Gala finałowa konkursu Złota Nitka

W miniony piątek miałam przyjemność uczestniczyć w gali finałowej Konkursu dla Projektantów Złota Nitka, w roli jurora (być może część z Was pamięta, gdy kilka tygodni temu wybrałam się do Łodzi na wstępne eliminacje). Wróciłam już do domu, emocje opadły, zdjęcia zgrane, więc czas najwyższy przedstawić Wam małą fotorelację z całego wydarzenia. 

Gdy tylko dotarłam do Łodzi, rozpoczęły się obrady. Wszyscy członkowie jury zebrali się w jednej sali, aby przedystkutować dokładnie swoich faworytów. 

weterani w rolach jurorów w konkursie Złota Nitka –  duet Paprocki&Brzozowski (prawda, że sympatyczni?:))

Po długiej dyskusji doszliśmy w końcu do konsensusu – zwycięzca został wybrany :)

Ponieważ do samej gali zostało jeszcze sporo czasu, a sprawy związane z blogiem mnie wzywały, postanowiłyśmy wybrać się z Zosią na szybką kawę do sławnej Manufaktury i skorzystać z internetu:).

Zaraz po powrocie udałam się jeszcze na backstage – to ostatni moment, aby zobaczyć kolekcje, nominowanych projektantów i modelki przed pokazem.

Pokaz rozpoczął się prezentacją kolekcji Huberta Kolańskiego, która zrobiła na wszystkich wielkie wrażenie.

Powyżej kolekcja Pauliny Ptasznik, która wyjątkowo przypadła mi do gustu.

Czas na ogłoszenie wyników!

Nagrodę główną otrzymał Maciej Trzmiel. Wyróżniliśmy dwie kolekcje – Damiana Koniecznego (D.I.D) oraz Michała Mrzygłóda (Chin-Suru). Postanowiliśmy również specjalnie wyróżnić Huberta Kolańskiego za jego wyjątkową kreatywność. Wszystkim laureatom gratuluję! :)

A my z Zosią wracamy do domu, przepakowujemy walizki i dalej w drogę! :)

Follow my blog with bloglovin!

Thank You WWF! Always at your service!

Kiedy do moich drzwi zapukał kurier, a następnie przekazał mi wielkie pudło niewiadomego pochodzenia, nie do końca miałam ochotę dowiedzieć się co jest w środku. Jakie było moje zdziwienie, gdy zebrałam się w końcu na odwagę i otworzyłam paczkę, a w jej środku zobaczyłam wielką pluszową pandę od WWF :). 

A Midsummer Night’s Dream

Jak Wam mija poniedziałek?:) Mój weekend był wyjątkowo udany, ale dziś chciałam Wam opowiedzieć o tym, co robiłam tuż przed nim:). W miniony piątek mogłam skorzystać z zaproszenia, które wyjątkowo mnie ucieszyło. Wraz z Zosią mogłyśmy uczestniczyć w próbie do spektaklu "Sen nocy letniej" w choreografii Izadory Weiss, który będzie miał swoją premierę 26 maja w Operze Bałtyckiej. Ta adaptacja wielkiego dzieła Szekspira wzbudza we mnie wyjątkowe zainteresowanie także dlatego, że za projektowanie strojów jest odpowiedzialna jedna z najlepszych polskich projektantek – Gosia Baczyńska. Ktoś z Was planuje się wybrać na premierę?:)

Last Month!

Ostatni miesiąc był magiczny. Oby następny nie ustępował mu na krok! :)

Długo zastanawiałam się, którą z tych sukienek zapakować w podróż – w końcu zdecydowałam się na żółtą :).

Przygotowywanie zdjęc do przepisu "od kuchni" :)

– Gosia, wiesz już jak robić te brzuszki czy nie??

– Czekaj, czekaj, właśnie sprawdzam!

Oj, chyba coś mi weszło w kadr…

Z góry zawsze najlepiej!

 

Love to be a photographer in… Paris.

Moim głównym obiektem fotografowania są zazwyczaj przepisy Zosi, bo w Trójmieście, pochłonięta pracą nie bardzo mam czas rozejrzeć się dookoła i robić zdjęcia swojej okolicy. W Paryżu było inaczej – każda z nas w trakcie wyjazdu wykonała dużo ponad tysiąc zdjęć, ale po powrocie i tak okazało się, że jest ich o wiele za mało:). 

Follow my blog with bloglovin!

W oczekiwaniu na wschód słońca w Paryżu, spędziłyśmy prawie dwie godziny we francuskim fast foodzie QUICK. Otoczone przez Francuzów, zajadających poimprezowe hamburgery cierpliwe czekałyśmy na odpowiednie światło do zdjęć:). 

Hmm, nie ma to jak szaliczek w roli kołderki :).

One Day in Paris

Dla każdej z nas ta trzydniowa wizyta w Paryżu była czymś niezwykłym. Bawiłyśmy się świetnie i każdą chwilę starałyśmy się wykorzystać jak najlepiej. Dzisiaj chciałam Wam pokazać jeden dzień z naszego pobytu. Od początku, aż do końca. 

Słońce zaczęło wschodzić tuż przed godziną siódmą. Pobudka nie była łatwa, bo poprzedni dzień był przepełniony wrażeniami i trwał baaardzo długo, ale nie mogłyśmy przecież zmarnować ani minuty dziennego światła:). Czas wstawać!

Mała kłótnia o łazienkę, nieustające dyskusje dotyczące strojów każdej z nas i makijaż wykonany naprędce, czyli typowy paryski poranek:).

Nasz cel numer jeden? Najsłyniejsza restauracja w Paryżu, a być może i w całej Francji – Chartier, znana z niepowtarzalnego i idealnie zachowanego wnętrza.

Pół godziny marszu, 3 przystanki metrem i … jesteśmy!!!

Ok, tak naprawdę wybrałyśmy do Chartier już poprzedniego wieczoru …

… wystrojone w najładniejsze sukienki, próbowałyśmy zarezerwować stolik (przezorny zawsze ubezpieczony!), ale niezbyt miła pani po drugiej stronie telefonu, poinformowała nas, że nie ma u nich czegoś takiego jak "rezerwacja", uznałyśmy więc, że pewnie nie jest to konieczne.

No cóż, na miejscu okazało się, że pomimo lejącego deszczu, kolejka do wejścia jest dłuższa niż cała ulica, na której mieszkałyśmy (czyli około 200 metrów!). Zrezygnowane i przemoczone skończyłyśmy w barze z chińskim jedzeniem!:)

Mimo tego warto było spróbować dostać się tam po raz drugi! To obowiązkowy punkt wycieczki każdego, kto przyjeżdza do Paryża. Jedzenie jest naprawdę niedrogie, za to klimat pozwolił poczuć się nam jak przedstawicielki prawdziwej francuskiej bohemy;).

Kelnerzy byli ubrani w eleganckie muszki i świetnie się w nich prezentowali:).

Jeden z nich zapragnął mieć nawet zdjęcie z Zosią!:)

Po wizycie w restauracji, wróciłyśmy do apartamentu i przebrałyśmy się w wygodne i ciepłe rzeczy – nadszedł czas aby obejść Paryż wzdłuż i wszerz!

Ale najpierw trzeba złapać taksówkę! To akurat zajmowało nam naprawdę mało czasu:).

Po dziesięciominutowej przejżdżce wysiadamy przy placu Carrousel i pędzimy do Luwru!

Po zwiedzeniu i obejrzeniu wszystkich eksponatów (no dobrze, powiedzmy, że prawie wszystkich;)) postanowiłyśmy ruszyć przed siebie w stronę słynnych Les Champs Elysees.

 

I dosyć szybko się zgubiłyśmy:)

Nieoceniona okazała się mapa, bo GPS w telefonie Gosi nas zawiódł (po prostu ktoś go nie naładował:)).

Odpuśćmy sobie i idźmy przed siebie!

o

kurtka i sweter – Zara

torebka – Kazar

spodnie – Cubus

Po wielogodzinnym zwiedzaniu (wybaczcie ale jeśli dodam jeszcze chociaż jedno zdjęcie, to transfer mojej strony po prostu kopnie  w kalendarz:), słońce nad Paryżem chyliło się ku zachodowi, a my powoli zaczełyśmy myśleć o drodze powrotnej.

Wizyta pod wieżą Eiffla była pięknym zwieńczeniem dnia. A teraz czas spać – jutro czeka nas kolejny dzień w mieście, które nigdy nie śpi.

Follow my blog with bloglovin!