Od kilku dni w Sopocie świeci piękne słońce. Z początku, te niespodziewane promienie wytykały wszystkie niedociągnięcia mojego stroju i makijażu, z których wcześniej nie zdawałam sobie sprawy. Mój czarny płaszcz wydawał się zakurzony, włosy układały się nie tak jak powinny, a zimowe buty z całą pewnością nie pasowały do panujących warunków pogodowych. Przytaczając coroczne sformułowanie kochanej Zosi, poczułam się jak szczur wyciągnięty z kanału :D. 

Nadszedł więc czas na małe odświeżenie swojego wyglądu. Nie jestem specjalistką w technice makijażu i moim codziennym eksperymentom daleko jest do profesjonalizmu, ale to nie znaczy, że nie korzystam z dobrodziejstw kolorowych kosmetyków. Odkąd do Polski przyszła przedwczesna wiosna, stawiam na świeży i naturalny make up w innej palecie kolorystycznej niż zwykle. Zimą używałam brązów, a w dzisiejszym makijażu znajdziecie róże, fiolety i brzoskwinię. 

Aby rozświetlić twarz i usunąć z niej ślady zmęczenia używam korektora o ton jaśniejszego od mojej cery. Rozprowadzam go pomiędzy nosem, a przestrzenią pod oczami tworząc coś na kształt trójkąta.

Korektor którego używam to Benefit Erase Paste numer 1.

Następnie na całą twarz i szyję wklepuję odrobinę podkładu. Podkład którego używam to HR Color Clone numer 13.

Używając gąbęczki z odrobiną MAC FIX (kolor NC 25), delikatnie matuję skórę twarzy. 

Aby cień, który będę nakładać na powiekę nie osypał się na policzki używam transparantnego pudru. Nakładam pędzlem sporą ilość produktu na przestrzeń pod oczami. Ten patent przydaje się przede wszystkim w przypadku bardzo ciemnych i mocnych makijaży, kiedy cień może mocno ubrudzić naszą twarz. Puder, którego używam pochodzi z SENSAI.

Do makijażu oka użyłam dwóch cieni z palety Estee Lauder Pure Color Enchanted Berries – w kolorze pudrowego różu i śliwki. Na całą ruchomą powiekę nałożyłam jaśniejszy cień. Następnie w załamaniu dodałam ciemniejszy odcień.

Po nałożeniu cieni, narysowałam kreskę eye-linerem (Astor). Ponieważ makijaż miał być lekki to linia jest cienka i delikatnie pociągnięta do góry. 

Tak wyglądał gotowy makijaż oka.

Na policzki nakładam zwykle różowe kolory, ale ponieważ w przypadku tego makijażu zarówno oczy, jak i usta wpadają w różowe barwy, to postanowiłam użyć brzoskwiniowego różu CHANEL Le Blush Creme 62 Presage. Ma on konsystencję sprasowanego kremu, więc nakładam go palcem (rozcierając najpierw produkt na nadgarstku).

Najlepsze odkrycie jak zwykle zostawiłam na koniec. Wiele z Was pytało o pomadkę, którą miałam na ustach w ostatnim poście z NYFW, która pochodziła z firmy Golden Rose (około 10,90 złotych). Jestem prawdziwą fanką tych pomadek (możecie je znaleźć tutaj Golden Rose Velvet Matte Lipstick) , ponieważ jakością prześcigają nawet te z najwyższych półek. Mają matowe wykończenie, ale nie wysuszają ust, a kolor trzyma się wyjątkowo długo. Poza odcieniem 07, którego użyłam w dzisiejszym makijażu, to polecam Wam też wszystkie czerwienie z tej serii. Jestem przekonana, że będziecie z nich zadowolone. 

Ostatnie poprawki i gotowe! :)

Teraz pozostaje mi już tylko czekanie wiosnę! :)