Story about fashion

blouse / bluzka – Mango (obecna kolekcja); trousers / spodnie – Zara (dział basic)

There are many important fashion magazines in the world that are worth the attention, but one of them raises the biggest interest and has been mentioned in countless films and novels. We don’t have the Polish edition of "Vogue” yet, but it has always been a kind of inspiration for me, and every new issue that I brought from abroad have always occupied a proud place on my bookshelf. Of course, I was far from Carrie Bradshaw, who could spend her last money on a new issue of the magazine, instead of eating lunch for a week. Though as many girls in the world I thought that working in the editorial of Vogue would be a dream come true.

Na świecie jest wiele magazynów mody wartych uwagi, ale jeden z nich wzbudza szczególne zainteresowanie i przewija się w niezliczonej liczbie filmów i powieści. "Vogue", chociaż nie doczekał się jeszcze polskiego wydania, od zawsze był dla mnie czymś w rodzaju inspiracji, a każdy egzemplarz przywieziony z zagranicy zajmował poczesne miejsce na moim regale z książkami. Oczywiście, daleko było mi do Carrie Bradshaw, która ostatnie pieniądze potrafiła wydać na nowy numer, nawet jeśli z tego powodu nie jadła przez tydzień lunchu, ale jak wiele dziewczyn na świecie uważałam, że praca w redakcji Vogue'a byłaby spełnieniem moich marzeń.  

Lata mijały, a moje plany na przyszłość zaczęły się zmieniać. Studia i kursy terapeutyczne miały wyznaczyć mi inną ścieżkę kariery, ale miłość do fotografii i założenie bloga sprawiły, że mimochodem stworzyłam sobie pracę przypominającą odrobinę małą redakcję modowego czasopisma. Chętnie cofnęłam się więc do dawnych marzeń i sięgnęłam po książkę Kirstie Clements, byłej redaktor naczelnej australijskiego wydania "biblii mody". Po przeczytaniu tej lektury jednym tchem odczułam dużą ulgę, że tylko część moich licealnych planów się spełniła i nie tkwię w przemyśle modowym po czubek nosa. Z każdą przeczytaną stroną odkrywałam bowiem wiele naprawdę mrocznych sekretów pracy w magazynie, która wymaga ogromnych wyrzeczeń i związana jest z trudną do zniesienia presją. Autorka ze szczegółami opisuje pracę w redakcji, organizowanie sesji plenerowaych, życie w Paryżu czy rozpaczliwą walkę modelek o szczupłą sylwetkę. W żadnym rozdziale nie brak jednak zdystansowanych uwag, Kirstie Clements nie ma wątpliwości, że niektóre jej zadania (na przykład wyprasowanie czterystu par lnianych spodni czy koordynowanie sesji zdjęciowych w środku Afryki) były karkołomne a czasami zdawały się wręcz bezsensowne. Tym bardziej, że mimo tych poświęceń Kirstie została zwolniona i to w niezbyt elegancki sposób – o czym dowiadujemy się już z pierwszych kilku stron książki.

Być może jej spowiedź jest formą zemsty na wydawnictwie, które po trzynastu latach pracy z dnia na dzień postanowiło pożegnać się z naczelną. A może ma to być przestroga dla tych z nas, które marzą o etacie u Anny Wintour, a nie wiedzą jeszcze jaką cenę, trzeba byłoby za to zapłacić. Niezależnie od motywów autorki jedno trzeba powiedzieć: książka jest niezwykle wciągająca, świetnie się ją czyta, a opisane perypetie bohaterki skutecznie skłaniają do refleksji. Okrutny świat mody nie jest dla każdego, ale czytanie książek przenoszących nas w jego świat jeszcze nikomu nie zaszkodziło.

 

A real sick day

And so I jinxed it! I wrote on Saturday that everyone around me is getting cold, and then I woke up on Sunday with terribly sore throat. Today I feel a bit better, I even decided to leave the house, but with scarf wrapped around me like a mummy and pockets filled with pastilles. Yesterday, however, I haven’t moved outside even for a moment. After a hot shower, I immediately dressed in comfortable clothes, checked what I have in the fridge, took out a book about The Beatles I have been planning to read for a long time, and moved the computer to bed so I can be in constant contact with the world. However, the day would be lost if I wouldn’t take at least one photo. From my boredom and lack of other activities I manage to collect quite a number of them, so I am using the material that I was supposed to use in “Last Month” , in today's entry instead.

No i zapeszyłam! Jeszcze w sobotę pisałam Wam o tym, że wszyscy naokoło mnie są przeziębieni, a sama obudziłam się w niedzielę z potwornym bólem gardła. Dziś czuję się już lepiej, zdecydowałam się nawet wyjść z domu, ale owinięta szalikiem niczym Mumia i z tabletkami do ssania powtykanymi do wszystkich kieszeni. Wczoraj nie wychyliłam jednak nawet czubka nosa. Zaraz po gorącym prysznicu ubrałam się w wygodne rzeczy, sprawdziłam co mam w lodówce, wyciągnęłam książkę o Beatles'ach, którą planowałam przeczytać od dawna i przeniosłam komputer do łożka aby być w stałym kontakcie ze światem. Dzień byłby jednak stracony gdybym nie zrobiła chociaż jednego zdjęcia. Z nudów i z braku innych zajęć nazbierało się ich nawet kilka i materiał, który miał trafić do Last Month postanowiłam wykorzystać w dzisiejszym wpisie. 

Biografia Johna Lennona to książka, którą powinien mieć każdy fan The Beatles. 

Nie miałam co prawda zbyt dużego apetytu, ale tego deseru nigdy nie umiem sobie odmówić. Zwłaszcza jeśli siedzę w domu, jest weekend i nic nie zapowiada się, aby ktoś zrobił mi coś do jedzenia ;). A czy może być coś lepszego niż porcja gorących owoców pod kruszonką, zjedzona pod kołdrą? Nie!

Moja wersja tego przepisu jest naprawdę uproszczona, nie wymaga żadnych zdolności, a wszystkie produkty z pewnością macie w domu lub znajdziecie je w każdym sklepie spożywczym. 

Skład:

1. Jeden duży banan 

2. Jedno jabłko

3. Mrożone owoce leśne (w lecie gorąco polecam Wam owoce sezonowe)

4. Dwie łyżki stołowe miodu

Kruche ciasto:

1. Około 200 gramów mąki

2. 150 gramów masła

3. 3 łyżki stołowe cukru pudru

Sposób przygotowania:

Dodaję do siebie wszystkie składniki ciasta i ugniatam na blacie. Jeśli jest zbyt lepkie dodaję odrobinę mąki, jeśli za bardzo się kruszy dodaję odrobinę masła. Gdy masa ma już zwartą i jednolitą konsystencję, wkładam ciasto owinięte folią do lodówki.

Na spód naczynia kroję banana w plastry, później dodaję jabłko (tak jak na zdjęciu). Na wierzch rozkładam mrożone owoce leśne. Polewam miodem. Brak mi cierpliwości do ucierania ciasta na tarce, zamiast tego odrywam palcami drobne kawałki i kładę na owocach. Piekę w piekarniku nastawionym na 200 stopni do momentu lekkiego zarumienienia ciasta (około 20 minut). Deser najlepiej smakuje na ciepło (a z lodami to już nie da się opisać :)).

Tak wygląda deser przed włożeniem do piekarnika. Jak widzicie, zostało mi jeszcze sporo ciasta, więc zawijam je w folię, pakuję do zamrażalnika i wyciągam w chwili potrzeby ;). 

Przez kolejną godzinę bezkarnie zajadałam się deserem i serfowałam po internecie. Gdy odwiedziłam już wszystkie strony o modzie, serwisy informacyjne i sklepy internetowe zaczęłam szukać nowych miejsc do robienia zakupów. Ofertę sieciówek mamy na wyciągnięcie ręki, ale czasami warto jest poświęcić więcej czasu, aby odkryć coś jedynego w swoim rodzaju. Jeszcze lepiej, jeśli uda nam się wypatrzeć coś wśród projektów polskich projektantów. 

tunika / tunika – Bynamesakke // trousers / spodnie – Topshop (model Leigh)

Długie godziny spędzone w domu to świetny moment aby zrobić zdjęcia nowym kosmetykom, które chciałam Wam polecić. Marka Phenome wypuściła niedawno nową jabłkową serię. Miałam już kilka kremów i balsamów z tej marki, mam więc zaufanie do ich skuteczności. Jestem przekonana, że zakochacie się w kremach do twarzy na dzień i na noc :). 

Phenome, to polska marka zajmująca się produkcją naturalnych i organicznych kosmetyków. Jej sklep stacjonarny można znaleźć między innymi w Galerii Mokotów w Warszawie. Piszę o tym przede wszystkim dlatego, że teraz zmienił się on w Organic Concept Store i w swojej ofercie ma również inne produkty, między innymi ubrania polskiej marki Bynamesakke, która szyje ubrania głównie z bawełny Supimy pochodzącej z organicznych upraw. Ten rodzaj bawełny jest wyjątkowo miękki w dotyku i świetnie się układa. 

Miło mi Was poinformować, że specjalnie dla czytelników Make Life Easier w dniach 9 – 11 luty na hasło "MLE" obowiązuje 20% rabatu na cały asortyment w sklepie online na www.phenome.pl 

 

Mam nadzieję, że Wy obudziliście się dziś zdrowi jak ryba, ale jeśli nie to życzę wszyskim szybkiego powrotu do pełni formy! Miłego poniedziałku! :)

 

LAST MONTH

This time Last Month is appearing with a slight delay, but it is better late than never! :) Do you still have trouble with the change of date from 2014 to 2015 just like me? Implementation of exciting new projects, short but intense travel and hundreds of hours spent in front of computer – that is the sum up of last month. Fortunately, I found a moment to enjoy the delights of winter in Sopot as well.

Tym razem Last Month ukazuje się z małym opóźnieniem, ale zawsze lepiej późno niź później! :)  Na pewno styczeń minął mi nieubłaganie szybko. Czy Wy też nie zdążyliście przyzwyczaić się jeszcze do zmiany daty z 2014 na 2015?  Wdrażanie ekscytujących nowych projektów, krótkie ale intensywne podróże i setki godzin spędzonych przed komputerem – tak w skrócie wyglądał miniony miesiąc. Na szczęście znalazłam też chwilę, na korzystanie z zimowych uroków Sopotu.

Wyjazd na narty był idealny. Zostało mi jeszcze kilka niepublikowanych wcześniej zdjęć :).

Sylwester u podnóży gór – czy może być coś wspanialszego?

Ja i aparat czyli moje ulubione połączenie.

1 i 4 – dwa zupełnie inne makijaże i dwa różne style // 2 i 3 – piękna zima w Trójmieście

parka  – Zara (tutaj i tutaj) // cap & scarf / czapka i szalik – COS (obecnie na wyprzedaży) (podobna czapka tutaj) // jeans / jeansy – Abercrombie & Fitch ( podobne tutaj i tutaj)  // shoes / buty – Ugg (podobne tutaj)

Robimy zdjęcia do wpisu Gosi. 

W styczniu wzięłam udział w akcji PINK LIPS Project z okazji Europejskiego Tygodnia Profilaktyki Raka Szyjki Macicy. Każdy z was mógł wesprzeć akcję umieszczając swoje zdjęcie z pomalowanymi na różowo ustami na facebooku. Ta okropna choroba dotyczy 1,4 mln kobiet na świecie. W samej Polsce co roku rozpoznaje się ją 3300 kobiet, z czego aż co druga umiera. Pamiętajmy o profilaktyce.

 

Sekretne czeluści mojej szafy.

jakcet / kurtka – Woolrich for Abercrombie (podobne tutaj i tutaj)  // jeans / jeansy – Zara  (podobne tutaj i tutaj) // sweater / sweter – Zara (obecnie na wyprzedażach, podobny tutaj) // shoes / buty – Ugg (podobne tutaj) // cap / czapka – Marc O'Polo (podobna tutaj)

Kolejna wyprawa do lasu.

1. Odrobina wiosny w moim domu // 2. Kolejne poranne zdjęcia // 3. Dodatki na zimę // 4. Autoportret

Widze to skupienie na twarzy? :)

1. Krótka przerwa na kawę w trakcie zakupów z mamą // 2. Niedzielny poaranek // 3. Zima zaskoczyła drogowców // 4. Plaża w Gdańsku

Widok o świcie z hotelu Intercontinental. To były naprawdę szalone dwa dni w Warszawie. 

Gosia i jej przygotowania do kolejnego wyjazdu z Nike :).

1. Weekendowy wypad do Ikei // 2. A po zakupach obowiązkowo spacer w Sopocie // 3. Zima odwiedziła Trójmiasto // 4. Tak żałuję, że w ferworze zdarzeń nie pamiętałam o tym aby zrobić więcej zdjęć. To moje wspólne zdjęcie z Gosią w trakcie podróży do Poznania – nie mogę się już doczekać kiedy będę mogła Wam chociaż szepnąć coś o projekcie nad którym pracuję od kilku miesięcy :).

Wizyta w Warszawie zawsze kończy się zakupami  w COS :).

 

Dziś rano w Trójmieście świeciło piękne słońce, ale teraz pozdrawiam Was siedząc w ciepłym fotelu i patrząc na spadające wielkie płatki śniegu. A jak jest u Was? 

Miłego dnia! :)

 

New IN – AT THE MOMENT

What are your plans for the weekend? I hope that most of you don’t have to think anymore about work or study for the rest of the week, and you can spend the evening just enjoying yourself. It has been quite a long time since the "New In" post appeared on the blog, so today I am inviting you to check out  a few new things that I have collected lately.

Jak macie plany na weekend? Mam nadzieję, żę większość z Was ma już z głowy pracę i naukę na ten tydzień, a dzisiejszy wieczór spędzicie na samych przyjemnościach.  Od dawna nie pojawił się na blogu wpis z cyklu "New In", więc dziś chciałam Was zaprosić do obejrzenia kilku drobiazgów, które się u mnie pojawiły. 

Nie wiem dlaczego od tak dawna zwlekałam z zakupem nowego odtwarzacza MP3. Ten, który używałam do tej pory dostałam osiem lat temu w trakcie programu Kuby Wojewódzkiego. Niestety jego czasy świetności minęły – bateria wypadała non stop, ustawienia głośności w ogóle nie działały, a ostatnio zepsuła się również opcja przewijania piosenek, musiałam więc słuchać wszystkich utworów po kolei (gdy w trakcie biegania załączał się folder z "Jeziorem Łabędzim" miałam ochotę już tylko wrócić do domu – to nie jest dobra muzyka do treningu). Nowy odtwarzacz kosztował 219 złotych. Ma równie mało opcji co ten poprzedni, ale póki co działa bez zarzutów :).

Przyznaję się bez bicia, że przez ostatnie kilka miesięcy trochę zaniedbałam swoje włosy, na co kilka miłych Czytelniczek zwróciło mi uwagę ;). Na początku postanowiłam więc wrócić do sprawdzonej i niedrogiej marki Biovax, którą polecałam Wam na samym początku bloga :). Wybrałam produkt Intensywnie regenerująca maseczka z serii "Naturalne Oleje Argan Macademia Kokos" i już po pierwszym użyciu zauważyłam dużą różnicę w wyglądzie i fakturze włosów – końcówki były gładsze, a ja po wysuszeniu włosów nie wyglądałam jak Mikołaj Kopernik ;). 

Moje włosy po wysuszeniu suszarką.

Nike podarował mi kod na zakup zaprojektowanej przeze mnie pary butów (każdy z Was może spróbować zaprojektować własną parę tutaj). Po długich godzinach dobierania kolorów postawiłam na powyższą kombinację :). Jestem bardzo ciekawa efektu końcowego – z pewnością zaprezentuję Wam buty gdy już do mnie przyjdą. 

 

Te śliczne cienie do powiek i róż znalazłam w małej czarnej paczuszce przyniesionej przez listonosza. Reverie Parisienne to nowa kolekcja kosmetyków od Chanel, zainspirowana wiosennym Paryżem. To właśnie tych kosmetyków używam teraz do codziennego makijażu :). 

Od bardzo dawna nie zdecydowałam się na inny niż kremowy i czerwony kolor na paznokciach, ale ten wyjątkowo postanowiłam wypróbować. Co o nim myślicie?

Polskie Elle i dwie gazety przywiezione zza granicy to porządna dawka inspiracji. Zbliża się nowy sezon, a ja cierpię ostatnio na brak inwencji więc mam nadzieję, że taki zapas makulatury trochę mi pomoże :).

 

Miłego weekendu! :)

 

 

ONE DAY IN MOROCCO

Rainy, windy weather in the Tricity is not leaving us even for a moment. I thought that this grey aura is the perfect time to share with you my short (or rather very short) trip to Morocco. Thanks to Pantene’s invitation I had the opportunity to see Marrakech and although the weather was not on our side, I surely got the atmosphere of the city. Everything would be lovely if not for the fact that today while transferring pictures from my camera, it  decided to remove them all from the card (of course, without asking my permission). Every one of you who has experienced something similar, certainly knows how I felt – tearing my hair out it was only the prelude :). Unfortunately,  putting the card inside the card’s reader fifteen times did not help. I was left with only a few images from another camera I had with me and some photos from the phone. So I beg for your understanding – it certainly will not happen again.

I can only say that Yves Saint Laurent gardens were beautiful, the market located in the medina (old city) was a bit scary and a bit fascinating at the same time, and each ancient doors I have passed seemed to be hiding a big secret.

…….

Deszczowo wietrzna pogoda w Trójmieście nie opuszcza nas ani na chwilę. Pomyślałam, że ta szarobura aura to idealny moment na to, aby podzielić się z Wami moją relacją z krótkiego (albo raczej bardzo krótkiego) wyjazdu do Maroko. Dzięki zaproszeniu marki Pantene miałam okazję zobaczyć Marrakesz i chociaż pogoda nie dopisała to z pewnością udało mi się poczuć klimat tego miasta. Wszystko byłoby pięknie gdyby nie to, że zabierając się dziś za zgrywanie zdjęć zobaczyłam, że karta z mojego aparatu postanowiła je wszystkie usunąć (oczywiście nie pytając mnie o zgodę). Każdy z was kto przeżył coś podobnego z pewnością wie jak się poczczułam – rwanie włosów z głowy to był dopiero wstęp :). Niestety wsadzanie karty do czytnika po piętnaście razy nie pomogło. Pozostało mi jedynie kilka zdjęć z drugiego aparatu i trochę zdjęć z telefonu. Błagam więc Was o wyrozumiałość – to na pewno się już nie powtórzy.

Mogę Wam jedynie napisać, że ogrody Yves Saint Laurent były piękne, targ znajdujący się w medynie (starej części miasta) trochę straszny i trochę niesamowity, a każde z mijanych, starodawnych drzwi, zdawały się skrywać wielką tajemnicę. 

 

Niestety nie zachowały się również zdjęcia z prezentacji produktów. Gdybyście mieli ochotę zobaczyć nową serię pielęgnacyjną do włosów marki Pantene (którą przetestowałam i mogę polecić) to zapraszam tutaj.

Miłego dnia! :)

Something changed

After returning from the Italian Alps and unpacking my suitcases, there was a lot of things for me to do on account of beginning of the new year.  Anyone who runs his own company probably knows what I mean. A little overwhelmed with accumulating obligations, I completely forgot about the New Year's resolutions or plans for the future, which I would like to accomplish over the next twelve months. I decided to focus on the small changes, so that I can start incorporating them from the next day.

…..

Po powrocie z włoskich Alp i rozpakowaniu walizek, czekało na mnie sporo spraw do załatwienia w związku z nadejściem nowego roku. Każdy kto prowadzi własną firmę prawdopodobnie wie o czym mówię. Przytłoczona odrobinę natłokiem obowiązków, zupełnie zapomniałam o noworocznych postanowieniach czy planach na przyszłość, które chciałabym zrealizować w ciągu kolejnych dwunastu miesięcy. Postanowiłam więc skupić się na bardzo drobnych zmianach, tak aby móc zacząć wcielać je w życie od następnego dnia. 

Buy less choose well

Każdy wyjazd to dobry pretekst, aby sprawdzić bez których rzeczy nie wyobrażamy sobie naszej garderoby, a czego możnaby się spokojnie pozbyć. Tak było też w przypadku mojego wyjazdu na narty. Po powrocie wiedziałam już, że sweter, w którym jeszcze rok temu chodziłam z przyjemnością, nie wygląda dziś tak jak powinien. W ciągu ostatnich kilku miesięcy wiele zmieniło się w mojej szafie. Wspominałam Wam już niejednokrotnie, że staram się kupować znacznie mniej rzeczy niż kiedyś i chociaż zdarza mi się złamać tę regułę to z pewnością robię postępy. Prowadząc blog, w dużej części poświęcony modzie, trzeba od czasu do czasu pokazać coś nowego, ale wszystko musi być zachowane w granicach zdrowego rozsądku. 

Okres wyprzedaży to dla nas największa próba, bo znacznie łatwiej o nierozsądne zakupy. Aby nie popełnić błędu powinnyśmy stawiać przede wszystkim na jakość tkanin, bo dzięki temu odzież staje się inwestycją, a nie zachcianką, która po dwóch praniach wyląduje na dnie szafy. Zaraz po tym zwracam uwagę na klasyczne ubrania bo zawsze będą w modzie.

Jest jeszcze jeden sposób aby sprawdzić czy dana rzecz okaże się udanym zakupem. Jeśli już w przymierzalni czujesz się w niej świetnie i wiesz, że następnego dnia z przyjemnością byś ją założyła, a do tego będzie pasować do większości ubrań w szafie, to warto pójść do kasy. Jeśli z kolei dostrzegasz chociaż najmniejszy mankament ("ten materiał szybko się mechaci, ale będę o niego dbała" albo " jest trochę za mały ale pod żakiet będzie pasował") to nie szukaj wymówek i nie podejmuj niepotrzebnego ryzyka. 

body – Bruno Nowi

Small step big progress

W codziennej pogoni za straconym czasem coraz rzadziej znajduję chwilę aby usiąść i zrobić coś dla siebie i swojego rozbieganego umysłu. W nowym roku obiecałam sobie poświęcić trochę czasu na rozwój nowych zainteresowań i zdobycie kolejnych umiejętności.

Ale nim zacznę spędzać weekendy na długich szkoleniach zrobię mniejszy kroczek. Język angielski to ostatnio gorący temat w mojej rodzinie, więc siłą rzeczy natykam się w moim rodzinnym domu na słowniki, angielską literaturę i BBC News. Najlepiej uczymy się łącząc przyjemne z pożytecznym więc narzuciłam sobie mały rygor – co druga czytana przeze mnie gazeta musi być w języku angielskim. Na początek zabrałam się za magazyn English Matters z pięknym zdjęciem rodziny królewskiej na okładce (znajdziecie tam nie tylko aktualne artykuły ale też odrobinę informacji o gramatyce, którą wszyscy lubimy ;)).

Everyday Routine

Zabiegi w salonach kosmetycznych, czy jednodniowe kuracje nigdy nie przyniosą zamierzonych efektów jeśli opuścimy się w codziennych, małych rytuałach. Naprawdę najlepsze zmiany na naszym ciele, włosach, twarzy zobaczymy tylko wtedy gdy będziemy pielęgnować je każdego dnia. Czasami naprawdę trudno jest znaleźć te 15-20 minut dziennie na wysmarowanie całego ciała balsamem czy nałożenie odżywki na włosy i doskonale to rozumiem. Znacznie łatwiej jest mi o tym pamiętać gdy kosmetyki, są po prostu bardzo przyjemne w stosowaniu. Jeśli mają piękny zapach, idealną konstystencję i są wykonane z ekologicznych produktów to w cudowny sposób zawsze znajdę czas aby ich użyć :). Moim faworytem w ostatnich kilku tygodniach jest marka Love Me Green, która produkuje swoje kosmetyki wyłącznie z naturalnych składników pochodzenia roślinnego z ekologicznych upraw. Przetestowałam miodowy balsam do ciała z orzechami Macademia, regenerujące kremy do twarzy na dzień i na noc i krem do rąk. Wszystkie te produkty róznią się bardzo od tych które możemy znaleźć w zwykłych drogeriach – wypróbujcie a same się przekonacie :).

 

Stay chic no matter what

Każdej z nas zdarza się gorszy dzień, a ja nie jestem wyjątkiem. Włosy nie chcą się układać, nasza cera jest poszarzała od niewyspania, a każda rzecz którą wyciągamy z szafy wymaga ponownego prasowania lub do niczego nie pasuje. Nie narzucę sobie codziennej walki z lokówką i półgodzinnej pracy nad perfekcyjnym makijażem, ale chciałabym umieć wykorzystać wszystkie triki spisane w mądrych książkach o stylu, które pozwalają w szybki i prosty sposób doprowadzić nasz wygląd do akceptowalnego stanu. Szyku i klasy najlepiej uczyć się od Francuzek i angielskich gentlemenów, a w kryzysowych sytuacjach korzystać z własnego doświadczenia i stawiać na prostotę  Szukających wskazówek zapraszam do lektury kilku wpisów (tutaj, tutaj i tutaj).

 

A Wy co postanowiłyście zmienić w tym roku? Miłego weekendu! :)