Ikony stylu – cztery ponadczasowe triki, aby zawsze wyglądać jak gwiazda

5E1A3645

   Why some of the stars went down in history as style icons whereas others, even if equally famous, didn't earn a similar status? Why Audrey Hepburn, Jackie Kennedy, Grace Kelly, or Jane Birkin have been an inspiration for women around the world? Is it because of their affluence? An inborn charm? Scandals and a turbulent life? And maybe it's because of something totally different? There exist a number of character traits and certain types of behaviour which are shared by these great stars. If we want to add ourselves some chic, it is worth taking a better look at them.

1.  In fact, the greatest icons weren't fashionable, quite the opposite. Women, whose style has stood the test of time, didn't have much in common with the world of fashion. Due to the fact that their outfits were far from being avant-garde, each of us could take a small detail from their looks and put the chosen pieces into practice on a daily basis. Simple sweaters and white linen trousers like Jackie's, jeans and shirts in the style of Jane Birkin, or black flats and cigarette trousers (the symbol of Audrey's style) – all of these elements were practical when it came to a regular lifestyle, away from Hollywood.

2. Female independence, even when it sometimes went against the grain when it came to the social and political trends, always added strength and a modicum of desirable inaccessibility to our appearance. It is no coincidence that style icons, apart from having some taste, had their own opinions, stated them with their heads held high, and often exhibited great strength when facing human tragedies. Their bold personalities often had a real impact on politics and social changes. In fact, it is enough to look at examples from literature to find clear evidence that confidence and going beyond one's comfort zone is difficult but, at the same time, admired by others.

   Dlaczego niektóre gwiazdy przeszły do historii jako ikony stylu, a inne, nawet jeśli niemniej sławne, nie zasłużyły na takie miano? Co sprawiło, że kobiety na całym świecie do dziś inspirują się wizerunkiem Audrey Hepburn, Jackie Kennedy, Grace Kelly czy Jane Birkin? Czy to zasługa wielkich pieniędzy? Wrodzonego wdzięku? Skandali i życiowych zawirowań? A może czegoś innego? Istnieje kilka cech i zachowań, które łączą te wielkie gwiazdy i jeśli same chciałybyśmy dodać sobie odrobinę szyku, to warto jest się im bliżej przyjrzeć.

1.  Największe ikony wcale nie były modne, wręcz przeciwnie. Kobiety, których styl przetrwał próbę czasu mało miały wspólnego ze światem mody. Właśnie dlatego, że ich strojom daleko było do awangardy każda z nas mogła uszczknąć z ich kreacji coś dla siebie i nosić wybrane rzeczy na co dzień. Proste sweterki i lniane białe spodnie jak Jackie, dżinsy i koszule w stylu Jane Birkin czy czarne baletki i cygaretki (symbol stylu Audrey) – wszystkie te rzeczy znajdowały zastasowanie w normalnym życiu, z dala od Hollywood. 

2. Kobieca niezależność, nawet jeśli czasy jej nie sprzyjały, zawsze dodawała naszemu wizerunkowi siły i odrobiny pożądanej niedostępności. Nie ma przypadku w tym, że ikony stylu, poza wyczuciem smaku, posiadały własne zdanie, wygłaszały je z podniesioną głową i nie raz wykazywały się wielką siłą w obliczu życiowych tragedii. Ich waleczne osobowości często miały realny wpływ na politykę i przemiany społeczne. Wystarczy zresztą przyjrzeć się przykładom z literatury, aby otrzymać dobitny dowód na to, że pewność siebie i wykraczanie poza strefę komfortu jest trudne, ale jednocześnie podziwiane przez innych. 

5E1A3589

If you are searching for a book whose protagonist is an independent and brave woman, you should definitely check out "Model Woman: Eileen Ford and the Business of Beauty" by Lacey Robert. It is an excellent biography about a tough-minded owner of a modern modelling agency. The book is not only an attempt to have a closer look at the fashion industry, but also a story of female emancipation in the second half of the 20th century.

Jeśli szukacie książki, której bohaterką jest niezależna i odważna kobieta, to koniecznie sięgnijcie po "Agencję modelek Eileen Ford" autorstwa Lacey Robert. To świetna biografia bezkompromisowej właścicielki nowoczesnej agencji modelek. Książka ta jest nie tylko próbą bliższego poznania branży modowej, ale także opowieścią o kobiecej emancypacji w drugiej połowie XX wieku.

5E1A3586

3. "Iconic women" had endless opportunities of improving their appearance. Money was not a problem, but they were under enormous pressure, and it surely wasn't easy to accept the fact that their beauty was passing. Still, the vast majority of them didn't undergo drastic surgeries – regardless of their age, they looked natural and beautiful. However, it would be naive to claim that they weren't doing anything about it and that their appearance was the result of unique genes. Jacqueline Kennedy rubbed castor oil into the ends of her hair. She also put a silken scarf on her head which was supposed to prevent them from breaking. Audrey Hepburn wasn't exaggerating with applying makeup, and she regularly washed her face with cold water (such treatment immediately minimises the visibility of pores). Grace Kelly always had a hand cream within her reach (she claimed that hands start ageing before all other body parts – they always betray a woman's age). It was widely discussed by her colleagues from film sets. Today, there are plenty of possibilities when it comes to body care, but the most important factor is meticulousness and moisturising. Large amounts of cream (matte skin is passe now; therefore, don't be afraid of a little bit of shine, especially in the summer time) or sometimes a regenerating mask are the best ways to stop the signs of ageing.

3. "Kobiety ikony" posiadały nieskończone możliwości poprawiania urody. Nie brakowało im pieniędzy, za to były narażone na ogromną presję i z pewnością niełatwo było im pogodzić się z przemijącą urodą. A jednak zdecydowana większość z nich nie poddała się drastycznym zabiegom – bez względu na wiek wyglądały naturalnie i pięknie. Naiwnością byłoby jednak twierdzić, że nie wykonywały żadnej pracy, a ich wygląd był jedynie zasługą genów. Jacqueline Kennedy przed snem wcierała w końcówki włosów rycynowy olejek a na głowę zakładała jedwabny szal, który miał chronić je przed łamaniem. Audrey Hepburn nie przesadzała z makijażem i regularnie przemywała twarz zimną wodą (taki zabieg natychmiast zmniejsza widoczność porów). Grace Kelly nie rozstawała się z kremem do rąk (twierdziła, że to one starzeją się jako pierwsze i zdradzają wiek kobiety), co było szeroko komentowane przez jej kolegów z planów filmowych. Dziś mamy mnóstwo możliwości pielęgnacji, ale najważniejsza jest skrupulatność i nawilżanie. Duże ilości kremu (matowa skóra jest już passe, więc nie bójcie się odrobiny błysku, zwłaszcza w lecie), a czasem maska regenerująca to najlepszy sposób na powstrzymanie oznak starzenia się.

5E1A3714

When looking for an appropriate anti-wrinkle cream, it is worth checking out the offer prepared by Polish brands. Krem Specjalny SPF 20 (Special Cream SPF 20) by JANDA is a great cream for summer, as it prevents skin discolouration and delicately brightens the skin tone (high SPF effectively protects the skin from the sunlight).

Szukając odpowiedniego kremu przeciwzmarszczkowego warto rozejrzeć się za ofertą polskich marek. Krem Specjalny SPF 20 firmy JANDA to dobry krem na lato, bo zapobiega powstawaniu przebarwień i delikatnie rozjaśnia cerę (wysoki filtr słoneczny skutecznie chroni przed promieniowaniem)

4. Each of the outfits worn by these beautiful women was based on a certain core principle – today, we often tend to forget about it. Each set was ideally matching a given situation. A stylish woman can look excellent in slightly more casual situations without the need to behave in a stilted manner. Grace Kelly went on strolls around Monaco in espadrilles, loose trousers, and a hooded sweatshirt. At home, each self-respecting star replaced close-fitting dresses with something equally elegant, yet much more comfortable – for example, a silken dressing gown. Times have slightly changed, and social conventions are no longer determining our lifestyle. However, it is worth keeping this rule in mind. We put on beautiful outfits to weddings, neat and elegant sets during the week, and when we can finally relax at home, let's choose something from a wide range of homewear clothing.

4. Każdy ze strojów, które nosiły te piękne kobiety uwzględniał pewną żelazną zasadę, o której teraz często zdarza nam się zapominać. Każdy zestaw był idealnie dostosowany do konkretnej okazji. Stylowa kobieta potrafi wyglądać świetnie w mniej zobowiązujących sytuacjach, nie siląc się na sztuczność. Grace Kelly chodziła na spacery po Monako w espadrylach, luźnych spodniach i bluzie z kapturem. W domu każda szanująca się gwiazda zamieniała dopasowane sukienki na coś równie eleganckiego ale znacznie wygodniejszego – na przykład jedwabny szlafrok. Czasy trochę się zmieniły i konwenanse na szczęście nie sterują  już naszym życiem, ale warto pamiętać o tej zasadzie. Wkładajmy piękne kreacje na wesele, schludne i eleganckie stroje w ciągu tygodnia, a kiedy możemy w końcu odpocząć w domowym zaciszu wybierzmy coś z ubrań typu homewear. 

5E1A3698

My sweatpants (which, however, don't resemble "regular sweatpants") are a product by HIBOU, a Polish brand, specialising in homewear clothing.

Moje dresowe spodnie (które nie przypominają jednak "normalnych dresów"), to produkt polskiej marki HIBOU, specjalizującej się w ubraniach typu homewear.

5E1A3591

Czar Chanel

_E1A0432

  At the end of the Second World War, Paul Morand, a French writer and diplomat, came to St. Moritz at the special invitation of Coco Chanel. His task was to write down the memories of the famous fashion designer, who, already at that time, became the subject of interest not only for the French public opinion. However, Morand decided that he wouldn't publish his notes. Their conversation came to light only in 1978, one year after Gabrielle Chanel's death.

   It is unknown whether there was any kind of deal between them or whether it was a mutual decision to conceal the effects of their work. Maybe Chanel wanted to preserve the glamour of her fame even when she would be long gone – the autobiography would still remind the readers about the designer. Or maybe Morand preferred to avoid the wrath of the protagonist of his book and not to publish something that may have made her angry. He was well aware that she was unpredictable and eccentric. Anyway, the book was finally published, and today, the famous „L'Allure de Chanel” is finally available in a Polish edition.

   The unquestionable merit of "The Allure of Chanel," which sets the book apart from other biographies, is the presence of drawings created by Karl Lagerfeld himself – in fact, it is proof that the corporation created by Gabrielle Chanel hasn't boycotted the autobiography. I'm not surprised as the book is an example of truly great literature. In each chapter, the fashion designer elaborates on a different topic, provoking longer reflections at the same time; therefore, it's worth reading only a couple of chapters or pages at a time. Chanel, with a characteristic frankness, leads the reader into a world seen through her eyes, providing us with observations that are often brutal, yet very true…

"It's with what cannot be taught that one succeeds."

"How many windbags, mocked for their self-assurance, are simply quiet people, who, deep down, are frightened of silence."

"M A, whom I had offended, said to me one day: – you dislike me. I replied: – when did you think I had the time to do that?"

"My legend is based upon two indestructible pillars: the first is that I have come up from goodness knows where; from the music hall, the opera or the brothel; I'm sorry, for that would have been amusing; the second is that I am Queen Midas."

"It would be very difficult for a man, unless he were strong, to live with me. And it would be impossible for me, were he stronger than me, to live with him."

   For one hundred years, Chanel has been the symbol of everything that is stylish, but it is clearly visible in the book that success didn't bring her happiness. The fashion designer was trying to blur the line between the myth and the truth as well as erase the moments that weren't fitting the intricate image of a strong woman who has no weak spots. However, the truth breaks through these masks, which she had been wearing throughout her whole life, also in this book. Despite the fact that the whole story is told by Coco herself, my evaluation of her life won't be more favourable at all. Probably, that is far from what she meant. "May my legend gain ground, I wish it a long and happy life!"  – this Coco Chanel's desire surely came true.

***

   Pod koniec II Wojny Światowej Paul Morand, francuski pisarz i dyplomata, przybył do St. Moritz na specjalne zaproszenie Coco Chanel. Miał za zadanie spisać wspomnienia słynnej projektantki, która już w tamtym czasie cieszyła się powszechnym zainteresowaniem nie tylko francuskiej opinii publicznej. Morand nie zdecydował się jednak na wydanie swoich zapisków. Ich rozmowa ujrzała światło dzienne dopiero rok po śmierci Gabrielle Chanel w 1978 roku.  

   Nie wiadomo, czy taki był układ pomiędzy tą dwójką i czy wspólnie podjęli decyzję, aby efekt ich pracy pozostał w ukryciu. Być może Chanel chciała, aby blask jej sławy nie przygasł nawet wtedy, gdy odejdzie – autobiografia znów przypomniałaby o projektantce. A może Morand, wolał uniknąć gniewu bohaterki swojej książki i nie publikować czegoś, co mogłoby ją rozzłościć. Wiedział dobrze, jak potrafiła być nieprzewidywalna i ekscentryczna. W każdym razie, książka powstała, a dziś słynne „L'Allure de Chanel” doczekało się wreszcie polskiego wydania.

      Niewątpliwą wartością  "Czaru Chanel", odróżniającą ją od innych biografii, są rysunki wykonane przez samego Karla Lagerfelda – to zresztą dowód na to, że koncern stworzony przez Gabrielle Chanel nie zbojkotował tego tytułu. Nie dziwię się, bo to przykład naprawdę dobrej literatury. Projektantka w każdym rozdziale opowiada o czymś innym, skłaniając jednocześnie do dłuższych refleksji, więc tę książkę warto sobie dawkować. Chanel z charakterystyczną dla siebie szczerością wprowadza czytelnika w świat widziany jej oczami, serwując nierzadko brutalne, ale jakże prawdziwe spostrzeżenia…

"Sukces odnosi się dzięki temu, czego nie można się nauczyć."

"Iluż gadatliwych, o których pewności siebie się dowcipkuje, w głębi jest tylko milczkami, którzy boją się ciszy."

"Pan A. powiedział mi pewnego dnia, poirytowany: – Pani mnie nie znosi. Odpowiedziałam: – Jak się panu wydaje, kiedy niby mam na to czas?"

"Moja legenda opiera się na dwóch niezniszczalnych filarach: pierwszy to przekonanie, że pojawiłam się nie wiadomo skąd: z music- hallu, z opery albo z burdelu; żałuję, to byłoby zabawniejsze; drugi to opinia, że jestem żeńską wersją króla Midasa."

"Każdemu mężczyźnie byłoby bardzo trudno ze mną żyć, chyba, że byłby silny. A dla mnie byłoby niemożliwe żyć z nim, gdyby był silniejszy ode mnie."

   Od stu lat Chanel jest symbolem wszystkiego, co stylowe, ale w książce widać bardzo wyraźnie, że sukces nie przyniósł jej szczęścia. Projektantka stara się zatrzeć granicę pomiędzy mitem a prawdą i wymazać ze swojego życia momenty, które nie pasowały do misternej kreacji kobiety silnej, bez żadnych słabości. Prawda jednak i tak przebija przez maski, które nakładała przez całe życie, także w tej książce. Mimo, że Coco sama opowiedziała swoją historię, moja ocena jej życia wcale nie będzie życzliwsza. Ale chyba zupełnie nie o to jej chodziło. "Niech moja legenda idzie swoją drogą, życzę jej długiego i dobrego życia!"  – to pragnienie Coco Chanel na pewno się spełniło.

_E1A0232_E1A0324_E1A0285_E1A0433_E1A0577_E1A0707

 

Last Month

IMG_7590

I hope that Monday after a long weekend was bearable to you – the weather in Sopot is making all of us very indolent. If you can find a moment to take a break from work and everyday duties, I encourage you to have a look at the photos from May, which passed in a blink of an eye.

***

Mam nadzieję, że poniedziałek po długim weekendzie był dla Was do wytrzymania – w Sopocie pogoda bardzo rozleniwia. Jeśli znajdziecie chwilę na oderwanie się od pracy i codziennych obowiązków, to zapraszam Was do obejrzenia zdjęć z maja, który minął mi w oka mgnieniu. 

IMG_8024My breakfasts have recently become slightly longer. I more often drink coffee at home, and then I already get down to part of my work. As yet, I haven't bought a coffee maker, but, for the time being, Chemex is enough. Have you already heard of this great gadget for brewing coffee at home? :) UPDATE: I've just received a massage from mojeespresso.pl that they've prepared a 10% discount for the readers of Makelifeeasier.pl. It is enough to insert the code "makelifeeasier" during the purchase.

Moje śniadania stały się ostatnio nieco dłuższe. Częściej piję kawę w domu i już wtedy zabieram się za część pracy. Nie doczekałam się jeszcze ekspresu, ale póki co, Chemex w zupełności mi wystarczy. Znałyście już to cudo do parzenia kawy w domu? :) AKTUALIZACJA: właśnie otrzymałam wiadomość od strony mojeespresso.pl, że dla czytelniczek Makelifeeasier.pl udostępniono rabat wysokości 10%. Wystarczy użyć kodu "makelifeeasier" w trakcie dokonywania zakupów.

IMG_8351

A new dress by Beata Cupriak, a Polish brand. This specific model, with a neat name "Garden Party," is suitable for various occasions and is extremely comfortable. 

Nowa sukienka od polskiej marki Beata Cupriak. Ten konkretny model, o wdzięcznej nazwie "Garden Party", pasuje na wiele okazji i jest bardzo komfortowy w noszeniu. IMG_8117

In May, the word "weekend" acquires a totally different meaning. If the weather is going to be nice, I'm doing my best to finish the most important errands before Friday evening. I spend Saturdays in Kashubia.

W maju słowo weekend nabiera zupełnie innego znaczenia. Jeśli pogoda ma być ładna, to robię wszystko, aby skończyć najważniejsze sprawy do piątkowego wieczoru. Soboty spędzam na Kaszubach. 
IMG_6398IMG_8168My own corner in the bedroom which I commonly call "my office." There are many things there that somehow make my work far more pleasant.

Kąt w sypialni, który potocznie nazywam "moim biurem". Dużo tu rzeczy, które w jakiś sposób umilają mi pracę. 

IMG_7964_Fotor_Collage

1. The first effects of renovation are slowly becoming visible. // 2. Home clothing with which I simply fell in love. // 3. "Zwykłe Życie" ("Simple Life") Magazine and a bowl of Chinese food, that is a perfect evening. // 4. Espadrilles are the best for heat waves! //

1. Powoli widać pierwsze efekty remontu. // 2. Ubrania "do chodzenia po domu", w których po prostu się zakochałam. // 3. Magazyn "Zwykłe życie" i miska chińszczyzny, czyli wieczór idealny. // 4. Na upały espadryle są najlepsze! //IMG_7482

Bit by bit…

Kawałek po kawałeczku…IMG_78i99_Fotor_Collage

A couple of photos from my trip to the southern part of France which I haven't shown you before. The post about the trip became the greatest hit with the readers since… I don't even remember when ;). If you've missed it or would like to read my story again, you can find it here.

Kilka zdjęć z mojego wyjazdu na południe Francji, których wcześniej nie publikowałam. Wpis z relacją cieszył się zdecydowanie największą popularnością od czasu… nawet nie pamiętam ;). Jeśli go przeoczyłyście, albo chcecie przeczytać moją opowieść jeszcze raz to zapraszam tutajIMG_7469IMG_h7899_Fotor_CollageIMG_8287

At the last moment, I packed a leather clutch bag by PIEL in my suitcase – we've never parted since that time. I'm always glad when I find aesthetically made products by a Polish brand.

W ostatniej chwili spakowałam do mojej walizki skórzaną kopertówkę PIEL. Od tego czasu już się z nią nie rozstaję. Zawsze cieszy mnie, gdy znajdę estetycznie wykonany produkt od polskiej marki.

lastmIMG_7899_Fotor_CollageIMG_7487IMG_78j99_Fotor_CollageIMG_8041

We're celebrating Monia's birthday!

Świętujemy urodziny Moni! IMG_8289

A new delivery of scrubs from BodyBoom <3

Nowa dostawa peelingów od BodyBoom <3IMG_8229IMG_7761IMG_7760

You'll find my short text on Tuscany in the latest issue of Harper's Bazaar :).

W obecnym numerze Harper's Bazaar znajdziecie mój krótki tekst o Toskanii :).

IMG_8163_Fotor_Collage

1. A short visit to Warsaw – I'm very glad that I had the occasion to meet so many of my readers which was thanks to the Warsaw Book Fair. // 2.  The editorial staff of Muza Publishing House and the happy author of "Elementarz Stylu" as the star of the day ;) //

1. Krótka wizyta w Warszawie – cieszę się bardzo, że z okazji "Targów książki" miałam okazję poznać tyle moich czytelniczek. // 2.  Redakcja wydawnictwa Muza, szczęśliwa autorka i "Elementarz stylu" jako gwiazda dnia ;) //IMG_7978coat & silk top / płaszcz i jedwabny top – Tallinder (to również polska marka, która z tygodnia na tydzień ma coraz ciekawsze modele w sprzedaży) // jeans / spodnie – COS // basket / kosz – H&M

Coming home is always the best…

Powroty do domu są najwspanialsze…IMG_7902

At The Moment

_E1A8777

Recipe for pasta in 10 minutes

   First, I have to say that I love traditional Italian cuisine. It is the best proof that simple recipes prepared with products of excellent quality are irreplaceable. The preparation of my sauce takes literally a couple of minutes, but if we use really good products, the effects will surely be a nice surprise. For instance, I choose black olives with pits. Of course, it requires some work to separate the olives from the pits before starting the sauce, but the taste is really worth the effort. Owing to the pits, the olives acquire exceptional almond flavour. Another secret, which I was able to uncover during a visit to a small Tuscan town, is garlic. I cut it in large pieces and fry it slightly in olive oil on low heat – we cannot let it darken as it will become bitter and won't release the juices. You can find the detailed recipe below.

***

Przepis na makaron w dziesięć minut

  Zacznę od tego, że kocham tradycyjną kuchnię włoską. Jest ona najlepszym dowodem na to, że proste przepisy, przyrządzone z produktów świetnej jakości są nie do zastąpienia. Przygotowanie mojego sosu do makaronu zajmuje dosłownie kilka minut, ale jeśli użyjemy naprawdę dobrych składników, to efekt na pewno pozytywnie nas zaskoczy. Ja wybieram na przykład czarne oliwki z pestkami. Oczywiście, trzeba się trochę namęczyć, aby usunąć je przed przygotowaniem sosu, ale smak jest naprawdę wart zachodu. Dzięki pestkom, oliwki zyskują niepowtarzalny migdałowy posmak. Kolejna tajemnica, którą poznałam przy okazji wizyty w małym toskańskim miasteczku, to czosnek. Kroję go w duże kawałki i podsmażam go na oliwie na małym ogniu – nie można dopuścić do tego aby ściemniał, bo wtedy stanie się gorzki i nie puści soków. Dokładny przepis znajdziecie poniżej.

_E1A9157Ingredients (for four portions):

large handful of black olives with pits

large handful of good-quality artichokes in olive oil (I recommend the Sardinian ones that you can find at włoskie specjały, an on-line shop)

large handful of dried tomatoes

5 cloves of garlic

2 generous tablespoons of Provençal herbs with an addition of peperencino

4 tablespoons of olive oil

1 tablespoon of honey

2 bunches of parsley

salt and pepper

Directions:

   Separate the olives from the pits, cut the garlic and dried tomatoes. Pour some olive oil into a medium-hot pan, add garlic, Provençal herbs with peperoncino as well as dried tomatoes. Fry it slightly on low heat. In the meantime, start cooking the pasta in a pot with boiling water. Add olives, artichokes, and honey to the pan. Stir it and leave for a couple of minutes on a very low heat (if necessary, you can add a tablespoon of olive oil or two tablespoons of bouillon). Strain the pasta and place it in the pan (never the other way round!). Add parsley chopped up in large pieces and the meal is ready.

Skład (dla czterech osób):

duża garść czarnych oliwek z pestkami

duża garść karczochów dobrej jakości w oliwie (polecam te sardyńskie od włoskich specjałów)

duża garść suszonych pomidorów

5 ząbków czosnku

2 czubate łyżki stołowe przypraw prowansalskich z dodatkiem papryki pepperencino

4 łyżki stołowe oliwy z oliwek

1 łyżka stołowa miodu

2 natki pietruszki

sól i pieprz

Sposób przygotowania:

   Oliwki oddzielam od pestek, kroję czosnek i suszone pomidory. Na średnio rozgrzaną patelnię wlewam oliwę, dodaję czosnek, przyprawy prowansalskie z peperoncino oraz suszone pomidory. Podsmażam na małym ogniu. W międzyczasie wstawiam makaron do garnka z gotującą się wodą. Na patelnie dodaję oliwki, karczochy i miód. Mieszam i zostawiam na kilka minut na bardzo małym ogniu (w razie potrzeby można dodać łyżkę oliwy lub dwie łyżki bulionu). Odcedzam makaron i przekładam go na patelnię (nigdy na odwrót!). Dodaję grubo poszatkowaną pietruszkę i gotowe.

_E1A9141_E1A9235

Lilac in my garden

   It has finally bloomed – we need to wait for the white one a little bit longer. I haven't boasted about the struggle against the renovation of my bathroom yet, but my garden has become the best refuge from the dust and the sounds of the renovation works, especially for the last couple of days. There's a long way ahead of me, but I know it's worth it ;).

Bez w moim ogrodzie

   Nareszcie zakwitł – na ten biały trzeba poczekać trochę dłużej. Nie chwaliłam Wam się wcześniej, ale od kilku tygodni walczę z remontem i zwłaszcza w ostatnich dniach ogród stał się dla mnie najlepszym schronieniem przed pyłem i odgłosami kucia w ścianie. Przede mną jeszcze długa droga, ale wiem, że warto ;).

_E1A9008

t-shirt – Tallinder // jeans / dżinsy – COS (podobne tutaj) // chair / krzesło – Take a nap

_E1A9250

The cosmetic novelties series.

   The last two days in the Tricity were a real breeze of the tropics. Similarly to the winter saying "winter surprised the drivers," I could say "summer surprised the girls," or at least me. The first sunbathing on the beach, sandals, dresses, and shoulderless blouses – summer is relentless when it comes to an appropriate body care. For me, exfoliating scrub is always the first step (it is a type of cosmetic that I finish most quickly, and stocking up on it is, in fact, pointless). At the moment, I'm testing (in fact, I will soon finish the package) a detoxifying scrub from Barwy Harmonii (Colours of Harmony) line with bamboo and sugar cane extracts.

Z cyklu: kosmetyczne nowości.

   Ostatnie dwa dni w Trójmieście to prawdziwy powiew z tropików. I tak jak zimą mawiamy "zima zaskoczyła kierowców", teraz mogłabym powiedzieć "lato zaskoczyło dziewczyny", a przynajmniej mnie. Pierwsze opalanie na plaży, sandały, sukienki, bluzki bez ramion – lato bezlitośnie zmusza o odpowiednią pielęgnację. Dla mnie pierwszym krokiem jest zawsze peeling (to kosmetyk, który zużywam najszybciej i robienie zapasów właściwie na nic się zdaje). Testuję teraz (a właściwie niedługo skończę opakowanie) detoksykujący peeling z serii Barwy Harmonii, z ekstraktem z bambusa i trzciny cukrowej. 

_E1A9263

   There is not much time left until the evening. Let me know if any of you is planning my "pasta in ten minutes" for supper (I'm eager to see your pictures on Instagram ;)). Finally, I'd like to show you a photo of my bouquet – if only you could smell it!

Have a nice Monday!

   Do wieczora zostało już niewiele czasu. Dajcie znać, czy któraś z Was zaplanowała na kolację "makaron w dziesięć minut" mojego przepisu (chętnie obejrzę Wasze zdjęcia na instagramie ;)). Na koniec przesyłam Wam jeszcze zdjęcie mojego bukietu – gdybyście tylko mogły poczuć jak pachnie!

Miłego poniedziałku!_E1A8887

 

 

Chanel Nᵒ5 – tajemnice legendy

_E1A8343

   The source of almost each legend hides some kind of secret, and the place in which these legends originate are usually difficult to access, slightly mysterious, characterised by a peculiar aura of mysticism around them as well as by the smell of nature and the past. You can find many of such places in the southern part of France, for example in the near vicinity of the 18th-century Grasse, to be more precise, in a house made of light stone surrounded by fields of cabbage roses – especially adored by prominent perfumers, the real masters of scents. This is where the story of Chanel Nᵒ5, a universal synonym for luxury, begun in 1921. 

   It was then that Ernest Beaux, a Frenchman born in Moscow, created ten different scent compositions in his laboratory from which Coco Chanel chose the fifth sample. Since that moment, and already almost one hundred years have passed, Chanel Nᵒ5 has remained an unsurpassed symbol of a better and fairy-tale world, whereas the story of the creation of the fragrance has given rise to numerous versions and suppositions, which are either more or less true.   

   Thus, when Chanel offered me to prepare an article on the most famous perfume in the world and invited me to the place of its origin, I instantly knew that something incredible and unavailable to a mere mortal awaits me.  

   Actually, I had the impression as though everything was a great secret from the very beginning of my trip – apart from an incident at the airport in Nice where I fatally came across a group of paparazzi from Poland waiting for Blake Lively, who had been already on her way to the festival in Cannes. I don't know who was more surprised – them or me. I was stunned for a moment. Then, I took a desperate attempt to flee, which was, of course, a failure, and finally, I was able to reach my car and breathe a sigh of relief. I thought that it could only get better and focused on admiring Provençal landscape. 

   When I arrived at my hotel room (Le Mas De Pierre), I found the main reason for the whole commotion on my bedside table – a bottle of Chanel Nᵒ5. For the last couple of years, the perfume – namely the Premiere edition – has accompanied me almost every day. Thus, I had a premonition that the new formula will suit my taste as well. A second after, there was an incredible soapy floral scent wafting in the whole room. It was slightly fresher than the one I had known thus far. I was about to discover all of the mysteries of its origin on the following day.  

   I woke up right before my alarm clock, which is quite untypical of me; I usually need two snoozes on my mobile phone to open one eye and then three more to open my other eye. I slid apart the mosquito nets around the bed (when I saw them the previous day, they immediately reminded me of the scorpions entering through the window of a room belonging to the protagonist of "A Good Year" – due to the fact that these are the same regions, I decided to use the nets and refrain from opening the window for the night just in case – you can never be too careful). It was supposed to rain that day. I ran to the window, and I saw with relief that the rising sun is breaking through the clouds so the light for taking photos would be pretty good.     

   After a quick shower, without even thinking, I took the clothes that I prepared for that day out of my suitcase. As you probably remember, I try to respect many of Coco Chanel's rules concerning style. The famous fashion designer used to say that "fashion essentially starts with overly beautiful things only to attain and appreciate simplicity over time." Keeping that it mind, I packed clothes which are mostly classic and appropriate for the situation. Due to the fact that the trip plan involved mostly the sightseeing of rose fields, I put on a blue shirt dress (pieces borrowed from a man's wardrobe are a symbol of Coco's style), a pair of rain boots (even when it comes to a trip to "Chanel's fields" no other type of shoes would be suitable here and, as it later turned out, I wasn't the only person with such an opinion), and a trench coat which I always take with me everywhere. On my neck, I had the most important thing of all – my camera.  

   After a 30-minute car ride, I arrived at a place where I was supposed to learn the secrets of manufacturing process of Chanel Nᵒ5. Among the rose fields stood the already mentioned house made of light stone, and there was a tall, slim black-haired man standing in front of it. It was Olivier Polge called, as it later turned out, Chanel’s "nose." It was unnecessary to search for long to appreciate our hosts' concern for each minute detail at their home as well as the space around it. Everything around – from the white bicycles in front of the entrance, to a small square used for playing boules, to a table and deckchairs – looked as if it came from a film whose plot was taking place in the times of the Belle Époque.

   However, our hosts didn't let me enjoy the view for too long. The roses used in the perfume manufacturing process can be only gathered early in the morning; thus, there was not much time left. I received an apron with a special pocket and an instruction to gather the largest possible number of flowers. The ones growing in the near vicinity of Grasse are commonly considered to be exceptional. An exclusive product starts with good-quality materials; therefore, the roses used in the manufacturing process of the famous fragrance cannot be just of any kind. The production of Chanel Nᵒ5 requires the use of Rosa centifolia (the cabbage rose). These bloom only for three weeks in a year. The flowers are picked extremely carefully to avoid crushing the petals. Even such minute details have an impact on the quality of the future perfume. Therefore, the use of any machines during the gathering is out of the question. Afterwards, small sacks made of fabric are used to transport the flowers to the place where the extract is obtained.  

   The manufacturing plant where it is produced can be found in the near vicinity of the place. The production of the extract is a real race against time, as the fragrances occurring in nature, especially floral ones, are extremely volatile. The distillation process is essential to capture them and elongate their durability. Fresh flowers are placed in a special distilling tank. After a couple of hours, pure rose essence with a very intense scent is obtained.

   The proportions in which all the ingredients are later combined (among other things – jasmine extract) are one of the brand's best-kept secrets – the exact formula is said to be known only by three people in the world. One of them is Olivier Polge, whom I had the pleasure to meet (the author of, among other fragrances, Chance Chanel Eau Vive as well as Chanel Boy). It was his father, Jacques Polge, who deemed the roses grown on the fields in the near vicinity of Grasse perfect. He established a co-operation with the Mul family, who has been involved in flower cultivation in this region for five generations.  

   After the meeting with the family patriarch, Joseph Mul, I quickly sat in a deckchair to write down all of the most important information. Here is what I was able to memorise:

1. We need as many as three hundred and fifty roses to gather one kilogram of these flowers.

2. We need as many as four hundred and fifty kilograms of flowers to prepare one kilogram of perfume essence.

3. A 30-millilitre bottle of Chanel Nᵒ5 contains extract from twelve cabbage roses gathered in Grasse.

***  

   A couple of hours later, when it was time to go home, I cast a last glance in the direction of the fields. I saw how my humble crop of roses was placed in a sack containing all of the flowers that had been gathered throughout the day. Thus, if you happen to buy Chanel Nᵒ5 next year, the likelihood exists that the perfume bottle will contain the extract from the roses that I gathered myself.

 

  Źródła każdej niemal legendy skrywają jakąś tajemnicę, a miejsca ich narodzin są zazwyczaj trudno dostępne, trochę zagadkowe, owiane swoistą aurą mistycyzmu i zapachem natury i przeszłości. Takich miejsc znajdziecie sporo na południu Francji, na przykład  nieopodal XVIII-wiecznego miasteczka Grasse, a ściślej mówiąc, w domu z jasnego kamienia, otoczonym przez pola róż stulistnych – szczególnie ulubionych przez wybitnych perfumiarzy, prawdziwych mistrzów zapachu. To tu,  w 1921 roku, rozpoczęła się historia Chanel  Nᵒ5 – uniwersalnego synonimu luksusu.

  Właśnie wtedy Ernest Beaux, urodzony w Moskwie Francuz, stworzył w swoim laboratorium dziesięć różnych zapachów, spośród których Coco Chanel wybrała ten z numerem pięć. Od tej chwili, a minęło już prawie sto lat, Chanel Nᵒ5 pozostaje niedoścignionym symbolem, lepszego, bajkowego świata, a historia stworzenia tego zapachu doczekała się niezliczonych wersji i domysłów, mniej lub bardziej prawdziwych.

    Kiedy więc Chanel zaproponowało mi napisanie artykułu o najsłynniejszych perfumach świata i zaprosiło do miejsca ich narodzin, wiedziałam od razu, że czeka mnie coś niezwykłego i niedostępnego dla zwykłego śmiertelnika.

   I faktycznie, już od początku wyjazdu miałam wrażenie, jakby wszystko odbywało się w wielkim sekrecie. Pomijając incydent na lotnisku w Nicei, gdzie pechowo trafiłam na grupkę paparazzi z Polski, czekających na Blake Lively, która jechała właśnie na festiwal w Cannes. Nie wiem kto był bardziej zdziwiony – oni, czy ja. Osłupiałam na chwilę, później podjęłam rozpaczliwą i oczywiście nieskuteczną próbę ucieczki, aż wreszcie trafiłam do mojego samochodu i odetchnęłam z ulgą. Teraz może być już tylko lepiej, pomyślałam, i skupiłam się na podziwianiu krajobrazów Prowansji.

   Gdy znalazłam się w moim pokoju hotelowym (Le Mas De Pierre) na nocnym stoliku czekał już bohater całego zamieszania: flakon nowego zapachu Chanel Nᵒ5 l'Eau. Przez ostatnich kilka sezonów perfumy te (również w wersji Premiere) towarzyszyły mi prawie codziennie, więc miałam przeczucie, że nowa formuła  przypadnie mi do gustu. Sekundę później w całym pokoju unosił się już niepowtarzalny, mydlano-kwiatowy zapach, nieco świeższy niż ten, który znałam do tej pory. Następnego dnia miałam odkryć wszystkie tajemnice jego powstawania.

   Obudziłam się tuż przed dzwonkiem budzika, co w moim przypadku jest dosyć nietypowe; zwykle potrzebuję jeszcze dwóch drzemek w telefonie, aby otworzyć jedno oko, a potem jeszcze trzech, aby otworzyć drugie. Rozsunęłam moskitierę wokół łóżka (gdy zobaczyłam ją poprzedniego dnia wieczorem, od razu przypomniały mi się skorpiony wchodzące przez okno do pokoju głównego bohatera filmu "Dobry rok", a że to te same rejony, to na wszelki wypadek postanowiłam jej użyć i nie otwierać okna na noc – ostrożności nigdy za wiele). Na ten dzień zapowiadano deszcz. Podbiegłam do okna i z ulgą stwierdziłam, że wschodzące słońce przedziera się przez chmury, więc światło do zdjęć zapowiadało się całkiem nieźle.

   Po szybkim prysznicu bez namysłu wyciągnęłam z walizki przygotowane na ten dzień rzeczy. Jak pewnie pamiętacie, wiele głoszonych przez Coco Chanel zasad dotyczących stylu, staram się respektować. Sławna projektantka zwykła mawiać, że "w modzie zasadniczo zaczyna się od rzeczy przesadnie pięknych, aby z czasem osiągnąć i docenić prostotę". Idąc tym tropem, do mojej walizki zapakowałam przede wszystkim rzeczy klasyczne i adekwatne do sytuacji. A ponieważ plan wyjazdu przewidywał głównie zwiedzanie pól różanych, to włożyłam niebieską sukienkę o koszulowym kroju (zapożyczenia z męskiej szafy to przecież symbol stylu Coco), kalosze (nawet „na pola Chanel” żadne inne buty by się nie nadawały, i jak się zresztą okazało, nie byłam odosobniona w swojej opinii) i trencz, który biorę ze sobą zawsze i wszędzie. Na szyję nałożyłam rzecz najważniejszą – mój aparat.

   Po półgodzinnej podróży samochodem dotarłam do miejsca, w którym miałam poznać tajemnice produkcji Chanel Nᵒ5. Wśród pól różanych wznosił się wspomniany już dom z jasnego kamienia, a przed jego wejściem stał wysoki, szczupły brunet. Był to Olivier Polge, zwany, jak się potem okazało, „nosem” Chanel. Nie trzeba było się specjalnie rozglądać, aby docenić dbałość gospodarzy o każdy szczegół domu i tego, co go otaczało. Wszystko wokół, od białych rowerów ustawionych przed wejściem, przez placyk do gry w bule, aż po stoliki i leżaki, wyglądało jak z filmu, którego akcja rozgrywała się w czasach  belle époque.

   Nie pozwolono mi jednak zbyt długo napawać się tym widokiem. Róże do produkcji perfum można zbierać jedynie wczesnym rankiem, czasu zostało więc niewiele. Otrzymałam fartuch ze specjalną kieszenią i polecenie, aby zerwać jak największą liczbę kwiatów. Te rosnące w okolicach Grasse powszechnie uważa się za wyjątkowe. Ekskluzywny produkt zaczyna się od dobrej jakości materiałów, dlatego do stworzenia słynnego zapachu potrzebne są nie byle jakie róże. W produkcji Chanel Nᵒ5 wykorzystuje się te z gatunku stulistnych (centyfolia), które kwitną tylko przez trzy tygodnie w roku. Kwiaty zrywane są bardzo ostrożnie, aby płatki nie zostały zgniecione, bo nawet takie drobiazgi mają później wpływ na jakość perfum. Udział maszyn w zbiorach jest więc wykluczony. Następnie, w niedużych materiałowych workach kwiaty przewożone są do miejsca, w których powstaje ekstrakt zapachu.

   Fabryka, w której jest wytwarzany, znajduje się w pobliżu. Produkcja ekstraktu to prawdziwy wyścig z czasem, ponieważ zapachy występujące w naturze, zwłaszcza kwiatowe, są niezwykle ulotne. Aby je uchwycić i wydłużyć ich trwałość, niezbędny jest proces destylacji. Świeże kwiaty umieszczane są w specjalnym zbiorniku destylującym. Po kilku godzinach powstaje czysta esencja różana o bardzo intensywnej woni.

   Proporcje w jakich łączone są później wszystkie składniki (między innymi ekstrakt z kwiatów jaśminu) należą do najbardziej strzeżonych tajemnic marki – podobno dokładną recepturę zapachu znają jedynie trzy osoby na świecie. Jedną z nich jest Oliver Polge, którego miałam przyjemność poznać (autor między innymi Chance Chanel Eau Vive oraz Chanel Boy). To jego ojciec, Jacques Polge, uznał, że róże uprawiane na polach w okolicach Grasse, będą idealne i nawiązał współpracę z rodziną Mul, która od pięciu pokoleń zajmuje się uprawą kwiatów w tym rejonie.

   Po spotkaniu z seniorem tego rodu, Josephem Mul, szybko przysiadłam na leżaku, aby jak najszybciej spisać wszystkie najważniejsze informacje. Oto, co udało mi się zapamiętać:

1. Aby zebrać kilogram róż, potrzeba ich aż trzysta pięćdziesiąt sztuk.

2. Do przygotowania jednego kilograma esencji potrzebnych jest czterysta pięćdziesiąt kilogramów kwiatów.

3. W trzydziesto mililitrowej butelce Chanel Nᵒ5 zawarty jest ekstrakt z dwunastu róż stulistnych, zebranych w Grasse.

***

   Kilka godzin później, gdy trzeba już było wracać, rzuciłam ostatnie spojrzenie w stronę pól. Zobaczyłam, jak mój skromny zbiór trafia do worka z resztą zebranych w tym dniu kwiatów. Jeśli więc zdarzy Wam się kupić w przyszłym roku Chanel Nᵒ5 l'Eau, to istnieje prawdopodobieństwo, że we flakonie znajdzie się ekstrakt z róż zerwanych przeze mnie. 

_E1A8231180A3308180A3142_E1A7947_E1A8274_E1A8263

Only the fully opened flowers are gathered. The buds have to wait for their turn for a couple more days.

Zrywane są jedynie rozwinięte kwiaty, pąki muszą poczekać na swoją kolej jeszcze kilka dni. _E1A8205_E1A8218180A3601180A3762_E1A8248180A3717

The flowers are transported in linen sacks to a manufacturing plant where the extract is produced.

W płóciennych workach kwiaty są przewożone do fabryki, w której jest wytwarzany ekstrakt.180A3023_E1A8382

The square for playing boules. You need to admit that it looks really atmospheric.

Placyk do gry w bule. Musicie przyznać, że wygląda bardzo klimatycznie._E1A7957

Olivier Polge himself – Chanel’s "nose" responsible for the most famous fragrances released by the brand.

Olivier Polge we własnej osobie, czyli "nos" Chanel odpowiedzialny za najsłynniejsze zapachy marki._E1A8323

The lunch that was prepared for us had disappeared before I was able to shout "let's take a photo." The menu included, among other options, tart with strawberries and pistachio cream, spicy pasta with eggplant, or anglerfish with a mix of salads.

Lunch, który dla nas przygotowano, zniknął szybciej niż zdążyłam powiedzieć "zdjęcie". W menu można było znaleźć między innymi tartę z truskawkami i kremem pistacjowym, makaron z bakłażanem na ostro, czy żabnicę z miksem sałat._E1A8309

With some of my companions: Ala, the deputy chief editor of Glamour Magazine, as well as Sebastian, the publisher of Monitor Magazine.

Z częścią moich towarzyszy: Alą, wicenaczelną magazynu Glamour, oraz Sebastianem, wydawcą Monitor Magazine. _E1A8041

In order to obtain the extract, the roses have to undergo the distillation process. The fragrance is preserved in a dense liquid – the process takes place in this tank resembling a silo.

Aby powstał ekstrakt, róże muszą przejść przez proces destylacji. To w tym pojemniku, przypominającym silos, zapach zostaje utrwalony w gęstym płynie. 
180A3434180A3488180A3233I'm already in possession of the new Chanel Nᵒ5 (as a matter of fact, I had to leave this bottle behind, but I took a smaller version with me). It will be put out on sale in September this year.

Nowe Perfumy Chanel Nᵒ5 l'Eau są już w moich rękach (co prawda tę butelkę musiałam akurat zostawić, ale mniejszą wersję zabrałam ze sobą). Do sprzedaży trafią we wrześniu tego roku.  180A3962

Last month

IMG_5095

   In April, the weather was not the only thing that was constantly changing – I had a couple of free weekends or even could catch up with a number of TV series (I still believe that Jon Snow could somehow survive 10 stab wounds), but for a couple of days, I've been gradually going insane from the excessive workload. Thus, the May Holiday was something that I was waiting for (apart from the Monday evening – it is almost 10 pm and I'm still sitting in front of my computer). It seems that May will be beautiful, but what was April like? I'd like to invite you to see a couple of snapshots from the previous month!

***

   W kwietniu nie tylko pogoda była zmienna – zdarzały mi się wolne weekendy, a nawet nadrabianie zaległości w kilku serialach (wciąż wierzę, że Jon Snow jakoś przeżył dziesięć ciosów nożem), ale od kilku dni od natłoku zajęć powoli dostawałam kota. Długi weekend był więc tym, na co czekałam (pomijając poniedziałkowy wieczór – dochodzi dwudziesta druga, a ja nadal siedzę przed komputerem). Maj zapowiada się pięknie, a jaki był kwiecień? Zapraszam na kilka ujęć z minionego miesiąca!

IMG_4443_Fotor_Collage

1. Forsythia flowers on the Sopot streets // 2. An old polka-dot dress that I still really like // 3. Next month, I'll be travelling with… Chanel // 4. A book is a neat object to take a photo of.

1. Kwiaty forsycji na sopockich ulicach // 2. Stara sukienka w groszki, którą nadal bardzo lubię // 3. W kolejnym miesiącu czeka mnie wyprawa z… Chanel // 4. Książka to wdzięczny obiekt do fotografowania //

IMG_5736

   Another busy day with a camera hanging around my neck and another version of my favourite "uniform," that is a blazer, a white T-shirt, and jeans. Dark blue blazers are my greatest weak spot – the one in the picture is by a Polish brand – Kodymody.com

   Kolejny pracowity dzień z aparatem na szyi i kolejna wersja mojego ulubionego "uniformu", czyli marynarki, białego t-shirtu i dżinsów. Granatowe marynarki to chyba moja największa słabość – ta ze zdjęcia pochodzi od polskiej marki Vito Vergelis z butiku Kodymody.com.

IMG_5317_Fotor_Collage

1. and 4. At "Women in Chanel" exhibition in Królikarnia, Warsaw // 2. My new book "O kwiatach" ("About flowers") is something that each amateur florist should own // 3. A sunny porch.

1. i 4. Na wystawie "Women in Chanel" w Warszawskiej Królikarni // 2. Nowa książka "O kwiatach", każda "florystka-amatorka" powinna ją mieć // 3. Słoneczna weranda. 

IMG_4578

In search of props for my photos.

W poszukiwaniu rekwizytów do zdjęć. 

IMG_4441_Fotor_CollageIMG_4867

   I will probably mention it soon, but I'd already like to tell you that there will be another meeting with my readers! I'd like to invite you to the Warsaw Book Fair on 21 May! :) And if any of you haven't had the occasion to read (or view the photos inside) "Elementarz Stylu," you can look  here. I'm sure that the book will help you to create an ideal wardrobe.

   Pewnie będę o tym jeszcze pisać, ale już teraz chciałabym Wam zdradzić, że szykuje się kolejne spotkanie autorskie! Zapraszam Was 21 maja na Targi Książki w Warszawie! :) A jeśli któraś z Was nie miała jeszcze okazji przeczytać (i obejrzeć) "Elementarza stylu", to zajrzyjcie tutaj. Jestem pewna, że pomoże Wam w stworzeniu idealnej szafy. 

IMG_573hh4_Fotor_Collage

1. Recently, when I was crossing Abraham Street in Gdynia, I came across a small antiques gallery. I could see: "picture framing service available" on the display window. Next day, I took all of the posters and graphics, which I stored behind my bed and which wouldn't fit into a frame from Ikea, and went to the newly discovered gallery. Upon my entrance, I was greeted by an elegant elderly marriage – for two hours I completely forgot myself in the old graphics depicting Gdańsk, watercolour paintings by yet unknown artists, mahogany furniture, delicate porcelain, and amusing stories. Hopefully, such places won't ever disappear from the map. // 2. In my opinion, Sopot is most beautiful early in the morning. Peace and quiet will soon give way to the holiday atmosphere and it will probably be increasingly difficult to come across a fox in the city… but no! In fact, it's a cat! // 3. and 4. Kashubia and a day free from everything.

1. Przechodząc ostatnio przez ulicę Abrahama w Gdyni trafiłam na małą galerię z antykami. Na szklanej witrynie widniał napis "oprawiamy obrazy". Na następny dzień wyciągnęłam zza szafy wszystkie rulony z uzbieranymi plakatami i grafikami, które nie pasowały w ramki z Ikei i pojechałam do nowo odkrytego miejsca. Od progu przywitało mnie starsze, eleganckie małżeństwo – przepadłam na dwie godziny wśród starych grafik Gdańska, akwareli jeszcze nieznanych artystów, mebli z mahoniu, delikatnej porcelany i wesołych opowieści. Oby takich miejsc nigdy nie zabrakło. // 2. Sopot jest moim zdaniem najpiękniejszy z samego rana. Spokój i cisza już niedługo ustąpią miejsca wakacyjnej atmosferze i pewnie coraz trudniej będzie napotkać w mieście lisa… a nie! To przecież kot! // 3. i 4. Kaszuby i dzień wolny od wszystkiego.

IMG_5672

Preparation for cleaning in the garden and search for herbs. You can always find rosemary and mint in my flowerpots.

Przygotowania do porządków w ogrodzie i poszukiwanie ziół. W doniczkach zawsze znajdziecie u mnie rozmaryn i miętę. 

IMG_5657_Fotor_Collage

1. The meeting with my readers in Białystok // 2. Wild anemones // 3. Coffee of the day // 4. We've just finished creating the lookbook for MLE Collection – I'm dead tired!

1. Spotkanie z Czytelniczkami w Białymstoku // 2. Dzikie zawilce // 3. Kawa dnia // 4. Właśnie skończyliśmy robić lookbook do MLE Collection – padam z nóg!

IMG_5660

The beautifully restored interior of a café in Bristol.

Pięknie odrestaurowane wnętrze kawiarni w hotelu Bristol. 

IMG_5670_Fotor_CollageIMG_5574IMG_5673_Fotor_Collage

1. Cleaning of my mother's sideboard – I'm taking these amazing things with me! // 2. There's never enough plants // 3. and 4. Small pleasures //

1. Porządki w kredensie mojej mamy – zabieram te cuda do siebie! // 2. Roślin nigdy za wiele // 3. i 4. Drobne przyjemności //

IMG_5734

   After a long period of time, an eye cream is back in my make-up bag. I finally managed to find one that doesn't irritate my delicate skin and is composed of natural ingredients. If you have got a similar problem and it is difficult for you to find an eye cream that would fulfil all the criteria, you can look here. If you decide to buy one of the products, there is a discount offer for the readers of Makelifeeasier.pl which is valid until the end of May – it is enough to insert the code "20maj16" during the purchase to receive a 20% discount for all products (already discounted products are excluded from the offer).

   Do mojej kosmetyczki po długim czasie powrócił krem pod oczy. W końcu znalazłam taki, który nie podrażnia delikatnej skóry i jest wykonany z naturalnych produktów. Jeśli, tak jak mi, nie jest Wam łatwo znaleźć krem pod oczy spełniający wszystkie kryteria, to zajrzyjcie tutaj. A jeśli się zdecydujecie na zakup, to przez cały maj trwa promocja dla Czytelniczek Makelifeeasier.pl – wystarczy wpisać kod 20maj16 aby otrzymać rabat wysokości 20 procent na wszystkie produkty (za wyjątkiem tych już przecenionych).

IMjjG_5673_Fotor_Collage

1. The post on "how to be a modern Chanel woman" greatly sparked your interest // 2. Another photo of the Sopot streets // 3. One of my favourite places in Warsaw – "Między nami" Restaurant // 4. Lazy mornings – you don't even want to leave your bed //

1. Wpis o tym "jak być współczesną kobietą Chanel" spotkał się z Waszym ogromnym zainteresowaniem // 2. Kolejne zdjęcie sopockich ulic // 3. Jedno z moich ulubionych miejsc w Warszawie – restauracja "Między nami" // 4. Leniwe poranki – nie chce się wstawać //

IMG_5795

szal – Gyalmo Szale Himalajskie // płaszcz i kalosze – Answear.com // t-shirt – MLE Collection

The best May Holiday is the one which we can spend away from the city. Kashubia is, of course, my favourite destination.

Najlepsza majówka to taka, którą można spędzić z dala od miasta. Ulubiony kierunek to oczywiście Kaszuby. 

IMG_5734_Fotor_CollageIMG_6007

For the insiders (those who visit my Instagram): I'll probably go for the red one ;). Have a great May Holiday! :)

Dla wtajemniczonych (bo zaglądających na mój Instagram): chyba jednak czerwony ;). Udanej majówki! :)