Last Month

Wpis powstał we współpracy z markami Wild Hill Coffee, Say Hi, Olinii oraz wydawnictwem Insignis, pojawiają się linki afiliacyjne a także lokowanie marki własnej. 

 

  Wiele przygód rozpoczęło się w marcu i to one nadadzą mi rytm w kwietniu. W te pierwsze wiosenne dni wszystko nieco przyśpiesza, a ja pierwszy raz od wielu lat mam wrażenie, że znów nadążam nad tym tempem. Dzieci, wokół których kręci się cały mój świat, rosną i mają coraz więcej swoich spraw, a ja próbuję docenić nową przestrzeń w mojej głowie (i w moim kalendarzu!).

  Ciekawe jak długo będzie się mnie trzymać ta wiosenna energia? Ile spraw uda mi się nadrobić? Czy do Wielkanocy ułożę już nową rutynę? A może zamknę blog i MLE i wyruszę do Irlandii hodować owce? Prima aprilis! W dzisiejszym wpisie znajdziecie wiele więcej takich pysznych sucharów. Zapraszam Was na marcową fotorelację! 

 

Te kolorowe i radosne początki wiosny w Sopocie ;). 1. Z parasolem, ale bez makijażu. Chyba wolałabym na odwrót ;). Trochę koloru na ustach zawdzięczam błyszczykowi od Say Hi. Polecam! // 2. Ten moment, gdy jesteś pod czterdziestką i paczka z nowym garnkiem cieszy bardziej niż nowe ubrania. // 3. Gumki, których w moim przypadku nigdy za wiele. Jak to możliwe, że te ulubione i najładniejsze zawsze giną najszybciej? // 4. Jedni relaksują się na jodze, inni słuchając muzyki. Ja uwielbiam wizyty w warzywniaku. // O tym balsamie pisałam wcześniej. Używam koloru Coral i Nude, bo chyba najlepiej pasują do mojej karnacji. Naprawdę świetnie nawilżają i dają super kolor. Zamówiłam, gdy po raz kolejny chciałam kupić ten produkt. Glazed Skin daje efekt "poduszkowej twarzy", trochę jak po słynnych koreańskich maskach.
Kod MLE20 działa na cały asortyment w sklepie Say Hi przez cały kwiecień (z wyjątkiem zestawów) i uprawnia do 20% zniżki.1. Gdy gonisz kuriera po mieście, a gdy już Ci się to udaje okazuje się, że wcześniej zostawił paczkę w Żabce koło Twojego domu. // 2. Poranny luksus – świeża poszewka i wytrzepana w ogrodzie pościel. // 3. Koty w mojej głowie. // 4. Na Spotify wjechał właśnie nowy podcast o tym, jakie miałyśmy z Asią problemy w tworzeniu najnowszej kolekcji dla MLE. //Kontrola nad dźwiękiem to dla mnie nadal wyzwanie. Mam wrażenie, że mój telefon nagrywa lepszą jakość niż ten profesjonalny mikrofon podpięty pod specjalny program. Ratunku! Wychodzenie ze strefy komfortu czasem trwa dłużej niż się spodziewamy. Przesyłka. Nadrukowany Van Gogh też robi wrażenie. 1. Zwykłe weekendowe chwile, które sprawiają, że się wzruszam. Ileż to szczęścia mamy, że możemy biec z naszymi roześmianymi dziećmi w stronę domu… // 2. W połowie marca tylko na obrazie, ale dziś widziałam już prawdziwe okwiecone drzewa. // 3. Teraz idziemy w granat! A może jednak zieleń? To krzesło ma kilkadziesiąt lat i jeszcze długo będzie nam służyć. // 4. Mała księżniczka. Kto czytał w dzieciństwie książkę o tym tytule? // 

Zamówiłam. Odesłałam. A potem żałowałam. Które z nich wybrać na ten sezon?
Te czy te

W marcu wróciłam do pewnego miejsca (w sumie lokalizacja inna, ale lampa i ludzie wciąż ci sami ;)), w którym przeszłam pewnego rodzaju chrzest bojowy w temacie architektury wnętrz. Teraz czeka mnie kolejna przygoda z @_loud_studio (wracam do nich już z trzecim projektem), ale tym razem urządzam mieszkanie dla kogoś innego. Mam nadzieję, że nie będziecie mieć nic przeciwko, jeśli będę się z Wami dzielić postępami w budowie. Na Instagramie wiele z Was pisało, że po co mi architekci skoro (w Waszej ocenie) mam dobry gust i sama mogłabym wszystko zrobić… Ekhm. Jeszcze za czasów studenckich poszłam na roczny kurs z architektury wnętrz i przekonałam się wtedy przede wszystkim o tym, jak niewielką częścią zawodu architekta jest dekorowanie przestrzeni. Szanujmy zawody i nie bądźmy zbyt zuchwali ;). Wybór lampy to nie to samo co rozrysowanie projektu elektrycznego :D. 1. Sopot tuż przed wybuchem zieleni. // 2. A o te buty dostałam mnóstwo zapytań na Instagramie. Dla tych co przegapili link, to podrzucam go tutaj. // 3. Luksus to dla mnie kawa do łóżka, z którą chodzę potem po całym mieszkaniu. // 4. Tkaniny. Otaczamy się nimi. Nakładamy je na siebie. Śpimy nimi otulone. Zwracajmy uwagę na to skąd pochodzą i z czego są zrobione, bo nie ma innej rzeczy na świecie, której dotykamy tak często. // Sporo osób przywędrowało tu po artykule plotkarskiego portalu, w którym ktoś stwierdził, że buduję dla siebie dom, chociaż dosyć wyraźnie napisałam, że pomagam w remontowaniu mieszkania dla kogoś innego. "Budować dom dla siebie" to – jak powszechnie wiadomo – dokładnie to samo, co "pomagać w remoncie mieszkania dla kogoś innego", ale ważne, że są kliknięcia, co nie? ;)

A wracając do postu, który mówił o tym, że trochę nas – kobiety – oszukano, twierdząc, że możemy mieć wszystko (rodzinę, pracę, czas na dbanie o siebie i rozwój, porządek w domu i uśmiech dla każdego od rana do wieczora) chciałabym zadać Wam pytanie. Co myślicie? "Możemy mieć wszystko" czy raczej: "musimy robić wszystko"? 

Nie wiem, czy doda to komuś otuchy, ale ja zaznaczyłabym drugą odpowiedź, chociaż przez wiele lat uważałam inaczej. Co ciekawe: im więcej "ogarniam" i im lepiej wychodzi mi ta żonglerka codziennego życia, tym wyraźniej widzę, jak z wielu rzeczy tak naprawdę rezygnuję. A przecież i tak mam pewnie łatwiej niż wiele z Was… 

1. Kto się cieszy najbardziej na prace w ogrodzie? // 2. Pierwsze zioła posadzone. Niektóre przetrwały zimę. // Dam znać za dwa miesiące, czy cokolwiek z tego wyrosło. 

  Niektórym z nas wydaje się, że uprawianie ogrodów to zajęcie dla nudziarzy, mozolna praca dla tych, co mają za dużo czasu, niewinne hobby albo raczej przykry obowiązek. Ale każda z nas po przeczytaniu książki "Dlaczego kobiety uprawiają ogrody" spojrzy na to inaczej. Autorka wyruszyła w podróż, by spotkać się z kobietami, dla których ogrody stały się alegorią życia. Brzmi banalnie, ale uwierzcie mi, że świat przeżyć, który otwiera przed nami Alice Vincent, to coś więcej niż rozmowa o roślinach. To uniwersalna opowieść, pisana pięknym, prawie poetyckim językiem o tym, jak kobiety od wieków zakorzeniają w uprawianiu roślin swoje historie, lęki, marzenia i siłę.  

  Czasem ogród jest wyrazem zaangażowania, akceptacji przemijania, sposobem na oswojenie straty czy formą sprzeciwu wobec świata, który nie zawsze dostrzega kobiecą pracę i emocje. Po jej przeczytaniu trudno nie zadać sobie pytania – co mój ogród/balkon/działka mówi o mnie? Gorąco polecam!

"Dziś chyba połowa kobiet w Polsce ma endometriozę."
"Masz po prostu niski próg bólu."
"Taka Twoja uroda." 

Pamiętam, jak przeczytałam takie komentarze, gdy ośmieliłam się, w ramach solidarności z inną chorą kobietą, powiedzieć, że ten (wstydliwy?) problem dotyczy też mnie. Zastanawiałam się wtedy, czy przekraczać kolejną granicę prywatności i opisać blizny na brzuchu i cały szereg średnio urodziwych objawów/konsekwencji endometriozy, tak aby od osoby komentującej uzyskać zrozumienie, a nie protekcjonalne docinki. Ale wtedy wolałam odpuścić i nie marnować czasu. Ciężko przez ekran telefonu nauczyć kogoś wrażliwości. 

Od tego czasu minęło kilka lat i mogę chyba stwierdzić, że sporo się zmieniło. Nie. Nie przesadzajmy! Ludzka mentalność pozostała taka sama, a hejt rozgościł się na dobre, ale jeśli chodzi o diagnostykę, specjalistów i procedury leczenia, to podjęto właściwe kroki (ja miałam w przeszłości ogromne szczęście trafić na lekarkę kobietę, której wnikliwość i ogromna wiedza pozwoliły mi szybko zdiagnozować problem, ale wiem, że nie każda z nas ma to szczęściei). 

Ta zmiana pewnie nie nadeszłaby tak szybko, gdyby nie pewien reportaż bardzo zdeterminowanej dziennikarki. Książka autorstwa Magdaleny Łucyan i Katarzyny Górniak jest dla wszystkich wszystkich, które miały )lub myślą, że mogą mieć) endometriozę. Swoją drogą, Magdalena Łucyanbyła nawet jedną z bohaterek mojego artykułu sprzed lat. Weszłam teraz w niego i muszę przyznać, że nic a nic się nie zestarzał.

  Każda z nas dba o siebie inaczej. Kiedyś wydawało mi się, że taką małą rzeczą, którą codziennie chciałabym robić z myślą o moim dobrym samopoczuciu, jest czas na makijaż.  No cóż, poranna rutyna w ostatnich latach sprawiała, że nie zawsze wychodziłam z domu z myślą: „super dziś wyglądam”. Zabawne, że gdy teraz z łatwością znalazłabym te pięć minut na podkład, róż i kredkę, ja wolę pójść do kredensu w kuchni i zadbać o wygląd od środka.  

Do swojej diety wprowadziłam wiele cudownych produktów, które w naturalny sposób (bez sztywnych ram czy łykania tabletek) walczą o moje dobre samopoczucie, odporność, cerę czy układ pokarmowy.  

  Na półce trzymam olej z czarnuszki, olej lniany, a teraz (w końcu) także olej Omega-3 od Olinii. Ta ostatnia buteleczka ma w sobie: FENACTIVE® (spożywanie skraca trwanie wirusowych lub bakteryjnych infekcji górnych dróg oddechowych i zmniejsza ich nasilenie), olej z ryb morskich – czysty, z bogatych w kwasy omega-3: dorszy, sardynek i makreli (NIE KONCENTRAT, TOTOX – 11), tran – olej z kwasami omega-3 – EPA i DHA oraz witaminą D3, olej lniany bogaty w kwasy omega-3, w tym ALA (alfa-linolenowy) i omega-6, w tym LA (linolowy), olej z czarnuszki – olej z kwasami omega-3 i omega-6 oraz tymochinonem (składnik nasion czarnuszki o właściwościach przeciwalergicznych, przeciwzapalnych i działaniu immunomodulującym) – 11,49 mg/g, a na końcu nie mniej ważna: witamina D3.  Olej ma delikatny malinowy smak (z całą pewnością nie rybny :)).

  Można go pić po prostu z łyżki przed jedzniem (albo po! jak wolicie) albo dodać do soków, smoothie czy innych owocowych rzeczy. Kod MLE daje 12% zniżki w Olinii do 20 kwietnia, ale klikając w powyższy link nalicza się on już automatycznie. :). Sprawdźcie inne rzeczy w ofercie! A tu link do badań naukowych.  

Nie wiem czy wspominałam, ale jeden z moich ulubionych wiosennych kolorów to szarość :D. 1. Gdy potrzebuję trochę wiosny idę do Narcyza w Gdyni. Wiadomo. // 2. Komu też nie chcę się nigdy wyciągać miksera? :D // 3. Małe wielkie zmiany. // 4. Przygotowania do wiosny trwają w najlepsze. Fenomen butów od Mrugali dostrzega chyba każda mama przedszkolaka.  // Gdybym mogła to chodziłabym tak codziennie.1. Gdy dwa lata temu wykańczaliśmy mieszkanie, zdarzyło się kilka rzeczy w naszym życiu, które sprawiły, że sporo planów porzuciłam z dnia na dzień. Między innymi stolarkę. Każdy wykonawca powie, że nie ma nic gorszego niż dokańczanie remontu na raty, ale według mnie można się przyzwyczaić. A może nawet to polubić :D.// 2. Pierwszy dzień wiosny. I to widać, słychać i czuć! // Ogryzki na stole i baza pod folią ochronną. Remont plus dzieci to moje ulubione piątkowe połączenie. Ten moment, w którym nic nie jest na swoim miejscu, ale ja uważam, że wszystko wygląda lepiej. Małe przemeblowania na wiosnę to coś, co uwielbiam (a mój mąż nienawidzi). Królicza rodzinka gotowa do snu. I jak to w życiu bywa – dzieci śpią, a mama króliczków zabiera się za słodycze. 1. Co tu powiesimy? // 2. Być może nie jesteście tego świadome, ale jednym z moich licznych i zaskakujących talentów jest umiejętność niezwykle precyzyjnego oceniania smaku klusek, kopytek, placków i pyz. No więc, ogłaszam, że na to danie w Masło Maślane w Gdańsku warto przyjechać nawet z Warszawy. ;) Bez alkoholu, ale za to z dużą ilością słodyczy.Ten moment, gdy dzieci nie chcą wchodzić z Tobą pod prysznic, ale pies ma osiem lat i nadal mu nie minęło. 

Ekipa remontowa poszła i znowu odzyskałam mieszkanie. 

Kolor! Te swetry znajdziecie oczywiście w MLE (na niebieski trzeba jeszcze chwilę poczekać). 

Tak jakoś zgaduję, że będą o to pytania… Numer referencyjny dżinsów to 4365/032 i są z tej sieciówki na „Z” ;). 

Poznaniacy świetnie znają. Ja dopiero odkryłam. Restauracja Nadzieja, to miejsce, które trzeba odwiedzić.

1. Jesteśmy tylko trochę głodne, więc zamówmy wszystko, co się da. // 2. Zasiedziałyśmy się w tym muzeum, ale było super! // 3. Trochę jak pisanka, trochę jak kołderka. Premiera tego żakietu już w kwietniu. // 4. Słynne dropie. // Nie udało mi się dotrzeć do Warszawy, aby zobaczyć tę głośną wystawę Józefa Chełmońskiego, ale fuksem nadrobiłam to teraz w Poznaniu. Podoba mi się wiele z jego obrazów i długo mogłabym się przypatrywać tym wszystkim galopującym koniom czy docenić nastrój, który potrafił stworzyć na przykład na obrazie „Jesień” (to dla mnie coś jak polskie „hygge” ale z XIX wieku). A jednak im starsza jestem, tym trudniej jest mi odseparować osiągnięcia wielkich malarzy, od tego jakimi ludźmi byli w prywatnym życiu. Rozumiem, że kiedyś standardy były inne, a kobiety miały znacznie ciężej, ale i tak nie potrafię zrozumieć jego zachowania względem żony. Mam głębokie przekonanie, że niezależnie od czasów czy szerokości geograficznej wiele z nas po prostu wie, co jest dobre, a co złe. A jakie jest Wasze zdanie? Czy możemy oceniać malarzy (i wybitne osobistości w ogóle) tylko po to tym, co tworzyli, nie bacząc na to jakimi byli ludźmi w prywatnym życiu? Znacie jakichś współczesnych geniuszy, którzy wywołują w Was dysonans?Mój najlepszy „partner in (art)crime”.Muzeum Narodowe w Poznaniu – polecam!
To nie ja! To Ola! W wersji bardziej "cool" nasz sweter z kokardkami można nosić z t-shirtem pod spodem.

Wiele tradycyjnych rozwiązań słusznie odeszło w niepamięć. Z drugiej strony, postęp technologii dał nam nie tylko zmywarkę czy telefony komórkowe, ale także wysokoprzetworzoną żywność i smog w miastach. Czasem ciężko się połapać, w bitwie pomiędzy tym, co „przestarzałe”, a „nowe i niesprawdzone”, ale akurat żeliwne naczynia są jednoznacznym dowodem na to, że czasem warto spojrzeć na dawne odkrycia przychylnym okiem.

Kawowe zapasy na wielkanocne spotkania już zrobione! Jak zawsze wybrałam kawy specialty od Wild Hill Coffee, które pochodzą z certyfikowanych plantacji, bo troszczę się o zdrowie moich bliskich (także tych dalszych, których widuję tylko od święta ;)). Pamiętajcie, że wybór kaw organicznych minimalizuje ryzyko spożycia szkodliwych substancji, takich jak mykotoksyny czy ochratoksyny. Od kilku lat to właśnie tę kawę parzę w swoim domu. Tym razem padło na te dwa gatunki: Tajemnica Sierra Madre i Sen o La Jacoba.  

Z kodem WIOSNA10 otrzymacie 10% rabatu na kawy w Wild Hill Coffee, a z kodu możecie korzystać do 20 kwietnia (kod nie obejmuje akcesoriów oraz artykułów objętych promocją).  
Nie zgadniecie! Top i spódnica są od takiej polskiej marki, którą założyła córka premiera! (suchar numer 342)
Zostawiam Wam tu pełny przepis na słynne "Dutch Baby": 

Skład:

3 jajka
1/2 szklanki mleka 
1/2 szklanki mąki pszennej 
1 łyżka cukru pudru 
1 łyżka masła (najlepiej klarowanego) 
1 łyżeczka esencji waniliowej lub migdałowej 

A tu reszta przepisu: 

1. Wyjąć jajka i mleko z lodówki i poczekać, aż uzyskają temperaturę pokojową. 
2. Piekarnik nagrzać do 220 stopni. Koniecznie wybierzcie tryb, w którym włączony jest górny opiekacz (bez termoobiegu). 
3. Do miski wbić jajka, cukier puder i utrzeć trzepaczką na puszystą masę, dodać mleko, mąkę, esencję waniliową i szczyptę soli. Na patelnię żeliwną dodać łyżkę masła klarowanego i wstawić do nagrzanego piekarnika. 
4. Zawartość miski dokładnie wymieszać, aby powstała jednolita masa. Wyciągnąć rozgrzaną patelnię z piekarnika, wlać na nią ciasto i szybko wstawić z powrotem. Piec przez piętnaście minut. Ciasto powinno wyrosnąć, być chrupiące z zewnątrz i idealnie miękkie w środku. 
5. Wyjąć z piekarnika i nałożyć dodatki (ja wybrałam lemon curd, mascarpone z wanilią i listki mięty). 

A dla mnie kawałek będzie? 

Zabawy w czasie chłodu w ogrodzie i gorące desery czekające w domu. Proste połączenie, ale zostaje w zakamarkach pamięci na bardzo długo.A skoro jesteśmy już w klimacie Jane Austen, to nie mogłam sobie odmówić tego filmu – idealny na pierwsze wiosenne smutki. Jest to oczywiście bajka dla dorosłych, bo wszystko kończy się aż nadto dobrze (w przeciwieństwie do historii miłosnej samej autorki powieści). A jednak: w tym całym wyidealizowanym wiejskim życiu brytyjskiej arystokracji i tak widać, że wybory kobiet od zawsze były trudne.

 "Dumę i uprzedzenie" (2005) znajdziecie teraz na Netflixie, ale nie polecam oglądać z napisami. Tłumaczenie gubi osobowość Elizabeth, która na tamte czasy była chyba najbardziej wyszczekaną osobą w Anglii. Sąsiedzkie inspiracje. Po spotkaniu z Magdą z Moodstore zawsze mam ochotę zgapić całą jej stylówkę. No ale kto nie ma takiej koleżanki?Nie wierzę, że nadszedł ten moment. Spakowana i gotowa na ciekawy weekend!  Początek wiosny w Pałacu Ciekocinko to raj dla wrażliwych dusz. Owoce pod kruszonką to jeden z pierwszych deserów, które zrobiłam sama. Może stąd ten sentyment?Dziś w tym domu będą straszyć cztery blondynki. Kierunek: Lubiatowo. "A tak wyglądałyby nasze domy, gdyby urządzali je mężczyźni" (takie tam głupie żarty, gdy same kobiety wokół).Fajnie mieć koleżanki. Przypominam sobie o tym za każdym razem, gdy po siedmiu 7 latach spędzam z nimi bite 24 godziny.Sweter znajdziecie tu, a spinkę tuPo prostu czysty zachwyt.Bo w Polsce najlepiej się wypoczywa! Kochane Dziewczyny, pewnie doskonale wiecie, jak cenne są te zwykłe dni. Ale chyba warto to sobie wciąż powtarzać, prawda? Mam nadzieję, że w swojej głowie tworzycie podobne relacje i że – nawet jeśli nie jest idealnie – udaje się Wam dopisywać do nich pozytywną narrację. Ja wyszkoliłam się w tym tylko dzięki temu, że tu zaglądacie. Dziękuję, że dotrwałyście do końca. Dobranoc! :)

 

*  *  *

 

Prezentownik i cztery lekcje, które zapamiętam w te Święta – czyli umierające tradycje kontra porady od AI.

Wpis powstał we współpracy z marką Wild Hill Coffee, Stag Jewels, Petit Concept, Colorland oraz wydawnictwem PWN, i zawiera linki afiliacyjne. 

 

  Dzisiejszy dzień zaczął się dla mnie bardzo wcześnie – zrozumieją mnie wszyscy ci mikołajowie, którzy niosąc prezenty po ciemku, potknęli się o śpiącego psa i zaklęli pod nosem na tyle głośno, że z dziecięcego pokoju wydobył się okrzyk: „łapać Świętego Mikołaja”!

  O powrocie do spania nie było już mowy. Zyskaliśmy za to czas, aby porozmawiać o wszystkim, co znalazło się w butach i – co równie ważne – o tym JAK się to w nich znalazło. Swoją drogą, jeśli Wasze dzieci są ciut starsze od moich i poddają już krytyce logistykę prezentową Świętego Mikołaja, to polecam ten mini przewodnik o tym, jak rozmawiać z dziećmi na ten temat. Ja wierzę w to, że nawet gdy opowieść o staruszku z długą białą brodą przestanie być dla nas równie wiarygodna, co obowiązek płacenia podatków czy emisja Kevina w Polsacie, magia Świąt może z nami pozostać. Właściwie to odczuwa się ją najbardziej, gdy sami stajemy się tymi mikołajami.

  Prezentownik, w którym co roku dzielę się z Wami moimi pomysłami na sprawdzone podarunki, to dziś tylko pretekst, aby przez chwilę móc pomyśleć o tym, czego nauczyły mnie Święta. Te cztery lekcje chciałabym zapamiętać.

 

Piżamka jest od MLE i właśnie weszła do sprzedaży. 

 

Lekcja nr 1

 „Nigdy nie wiesz, która ze zwykłych chwil, stanie się dla kogoś najpiękniejszym wspomnieniem.”

 Otwieram stary zakurzony album ze zdjęciami na werandzie u moich rodziców i zawieszam wzrok na czarno-białym zdjęciu dwójki dzieci stojących na zaspie śnieżnej. „Gdy byłem małym chłopcem, Boże Narodzenie zwiastowała jedna rzecz – do portu w Gdańsku przypływały pomarańcze, a ja marzyłem, aby babci Ewie udało się kupić chociaż jedną…” – mój tata rozpoczyna swoją opowieść, którą dobrze znam, ale dwie pary błękitnych oczu wpatrują się w niego z zaciekawianiem. Moje córeczki słyszą ją po raz pierwszy. Oczywiście, ma on wielki dar snucia pięknych historii o (z pozoru) mało romantycznych zdarzeniach, ale wiem, że ta magia dzieje się w każdej kochającej się rodzinie (zwą ją "historia przekazywana z pokolenia na pokolenie").

  Dla nas – dorosłych – to kolejne Święta, z całym stresem i pracą, którą trzeba wykonać. Dla naszych dzieci z kolei, to czas w którym tworzą swoje najpiękniejsze wspomnienia. Teraz możesz tego jeszcze nie czuć, nie zauważać wagi zwykłych czynności i przedświątecznych rytuałów, ale nabiorą one magicznej mocy z biegiem lat. Niektóre z nich miną, nie pozostawiając śladu w pamięci. Inne zostaną zapamiętane na zawsze. 

Z kodem 35MAKELIFEEASIER otrzymacie 35% rabatu, na wszystkie Fotoksiążki Klasyczne (oczywiście również lniane i złocone), Starbooki oraz wszystkie Fotokalendarze. Na Colorland oraz w aplikacji Colorland GO. Działa aż do końca lutego 2025.

 

  Wracając do szczęśliwych momentów i w szczęśliwe miejsca uczymy się planować dalszą, szczęśliwszą drogę przez życie. Albumy ze zdjęciami to jeden z fajniejszych pomysłów na prezent. W te święta chciałam przygotować taki prezent dla kilku osób, z którymi przeżyłam w tym roku wiele niezapomnianych chwil. Żeby poszło to sprawnie wybrałam opcję fotoksiążki od Colorland. Mogłam zdecydować o wyglądzie i materiale z jakiego zrobiona jest okładka i nie biegać po drukarniach. Jeśli bardzo kogoś kochacie, ale wiecie, że materialne rzeczy średnio cieszą tę osobę to taki prezent będzie idealny.

W specjalnym programie można w prosty sposób wgrać zdjęcia i ułożyć je według uznania na każdej stronie. Ja wybrałam lnianą okładkę. 

Lekcja nr 2

„Zaakceptuj fakt, że nie każde Święta będą idealne i że nie każdy musi je lubić.”

  Wiem, że część z nas czuje się zawiedziona tradycyjną formą Świąt. To, że dla mnie jest to wyjątkowy i piękny czas nie oznacza, że każdy musi czuć to samo. Pamiętam taki okres, już w dorosłym życiu, kiedy nie miałam jeszcze dzieci, a bardzo o nich marzyłam i musiałam się trochę nastarać, aby smutki nie zdominowały tej pozytywnej świątecznej narracji, którą pielęgnuję w sobie co roku od początku listopada. Nie dziwi mnie więc w ogóle fakt, że nie każdy ekscytuje się Mikołajem, reniferami i pieczeniem ciasteczek.

  Święta są w pewnym sensie odbiciem naszych niespełnionych marzeń, rodzinnych konfliktów czy deficytów emocjonalnych. I nigdy nie są idealne. Jeśli ktoś w tym roku nie ma sił, aby zmierzyć się z całym wachlarzem trudnych emocji, trzeba spróbować to zrozumieć. Z drugiej strony wiem, że w najtrudniejszych okresach często pomagała mi myśl o zbliżających się Świętach. O tym, że przez chwilę będzie wesoło i miło, nawet jeśli mi w środku będzie naprawdę smutno.

  Dla tych z Was, którzy tak jak ja, wpadają w coś na kształt bożonarodzeniowej manii, przypominam, że według psychologów od manii do depresji niedaleka droga. Oczywiście nie ma co porównywać prawdziwej choroby z podekscytowaniem, ale jeśli kiedyś zdarzyło się Wam płakać nad przewróconą przez kota choinkę, przypalonym bigosem albo prezentem, który trzeba zapakować w gazetę, bo ozdobny papier się skończył, to znak… że bardzo, ale to bardzo zależy Wam nam tym, aby Święta były udane. I jest to piękne.

  Aby po świętach nie spaść jednak z Betlejemskiej Gwiazdy i z hukiem uderzyć o ziemię, dobrze jest spojrzeć na te kilka świątecznych dni bez z góry założonych scenariuszy. Bardzo pomagają realistyczne oczekiwania. Możemy się świetnie przygotować, ale na niektóre rzeczy de facto nie mamy wpływu. No i pamiętajmy o złotej zasadzie: nie dawaj więcej, niż możesz. I nie bierz więcej, niż potrzebujesz. 

Co innego może mieć ze sobą Święty Mikołaj, jeśli nie gwiazdki, które zabrał z nieba? Szóstego grudnia dzieci dostają drobiazgi, ale gdy dobrze je wybiorę, to cieszą się z nich tak, jakby był to domek dla Barbie. Jeśli jesteście z Trójmiasta i szukacie zabawek, które nie zostaną rzucone w kąt po pięciu minutach, to zajrzyjcie na ulicę Władysława IV (42/U9). Znajdziecie tam sklep Petit Concept, który uratuje niejednego zdesperowanego mikołaja ;). Znajdziecie tam świetnie wyselekcjonowane zabawki czy rzeczy na wyprawkę. Zajrzyjcie i same sprawdźcie :). Możecie też oczywiście wejść w sklep internetowy. Z kodem petit10 otrzymacie 10% rabatu na wszystko (możecie korzystać do 10 grudnia, także stacjonarnie :)). Koc w świąteczne pieski znajdziecie przeceniony na Westwingu a choinki znajdziecie w Arket

 

Lekcja nr 3

„W tradycjach można znaleźć ukojenie, a w nowych technologiach – mądre rozwiązania codziennych problemów. Ale nie można być ślepym niewolnikiem jednego ani drugiego.”

  Znam doskonale magiczną moc rytuałów. W tym świątecznym artykule pisałam o ich roli w naszym życiu i wszystkie te słowa podtrzymuję. Kocham tradycje świąteczne i czuję smutek, jeśli któraś z nich umiera, a ja nie potrafię jej wskrzesić. Mam jednak świadomość tego, że świat idzie do przodu. Nie wszystko przetrwa próbę czasu i nie wszystkie zwyczaje muszę odbębnić. Od dawna nie widzę na przykład sensu w dwunastu potrawach na wigilijnym stole. Wspomnę tylko, że Too Good To Go (firma wpływu społecznego działająca na rzecz ograniczania marnowania żywności) opublikowała właśnie raport, z którego wynika, że w czasie Świąt Bożego Narodzenia każdy Polak marnuje średnio 1,6 kilograma jedzenia. A najbardziej niechlubny dzień to właśnie 24 grudnia. Tego dnia marnujemy jako naród rekordowe 9,2 tysięcy (!!!) ton żywności. Jakie jest Wasze zdanie na ten temat? Widzicie sens w tej tradycji? Szukacie kompromisu (można na przykład policzyć masło jako danie ;)) czy jednak rezygnujecie z tego zwyczaju?

A to prezent, który sama sobie zażyczyłam jakiś czas temu. Właściwie już w dniu premiery był na mojej liście. Jacek Dehnel, pisarz i malarz, napisał, że ta książka „przyda się w dyskusjach, przyda się we flircie i przy rozwiązywaniu krzyżówek” i bardzo mnie ta recenzja rozbawiła. Ale jest oczywiście trafna – szkoda życia na książki, które nie wniosą żadnej wartości do naszego życia. „Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej” nie jest kolejną encyklopedią czy podręcznikiem o historii sztuki. To raczej zaproszenie do pracowni wielkich mistrzów, opowieść o tym, jak wiele z pozoru błahych rzeczy miało wpływ na to, jak wyglądają dziś najsłynniejsze obrazy. Tłumaczy zasady funkcjonowania dawnych warsztatów, opisuje, z jakich materiałów powstawały obrazy oraz procedury ich wytwarzania, a także opowiada o tym, jak dzieła dawnych mistrzów zmieniały się pod wpływem czasu i różnorodnych interwencji kolekcjonerów, muzealników oraz konserwatorów. Genialny prezent dla każdego, kto kocha malarstwo albo interesuje się sztuką. Z kodem MLE7 otrzymacie 35% zniżki na książkę i jest ważny do 30 grudnia na "Ilustrownik" i pozostałe książki o sztuce na stronie PWN.  

 

  A przechodząc teraz do drugiego bieguna, czyli AI – ciekawy artykuł przeczytałam ostatnio w magazynie Znak. Autorka postanowiła poprosić chatGPT o sugestie, w jaki sposób sztuczna inteligencja może ułatwić zarządzanie grudniem. Wypluł z siebie tekst zaczynający się od słów: „Sztuczna inteligencja w służbie pani domu”. Gorąco polecam ten tekst.  Czasem mam wrażenie, że ten cud nauki, największy i najmądrzejszy wynalazek wszech czasów, jest – przepraszam za kolokwialne określenie – po prostu głupi. I wciąż brakuje mu tego pierwiastka, który dałby nam poczucie, że "to coś" po drugiej stronie ekranu nas rozumie, a nie tylko koduje wypowiedziane przez nas słowa. Oczywiście wiem, że w dużym uproszczeniu to po prostu mielenie treści, które ktoś kiedyś już napisał na dany temat, ale to tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że AI musi się jeszcze wiele nauczyć, jeśli chce pomóc człowiekowi w odnalezieniu Ducha Świąt. 

Czy Wy też pamiętacie te czasy, gdy kawa była najpopularniejszym prezentem pod choinką? Przywoziło się ją zza granicy i traktowało prawie jak brązowe złoto. Dziś kawa jest bardzo łatwo dostępna i tania, ale ma to swoje odbicie w jej jakości i sposobie uprawy. Ta w dobrym gatunku, z ekologicznych plantacji śmiało może znaleźć się pod choinką i sprawić, że historia zatoczy koło. Ja od dawna wybieram tę od Wild Hill Coffee i wiem, że pojawiła się też na jednym z listów do Świętego Mikołaja… Jeśli chcecie zrobić zakupy razem ze mną, to skorzystajcie z kodu XMAS10, (da 10% rabatu na wszystkie kawy do 24.12. z wyłączeniem zestawów oraz akcesoriów) na stronie Wild Hill Coffee.Biżuteria to podobno jedna z najbardziej eleganckich form wyrażenia uczuć (tak rzeczy ChatGPT ;)). Akurat w tym przypadku zgodzę się z tym technologicznym specjalistą. Stag Jewels – jedna z moich ukochanych marek biżuteryjnych – podzieliło się ze mną kodem rabatowym. Z hasłem MLEXMAS15 otrzymacie 15% rabatu od dzisiaj do 15 grudnia. Kod działa na wszystkie kolekcje, także na te klasyczne modele (moje kolczyki to model Estelle).

 

Lekcja nr 4

„Słowa mają wielką moc. Zwłaszcza te dobre i szczere.”

  W świecie, w którym coraz rzadziej brakuje nam podstawowych rzeczy, a coraz częściej czasu i bliskości, gwiazdkowe prezenty straciły trochę na swoim znaczeniu – przynajmniej dla dorosłych. Z jednej strony „no przecież muszą być”, a z drugiej – coraz częściej przypominają realizowanie czyjejś listy zakupów, a coraz mniej uszczęśliwianie i zaskakiwanie ukochanej osoby.  

  Taka już jest konstrukcja ludzkiego umysłu: jeśli coś jest trudno dostępne, rzadkie i zawsze jest tego za mało, to wtedy pragniemy tego najbardziej. Dziś jest to czas i uwaga – największy luksus XXI wieku. W zeszłym roku do naprawdę najbanalniejszych prezentów, które moi bliscy zażyczyli sobie pod choinkę (słuchawki, akcesoria kuchenne, skarpety), dodałam odręcznie napisane kartki. Kilka osobistych zdań, w których – pod pretekstem życzeń – daję znać, jak wiele znaczy dla mnie druga osoba. I że myślę o niej i wiem, z czym się mierzy. To taki mały drobiazg, który pokazuje, że przygotowując prezent zrobiliśmy coś więcej, niż dodanie produktu do koszyka na stronie sklepu i potwierdzenie płatności blikiem.

  Tutaj znajdziecie moje trzy patenty na pięciominutowe kartki świąteczne. Możecie je wysłać albo dodać do prezentów i napisać na nich coś od siebie. Gwarantuję nie jedno wzruszenie ;). 

  Święta są o staraniu się. O tym, że nam zależy. Że nie jest nam wszystko jedno i nie chcemy, aby każdy dzień był byle jaki. Są o wspomnieniach. O ciągłości. O przekazywaniu podarunków z rąk do rąk. O opowieściach z przeszłości. A czasem jedyną okazją, aby zrobić zdjęcie, na którym wszyscy są razem. To moment, w którym wszystko zbiega się w jednym punkcie. I staje w miejscu. Mam nadzieję, że i Wam i mi uda się w tej magicznej chwili zatrzymać. 

 

  Dziękuję za czas, który poświęciłyście na ten artykuł. Mam nadzieję, że chociaż w małym stopniu przybliżył Wam świąteczną atmosferą :*.

 

*  *  *

Last Month

Wpis powstał we współpracy z Apimelium, New By Tea, Tori, Farmina i handy lab. 

 

  O czym najczęściej dumałam w listopadzie? O tym, że najpiękniejsze wspomnienia czasem nie mają nic wspólnego z wielkimi wydarzeniami. Te najfajniejsze, najmocniej wyryte w naszej pamięci i napawające nas szczęściem wynikają ze zwykłych, małych rzeczy. To wspomnienia długich spacerów z kimś kto nas kochał i zawsze miał czas na szczerą rozmowę. To wspólne gotowanie i radość z efektów. To zasypianie policzek przy policzku. Tańczenie na ulicy, gdy spadnie pierwszy śnieg. Czy listopad nie jest wypełniony właśnie takimi momentami?

  Cieszę się, że znów tu zajrzałyście! Spędzimy razem tych kilka chwil, póki listopad jeszcze trwa?

 

Uśmiechnij się! Jest już piątek! 
Te listopadowe śniadania, które aurą przypominają kolację… Kilka świątecznych nut, łyk kawy i lampki powieszone na oknie to trio, które sprawia, że mglisty i ponury poranek w Sopocie staje się magiczny. Jak scena w jakimś pięknym starym filmie…Listopadowe frytki. 1. Niedzielny spacer ulicami Gdańska. We Wrzeszczu to wiedzą jak przystrajać dom na Halloween… // 2. Kruche ciasteczka. Mniam! // 3. Tosty z serem i szynką, sałatka z dynią, herbatka…i odrobina pajęczyny. // 4. Godzina siódma rano… Ja chyba jednak jeszcze jednej kawy potrzebuję… //Czasem mam ochotę na małą zmianę wystroju…"Kochanie! Była przy żywopłocie!" – czyli gdy idziesz po drewno do ogrodu, a wracasz z paczką, której od kilku dni nie mogłaś się doczekać! Dostawa miodów od Apimelium to w moim domu prawdziwe święto. Zwłaszcza, że w kartoniku zawsze znajdzie się kilka miodowych krówek…Muszę się dzielić czy mogę zjeść wszystkie sama?W tym miesiącu zamawiam dodatkowe słoiki dla bliskich pod choinkę. Nigdy nie kupuję miodu w niesprawdzonych miejscach. Ale moją słodką miodową paczkę od Apimelium gorąco polecam! Z kodem MLE otrzymacie 5% rabatu do 6 grudnia, więc korzystajcie i róbcie zapasy!1. Rozmowy o porach roku, to mój ulubiony sposób na gorszy humor. // 2. Porządki i remanenty w szafkach. Stary Rosenthal może nie jest już tak modny jak 40 lat temu, ale nie mam zamiaru się z nim rozstawać ;). // 3. Szykujemy już dla Was powoli prezentowniki. // 4. Biuro zamknięte. Czas na herbatę, sprzątanie i przedszkolne opowieści. 

Długie godziny. Krótkie lata. Znacie to powiedzenie, które zrozumie tylko mama?

1. Bo każdy powód do tańczenia jest dobry! I nigdy o tym nie zapominaj Myszko! // 2. Remont? Porządki? Dekorowanie? Co najlepiej nastroi nasze mieszkanie na Święta? Jeśli chciałybyście poczuć odrobinę przedświątecznej atmosfery, to przypominam o tym artykule. Próbuję w nim odpowiedzieć na to pytanie, a jednocześnie (jak co roku) przekazać Wam trochę dobrej, mikołajowej energii. // 3. Moja instalacja, która tak ładnie wygląda, ale zapewne zostanie zaraz zdekonstruowana przez dzieci. // 4. Świąteczny obiad dla rodziny królików. Z roku na rok na naszym stole coraz więcej warzyw. // Jedenasty listopada to święto nas wszystkich i każdy z nas może świętować. Możemy wywiesić flagę albo przypiąć biało-czerwoną wstążkę do klapy płaszcza. Można usiąść na kanapie z dziećmi i opowiedzieć im czym jest niepodległość i dlaczego jest tak cenna, chociaż wcale jej nie widać. Można przejść się przez najstarszą dzielnicę w mieście i przez chwilę pomyśleć o przeszłości, której sami nie poznaliśmy, a dzięki której żyjemy dziś w wolnym kraju. Wreszcie, możemy po prostu spotkać się z bliskimi i nie wypowiadając nawet jednego pompatycznego zdania o historii i narodzie, cieszyć się z faktu, że jesteśmy razem – wolni i bezpieczni. Świąteczny spacer. I zupełnie nieoczekiwani towarzysze…1. Płaszcz to mój stary ukochany model od 303Avenue. // 2. "Mamo, a co to za duże pieski biegają po parku?"Oczywiście, że zrobiliśmy ranking najlepszych rogali Świętomarcińskich. W Trójmieście wygrało dla mnie Capuccino Sopot Cafe. 1. Liściopadowe podróże. // 2. Który mam kupić ja, a który wcisnąć mamie i go od niej pożyczać? :p // Gdy w lodówce masz same zielone warzywa, więc jako kulinarny "master" mieszasz wszystko w jednym garnku, dodajesz odrobinę oliwy i obiad gotowy. Zaobserwuj mnie po więcej zjawiskowych przepisów :D:D:D.Wszystko gotowe! Operacja pod kryptonimem "BF" rozpoczęta. Pakujemy się i jedziemy do Warszawy. 

Pssst… przygotowywałyśmy się wtedy do komunikacji naszej promocji, ale dziś już mogę Wam powiedzieć, że z kodem MLE30 dostaniecie 30% zniżki na wszystko w MLE (kod ważny do końca tygodnia). 
Kilka dni temu internet zalały filmiki z graffiti na elewacji Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie. Na szczęście była to tylko prowokacja wykreowana przez AI. Osobiście to sprawdziłam!Czekałam tak długo, aby w końcu móc zobaczyć to miejsce od środka! Muzeum Sztuki Nowoczesnej w stolicy już otwarte!Wiem, że wokół projektu MSN w Warszawie pojawiło się dużo kontrowersji. Co prawda, nikt nie pytał, ale mi się podoba!W lutym pierwsza wystawa z prawdziwego zdarzenia, ale jeśli jesteście w Warszawie przejazdem to i tak warto zajrzeć. (mój sweter to oczywiście MLE)
I to Kioto znów do mnie wraca.Przenośny pomnik. Jest zimno, mokro, szaro. Moja melancholijna dusza rozkwita. Zresztą w tym towarzystwie to nic trudnego. Czy to już druga kawa dzisiaj? Być może. Piękna inicjatywa, którą kiedyś miałam okazję promować, a teraz mogłm sprawdzić czy rzeczywiście działa. Dzięki "Być może" za wzięcie udziału w akcji i za najlepszą kawę w Warszawie!Od trzeciej na nogach, więc w ogóle nie przeszkadza mi to, że zaraz zacznie się ściemniać – jak dla mnie jest już wieczór. Korzystam jednak z okazji, że jestem w centrum i zaglądam na ulicę Mokotowską. To miejsce jest najlepszym dowodem na to, że polska moda ma swój własny styl i coraz lepiej wykorzystuje potencjał.  1. Ja i mój idealny strój do mierzenia ubrań w sklepie. // 2. Butik czy mała galeria sztuki? Witamy w Undresscode.Od dawna chciałam odwiedzić butik tej marki. UndressCode to polska marka (ale jej rzeczy dostępne są na całym świecie). Miesiąc temu ich body założyła Taylor Swift. ;)Adres warty zapamiętania. Biorę ten zestaw!Polska moda ma do zaoferowania naprawdę najlepszej jakości rzeczy. Wpadnijcie na Mokotowską i same zobaczcie te butiki: Undresscode, 303 Avenue, Le Brand. 
Sala baletowa i MLE. Kto by się spodziewał takiego połączenia? A w domu czekał na mnie… pierwszy śnieg. Wraz z początkiem listopada zapotrzebowanie na herbatę w moim domu zwiększa się z każdym dniem. Podejrzewam, że istnieje gdzieś jakiś wzór matematyczny mówiący o tym, że im krótszy dzień tym więcej kubków herbaty wypijamy. Ta ze zdjęcia to świeże zamówienie od Newby Teas. Herbaty od Newby Teas naprawdę uzależniają – ciężko jest się po nich przerzucić na coś innego, bo nic już potem nie smakuje tak dobrze! Ja mam swoje ulubione mieszanki, które sama sobie zamawiam, ale taki kalendarz adwentowy to chyba marzenie każdego herbacianego amatora! Z kodemKasia20 otrzymacie 20% rabatu na wszystko (działa do 6 grudnia).A przed „black week”, który w tym roku jest dla całego zespołu MLE bardzo stresujący, herbata "Night calm" z rumiankiem, lawendą i różą dla każdego! Przyda się nam!A gdzie tu nas wywiało! Szukamy zawiasów, aby zrobić to
1. Co mogę powiedzieć? Zawsze jestem bardzo dumna z moich przyjaciół, którzy spełniają marzenia i z biegiem lat rozwijają się i wykorzystują swój talent. Nikogo chyba nie zaskoczę gdy napiszę, że książka Zosieńki to dla mnie coś ważnego. // 2. Mój kącik i ulubione listopadowe kwiaty – róże herbaciane. Budzimy się i jeszcze nie wiemy, że za oknem czeka śnieg (za to od razu widać, że czeka prasowanie :D). To był dłuuugi dzień. W MLE zadziało się tyle zmian w ostatnich tygodniach, że naprawdę z wielką przyjemnością wracam do blogowych spraw. Przed nami ostatnie swetrowe premiery…Pewnie większość z Was przed dłuższym spacerem pakuje do kieszeni raczej balsam do ust… Jeśli jednak macie psy i chcecie je nagradzać czymś co będzie dla nich nie tylko pyszne ale też zdrowe to polecam te od marki Farmina. Są one nie tylko smakowite, ale również dbają o higienę jamy ustnej psa. W Farminie kupujemy też od lat karmę dla Portosa. Jak zawsze polecam Wam bezpłatną pomoc dietetyka zwierzęcego, który pomoże Wam dobrać odpowiednią karmą dla Waszego pupila. A jeśli chcecie uzupełnić zapasy to z kodem MLE2025 dostaniecie zniżkę -25% na wszystkie produkty (ważny do 31 stycznia 2025 r.)Sztuczne i z drugiej ręki. Dzisiaj już tylko takie futra chcę nosić. Portos jest najlepszym przykładem, że smaczki od Farminy są przepyszne. Miło, że nie zjadł mojej ręki. 
Tylko my i plaża. Takie rzeczy naprawdę mają miejsce w Sopocie! No dobrze. Jednak pojawił się na horyzoncie jakiś mały niedźwiedź polarny. Ostatni rzut oka i wracamy!
I powrót do ciepłego domu. Siadam na kanapie i marzę o jednym – nałożyć krem na suche i zmarznięte dłonie. 1. Ktoś tu jest wdzięczny za ten długi spacer po plaży. // 2. Moja pielęgnacja dłoni jest prosta i bardzo rzadko wykracza poza moje mieszkanie ;). Hybrydy nie robię, kolor na paznokciach jest mało uniwersalny, a mi szkoda czasu na profesjonalne zabiegi. Za to krem musi być zawsze i wszędzie. Ten od Handy Lab z Hyaluron w składzie jest idealny – mocno nawilża, a jednocześnie szybko się wchłania. A na specjalne okazje (czytaj: wieczór z Netflixem) polecam ich maski na dłonie w formie rękawic.  Do końca miesiąca trwa promocja black week: z kodem black30 dostaniecie -30%. Odżywczy krem z kwasem hialuronowym i filtrem SPF30, przebadany dermatologicznie, wyprodukowany w Polsce. Dobrze mieć go w torebce. Piękny wieczór z Zosią i jej nową książkąA te chałki możemy zabrać do domu?

W Trójmieście spadł pierwszy śnieg. Co prawda, od razu stopniał, ale liczy się symbol, prawda? 
Dla mnie to niepisany znak, że mogę zacząć sami wiecie co…

„Napisz mi proszę, jak się nazywała ta firma, która robiła paczki prezentowe?”

W listopadzie już trzy osoby pytały mnie o Tori. O co chodzi? O pięknie przygotowane paczki, zapakowane jak na prezent, które są świetnym pomysłem na prezent, jeśli nie bardzo możemy dać coś osobistego (szefowi czy pracownikowi jakoś dziwnie podarować skarpety, czy zdjęcie w ramce… a może wcale nie?)

Sklep Tori Prezentowa Rewolucja ma przygotowane dla Was już idealnie skomponowane zestawy prezentowe. Wybrany przeze mnie zestaw zawiera syrop karmelowo – cynamonowy z pracowni Etero, herbatę White Christmas i Trzy, ręcznie robione pierniczki z Owsianej Manufaktury. Całość jest zapakowana w pudełko z motywem świątecznie ozdobionej kamieniczki.Nie tylko mi ciężko się powstrzymać!
Gdy pod postami wszystkich innych influencerek padają pytania o buty, płaszcz czy torebkę, to u Kasi wszyscy pytają o… drabinę. Była to jedna z moich pierwszych "blogowych inwestycji". Zaraz po aparacie! Gdy powstało pojęcie "flat lay" robienie zdjęć z wysokości było podstawą internetowych treści ;). Znaleziona na pchlim targu przez Take a Nap. Wiele, wiele lat temu.
1. Wszystkie świąteczne kubki na jednym zdjęciu! Jest starbucks (2023 rok), Villeroy Boch (2018 rok) i TK Maxx (2016 rok). // 2. "Mini me." // Weekendowy poranek w Gdańsku. Czyli Fikka – najmodniejszy lokal w mieście (polecam brukselkę na puree z batatów!). Czekamy…Krajobraz po bitwie. Dyskusje o tym, że dziewczynki też lubią samochody. A w nagrodę za zrealizowanie planu w MLE idę na Jarmark Bożonarodzeniowy. W tym roku Gdańsk kolejny raz walczy o zwycięstwo. Ja już zagłosowałam! A Wy możecie to zrobić tutajMoja obsesja. Gorące pączusie gdańskie. 

Jak to się dzieje, że u mnie właściwie te same nudy, a co miesiąc ten cykl jest coraz dłuższy? Czy Wy też, wraz z biegiem lat, dostrzegacie i doceniacie coraz więcej?

*  *  *

 

 

 

Last Month

 Wpis powstał we współpracy z marką Say Hi, Wild Hill Coffee, Momenty i Stag Warsaw. 

 

 Jutro ostatni dzień października. Usiadłam do tego wpisu przekonana, że prawie cały dzień jeszcze przede mną, ale nim się obejrzałam, w mojej kuchni zapadł zmrok. Wiem, że nikt nie pytał, ale gdybym miała wymienić jedną rzecz, którą w sobie lubię, to powiedziałabym pewnie, że jest to umiejętność podnoszenia samej siebie na duchu. W tych najgorszych momentach, które czasem wciąż wracają do mnie w snach, ale też w tych całkiem zwyczajnych, codziennych, bez większego znaczenia. Może dlatego tak bardzo lubię jesień? Bo każdego dnia mogę pielęgnować w sobie te zdolności?

  Ach! Jak bardzo chciałabym rzucić na Was piękny czar i Wam też poprawiać humor, gdy przychodzi gorszy czas. Czy nie byłoby cudownie gdybyśmy mogły się tym zarażać, tak samo szybko jak jesiennym przeziębieniem?  

  Mam nadzieję, że zostaniecie tu ze mną na chwilę – z kubkiem naparu czy herbaty. Zapraszam Was gorąco na tę fotorelację z minionych tygodni. 

 

 

Jak tu mieć zły humor skoro w końcu można zamienić letnie sukienki na takie miękkie zestawy? Moda jesienno-zimowa jest zdecydowanie bliższa mojemu sercu. 

Śliwki, masło, cynamon. Jedna z tych rzeczy, które są zdrowe i pyszne jednocześnie. 

Pierwsze poranki bez słońca. Ale z takim śniadaniem jakoś damy radę. 

Ostatnie gałązki świeżych ziół z mojego ogródka. Za tym akurat będę tęsknić przez zimę.  Hej Warszawo, ja tylko na chwilę. Kawa do ręki i pędzimy. Bardzo rzadko biorę udział w większych wydarzeniach, bo MLE i życie rodzinne pochłania mnie bez reszty. A więc, kiedy pod ramię z przyjaciółką idę zrobić relację z eventu, to mam wrażenie jakbyśmy tylko udawały, że jesteśmy prawdziwymi influencerkami.1. A to podobno najlepsze podkłady na świecie. Możecie przetestować w nowym butiku Chanel w centrum handlowym Westfield Arkadia. // 2. A co wybrała sobie Cajmel? // 3 i 4. Każdy detal (jak zwykle u tej marki) dopracowany do perfekcji. I jedno zdjęcie z super dziewczynami też się znalazło. Poznajecie je wszystkie?Dwanaście godzin w Warszawie. Ten hummus z kurkami w "Być może" to było naprawdę coś!
Jak ta Warszawa się pięknie zmienia!
Trochę zazdroszczę warszawiakom tego nowego miejsca :). Park Cafe na Mokotowie już otwarte!A tak właśnie się kończy wsiadanie do nie swojego ubera… Na zdjęciu widzicie odjeżdżające Pendolino do Sopotu. Niestety, beze mnie w środku. 
1.  Po prostu szczęście na zdjęciu. Przez chwilę mam Was wszystkich! // 2. Cynamon i jabłka w wersji deserowej. O przepis trzeba pytać moją mamę! // 3. Gdyby jesień miała swój magazyn wnętrzarski… // 4. Bo "work life balance" oznacza, że jednego dnia czujesz się jak dziewczyna Chanel, a drugiego dnia gonią Cię terminy i zamiast robić makijaż, szukasz kapci, które zjadł twój pies.//  Sztuka czasem budzi sprzeciw, chociaż częściej sama bywa narzędziem sprzeciwu. Ten obraz Goi miał zwrócić uwagę na społeczne nierówności. Domyśliłybyście się?

1. Kolejna odsłona naszych śniadań. Jogurt, płatki owsiane, trochę banana, mielone migłay, prażone orzechy laskowe i gorące jabłuszka z cynamonem i masłem. Żadne "cini minis" nie mogą się z tym równać. // 2. Sztuka jest narzędziem, które pomaga nam zrozumieć świat. Idzie to nam dużo sprawniej, jeśli tę sztukę umiemy odczytać, interpretować na własny sposób, osadzić w kontekście. Jeśli czujesz, że nie potrafisz uporządkować wiedzy, którą już posiadasz albo masz wrażenie, że to, co czytałaś wcześniej jest podane w przestarzałej, niezrozumiałej wersji, to zakochasz się w pięknie wydanej książce pod tytułem „Leonardo, Frida i przyjaciele” autorstwa Camille Jouneaux.

Pierwszy – elegancki i według schematu. Drugi – rozczochrany i z rozpiętym kołnierzykiem. 

Robimy selekcję, z której jak zwykle nic nie wynika. Wszystkie książeczki, które w trójkę zdecydowałyśmy się oddać, wróciły w magiczny sposób z powrotem na półkę.Pałac Ciekocinko zawsze wie jak o sobie przypomnieć. A październik to idealne miejsce na odwiedziny. No to w drogę!
…ale niezbyt długą. Mamy z Trójmiasta nową drogę i w godzinę jesteśmy na miejscu. Nawet kawa nie zdążyła wystygnąć!Taki to weekend był – słoneczny, chociaż chłodny. Wśród wesołych przyjaciół, ale daleko od zgiełku. No i z koszykiem, w którym po 4 godzinach chodzenia po lesie wciąż było więcej kanapek niż grzybów. 
A więc to tak mrówki widzą jesień.
W takich okolicznościach przyrody jakoś łatwiej wymyślać mi bajki o nowych przygodach Elsy i Anny (a mój sweter to ten model).  1. Gdy jest zimniej niż zapowiadali, a Ty masz w torbie tylko jeden sweter, więc wkładasz go nawet na grzybobranie. // 2. Gotowi na grzyby (których nie ma)? // A to krótki poradnik o tym czego NIE zbieramy na grzybach.     Ten okaz wyglądał tak kosmicznie, że przyglądaliśmy mu się dłuższą chwilę. Ktoś znajdzie w atlasie grzybów jego nazwę?
1. Patrzę w górę… // 2. I patrzę w dół. Jesień jest wszędzie. // Po co nam te wszystkie wykwintne desery, skoro i tak wszyscy marzymy o owocach pod kruszonką? 
A w Folwarku Jackowo załapaliśmy się nawet na jazdy dla całej rodziny. Im bardziej poznaję te rejony, tym mocniej się zakochuję. Polska jest piękna. Trzymam się myśli, że damy radę wrócić tu jeszcze w tym roku. Ciekawe jak będzie się tu prezentował pierwszy śnieg?Chyba nikogo nie dziwi fakt, że krajobrazy są najlepszą inspiracją. Marzą mi się w przyszłym sezonie kolorowe melanże w MLE. Co Wy na to? 1. Normalny dzień na "home-offisie". Za godzinę po pracowni dziewiarskiej nie będzie śladu. Wjedzie obiad, a potem przedszkolne zadania domowe. // 2. Mój nowy ulubiony zapach od marki Momenty . Już wiem, że ciężko będzie mi się przerzucić na sieciówkowe zapachy, gdy ten od Momentów się skończy. // 
Pomarańcza, gardenia, wanilia. To teraz tło dla mojej codzienności. Momenty to marka, która tworzy zapachy do domu – ich urocza założycielka od razu zrobiła na mnie dobre wrażenie. A jej produkty to teraz stały element w moim domu. Polecam!
Na zdjęciu tego nie widać, ale to był dla mnie wyjątkowy dzień. Zupełnie nie przywiązuję wagi do urodzin, ale to jak świętują je moje przyjaciółki i koleżanki, to dla mnie zawsze wielkie zaskoczenie i przyczyna wielkich wzruszeń :). 
Bo w Twoim domowym biurze masz od rana służbowe spotkania, ale dzień wcześniej gotowałaś na kolację kalafiora :D. Ten zapach jest trochę cytrusowy, a trochę w klimacie hygge. Świetna, nieprzytłaczająca mieszanka.  
1. Październik to miesiąc dzianin. Zresztą tak samo jak listopad, grudzień, styczeń, luty i marzec. // 2. Mamy w domu trzy początkujące baletnice. Jedna ma 37 lat ;). // Amarylisy i Modigliani. Monika i Asia, które czytają mi właśnie na głos wszystkie sprawy do omówienia. Zacznijmy od kawy!Odpowiadając na Wasze pytania: październikowe światło to najlepszy (i jedyny) filtr jaki nakładam na zdjęcia. Nas czeka wielogodzinna burza mózgów – to będzie kreatywny dzień! Nic mnie tak nie inspiruje jak praca w grupie. Mam wrażenie, że czasem wystarczy tylko wymienić się myślami, aby sprawy poszły w dobrym kierunku. Zazwyczaj pracuję w samotności, więc bardzo cenię sobie każde spotkanie w zespole. Robimy plan marketingowy do końca roku i dalej rozkmniianiamy tiktoka (ale idzie to bardzo opornie ;)).  Ten zestaw mogłyście zobaczyć tutajWitamy nową jesieniarę na pokładzie! Monika powiedziała mi ostatnio największy komplement: "dzięki Tobie polubiłam jesień". Jej pamięć w telefonie nie podziela tej opinii ;). – Co najbardziej lubisz nosić jesienią? 
– Dynię.Ten moment, gdy ktoś podchodzi do Twojej koleżanki, aby zapytać o to skąd ma sweter, a ten sweter jest z Twojej marki. 
Fikka. Na pokrzepienie. Świetne miejsce w samym sercu Gdańska. 
Poza tostem z awokado polecam Wam brukselkę na puree dyniowym… przepyszne, ale zanim zdążyłam zrobić zdjęcie do tego wpisu – wszystko zjadłam!1. Ten poranek, gdy zaczynasz dzień od… zapalenia światła. // 2. Południowy wiatr Araponga idealnie budzi każdego ranka – zwłaszcza gdy na zewnątrz wciąż egipskie ciemności. Jeśli lubicie bezkofeinową to polecam  kawę.  // Wild Hill Coffee to kawa, którą wybieram już od wielu, wielu miesięcy. Oczywiście mam swój ulubiony gatunek i bardzo mi smakuje. Ale jestem jej wierna też z innego powodu. Kawy od Wild Hill Coffe są organiczne, uprawiane bez pestycydów, z poszanowaniem ekosystemu oraz zdrowia ludzi pracujących na plantacjach. Do jej produkcji wybierane są wyłącznie ziarna, które spełniają najwyższe standardy, a ich jakość potwierdza tytuł "specialty". Ziarna palone są w średnim stopniu w rzemieślniczej palarni w Warszawie. Ziarna z tej marki są regularnie poddawane badaniom na obecność szkodliwych substancji. Dla dociekliwych podaję wyniki badań laboratoryjnych: Ochratoksyna A: Poniżej granicy wykrywalności (<0,5 μg/kg) we wszystkich badanych próbkach. Zgodnie z przepisami Unii Europejskiej, również obowiązującymi w Polsce, maksymalna dopuszczalna ilość ochratoksyny A (OTA) w kawie różni się w zależności od jej rodzaju. Dla kawy ziarnistej i mielonej limit ten wynosi 5 μg/kg, natomiast dla kawy rozpuszczalnej jest dwukrotnie wyższy i wynosi 10 μg/kg. Akryloamid: Średnia zawartość akryloamidu w badanych próbkach wyniosła 245 μg/kg, co stanowi wartość znacznie poniżej dopuszczalnych norm (dla kaw ziarnistych i mielonych jest to 400 μg/kg, a dla kaw rozpuszczalnych do 850 µgkg/. A także 500 µg/kg dla substytutów kaw ze zbóż i aż 4000 µg/kg dla substytutów kaw wytworzonych z prażonej cykorii.). Najważniejszym powodem, dla którego powinnaś kupować kawę "specialty" nie jest smak, a ochrona Twojego zdrowia.   1. Raz, dwa, trzy… dzisiaj kawa na wynos. // 2. Te najdłuższe minuty w ciągu dnia. Czekam na parzącą się w kawiarce kawę. // "Południowy Wiatr Araponga" ma nuty czekolady, prażonych orzechów laskowych. To 100% Arabika z ekologicznej plantacji rodzinnej rozciągającej się na malowniczych wzgórzach niedaleko Araponga w regionie Minas Gerais. Z kodem MLE1024 dostaniecie 10% rabatu na wszystkie kawy (ważny do 24 listopada). Jesienią żaden Paryż mi niepotrzebny. Sopot jest teraz równie oszałamiający. Naprawdę w to wierzę! (ta torebka jest naprawdę pięknie wykonana – to polska marka Stag Warsaw). 
I kolczyki od tej samej marki. Mam je od lat! A jeśli torebka lub kolczyki Wam się spodobały, to łapcie kod rabatowy od marki – hasło MLE15 daje 15% rabatu na wszystkie kolekcje, będzie ważny do 10 listopada.
Sopot i Państwowa Galeria Sztuki. Nasz ulubiony cel spacerów. "Chcemy całego życia". Ta wystawa bardzo mnie poruszyła. Po wyjściu ogarnęło mnie niestety uczucie, że idą na nią ci, którzy w gruncie rzeczy nie muszą, bo wszystko to widzą i czują. Za to ci, którzy powinni na nią pójść, aby coś zrozumieć, nigdy tego nie zrobią. 
"Malarki to żony dla malarzy". Sztuka feministyczna może przybierać różne formy. Wiecie co to "prace niewidzialne"?Niby się śpieszymy, ale jak można omijać te widoki i nie zatrzymać się na chwilę. Ja nie żartuję, gdy mówię, że polskie marki są naprawdę najlepsze. Płaszcz mam od lat. To 303 avenue. Torebka, jak już wcześniej pisałam, jest od Stag Warsaw. Botki to Kazar. A sweter, wiadomo – MLE Collection. 
Tyle tu liści co turystów w lecie ;). 
Już nie pamiętam czy to zdjęcie zrobiłam o szóstej rano, czy o osiemnastej wieczorem.  – Puk, puk, kochanie, co Ty tak długo robisz w łazience? Urodzinowe ostatki. Nowe seriale o kowbojach, to nie tylko inne podejście do kobiecych ról… to także odpowiedź na tęsknotę za prostym życiem… A przy okazji inspiracja dla świata mody i reanimacja stylu, który lata świetności miał już za sobą. Premiera nowego sezonu Yellowstone już niedługo, a póki co odsyłam Was do artykułu na ten tematKolejny raz łóżko pełniło rolę mojego osobistego stylisty. Uwielbiam te zaginione paczki. Podobno numer listopadowy już jest dostępny, ale ja z przyjemnością zajrzę wpierw do tego październikowego. Jestem trochę chora, ale nadal łatwo mnie rozśmieszyć. Wystarczy jeden mem o matkach przedszkolaków, które zapomniały kasztanów i gotowe. Coś dla skóry, coś dla ciała i coś dla umysłu. Dopadło mnie mocne przeziębienie, a to oznacza zero makijażu przez kilka dni. Efekt? Skóra od razu wygląda lepiej :D. A może to jednak zasługa serum od Say Hi? Glazed Skin to mleczne serum wzmacniające barierę z peptydem i ceramidami. To produkt wielozadaniowy: serum do twarzy, emulsyjny tonik, esencja nawilżająca oraz rozświetlające serum pod oczy. Skóra po jego użyciu nabiera mega blasku (trochę jak po tych maskach pokazywanych teraz na Instagramie – cera mieni się jak tafla szkła). Używam je w duecie z kremem Bright Vibes, który wiele razy Wam już pokazywałam.  Super produkt na miarę nowych czasów. Jeśli chciałybyście go wypróbować to z kodem MLE20 otrzymacie 20% rabatu na wszystkie produkty poza zestawami (będzie aktywny od 30.10 przez cały listopad).Chciałam pokazać Wam ten słynny "glow" który daje serum od Say Hi, ale jest już tak ciemno, że nic nie widać. Musicie same sprawdzić ;).  Kolejny poniedziałek. Kolejne ciasto marchewkowe. Korzystam z tego przepisu Zosi (ale zawsze daję połowę podanej ilości cukru). Połowę zjemy teraz. Druga połowę zjem ja gdy wszyscy pójdą spać :). Ulica Świętego Ducha. Spacery po niej, razem z tatą, to jedno z moich najwcześniejszych wspomnień. Wiecie, że z urodzenia jestem gdańszczanką i w gruncie rzeczy ciężko mi zdecydować czy bardziej jestem z Sopotu czy z Gdańska? Motyla noga! A myślałam, że został mi jeszcze jeden łyk!
 Liściopad nadchodzi. Czas na miesiąc szarości, chłodnych błękitów i perłowego światła. Słońce będzie coraz niżej, ale poradzimy sobie z tym. Dziękuję za Waszą uwagę i zapraszam w każdy ponury dzień, który Was spotka. I w te pozostałe także!

 

*  *  *

 

 

Last Month

Wpis powstał we współpracy z Krosno, BasicLab, Apimelium oraz zawiera lokowanie marki własnej i linki afiliacyjne. 

 

  Czasem trzeba coś stracić, aby to docenić. Wiem, że to banał porównywalny z tekstami typu „och, dopiero dochodzi siedemnasta, a już się ściemnia”, ale tej jesieni naprawdę to widzę. To niesamowite, jak zmienia się sposób postrzegania, gdy po długim czasie wracasz do czegoś, co kiedyś śmiałaś nazywać pracą, a dziś mam wrażenie, że pisząc „Last Month” funduję sobie najpiękniejszy relaks.

  Jeśli macie więc ochotę zapytać dlaczego ten wpis pojawia się tak wcześnie, to już śpieszę z odpowiedzią. Po tym miesiącu wypełnionym po brzegi wyzwaniami i nerwami, naprawdę nie mogłam się doczekać momentu, w którym wrócę do mojej blogowej rutyny. Tym bardziej, że na zdjęciach widzę te wszystkie miłe momenty, które pozwalały mi utrzymać równowagę. Ach! Naprawdę już nie mogę doczekać się października – nie oczekuję od niego niczego więcej poza tym, aby było taki, jak zawsze! 

 

1. Dzień dobry w pierwszy chłodniejszy poranek! Jeszcze udaje mi się przemycać tę letnią spódnicę do codziennych strojów // 2. Co mówi cała północna półkula ziemska w pierwszy dzień jesieni? "Jemy jabłka z cynamonem!". // 

A tu jeden dzień, który ukradliśmy latu. Wrześniowe plażowanie to jedno z tych przeżyć, które są kwintesencją nostalgii. 

1. Mój ukochany stylista – łóżko. To ono przedstawia mi zawsze różne propozycje zestawów ;). // 2. Wiecie, że na podstawie takich próbników bardzo ciężko stwierdzić, który kolor będzie dobrze wyglądał w danej przędzy? Błękitne swetry to moje wielkie wiosenne marzenie – może Wy podpowiecie z numerem? //Jeden z wrześniowych poranków, który wyglądał jak w firmie kurierskiej. Trzeba było wybrać rower zamiast samochodu!1. Komplet dzianinowych dresów MLE, dzięki którym jesienne szare dni wydają się jeszcze fajniejsze! Dostępna jest także wersja w kolorze ecru (spodnie i swetry można kupować osobno).  // 2. Tego dnia na śniadanie podano idealną mieszankę stresu i ekscytacji. Ruszamy z kampanią jesień/zima 2024/25. Po prawie rocznej pracy widzimy jej efekty w pełnej krasie, w studyjnym świetle i w pięknych stylizacjach. Wszystko jak zawsze, uszyte w naszej pięknej Polsce. // Co ten makijaż i płaszcz jak z hollywoodzkiego filmu mogą zrobić z człowieka, którego codzienna "operacja stylówa" polega na umyciu zębów…   Pamiętacie to magiczne miejsce z najlepszym dizajnem, które poleciłam? Futureantiques zapewnili nam najlepszą scenografię, którą chętnie zabrałybyśmy do naszych mieszkań. Backstage.Praca w MLE to na pewno niesamowita możliwość rozwoju, ale wynikająca z wielu przeszkód, które trzeba pokonać :D. Moja mina na tym zdjęciu mówi wiele – niby jest kampania, a my cieszymy się z efektów pracy, ale ja już wiem, że jedna trzecia produktów nie wejdzie w planowanym terminie ;). Wszystkie daty wejść poszczególnych produktów, znajdziecie w tym wpisie.A ten sweter wraca ze mną po sesji do domu!
Jeśli chciałybyście posłuchać o tym, jak wygląda praca nad kolekcją od kulis, to zapraszam na nowy odcinek mojego podcastu. Tutaj znajdziecie link – moją gościnią wyjątkowo jest Asia!
Kto dziś czuje się tak jak Portos?   Gdyby wrzesień był zdjęciem.Moje najlepsze jesienne zakupy od ukochanego NarcyzaMój ulubiony i najbardziej uniwersalny wazon od polskiej marki Krosno. Wyciągam go z kredensu, aby dać upust swoim jesieniarskim zapędom.  1. Parcie na szkło nie mija z wiekiem. // 2. Królewna Śnieżka chyba by się skusiła…  //Po pracy układasz w wazonie gałęzie jabłonki i możesz nazwać tę chwilę relaksu „współpracą reklamową”.  Dziękuję Krosno za odskocznie od codziennych obowiązków i pretekst, aby przez chwilę robić w skupieniu to, co kocham. Mój najbardziej uniwersalny wazon nazywa się „Home” i ma 20 centymetrów wysokości. Z kodem KASIA20 otrzymacie 20% rabatu na nieprzecenione produkty w sklepie krosno.com.pl a z kodu możecie korzystać do 11 października. 
Szarości i kremy. Stoję z zimną już kawą w dłoni i czekam na koleżanki z Zespołu. Ja proponuję, że może być Starbucks, jeśli im bliżej, i tak mi miło, gdy zawsze słyszę: a możemy u Ciebie? :)
Weekendowy spacer, mimo sztormu. 
Gdy nie musisz już układać włosów, bo wilgoć i tak zrobi z nimi to, co chce.  Złowrogie widoki.
W drodze powrotnej trzeba jeszcze kupić składniki na ciasto marchewkowe. W ponure wieczory gotowanie i pieczenie w domu wydaje się najcudowniejszą opcją na świecie.  Na styku lata i jesieni.Wystawę obrazów Andrzeja Umiastowskiego możecie zobaczyć w Państwowej Galerii Sztuki w Sopocie jeszcze do 6 października.
Nie będę nikomu mydlić oczu – wyście z dziećmi do galerii czy muzeum wymaga innej kontemplacji i skupienia, niż oglądanie obrazów w towarzystwie samych dorosłych. To wyzwanie i odpowiedzialność, ale też okazja do poznania nowych rzeczy i zasad społecznych. Rodzice tłumaczą, że w takim miejscu inaczej się zachowujemy, dzieci widzą, że rodzice faktycznie zachowują się inaczej, że atmosfera ma w sobie coś niecodziennego, a docierające bodźce wymagają innego typu uwagi. Plusy są takie, że napewno się nie zasiedzimy i będziemy w domu szybciej niż zakładaliśmy ;). Ale warto podjąć ten wysiłek – zapewniam, że będziecie zaskoczeni jak wiele widzą i rozumieją Wasze dzieci. A to nowa interpretacja "A Bigger Splash" Hockney'a.W Trójmieście ponuro, mokro, ale mimo wszystko miło i spokojnie. Ludzie siedzą w kawiarniach, niektórzy nawet wybrali stoliki na zewnątrz, chociaż siąpi deszcz. ​Front, który wyrządził w południowej Polsce tyle szkód, z Pomorzem obszedł się bardzo łagodnie. Chciałabym napisać, że te więdnące róże i nasze ubrania to pierwsze oznaki jesieni, ale szczerze mówiąc ta aura kojarzy mi się raczej z połową listopada ;). 
Do pierwszej kropli w kaloszu ;).Wrzesień był pełen uniesień, ale ekscytacja, która towarzyszy mi gdy wracam do kochanego domku – ach, to są dopiero emocje!
Park Oliwski we wrześniowej odsłonie. Moje serce jesieniary bije mocniej.
Gdy chcesz wyjść z domu w piżamie, ale jednak trochę głupio. Ten dzianinowy zestaw jest jak ciepła miękka chmura. Moje wieczorne niezbędniki – szklanka wody (bo jeśli jej nie będzie na pewno obudzę w nocy z pragnienia), książka "Nie wiem" Filipa Springera, jedwabna gumka do włosów i serum z retinalem na noc (od Basic Lab). Kto jest w teamie "wiąże włosy na noc, aby rano mieć szansę je rozczesać"?
Jeśli do tej pory nie stosowałyście produktów z retinoidami to teraz – po lecie – jest najlepszy moment aby zacząć. Ale musicie pamiętać o tym, aby dobrze wprowadzić je do Waszej wieczornej pielęgnacji. Zaczynamy od aplikacji retinoidów co 4 wieczór przez 1-2 tygodnie, obserwujemy skórę i stopniowo zwiększamy częstotliwość. Nakładamy na oczyszczoną i osuszoną twarz (musi być zupełnie sucha) Tu uwaga: reakcja skóry na retinoidy często następuje po 2-3 dniach, także kiedy nakładamy pierwszy raz i na drugi dzień nie odczuwamy żadnej różnicy (większe napięcie czy lekkie złuszczanie) niech nas to nie zwiedzie i nie zachęci to szybszej aplikacji kolejnej dawki „bo moja skóra widocznie jest gruba". Trzeba cierpliwie poczekać. Ale warto, bo efekty po retinoidach zauwazy każdy.

Ja polecam Wam to serum z  0,05 % czystego retinalu. Kod rabatowy MLE daje niezmiennie 20% rabatu na zakupy w BasicLab. (Nie łączy się z innymi promocjami i nie obejmuje voucherów prezentowych).Kurtka ma minimum sześć lat (kupiona w MaxMarze), sweter to MLE sprzed trzech albo czterech sezonów. Oficerki podpatrzone dawno temu u koleżanki, ale widzę, że są w stałej ofercie Other StoriesTen widok mnie uszczęśliwia. 

Czy ta paczka ma za sobą spotkanie z dzikami? Nie do końca. Tak to właśnie wygląda, gdy dociera do nas paczka od Apimelium

Jeszcze ciepło, choć powoli zbliżają się jesienne chłody, już widać suche liście, chociaż wciąż oszałamia nas zieleń. No i ochota na herbatę z miodem jakby większa. Edycję o słodkiej nazwie "Schyłek lata" można zamawiać przez wrzesień i październik. Znajdziecie w niej zapas miodu różnego rodzaju dla całej rodziny. Dziękuję Apimelium za ten prezent, który pozwoli mi wejść w jesienny sezon z przytupem! Następną paczkę zamawiam sama!W obecnej edycji znajdziecie tyle słoików miodu – wszystkie zapakowane w ekologiczny sposób. 
Czy kromka chałki z malinami i łyżką miodu nie będzie idealnym kompanem do pisania "Last Month"?

Chyba będzie!

Czy to ostatnie ciepłe popołudnie nad morzem? To idealna okazja, aby przygotować plażową kanapkę z trójki dzieci. Ktoś chętny?1. Bo dzieci łatwiej ubierać w to samo. Męża w sumie też :D. // 2. Ale sweter mamy i tak zawsze najlepszy, nawet jeśli rękawy mogłyby służyć za skakankę. Te nasze rodzinne swetry są najlepsze. Cieszę się, że kolejny rok mogę podzielić się tą jakością z najbliższymi!A tak wygląda w tym momencie album w moim telefonie. Trochę rodziny, trochę pracy, trochę morza i duuużo swetrów ;). 

No i mamy ostatni piątkowy wieczór września! Ależ miło było go spędzić pisząc dla Was tę relację. Jeśli czytając te błahostki zrobiło Wam się chociaż ciut milej na sercu to… wiecie co czuję :). Dobranoc!

*  *  *

 

 

Last Month

Wpis powstał we współpracy z marką MUMLA i Lierac, oraz zawiera linki afiliacyjne. 

 

  Czuję już te tuptające sygnały. Światło bardziej rozproszone, chociaż wracam parkiem do domu o tej samej godzinie, co zawsze. „To już ostatnie jagody w tym sezonie, bierze Pani!” – słyszę od sprzedawcy w odpowiedzi na to, że ja dziś tylko po ziemniaki i masło przyszłam. Po raz kolejny wysłuchuję monologów na temat prymatu lata nad każdym innym okresem roku. Lody w upale, kąpiel w morzu, kolacje w ogrodzie czy beztroskie poranki to oczywiste przyjemności. Być może to prawda, że latem łatwiej jest sprowadzić detal zwykłej codzienności do rangi czegoś nadzwyczajnego. To jak trening czy szkolenie, które zaczyna się przecież zawsze od najłatwiejszego etapu, tak aby powoli zwiększać trudność, aż osiągnie się największą biegłość w momencie, gdy najbardziej tego potrzebujemy – w najciemniejszym okresie roku. Trenujmy więc! 

  Zapraszam Was do obejrzenia kilku kadrów z ostatnich wakacyjnych tygodni. Zostańcie ze mną na kilka minut – dawno się przecież nie widziałyśmy!

 

1. Na początku sierpnia w Sopocie odbyła się wystawa organizowana przez DESA Unicum. Pojawiły się na niej prace autorów, których nazwiska na trwałe zapisały się w historii sztuki. Na zdjęciu widzicie obraz Stefana Gierowskiego, który można było wylicytować na aukcji wieńczącej wystawę. // 2. Zalałyście mnie pytaniami o ten zestaw, a ja nie mam dobrych wiadomości. Mój top i spódnica są z MLE, ale oczywiście już wszystko wyprzedane. W kolejnym sezonie wiosna/lato zaproponujemy Wam coś podobnego. Obiecuję! Na osłodę napisze, że kolekcja jesień/zima Was oczaruje! Za to torebkę znajdziecie tutaj. // Mój kochany Sopot. Gdy odwiedzacie wakacyjne kurorty i mijacie na ulicy mieszkańców, którzy nie patrzą na Was zbyt życzliwie, to proszę – nie myślcie o nas tego, co najgorsze. Pamiętajcie, że te zatłoczone alejki, przez które czasem trudno przejść, to dla wielu z nas codzienna droga do pracy/przedszkola. Że gdy turysta rzuci na ulicę śmieć, to my go później podnosimy i zanosimy do kosza. Że to my dbamy o trawniki, na których niektórzy doka​ńczają w mało elegancki sposób imprezę. Kochamy nasze małe miasto i traktujemy je jak przedłużenie własnego domu. Cieszymy się, gdy przyjeżdżacie i Wam się tutaj podoba. A jeszcze lepiej, gdy zaczynacie się utożsamiać z tym miejscem i sami chcecie je chronić i o nie dbać. To był piękny wieczór. Ale dorosłość polega na tym, że z imprez wraca się przed dwudziestą drugą, za to seriale na Netflixie ogląda się do piątej rano :D.  … chociaż ostatnio znacznie częściej papier niż ekran utula mnie do snu. Moje drobne przyjemności. Naleśniki w weekend, o które błagały dzieci, bukiet z ogrodu, psia radość i chwila refleksji. Niby błahostki, ale czasem to one trzymają nas na powierzchni. Dzień dobry! Pogoda na plażę jest idealna, ale ja zmierzam w przeciwnym kierunku. A tę sukienkę znajdziecie oczywiście w MLE
Gdy wynurzam się ze swojej strefy komfortu.1. No i dotarłam na ostatnie spotkanie tego dnia – niby służbowe, ale wiem, że będzie równie miło co na spotkaniu z koleżanką. I to miejsce! Park Oliwski! Chociaż różne krążą o nim opowieści, a jako dziecko uważałam, że jest nawiedzony przez duchy, to dziś uwielbiam tu zaglądać. // 2. Koleżanka z pracy wyjeżdża do Japonii! Z tej okazji coś dla niej mam. Ta nowość fartem zdążyła dotrzeć na czas. Jak często Wam się zdarza kupować coś dla kogoś, a później samemu wpisać to na własną listę życzeń?W sierpniu zieleń wpada w szare tony. 
Japonia to jedno z niewielu dalekowschodnich miejsc, do których bardzo chciałabym kiedyś pojechać. Ten przewodnik nowej generacji ("Tokio. Mały atlas hedonistyczny") jeszcze bardziej mnie do tego zachęcił. A tu Monika, która chyba nie chce wracać do szkoły ;). Ta koszula wykonana jest z certyfikowanej, grubszej fakturowanej bawełny i ma super nowoczesny krój. Znajdziecie ją tutajJeśli zawitacie do Gdańska to Park Oliwski musi znaleźć się na Waszej liście. Odstawiam na chwilę tabelki z excela, na które już nie mogę patrzeć i na sekundę przeskakuję do świata sztuki, udając sama przed sobą, że mam mega wymówkę, bo moje Obserwatorki ucieszą się z małej polecajki. Ucieszą się, prawda? (Nie musicie odpowiadać!). Te dwie książki są właściwie o tym samym, czyli o sztuce widzianej z perspektywy kobiet, ale zostały napisane w zupełnie inny sposób. Jedną z nich napisała Polka, która prowadzi profil @histeria.sztuki. Czyta się tę książkę trochę jak storiski Makelifeharder. Myślę, że przekonałaby do wizyty w muzeum nawet tych, którzy do tej pory unikali tego, jak ognia. Druga – światowy bestseller, który z pewnością przyczyni się do rozsławienia wielu wspaniałych artystek. Ale sposób pisania jednak mniej przystępny. Same wybierzcie, co wolałybyście czytać.  Pieczemy jagody pod kruszonką. Najlepszy deser tego lata i koniecznie podawany z gałką lodów śmietankowych. Ten kto nie pokazał w sierpniu swojej ulubionej jagodzianki ten gapa (moje ukochane znajdziecie w gdyńskiej Oficynie). 
Ryzykowne rozkminki w oczekiwaniu na gotujący się makaron. Co by tu zmienić na wrzesień?A skoro o makaronach mowa… Jeśli szukacie przepisów na rodzinne kolacje, to koniecznie zajrzyjcie tutaj. To e-book mojej dobrej koleżanki, która przetestowała już na nas niejedną potrawę i powiem Wam, że ma prawdziwy talent. Ebook "Kolacje, które pokochasz tak jak ja" od Przytulnego Zakątku, czyli naszej kochanej Oli! W tym e-booku znajdziecie piętnaście przepisów na wyjątkowo pyszne dania, z którymi wcale nie trzeba czekać na wyjątkowe okazje. Będę wracać do tych przepisów, a na punkcie makaronu z pistacjowym pesto dosłownie oszalałam.  1. O wyprawie do okolic Bordeaux marzyłam od dnia, w którym odkryłam blog Mimi Thorison. Blog już nie istnieje, Mimi stała się międzynarodową gwiazdą i wyprowadziła się stąd do Włoch. U mnie też wiele się zmieniło, ale chęć odkrycia tego miejsca pozostała ta sama. // 2. I po tylu latach nareszcie tu jestem! //Tak bardzo jestem wdzięczna, że tuż przed końcem wakacji trafił nam się wyjazd do jednego z najpiękniejszych miejsc jakie widziałam i to z najlepszymi ludźmi jakich znam.

Macie kilka takich rzeczy, które zawsze ze sobą zabieracie, bo nie wyobrażacie sobie bez nich podróży? Albo pomagają Wam poczuć się jak w domu? Ja mam! Oto szybki przegląd moich niezbędników! 

1. Wiadomo! Te perfumy kocham od lat. // 2. Szczerze mówiąc nie wiem już czego nie przeżył ten sweter i aż ciężko mi uwierzyć, że mimo tylu przygód nadal wygląda świetnie. To mój numer jeden wśród całorocznych swetrów. // 3. Zestaw kosmetyczek, do których wszystko się zmieści i łatwo je uprać, gdy wyleje się w nich mój fioletowy szampon. To nic szczególnego (moje są z Zara Home), ale dzięki nim łatwiej mi opanować ten kosmetyczny bałagan. Do jednej pakuje produkty do włosów, do drugiej pielęgnacyjne i higieniczne, a do trzeciej rzeczy do makijażu. // 4. Przez lata używałam zwykłych tangle teezerów i chociaż wiedziałam, że nie są najlepsze dla moich włosów, to nie potrafiłam znaleźć alternatywy, która by ich nie szarpała. Ta od Mason Pearson jest podobno na całe życie. Nie biorę na wyjazdy suszarek, lokówek czy prostownic. Jakoś daję radę ułożyć włosy wyciągając je na tę szczotkę w trakcie suszenia.  ​Karty do gry w Piotrusia. Mam je zawsze w torebce. 
Podejrzewam, że okolice Bordeaux, plaże na Półwyspie Cap-Ferret i cała Nowa Akwitania tak bardzo mi się spodobały, bo te miejsca są jak francuski odpowiednik moich ulubionych polskich zakątków. // 2. Gdy jesteś w kraju, którego kuchnia jest uznawana za najlepszą na świecie, ale twoje dzieci gardzą "ą ę" i pytają czy w walizce przywiozłam im makaron. Jak wiadomo, w wakacje mamy robią to samo co zwykle, tylko w innym miejscu. Tak więc podróż zaczynamy od gotowania. Jestem tu na chwilę, ale już wiem, że chciałabym wrócić. 1. Jeśli nie jest to specjalnie obmyślony przez naturę obraz, to czym to jest… // 2. Oczywiście używam kremów z filtrem, ale kapelusz i okulary to jednak kapelusz i okulary (&Other Stories i Le Specs). // Point, flex n plie.
„A więc to tu Francuzi uciekają od przepełnionego turystami Lazurowego Wybrzeża!” – pomyślałam, gdy po raz pierwszy ujrzałam oszałamiającą plażę Le Porge. Co takiego jest w tych falach, że patrząc na nie szybciej bije mi serce? Oglądam, fotografuję… i zostawiam tam, gdzie leżało. Kolaże z mojego telefonu. Oczywiście nasze polskie plaże są najpiękniejsze, ale te w okolicy Cap Ferret też są niczego sobie! To taka francuska wersja Lubiatowa i Półwyspu Helskiego. Cudowne miejsce, nie tylko dla fanów francuskiego wina. Po powrocie pędzę do kina na "Bulion i inne namiętności". Co prawda region Francji nieco inny, ale myślę, że dzięki niemu wspomnienia odżyją na nowo. Widzieliście już?Czy ja znów gotuję makaron? Następne wakacje spędzamy we Włoszech!Arcachon. Gdybym miała znaleźć dla tego miasteczka polski odpowiednik pewnie byłoby to Władysławowo ;). Będziemy tęsknić! Gorąco polecam wszystkim, którzy nie lubią przesadnego blichtru, potrzebują spokoju i najlepiej czują się nad morzem.  1. Jaśminowa… // 2. Pierwszy wakacyjny wieczór z wełnianą marynarką. //Jeśli ktoś z Was tęskni już za latem, a jednocześnie nie może doczekać się jesieni to zapraszamy do Trójmiasta! Poranki i wieczory zaskakują już rześkim chłodem, za to w ciągu dnia, gdy świeci słońce, człowiek wciąż się zastanawia czy po pracy zdąży wyskoczyć na plażę. Czy dobry krem rozwiąże którykolwiek z życiowych problemów? Zdecydowanie nie. Ale czy w związku z tym, wyobrażam sobie bez niego poranek? Ja może i tak, ale moja skóra na pewno nie. LIFT INTEGRAL UJĘDRNIAJĄCY KREM NA DZIEŃ od Lierac to krem, który pokazywałam Wam już wiosną. Bardzo go lubiłam i nawet zostawiłam sobie pusty słoiczek. A to dlatego, że……krem ma wymienny wkład który można zakupić, gdy już się skończy. 
Ten krem ujędrnia, nawilża i wygładza zmarszczki. Wzmacnia strukturę skóry działając na jej podstawowe elementy (kolagen, elastynę, kwas hialuronowy) i  łączące je glikoproteiny. Ma przyjemny delikatny zapach i błyskawicznie się wchłania. No i pięknie wygląda – jeśli ten argument jest dla kogoś równie istotny co działanie kosmetyku ;). Kwiaciarnia "Za kuchnią". 
1. Na zegarze 22:29 – to ten moment, kiedy mogę w spokoju usiąść do kolekcji jesienno-zimowej. // 2. Ulubiony kącik przy łóżku. // Ta piękna koszula pojawi się w MLE, gdy liście spadną już z drzew. Ale według mnie warto czekać.Świeża pościel i szeroko otwarte okno – od razu czuć powiew nadchodzących zmian. Jesieniary budzą się do życia ;). A jeśli chcecie zapytać o pościel, to z przyjemnością udzielę odpowiedzi – jest od polskiej marki MUMLA, wykonano ją z bawełny z certyfikatem Oeko-Tex i jest dostępna w pełnej gamie rozmiarów (także w wersji dziecięcej). Co ciekawe, nadruk został naniesiony na niebarwiony materiał – a to oznacza mniej chemii. Kod KASIA da Wam 15% rabatu na całe zakupy i będzie obowiązywał przez 7 dni, to jest od czwartku 29.08. do środy 4.09., do końca dnia. Nie łączy się on z innymi kodami rabatowymi.  Pierwsze śliwki wcale nie robaczywki.Pomyślałam, że przypomnę Wam, że pojutrze ostatni dzień wakacji – tak na wszelki wypadek gdyby komuś to umknęło ;). 
Wszystkie pościele od MUMLA są uszyte i zaprojektowane w Polsce. Mój model jest zapinany na zamek i jest wykończony ozdobną lamówką. Piękny jest ten wzór – jak wspomnienie lata. Najpyszniejsze i najprostsze śniadania z sezonowymi owocami – śliwki podsmażone na maśle z cynamonem, jogurt, płatki owsiane, łyżka mielonych migdałów, prażone orzechy laskowe i listek mięty.Zmiany. Kolczyki to oczywiście marka YES. Mała przypominajka o moim unikalnym kodzie! Kod KASIA15 daje -15% na złotą biżuterię przy zakupach powyżej 1000 PLN w cenach regularnych. Warunkiem jest pobranie aplikacji YES Club, w której będzie się wpisywało powyższy kod – w tym wpisie więcej szczegółów (przypominam o tym kodzie, bo naprawdę rzadko się zdarza aby marka YES robiła tego rodzaju akcję, a wiem, że wiele z Was pytało o rabat). Ważny tylko do końca sierpnia! 

Koniec lata nad morzem czasem wygląda też tak, jak na zdjęciu powyżej, ale jutro podobno 32 stopnie!

Każda pora roku oznacza zmianę, nowe pejzaże, inne owoce, smaki, nieodkryte perspektywy. Już wiem, że wrzesień będzie pełen tego wszystkiego. Gotowe na nowe lekcje?

 

*  *  *