoją drogą – te dodatki to nowość i wiem, że je pokochacie. // 2. Nasze puchowe kurtki i płaszcze uzyskały certyfikat RDS. Zapewnia on, że puch i pierze pochodzą od kaczek i gęsi, którym zapewniono odpowiednie warunki przez cały okres hodowli. Certyfikat ten zyskał uznanie niezależnych organizacji prozwierzęcych, jednak trudność w jego pozyskaniu (i związane z tym wyższe koszty produkcji) sprawiają, że wciąż bardzo niewiele polskich marek może się nim poszczycić. Puchowe produkty marki MLE otrzymały oficjalny numer licencji (CU 1456815), dzięki któremu można sprawdzić, czy faktycznie mamy prawo posługiwać się tym certyfikatem (bo przecież wiemy, jak nieprzejrzysty jest rynek odzieżowy). // 
Jaki jest końcowy wniosek? Mimo przeszkód i niesprzyjających okoliczności wciąż uważamy, że polskie wybrzeże to najlepsze miejsce, aby zaprezentować nasze projekty. I to, co wydawało się prowizorką (a może po prostu nią było? :D) finalnie wyszło tak, jak sobie wymarzyłyśmy.
Kalendarz wejść modeli z kampanii, no i przede wszystkim zdjęcia, znajdziecie w tym wpisie na blogu.
A tu dalszy ciąg pracy. Może mniej widowiskowy, ale równie ważny co wielkie kampanie.
Morze, wiatr i sól zrobiły ze mnie wersję "before". Czas na etap "after".
Wybrzeże Półwyspu Helskiego jest mi bardzo bliskie. Wiąże się z nim wiele rodzinnych historii. Tych dobrych. Ale od zawsze uważałam, że poza sezonem to miejsce idealnie sprawdziłoby się jako plener do dobrego kryminału. Takiego z rodzinnymi tajemnicami, jakimś morderstwem i atmosferą małego miasteczka, w którym wszyscy wszystko wiedzą, jednak nikt niczego nie mówi wprost.
1. Wiem, że musiałyście długo czekać na tę kurtkę, ale już jest. Do tego w dwóch kolorach i w dwóch długościach. // 2. Jeśli pogoda w tym dniu byłaby piosenką, to padłoby na tę tutaj, którą słyszycie. Do tego kawałek placka wiśniowego i możemy ruszać, agencie Cooper. Kto z Was widząc wzburzone morze czuje spokój, a kto coś zupełnie odwrotnego? //
Mokry pies, niczym żółte liście, nieodłączny wrześniowy element.
Zatwierdzanie projektów, ustalanie warunków, nadrabianie mejli – czyli wszystko to, co możesz zrobić w piżamie. 
A jeśli wolicie polskie seriale, zamiast amerykańskiej klasyki to może "Scheda" przypadnie Wam do gustu?
Jeśli jest w Polsce miejsce, w którym nawet najgorsza pogoda staje się idealnym plenerem dla nowej kolekcji MLE, to wiadomo, że może być to tylko i wyłącznie Pałac Ciekocinko.
Czy mamy zaledwie pięć minut, aby zamienić salon w pałacu w wymarzony jesienny showroom MLE? Być może.
Gdy okazuje się, że Twoja jesienna tablica na Pintereście istnieje naprawdę.
Czy stresuję się tym, że lada moment wpadnie tu grupa przedstawicielek polskiej prasy, aby ocenić naszą kolekcję? Pomidor.
Zgadniecie, który ze swetrów spodobał się najbardziej?
Asia powtarza te dwa zdania, które musimy powiedzieć na forum. Ja nie powtarzam, bo wiem, że i tak nic nie zapamiętam.
Bardzo (baaaaardzo) rzadko wychodzimy z Asią z naszej skorupki. Przez okrągły rok staramy się skupiać w stu procentach na tym, aby nasze produkty były idealne i pod koniec zapominamy niestety o tym, aby pochwalić się efektami pracy. A jednak zdarzają się takie okazje, jak ta. I chociaż obydwie się stresujemy, to potem jest nam tak miło, gdy widzimy Wasze pozytywne reakcje. To trochę tak, jakby nauczyciel chwalił Wasze dziecko :D.
Nie wdając się w szczegóły, to co dziewczyny z @fashionvalleyagency wyczyniały dla nas, to jest po prostu magia. Wiem, że będę tego żałować, bo najlepsze kontakty trzeba trzymać dla siebie, ale te dziewczyny to niezwodność w każdym calu! Gdy dorosnę, chcę mieć taką agencję PR-ową jak Wasza ;).
Co mam powiedzieć o tych dziewczynach? Mogę powiedzieć, że wszystkie, bez wyjątku, są cudowne. Które z nich znacie?
W drodze na warsztaty zerkam jeszcze do stajni. Czyżby temu rumakowi wydawało się, że zgapiłam melanżowy wzór z jego sierści?
Warsztaty w stajni.
Chciałabym Wam teraz pokazać perfekcyjnie wykonany ścieg, ale moja robótka wygląda raczej jak kłak wypluty przez kota. Za to u Poli wygląda to rewelacyjnie.
Jesteśmy marką produkującą najróżniejsze swetry, więc mamy z przędzą – wspaniałą, ale nierzadko zaskakującą materią – kontakt na co dzień. I chociaż nie da się porównać pracy, jaką trzeba włożyć w sweter zrobiony ręcznie, do tego wykonanego w zakładzie dziewiarskim, to pewnie niewiele z Was wie, że wyprodukowanie jednego naszego swetra trwa nawet sześć godzin.
No powiedzcie, czy może być lepsze rozpoczęcie jesieni?
Tak. Gorąca herbata się przyda.
Aj tam. Dziewczyny, trochę kropi. Jak dla mnie to idealna pogoda na plażę.
1. "Jenyyy Kasia, gdzie Ty ciągniesz te influ w taką pogodę?" // 2. "Pro tip" dla Was od mieszkanki znad morza: aby mieć całą plażę dla siebie, idź na nią w czasie deszczu. Nie dziękujcie. //
O tutaj.
1. No i wyszło słońce. // 2. W tej kolekcji nawet elegancki wełniany żakiet może ulec transformacji i stać się idealną opcją na sztorm. //
Pogoda na opalanie trochę średnia, ale można przycupnąć i popatrzeć na sztorm.
Kto słucha Karoliny?
Pola w naszym total looku. Odpowiadając zbiórczo na pytania, o to, czy te wszystkie kapturki, czapki i chustki są od nas: tak. Pierwszy kolor jest już w sprzedaży. Tu możecie zerknąć na wszystkie dostępne obecnie modele.
Powiedzmy, że to, co dzieje się w Pałacu Ciekocinko, zostaje w Pałacu Ciekocinko.
Ja, pies, laptop i dziewięć kubków herbaty. Ta środa to dla mnie ciąg dalszy wyłażenia z nory o wdzięcznej nazwie "Premiera kolekcji w MLE". Przez ostatnie kilka dni praca nad nową kolekcją odbywała się w takim tempie, że ciężko było mi nawet na spokojnie ocenić efekty. To nie tylko ostatnie etapy projektowania czy produkcji, ale też masa niezliczonych drobiazgów, takich jak opisy produktów na stronie, przygotowywanie prasówki, planowanie publikacji na mediach społecznościowych, spinanie premier z kalendarzem produkcji czy najnudniejsze z najnudniejszych – umowy, formalności, analiza danych. Wszystko na już, a najlepiej na wczoraj. Po całym tym pięknym kreatywnym procesie trzeba się też upewnić, czy na końcu komukolwiek się to opłacało.
"Your email found me here."
Dużo było tych wyjazdów we wrześniu z MLE, więc doceniałam, jak nigdy, te nieliczne dni, kiedy mogłam być w pracy będąc jednocześnie w domu. W jakimś sensie wspominałam wtedy wakacje – gdy jestem bez makijażu posłonoczne przebarwienia przypominają mi o tym, jak często zapominałam użyć SPF-u. Na szczęście w ostatnim czasie nauka poszła w tym temacie bardzo mocno do przodu.
Kubek rumianku i intensywnie rozjaśniające serum na przebarwienia od Senelle. Ten kosmetyk to rewolucja w walce z plamkami i przebarwieniami posłonecznymi oraz potrądzikowymi. Dzięki unikalnej formule wzbogaconej o Potrójną dawkę witaminy C, Azeloglicynę, Alfa-arbutynę oraz inne składniki aktywne, serum: widocznie redukuje przebarwienia i niedoskonałości. Do tego głęboko nawilża i odżywia, przywracając naturalny blask i witalność (95% kobiet to potwierdziło – ale czy ich skóra widziała tyle słońca co Twoja? Nie wierz liczbom, sprawdź i sama się przekonaj). Kod MLE daje 20% rabatu na wszystkie produkty w sklepie Senelle.
Kolejne pomysły Oli na nasze media społecznościowe. Na szczęście obydwie pracujemy i konsultujemy się zdalnie w szlafrokach.
A był taki czas, że przestałam lubić golfy…
Gdy cieszyłaś się, że przetrwałaś wrześniowe poranki, ale pierwszego października orientujesz się, że w tym miesiącu będziesz robić dokładnie to samo. TYLE ŻE PO CIEMKU. Bez dobrej kawy ani rusz! U mnie to już od lat "Pocałunek słońca w Jaen" i "Sen o La Jacoba" od Wild Hill Coffee.
Kawa od Wild Hill Coffee to jakość "specialty", która oznacza najwyższy standard kawy, gdzie ziarna otrzymują minimum 80 punktów na 100 według skali Specialty Coffee Association (SCA). Taka kawa charakteryzuje się brakiem wad, unikatowym profilem smakowym, transparentnym pochodzeniem (najczęściej z konkretnej plantacji) oraz jest świeżo palona i świeża od ostatniego zbioru. Cały proces produkcji, od uprawy po palenie i parzenie, jest restrykcyjnie kontrolowany, by zapewnić perfekcyjną jakość. Jest też przebadana pod kątem szkodliwych substancji.
Kod KT1025, ważny do końca października, da Wam 10% na wszystkie kawy nie objęte promocją. Jeśli kochacie ją pić tak jak ja, to nie wybierajcie przypadko i zadbajcie o to, aby Was nie truła.
Poranne rytuały w kolorze brązowym.
Ojeeej… chyba jestem bardzo niewyspana skoro widzę tu ziarna kawy. Przyznać się, Drogie Mamy – która musiała zbierać kasztany na piętnaście minut przed zajęciami w szkole/przedszkolu, bo Wasza pociecha zapomniała Wam powiedzieć?
Brąz to podobno kolor sezonu, ale według mnie to od zawsze po prostu kolor jesieni. A w tej pidżamie czuję się trochę jak Winston Churchill. Myślę, że spodobałby mu się ten wzór. Moja piżama jest od ARUELLE. Podobnie jak ten pasiasty szlafrok, który widziałyście wyżej. Jeśli te modele wpadły Wam w oko, to mam dla Was kod rabatowy, który daje 20% rabatu – wystarczy, że użyjecie kodu KASIA20 (jest ważny przez tydzień; nie obejmuje produktów przecenionych ani kart podarunkowych i nie łączy się z innymi promocjami – działa również na nową kolekcję).
Zamiast rosołu – rozgrzewająca zupa dyniowa. Komu słoik?
No i nadszedł ten dzień, gdy jednak nie moge chodzić po domu w pidżamach i szlafrokach. Zdjęcia produktowe do MLE czas zacząć.
I jak tu nie kochać tego swetra? To nasz absolutny bestseller sezonu. 
Nasza ulubiona zabawa w czasie, gdy często wyjeżdżamy – szukanie paczek. Czasem dostajesz mapę skarbów i wiesz gdzie szukać, czasem znajdujesz paczkę w ogrodzie sąsiadów, a czasem okazuje się, że została skradziona razem z samochodem. Ale ta od Apimelium na szczęście się znalazła i jest cała!
1. Czy to Paulinie jest we wszystkim dobrze, czy to rzeczy MLE są takie super? // 2. Pierwszy dzień w puchówce już za mną. //
Monika! Mam miód do herbaty! Możemy wyłączyć piekarnik i farelkę i wyjść spod koców!
Paczki zebrane, kasztany i jesienne liście na zajęcia z plastyki też. No i jak zawsze te miodowe krówki, które kuszą przy otwieraniu przesyłki…
A tak serio – Apimelium to już nasz jesienny rytuał. Nie wyobrażam sobie października (listopada, grudnia, stycznia i lutego też!) bez miodów. Z kodem MLE otrzymacie 5% rabatu na wszystko (do 10 października).
Czary mary, hokus pokus, były cztery krówki miodowe, a są tylko trzy. 
Daję Wam tydzień w mojej kuchni.

Robimy ludziki z kasztanów? Taaak! To znaczy, że kto je będzie robił? Mamaaa!

Nic mnie tak nie przywołuje do porządku i nie pomaga nabrać dystansu, co zajrzenie do dziecięcego świata. Ciocia Ola dała nam piękny prezent – kolejne części "Martynki", czy opowiadań, które kochają moje dzieci, i które kochałam ja, gdy byłam małą dziewczynką.

Kto by się spodziewał, że jednak coś na tym grzybobraniu znajdziemy?!
Nie wszyscy jesteśmy gotowi na to, aby zwolnić. Ale jeśli pojawia się w Was taka myśl, to w Folwarku Jackowo pomogą Wam ją przekuć w czyn. 
Styl „angielskiej wsi” to podobno gigatrend sezonu. A ja cały czas pamiętam, że te wszystkie kalosze, woskowane kurtki, wełniane swetry pojawiły się przede wszystkim dlatego, bo nie trzeba się w takich rzeczach bać brudu i różnych zapachów w stajni. Każdy, kto nosił te rzeczy z powodu ich funkcjonalności wie, że prawdziwy luksus to nie stylizacja, a sucha skarpeta po spacerze w błocie ;).
W minioną niedzielę był pierwszy, od dziesięcioleci, galop bez nadzoru. Czy przede mną też wielki powrót do jazdy w terenie? :)
Babie lato na Kaszubach. Taka nasza ciepła kołdra między wakacjami a jesienią. Nawet jeśli już nie wróci do nas w tym roku, to przed nami październik – miesiąc, który udowadnia, że przemijanie też może być pełne uroku. Dziękuję Wam za uwagę – co to za luksus móc dzielić się z Wami moimi myślami!
* * *
















































Pustki. 
Noc w Arcachon. 



Sztuka Matisse’a, jak chyba żadna inna, pokazała niesamowitą moc koloru kobaltowego. 






Najlepsza terapia relaksacyjna, jaką pamiętam z dzieciństwa. I pierwsze oznaki prokrastynacji, kiedy nie można było zacząć się uczyć dopóki nie zrobiło się idealnego porządku w piórniku :D. 







Nie mieliśmy jeszcze zakończenia roku szkolnego z prawdziwego zdarzenia, ale i tak dostarczono mi cały pakiet wzruszeń. Chcieliśmy – po tych wszystkich łzach – piątkowy wieczór spędzić na wesoło i to się akurat udało, bo przecież nie ma nic śmieszniejszego niż…
… ognisko w czasie ulewy.
Ale, nawet przy tych szarych i jakże jesiennych okolicznościach, i tak dzieją się rzeczy wielkie (i jednocześnie zupełnie zwyczajne, takie jakie dziać się powinny). Cieszymy się bardzo, że Asia jest z nami w nowej roli.
Piękny ten listopad, jak na czerwiec.
"TRENTE-SIX REGARDS SUR LA TOUR EIFFEL" od Fabienne Delacroix. Wracam do tej książki z ilustracjami Paryża za każdym razem, gdy wiem, że wracam do tego miasta.
Czy coś może wywołać większą tęsknotę za przeszłością?
"Mamo! Tutaj jest zupełnie jak w twoich książkach!" – te słowa wykrzyknie moja córeczka tuż po tym, jak wyjdziemy przy Jardin du Palais Royal. Ta historia jest jednak nieco dłuższa i postaram się przygotować o tym dla Was osobny wpis. :)
Slogan turnieju Rolanda Garrosa brzmi „Zwycięstwo należy do tych najwytrwalszych” i obydwa tegoroczne finały były tego najlepszym dowodem. Brawa dla Alcaraza i Sinnera za rozegranie chyba najlepszego meczu Wielkiego Szlema w ostatniej dekadzie. I dla dzielnej Coco, której gra osłodziła nam trochę fakt, że pierwszy raz od trzech lat, finału Rolanda nie zwyciężyła nasza Iga (ale jeszcze wszystko przed nami, prawda?).
Tenisowy wzór na mecz tenisa. Ale wymyśliłam! ;)
Tak było!
Jeden z najbardziej nostalgicznych obrazów na świecie – Paryż w deszczu.
1. A tu już powrót do moich domowych kątów i codzienności, którą doceniam po każdym – nawet najpiękniejszym – wyjeździe. // 2. Piwonie, które niczym pierścionki moich córeczek, zmieniają kolory w zależności od temperatury. // 3. Jeśli wciąż porównujemy opaleniznę to znak, że wciąż został w nas ten gimnazjalny pierwiastek (ja w tych pojedynkach zawsze przegrywam!). // 4. Dzień packshotów. Odtwórcze i mozolne zajęcie, ale raz w miesiącu trzeba się za to zabrać. A dzień po powrocie z wyjazdu, to zawsze idealny moment na to, aby zamiast zająć się zaległościami, zrobić coś, czego nie lubisz. Czy jakoś tak. //
Mistrz pierwszego planu. Tak się zachowuje, gdy tylko widzi, że ktoś ma w ręku aparat. Czy coś zrobiłam źle? Jak mogłam wychować takiego narcyza? Przecież zawsze powtarzałam mu, że wygląd i sława się nie liczą… A może to zwykłe modelowanie?
Ależ słodko-gorzki był ten dzień…
Patriotyczny duch wszystkim nam się udzielał tego dnia – i lubię myśleć, że to nas akurat łączy. Na zdjęciach widzicie między innymi wnętrze Św. Jana – to tam odbywa się teraz wystawa, którą po prostu trzeba zobaczyć. Jeśli jesteście w Trójmieście, to koniecznie idźcie (Wystawa "Leśnia" w Centrum Św. Jana w Gdańsku).
Czerwiec. Czas komunii, nowych początków, wielkich wzruszeń, rodzinnych spotkań i… pięknych sukienek.
Okej, my chyba już wiemy, który ze swetrów, będzie największym ulubieńcem całego zespołu w MLE… Była kłótnia o to, kto bierze nawet te nieudane wzory, a to dla nas zawsze najlepszy przedyktor Waszych zakupów!
Gdy w kolejny pochmurny dzień, chcesz sobie zapewnić odrobinę blasku. Nie wiem czy widzicie ten delikatny "glow" na twarzy, ale nie jest to zasługa żadnego makijażu. To efekt tylko pielęgnacji, a konkretnie serum Glazed Skin od marki SayHi. 
Naprawdę świetny produkt i cieszę na tę moją (trzecią już) butelkę!
Halo, halo! Mieszkanki Trójmiasta! Słyszałyście już? 


Zaraz przychodzi kolejne grupa z prasy i internetu, ale nie da się nas wyprosić!
Idealny odcień pomadki nie istni….. istnieje!
Satynowy komplet od MLE w bardziej wieczorowym zestawieniu.
Ja siedzę tutaj. A kto siedzi koło mnie?
Z Agatą nie znamy się w sumie długo, ale od razu bardzo, bardzo ją polubiłam.
Arco na 33 piętrze jak zawsze zdało egzamin. Będzie dokładka?
O tam za wzgórzem na wprost, a potem po prawej! Właśnie tam mieszkam!
Ostatnie zadanie na dziś i weekend.
Pierwsze letnie burze za nami. Dzięki nim mamy nowe przeszkody dla młodej rowerzystki!
1. Kolory wieczornego nieba odbijają się w niezapominajkach. // 2. Za tę książkę jeszcze się nie zabrałam (co chyba widać po częstotliwości dodawania wpisów na blogu ;)). // 3. Nasza ulubiona wieczorna zabawa – biegamy z kołdrą i "zawijamy się w naleśniki". 4. Halo! Jest tam kto? Dolecieliście bezpiecznie? Pomachajcie nam ze stacji kosmicznej! //
Teraz już tylko dżem na górę i naleśnik gotowy!
Ostatnia strona.

Uwielbiam tę marynarkę!
Już wiemy, że kolejny dzień będzie upalny. Sprzątam ogród, by móc nadrobić majowe grillowanie.
No i mamy upał! Goście idą, a menu już gotowe!
Ta
Folwark Jackowo i kolejne nauki pod okiem Sary. Plan na ten sezon? Galop w terenie!
Wieziemy do wazonu odrobinę lata skradzionego z ogrodu mamy.
Nasze wspólne dziecko z
Dla mnie każda z tych rzeczy to godziny projektowania, poprawiania, dyskusji na temat tego, co zrobić, abyście właśnie te rzeczy chciały nosić bez przerwy (bo liczba „założeń” to najlepsze kryterium tęgo, czy zakup był udany). Czy cieszymy się, że nawet na niewielki ułamek naszej kolekcji sprzedajemy taniej? Nie. Czy wy powinnyście się z tego cieszyć? Tak. :D
"Mamusiu! Pościeliłam Wam łóżko!"
Pytacie mnie jak wygląda mój „stosik” do przeczytania, no więc… pokażcie swoim znajomym, co czytacie, a gwarantuję, że polubią Was jeszcze bardziej :D.
1. Najlepsze czerwcowe słodycze. // 2. Magazyn "Kosmos" dla dziewczynek i nasz ulubiony temat czyli nocowanki! // 3. Popołudnia w Sopocie. // 4. Gdy wszystkie moje kosmetyki do makijażu wyparowały z szuflady i wiem dokładnie, gdzie ich szukać. //
Występ na koniec roku. Zgadniecie kto płakał najgłośniej na widowni? Mama czy dziadek?
Już zapomniałam jakie ciekawe jest życie influencerki, czy jak to mawiają "kontent kreatora". Kiedyś plany zdjęciowe to była moja codzienność. Dziś praca przechyliła się nieco w inną stronę, której nie widać, ale wspaniale jest czasem mieć jakiś super pretekst, aby porobić zdjęcia. Ten pretekst zapewniła mi Manufaktura Rodziny Sadowskich i ich genialne produkty. 
Naoglądałam się rolek na instagramie z pieczoną granolą w wersji kokosowej i postanowiłam zrobić własną. Bez przepisu, ale z super składnikami. Wyszło to po prostu genialne i przysięgam, że od czasu, gdy ją zrobiłam przestałam myśleć o Raffaello :).
A wszystko dzięki temu składnikowi.
Bez żadnych cukrów ani sztucznych dodatków. 100% pasty z miąższu kokosowego. Jest delikatnie słodka w smaku chociaż nie ma dodatku cukru.
Sukienkę znajdziecie w 

To było tak dobre! Zniknęło w mgnieniu oka!
Pamiętacie, jak mówiłam Wam o zmianach, które mnie czekają i że w związku z nimi przyszedł czas na renowację mojego starego roweru? Oto on! Jak nowy i w innym kolorze! Dziękuję z całego serca temu chłopakowi z duszą do dwukołowych staruszków! Gdybyście kiedykolwiek potrzebowały namiarów na kogoś, kto odnowi każdy rower, to zgłaszajcie się do
Kawa "Sen o La Jacoba" i "Podróż do serca południa" to bynajmniej nie są tytuły książek przygodowych, a moje dwa ulubione gatunki kawy od 




1.Początek zimnego maja. // 2. Jeśli któraś z Was jest posiadaczką
Buszująca w zbożu…
1. Pisałam już o tej książce na blogu. Ale powtórzę, bo warto.
Razem z owocami zapiekanymi pod koglem moglem wracam do dzieciństwa. Wiem, to żaden przepis, ale właśnie to ten deser najbardziej kojarzy mi się z dzieciństwem. Jako mała dziewczynka nie mogłam jeść wielu rzeczy, a tu mamy tylko jajka, cukier i owoce. (Mój sweter i spódnicę znajdziecie w
Przepis na owoce zapiekane pod koglem-moglem. 
Wiemy, kto dostanie białka jajek.
A tu kilka niepublikowanych zdjęć z wyjazdu naszego zespołu do Florencji.
1. Gotowa na randkę z Leonardo. W sensie, że z Leonardo da Vinci :D. Uffizi to najsłynniejsze florenckie muzeum sztuki i trzeba je odwiedzić! // 2. A w naszym hotelu mieszka chyba prawdziwy malarz. //
Wiem, że wiele z Was czeka na tę sukienkę – premiera już na początku czerwca!
Ekhm… przepraszam, czy ja właśnie trafiłam do jakiejś powieści?
"Tylko zostawcie w magazynie jedną dla mnie!"
Po powrocie z podróży wpadłam na diabelski pomysł, aby spróbować odtworzyć najsłynniejsze danie z Florencji (które przed wiekami wymyślił ktoś, kto chciał chyba utrudnić życie kucharzom na dworze). Moje wnioski po pieczeniu własnych bułeczek na śniadanie? Mam bana na program Meghan Markle na minimum pół roku. Jeśli kogoś ominął przepis na jajka po florencku, to zapraszam do
"Kulane bułeczki"
"Kasia! Szybka kawa i ogarniamy dalej treści dla MLE z Florencji". Monika. Osoba, bez której śmiałabym się w pracy o połowę mniej. 

Miód z matchą od
Nie mogę patrzeć na to zdjęcie, bo zaraz będę musiała to znów przyrządzić!
Wymarzone drugie śniadanie.
Pierwsza tura z głowy! Ale nerwy przed drugą sięgają zenitu.
Niektórzy, poza dowodem, przynieśli też piórniki z własnymi długopisami… oraz własnoręcznie narysowaną kartę wyborczą z kotem.
Uwaga! Kurier z rzeczami na sesję!
1. Co prawda w nerwach i z całym zespołem, z którym wspólnie walczymy o to, aby ten dzień zakończył się w MLE dobrze, ale i tak doceniam tę niecodzienną przyjemność – późne śniadanie w knajpie. Dziękuję
Powiedzcie mi, co wydarzyło się z moją millenialsową duszą, że zaczęły mi się podobać takie wzory na paznokciach?
Gdyby ktoś twierdził, że w mojej garderobie nie ma koloru, to chciałabym uspokoić, że kto inny w moim domu nadrabia te braki z nawiązką.
A tu fragment materiałów, które przygotowałam z nowym zapachem od CHANEL – Chance Splendide.
Ależ te piosenki Angele wpadają w ucho!
Dzień Mamy. Wyobrażam sobie ten moment, w którym staję przed 465 tysięcznym tłumem (czyli tyle, ile mam tu obserwujących mnie osób) i mogę na takim forum podziękować komuś bardzo dla mnie ważnemu. Trochę jak możliwość przekazania pozdrowień, gdy wygra się finał Familiady ;). No więc powiedziałabym: „Dziękuję Mamo. Jesteś najlepsza!
1. Napiszę o tym raz, bo to sekret wszystkich mieszkańców Sopotu – ulubiona restauracja tubylców to oczywiście Familia Marco Polo. // 2. Każdej mamie życzę, aby chociaż przez chwilę mogła poleżeć, jak ta kapibara. // 3. Kilka miłych chwil z moją mamą z okazji Dnia Mamy.
Taka złota myśl od Kapibary dla Was wszystkich. 
Już wiem, co włożę na rocznicę ślubu! I komunię! I chrzciny!
Czas, aby z tego stosiku wybrać kolejną książkę na dobranoc. Padnie chyba na "Nieznajomą z portretu".
Dziewczyny! Tak wiele z Was pisze mi, że nie wie co myśleć o tych wyborach. Że Wasz mąż/partner/znajomi/rodzina planują głosować na Nawrockiego, ale w Was pojawia się jednak ziarenko niepewności w związku z jego życiorysem i ostatnimi doniesieniami. Przede wszystkim bardzo Wam dziękuję za kulturalne wiadomości od tych z Was, które widzą świat inaczej (niestety – chcąc być szczerą – muszę przyznać, że są też takie wiadomości, które trudno byłoby mi zacytować – pamiętajcie, że sami sobie wyznaczacie świadectwo, pisząc komuś najobrzydliwsze rzeczy na świecie). Mówicie, że mężczyźni, którzy w Waszym domu bardziej interesują się polityką, przekonują Was, że kobiece prawa to temat zastępczy – dla nich być może tak, ale przecież to normalne, że każdego dnia zdarzają się momenty, kiedy para myśli inaczej. Ile razy coś, co było dla Ciebie bardzo ważne, dla Twojego mężczyzny było błahostką albo "czepianiem się"? To my same musimy zadbać o nasze sprawy, bo nasze priorytety różnią się często od priorytetów mężczyzn. Głosowanie jest anonimowe!
Mamo, a co to jest "głosowanie"? Ostatnio przerabiamy w dziecięcym języku coraz więcej abstrakcyjnych i złożonych tematów.
Gdy w piątkowy wieczór, po tygodniu chodzenia w dresach i wyciągniętych ubraniach, przypominam sobie, że mam w szafie coś jeszcze.
Moja przygoda z konturowaniem rozpoczyna się właśnie teraz. Rozświetlacz (TIME TO SHINE), bronzer (TIME TO BRONZE) i róż (TIME TO BLUSH) od Veoli Botanica w mojej ocenie zdały egzamin. 
Nie jestem makijażową wyjadaczką, ale to jest super proste w użyciu! Teraz (to znaczy do 1 czerwca) na stronie
To gdzie idziemy? Do paczkomatu? Do Lidla? Przecież wiadomo, że właśnie w takich sytuacjach spotykamy najwięcej znajomych!

Wpis powstał we współpracy z marką Polemika, Newby Teas, Muduko, HIBOU oraz z wydawnictwem PWN oraz zawiera lokowanie marki własnej.
Początek kwietnia. Podczas gdy w innych częściach Polski już przekwitały magnolie, my dopiero zaczęliśmy cieszyć się z kwitnących krzewów mirabelki i forsycji. Czy ktoś z Was wybrał Trójmiasto jako majówkowy cel? Jeśli tak, to zamiast sopockiego molo wybierzcie jednego dnia to orłowskie. Nie pożałujecie!
1. Mój poniedziałkowy "glam" zależy tylko od tego. // 2. Co w ostatnich tygodniach szczerze mnie ucieszyło? Pierwsze spontaniczne granie w zgodzie z nutami. // 3. Ulubiony tekst przedszkolaka, czyli: "Mamo, popilnuj!" // 4. Zapach narcyzy przy łóżku to kwintesencja wiosny. //
Cóż to za niesamowite uczucie, gdy Twoje dzieci są w czymś lepsze od Ciebie i to one tłumaczą Tobie półnuty.
1. Kto z Was zna kartoflankę? Idealna na rozgrzanie po wiosennym spacerze, na który wyszłaś w dżinsowej kurtce, bo wydawało Ci się, że jest ciepło, a tu jednak 4 stopnie ;). 2. Klucz to dostrzec piękno nawet wtedy, gdy mocno przysłaniają je drzewa.
Tak wyglądamy, gdy już odprowadzimy dzieci do przedszkola.
Wiem, że Was zaskoczę: spodnie i bluzka to
Po czym poznać prawdziwą jesieniarę? W kwietniu na śniadanie nadal królują u niej jabłka duszone w cynamonie.
1. Co roku znajduję w telefonie prawie takie same zdjęcia kwitnących krzewów i drzew. I mimo tej świadomości, wiem doskonale, że za rok będę robić to samo! // 2. Cudowna książka, która sprowadza na ziemię, a jednocześnie pozwala zrozumieć i zaakceptować fakt, że śmierć spotka nas wszystkich. "
Już po pracy. Chciałam ogarniać tego dnia rzeczy na mieście na rowerze, ale nie udało mi się to z dwóch powodów. Po pierwsze: miałam flaka. Po drugie: właśnie zaczęło grzmieć. 
Teleportacja do Paryża! Obszerną relację z wyjazdu możecie zobaczyć
Co z wyjazdu CHANEL podobało mi się najbardziej? Możliwość poznania takich świetnych dziewczyn!
Cafe de la PAIX to miejsce, które funkcjonuje od 1862 roku. Jej renowacja trwała 20 lat (!!!), a odwiedzali ją Oscar Wilde, Emile Zola, Ernest Hemingway czy Marlene Dietrich.
Doszły mnie słuchy, że wiele z Was też ma już swój flakon. Zapach Chance Eau Splendide jest już dostępny w
Nie butiki najsłynniejszych marek modowych, a sklep baletowy. To tu chciałam zrobić paryskie zakupy!
Repetto to francuska marka założona w 1947 roku. Do dziś dostarcza baletki i stroje do paryskiej opery.
Marzenie każdej małej (i nie tylko) baletnicy.
Warszawa i malutkie bistro, które otworzyło przed nami drzwi, gdy złapał nas najprawdziwszy kwietniowy śnieg.
To nie białe płatki kwiatów spadające z drzew, tylko najprawdziwsza zamieć!
Zaległy prezent urodziny – garnitur na miarę od
1. "A tak, tak. To ja zamawiałem tego schabowego." // 2. "Parc Cafe" na Mokotowie. //
Gdy mówisz, że nie bierzesz deseru, ale i tak poprosisz menu, a potem zamawiasz wszystko z karty.
W moim domu praca i rodzinne sprawy to ciągła przeplatanka. Z jednej strony, bardzo to doceniam. Z drugiej: często mam poczucie, że każdą z rzeczy mogłabym zrobić lepiej, gdybym miała więcej czasu. Tym razem, przedświąteczne przygotowania przyćmiły nieco nasze organizowanie kolejnej akcji marketingowej MLE.
Gdy Ola zaplanuje plan marketingowy, to nagle wszyscy chcą jechać na wyjazd służbowy ;).
Wiecie, że do życia i wielu jego aspektów podchodzę w bardzo pragmatyczny sposób. Dlatego, aby przekonać się do różnego rodzaju masaży twarzy, kobido czy kamienia gua sha, potrzebowałam sporo czasu. Trochę przekonała mnie do tego bliska mi 
Cykliczne wykonywanie masażu jadeitową płytką gua sha ma działanie przeciwzmarszczkowe, wygładzające i ujędrniające.
Szukam w codzienności chwil, jak ze starych powieści. Tym razem znalazłyśmy zapomniany fragment gdańskiego parku.
Powietrze po burzy.
Natura to najwspanialsza detalistka na świecie.
Poczucie szczęścia to statystyka. Szukaj radości od poniedziałku do piątku, bo z takich dni składa się większość naszego życia.
1. Gotowanie dla dwudziestu osób czas zacząć! To przywilej i wyzwanie organizować święta dla całej rodziny, ale uwielbiam to! // 2. To mógłby mieszkać Piotruś Królik.
Jedyne ozdoby wielkanocne, które kupiłam w tym roku.
Przedświąteczne wpisy na blogu zawsze były dla mnie okazją do łapania oddechu. Czasem mam wrażenie, że piszę je bardziej dla siebie niż dla Was. Tym bardziej, gdy przytłaczają mnie słowa krytyki – człowiek z wiekiem nabiera odporności, ale wystarczy gorszy dzień, aby coś dotknęło nas bardziej niż zwykle. Tym bardziej mi miło, że ten artykuł wzbudził w Was tyle pozytywnej energii (ale Wasze mniej pochlebne komentarze też biorę sobie do serca i czerpię z nich lekcję).
Domowe biuro, w którym wszystko się miesza.
Ten moment, gdy w końcu zabrałaś się za malowanie obdrapanych drzwi i po chwili uświadamiasz sobie, że nie wypłukałaś pędza po tym, jak malowały nim dzieci.
Nie żebym wskazywała winnego. Te przybliżenia są całkowicie przypadkowe.
1. Niedziela, przespana noc, kawa i ten nos. Rymuje się! // 2. Takie proste, a takie ładne! Ozdoby od Ingridberg.
Rzeżucha zasiana w przedszkolu, ulubiona bułeczka, czekoladowy zając… a co Wasze dzieci chciały włożyć do święconki?
Czy można być nowoczesną tradycjonalistką? Kocham święta i jestem bardzo wdzięczna za ten czas, który spędziliśmy przy stole.
A po dziewiątym kawałku sernika, czas na spacer!
"Mamo, tylko nie mów nikomu! Widziałam pierwszego motyla!"
Ależ natura to wymyśliła.
Park Oliwski i Aleja Magnolii.
Pierwsze!
Ależ ciepła była ta wielkanoc! Pod każdym możliwym względem!
Jest niedziela, dzieci jakimś cudem zaczęły same grać w grę, wiec ja wracam do tematu remontowanego mieszkania. Moja wstępna koncepcja jest już nieaktualna, bo stropy wymagały wzmocnienia, bo podciągi są finalnie niższe, bo rury z gazem nie sposób usunąć ze środka przedpokoju… Architekci ze Studio Loud na pewno bardzo się ucieszą, że wszystkie wymiary z pierwszej inwentaryzacji się zmieniły :D.
1. Herbata Desert Chai Matthew Williamson od
Desert Chai to chyba moja ulubiona mieszanka czarnej herbaty (połączenie Assam, cynamonu, kardamonu i korzenia lukrecji – bije Earl Grey na głowę!). Dodatek słodkiej wanilii i migdałów nadaje tej herbacie głębokiego, a jednocześnie delikatnego smaku. Herbaty od
Polecam Wam też ziołową herbatę
To będzie długi dzień… Grubość przędzy, stopień skrętu, gramatura… Projektowanie swetrów na pewnym etapie to bardziej matematyka niż ekspresja twórcza.


1. "
Zamiast smartfonów :).
Nie przepowiem przyszłości. Mogę się tylko cieszyć z tego, co mam teraz.
Zrywamy miętę na herbatę z naszego ziołowego kącika.
Pamiętam, jak
Najwspanialsza niespodzianka ostatnich tygodni. Jeszcze niezszyta książka
Sprawdzam, czy któreś z dzieł będę mogła zobaczyć w trakcie najbliższej podróży.
Zbieram te cenne kartki, układam w odpowiedniej kolejności, spinam gumką… i pakuję do walizki!

Wpis powstał we współpracy z markami Wild Hill Coffee, Say Hi, Olinii oraz wydawnictwem Insignis, pojawiają się linki afiliacyjne a także lokowanie marki własnej.
Te kolorowe i radosne początki wiosny w Sopocie ;).
1. Z parasolem, ale bez makijażu. Chyba wolałabym na odwrót ;). Trochę koloru na ustach zawdzięczam błyszczykowi od
O tym balsamie pisałam wcześniej. Używam koloru Coral i Nude, bo chyba najlepiej pasują do mojej karnacji. Naprawdę świetnie nawilżają i dają super kolor. Zamówiłam, gdy po raz kolejny chciałam kupić
Kod MLE20 działa na cały asortyment w sklepie
1. Gdy gonisz kuriera po mieście, a gdy już Ci się to udaje okazuje się, że wcześniej zostawił paczkę w Żabce koło Twojego domu. // 2. Poranny luksus – świeża poszewka i wytrzepana w ogrodzie pościel. // 3. Koty w mojej głowie. // 4. Na Spotify wjechał właśnie
Kontrola nad dźwiękiem to dla mnie nadal wyzwanie. Mam wrażenie, że mój telefon nagrywa lepszą jakość niż ten profesjonalny mikrofon podpięty pod specjalny program. Ratunku! Wychodzenie ze strefy komfortu czasem trwa dłużej niż się spodziewamy.
Przesyłka. Nadrukowany Van Gogh też robi wrażenie.
1. Zwykłe weekendowe chwile, które sprawiają, że się wzruszam. Ileż to szczęścia mamy, że możemy biec z naszymi roześmianymi dziećmi w stronę domu… // 2. W połowie marca tylko na obrazie, ale dziś widziałam już prawdziwe okwiecone drzewa. // 3. Teraz idziemy w granat! A może jednak zieleń? To krzesło ma kilkadziesiąt lat i jeszcze długo będzie nam służyć. // 4. Mała księżniczka. Kto czytał w dzieciństwie książkę o tym tytule? // 
W marcu wróciłam do pewnego miejsca (w sumie lokalizacja inna, ale lampa i ludzie wciąż ci sami ;)), w którym przeszłam pewnego rodzaju chrzest bojowy w temacie architektury wnętrz. Teraz czeka mnie kolejna przygoda z
Na Instagramie wiele z Was pisało, że po co mi architekci skoro (w Waszej ocenie) mam dobry gust i sama mogłabym wszystko zrobić… Ekhm. Jeszcze za czasów studenckich poszłam na roczny kurs z architektury wnętrz i przekonałam się wtedy przede wszystkim o tym, jak niewielką częścią zawodu architekta jest dekorowanie przestrzeni. Szanujmy zawody i nie bądźmy zbyt zuchwali ;). Wybór lampy to nie to samo co rozrysowanie projektu elektrycznego :D.
1. Sopot tuż przed wybuchem zieleni. // 2. A o te buty dostałam mnóstwo zapytań na Instagramie. Dla tych co przegapili link, to podrzucam go
Sporo osób przywędrowało tu po artykule plotkarskiego portalu, w którym ktoś stwierdził, że buduję dla siebie dom, chociaż dosyć wyraźnie napisałam, że pomagam w remontowaniu mieszkania dla kogoś innego. "Budować dom dla siebie" to – jak powszechnie wiadomo – dokładnie to samo, co "pomagać w remoncie mieszkania dla kogoś innego", ale ważne, że są kliknięcia, co nie? ;)
1. Kto się cieszy najbardziej na prace w ogrodzie? // 2. Pierwsze zioła posadzone. Niektóre przetrwały zimę. //
Dam znać za dwa miesiące, czy cokolwiek z tego wyrosło. 



Do swojej diety wprowadziłam wiele cudownych produktów, które w naturalny sposób (bez sztywnych ram czy łykania tabletek) walczą o moje dobre samopoczucie, odporność, cerę czy układ pokarmowy. 
Nie wiem czy wspominałam, ale jeden z moich ulubionych wiosennych kolorów to szarość :D.
1. Gdy potrzebuję trochę wiosny idę do Narcyza w Gdyni. Wiadomo. // 2. Komu też nie chcę się nigdy wyciągać miksera? :D // 3. Małe wielkie zmiany. // 4. Przygotowania do wiosny trwają w najlepsze. Fenomen butów od
Gdybym mogła to chodziłabym tak codziennie.
1. Gdy dwa lata temu wykańczaliśmy mieszkanie, zdarzyło się kilka rzeczy w naszym życiu, które sprawiły, że sporo planów porzuciłam z dnia na dzień. Między innymi stolarkę. Każdy wykonawca powie, że nie ma nic gorszego niż dokańczanie remontu na raty, ale według mnie można się przyzwyczaić. A może nawet to polubić :D.// 2. Pierwszy dzień wiosny. I to widać, słychać i czuć! //
Ogryzki na stole i baza pod folią ochronną. Remont plus dzieci to moje ulubione piątkowe połączenie.
Ten moment, w którym nic nie jest na swoim miejscu, ale ja uważam, że wszystko wygląda lepiej. Małe przemeblowania na wiosnę to coś, co uwielbiam (a mój mąż nienawidzi).
Królicza rodzinka gotowa do snu. I jak to w życiu bywa – dzieci śpią, a mama króliczków zabiera się za słodycze.
1. Co tu powiesimy? // 2. Być może nie jesteście tego świadome, ale jednym z moich licznych i zaskakujących talentów jest umiejętność niezwykle precyzyjnego oceniania smaku klusek, kopytek, placków i pyz. No więc, ogłaszam, że na to danie w Masło Maślane w Gdańsku warto przyjechać nawet z Warszawy. ;)
Bez alkoholu, ale za to z dużą ilością słodyczy.
Ten moment, gdy dzieci nie chcą wchodzić z Tobą pod prysznic, ale pies ma osiem lat i nadal mu nie minęło. 
Kolor! Te swetry znajdziecie oczywiście w 

1. Jesteśmy tylko trochę głodne, więc zamówmy wszystko, co się da. // 2. Zasiedziałyśmy się w tym muzeum, ale było super! // 3. Trochę jak pisanka, trochę jak kołderka. Premiera tego żakietu już w kwietniu. // 4. Słynne dropie. //
Nie udało mi się dotrzeć do Warszawy, aby zobaczyć tę głośną wystawę Józefa Chełmońskiego, ale fuksem nadrobiłam to teraz w Poznaniu. Podoba mi się wiele z jego obrazów i długo mogłabym się przypatrywać tym wszystkim galopującym koniom czy docenić nastrój, który potrafił stworzyć na przykład na obrazie „Jesień” (to dla mnie coś jak polskie „hygge” ale z XIX wieku). A jednak im starsza jestem, tym trudniej jest mi odseparować osiągnięcia wielkich malarzy, od tego jakimi ludźmi byli w prywatnym życiu. Rozumiem, że kiedyś standardy były inne, a kobiety miały znacznie ciężej, ale i tak nie potrafię zrozumieć jego zachowania względem żony. Mam głębokie przekonanie, że niezależnie od czasów czy szerokości geograficznej wiele z nas po prostu wie, co jest dobre, a co złe.
A jakie jest Wasze zdanie? Czy możemy oceniać malarzy (i wybitne osobistości w ogóle) tylko po to tym, co tworzyli, nie bacząc na to jakimi byli ludźmi w prywatnym życiu? Znacie jakichś współczesnych geniuszy, którzy wywołują w Was dysonans?
Mój najlepszy „partner in (art)crime”.
Muzeum Narodowe w Poznaniu – polecam!
To nie ja! To Ola! W wersji bardziej "cool" nasz sweter z kokardkami można nosić z t-shirtem pod spodem.

Nie zgadniecie! Top i spódnica są od takiej polskiej marki, którą założyła córka premiera! (suchar numer 342)
Zostawiam Wam tu pełny przepis na słynne "Dutch Baby": 
Zabawy w czasie chłodu w ogrodzie i gorące desery czekające w domu. Proste połączenie, ale zostaje w zakamarkach pamięci na bardzo długo.
A skoro jesteśmy już w klimacie Jane Austen, to nie mogłam sobie odmówić tego filmu – idealny na pierwsze wiosenne smutki. Jest to oczywiście bajka dla dorosłych, bo wszystko kończy się aż nadto dobrze (w przeciwieństwie do historii miłosnej samej autorki powieści). A jednak: w tym całym wyidealizowanym wiejskim życiu brytyjskiej arystokracji i tak widać, że wybory kobiet od zawsze były trudne.
Sąsiedzkie inspiracje. Po spotkaniu z Magdą z Moodstore zawsze mam ochotę zgapić całą jej stylówkę. No ale kto nie ma takiej koleżanki?
Nie wierzę, że nadszedł ten moment.
Spakowana i gotowa na ciekawy weekend!
Początek wiosny w Pałacu Ciekocinko to raj dla wrażliwych dusz.
Owoce pod kruszonką to jeden z pierwszych deserów, które zrobiłam sama. Może stąd ten sentyment?
Dziś w tym domu będą straszyć cztery blondynki.
Kierunek: Lubiatowo.
"A tak wyglądałyby nasze domy, gdyby urządzali je mężczyźni" (takie tam głupie żarty, gdy same kobiety wokół).
Fajnie mieć koleżanki. Przypominam sobie o tym za każdym razem, gdy po siedmiu 7 latach spędzam z nimi bite 24 godziny.
Sweter znajdziecie
Po prostu czysty zachwyt.
Bo w Polsce najlepiej się wypoczywa!
Kochane Dziewczyny, pewnie doskonale wiecie, jak cenne są te zwykłe dni. Ale chyba warto to sobie wciąż powtarzać, prawda? Mam nadzieję, że w swojej głowie tworzycie podobne relacje i że – nawet jeśli nie jest idealnie – udaje się Wam dopisywać do nich pozytywną narrację. Ja wyszkoliłam się w tym tylko dzięki temu, że tu zaglądacie. Dziękuję, że dotrwałyście do końca. Dobranoc! :)