Last month

  Another month behind me. April passed very quickly. It was a pleasure making the “In search of a Parisian style” themed posts, but at the same time, I am a little bit reliefed that the May began – it’s good to have more freedom in choice of the topics. I hope that you will love my ideas for this month. And maybe you have some special wishes? :)

  I’m happy to share with you some photos from the last thirty days.

***

  Kolejny miesiąc za mną. Kwiecień minął mi bardzo szybko. Z przyjemnością tworzyłam każdy wpis z cyklu "w poszukiwaniu paryskiego stylu", ale jednocześnie odetchnęłam z ulgą, gdy zaczął się maj – dobrze jest mieć większą dowolność w wyborze tematyki. Mam nadzieję, że moje pomysły na ten miesiąc Wam się spodobają. A może macie jakieś specjalne życzenia? :)

  Zapraszam na kilka ujęć z ostatnich trzydziestu dni.

1. Odrobina zieleni w mojej sypialni // 2. Wiosna zawitała do Polski // 3. Pierwsza przejażdżka rowerem w tym sezonie //4. Wielkanocny deser //

  Nie wiem już ile szwalni i hurtowni z materiałami zwiedziłam w ostatnim miesiącu. Liczy się tylko to, że znalazłam to czego szukałam. Mam nadzieję, że pod koniec tego miesiąca będę mogła podzielić się z Wami pierwszym projektem, który przygotowuję z myślą o tych z Was, które chcą mieć w szafie rzeczy najlepszej jakości :)

Magnolia w samym sercu Trójmiasta

  Bardzo wczesne śniadanie w uroczej knajpce "Między nami". Warszawę odwiedziałam w kwietniu kilkakrotnie, za każdym razem kiedy przyjeżdżam do stolicy wciąga mnie odrobinę pęd życia wielkiego miasta. Po powrocie do Sopotu wszystko wraca jednak do normy.

  Poniżej znajdziecie kilka zdjęć z mojego wyjazdu do Brukseli. Podróż trwała zaledwie trzy dni, ale udało mi się zobaczyć naprawdę mnóstwo rzeczy i już nie mogę się doczekać kiedy tam wrócę. Powyżej słynna galeria Św. Huberta.

1. Drugiego dnia wybrałam się do Królewskiego Muzeum Sztuk Pięknych // 2. Widok z tarasu // 3. Dzielnica Stockel to miejsce w którym czas się zatrzymał // 4. Paryski akcent w Brukseli na placu Sablon. Nie mogłam sobie odmówić kilku makaroników od Laduree //

W drodze powrotnej z targu na Place Chasseurs Ardennais. 

1. Śniadanie w słynnym Le Pain Quotidien // 2. i 3. Wystawy tajemniczych brukselskich antykwariatów // 4. Z aparatem na tarasie //

shirt / bluzka – River island // jeans – MiH Jeans

  Nie wiem jak Wy, ale im więcej pracy czeka mnie prze komputerem, tym chętniej chwytam się każdej dobrej wymówki, aby odłożyć to w czasie ( zupełnie jak na studiach ;)). Najbardziej kuszące jest dla mnie testowanie nowych kosmetyków. To o wiele przyjemniejsze od mozolnego stukania w klawiaturę. Od jednego kremu do drugiego, ucieka mi gdzieś następna godzina na sprawdzaniu nowinek kosmetycznych.

Moje najlepsze odkrycie ostatnich tygodni to seria niedrogich kosmetyków Max Repear marki Evree. Stosunek ceny do jakości jest w tym przypadku naprawdę świetny. Kosmetyki z tej serii szybko się wchłaniają i bardzo dobrze nawilżają. Ich delikatny zapach mnie zaskoczył – zupełnie nie przypomina tego, który znam w przypadku innych drogeryjnych kosmetyków.

Rozdział o basicowych ubraniach, które każda z nas powinna mieć w swojej szafie prawie gotowy :)

1. Zakupy do ogrodu // 2. Dzień bez obcasów // 3. Książkowe nowości już przeczytane. Jeśli macie problem z utrzymaniem porządku w domu to polecam "Magię sprzątania" autorstwa Marie Kondo // Jedna z rzeczy, która znalazła się w moim pudełku InspiredBy //

Z braku czasu coraz trudniej jest mi zadbać o zdrowy jadłospis. Takie widoki najlepiej motywują mnie do tego, aby robić zdrowe zakupy :)

Takie słoneczne poranki lubię najbardziej :)

Pozdrowienia z wiosennego Trójmiasta! :)

LOOK OF THE DAY

sweater / sweter – Mango (obecnie na przecenie)

sneakers / trampki – Converse

bag / torebka – Trendsetterka.com

trousers / spodnie – Topshop (model Leigh)

   Jak mija Wam długi weekend? Udało Wam się spędzić chwilę na świeżym powietrzu? Odkąd cały swój wolny czas poświęcam na pisanie, w mojej szafie nie dzieje się wiele nowego, co pewnie zauważyłyłscie. Nie mam ostatnio za dużo czasu, aby eksperymentować z nowymi trendami, ale nie czuję w związku z tym żadnego dyskomfortu. Odnalazłam swój styl, mam odpowiednią liczbę basicowych rzeczy i nie mam potrzeby kupowania kolejnych ubrań. Jeśli decyduję się na zakup to zwracam szczególną uwagę na krój. Dzisiejszy strój jest zdecydowanie luźniejszy i bardziej "majówkowy" niż te które zwykle noszę. Idealnie dopasowanych spodni szukałam długo. To samo tyczy się bawełnianego swetra. Wygląda bardzo zwyczajnie, ale jego trapezowy krój i delikatnie wykrojony dekolt sprawia, że wygląda świetnie na każdej sylwetce. Kluczem do znalezienia rano odpowiedniego stroju są uniwersalne ubrania. Pamiętajcie o tym przy okazji kolejnych zakupów i dajcie mi znać czy dzięki mądrym wyborom też udaje Wam się uniknąć nieudanych nabytków :). Miłej niedzieli!

French décor

W jednym z ostatnich wpisów poświęconych tematyce naszego cyklu „w poszukiwaniu paryskiego szyku” chciałam pokazać Wam kilka zdjęć wnętrz inspirowanych stylem francuskim. Nowoczesne paryskie wnętrza można scharakteryzować podobnie jak styl paryżanek; to minimalizm połączony z klasyką, zaakcentowany oryginalnymi elementami. Chcąc wnieść do naszych mieszkań odrobinę francuskiego szyku powinniśmy pamiętać o naturalnej kolorystyce. Odcieniami dominującymi mogą być beże, biele i różne odcienie szarości. Obok nowoczesnych, surowych czy rustykalnych mebli pojawiają się stylizowane stoliki i fotele, lustra w białej ramie, pikowane wezgłowia lub poduszki. Pośród chłodnych neutralnych kolorów, które grają rolę czystego płótna, dodatki mają za zadanie ocieplić nasze pomieszczenie. Na stoliku kawowym nie może zabraknąć wazonu z kwiatami czy kilku pięknie wydanych książek. Podoba Wam się takie połączenie piękna i komfortu?

 

Salon

Sypialnia

Kuchnia

Łazienka

New in

  I hope that you had a wonderful weekend! For the past few weeks it has been very hard for me to find time for anything ( perhaps you have some good tricks on how to organize your day?) I also totally forgot about New In series, that hasn’t appeared on a blog for a while now. So, I decided to make up for this today. Enjoy! :)

***

  Mam nadzieję, że macie za sobą udany weekend! Od ostatnich kilku tygodni ciężko jest mi znaleźć czas na cokolwiek (może macie jakieś sprawdzone sposoby na dobrą organizację dnia? :)). Wypadło mi też z głowy, że od dawna nie pojawił się wpis z cyklu new in. Dziś postanowiłam nadrobić te małe zaległości. Zapraszam! :)

  Nie wspominałam o tym jeszcze na blogu ale tydzień temu spędziłam trzy dni w Brukseli. Z wycieczki, poza tysiącem zdjęć przywiozłam jeszcze dwa drobiazgi ze sklepu & Other Stories – okulary i pierścionek. 

  Marka Art Deco może się wydawać niepozorna, ale już wielokrotnie była mi polecana, dlatego zdecydowałam się wypróbować pomadkę, błyszczyk i podkład (który niestety zostawiłam przez przypadek w hotelu, ale był naprawdę świetny). Piszę o niej dlatego bo wiele z Was pytało o kolor pomadki użytej przeze mnie w tym wpisie. Jej numer to 70 z serii Long-wear i świetnie nadaje się do codziennego makijażu. 

  Ta mała grafika, to pamiątka przywieziona z mojej ulubionej księgarni Galignani w Paryżu. W tym tygodniu planuję ją w końcu oprawić. Myślałam o dużym, białym passe-partout i cienkiej czarnej ramie. Myślicie, że będzie pasować?

  Gotowanie i testowanie nowych przepisów to mój ulubiony sposób na odstresowanie się. Przygotowywanie ciast, tart i tortów jest dla mnie niczym powrót do szkolnych prac ręcznych. W weekend moi rodzice wrócili z Brukseli, więc postanowiłam zrobić deser na sobotni rodzinny obiad. Zdecydowałam się na tartę z malinowym kremem.

Skład:

Ciasto:

– 200 gramów mąki pszennej

– 135 gramów masła

– 35 gramów cukru pudru

Krem:

350 gramów serka Mascarpone

3 garście malin (mogą być mrożone jeśli przed dodaniem do kremu odrobinę je odsączymy)

200 gramów śmiatanki 30 procentowej

jedna tabliczka białej czekolady

łyżka stołowa cukru pudru

  Ugniatamy ciasto, zawijamy je w folię i wkładamy do lodówki. Po trzydziestu minutach (w tym czasie możemy zrobić krem) wyciągamy ciasto i wykładamy nim formę do tarty (polecam najpierw wyłożyć formę papierem do pieczenia). Wkładamy ciasto do piekarnika rozgrzanego do 180 stopni i czekamy aż się delikatnie zarumieni. W dużej misce ubijamy śmietanę, dodajemy serek Mascarpone i cukier. Do małego garnuszka wlemay dwie łyżki stołowe śmiatanki i połamaną białą czekoladę (dzięki śmietance mamy większe szanse, że czekolada się nie przypali). Garnuszek stawiamy na bardzo małym płomieniu i mieszamy jego zawartość do momentu aż się rozpuści. Następnie dodajemy ją do reszty składników wraz z malinami. Delikatnie mieszamy. Czekamy aż upieczony spód wystygnie, a następnie wykładamy na niego krem. Całość odstawiamy do lodówki. Jeśli dla niektórych z Was krem będzie za ciężki, to możecie dodać same maliny na wierzch ciasta.

  Trochę przytłoczona nadmiarem spraw, potrzebowałam lekkiej a jednocześnie cudownie pozytywnej lektury. Przygotowując się do cyklu "w poszukiwaniu paryskiego szyku" zaopatrzyłam się w wiele książek, które miały przybliżyć mi styl życia mieszkanek Francji. Jedna z nich to „Szczęście na dzień dobry” Jamie Cat Callan. Przywołując wspomnienia swojej francuskiej babki oraz przeprowadzając wiele rozmów z przyjaciółmi z Francji, autorka powoli odkrywa przed nami kwintesencję joie de vivre. Zachęca nas na przykład aby nie czekać z ulubionymi rzeczami na specjalny dzień, w odległym „kiedyś”. Nośmy piękną bieliznę na co dzień. Używajmy ulubionej zastawy, gdy przyjaciele wpadają na kawę. Nie każmy swojej pięknej biżuterii leżeć miesiącami w pudełku. O ile piękniejsza jest myśl, że szczęście jest obok nas, na wyciągnięcie ręki, w najprostszych, codziennych chwilach. Musimy je tylko dostrzec i celebrować. Niezależnie od miejsca, w którym żyjemy. Miłego wieczoru! 

 

Z cyklu „w poszukiwaniu paryskiego stylu”: Jak być piękną, szczupłą i zdrową?

Who wouldn’t like to be beautiful, slim and healthy? How much time we are devoting in our life for seeking the magic prescription which would help us – of course without much effort – achieve all that every girl dreams of? So far I haven’t found the guide which would guarantee achieving happiness. Sometimes, however, I find books which help me to understand  the mystery of beauty and well-being. The new Muza's publishing “My  natural beauty book“ by Anne Ghesquiere and Marie de Foucault is certainly one of them.

***

   Która z nas nie chciałaby być piękna, szczupła i zdrowa? Ile czasu poświęcamy w swoim życiu na poszukiwanie magicznej receptury, która pomogłaby nam – oczywiście bez większego wysiłku – osiągnąć to wszystko, o czym marzy każda dziewczyna? Sama nie znalazłam do tej pory poradnika, który gwarantowałby osiągnięcie szczęścia. Czasami trafiam jednak na książki, które pomagają zrozumieć tajemnicę urody i dobrego samopoczucia. Jedną z nich jest z pewnością nowość wydawnictwa Muza "Sposoby Francuzek na urodę, szczupłą sylwetkę i zdrowie" autorstwa Anne Ghesquiere i Marie de Foucault. 

   Co jeść, aby schudnąć, a jednocześnie nie rezygnować z pysznego jedzenia? Czy kosmetyki z drogerii naprawdę są lepsze od tych, które możemy zrobić same w domu? Jak osiągnąć spokój i wyglądać pięknie każdego dnia? Początek wiosny to wymarzony moment, aby sięgnąć do lektury, która da nam wiarę w siebie i w proste naturalne metody na poprawę wyglądu i samopoczucia. Dbanie o własne ciało i zdrowie często nie wymaga ogromnej ilości czasu czy mnóstwa pieniędzy. Kluczem do sukcesu są odpowiednie nawyki i mądre korzystanie z dobrodziejstw natury. Skoro i tak musimy robić zakupy spożywcze, to kupujmy warzywa, owoce, pełnoziarniste pieczywo i bogate w błonnik kasze – uczyńmy z nich podstawę diety. Jeśli w naszej lodówce nie będzie szynki, kiełbasy albo tłustego jedzenia kupionego na wynos, to pozbawione innego wyboru, sięgniemy po jabłko czy ugotujemy zdrową zupę (przepis znajdziecie w książce). Wprowadzenie drobnych zmian w pięlęgnacyjnej rutynie naszej twarzy, włosów czy ciała potrafią zdziałać cuda (wiem co mówie, wystarczy spojrzeć na moje zdjęcia sprzed lat :)). 

   "Sposoby Francuzek na urodę, szczupłą sylwetkę i zdrowie" łączy w sobie energię i optymizm autorek z ich profesjonalizmem i bogatym doświadczeniem. Oryginalne, naturalne receptury i pomysły nie są naiwne, a równocześnie nie odstraszają skomplikowanymi teoriami. Mówiąc krótko, jest ciekawa i przekonująca. Kończę właśnie ostatni rozdział, jest już późno, a ja wiem, że spokojnie zasnę, bo nawet na bezsenność znalazłam sposób w jednym z rozdziałów: przed kolacją trzeba wypić szklankę ciepłej wody z miodem, trzema kroplami olejku pomarańczowego, dwiema kroplami olejku majerankowego i kroplą olejku neroli. Miłego wieczoru! :)

 

jacket & skirt / żakiet i spódnica – Zara; sweatshirt / bluzka – Petit Bateau; basket / kosz – H&M Home; flats / baletki – Massimo Dutti

Paryż kulinarnie

* * *

Ulicami Paryża można podążać bez końca. Kawiarnie, restauracje, zabytkowe kamienice, ogrody w samym środku miasta i zabytki których nie sposób odwiedzić, choćbym miała spędzić tu kilka miesięcy. Nasz wyjazd był dość krótki ale intensywny. Pomimo, iż były to ostatnie dni stycznia, to pogoda wprost wymarzona na całodzienne wycieczki. Pełne słońce i temperatura w okolicy 10 stopni, pozwoliły mi na całkowite zatracenie się z apartem na szyi, w mieście które od wieków zachwyca, inspiruje i uwodzi :-)

Tarta Tatin, créme caramel i migdałowe croissanty to powody dla których również warto przemierzyć Paryż. W cudownej paryskiej cukierni Du Pain et des Idees  polecam pistacjowego ślimaka – lekkość francuskiego ciasta i dawny wystrój po prostu zachwyca! A jeżeli mielibyście ochotę na wypróbowanie makaroników innych niż Ladurre (moim skromnym zdaniem lekko przereklamowane) to polecam te od Pierre Herme. Królestwo czekolady – ponad czterdzieści odmian z oznaczoną zawartością procentową kakao i pochodzeniem to w luksusowej cukierni Le Chocolat Alain Ducasse. Jeżeli już tam dotrzecie (mam na myśli ten punkt na rue Saint-Benoît 26) to odwiedźcie Cafe de Flore, słynną kawiarnie w stylu art deco w której m.in. bywali Picasso, Camus, Sartre.

Na ulicach Paryża nie może zabraknąć florystycznego akcentu!

Marmurowe stoliczki kuszą na każdej ulicy – to największa przyjemność zatrzymać się na un café noir z czekoladowym croissant i patrzeć na uliczny tłum!

* * *

Frenchie to go, rue de Nil 9

www.frenchietogo.com

Jeżeli pragniecie zjeść śniadanie trochę na uboczu z dala o gwarnego tłumu turystów, to wpadnijcie do Frenchie to go. Wnętrze w stylu industrialnym. Skromne ale bardzo przyjazne i dalekie od francuskiego przepychu. Wybraliśmy się tam dość wcześnie ok. 9:30 i już był spory tłum. Polecam usiąść przy oknie i poobserwować z naprzeciwka handlarzy, którzy w tych godzinach otwierają swoje małe królestwa (na przeciwko jest pan z rybami i swieżymi owocami morza i mieści się również malutki sklepik z najróżniejszymi odmianami kawy).

* * *

Dehillerin, 1 dzielnica rue Coquilliere 18

www.e-dehillerin.fr

Tak jak już pisałam na Instagramie, to miejsce powinien odwiedzić każdy miłośnik gotowania (szczegolnie kulinarni blogerzy :-D), który chciałby skompletować swój kuchenny sprzęt. Wąskie korytarze, wysokie drewniane regały a na nich mosiężne patelnie, kilkadziesiąt rodzajów foremek do pieczenia tart, babeczek, makaroników, formy do podawania ślimaków etc. Oczywiście wszystko pakowane w szary papier, a personel dyskretnie krząta się w fartuchach. Niestety ceny są adekwatne do jakości produktu, czyli wysokie … ale wystarczyła mi mała tarka do ścierania gałki muszkatołowej (w kształcie wieży Eiffla) która sprawiła mi niezwykłą przyjemność. Legendarny sklep. Wrócę tam!

* * *

Targowisko Marche des Enfants Rouges, 3 dzielnica rue de Bretagne 39

czynne od wtorku do niedzieli

Jedno z najbardziej uroczych miejsc spośród zabudowanych targowisk w Paryżu. Polecam przeznaczyć minimum godzinę na to miejsce i wypróbować bogatą ofertę gotowych dań kuchni japońskiej, libańskiej, marokańskiej, włoskiej lub francuskiej. Nastrój rodzinny – akurat trafiliśmy na sobotę, więc sporo paryżan wybrało się na śniadanie i po zakupy. Warto być przed 10:00 bo najświeższe produkty i ponoć można spotkać szefów znanych paryskich restauracji (z gwiazdkami Michelin też:). Przy okazji po raz kolejny uświadomiłam sobie, że nawet paryskie targowiska mają swój dress code, który warto przestrzegać. Starsze panie ze skrzętnie zawiązanymi apaszkami i z pieskami na smyczach, zalatane mamy z gromadką dzieci (większość jak z obrazka z granatowymi beretami i koszulkami w paski) i dostojni mężczyźni z bukietami świeżych róż.

Bedąc na targu Marché, koniecznie odwiedźcie stoisko prowadzone przez ojca i dwóch (albo i trzech :-)) synów z francuskim pieczywem i wspaniałaymi kanapkami (tutaj wiecej szczegółów) Warto uzbroić się w cierpliwość, bo właściciele są bardzo towarzyscy a grzecznościową rozmową możesz tylko zaskarbić sobie względy!

Kuchnia libańska – domowy hummus, faszerowane bakłażany, kofty i grillowana jagnięcina. Są również stoiska z tradycyjną kuchnią francuską – terrina wieprzowa, confit z kaczki i pot au feu, wyjątkowej jakości wędzone wędliny i wspaniałe sery. Francuzi lubią przygotowywać to co klasyczne, klasycznie a zatem to jest idealne miejsce na te wspaniałości.