What is a woman like according to Chloé? She definitely has the need for travelling and constant discovering, she doesn't care about the limitations and follows her path. That is probably why the brand has decided to show us its new fragrance on the vastness of Israeli desert – where else will you feel true freedom?   

   I was pleased to participate in the trip as I'd been planning to visit Israel for a very long time. I didn't see much – our day schedule was very intense and it was difficult to find even an hour to see something on your own. Chloé took care of the participants and made sure that we didn't lack sensations. Today, I'll show you plenty of photos from the trip. 

* * *

   Jaka jest kobieta według Chloé? Na pewno ma potrzebę podróżowania i ciągłego odkrywania, nie przejmuje się ograniczeniami i idzie swoją drogą. To pewnie dlatego marka ta postanowiła pokazać nam swój nowy zapach na bezkresach izraelskiej  pustyni, bo gdzie jak nie tam można poczuć prawdziwą wolność? 

   Z przyjemnością zgodziłam się wziąć udział w wyjeździe, bo od dawna planowałam odwiedzić Izrael. Nie zobaczyłam go niestety zbyt wiele – nasz plan dnia był bardzo napięty i ciężko było znaleźć chociaż godzinę, aby zwiedzić coś na własną rękę. Marka Chloe zadbała jednak o to, aby uczestnikom nie brakowało  wrażeń. Dziś dzielę się więc z Wami całym mnóstwem zdjęć z wyjazdu.  

Tuż przed The Setai Hotel, w którym zatrzymaliśmy się pierwszej nocy. Mieliśmy tylko chwilę wolnego więc złapaliśmy taksówkę, aby zjeść prawdziwy hummus na mieście. Dotarliśmy do Hakusem. W Tel Avivie mnóstwo jest czegoś w rodzaju streetfoodowych restauracji. Zamówiliśmy hummus, shoarmę i ryż z pastą tahini. Wszystko było pyszne.  W hotelu czekał już na mnie flakon perfum Nomade. A tu już na bankiecie zorganizowanym przez Chloé. spódnica – MLE Collection // jedwabny top – MOYE // sandały – Zara
Następnego dnia czekał już na nas transport. A tu z towarzyszką podróży. Jessicę na pewno wszyscy dobrze znacie :).  Aby dotrzeć na pustynię musieliśmy ruszyć w głąb lądu. Tu w trakcie krótkiego postoju na samym środku pustkowia. 
Dotarliśmy na miejsce. Trzy akordy nowego zapachu – frezja, mirabelka i mech dębowy. 
Na Instagramie padało mnóstwo pytań dotyczących tej sukienki – to MLE Collection ale niestety z zeszłorocznej kolekcji. 
Chyba za bardzo nas rozpieszczano… 
Lola Marsh zaszczyciła nas swoją obecnością – taki kameralny koncert na środku pustyni był dla mnie naprawdę surrealistycznym wydarzeniem. 
Lola była dla mnie niezwykle miła (może dlatego, że jako jedna z niewielu osób ździerałam gardło, aby spiewać razem z nią i ciężko było mnie nie zauważyć ze sceny). Właśnie wydała swoją nową płytę "Remember Roses'.  Na oazie można też było spotkać kilka rumaków. Gdy do jednego z nich zaczęłam mówić po polsku (tak, zawsze gadam do zwierząt), podeszła do mnie ich właścicielka – piękna kobieta w średnim wieku – i łamaną polszczyzną spytała mnie czy możę jestem z Polski. Okazało się, że jej babcia była mieszkała całe życie w Częstochowie i chociaż ona sama w Polsce nigdy nie była to rodzice bardzo pielęgnowali w niej pamięć o naszym kraju. 
A tu już w naszym drugim hotelu Beresheet położonym na samej krawędzi krateru Ramon. 

Kilkanaście godzin później wracałam już samolotem do Polski. Widok pustyni Negew o zachodzie słońca był idealnym zakończeniem tego wyjazdu.