There are a few days left until the end of September, but since autumn has already knocked on my door, I hope that you won't be bothered by a small speed-up. As you know, I spent the beginning of this month abroad, and I was doing some catching up for the blog and the new MLE collection during the remaining weeks. I didn't have too much free time, but whenever I found a calmer evening, I was working on pumpkin-based recipes – home-made food is something that I've been appreciating in a very special way lately. I'm even happier for the upcoming weekend – my parents, who are attending the UN summit in NYC at the moment, will finally spend a weekend with us. And that means that we can already prepare our bellies for the best baked turkey in the world and ourselves for a food stock for a whole week.

* * *

   Do końca września zostało jeszcze kilka dni, ale ponieważ jesień już do mnie zawitała, to mam nadzieję, że nie obrazicie się za to małe przyspieszenie. Początek tego miesiąca spędziłam jak wiecie poza Polską, a kolejne tygodnie poświęciłam na nadrabianie blogowych zaległości i pracy przy nowej kolekcji MLE. Wolnego czasu nie miałam zbyt wiele, ale gdy znalazło się jakieś spokojniejsze popołudnie to uskuteczniałam przepisy z dyni – domowe jedzenie to coś, co doceniam ostatnio w szczególny sposób. Tym bardziej cieszę się więc na ten weekend – moi rodzice, którzy w tym momencie są w Nowym Jorku na szczycie ONZ, w końcu spędzą z nami weekend. A to oznacza, że można już szykować brzuchy na najlepszego pieczonego indyka na świecie i zapasy jedzenia na cały tydzień. 

Artykuł o Portosie podróżującym po Europie pobił rekord popularności wszystkich wpisów w historii bloga (a ja nie byłam nawet pewna, czy ten temat w ogóle będzie Was interesował). Możecie przeczytać go tutajJesień rozpoczynamy z masą nowych wspomnień – niektóre zdjęcia już dałam do wywołania. 
Jednym z naszych przystanków była Nicea, w której znalazłam wymarzone buty (i dzień później biegałam już w nich po Wenecji).Operacja "mniej plastiku" czyli korzystanie z jednej torby zamiast pięciu foliowych siatek. Powroty do domu są najfajniejsze. Portos trochę za bardzo przyzwyczaił się do dyspensy, którą zafundowaliśmy mu w trakcie wyjazdu. 1. Pierwszy wieczór przy kaflowym piecyku już za nami. // 2. Trzy z nich pełnią funkcję ozdoby na parapecie, a z czwartej zrobiłam zupę. // 3. Obiady w domu. Mamy już dosyć jedzenia na wynos. // 4. Nasze dwa piękne płaszcze z MLE Collection. Który wybieracie? //Portos jak zwykle znalazł idealne miejsce na drzemkę. Pałętanie się pod moimi nogami to jedno z jego ulubionych zajęć. Nareszcie znalazłam zieloną herbatę, która mi smakuje. Dziękuję MoyaMatcha! Kukicha to zielona herbata, której skład w całości tworzą gałązki i łodygi liści – te części herbacianych krzewów, których nie znajdziemy w innych herbatach. Stąd też jej nazwa: „kuki” w języku japońskim oznacza łodygę lub patyk. Kukicha powstaje przy okazji produkcji innych zielonych herbat kiedy blaszki liści są oddzielane od pozostałych elementów. Jej smak przez to jest zdecydowanie inny: delikatniejszy, słodszy i lekko orzechowy. Dzięki znikomej zawartości kofeiny kukicha świetnie nadaje się do picia dla dzieci, kobiet w ciąży i o późnych porach dnia. 

A taka piękna przesyłka czekała na mnie po powrocie. Kolczyki w kształcie gałązki pochodzą od marki Pick a Twig i są niezwykle wygodne, aż zapominam, że mam je na uszach. Ponadto marka stawia na metale pochodzące z recyclingu, więc jest proekologiczna. W sklepie dostępne są jeszcze modele w kolorze srebrnym.

Dziewczyny z 2in przyjechały do Trójmiasta z Warszawy. Wybrałyśmy się więc do Drukarni w Gdańsku. Po szybkiej kawie zabrałam dziewczyny do mojego ulubionego trójmiejskiego pleneru. Plaża dla psów między Sopotem a Orłowem to idealne miejsce na zdjęcia. W zeszłym tygodniu w trakcie spaceru zrobiłam tam niedzielny "Look of The Day", a teraz wróciłam tam ze wszystkimi produktami z jesiennej kolekcji i trochę poważniej podeszłam do sesji. Gdy robię zdjęcia na potrzeby MLE Collection zazwyczaj poświęcam na to cały dzień. Na sweter w arany trzeba będzie jeszcze trochę poczekać. To jeden z naszych produktów premium. Trochę zdjęć zza kulis. Portos miał być modelem, ale gdy tylko zobaczył morze od razu wbiegł do wody, a potem zaczął zakopywać patyki… 

A tu mała gratka wszystkich fanów ekologicznego stylu życia. Mgiełka nawilżająca do twarzy i dekoltu marki La Fare ma właściwości rozświetlające i pielęgnujące. Ja używam jej zaraz po prysznicu. Wszystkie produkty La Fare posiadają prestiżowy certyfikat ECOCERT, a opakowania wytwarzane są opakowań biodegradowalnych. Dostępne są tutaj, a stacjonarnie możecie zakupić je w wybranych drogeriach ZIKO DERMO.

Takie bukiety za 20 złotych znajdziecie tylko na sopockim rynku. Kto by się spodziewał takiego przenikliwego zimna!? Kurtkę, golf i okulary znajdziecie na stronie NAKD, a jeśli użyjecie kodu MLEX20 to otrzymacie 20% zniżki. 1. i 4. Swetry z naszej jesienno-zimowej kolekcji. Obydwa są w kolorze złamanej bieli, nie gryzą i są niesamowicie ciepłe. // 2. Te jabłka znaleźliśmy na spacerze. Będą racuchy! // 3. Poranki w pędzie, makijaż minimalny. //Zapowiedź wpisu, który szykuję dla Was jeszcze na ten tydzień. 

Każdy właściciel niesfornego psiaka wie jaki to sukces. Smycz zawieszona na jednym paluszku to efekt wielu miesięcy treningu – szczerze mówiąc myślałam, że Portos postawił sobie za punkt honoru, aby nigdy nie nauczyć się chodzenia na luźnej smyczy. Taki sukces możliwy jest póki co tylko na dobrze znanych trasach, ale nie poddajemy się. Miłego wieczoru wszystkim!

***