Koktajl malinowo-bananowy

* * * 

Doskonały pomysł na orzeźwiające powszednie śniadanie. Łatwy przepis, który można modyfikować z ulubionymi owocami. Dzięki dodaniu mleka dostarczamy również naszemu organizmowi pełnowartościowe białko, zestaw witamin (A, D, B2, B12) i mikroelementów (cynk, jod). Doskonały pomysł na śniadanie w biegu.

Skład:

(przepis dla 2 osób)

400 ml mleka

2 banany

250 g świeżych malin

szczypta kardamonu

A oto jak to zrobić:

1. Wszystkie składniki umieszczamy w blenderze i miksujemy na gładką masę. Pijemy tuż po przyrządzeniu!

 

Z aparatem w Toskanii

Continuing the summer mood I would like to share with you photos from my holidays in Tuscany. At first I didn't think that this place would appeal to me so much –  at the end, with the approaching of the departure day,  all I thought was when I will be able to come back there again. Small towns on the hills, fields of grapevines ripening in the sun and cheerful Italians in front of Gelaterią – it is very easy to find the famous 'dolce vita' in Tuscany. I am not sure can the phots show the full beauty of that place, but take my word for it – it was wonderfully.

***

Pozostając w letnim nastroju chciałabym podzielić się z Wami zdjęciami z moich wakacji w Toskanii. Z początku nie sądziłam, że to miejsce spodoba mi się tak bardzo – ostatniego dnia wyjazdu myślałam tylko o tym, kiedy będę mogła tu znowu przyjechać. Kamienne miasteczka na wzgórzach, pola winorośli dojrzewających w słońcu i weseli Włosi siedzący przed Gelaterią – w Toskanii z łatwością można odnaleźć słynne dolce vita. Nie wiem czy zdjęcia chociaż trochę oddadzą nastrój tej pięknej krainy, ale uwierzcie mi na słowo – było tam wspaniale.

Spokojne życie w Sarteano – małym miasteczku z jedną lodziarnią i dwiema pizzeriami. Jedną z nich poznałam naprawdę całkiem nieźle. Przesiedziałam w niej dobre trzy godziny, bo było to jedyne miejsce w promilu dziesięciu kilometrów, gdzie działał internet. Według opiekuna domku, w którym się zatrzymaliśmy, internet działał u nas bez zarzutu, ale niestety nie mogłam się z nim zgodzić…

Wakacje równa się: książki. W końcu nadrobiłam trochę zaległości.

Słynny flaming bardzo się przydał ;)

W trakcie tego krótkiego wyjazdu próbowałam odwiedzić jak najwięcej miejsc. Jednym z nich było na przykład miasteczko Montepulciano. 

Następnym celem podróży było słynne San Gimignano zwane "Manhattanem średniowiecza". Jeśli wyobrazicie sobie typowe włoskie miasteczko, to San Gimigniano z pewnością będzie pasowało do Waszej wizji. To stąd pochodzi słynne białe wino Vernaccia, na każdym rogu można kupić prawdziwe trufle wielkości piłek tenisowych, a z knajpek rozchodzi się zapach toskańskich przysmaków i pizzy z pieca. 

Kolejka do lodziarni Gelateria Dondoli – podobno najlepszej na świecie. Moje lody o smaku malin i lawendy były faktycznie przepyszne. 

W drodze do Asyżu…

Bazylika św. Franciszka – kolebka zakonu franciszkańskiego. 

Autoportret w uroczym sklepie z regionalnymi produktami i słomkowymi kapeluszami. 

W trakcie tych wakacji zajadałam się winogronami. Te zerwane własnoręcznie zawsze smakują najlepiej. 

Wakacje to dla mnie przede wszystkim powrót do prostych przyjemności. Książki, jedzenie, gry planszowe albo… ping-pong :) 

Tak wyglądał każdy zachód słońca w Toskanii. Gdy brałam do ręki aparat i fotografowałam różowo fioletowe niebo, cały czas nachodziła mnie myśl, że wygląda jak obrobione w Photoshopie – to było po prostu zbyt piękne, aby mogło być prawdziwe. 

Jeśli chcecie zobaczyć więcej moich zdjęć z wakacji to zapraszam Was gorąco na Instagram.

Pieczone flądry z sosem musztardowo-koperkowym

* * *

Przepis z dedykacją dla wszystkich którzy tak jak ja uwielbiają ryby! Nie za trudny i nie za drogi, bo kilogram świeżych fląder prosto z kutra kosztuje około 6 złotych!

Skład:

(przepis dla 3-4 osób)

1 kg świeżych fląder

4 ząbki czosnku

1 duży pęczek pietruszki

4-5 łyżek bułki tartej

1 limonka lub cytryna

oliwa z oliwek

sól i pieprz

sos: 200 ml śmietany kwaśnej 12%

1 łyżeczka musztardy Dijon

kilka kropel soku z cytryny

2 łyżki posiekanego koperku

A oto jak to zrobić:

1. Frądry dokładnie myjemy, oczyszczamy i usuwamy głowy. Przyprawiamy solą i pieprzem. Każdą rybę obtaczamy w bułce tartej i umieszczamy w żaroodpornym naczyniu. Dodajemy posiekany czosnek, pietruszkę i kilka plasterków limonki lub cytryny (nie za dużo, żeby ryba nie nabrała goryczki). Całość skrapiamy oliwą z oliwek. Pieczemy w rozgrzanym piekarniku w 180 stopniach C przez 30 minut.

2. Wszystkie składniki do sosu mieszamy i podajemy z upieczoną rybą.

 

Orzeźwiająca lemoniada z arbuza

* * *

Upały, upały, upały! A na taką pogodę nie ma nic lepszego jak orzeźwiająca lemoniada z arbuza. Przy tym przepisie szczególnie polecam Wam formę jej podania w wydrążonym arbuzie – wypróbowałam przy ostatniej imprezie i goście byli zachwyceni! Taki mały drobiazg, który angażuje zaproszonych a nam ułatwia w innych czynnościach, które wiążą się z podejmowaniem gości. A co powiecie na wersję z alkoholem?

Skład:

1 dojrzały arbuz (różowy i żółty)

1 dojrzały melon

1 cytryna

1 limonka

2 szklanki kruszonego lodu

2-3 łyżki brązowego cukru

A oto jak to zrobić:

1. Arbuza i melona przecinamy w połowie i wyjmujemy miąższ. Usuwamy pestki a masę przekładamy do blendera. Dodajemy kruszony lód, brązowy cukier, sok z limonki i cytryny. Całość miksujemy na gładką masę i przelewamy do wydrążonego arbuza. Dodajemy plastry cytryny. Tak przygotowaną lemoniadę podajemy mocno słochodzoną.

Komentarz: Polecam również wersję z alkoholem – Martini Bianco, Malibu lub z Tequilą. 

* * *

Wskazówki jak rozpoznać dojrzałego arbuza?

 – warto przyłożyć ucho do arbuza i spróbować pobębnić w niego dłonią – jeżeli usłyszycie tzw. dudniący dźwięc, to znak że jest dojrzały,

– warto unikać małych arbuzów – jest większe prawdopodobieństwo, że arbuz o większych rozmiarach będzie lepszy,

– dojrzały arbuz ma jednolity zielony kolor skórki, a paski nie wyróżniają się.

*  * *

Jeżeli jeszcze znacie jakieś sposoby, śmiało piszcie w komentarzach!

Sernik na zimno z białą czekoladą i galaretką

 

* * *

Każda okazja do przygotowania czegoś słodkiego jest dobra! A tak się składa, że 30 lipca był Międzynarodowym Dniem Sernika. Co zatem powiecie na delikatny sernik na zimno, bez cukru, jajek i pieczenia? Za to z białą czekoladą, lemon curd i zieloną galaretką. Myślę, że na letnie weekendy w sam raz!               

Skład:

(forma o średnicy 18 cm)

(przepis na 6-8 osób)

200 g białej czekolady

1 kg twarogu 3 – krotnie zmielonego (tzw. z pudełka)

150 ml śmietanki kremówki 36 %

5 łyżek lemon curd

2 łyżki żelatyny + odrobinę wrzątku

1 opakowanie galaretki (np. agrestowa)

spód: 200 g herbatników zbożowych

garść orzeszków solnych

50 g masła

A oto jak to zrobić:

1. Kruche herbatniki wraz z orzeszkami kruszymy (najlepiej w malakserze). Dodajemy masło i mieszamy do otrzymania miękkiej masy. Całość przekładamy na dno formy i wygładzamy. Formę z kruchym spodem umieszczamy w zamrażalniku na 20 minut. Białą czekoladę rozpuszczamy w kąpieli wodnej. Studzimy i łączymy z twarogiem. Dodajemy lemon curd, ubitą śmietankę i dokładnie mieszamy. Żelatynę rozpuszczamy w odrobinie wrzątku. Przestudzoną żelatynę stopniowo łączymy z masą serową – do żelatyny dodajemy łyżkę masy i dokładnie mieszamy. Następnie łączymy z resztą masy. 

2. Wymieszaną masę twarogową przekładamy na schłodzony spód, owijamy folią spożywczą i umieszczamy w lodówce. Galaretkę przygotowujemy wg wskazówek na opakowaniu (zawsze lepiej trochę mniej wody dodać – będzie bardziej gęsta). Schładzamy, a następnie przelewamy na wierzch sernika. Całość ponownie przykrywamy folią spożywczą i umieszczamy w lodówce, najlepiej na całą noc.

 

Natural way of life

I spent last Sunday on Kashubia, far away from the city. I gathered blueberries into a small enamel mug, I listened the sound of the cereal interrupted with mooing of cows and I screamed at the top of my voice every time ants crawled all over me.  With camera hanging on my neck I searched for new places to shoot and I forgot completely about the lack of signal in my phone. A momentary change of scenery, was enough to get back home with different attitude (and with the small bucket filled up with apples). Summer months are a good time, in order to change our everyday life, to try to live in harmony with nature and to draw from it as much as we can. I hope that with a bit of effort my new habits will stay with me for a long time.

***

   Minioną niedzielę spędziłam na Kaszubach z dala od miasta. Zbierałam jagody do emaliowanego kubeczka, wsłuchiwałam się w szum zboża i muczenie krów i wrzeszczałam wniebogłosy za każdym razem gdy oblazły mnie mrówki. Z aparatem na szyi szukałam nowych kadrów i zapomniałam o braku zasięgu w telefonie. Wystarczyła chwilowa zmiana pleneru, abym wróciła do domu z innym nastawieniem (i z wiaderkiem wypełnionym papierówkami). Letnie miesiące to najlepszy moment, aby zmienić odrobinę swoją codzienność, spróbować żyć w zgodzie z naturą i czerpać z niej ile tylko się da. Mam nadzieję, że przy odrobinie wysiłku moje nowe przyzwyczajenia zostaną ze mną na dłużej. 

   Jest coś magicznego w przygotowaniu dania z własnoręcznie zebranych owoców. Jabłka nie są teraz najpopularniejsze – w lipcu możemy wybierać między truskawkami, czereśniami, nektarynkami i malinami, więc kwaśne papierówki wydają się być mało atrakcyjne. Ale to właśnie je przywiozłam z krótkiej wycieczki za miasto. Część z nich, po zatopieniu w słonym gorącym karmelu, zaserwowałam z placuszkami na śniadanie, a w weekend spróbuję upiec je z polędwiczką wieprzową.

   Placuszki to trochę zmodyfikowany przepis z książki Elizy Mórawskiej "O jabłkach", która po prostu skradła moje serce. 

  Z wiekiem każda z nas uczy się doceniać naturalne produkty. Coraz częściej gotujemy same w domu i staramy się nie używać przetworzonych produktów. A co z kosmetykami? Te naturalne, w przeciwieństwie do konwencjonalnych, nie zawierają substancji alergizujących. Nie pojawią się w nich sztuczne składniki konserwujące. Na przestrzeni lat widzę bardzo wyraźnie, że to właśnie do naturalnych kosmetyków najchętniej wracam. Trudno zrezygnować z ulubionego podkładu, czy szminki ale mówiąc o kontakcie z naturą warto zastanowić się nad tym, co wklepujemy codziennie w naszą skórę. Chociaż w mojej kosmetyczce jest teraz naprawdę niewiele produktów (polecam Wam wszystkim czystkę i pozostawienie tylko tych kosmetyków, które naprawdę uwielbiacie) zawsze znajdzie się miejsce dla oleju z kokosa (najlepszy balsam na świecie) czy wody różanej (produkty ze zdjęcia pochodzą z mydlarni u Franciszka). Mydło w kostce też zastąpiłam tym bez detergentów, nie wysusza skóry i mogę dzięki temu zapomnieć o kremie do rąk. 

   Skłamałabym mówiąc, że w mojej szafie znajdują się ubrania wykonane tylko i wyłącznie z naturalnych materiałów. Mam kilka bluzek z poliestru i swetrów z domieszką akrylu, ale świadome zakupy i czytanie metek naprawdę zaczyna przynosić efekty. Przede wszystkim coraz łatwiej jest mi powiedzieć sobie "nie kupuję", gdy wiem, że noszenie danej rzeczy nie będzie mi dawało takiej przyjemności jak powinno. Oczywiście na brak ciuchów nie mogę narzekać, ale Wy też zauważyłyście, że nowe rzeczy pojawiają się teraz na blogu znacznie rzadziej. Gruntowne porządki w szafie i silne postanowienie "chodzę w tym co mam" bardzo pomogły mi w ograniczeniu niepotrzebnych zakupów. Może Wy też wypracowałyście jakieś techniki, które spowodowały pozytywne zmiany w Waszych szafach? Napiszcie o nich – Wasze komentarze to najlepsze źródło motywacji.

sweater / sweter – Mango (stara kolekcja) // shorts / szorty – Cubus (stara kolekcja) // wellies / kalosze – Hunter // camera / aparat – Olympus OMD-EM1

 Jeden dzień bez internetu, supermarketów i korków. Polecam każdemu, kto czuje potrzebę oderwania się od konsumpcjonizmu, wiecznego zabiegania i wszechogarniającej presji. Nie musicie wyjeżdżać za miasto. Odwiedźcie babcię, narwijcie w jej ogrodzie czereśnie i upieczcie z nich coś dla całej rodziny, albo poświęćcie trochę czasu na porządki i pozbądźcie się pootwieranych i od dawna nieużywanych mazideł w łazience. Oczyśćcie przestrzeń wokół siebie i wpuśćcie do mieszkania trochę świeżego powietrza. Wyłączcie ten komputer i zróbcie coś, co nie wymaga dostępu do WI-FI :). Miłego wieczoru!