
Wpis powstał we współpracy z marką Desenio, Wild Hill Coffee, Aruelle, Stag Warsaw i Noteka, a także zawiera lokowanie marki własnej.
Słyszę głos mojego brata, chociaż nieco inny niż teraz, mówiący: „Uwaga! Kręcę!”.
Obraz jest zdecydowanie mniej wyraźny niż filmy, które oglądam na telefonie, ale rozpoznaję wszystko doskonale. To mieszkanie moich rodziców z tą dziwną kanapą, której mama pozbyła się ponad 20 lat temu. W kadr cały czas wbiega nasz pies Szeryf, a na werandzie stoi choinka – wydaje się znacznie mniejsza niż zapamiętałam. Ubieram ją z moim tatą, który (O mój Boooże!) jest na tym nagraniu w moim wieku. A ja jestem taka podobna do moich córeczek, chociaż nie potrafię określić na czym to podobieństwo polega. Cięcie i kolejna scena: kolacja wigilijna i babcia krzycząca na nas, abyśmy przestali ją nagrywać. Kilka potraw, które sobie nakładamy, niezmiennie pojawia się na naszym stole. Nagranie urywa się w przypadkowym momencie. Zakładam, że w naszej starej kamerze VHS po prostu padła bateria, a że mój brat nie rozpisywał scen do nagrania, jak w dzisiejszych instagramowych rolkach o rodzinnych świętach, to nie można było liczyć na finał, w którym wszyscy (ustawieni pod choinką) machamy do widzów. To był po prostu moment, który ocalał — przypadkowy, niedoskonały, ale budzący po latach całą kaskadę emocji i wspomnień.

Co roku w grudniu obserwujemy ten sam paradoks: im bardziej zaawansowany staje się świat wokół nas, tym bardziej tęsknimy za tym, co proste, powolne i niemierzalne. W epoce algorytmów święta okazują się jednym z ostatnich bastionów doświadczeń, których nie da się do końca skopiować, zoptymalizować ani zautomatyzować. Gdy o tym myślę, dopada mnie z początku smutek: przecież nie urodziłam się wczoraj i wiem, że wszystko, co nie nadąża za nowoczesnością, prędzej czy później zostanie zapomniane. Z drugiej strony, trudno nie zauważyć, że akurat święta wyjątkowo opierają się tej logice. Technologia może je wygładzać, przyspieszać, podpowiadać co „powinniśmy” czuć albo kupić, ale nie jest w stanie przejąć ich rdzenia.
Mam nadzieję, że Święta na zawsze pozostaną w jakimś stopniu analogowe. Ten artykuł, pod przykrywką corocznego prezentownika, ma być takim małym przewodnikiem o tym, jak drobnymi krokami przywrócić Świętom ich stary klimat – o ile macie poczucie, że tego chociaż odrobinę potrzebujecie. Bo mi też to się przyda!

Wszystkie te kartki świąteczne, które dołączam do prezentów dla najbliższych znajdziecie w NOTEKA. Kod MLE15 daje 15% rabatu w sklepie Noteka i działa do 10 grudnia.
1. A co jeśli to nasz mózg się myli?
A może dla moich dzieci te Święta mają w sobie dokładnie tyle samo magii, ile miały dla mnie w dzieciństwie? Może to tylko perspektywa dorosłego — z całą logistyką, odpowiedzialnością i świadomością upływu czasu — sprawia, że wydają się „inne”? Pamiętam przecież opowieści taty o tym, jak szukał anioła na strychu, jak cieszył się z jednego ołówka i że tylko w Święta jadł pomarańcze. Wszystko to było oczywiście kwitowane zdaniem, że „kiedyś wszystko było bardziej wyjątkowe”, „doceniało się każdy szczegół” i że „dzisiejsze dzieci już tego nie przeżyją”. Ale może to właśnie jest największa pułapka. Nasz mózg, który uwielbia idealizować przeszłość, skrupulatnie usuwa bałagan, kłótnie i stres z tamtych lat, a zostawia tylko to, co zamienia się w opowieść.
Magia, którą pamiętamy, nie wynikała ze skromności tamtych czasów — tylko z faktu, że byliśmy dziećmi. I może dziś dzieje się dokładnie to samo: dzieci widzą rzeczy, których my już nie rejestrujemy. Ich mózg nie filtruje świata przez listę zadań, terminy, rachunki i „co jeszcze trzeba zrobić do końca roku”. Dla nich ten sam moment, który dla nas jest „organizacją”, jest po prostu oczekiwaniem. Krótko mówiąc: magia się nie skończyła. Po prostu zmieniła odbiorcę. A to wcale nie jest zła wiadomość. To znaczy, że każdy Twój wysiłek ma sens, nawet jeśli wydaje Ci się wymuszony i wcale nie tak magiczny jak ten, który zapamiętałaś w dzieciństwie. No i w gwoli ścisłości – przekazywanie magii nie musi dotyczyć jedynie dzieci. To, co nam może wydawać się spowszedniałe i nie takie magiczne, dla kogoś innego jest spełnieniem świątecznych marzeń.


Jeśli istnieje prezent, który idealnie łączy analogową magię z dzisiejszą codziennością, to pewnie byłaby to kawa. Dla poprzednich pokoleń, żyjących w czasach PRL-u, była prawdziwym dobrem luksusowym (kawa nie rosła w „krajach zaprzyjaźnionych”, więc trzeba było płacić za nią twardą walutą — dolarami, frankami, markami. A tych państwo miało dramatycznie mało). Dziś jest dostępna w każdym spożywczaku, ale ta od Wild Hill Coffee to wciąż prezent warty uwagi. W zestawie prezentowym znajdziecie to, co w zimowe dni cieszy najbardziej: organiczną kawę speciality (np. "Sen o La Jacoba" o otulających nutach migdałów, wanilii i ciemnej czekolady) oraz wyselekcjonowane dodatki od polskich manufaktur – aromatyczną herbatę i rzemieślniczą czekoladę. To upominek dopracowany w każdym detalu, stworzony po to, by sprawiać autentyczną przyjemność i cieszyć oko jeszcze przed rozpakowaniem. Z kodem PREZENTY otrzymacie 10% rabatu na wszystkie nieprzecenione produkty (poza akcesoriami). Kod jest ważny do 24 grudnia.
2. Łańcuch wspomnień.
Aby Święta były magiczne, to nasz układ nerwowy musi na chwilę cofnąć się do czasów przed sztuczną inteligencją, mediami społecznościowymi, a nawet smartfonami. To nie romantyczna teoria, tylko fakt: mózg uspokaja się i zakotwicza w rzeczywistości wtedy, gdy angażuje dłonie w proste, powtarzalne czynności. Dlatego co roku robię z dziećmi (coraz dłuższy) łańcuch z papieru, który staje się główną świąteczną ozdobą w domu, do momentu pojawienia się choinki.
Tego typu aktywności są klasyfikowane jako „czynności manualne o niskiej złożoności”, które regulują układ nerwowy podobnie jak medytacja: spowalniają tętno, wyciszają korę przed-czołową odpowiedzialną za planowanie i kontrolę, a jednocześnie aktywują obszary mózgu odpowiadające za poczucie przyjemności i bezpieczeństwa. Współczesny mózg pracuje na obrotach, których dawne podręczniki neurologii w ogóle nie przewidywały – niech on też odpocznie w tym świątecznym czasie. Wystarczy godzina, aby stworzyć mniej więcej siedmiometrowy łańcuch. My robimy dwa: jeden jest pasków o szerokości 4 centymetrów (wygląda imponująco pod sufitem i jest bardziej pękaty) i drugi z pasków trzycentymetrowych. Polecam spinacz, bo klej jednak lubi puszczać w najmniej oczekiwanym momencie, na przykład wtedy, gdy pod łańcuchem cała rodzina je barszcz. 

sweter – MLE // spodnie – Zara (stara kolekcja)
3. Absolutnie nie najważniejsze, ale… co jest nie tak z dzisiejszymi prezentami?
Przedłużenie karnetu do siłowni, bony do sieciówek, dokładanie do nowego telefonu, który będzie dostępny dopiero za miesiąc. Prezenty, co ma oczywiście swoje dobre strony, stały się funkcjonalne do bólu. Oczywiście, przedłużenie karnetu na siłownie na pewno nas ucieszy, jeśli sami musielibyśmy wydać na to większą kwotę. No i to niezwykle wygodne rozwiązanie – opłacić coś w Internecie, kupić bon, dać komuś gotówkę. Ale wygoda — jak pokazuje historia ludzkości — rzadko bywa źródłem niezapomnianych wspomnień.
Widzę oczami wyobraźni wymarzony bożonarodzeniowy poranek, gdy wszyscy w pidżamach oglądają swoje prezenty. Nie bardzo pasuje mi tu odświeżanie naszego profilu w centrum sportowym z odnowionym saldem. Już te oklepane skarpety czy rękawiczki wydają mi się bardziej wartościowe pod względem sentymentalnym. W czym tkwi sekret? A może to kolejne upiększanie przeszłości?
A skoro już mowa o piżamach, to znalazłam dla Was takie, które wyglądają, jak marzenie o wolnym dniu. Są miękkie i wygodne (no i zobaczcie, jak w tej granatowej wygląda Zuzia) i wiem, że marzy o nich połowa mojej rodziny. Z kodem KASIA20 otrzymacie 20% zniżki na wszystko w Aurelle (kod nie łączy się z innymi rabatami i nie dotyczy kart podarunkowych oraz jest ważny do 13 grudnia). Ja biorę chyba tę ecru w kratę. A Wy?

Kolczyki, które widzicie na zdjęciu wyżej, oraz te, które mam na sobie są od Stag Warsaw – marki, która tworzy biżuterie ręcznie w swojej pracowni w Warszawie. Zobaczcie ich piękne projekty, które idealnie sprawdzą się na prezent. Kolczyki, które mam na sobie znajdziecie tutaj, a kolczyki z pudełka tutaj. Kod 15MLE da Wam 15% zniżki i obowiązuje do 16 grudnia.
4. Z pamiętnika socjologa: Święta jako ostatnia wspólna platforma.
Coraz częściej socjologowie zauważają, że Święta mogą być ostatnią przestrzenią, w której spotykają się ludzie żyjący na co dzień w różnych światach. Badania dotyczące tak zwanych „filter bubbles” pokazują, że przeciętny użytkownik internetu niemal nie styka się z opiniami wykraczającymi poza jego bańkę informacyjną. Święta są jednym z niewielu momentów, w których te bańki pękają: nagle przy jednym stole siadają osoby o odmiennych poglądach, temperamentach, stylach życia. To doświadczenie bywa trudne, czasem męczące, ale jednocześnie może to być jedno z ostatnich dostępnych ćwiczeń z demokracji w życiu prywatnym. Przypomnieniem, że wspólnota nie składa się z naszych klonów. Że różnice nie są zagrożeniem, lecz faktem.


Sztuka to jedna z nielicznych przestrzeni, w której różnica zdań nie musi prowadzić do wojny domowej — najwyżej do lekkiej sprzeczki o to, czy Matisse „to nadal geniusz, czy już raczej dekoracja”. Mamy w rodzinie jedną zagorzałą fankę tego artysty i to do niej zawędrują te dwie reprodukcje od DESENIO (a może powinnam sprawić sobie takie same?). Koniecznie poświęćcie te kilka minut i oprawcie grafikę w passe-partout i ramkę (w DESENIO kupicie komplet). Z kodem MAKELIFEEASIER dostaniecie 45% zniżki na plakaty, 20% na ramki oraz 20% na obrazy na płótnie. Kod jest ważny do 31.12 (nie obejmuje on plakatów personalizowanych), więc jeśli macie komuś (albo sobie samemu) zamiar sprezentować plakat lub obraz na płótnie to skorzystajcie najlepiej do 16 grudnia (bo wtedy jeszcze zdążą dojść na czas).
5. „Verba volant, scripta manent.” ("Słowa ulatują, to co zapisane — pozostaje.")
W grudniu, odtwarzając w domu nasze małe tradycje (niektóre stare, inne zaledwie kilkuletnie), zastanawiam się, ile upartości musieli mieć ludzie w dawnych czasach, skoro te przedświąteczne zwyczaje przetrwały. Bez smsów, whatsuppów, rolek z przepisami, bez IClouda i kopii zapasowych. Jakoś im się udawało.
Dziś, mimo ułatwień, takich jak termomixy, kalendarze w telefonie supermarkety czynne do dwudziestej drugiej, Glovo i Ubery, tak trudno jest nam podtrzymać te stare tradycje, nie mówiąc już o rozpoczynaniu nowych. Możliwości zabiły chęci. Kiedy wszystko jest dostępne, najłatwiej stracić motywację do zrobienia czegokolwiek. Puenta jest dość prosta: tradycje nie przetrwały dlatego, że były wygodne, tylko dlatego, że ktoś regularnie dbał o ich podtrzymanie, choć mu się nie chciało. Pamiętajmy, że rodzinna tradycja to nic więcej niż decyzja, że postanawiamy robić coś, co roku.
A do decyzji potrzeba niewiele – wystarczy wrócić do analogowych czasów, wyciągnąć kartkę i zapisać to, co planujemy. Psychologowie wiedzą o tym od lat: to, co zostaje zapisane, staje się bardziej realne niż to, co jedynie pomyślane. To tak zwany „efekt obiektywizacji myśli” — kiedy przenosimy plan na papier, mózg traktuje go jak zobowiązanie, a nie luźną fantazję.

Dwa wspaniałe prezenty – pióro Sailor (klasyk wśród wiecznych piór) oraz kalendarz, który w swojej prostocie stał się u mnie ozdobą biurka i jednocześnie wspaniałym organizatorem czasu. W NOTEKA znajdziecie najpiękniejsze kalendarze, które nie krzyczą, mają delikatne rozwiązania graficzne i przyjemny papier. Są też większe wersje! Kod MLE15 daje 15% rabatu w sklepie Noteka i działa do 10 grudnia.
Przez tę całą naszą pragmatyczność i technologiczne ułatwienia utraciliśmy jeszcze jedną rzecz, której w analogowych Świętach nie brakowało. Tajemnicę. Nie mówię tylko o prezentach. Mówię o tajemnicy w najbardziej podstawowym sensie: w co wierzymy, dlaczego wierzymy i jak długo pozwalamy sobie wierzyć. Kiedyś Święty Mikołaj był nie tylko sympatycznym bohaterem reklam, ale instytucją, która opierała się na absolutnie fundamentalnym założeniu: nie sprawdzamy tego w Google. Czy rzeczywiście przychodzi? Jak to robi? Czy zmieści się przez komin, którego w mieszkaniu na trzecim piętrze po prostu nie ma? To nie były pytania poszukujące logiki — to były pytania, które miały podtrzymać cudowną niepewność.
Dziś żyjemy w świecie, w którym większość rzeczy da się wyjaśnić, sprawdzić, zaktualizować i zweryfikować. I może właśnie dlatego tak trudno jest nam poczuć to, co dla poprzednich pokoleń było oczywiste: że Święta miały w sobie coś, czego nie dało się rozłożyć na czynniki pierwsze. Nie wszystko musiało się zgadzać. Nie wszystko trzeba było rozumieć. Nie wszystko dało się udowodnić.
A przecież przez setki lat to, co najważniejsze w grudniu, zaczynało się właśnie tam, gdzie kończyła się pewność. Może więc tęsknimy nie za „dawnymi świętami”, ale za światem, w którym wolno nam było nie wiedzieć wszystkiego— i czuć się z tym dobrze. Warto twardo stąpać po ziemi… i odpuścić to sobie czasami, na przykład z okazji Świąt.
* * *



1. To było moje najdłuższe Halloween w życiu! // 2. i 3. Jak tu się dziwić, że jesień stała się gwiazdą Instagrama? // 4. Nie sądziłam, że moja stara książka "Szkoła malowania" jeszcze kiedykolwiek kogoś zainteresuje. Ale akwarele to bym już mogła nowe kupić ;). //
Zmierzam w stronę największej przygody ostatnich tygodni. Podobno obrabowanie Luwru ożywiło rynek sztuki, ale… Nie jest to najlepszy sposób na pozyskanie wartościowego dzieła. Trudno potem pochwalić się nim przy kolacji bez uwag o Interpolu. Znacznie rozważniej jest zaufać renomowanemu domowi aukcyjnemu, a potem kierować się własną intuicją i gustem. Bo pod koniec to my będziemy codziennie patrzeć na to dzieło. Z ogromną przyjemnością zapraszam Was na wyjątkową aukcję Desy, którą współtworzę w roli kuratorki.
Magdalena Berbeka "Głowa meduzy" z 2025 roku. Ta rzeźba także znajdzie się na aukcji drugiego grudnia.
A tu widzicie obraz Nikodema Szpunara. Kto nie chciałby mieć czegoś takiego w domu?
Od lat pytacie mnie gdzie i jak zacząć kolekcjonować sztukę. Mam nadzieję, że ta aukcja będzie dla Was podpowiedzią.
Na zdjęciu jeden z moich wyborów: obraz Anny Szprynger (
Jeśli macie coś w rodzaju zaufania do moich wyborów, to gorąco zapraszam Was do wizyty w Desa Unicum oraz do udziału w licytacji, która odbędzie się 2 grudnia, o godzinie 19:00 w Domu Aukcyjnym DESA Unicum na ulicy Pięknej 1A w Warszawie. Na licytację dzieł może przyjść każdy, kto ma ochotę. :)
Tak się kończy zbyt długie przesiadywanie na wystawach i w muzealnych salach. Wracasz do domu i od razu chcesz coś zmieniać, przestawiać, a w najgorszym wypadku – sama zaczynasz malować (na szczęście tylko z dziećmi).
1. To był ostatni moment na takie jesienne bukiety w domu. // 2. Deadline jest dzisiaj, a Ty w końcu osiągnęłaś odpowiedni poziom paniki, aby zacząć być produktywną. (Z wyrazami współczucia z powodu Black Week dla wszystkich firm.) // 3. Cafe Nero w Gdyni. Skąd fenomen tych kawiarni? Według założyciela tej sieciówki kluczową umiejętnością szefa jest zrozumienie, że warto zatrudniać ludzi mądrzejszych i lepszych w danej dziedzinie od siebie. Brzmi banalnie, prawda? // 4.
Czekam na ciasto i mogę pracować dalej.
Są ludzie, którzy czekają na piątek, aby wyjść z domu, spotkać się ze znajomymi, zrobić coś niezwykłego. Ja czekam na piątek, aby nie musieć spotykać się z nikim ;). Uwielbiam listopadowanie w domku!
1. Jeden silniejszy podmuch wiatru i to złoto zniknie. // 2. Wiele z nas miało tego dnia wolne (10 listopada), ale w MLE paczki wychodziły, bo wiemy, że zaczęłyście już marznąć i czekacie na nasze swetry, płaszcze i kurtki. Czy Świętomarcińskie przysmaki to wynagrodziły? Pewnie nie, ale to nie znaczy, że nie można zjeść trzech. //
Kiedy mówię listopad, myślę: gorący napar, spokojne wieczory w domu i zapach Portosa.
Portos, jak każdy spaniel, uważa, że to on jest najważniejszy w rodzinie i gdy czegoś mu nie pozwalamy, (na przykład porwania ze stołu naleśników dzieci) szczeka na nas i zachowuje tak, jakby chciał dać nam do zrozumienia, że to absolutny skandal. Ale są takie momenty, gdy staje się grzecznym i pokornym pieskiem. To dzień dostawy 
1. Ja dziś rano: nie zaczynam jeszcze żadnego przedświątecznego ogarniania. Jeszcze dużo czasu, bo przecież mamy dopiero połowę października (mamy, prawda?). // 2. Też ja, kilka godzin później, ciesząca się jak dziecko i wyciągająca wszystkie świąteczne ozdoby. //
Ten moment w roku, gdy walczą ze sobą dwa demony, czyli "to jeszcze za wcześnie" kontra… "W zeszłym roku o tej porze miałaś już ogarnięte połowę rzeczy, a i tak się nie wyrobiłaś!".
Nigdy, ale to N I G D Y nie rezygnujcie z tworzenia przedświątecznych wspomień, tylko dlatego, że efekty nie będą idealne.
Wiem, że gdybym narzuciła sobie stworzenie tych domków z piernika od zera, to istniałaby duża obawa, że w ogóle bym się za nie nie zabrała. (Ściany i dach z piernika kupiłam w Ikea.)
Ten jeden wyjątkowy wieczór, który wydarza się kompletnie przez przypadek. 
Opakowanie masełka zostało tak przemyślane, że ani się nie ubrudzicie, ani nie nałożycie za dużo kosmetyku.
Bardziej gotowa do spania już nie mogę być! Jeszcze tylko siedem odcinków "Kulawych koni" i lulu!
Ten jeden dzień, gdy dzieci mają wolne od przedszkola i wyciągają Cię do Centrum Nauki Eksperyment, ale tego dnia jedyne eksperymenty na które masz ochotę to sprawdzenie, jak długo zajmie dzieciom znalezienie Ciebie w kawiarni obok.
Dorwałam! Myślę, że Zosia napisała tę książkę dla największej fanki Południowego Tyrolu – czyli dla mnie. Ale u
Jest pięknie, zimno i wilgotno – ale to akurat nic nowego (witamy nad morzem). Podobno, gdy w VII wieku osiedlili się na Pomorzu pierwsi Słowianie, to od razu zamówili sobie w internecie czapki i rękawiczki od MLE (65% super kid mohair). Ale możliwe, że coś pokręciłam.
1. Jednego dnia złote liście mienią się w każdym kącie, kolejnego zalewa nas mgła. Gdyby ktoś szukał pleneru do drugiej części Heweliusza, to Gdynia chyba się nadaje. // 2. A skoro już mowa o książkach Zosi… //
To teraz jej przewodnik po Paryżu jest dołączony do prezentów 
Znaleziony w IKEA i nie wiem, czy jest piękny, czy wręcz przeciwnie. Nadaje się do biura MLE, które właśnie urządzamy?
Czymże byłby listopad bez mojej ukochanej słodkiej paczki?
Moje ulubione miodowe bombki, czyli wielki słodki zapas od
Dziś zaczynam pisać "Last Month" więc wyciągam największy dzbanek na herbatę!
Najpierw dam jedną łyżkę, a jak będą marudzić, to dopiero dam drugą.
Fabryka Elfów w Gdańsku. Najweselsza sobota listopada, nawet jeśli dorośli wiedzieli, że nie wszystko jest prawdziwe ;).
Gdy przeglądasz pinteresta i nagle widzisz swoje zdjęcie w… reklamie TEMU.
Ruszamy z Black Week, no i szykujemy materiały na kolejne tygodnie w MLE. A do tego był nam potrzebny nasz sweter – idealny dla kogoś komu zawsze jest zimno, czyż nie?
A po świąteczno-sylwestrowe kreacje zajrzyjcie za dwa tygodnie.
1. i 2. Ktoś musi nosić szpilki, aby ktoś mógł nosić kapcie. Chociaż akurat w tym przypadku chętnie byśmy się z Pauliną zamieniły. // 3. A może toczki w MLE? // 2. Czy ktoś powiedział "Dziadek do orzechów"? // 
Nie wiem, czy czujecie już tę przedświąteczną presję, ale do Wigilii zostały niecałe cztery tygodnie (tak tylko przypominam). Mnie uspokaja robienie list, najróżniejszych: od planowanego menu, przez świąteczne aktywności na grudzień, prezenty dla bliskich czy imiona osób, które jeszcze muszę zaprosić. To daje mi złudne poczucie, że o niczym nie zapomnę.
Okej, wszystko fajnie, ale gdzie w menu są pierogi?!
Oblężenie magazynu MLE w czasie Black Week. To ten moment, w którym przez chwilę wychodzi się z magicznej krainy przygotowań świątecznych. Chociaż z drugiej strony można zrozumieć jak naprawdę czują się elfy Św. Mikołaja w grudniu.
Dziś nic nie popsuje mi humoru. MLE ma swoją urodzinową, jubileuszową imprezę. Jesteście z nami już dziesięć lat! PS. My też w tym tygodniu mamy dla Was coś ekstra! Do 30 listopada możecie korzystać z kodu BF30 i daje on 30% na wszystko w
Żeby dalej było nam tak wesoło! Mimo wszystko!
Brut Bistro to stosunkowo młode miejsce na kulinarnej mapie Trójmiasta, ale przetestowałyśmy i dajemy znać – warto zajrzeć!
Banana split. Po ten deser szczególnie warto tu przyjść.
To była naprawdę szalona dekada i nic nie zapowiada, aby miało się to zmienić. Dacie wiarę, że przez ten cały czas, mimo wielu niepowodzeń i kryzysów, nigdy się z Asią nie pokłóciłyśmy? I to na pewno nie jest moja zasługa :D. 








Wpis powstał we współpracy z marką Sensum Mare, G.M. Collin i Basic Lab i lokuje markę własną. 

Z przyjemnością przejrzałam ponad 300 obrazów i rzeźb, aby znaleźć te, które będą mogły pojawić się na licytacji. Na zdjęciu znajdują się prace następujących artystów: Nikodem Szpunar, Justyna Adamczyk, Tycjan Knut, Mat Kubaj, Marcin Jasik, Basia Banda.
W ciągu dwóch minut wmasowywania kremu tym aplikatorem wszystko się wchłonie, a okolica oka będzie wyglądała na wypoczętą i napiętą. Z kodem MLE15 otrzymacie 15% rabatu na zakupy w sklepie
Na zdjęciu od lewej:
Czy wygładzenie bez Dysona jest możliwe? Najwyraźniej tak ;).




Zestaw z cyklu "włożyłam na szybko, bo musiałam podwieźć dzieci do przedszkola i tak już zostało do wieczora". Chodziłam tak cały wrzesień.
To tylko wizualizacje, ale już wiem, że będzie OK! Kochany Zespół architektów ze
Jeśli miałyście do tej pory złe doświadczenia z architektami wnętrz, to ja gorąco polecam ekipę ze studia LOUD. Zrobiliśmy już wspólnie dwa remonty mojego mieszkania i teraz też urządzamy coś wspólnie, ale tym razem dla kogoś innego. I za każdym razem ta współpraca jest super :).
Tymczasem schodzimy na ziemię i z wielkich, pięknych remontów i wizualizacji, przechodzimy płynnie do mniejszych zmian we wnętrzu – prania dywanu. Wiecie, jaka jest jedna z rzeczy, za które kocham mojego psa? Gdy wydaje mi się, że poniedziałek będzie ciężki, ale Portos pokazuje mi inną perspektywę i już parę minut po tym, gdy wytarza się w jasnym dywanie i czymś, co ukradkiem przywlókł ze spaceru, wiem, że ten poniedziałek sprzed kilku chwil nie był wcale taki zły. To taka lekcja "carpe diem" w psim wydaniu (a może raczej "carpet diem"?). //
Czy kampania nad polskim wybrzeżem może okazać się kompletną klapą? Jak wiele rzeczy może się nie udać? Ja i reszta Zespołu MLE znamy już odpowiedzi na te pytania…
Nasza fura już podjechała! Razem z Asią, Oliwią i Kasią Korszlą czekamy na resztę ekipy.
To był jeden z najpiękniejszych świtów w moim życiu. Miks emocji, który mi wtedy towarzyszył, miał pewnie na to swój wpływ i podkolorował rzeczywistość.
1. Ale wracając do meritum: przeszkody zaczęły się od tego, gdy w nocy dowiedziałyśmy się, że jednak nie będziemy miały fryzjera, więc włosy pomogła mi zrobić
Grupka dziewczyn robi projekt na zaliczenie plastyki. A nie… to my i nasza wielkoformatowa kampania. Chaos i dezorganizacja to nieodłączny element procesu twórczego. Prawda?
1. Dziewczyny, wiem, że to tło to był mój pomysł, ale teraz czarno to widzę. // 2. Jak chmurka (chociaż tych na niebie tego dnia brakowało). Ten wyjątkowy model znajdziecie
A to jest dla mnie stylizacja w stylu "gdyby Jackie Kennedy przyjechała jesienią nad polskie morze". Czy nie?
1. Co myślicie o tym modelu z łezką? // 2. Ponieważ mamy za mało atrakcji, na plan przyjechały właśnie trzy konie. // 3 i 4. Wiele projektów jest już dostępnych na naszej stronie. //
"Na kozie kopyto, wełna lata w powietrzu, tło się przewraca na człowieków. Gdybyś Ty Portos wiedział, co tu się odwala".
Wiecie, że ten sweter w ostatecznej wersji zobaczyłam dopiero tego dnia rano? Do sprzedaży wchodzi już w ten piątek.
1. Przez całe lato pogoda była jak w październiku, ale w dniu jesienno-zimowej kampanii akurat był upał. Także bardzo mi miło w tych moherowych kapturkach z szalikiem, czapkach i puchowych kurtkach. Swoją drogą – te dodatki to nowość i wiem, że je pokochacie. // 2. Nasze puchowe kurtki i płaszcze uzyskały certyfikat RDS. Zapewnia on, że puch i pierze pochodzą od kaczek i gęsi, którym zapewniono odpowiednie warunki przez cały okres hodowli. Certyfikat ten zyskał uznanie niezależnych organizacji prozwierzęcych, jednak trudność w jego pozyskaniu (i związane z tym wyższe koszty produkcji) sprawiają, że wciąż bardzo niewiele polskich marek może się nim poszczycić. Puchowe produkty marki MLE otrzymały oficjalny numer licencji (CU 1456815), dzięki któremu można sprawdzić, czy faktycznie mamy prawo posługiwać się tym certyfikatem (bo przecież wiemy, jak nieprzejrzysty jest rynek odzieżowy). // 
Kalendarz wejść modeli z kampanii, no i przede wszystkim zdjęcia, znajdziecie w
A tu dalszy ciąg pracy. Może mniej widowiskowy, ale równie ważny co wielkie kampanie.
Morze, wiatr i sól zrobiły ze mnie wersję "before". Czas na etap "after".
Wybrzeże Półwyspu Helskiego jest mi bardzo bliskie. Wiąże się z nim wiele rodzinnych historii. Tych dobrych. Ale od zawsze uważałam, że poza sezonem to miejsce idealnie sprawdziłoby się jako plener do dobrego kryminału. Takiego z rodzinnymi tajemnicami, jakimś morderstwem i atmosferą małego miasteczka, w którym wszyscy wszystko wiedzą, jednak nikt niczego nie mówi wprost.
1. Wiem, że musiałyście długo czekać na
Mokry pies, niczym żółte liście, nieodłączny wrześniowy element.
Zatwierdzanie projektów, ustalanie warunków, nadrabianie mejli – czyli wszystko to, co możesz zrobić w piżamie. 
Jeśli jest w Polsce miejsce, w którym nawet najgorsza pogoda staje się idealnym plenerem dla nowej kolekcji MLE, to wiadomo, że może być to tylko i wyłącznie Pałac Ciekocinko.
Czy mamy zaledwie pięć minut, aby zamienić salon w pałacu w wymarzony jesienny showroom MLE? Być może.
Gdy okazuje się, że Twoja jesienna tablica na Pintereście istnieje naprawdę.
Czy stresuję się tym, że lada moment wpadnie tu grupa przedstawicielek polskiej prasy, aby ocenić naszą kolekcję? Pomidor.
Zgadniecie, który ze swetrów spodobał się najbardziej?
Asia powtarza te dwa zdania, które musimy powiedzieć na forum. Ja nie powtarzam, bo wiem, że i tak nic nie zapamiętam.
Bardzo (baaaaardzo) rzadko wychodzimy z Asią z naszej skorupki. Przez okrągły rok staramy się skupiać w stu procentach na tym, aby nasze produkty były idealne i pod koniec zapominamy niestety o tym, aby pochwalić się efektami pracy. A jednak zdarzają się takie okazje, jak ta. I chociaż obydwie się stresujemy, to potem jest nam tak miło, gdy widzimy Wasze pozytywne reakcje. To trochę tak, jakby nauczyciel chwalił Wasze dziecko :D.
Nie wdając się w szczegóły, to co dziewczyny z
Co mam powiedzieć o tych dziewczynach? Mogę powiedzieć, że wszystkie, bez wyjątku, są cudowne. Które z nich znacie?
W drodze na warsztaty zerkam jeszcze do stajni. Czyżby temu rumakowi wydawało się, że zgapiłam melanżowy wzór z jego sierści?
Warsztaty w stajni.
Chciałabym Wam teraz pokazać perfekcyjnie wykonany ścieg, ale moja robótka wygląda raczej jak kłak wypluty przez kota. Za to u Poli wygląda to rewelacyjnie.
Jesteśmy marką produkującą najróżniejsze swetry, więc mamy z przędzą – wspaniałą, ale nierzadko zaskakującą materią – kontakt na co dzień. I chociaż nie da się porównać pracy, jaką trzeba włożyć w sweter zrobiony ręcznie, do tego wykonanego w zakładzie dziewiarskim, to pewnie niewiele z Was wie, że wyprodukowanie jednego naszego swetra trwa nawet sześć godzin.
No powiedzcie, czy może być lepsze rozpoczęcie jesieni?
Tak. Gorąca herbata się przyda.
Aj tam. Dziewczyny, trochę kropi. Jak dla mnie to idealna pogoda na plażę.
1. "Jenyyy Kasia, gdzie Ty ciągniesz te influ w taką pogodę?" // 2. "Pro tip" dla Was od mieszkanki znad morza: aby mieć całą plażę dla siebie, idź na nią w czasie deszczu. Nie dziękujcie. //
O tutaj.
1. No i wyszło słońce. // 2. W tej kolekcji nawet elegancki wełniany żakiet może ulec transformacji i stać się idealną opcją na sztorm. //
Pogoda na opalanie trochę średnia, ale można przycupnąć i popatrzeć na sztorm.
Kto słucha Karoliny?
Pola w naszym total looku. Odpowiadając zbiórczo na pytania, o to, czy te wszystkie kapturki, czapki i chustki są od nas: tak. Pierwszy kolor jest już w sprzedaży. Tu możecie zerknąć na wszystkie
Powiedzmy, że to, co dzieje się w Pałacu Ciekocinko, zostaje w Pałacu Ciekocinko.
Ja, pies, laptop i dziewięć kubków herbaty. Ta środa to dla mnie ciąg dalszy wyłażenia z nory o wdzięcznej nazwie "Premiera kolekcji w MLE". Przez ostatnie kilka dni praca nad nową kolekcją odbywała się w takim tempie, że ciężko było mi nawet na spokojnie ocenić efekty. To nie tylko ostatnie etapy projektowania czy produkcji, ale też masa niezliczonych drobiazgów, takich jak opisy produktów na stronie, przygotowywanie prasówki, planowanie publikacji na mediach społecznościowych, spinanie premier z kalendarzem produkcji czy najnudniejsze z najnudniejszych – umowy, formalności, analiza danych. Wszystko na już, a najlepiej na wczoraj. Po całym tym pięknym kreatywnym procesie trzeba się też upewnić, czy na końcu komukolwiek się to opłacało.
"Your email found me here."
Kubek rumianku i intensywnie rozjaśniające serum na przebarwienia od
Kolejne pomysły Oli na nasze media społecznościowe. Na szczęście obydwie pracujemy i konsultujemy się zdalnie w szlafrokach.
A był taki czas, że przestałam lubić golfy…
Gdy cieszyłaś się, że przetrwałaś wrześniowe poranki, ale pierwszego października orientujesz się, że w tym miesiącu będziesz robić dokładnie to samo. TYLE ŻE PO CIEMKU. Bez dobrej kawy ani rusz! U mnie to już od lat "
Kawa od
Poranne rytuały w kolorze brązowym.
Ojeeej… chyba jestem bardzo niewyspana skoro widzę tu ziarna kawy. Przyznać się, Drogie Mamy – która musiała zbierać kasztany na piętnaście minut przed zajęciami w szkole/przedszkolu, bo Wasza pociecha zapomniała Wam powiedzieć?
Brąz to podobno kolor sezonu, ale według mnie to od zawsze po prostu kolor jesieni. A w tej pidżamie czuję się trochę jak Winston Churchill. Myślę, że spodobałby mu się
Zamiast rosołu – rozgrzewająca zupa dyniowa. Komu słoik?
No i nadszedł ten dzień, gdy jednak nie moge chodzić po domu w pidżamach i szlafrokach. Zdjęcia produktowe do MLE czas zacząć.
I jak tu nie kochać tego swetra? To nasz absolutny bestseller sezonu. 
1. Czy to Paulinie jest we wszystkim dobrze, czy to rzeczy MLE są takie super? // 2. Pierwszy dzień w puchówce już za mną. //
Monika! Mam miód do herbaty! Możemy wyłączyć piekarnik i farelkę i wyjść spod koców!
Paczki zebrane, kasztany i jesienne liście na zajęcia z plastyki też. No i jak zawsze te miodowe krówki, które kuszą przy otwieraniu przesyłki…
Czary mary, hokus pokus, były cztery krówki miodowe, a są tylko trzy. 



Nie wszyscy jesteśmy gotowi na to, aby zwolnić. Ale jeśli pojawia się w Was taka myśl, to w Folwarku Jackowo pomogą Wam ją przekuć w czyn. 
W minioną niedzielę był pierwszy, od dziesięcioleci, galop bez nadzoru. Czy przede mną też wielki powrót do jazdy w terenie? :)















































Pustki. 
Noc w Arcachon. 



Sztuka Matisse’a, jak chyba żadna inna, pokazała niesamowitą moc koloru kobaltowego. 






Najlepsza terapia relaksacyjna, jaką pamiętam z dzieciństwa. I pierwsze oznaki prokrastynacji, kiedy nie można było zacząć się uczyć dopóki nie zrobiło się idealnego porządku w piórniku :D. 





