Chloé Nomade – as long as I go forward I am home

   What is a woman like according to Chloé? She definitely has the need for travelling and constant discovering, she doesn't care about the limitations and follows her path. That is probably why the brand has decided to show us its new fragrance on the vastness of Israeli desert – where else will you feel true freedom?   

   I was pleased to participate in the trip as I'd been planning to visit Israel for a very long time. I didn't see much – our day schedule was very intense and it was difficult to find even an hour to see something on your own. Chloé took care of the participants and made sure that we didn't lack sensations. Today, I'll show you plenty of photos from the trip. 

* * *

   Jaka jest kobieta według Chloé? Na pewno ma potrzebę podróżowania i ciągłego odkrywania, nie przejmuje się ograniczeniami i idzie swoją drogą. To pewnie dlatego marka ta postanowiła pokazać nam swój nowy zapach na bezkresach izraelskiej  pustyni, bo gdzie jak nie tam można poczuć prawdziwą wolność? 

   Z przyjemnością zgodziłam się wziąć udział w wyjeździe, bo od dawna planowałam odwiedzić Izrael. Nie zobaczyłam go niestety zbyt wiele – nasz plan dnia był bardzo napięty i ciężko było znaleźć chociaż godzinę, aby zwiedzić coś na własną rękę. Marka Chloe zadbała jednak o to, aby uczestnikom nie brakowało  wrażeń. Dziś dzielę się więc z Wami całym mnóstwem zdjęć z wyjazdu.  

Tuż przed The Setai Hotel, w którym zatrzymaliśmy się pierwszej nocy. Mieliśmy tylko chwilę wolnego więc złapaliśmy taksówkę, aby zjeść prawdziwy hummus na mieście. Dotarliśmy do Hakusem. W Tel Avivie mnóstwo jest czegoś w rodzaju streetfoodowych restauracji. Zamówiliśmy hummus, shoarmę i ryż z pastą tahini. Wszystko było pyszne.  W hotelu czekał już na mnie flakon perfum Nomade. A tu już na bankiecie zorganizowanym przez Chloé. spódnica – MLE Collection // jedwabny top – MOYE // sandały – Zara
Następnego dnia czekał już na nas transport. A tu z towarzyszką podróży. Jessicę na pewno wszyscy dobrze znacie :).  Aby dotrzeć na pustynię musieliśmy ruszyć w głąb lądu. Tu w trakcie krótkiego postoju na samym środku pustkowia. 
Dotarliśmy na miejsce. Trzy akordy nowego zapachu – frezja, mirabelka i mech dębowy. 
Na Instagramie padało mnóstwo pytań dotyczących tej sukienki – to MLE Collection ale niestety z zeszłorocznej kolekcji. 
Chyba za bardzo nas rozpieszczano… 
Lola Marsh zaszczyciła nas swoją obecnością – taki kameralny koncert na środku pustyni był dla mnie naprawdę surrealistycznym wydarzeniem. 
Lola była dla mnie niezwykle miła (może dlatego, że jako jedna z niewielu osób ździerałam gardło, aby spiewać razem z nią i ciężko było mnie nie zauważyć ze sceny). Właśnie wydała swoją nową płytę "Remember Roses'.  Na oazie można też było spotkać kilka rumaków. Gdy do jednego z nich zaczęłam mówić po polsku (tak, zawsze gadam do zwierząt), podeszła do mnie ich właścicielka – piękna kobieta w średnim wieku – i łamaną polszczyzną spytała mnie czy możę jestem z Polski. Okazało się, że jej babcia była mieszkała całe życie w Częstochowie i chociaż ona sama w Polsce nigdy nie była to rodzice bardzo pielęgnowali w niej pamięć o naszym kraju. 
A tu już w naszym drugim hotelu Beresheet położonym na samej krawędzi krateru Ramon. 

Kilkanaście godzin później wracałam już samolotem do Polski. Widok pustyni Negew o zachodzie słońca był idealnym zakończeniem tego wyjazdu. 

Last Month

   The rumour has it that it's been the warmest May for several decades. It doesn't come as a surprise that the residents of Tricity have decided to start the beach season slightly earlier than usual. You won't see much of the sea today, but I hope that you'll feel the breath of warm air. Instead, you'll see many spring flowers that have had the opportunity to finish blooming over the past four weeks. They have given way to red poppies, cornflowers, peonies, and sweet mock-orange shrubs.

* * *

   Podobno to najcieplejszy maj od kilkudziesięciu lat. Nic dziwnego, że mieszkańcy Trójmiasta postanowili rozpocząć sezon plażowy nieco wcześniej niż zwykle. Mało dziś u mnie morza, ale mam nadzieję, że i tak poczujecie powiew ciepłego powietrza. Wiele jest za to wiosennych kwiatów, które w ciągu ostatnich czterech tygodni zdążyły przekwitnąć. Ustąpiły miejsca czerwonym makom, chabrom, piwoniom i pachnącym jaśminowcom. 

Czas w pracy płynie milej, gdy dochodzi do mnie zapach bzu i hiacyntu – wszystko zebrane w moim małym ogrodzie. 

1. Niewykorzystany kadr z majowego wpisu. Znajdziecie go tutaj. // 2. Wolne popołudnie z książką. // 3. Zdrowie! // 4. Ten moment gdy nie możesz się powstrzymać i jak dziecko wkładasz swoją twarz w kwiaty. 

Kilka dni w Izraelu zakończyłyby się katastrofą, gdyby nie krem z filtrem 50. W takie gorące dni, jakimi ostatnio rozpieszcza nas maj zawsze staram się używać kosmetyków, które jednocześnie chronią przed szkodliwymi promieniami UV. Emulsja rozświetlająca od Sesdermy (dostępna jest w sklepie topestetic) jest idealna – mimo wysokiej ochrony w ogóle nie czuć jej na skórze.

1. Kawa i białe wino. // 2. Poranne światło. // 3. Nie sądziłam, że ten "Look of The Day" z orłowskiej plaży tak Wam się spodoba! Znajdziecie go tutaj. // 4. Tu jeszcze młody bez z mojego ogrodu. //

Będąc w Prowansjii zaczęłam rozumieć Vincenta Van Gogha…

Dwie kiełbasy za sześć euro. Trzy kiełbasy za osiem euro…To ile będzie za dziesięć kiełbas?

Droga do miasteczka Gordes.

1. Jak co roku, w ostatnich tygodniach kwiaty bzu zalały Instagram. Gdy w końcu pojawiły się u mnie czułam się trochę spóźniona. Ale czy one w ogóle mogą się opatrzyć? // 2. Półwysep i tajemnicze wejście na plażę. // 3. Do dżinsowej "ogrodniczki" nie byłam przekonana ale teraz ją uwielbiam! Dobrze, że mam też młodsze koleżanki, które mówią mi co jest teraz modne ;) . // 4. Mała drzemka. //

Łazienki Królewskie w Warszawie. Ale tam się zmieniło! I to na lepsze!

Jak wyróżnić sie z tłumu i odnaleźć swój styl? Czy, aby być stylowym trzeba mieć dużo pieniędzy? Maria Młyńska, autorka bloga ubierajsieklasycznie udowania, że nie. Swoje spostrzeżenia zawarła w książce "Warsztaty Stylu. Autorska metoda, dzięki której w końcu odkryjesz swój styl". Dodatkowo do książki załączony jest zeszyt ćwiczeń.

Magiczny wieczór w lesie. W otoczeniu przyrody wszystko wygląda jak obraz. Ten leśny wpis piknikowy znajdziecie tutaj. Gdzie w Sopocie zjeść najpyszniejsze śniadanie, najlepszą pizzę albo odkryć nowe smaki kuchni japońskiej? Wszystkie adresy warte zapisania znajdziecie tutaj.kombinezon – H&M (podobny tutaj) // trampki – Vans // torebka – Gucci // dżinsowa kurtka (podobna tutaj)1. Moja ukochana sukienka na wakacje, plażę albo do śmigania po mieście w trakcie upałów. Zostało niewiele sztuk! // 2. Myślałam, że wstąpię do Klifu po kawę i kwiaty ale zostałam na dłużej… // 3. i 4. Chwilę przed weekendowym spacerem. //Wiem, że tulipany nie wymagają szczególnych umiejętności, ale i tak bardzo się cieszyłam, że coś mi z tej ziemi wyrosło. 1. To zdjęcie pochodzi z backstage'u do pierwszego majowego "Look of The Day". // 2. 3. i 4. Wiosna wkoło! //

Był długi spacer i była pamiątka ze spaceru. Dzień jak co dzień.Niezawodny kompan na zdjęciach! Zawsze chętny jeśli trzeba zaślinić sukienkę.1.i 4. Garniturowy wpis znajdziecie tutaj. // 2. Śniadanie w warszawskiej Charlottcie // 3. Największe majowe przyjemności. // Niby wiosna, a czuliśmy się jakby był środek lata…1.W sopockich "Dwóch Zmianach". // 2. Sukienki zapinane na guziki to chyba mój ulubiony trend tego lata. // 3. Kwiatów nigdy za wiele. Zwłaszcza gdy robię zdjęcia. // 4. Niby nie ma u nas dresscode'u, a tu proszę – dziewczyny prawie jak w mundurach. A tu już na środku izraelskiej pustyni. Jeszcze w tym tygodniu pokażę Wam wszystkie zdjęcia z wyjazdu. Spokojnego wieczoru!

 

Serum of spring

   The proponents and opponents of a holistic approach to our body would surely be very eager to share their point of view. The former will emphasise the role of our psyche and lifestyle, whereas the latter will say that they like to follow solid facts instead of unsupported speculations in their life. A holistic approach doesn't, however, entail the rejection of science. No one will force us to believe that when we've got a toothache we should ponder over our unreleased emotions from the past instead of making an appointment at the dentist's.   

   Even though I approach all revelations that aren't supported by scientific research with scepticism, when it comes to the topic of beauty, I literally go daffy – I deeply believe that our appearance is influenced by numerous factors – from the daily dose of sleep, to cosmetics that we use, the type of work, private situation, finishing with the time that we spend outdoors. For example, I strongly feel that all women whom I've met and who work as florists were and still are beautiful. In turn, I can't say that about the mean girls from my high school.  

   The topic of a "holistic" approach to beauty was taken up by Chanel. Fortunately, the company has also invested in some research which always impresses sceptics. The brand has singled out the so-called blue zones, that is three places where people live the longest – Nicoya on Costa Rica, Sardinia in Italy, and a Greek island, Icaria. Three ingredients appeared fairly frequently in the diet of the dwellers of these realms of longevity. These were: green tea, olive oil, and mastic gum. These exact products became the basis to create the new BLUE SERUM, which I have had the opportunity to test for the last several days (apply the serum under your cream). I don't know whether it's owing to the fragrant lilac sprigs from my garden (allegedly aromatherapy and surrounding yourself with plants also has an impact on our beauty), Israeli sun, or the new cosmetic by Chanel, but it seems to me that my skin looks happier. And maybe I'm just happier as a whole?I don't know where I got the baskets in the photo so don't ask me ;). I was cleaning them up because suddenly there were too many of them and they seemed a very graceful picture to me.

* * *

   Zwolennicy i przeciwnicy holistycznego podejścia do naszego ciała z pewnością chętnie podzielili by się z nami swoimi argumentami. Ci pierwsi podkreślać będą rolę naszej psychiki i stylu życia, a drudzy powiedzą, że lubią kierować się w życiu twardymi faktami, a nie miękkimi przypuszczeniami. Holistyczne podejście nie oznacza jednak odrzucenia nauki. Nikt nie wmówi nam przecież, że gdy boli ząb powinniśmy zastanowić się nad nieuwolnionymi emocjami z przeszłości zamiast umówić się do dentysty. 

   Chociaż poddaję w wątpliwość wszystkie niepoparte rzetelnymi badaniami rewelacje, to gdy dochodzimy do tematu piękna kompletnie głupieję – głęboko wierzę, że na nasz wygląd wpływ mają niezliczone czynniki – od codziennej dawki snu, poprzez kosmetyki, których używamy, rodzaj pracy, sytuację prywatną, aż po czas jaki spędzamy na świeżym powietrzu. Mam na przykład nieodparte wrażenie, że wszystkie kobiety-florystki jakie napotkałam na swojej drodze były i są piękne. Z kolei nie mogę powiedzieć tego samego o niektórych wrednych koleżankach z liceum.

   Na „całościowe” podejście do urody zwróciła też uwagę marka Chanel. Na szczęście, pokusiła się również o przeprowadzenie kilku badań, które zawsze robią dobre wrażenie na sceptykach. Marka wyodrębniła tak zwaną niebieską strefę, czyli cztery miejsca, w których ludzie żyją najdłużej – Nicoya na Kostaryce, Sardynię należącą do Włoch i grecką wyspę Ikarię. Trzy składniki pojawiały się w diecie mieszkańców długowiecznych krain wyjątkowo często. Były to: zielona kawa, oliwa z oliwek i guma mastyksowa. To te produkty stały się podstawą do stworzenia nowego BLUE SERUM, które miałam okazję testować przez ostatnie kilkanaście dni (serum nakładamy pod krem). Nie wiem czy to zasługa pachnących gałązek bzu z mojego ogrodu (podobno aromaterapia i otaczanie się roślinami też wpływa na naszą urodę), izraelskiego słońca, którego ostatnio zażywałam, czy nowego kosmetyku od Chanel, ale mam wrażenie, że moja skóra wygląda jakoś weselej. A może to cała ja jestem po prostu szczęśliwsza?

Nie wiem skąd te koszyki na zdjęciach więc mnie nie pytajcie ;). Robiłam z nimi porządek, bo chyba narosła ich zbyt duża ilość i wydały mi się takim wdzięcznym widokiem. 

BLUE SERUM to dwa produkty – jeden do pielęgnacji całej twarzy, drugi do delikatnych okolic oczu.  These are last sprigs of lilac this year. I gathered the ones with violet flowers from the very top of the tree (I got the white ones from my mother) as the ones located on the lower branches had already finished blossoming. I'd have regretted it if I hadn't captured them in a photo – it will take so long to smell their fragrance again. Have a pleasant weekend around flowers!

* * *

To już ostatnie gałązki bzu w tym roku. Te z fioletowymi kwiatami zerwałam z samego wierzchołka drzewa (białe dostałam od mojej mamy), bo niżej były już przekwitnięte. Żal mi było ich nie sfotografować – tak długo będzie trzeba czekać aby znów poczuć ten zapach. Udanego weekendu w otoczeniu kwiatów!

 

Czy mamy szansę w walce z kultem młodości, czyli dlaczego nasza waga stoi w miejscu, a ciało wygląda gorzej?

   Answering the question from the title of this article – no, we haven't. Youth has always been a highly longed for feature and has been associated with everything that is beautiful. Even in antiquity, sculptures showed forever young gods and goddesses or heroes with twenty-year-old bodies and faces that belonged to someone considerably older (e. g. the Laocoön Group). Julius Caesar was presented in a similar fashion – even though he reigned over Rome as a 50+ man, he is associated with a young and strong lad.   

   Everything around us, starting with history and finishing with social media, suggests that beauty is only the domain of the things that are young and fresh. Assuming that this pair is so inseparable, do we still have the chance to cherish our beauty if we left the walls of our high schools so many years ago?   

   We've got three solutions. We can totally oppose the social pressure and assume that appearance isn't something of importance to us (it's a very bold attitude, but it would be naive to think that external features have no influence on our life). We can also follow in the footsteps of Benjamin Button (or Krzysztof Ibisz) and do eveyrthing to pursue the things that can never be attained. Facelift, palm lift, knee lift, and fifty-year olds with hair to their waist wearing their own daughters' clothes make you think of only one thing – depression. The third solution seems to be the most reasonable – we know that world has certain rules and we stay hopeful that the spiral of wild pursuit of happiness won't become even wilder, but we will reasonably fight so that the time isn't that merciless for us.

   If we familiarise ourselves with the reasons why our body ages and with areas in which these processes are more visible, it'll be easier for us to prepare an appropriate strategy. Our organism in each stage of our life is prepared for different tasks and that has an influence on our external appearance. The first visible change that you can notice after your 30th birthday is the systematic loss of fibres which leads to a situation in which your muscles become increasingly weaker and your skin losses elasticity and firmness. It can be easily seen around your tricep area – when you raise your hand, you'll see an excess of skin that wasn't there previously (or maybe at least not so much). When it comes to the soft tissue around your stomach it's thanks to cortisol, the stress hormone. The reason of larger hips and thighs may be the increasing intolerance of sugar. Changes can be also easily noticed around your armpit area (the fatty tissue under your armpits can be easily noticed after you put on your bra). The truth is painful – even if we manage to maintain the weight we had in high school, our body will look different. Let's focus on the areas that are most susceptible to the passage of time.

* * *

   Odpowiadając na pytanie w tytule tego artykułu – nie, nie mamy. Młodość od zawsze była w cenie i utożsamiano ją z tym, co piękne. Nawet w czasach starożytnych rzeźby pokazywały wiecznie młodych bogów i boginie lub bohaterów z ciałami dwudziestolatków i twarzą należącą do kogoś wyraźnie starszego (np Grupa Laokoona). Podobnie przedstawiano Juliusza Cezara – choć władał Rzymem jako ponad pięćdziesięcioletni mężczyzna, kojarzy nam się przecież z pełnym sił młodzieńcem. 

   Wszystko dookoła, zaczynając od historii, na mediach społecznościowych kończąc, sugeruje nam, że piękne jest tylko to, co młode i świeże. Jeśli ta para jest aż tak nierozłączna, czy mamy jeszcze szansę cieszyć się urodą, skoro już dawno opuściłyśmy mury szkoły średniej? 

   Mamy trzy wyjścia. Możemy być całkowicie oporne na presję społeczeństwa i uznać, że wygląd się dla nas nie liczy (to odważna postawa, ale naiwnością jest sądzić, że cechy zewnętrzne nie mają wpływu na nasze życie). Możemy też pójść śladami Benjamina Buttona (bądź Krzysztofa Ibisza) i za wszelką cenę gonić za czymś, czego dogonić się nie da. Lifting twarzy, dłoni, kolan i pięćdziesięciolatki z włosami do pasa wystrojone w ciuchy własnych córek przywodzą na myśl jedno słowo – desperacja. Trzecie wyjście wydaje się być najrozsądniejsze – zdajemy sobie sprawę, że świat rządzi się pewnymi prawami i trwamy w nadziei, że spirala dzikiego podążania za młodością nie rozpędzi się jeszcze bardziej, ale w granicach rozsądku zawalczymy o to, aby czas obszedł się z nami łaskawie. 

   Jeśli poznamy przyczyny starzenia się naszego ciała i miejsca, w których te procesy są najbardziej widoczne, łatwiej nam będzie opracować odpowiednią strategię. Organizm na każdym etapie przygotowany jest do innych zadań, a to ma wpływ na nasz wygląd zewnętrzny. Pierwszą zauważalną zmianą po przekroczeniu trzydziestu lat jest systematyczne zanikanie włókien, przez co mięśnie stają się coraz słabsze, skóra traci jędrność i elastyczność. Dobrze to widać w okolicach tricepsa – biorąc rękę do góry zauważymy nadmiar skóry, którego wcześniej nie było (albo przynajmniej nie aż tyle). Natomiast miękka oponka w okolicach brzucha to zasługa kortyzolu, czyli hormonu stresu. Przyczyną powiększających się bioder i ud może być coraz mniejsza tolerancja cukru. Zmiany łatwo zauważmy też w okolicach pach (tak zwane „wałeczki” najlepiej widoczne są po założeniu biustonosza). Prawda jest bolesna – nawet jeśli udaje się nam utrzymać wagę z liceum, to nasze ciało wygląda inaczej. Skupmy się więc na tych obszarach, które są najbardziej podatne na wpływ czasu.1. Nature made sure that we wouldn't get bored and assigned areas of the body that we need to fight to each decade of our lives. In order to prepare women for pregnancy and breast feeding, that is between 20 and 30 years of age, it gave us fat in the areas of our hips and buttocks (yes, I know that many of us have their first child well after thirty but nature doesn't grasp sociological changes). With age, there is also a greater tendency to have love handles on your back and around your shoulder blades area – these are muscles, which do not work as in the past, turning into fat. Another disturbing news: teasing with impeccable decollete ends when you are around 32 years old. Breasts become less firm and slowly lose their shape (probably because, as the Aesthetic Surgery Journal reports, the average age when American women undergo the treatment of breast augmentation is 33.2 years of age).

If we know all of that, on which body parts should we focus when exercising to maintain their youthful appearance? Don't just focus on cardio exercises (I mean the currently popular running or cycling). Fat tissue is deposited in areas that we rarely use in everyday life so you need to do exercises that will force these areas to work.

If you workout on a regular basis and yet your weight still stays the same, analyse whether your training sessions don't focus on one body part. It's best to not restrict yourself only to one sport discipline. I know that it's not easy because if you get used to running, and you've got your favourite route, you don't really want to attend fitness classes. Most of us don't like changes and we get used to one activity. And that focuses on one muscle area instead of forcing the organism to burn the fat all over our body.

It is one of the reasons why workouts with Ewa Chodakowska have gained so much popularity among women who were gaining weight with age. Ewa is followed by more than two million people, whereas Ania Lewandowska is followed by more than one million, other millions of people workout with Mel B or Kayla Itsines (she is followed by "only" twenty one million people) at their homes. I myself have lately become a regular user of Ewa Chodakowska's website and I can see how my body gains strength by the day (I most often do Slim Fit, Hot Body, Turbo Wyzwanie, and Secret). I was even able to convince Kasia to start her workouts at home and she wasn't really eager to imagine her training sessions without running.

* * *

1. Natura zadbała o to, byśmy się nie nudziły i do każdej dekady życia przypisała nam obszar ciała, z którym musimy walczyć. Przygotowując kobiety na ciąże i karmienie dziecka, czyli między dwudziestym a trzydziestym rokiem życia zafundowała nam odkładanie tłuszczu na udach i pośladkach (tak, wiem, że wiele z nas rodzi pierwsze dziecko po trzydziestce, ale natura niestety nie dostrzega zmian socjologicznych). Z wiekiem pojawia się też większa tendencja do fałdek na plecach i tzw motylków – to zamieniające się w tłuszcz mięśnie, które nie pracują jak dawniej. Kolejna niepokojąca wiadomość: kuszenie nieskazitelnym dekoltem, kończy się koło trzydziestego drugiego roku życia. Piersi stają się mniej jędrne i powoli tracą kształt (pewnie dlatego, jak podaje „Aesthetic Surgery Journal”, średnia wieku Amerykanek poddających się zabiegowi powiększania piersi to 33,2 lat).

Skoro wiemy to wszystko, które partie ciała powinnyśmy ćwiczyć, aby zachować młody wygląd? Nie skupiajmy się tylko na ćwiczeniach kardio (mam tu na myśli przede wszystkim tak popularne obecnie bieganie czy jazdę na rowerze). Tkanka tłuszczowa odkłada się w miejscach rzadko przez nas używanych w codziennym życiu, trzeba więc wykonywać takie ćwiczenia, które pobudza je do pracy.

Jeśli ćwiczysz regularnie, a mimo tego waga stoi w miejscu zastanów się czy twoje treningi nie są skoncentrowane na jednej partii ciała. Najlepiej, abyś nie ograniczała się do jednej dyscypliny sportowej. Wiem, że to nie jest łatwe, bo jak już przyzwyczaisz się do biegania, masz ulubioną trasę, to nie chce ci się kombinować z wyjściem na fitness. Większość z nas nie lubi zmian i przywiązuje  się do jednej czynności. A to w kółko wyrabia te same mięśnie zamiast zmusić ciało do spalania całej tkanki tłuszczowej.

To jedna z przyczyn dla których treningi na przykład z Ewą Chodakowską zyskały taką popularność u kobiet, które wraz z wiekiem przybierały na wadze. Ewę na Facebooku śledzi ponad dwa miliony osób, Anię Lewandowską ponad milion, kolejne miliony na całym świecie w zaciszu ścian swojego domu trenują z Mel B, czy Kaylą Itsines (obserwuje ją „jedyne” dwadzieścia jeden milionów osób). Sama od niedawna stałam się regularną użytkowniczką portalu Ewy Chodakowskiej i z dnia na dzień widzę jak wzmacnia się moje ciało (najczęściej wykonuję Slim Fit, Hot Body, Turbo Wyzwanie i Secret). Udało mi się przekonać do ćwiczeń w domu nawet Kasię, która jeszcze do niedawna nie wyobrażała sobie treningu bez biegania.

To właśnie książka „Dieta sirtuinowa. Eliksir młodości i przepis na szczupłą sylwetkę” wydawnictwa Esteri. Jeśli od dziś zmienimy swoje nawyki żywieniowe i wkomponujemy do jadłospisu więcej elementów diety sirtuinowej, schudniemy powoli, ale bezpiecznie, a potem z łatwością utrzymamy wymarzoną wagę. Do żywności Sirtfood między innymi zalicza się jabłka, brokuły, orzechy nerkowca, paprykę chilli, zieloną herbatę, jarmuż, jagody, maliny, czosnek, kurkumę, oliwę z oliwek, pietruszkę, czerwone wino, rukolę, pomidory oraz owoce cytrusowe.

2. The truth is cruel – we need less and less calories with age. There are hormonal changes in our body which are supposed to conserve energy. Metabolism slows down so we start to gain weight. "Imagine that your organism is like a machine, and your metabolism is the speed of this machine's engine. It's enough to introduce corrections in three aspects of your life in order to increase the speed of your engine" – says Dr Scott Isaacs, an endocrinologist from Atlanta.  This aspects comprise your physical activity, sleep, and eating. As I've already mentioned, physical activity should be diverse and regular. It's best to do four to five forty-five-minute training sessions a week. You should sleep at least eight hours a day. What about the food? Start with calculating your BMR, that is basal metabolic rate throughout the day. It's best to use a mobile app (I use FatSecret) or an online calculator. If we want our weight to drop, we should decrease the intake of calories for abour 15% – not more as it leads to deficiencies in the organism and sooner or later the yo-yo effect will come back like a boomerang. Your path to dream weight will be easier with „Sirtfood diet. Youth elixir and a recipe for slim figure” by Prof. MD Bernda Kleine-Gunk, Anna Cavelius, and Dusy Tania. How to make your organism to burn fat more intensely? The working of sirtuins is enough. The rules of sirtfood diet are very simple and the products are easily accessible. Its effect is an improved metabolism, maintaining muscle tissue, losing fat tissue, regulating acute inflammations, and repairing DNA damage. I recommend this book for everyone who likes reading about healthy eating and searches for inspiration for their everyday menu.

* * *

2. Prawda jest okrutna – z wiekiem potrzebujemy coraz mniej kalorii. W naszym organizmie zachodzą zmiany hormonalne, mające na celu oszczędzanie energii. Metabolizm zwalnia więc zaczynamy przybierać na wadze. „Wyobraź sobie, że twój organizm to maszyna, a metabolizm to szybkość, z jaką pracuje silnik. Wystarczy wprowadzić korektę w trzech aspektach życia, żeby podkręcić obroty silnika” – mówi dr Scott Isaacs, endokrynolog z Atlanty.  Te aspekty to aktywność, sen i jedzenie. Tak jak pisałam wyżej, aktywność powinna być zróżnicowana i regularna. Najlepiej wykonywać cztery-pięć treningów tygodniowo po czterdzieści pięć minut. Sen powinien trwać minimum osiem godzin dziennie. Co z jedzeniem? Zacznij od tego, aby obliczyć swoje BMR, czyli zapotrzebowanie kaloryczne w ciągu dnia. Najlepiej użyj do aplikacji w telefonie (ja korzystam z FatSecret) lub za pomocą kalkulatorów w internecie. Jeśli chcemy, aby waga zaczęła spadać, ograniczmy spożywanie kalorii o piętnaście procent – nie więcej, bo to prowadzi do niedoborów w organizmie i prędzej czy później dopadnie nas efekt jo-jo. W drodze do wymarzonej wagi może pomóc książka „Dieta sirtuinowa. Eliksir młodości i przepis na szczupłą sylwetkę” autorów Prof. Dr. Med. Bernda Kleine-Gunk, Anny Cavelius oraz Dusy Tania. Jak skłonić organizm do intensywniejszego spalania tłuszczów? Wystarczy aktywować sirtuiny. Zasady diety SIRT są bardzo proste, a produkty łatwo dostępne. Efektem będzie lepsza praca metabolizmu, zachowanie tkanki mięśniowej a utrata tłuszczowej, regulacja przewlekłych procesów zapalnych oraz naprawa szkód materiału genetycznego DNA. Książkę polecam każdemu, kto lubi czytać o zdrowym odżywianiu i szuka nowych inspiracji do swoich codziennych potraw.

3. The appearance of our body is influenced not only by our weight. With age we start slouching – sitting in front of a computer at work and at home or slouching over a smart phone are the main culprits. Round back makes us look older – our neck becomes shorter, our bust looks smaller, and our stomach looks bigger. I should now write "remember to maintain a straight body posture" but I know that I could write "remember not to breath" equally well. We slouch unconsciously and even if we remember every ten minutes to sit straight we will assume a tortoise position in a few moments. It's really hard to make it a habit – already when we are 25 years old our vertebrae start to deform and adjust to our inappropriate positions. If you've noticed even the slightest change of your neck position forward (you'll easily notice it while looking at a photo taken from your side), start with strengthening your back muscles (yoga, Pilates, ballet) and consider investing in a corset or a special device that helps you maintain your posture. Wearing one of these things for at least eight hours each day will allow you to get an appropriate body posture in less than a month.

* * *

3. Na wygląd naszego ciała ma wpływ nie tylko nasza waga. Z upływem lat coraz bardziej się garbimy – siedzenie przed komputerem w pracy i w domu czy pochylanie się nad smartfonem jest tego główną przyczyną. Okrągłe plecy sprawiają, że wyglądamy starzej – szyja się skraca, biust wydaje się mniejszy, a brzuch wręcz przeciwnie. Powinnam teraz napisać „pamiętaj aby się prostować”, ale doskonale wiem, że równie dobrze mogłabym napisać „pamiętaj aby nie oddychać”. Garbimy się nieświadomie i nawet jeśli co dziesięć minut przypomnimy sobie o tym, aby usiąść prosto to chwilę później znów przybierzemy pozycję żółwia. Bardzo ciężko jest wyrobić w sobie nawyk prostowania – już po dwudziestym piątym roku życia nasze kręgi zaczynają się deformować i dopasowywać do naszych niepoprawnych pozycji. Jeśli widzisz u siebie nawet najmniejsze przesunięcie szyi do przodu (najlepiej zauważysz to na zdjęciu z profilu) to zacznij od wzmocnienia mięśni pleców (joga, pilates, balet) i pomyśl o zainwestowaniu w gorset albo pajączka. Nosząc jedno albo drugie co najmniej osiem godzin każdego dnia wyrobisz u siebie prawidłową postawę w niecały miesiąc.

Gdybyście były ciekawe gdzie zostały wykonane zdjęcie to już podaję wszystkie szczegóły: jest to na Półwyspie Helskim, wejście między „Chałupami 3” a „Solarem”. Szary t-shirt pochodzi ze sklepu Hibou Essentials. Jest wykonany z najwyższej jakości bawełny organicznej i jest sprzedawany w trójpaku. Oryginalnie jest trochę dłużysz, ale jak widać bez problemu można go związać u góry.

Olejek wyszczuplający Laboratoire Elancyl na bazie kofeiny i oleju z lnicznika. Składniki czynne tego dwufazowego produktu pomagają wyeliminować tłuszcz, sprzyjają redukcji rozstępów oraz zmniejszają cellulit.

4. With age, our lifestyle changes – we don't have hectic errands at universities, we don't have to attend an obligatory PE, we dance and jump less during concerts. We exchange all of that for longer hours spent at the desk. Did you know that one of the main reasons for cellulite is sedentary lifestyle? But what to do when your job is all about sitting? Cellulite is a problem that has to be attacked from many different angles. We should pay attention to our diet, exercises, and appropriate cosmetics with equal engagement. When it comes to our eating habits, we should decrease our portions, decrease fats and salt as well as drink one coffee tops. Aerobic exercises are our foundation (that is running, rollerblading, cycling, swimming, fast walks), but squats and sit-ups will be equally important. Another unappreciated weapon in our fight against cellulite is cosmetics. How do they work? Almost every slimming product contains caffeine (or aminophylline which works similarly). It is supposed to stimulate blood circulation and improve fat loss. It is also good to search for retinol on the ingredient list. It is one of the most effective substances – it increases skin thickness and smooths it to hide cellulite clumps. Additionally, substances derived from black pepper, cinnamon, chestnut essence, ivy essence, and ruscus essence scored positively in tests. After testing a few products, I can easily recommend product by Laboratoire Elancyl, which has been conducting tests concerning decreasing cellulite for years. So far, I've been using their night cream, Slim Design, but recently a new version of it has appeared in the form of oil. This two-phase product smells of limes and is easily absorbed into the skin. It doesn't leave any stains on your clothes. In the morning, you skin looks fresh, smooth, and pleasant to the touch. During the application of the cosmetics, you can massage it into the skin – it will improve your blood circulation and prepare the muscles to burn fat. Start with delicate kneading, then proceed to slightly stronger circular moves (as if your kin was dough) always in the direction of your heart. Finish off by changing kneading into stroking.You need to fight for a youthful appearance. It's worth doing not just to maintain your beauty – but mostly to stay healthy. Following the tradition, please comment on the topic. Tell me how you cope with the passage of time and the changes in your body?

* * *

4. Wraz z wiekiem zmienia się nasz styl życia – nie biegamy po uczelniach, nie mamy obowiązkowego wf-u, mniej tańczymy i skaczemy na koncertach. Za to coraz więcej czasu spędzamy przy biurku. Czy wiecie, że jedną z głównych przyczyn pojawiania się cellulitu jest siedzący tryb życia? Ale co robić kiedy ma się taką a nie inną pracę? Cellulit to problem w który trzeba uderzać na wiele różnych sposobów. Powinnyśmy z równym zaangażowaniem zwrócić uwagę na dietę, ćwiczenia i odpowiednie kosmetyki. Jeśli chodzi o nawyki żywieniowe to przede wszystkim należy jeść mniejsze porcje, ograniczyć tłuszcze i sól oraz pić najlepiej tylko jedną kawę dziennie. Ćwiczenia aerobowe są podstawą (czyli bieganie, rolki, rower, pływanie, szybkie spacery) ale też bardzo ważne będą przysiady i brzuszki. Kolejną, ale niedocenianą  przez kobiety bronią w walce ze skórką pomarańczową są kosmetyki. Jak one działają? Prawie każdy produkt odchudzający ma w składzie kofeinę (lub podobną w działaniu aminofilinę), która ma pobudzać krążenie i wspomagać spalanie tłuszczu. Dobrze też szukać w składzie retinolu, który uważa się za najbardziej skuteczną substancję – zwiększa grubość skóry, wygładzając ją przez „ukrywanie” grudek cellulitu. Dodatkowo, w badaniach pozytywnie wypadły także substancje pozyskane z czarnego pieprzu, cynamonu, wyciągu z kasztanowca, bluszczu i ruszczyka zwyczajnego. Po przetestowaniu kilku produktów, z największym przekonaniem poleciłabym wam produkty marki Laboratoire Elancyl, która od wielu lat prowadzi badania dotyczące zwalczania cellulitu. Do tej pory korzystałam z ich kremu na noc Slim Design, ale niedawno pojawiła się nowa wersja w olejku. Dwufazowy produkt pachnie limonką, dobrze się wchłania i nie brudzi ubrań. Rano skóra wygląda świeżo, jest wygładzona i miła w dotyku. Podczas aplikacji kosmetyku możesz też wykonać masaż – to poprawi krążenie krwi i przygotuje mięśnie do pracy nad spalaniem tkanki tłuszczowej. Zacznij od delikatnego ugniatania, po czym przejdź do mocniejszych okrężnych ruchów (jakby skóra była ciastem) zawsze w kierunku serca. Skończ zamieniając uciskanie na głaskanie.

O młody wygląd musisz zawalczyć. Warto, to zrobić nie tylko dla urody – przede wszystkim dla zdrowia. Już tradycyjnie poproszę was o pisanie komentarzy. Tym razem dajcie znać jak wy radzicie sobie z upływającym czasem i zmieniającym się ciałem?

Last Month

The longed-for May Holiday has finally come and probably not many of you return back to the last couple of weeks with their thoughts – it's so beautiful outside that you should enjoy every moment instead of looking back. I will, however, reminisce this April for a long time. Check out a couple of shots full of spring flowers and first warm sun rays.

* * *

Nadeszła upragniona majówka i pewnie niewiele z Was chce teraz wracać myślami do ostatnich kilku tygodni – na zewnątrz jest tak pięknie, że trzeba cieszyć się każdą chwilą i nie oglądać za siebie. Ja jednak będę długo wspominać ten kwiecień. Zapraszam na kilka ujęć wypełnionych wiosennymi kwiatami i pierwszymi ciepłymi promieniami słońca. That's my thing that I usually start cleaning from places that should be at the end of the list – if I have enough time. Today it all started with a book rack. It still has a number of empty shelves – I initially assumed that I'll keep all of my books here, but in practice they can be found on the windowsill, coffee table, by the bathtub, not to mention the substantial pile by the bed. I don't know why, but it seems that if I put them where they should remain, I won't come back to them.

* * *

Już tak mam, że sprzątanie zaczynam zwykle od miejsc, za które powinnam zabrać się na końcu – jeśli starczy mi czasu. Dziś rano padło na regał z książkami. Ma wciąż kilka pustych półek – z założenia chciałam trzymać wszystkie książki właśnie tutaj, ale w praktyce są na parapecie, stoliku kawowym, przy wannie, nie wspominając już o naprawdę pokaźnym stosiku przy łóżku. Nie wiem czemu wydaje mi się, że jeśli odłożę je tam, gdzie ich miejsce to już do nich nie wrócę.Świąteczne poszukiwanie zajączka. Odpoczynek po świątecznym obżarstwie. Wielkanocny wpis z cyklu "Look of The Day" możecie znaleźć tutaj.1. Poniedziałkowe śniadanie czyli awokado w roli głównej. // 2. Pakowanie na majówkę. // 3. Magazyn "Unconditional". // 4. Ten dzień był jak połączenie "Pożegnania z Afryką" i "Dzieci z Bullerbyn". To naprawdę miłe gdy życie przypomina czasem sceny z filmów i powieści. Na początku kwietnia trzeba było sfotografować letnie nowości od MLE Collection. Poniżej mały backstage. //1. Sukienka w paski o kopertowym kroju. // 2. Praca w tak nastrojowym otoczeniu to przyjemność.  // 3. Spódnicę, którą ma na sobie Asia znajdziecie tutaj. Koszyki i kapelusze – gdyby ktoś pytał o moje "must have" na nadchodzące lato.
To zaskakujące jak wiele można zdziałać gdy nie patrzy się na to komu przypadną największe zasługi, jak szybko spełniają się marzenia gdy połączy się siły i jak bardzo myli się ten kto uważa, że jeśli pragniemy tego samego to musimy stać się wrogami aby walczyć o swoje. W trakcie siedmiu lat blogowania nie raz przekonałam się o tym wszystkim. Fajnie, że wciąż napotykam na swojej drodze ludzi, z którymi od razu znajduję wspólny język. Z dziewczynami z 2InCreatives pewnie jeszcze nie raz się zobaczę. 1. Forsycja z ogrodu mojej mamy. // 2. Chciałabym, żeby te kwiaty były z mojego ogrodu, ale póki co wyrósł mi tylko jeden tulipan. // 3. Powiew ciepłego powietrza.  // 4. Kosmetyczny niezbędnik. //zawieszka i kolczyki – YES // top – Hibou Essentials // marynarka – ZaraW tym wisiorku od marki YES można umieścić małą karteczkę z "wiadomością". Teraz na stronie www.YES.pl oraz w salonach stacjonarnych trwa promocja -25% na drugą lub -50% na trzecią sztukę biżuterii z kodem: wiosna2018 – zajrzyjcie do sklepu bo w ofercie jest wiele pięknych rzeczy. Możecie uwierzyć, że ten z prawej ma tylko sześćdziesiąt jeden lat? ;) W kwietniu mój tata miał urodziny i z tej okazji pozwolił w końcu założyć sobie Instagram. To prawdziwy żółtodziób w tym temacie więc trzymam za niego kciuki :). 1. Pierwsza rowerowa wycieczka w tym roku. // 2. Dzień bez książki to dzień stracony. // 3. Wiosenne zakupy. // 4. Szybka kawa podczas pobytu w Warszawie. //Wygląda jak salon królowej Elżbiety, ale to wnętrze jednej z warszawskich restauracji – Park Cafe Konstancin.Bardzo nie lubię gdy moje włosy wyglądają na przesadnie wystylizowane, dlatego doceniam każdy kosmetyk, który pomaga w osiągnięciu naturalnego efektu. Mgiełka do włosów marki Kerastese sprawia, że nawet kiepsko zakręcone loki zaczną wyglądać jak delikatne naturalne fale. Nie powoduje efektu sztywnych włosów, a wręcz przeciwnie – podkreśla fale i nadaje włosom blasku. Jego skład to w 99 procentach naturalne składniki.W to miejsce muszę jeszcze kiedyś wrócić! Całą relację z Disneylandu możecie obejrzeć tutaj.Biały t-shirt z napisem to produkt polskiej marki Diverse i z pewnością będzie elementem wielu moich letnich stylizacji.No tak… przecież nie mogę wyjechać na wycieczkę bez niego. 1. Małe a tak cieszy. // 2. W domowym biurze. // 3. "Gość w dom, Bóg w dom"  // 4. Kwietniowe popołudnie w Warszawie. //Ja czekam na moje śniadanie a on… właściwie robi dokładnie to samo. Kolejna porcja kosmetyków od Decleor. Lekki krem nawilżający (ten w słoiczku) chroni przed negatywnym wpływem zanieczyszczenia środowiska i przed działaniem promieni UV (pamiętajcie, że to ostatni moment, aby zamienić swój krem na dzień na taki z filtrem). Jeśli nie miałyście jeszcze kosmetyków tej marki to z ręką na sercu mogę je Wam polecić (ja wciąż wracam do kremu mandarynkowego). 

Angielski springer spaniel czyli klasyczny przykład psa towarzysząco-zamęczającego. Bo skoro mam czas czytać gazetę to znaczy, że mam też czas aby drapać go po grzbiecie. 
1 i 2. Jak mieć pięknie opaloną skórę jeszcze przed wakacjami? Możecie o tym przeczytać we wpisie pod tytułem "operacja mahoń w kwietniu" tutaj. // 3. Las i pies, czyli połączenie idealne. // 4.  Tak mógłby wyglądać mój dzisiejszy lunch… //

Na koniec przesyłam pozdrowienia z południowej Francji… ale o tym już niebawem. Wypoczywajcie!

Operacja pod kryptonimem „mahoń w kwietniu” czyli moje sposoby na skórę muśniętą słońcem.

   History shows that the fashion for tanned skin was becoming stronger when we started showing consecutive body parts. At the beginning of the 20th century, women still bathed (if they decided to behave in such an extreme way at all) in long dresses and bloomers, and when they came out of water, their female servants covered their wet-clothed bodies with bed sheets. On sunny days, ladies wore gloves, hats, and were carrying umbrellas to avoid any contact of sun rays with their skin. They avoided tan like the plague as it was a signifier that they belonged to a certain social group – tan was an outcome of long hours spent working outdoors. As a consequence of women's emancipation and the gradual loosening of customs, bathing suits started to uncover more and more. In the 50s of the 20th century, even high-born ladies discovered that a fashionable half-cup bra looks better in a combination with darker skin. Back then, people knew little about the negative effects of sunbathing so women uncontrollably indulged in this activity over the next few decades.  

   The next fifty years of the last century did not bring any breakthrough. Even though scientists and doctors increasingly more often raised the topic of harmful effects of the overexposure to sun rays, when I was still in high school, strong tan was considered an undisputed attribute of female appeal. When the spring season was coming, queues to places offering tanning beds were growing longer, and store shelves were becoming loaded down with oils accelerating the tanning process "with a super safe SPF10 filter" (yeah, right). We've cooled out a little bit since then – even if at the beginning, we ignored articles on free radicals, cancer, wrinkles, and hyperpigmentation, after some time, they succeeded in raising our awareness on the topic. All right, but it still doesn't change the fact that tanned skin simply looks better…  

   I've found a certain balance between the effect of a burnt crackling (that I've never been able to attain anyway) and paleness worthy of a vampire. May Holiday is just around the corner and I'm probably not the only person thinking about a breakfast on the grass, shorter dresses, and uncovered shoulders. If you want to get a tan a little bit faster this year then at the end of August, read about my experiences and tricks – I'll be eager to share all of my ways for a healthy sun-kissed skin.

* * *

   Historia pokazuje, że moda na opaleniznę przybierała na sile wraz z odsłanianiem przez nas kolejnych części ciała. I tak na początku XX wieku kobiety wciąż kąpały się (o ile w ogóle decydowały się na tak ekstremalne w tamtych czasach zachowania) w długich sukniach i pantalonach, a gdy wychodziły z wody, służące zasłaniały prześcieradłami ich oblepione przez mokre ubranie ciała. W słoneczne dni damy nosiły rękawiczki, kapelusze i trzymały w ręku parasole, aby promienie nie padały na żaden fragment ich skóry. Unikały opalenizny jak ognia, bo świadczyła ona o przynależności do grupy społecznej – zyskiwało się ją przede wszystkim w trakcie długich godzin spędzonych w pracy na świeżym powietrzu. W wyniku kobiecej emancypacji i stopniowemu rozluźnianiu obyczajów stroje kąpielowe zaczęły pokazywać coraz więcej. W latach pięćdziesiątych XX wieku nawet wysoko urodzone panny odkrywały, że modna bardotka wygląda lepiej w połączeniu z ciemniejszą skórą. O negatywnych skutkach opalania mało jeszcze wtedy wiedziano, więc kobiety bez opamiętania zażywały słonecznych kąpieli przez kilka następnych dekad.

   Kolejne pięćdziesiąt lat ubiegłego stulecia nie przyniosło już żadnego przełomu. Chociaż naukowcy i lekarze coraz częściej zaczęli mówić o szkodliwym działaniu nadmiernej ekspozycji słonecznej, to jeszcze gdy byłam w liceum mocną opaleniznę uznawano za niepodważalny atrybut atrakcyjności. Kolejki do solariów były tym dłuższe im bliżej było do wiosny, a półki w sklepach uginały się od olejków przyspieszających opalanie z „super bezpiecznym filtrem SPF10” (buhaha). Od tego czasu trochę jednak ochłonęłyśmy – nawet jeśli na początku puszczałyśmy mimo uszu artykuły o wolnych rodnikach, nowotworach, zmarszczkach i przebarwieniach to po jakimś czasie przedarły się one do naszej świadomości. No dobrze, ale to nadal nie zmienia faktu, że opalona skóra wygląda po prostu lepiej…

   Znalazłam pewien balans pomiędzy efektem spalonej skwarki (którego zresztą nigdy nie udało mi się osiągnąć) a bladością godnej wampira. Majówka już za kilka dni i pewnie nie tylko moje myśli krążą wokół śniadania na trawie, krótszych sukienek i odsłoniętych ramion. Jeśli chciałybyście w tym roku zyskać opaleniznę nieco szybciej niż pod koniec sierpnia, to przeczytajcie o moich doświadczeniach i trikach – chętnie zdradzę Wam wszystkie moje sposoby na zdrową skórę muśniętą słońcem.

dżinsy – Levi's 501 // torba – Mango (podobna tutaj) // kapelusz – Asos // klapki – Mango // kostium kąpielowy – Revolve // okulary – Topshop (podobne tutaj)

1. Times when I could spend one hour lying flat just become the sun came out are long gone. When I was a student, attaining a golden skin colour for the May Holiday wasn't really that big of a problem. My last resort was going through my university notes and tanning my back. Today, even though I can do a large portion of my work at home, it's really difficult for me to force myself to go to the garden. First of all, I can't really see anything on my laptop screen when it is directly hit by sunlight, secondly, I feel that I allow myself for too much pleasure during the day. However, if you've got something to do that doesn't require you to sit within the four walls of your room (writing in a notebook, reading, knitting, doing homework with children, painting your nails, peeling potatoes, or even darning socks – it doesn't matter), do it on your balcony or in your garden and enjoy the sun. Even fifteen minutes a day will trigger the process of melanin production in your skin. You don't have a garden or a balcony? It's not an excuse – a nearby playground is also a great place (maybe not in a bikini, but a dress that uncovers shoulders and calves won't shock anyone). And if you think that fighting for a tanned skin is too vain, remember that you also provide your body with a good portion of vitamin D which is essential for our immune system.

Note! Women who read this blog are mostly between 25 and 35 years of age, but I know that there is a large group of academic and high school students who approach their older acquaintances' bleating with pity. I've got my years (if a thirty-year-old person can say that) and I see what the skin of my peers looks like – those who cautiously approached the topic of sunbathing and quickly resorted to filters can still boast a delicate complexion. I say "delicate" because it's the best word that comes to my mind. It isn't even about wrinkles that can be filled or hyperpigmentation that can be made lighter (with great difficulty), but about the effect of a damaged, porous, dried, and simply tired skin – that cannot be changed anymore. That's why I eagerly encourage you and all those who are reading this article to a l w a y s use a sunscreen (with SPF15 at least) when planning sunbathing for longer than 15 minutes. The more so that we don't have to use those available in drug stores – Polish natural brands also have sunscreens in their offer. They've got nice packaging and brilliant scents. If you haven't bought any yet, it's the last moment to do it. I recommend the one by Phenomé in an aluminium tube.

* * *

1. Już dawno minęły czasy gdy mogłam poświęcić godzinę w ciągu dnia na leżenie plackiem tylko dlatego, że akurat wyszło słońce. Gdy byłam na studiach wypracowanie złocistego koloru skóry już na majówkę naprawdę nie stanowiło większego problemu. W ostateczności mogłam uczyć się z notatek i jednocześnie opalać plecy. Dziś, chociaż sporą część pracy mogę wykonywać z domu, to ciężko jest mi się przełamać i wyjść do ogrodu. Po pierwsze, na ekranie mojego komputera mało co widać gdy pada na niego światło słoneczne, a po drugie, wydaje mi się wtedy, że pozwalam sobie na zbyt wiele przyjemności w ciągu dnia. Jeśli jednak masz do wykonywania cokolwiek co nie wymaga od ciebie siedzenia w czterech ścianach (pisanie w zeszycie, czytanie, robienie na drutach, odrabianie lekcji z dziećmi, malowanie paznokci, obieranie ziemniaków czy chociażby cerowanie skarpetek – nieważne) to wyjdź na balkon albo do ogrodu i naciesz się słońcem. Nawet piętnaście minut dziennie uruchomi w Twojej skórze produkcję melaniny. Nie masz balkonu ani ogrodu? To żadna wymówka – plac zabaw dla dzieci to też dobre miejsce (może nie w bikini ale w sukience odsłaniającej ramiona i łydki nikogo nie zgorszysz). A jeśli myślisz, że walka o opaleniznę jest nazbyt próżna, to pamiętaj, że fundujesz sobie dzięki temu porządną dawkę witaminy D, która jest niezbędna dla naszego układu immunologicznego.

Uwaga! Kobiety które czytają tego bloga w zdecydowanej większości są między 25 a 35 rokiem życia, ale wiem że całkiem spora grupa to studentki a nawet licealistki, które biadolenie starszych koleżanek na temat ochrony przed słońcem traktują z politowaniem. Mając już swoje lata (o ile tak może o sobie powiedzieć trzydziestolatka) widzę jak wygląda skóra moich rówieśniczek – te, które do opalania podchodziły z ostrożnością i szybko przerzuciły się na filtry wciąż mogą pochwalić się delikatną cerą. Mówię „delikatną” bo to najlepsze słowo jakie przychodzi mi do głowy. Nie chodzi nawet o zmarszczki, które można wypełnić czy przebarwienia, które można wybielić (z dużym trudem) ale o efekt zniszczonej, porowatej, wysuszonej i po prostu zmęczonej czasem twarzy – tego już zmienić się nie da. Dlatego gorąco zachęcam ciebie i wszystkie czytające ten artykuł dziewczyny, aby przy opalaniu dłuższym niż kwadrans  z a w s z e  używać kremu z filtrem (minimum SPF15). Tym bardziej, że dziś nie jesteście już skazane na te ze zwykłych drogerii – polskie naturalne marki też mają w swojej ofercie kremy chroniące przed słońcem. Mają ładne opakowania i pięknie pachną. Jeśli w tym roku jeszcze żadnego nie kupiłyście to teraz jest ostatni dzwonek. Ja polecam ten od Phenomé w aluminiowej tubce.

 MULTI-ACTIVE sugar peel czyli cukrowy peeling i maska 2 w 1 od Phenomé (cena 105 zł) oraz PROTECTIVE face cream SPF 30 czyli Ochronny krem przeciwsłoneczny do twarzy od Phenomé (cena 79 zł). Ten pierwszy jest w konsystencji gęstej pasy i przyda Wam się przed użyciem samoopalacza – ma piękny zapach, a skóra jest po nim niesamowicie gładka. Ten drugi ochroni was przed słońcem i bez problemu zmieści się do podróżnej kosmetyczki. 

Przy okazji mam dla Was zniżkę na wszystkie produkty od Phenomé, jeśli od dziś do końca niedzieli 29.04. użyjecie kodu #MLEPHENOME2018 to otrzymacie 20% rabatu. Udanych zakupów!

2. Can you highlight tan that is barely visible? Each blogger posting her bikini photos online will say yes. If the tan is barely visible on your skin, remember to apply a dense body balm after taking a bath – greased skin reflects sunlight better. However, what's most important is the colour that we choose to match it with – light colours (especially when it comes to close-fitting cuts) will enhance the effect of paleness when your body isn't tanned, but the same works in the opposite direction – if your skin is really tanned, light colours will highlight the tan even more. I apply a strong filter onto my face and when I'm slightly tanned, you can easily see a delicate contrast between my neck and decollete – the face appears to be pretty pale in comparison to my body. In order to decrease this effect, I change my foundation to one that is two tones darker.

* * *

2. Czy można podkreślić opaleniznę której prawie nie ma? Każda blogerka wrzucająca do sieci swoje zdjęcia w bikini powie, że tak. Jeśli na Twoim ciele ledwo można dostrzec ślady słońca to pamiętaj aby nałożyć po kąpieli tłusty balsam – natłuszczona skóra lepiej odbija światło. Największe znaczenie ma jednak to, z jakim kolorem ją zestawimy – jasne kolory (zwłaszcza przy krojach przylegających do ciała) spotęgują wrażenie bladości jeśli ciało jest nieopalone ale działają też w drugą stronę – jeśli Twoja skóra jest już naprawdę ciemna to jasne barwy jeszcze mocniej to podkreślą. Na twarz nakładam zwykle mocny filtr więc gdy uda mi się opalić to widoczny jest delikatny kontrast między szyją a dekoltem – twarz w porównaniu do ciała wydaje się dosyć blada. Aby zniwelować ten efekt zmieniam swój podkład na dwa tony ciemniejszy.

Mój ciemniejszy podkład to ten od CHANEL z dodatkowym filtrem SPF (upewnijcie się, czy Wasz podkład na lato ma zabezpieczenie przed słońcem). 

Mój ukochany kosmetyk po opalaniu. Naturalne Serum Rewitalizujące MIYA Cosmetics towarzyszy mi we wszystkich moich wyjazdach bo jest kosmetykiem wielofunkcyjnym. Ukoi zaczerwienioną skórę wieczorem, może służyć jako balsam do ust czy krem do rąk. Jeśli używacie tradycyjnego samoopalcza, to dobrze wsmarować serum w w łokcie i kostki do stóp aby uniknąć plam. Od niedawna dostępna jest mniejsza wersja tego kosmetyku, którą natychmiast nabyłam (15 ml cena 39,99). Serum od MIYA wybrałam jako produkt roku w plebiscycie GLAMOUR. 

3. Instagram is full of girls whose skin colour resembles my grandmother's table. I can bet that the majority of these women use spray tanning or self-tanners for home use. Why do I think so? Because most of these photos are taken during trips organised by brands. These types of trips are usually longer than three days – when would they find the time to lie on a beach for hours on end since they take photos or prepare for photo shoots for the whole day. They surely take care of this problem still before the trip. I'm not an opponent of such a solution because it seems healthier than scorching your skin on a beach chair. However, it can also bring us more harm than good, especially if we choose the wrong product. After years of testing many versions, I think that it's best to invest in a spray self-tanner. Why? It leaves a less irritating film on your skin, it doesn't stain your clothes or bedclothes, it's extremely easy to use and, what's most important, it gives a natural effect. If you haven't already tried that option and have used cream self-tanners, you'll surely appreciate the difference. When applying, it is important to keep an appropriate distance between the product and your skin (at least 30 centimetres) and keep your legs in the same place during the application. When it comes to tanning of your face, there's one problem – we want to apply a day and a night cream so leaving only self-tanner on may not be the best solution for us. In such a case, the best way to solve it is to use a self-tanner in drops – we add a little bit to our cream and then apply it onto our face (the drops were available here but I see that they're already sold out).

* * *

3. Instagram aż kipi od dziewczyn, których odcień skóry przypomina biurko mojej babci. Idę o zakład, że znaczna część z nich korzysta z natryskowego opalania lub samoopalaczy do użytku domowego. Dlaczego tak myślę? Bo większość zdjęć realizują w trakcie wyjazdów organizowanych przez marki. Tego rodzaju podróże nie trwają zwykle dłużej niż trzy dni – kiedy więc miałyby czas aby leżeć godzinami na plaży, skoro od rana do nocy robią zdjęcia, albo się do nich przygotowują? O opaleniznę z całą pewnością dbają jeszcze przed samym wyjazdem. Nie jestem przeciwniczką takiego rozwiązania, bo na dzień dzisiejszy wydaje się być ono znacznie zdrowsze niż przypalanie skóry na leżaku. Samoopalaczem można sobie jednak zrobić krzywdę, zwłaszcza jeśli wybierzemy nieodpowiedni produkt. Po latach testowania wielu wersji, uważam, że najlepiej zainwestować w samoopalacz w sprayu. Dlaczego? Zostawia najmniej irytującą powłokę, nie brudzi ubrań ani pościeli, bardzo szybko i łatwo się go stosuję, i, co najważniejsze, daje naturalny efekt. Jeśli jeszcze nie próbowałyście tej opcji i do tej pory wcierałyście samoopalacze w kremie, to na pewno docenicie różnice. Przy aplikacji ważne jest aby zachować dosyć daleką odległość między skórą a aerozolem (minimum 30 centymetrów) i aby nie przemieszczać stóp w trakcie. Przy opalaniu skóry twarzy jest jeden problem – i na noc i na dzień chcemy nałożyć krem, więc pozostawienie samego samoopalacza nie do końca może nam odpowiadać. W takim wypadku sprawdzi się samoopalacz w kroplach – dodajemy odrobinę do naszego kremu, a następnie nakładamy całość na twarz (krople były dostępne na tej stronie ale widzę, że w tym momencie chyba się wyprzedały). 

W tym eleganckim opakowaniu kryje się właśnie samoopalacz w sprayu – jeden z lepszych (jeśli nie najlepszy) jaki miałam. MARC INBANE Spray – Naturalny spray samoopalający (cena 150 zł) przeznaczony jest do częstej, samodzielnej i domowej aplikacji. Szybkoschnący i bezpieczny, nie pozostawia plam czy smug. 

     If we know that too much sun exposure is unhealthy, why do we like a darker skin colour better? First of all, it creates a better contrast with our clothes and makes our teeth seem whiter and hair lighter. Tan also hides bluish areas and the signs of tired skin. In today's world, it is also a sign that we take care of ourselves, that we're able to find some time to relax in this hectic world, and that we like to spend our time outdoors – if we are able to act with moderation, the tan will surely bring us a bit of charm.

* * * 

   Skoro wiemy, że nadużywanie słońca jest niezdrowe to dlaczego ciemniejszy odcień skóry tak bardzo nam się podoba? Przede wszystkim lepiej kontrastuje z ubraniem, sprawia, że zęby wydają się bielsze, a włosy jaśniejsze. Opalenizna niweluje też na skórze zasinienia i oznaki zmęczenia. W dzisiejszych czasach jest też świadectwem na to, że dbamy o siebie, w codziennej gonitwie potrafimy znaleźć czas na relaks i lubimy spędzać czas na świeżym powietrzu – jeśli umiemy zachować umiar to z pewnością doda nam uroku.