Skład:

ciasto:

150 g mąki

30 g cukru pudru

125 g pokrojonego w kostkę masła

1 łyżka wody (opcjonalnie)

krem:

200 g gorzkiej, drobno posiekanej czekolady 

4-5 łyżek masła

1/4 szklanki wody

180 ml śmietanki kremówki 36 %

cukier puder do posypania, letnie kwiaty do ozdoby

A oto jak to zrobić:

1. Do szerokiej miski (albo na stolnicę) przesiewamy mąkę, dodajemy pokrojone na kawałki masło, cukier puder i skrapiamy łyżką wody (opcjonalnie). Zdecydowanym ruchem zagniatamy ciasto i odkładamy na 30 minut do zamrażalnika. Rozgrzewamy piekarnik do 180 stopni C. 

2. Ciasto wyjmujemy z zamrażalnika i wykładamy nim formę. Wierzch ciasta nakłuwamy widelcem. Pieczemy ok. 25 minut, aż ciasto uzyska złoty kolor.

3. W średniej wielkości garnuszku postawionym nad rondlem z gotującą się wodą, rozpuszczamy czekoladę z masłem i wodą. Podgrzewamy i mieszamy, aż do uzyskania gładkiej konsystencji. W oddzielnej misce ubijamy śmietankę, następnie połowę dodajemy do ostudzonej czekoladowej masy. Delikatnie łączymy, ażeby uzyskać lekkość, a następnie dodajemy pozostałą porcję śmietanki. Przykrywamy i schładzamy. 

4. Schłodzony krem czekoladowy nakładamy na kruchy spód ciasta. Przed podaniem posypujemy cukrem pudrem i dekorujemy polnymi kwiatami :)

Komentarz: W składzie podałam gorzką czekoladę, niemniej do realizacji tej sesji zdjęciowej, dodałam jeszcze kilka pralinek, których nikt z domowników już nie chciał :-) Polecam ten sposób, a nic się nie zmarnuje! Jeżeli pieczecie tartę na specjalną okazję i obawiacie się, że przy krojeniu spód ciasta może ,, nie odejść", to proponuję dla bezpieczeństwa wyłożyć formę papierem do pieczenia i dopiero wtedy posmarować masłem i oprószyć lekko mąką. Sprawdzony sposób- wszystkie kawałki w idealnej formie!

 

W trakcie sesji zdjęciowej oczywiście towarzyszł mi mój kochany Labrador.

(Tak naprawdę, to ja wkroczyłam na jego teren, ale był wyjątkowo łaskawy i zostawił mi mały kawałek tarty)