"Znasz to uczucie, gdy otwierasz szafę pełną ubrań i od razu wiesz, co na siebie włożyć? Ja też nie.:)"

Początek wiosny to idealny moment na zmianę, także w szafie. Która z nas nie chciałaby każdego dnia, z lekkością i bez wysiłku wyciągać z szafy idealnie pasujące do siebie części garderoby? Ja bym chciała. Zauważyłam też, że od pewnego czasu jest to dla mnie trochę łatwiejsze niż wcześniej. Z kilku powodów.

Po pierwsze i najważniejsze: w sposób bezlitosny pozbyłam się rzeczy, których nie założyłam dłużej niż rok. Ograniczenie zawartości garderoby do niezbędnego minimum spowoduje, że będziemy chodzić tylko w tym, w czym wyglądamy i czujemy się dobrze, nie czekając na moment, w którym dana rzecz przestanie nam się już podobać. Nie wiem jak Wam, ale mi często zdarzało się odkładać ulubioną bluzkę na "specjalną okazję", która nigdy nie nadchodziła, a bluzka po prostu przestawała być modna.

Jak podjąć dobrą decyzję? Jeśli wczesnym zimnym rankiem, tuż przed zajęciami, smętnym okiem spoglądnęłam na sweter i pomyślałam "mogłabym go założyć, ale strasznie mnie gryzie i jest trochę za krótki", to znaczy, że w ciągu swojego życia nie obrosnę w smoczą skórę odporną na dotyk kiepskiej wełny, ani w magiczny sposób nie skrócę tułowia i mogę go z powodzeniem oddać. Jeśli czegoś nie lubimy, to nie będzie nam to służyć tak jak powinno.

To samo tyczy się rzeczy zniszczonych. W mojej szafie zalegało kilka pięknych, ale naprawdę znoszonych bluzek z liceum. Uświadomiłam sobie jednak, że na pamiątkę trzymam zdjęcia, ubrania zajmują zbyt wiele cennej przestrzeni w mojej szafie. Nie zawsze jesteśmy w stanie obiektywnie ocenić stan naszych ubrań. Po każdorazowym praniu zmiany na ubraniach są niewielkie i mogą nam umknąć. Nie umkną natomiast tym, którzy daną rzecz będą widzieli po raz pierwszy. Spytajcie życzliwe i szczere osoby (nieoceniona jest mama!) czy nie wydaje im się, że przygotowana przez Was kupka ubrań nie wygląda na trochę sfatygowaną.

Czas przejść do tych rzeczy, którym ja nadałam miano "do biegania" lub "do sprzątania" (myślę, że każda z nas używa własnej nomenklatury na tego rodzaju rzeczy. Moja mama tłumaczy się tym, że założy je "na obozie tenisowym", a dopóki żył nasz kochany owczarek niemiecki Szeryf, to obydwie tłumaczyłyśmy sobie, że potrzebujemy masy ubrań do "wychodzenia z psem"). Miałam w zwyczaju odkładać lekko sprane t-shirty, czy przetarte bluzy właśnie na taką półkę. W którymś momencie uświadomiłam sobie, że koszulek "do biegania" mam 21 sztuk, a biegam trzy razy w  tygodniu. Skoro pranie robię z całą pewnością częściej niż raz w tygodniu, to oznacza, że powinnam albo częściej biegać, albo kupić większą szafę. Wybrałam trzecią opcję: zostawiłam sobie 8 ulubionych sportowych koszulek. 

Pewnie myślicie, że jeśli teraz, mając szafę wypełnioną po brzegi, wybieranie modnych zestawów zajmuje Wam mnóstwo czasu, to mając mniej ubrań będzie Wam jeszcze trudniej. Zapewniam Was, że porządek w szafie i wybieranie pomiędzy ulubionymi i naprawdę dobrze wyglądającymi elementami garderoby skróci tę mękę wielokrotnie:)