Czas na pigwowca! Moje domowe sposoby na zdrowie i urodę

* * *

Chłodny, październikowy poranek jak zwykle zaskoczył mnie i w tym roku! Niby piękne słońce za oknem, niewyobrażalna ilość kolorów, a jednak temperatura ledwo przekraczająca 10 stopni. Jak to bywa w życiu, każda zmiana zbliża się niedostrzegalnie a w pewnym momencie okazuje się, że już jest i nie można jej cofnąć. Cieplej już nie będzie a lato powróci dopiero w przyszłym roku. Chwila nieuwagi – pewne przyzwyczajenia jeszcze wakacyjne i o przeziębienie nie jest trudno! Tak było w ubiegłym tygodniu, kiedy pełne trzy dni musiałam pozostać w domu, zapominając o jakiejkolwiek aktywności. Na całe szczęście istnieją domowe sposoby żeby szybko powrócić do zdrowia. Ze swojej strony chciałabym zwrócić Waszą uwagę na właściwości jakie posiada pigwowiec. Poniżej zamieszczam przepis na konfiturę z pigwowca, która dodana do herbaty wzmacnia układ odpornościowy i z przyjemnością dzielę się domową recepturą na gładką cerę. 

Skład:

Konfitura z pigwowca do herbaty

ok. 2- 3 kg owoców pigwowca

5 łyżek wody

1 kg cukru

A oto jak to zrobić:

1. Umyte owoce pigwowca kroimy na ćwiartki i wyjmujemy środek z pestkami. W dużym garnku o grubym dnie podgrzewamy wodę i dodajemy cuker. Mieszamy, tak by cukier się nie skarmelizował i dodajemy pokrojone owoce. Całość dokładnie mieszamy. Pigwowiec musi być pokryty cukrem. Doprowadzamy do zagotowania i odstawiamy z ognia. Następnego dnia wekujemy do słoików.

Pigwa czy pigwowiec? Mały rozmiar to pigwa, większy pigwowiec, a z porad pani sprzedawczyni wartości odżywcze i tak podobne! Na zdjęciu jest pigwowiec.

Obieranie pigwowca nie należy do najprzyjemniejszych czynności – skórka jest twarda i trzeba mieć dużo cierpliwości, ale ich cenna zawartość w pełni wynagradza! Owoce pigwowca zawierają duże ilości witaminy C i pektyn. Bogate są również w barwniki, kwasy organiczne (np. jabłkowy, cytrynowy, winowy) i mineralne (sporo wapnia i żelaza).

Jeżeli ubolewacie z powodu cery trądzikowej lub podrażnień to polecam zalać ciepłą wodą pestki pigwowca i pozostawić na 6-8 godzin. Efekt będzie podobny jak przy zalaniu siemienia lnianego, niemniej dłużej oczekiwany. Wydzieli się substancja przypominająca śluz. Taką naturalną galaretką warto oczyszczać / przemywać twarz.

Pigwowiec zawiera 7 razy więcej witaminy C niż cytryna, dlatego skutecznie pomaga w walce z przeziębieniami. Najlepszym sposobem na wykorzystanie pigwowca jest poprostu pokrojenie owoców na ćwiartki, wyjęcie środka wraz z pestkami i zasypanie cukrem. Powstały syrop najczęściej zlewam do butelki lub pasteryzuję.

A jak Wam udaje się przezwyciężyć jesienne przeziębienia? Czy wierzycie w naturalne, domowe sposoby?

Jesienne klasyki, czyli co jeść, nosić oraz jak dbać o siebie w październiku

   

  I have always thought that the best way for overcoming fall melancholy is to see all the flaws that comes with it… as virtues. It isn’t so hard to find positive aspects of this season. Yes, we must forget about summer dresses for a couple of months, but… who doesn't like to cover themrself with the thick, wool sweater? How easier it is to create the elegant outfit, when we can simply wear our beige trench coat and black skinny jeans every day? Maybe we aren’t spending so much time in the fresh air yet, but sitting at home can also have it pros – cooler and longer evenings are a perfect excuse to improve one's culinary abilities, because nothing creates the family atmosphere better than the smell of a hot pumpkin soup in the air. But still, the best is what the nature is providing for us at that time- a real wonderful polish fall will enchant everyone.

***

  Zawsze uważałam, że najprostszym sposobem na pokonanie jesiennej chandry jest potraktowanie wad tej pory roku… jako zalet. Naprawdę nie trzeba się wysilać, aby znaleźć pozytywne strony. To fakt, że musimy zapomnieć na wiele miesięcy o letnich sukienkach, ale… która z nas nie lubi ukryć się za grubym, wełnianym swetrem? O ile łatwiej jest stworzyć elegancki strój, gdy codziennie możemy wkładać nasz beżowy trencz i czarne rurki? Nie spędzamy już tyle czasu na świeżym powietrzu, ale siedzenie w domu też może mieć swoje plusy – chłodniejsze i dłuższe wieczory to idealny pretekst, aby doszlifować swoje zdolności kulinarne, bo nic tak nie tworzy domowej atmosfery jak zapach gorącej zupy dyniowej unoszący się w powietrzu. Ale najlepsze i tak jest to, co funduje nam w tym czasie natura – prawdziwa złota polska jesień oczaruje każdego. 

  Pomysł na nowy cykl jest w gruncie rzeczy odrobinę naciągany (no bo przecież nie zmieniamy naszego trybu życia wraz z nadejściem nowego miesiąca), ale pomyślałam, że jeden wpis co kilka tygodni, o pozytywnych stronach, przepisach, stylu i pielęgnacji dostosowany do tego, co dzieje się za oknem może okazać się dla Was pomocną inspiracją. 

   Moja mama zawsze starała się wykorzystać sezonowe warzywa do maksimum. W dzieciństwie wystarczyło mi spojrzeć na przygotowany dla mnie obiad, abym wiedziała jaka jest pora roku, a nawet miesiąc. Rzodkiewki z pierwszych zbiorów w marcu, rabarbarowe słodkości w maju, kaszubskie truskawki w czerwcu, bób na kolację w lipcu, jagody w sierpniu i oczywiście dynia w październiku i listopadzie. W weekend przyniosłam (a właściwie doturlałam) do domu pierwszą w tym roku sztukę. Wpierw chciałam ugotować z niej jedynie zupę, ale gdy wszystkie produkty były już w garnku zorientowałam się, że zużyłam zaledwie połowę jej miąższu (zmodyfikowałam odrobinę ten przepis Elizy Mórawskiej dodając do całości podsmażanego na maśle pora, a ryż zastępując ziemniakami). Kombinowałam więc dalej. Nie przepadam za przygotowywaniem ciasta z dyni (co innego z jego zjadaniem oczywiście) bo jest dosyć czasochłonne – mdły smak tego pomarańczowego warzywa potrzebuje odpowiedniej oprawy. Uznałam więc, że skoro i tak skazana jestem na przygotowywanie dyniowego puree do ciasta, to zrobię go więcej i wykorzystam do czegoś innego, co z pewnością umili mi jesienne dni…
   Mowa oczywiście o dyniowej pikantnej kawie – flagowym przysmaku 
pewnej słynnej kawowej sieciówki. Aby ją zrobić wystarczy zostawić sobie odrobinę dyniowego puree (upieczoną do miękkości dynię bez skórki blendujemy lub ugniatamy moździerzem) dodać do niej odrobinę przypraw i zalać dobrą kawą z mlekiem.  

 

Skład na jeden duży kubek kawy:

1. 100 gramów dyniowego puree

2. trzy szczypty cynamonu

3. łyżeczka startego świeżego imbiru

4. laska wanilii

5. czubata łyżeczka brązowego cukru

Sposób przygotowania:

Wszystkie produkty wrzucić do naczynia i zblendować lub utrzeć w moździerzu. Czubatą łyżkę musu przełożyć do kubka i zalać kawą. 

   Przez ostatnie kilka tygodni wszystko wskazywało na to, że ciepły front zostanie z nami na zawsze. Od wczoraj w Trójmieście jest już jednak chłodno, a poranne powietrze jest wręcz przenikliwie zimne. To dobry moment aby wyciągnąć z szafy płaszcze i kurtki. Wiele z Was pytało o idealne okrycie wierzchnie, w które warto zainwestować, ale czy macie już klasyczny prochowiec? Jeśli nie, to od niego powinnyście zacząć. Mam wiele zastrzeżeń do rzeczy z Zary i wiem, że trzeba być czujnym, aby nie kupić swetra, który nie przeżyje pierwszego prania, czy spodni, które rozciągną się po godzinie noszenia. Ale jeden produkt z oferty tej hiszpańskiej sieciówki jest naprawdę wart swojej ceny. W tegorocznej kolekcji znajdziecie naprawdę dużo fajnych modeli.

1. // 2. // 3. //

   Poza trenczem, z przyjemnością wróciłam też do noszenia mojej ukochanej parki. Łączę ją teraz z nieśmiertelnym zestawem "jasna góra, ciemny dół" i baletkami, z którymi lada dzień pewnie będę musiała się pożegnać. Ale wracając do tego co musicie mieć w szafie – czarne rurki (ten model jest naprawdę idealny) i jasny sweter to absolutna podstawa. Te dwie rzeczy będziecie mogły łączyć ze wszystkim, co jest teraz modne.  

   W okresie jesiennym powinnyśmy zregenerować skórę po lecie i nadać jej blasku. Dlatego zaczęłam więcej uwagi poświęcać na odpowiednie rozprowadzenie kremu do twarzy. Kiedyś robiłam to na wyczucie. Teraz delikatnie wklepuję krem obiema rękami od dołu ku górze, uważając aby nie naciągać skóry. Czasami, gdy długo siedzę przy komputerze, biorę na dłonie małą warstwę kremu i wklepuję w suche miejsca. Obecnie na moim biurku znajduje się Radiance Cream marki Love Me Green, który nadaje się świetnie do takiego mini masażu, gdyż usuwa oznaki zmęczenia (jestem pewna, że spodoba się Wam jego zapach papai). Może będzie to dla Was lepsza alternatywa podczas pracy niż kolejna kawa :).

  A teraz żegnam się z Wami i wracam do picia gorącej dyniowej kawy przy moim nowym biurku (a właściwie własnoręcznie zrobionego blatu położonego na koziołkach). Czekam na Wasze komentarze, bo jestem bardzo ciekawa czy taki cykl wpisów spotkałby się z Waszym zainteresowaniem :). Miłego dnia! 

Przegląd wegańskich restauracji z Trójmiasta – czy kuchnia roślinna może być smaczna?

  Few years ago finding the restaurant offering vegan dishes was almost impossible – unless we were ready to settle for boiled potatoes or simplest salad. Now in Tricity alone we can find about twenty vegan restaurants and bars which are filled with customers every day. It is hard to create the good vegan food, so running the restaurant offering dishes exclusively of plant products is a big challenge. There are few places in Tricity  that are doing it great. Below you can find short descriptions about restaurants offering the tasty vegan food.

***

   Jeszcze kilka lat temu znalezienie restauracji oferującej dania wegańskie graniczyło z cudem – chyba, że byłyśmy gotowe zadowolić się gotowanymi ziemniakami lub mało treściwą sałatką. Teraz w samym Trójmieście mamy już około dwudziestu wegańskich restauracji i barów, które codziennie są przepełnione tłumem klientów. Trudno jest stworzyć dobre wegańskie jedzenie, więc prowadzenie restauracji oferującej potrawy wyłącznie z roślinnych produktów to wyższa szkoła jazdy. Kilku Trójmiejskim restauratorom wychodzi to naprawdę całkiem nieźle. Poniżej znajdziecie parę słów o lokalach oferujących smaczne wegańskie jedzenie. 

Avocado vegan & eko ul. Wajdeloty 25/1, Gdańsk

   Avokado to bistro znajdujące się na popularnej ulicy Wajdeloty w Gdańsku. To raczej wegańska stołówka niż resturacja. Jedzenie wydawane jest bardzo szybko, a ludzi, zwłaszcza studentów, jest mnóstwo. To dobre miesce aby szybko coś przekąsić w czasie przerwy, ale wrażeń estetycznych musimy poszukać gdzieś indziej. Poszłyśmy tam z Kasią bardzo głodne i gdy zobaczyłyśmy szeroki wybór menu pojawiły się u nas iskierki w oczach. Zamówiłyśmy trzy dania. Ja jestem wielką fanką falafeli, więc z chęcią zdecydowałam się na nie (są bardzo intensywne w smaku). Kasia zamówiła kotleciki buraczane z nasionami i puree z ziemniaków. Do podziału miałyśmy pieczoną paprykę faszerowaną kaszą jaglaną i warzywami. Wszystkie potrawy były smaczne, ale nie jest to miejsce na pierwszą randkę.

jacket / kurtka – Zara (podobna tutaj) // spodnie / trousers – Mango

Mikroklimat ul. Antoniego Abrahama 26, Gdynia

   Mikroklimat jest pierwszą kawiarnią w Gdyni gdzie serwowane są desery wegańskie. Prawie każdego dnia możemy dostać w niej nowe słodkości. Wczoraj były to wegańskie, bezglutenowe tartaletki: marchewka i kokos, kasztan i borówka amerykańska, czerwona mirabelka i róża – obłędne w smaku. Jeśli wybierzecie się tam na śniadanie, polecam tapiokę na mleku kokosowym z sosem mango. Poza pysznymi deserami, miejsce jest idealne, żeby przyjść do niego z książką i co najmniej dwoma wolnymi godzinami. Wspominałam już na Instagramie, że w moje ręce ostatnio trafiła książka „Ślad na lustrze” Janis Heaphy Durha, którą czytam z zapartym tchem. Z wypiekami na twarzy przewracam każdą kolejną stronę. Polecam lekturę szczególnie zakochanym na dowód tego, że prawdziwa miłość nie rozdzieli nawet po śmierci. Wracając do tematu kawiarni, możecie w niej kupić również jedno z moich ulubionych czasopism „Usta” lub wybrać do poczytania jedną z książek pozostawionych przez gości. 

sweater / sweter – Zara (podobny tutaj) // t-shirt – MLECollection // jeans / dżinsy – Mango // boots / buty – Nike

I Krowa Cała ul. Dworcowa 11, Gdynia

   I Krowa Cała to niewielki przydworcowy bar z wegańskimi burgerami znajdujący się w centrum Gdyni, a dokładnie na przeciwko wejścia do kolejki SKM. Lokal jest raczej nastawiony na klientów chcących szybko wziąć coś zdrowego na wynos. Do dyspozycji w środku mamy pięć stolików. Jedzenie zawsze podawane jest w papierze – to może nie spodobać tym, którzy cenią sobie zasady odpowiedniego zachowania przy stole (zwłaszcza, że sos z burgera lubi spływać po rękach, a na próżno szukać w lokalu toalety z umywalką). Na hamburgera czekamy maksymalnie 5-6 minut. Mój ulubiony to ten z warzywami grillowanymi, do niego zawsze biorę pełnoziarnistą bułkę żytnią i sos piklowy. Odwiedzam to miejsce nawet dwa razy w tygodniu. Właściciel baru wcześniej pracował na giełdzie warzywnej, dlatego możemy być spokojni o świeżość i jakość podawanych produktów.

blouse / bluza – MLECollection // boots / buty- Nike

Fukafe ul. Wajdeloty 22, Gdańsk

   Fukafe jest idealnym miejscem jeśli chcemy odwiedzić wegańską knajpę z chłopakiem albo z rodziną. W najbliższy weekend sama chętnie się tam wybiorę na niedzielny obiad. Posmakowałam zupy dyniowej o aromacie kokosa i makaronu z marchewkowym pesto – naprawdę dobre! Zapewniam, że smakiem potraw się nie zawiedziecie! Trzeba na nie troszkę poczekać, ale według mnie jest to znak staranności i dokładności kucharza. 

A teraz pytanie do Was! O czym chcielibyście przeczytać następnym razem? O miejscach, w których można zjeść pyszne śniadanie? A może gdzie warto kupować jedzenie do pracy? Czekam na Wasze pomysły!

shirt / koszula – Marks & Spencer // pants / spodnie – Abercrombie & Fitch

 

Bananowe brownie – ciężkie i intensywnie czekoladowe!

* * *

Bananowe brownie. Ciężkie, intensywnie czekoladowe, zwarte – idealne na jesienne popołudnie! Przepis wyszedł tak trochę przez przypadek, bo szkoda mi było brązowiejących bananów leżących od kilku dni na stole kuchennym. Nie lubię suchych brownie. Przepadam za tymi co przypominają zakalec. Ten do takich należy, byle by pamiętać że 25 minut w piekarniku to max!

Skład:

(forma o wymiarach: 18 x 24 cm)

3 dojrzałe banany

200 g gorzkiej czekolady

120 g masła

3 jajka

120 g cukru

150 g mąki

do dekoracji: cukier puder

1 dojrzały granat

A oto jak to zrobić:

1. Banany miksujemy w malakserze lub za pomocą widelca. Czekoladę wraz z masłem roztapiamy w średnim rondlu. Czekamy aż ostygnie. Następnie dodajemy jajka, cukier, przesianą mąkę i 1/2 łyżeczki sody oczyszczonej. Dokładnie mieszamy do połączenia się wszystkich składników – na koniec dorzucamy puree z bananów. Całość ponownie mieszamy i przelewamy do formy wyłożonej papierem do pieczenia.

2. Brownie pieczemy ok. 25 minut w rozgrzanmy piekarniku w 170 stopniach C. Polecam nie piec zbyt długo, bo wtedy będzie wysuszone. Po 20 minutach sprawdzam patyczkiem czy nie zostaje ślad ciasta. Po upieczeniu wyjmujemy z formy i czekamy aż ostygnie. 

Komentarz: Wg mnie najlepszy brownie to ten, który jest prosto z piekarnika, mokry – może nawet sprawiać wrażenie niedopieczonego lub taki na drugi dzień, przechowany całą noc w lodówce. Z przyjemnością poznam Wasze sposoby na idealne brownie – może macie dobry przepis na karmelowe brownie?

Domowe knedle śliwkowe z ricottą polane palonym masłem z cynamonem

* * *

Kilka dni temu zadzwoniła do mnie Pani z redakcji ,,Pytanie na Śniadanie" z zapytaniem czy nie miałabym ochoty zaprezentować widzom swojego sposobu na domowe knedle. Knedle uwielbiam! A że sezon akurat, to idealna okazja!  Bez wahania się zgodziłam. Dopiero po odłożeniu słuchawki dotarło do mnie, że odbędzie się to na żywo … daleko od mojego zakątka kuchennego, gdzie każdy kąt jest znany! Muszę zatem dopracować tak przepis by mieć pewność, że niezależnie od zastanych warunków efekt będzie dobry. Czy był? To już sami widzowie ocenili, widząc mnie w dzisiejszej porannej telewizji. A tym którzy nie widzieli polecam dzisiejszy wpis! 

Skład:
ok. 80 dag śliwek węgierek

300 g świeżej ricotty

500 g ugotowanych i utłuczonych ziemniaków (ważne: ziemniaki muszą być zimne, najlepiej ugotować dzień wcześniej)

ok. 1 szklanki mąki pszennej

2 jajka

kilkanaście kostek cukru

cynamon

100 g masła

A oto jak to zrobić:

1. Umyte i obrane ziemniaki gotujemy w osolonej wodzie. Ugotowane odcedzamy i miksujemy na puree. Istotne jest by ziemniaki były zimne, bo inaczej ciasto na knedle będzie się kleić.

2. Utłuczone ziemniaki łączymy z odciśnięta ricottą, jajkami, mąką i szczyptą gałki muszkatołowej. Całość mieszamy i wyrabiamy ciasto tak by się mocno nie kleiło. Oprószoną mąką dłońmi formujemy kule, umieszczając w środku śliwkę – zamiast pestki wkładamy kostkę cukru i szczyptę cynamonu. Ciasto dokładnie zlepiamy, tak by nie widać śliwki.

3. Knedle wkładamy do dużego garnka z wrzącą wodą. Gotujemy do momentu, aż wypłyną na wierzch. Knedle podajemy z palonym masłem (masło palone to nic innego jak podgrzane i zezłocone, ale nie spalone) z cynamonem lub posypane prażonymi płatkami z migdałów.

Komentarz: Jeżeli w trakcie zagniatania knedli ciasto nadal jest zbyt mokre dodajmy kilka łyżeczek mąki ziemniaczanej.

 

Ryż na mleku z podsmażanymi borówkami z syropem klonowym

* * *

Zwykły, domowy ryż na mleku za którym przepadałam w czasach dzieciństwa. Praktycznie pasują do niego wszystkie owocowe dodatki – począwszy od domowych konfitur, pieczonych jabłek po lekko podsmażone owoce w syropie klonowym. Dzięki dodaniu mleka dostarczamy również naszemu organizmowi pełnowartościowe białko, zestaw witamin (A, D, B2, B12) i mikroelementów (cynk, jod). Doskonała alternatywa dla tradycyjnej, śniadaniowej owsianki.

Skład:

(przepis na 3-4 osoby)

2 szklanki ryżu

1 litr mleka 

3-4 łyżki płynnego miodu

1 łyżka cynamonu

szczypta kardamonu

do podania: syrop klonowy 

garść borówek 

A oto jak to zrobić:

1. Do garnka o grubym dnie wlewamy mleko, dodajemy przyprawy, miód i ryż. Całość doprowadzamy do wrzenia a następnie zmniejszamy ogień i gotujemy pod przykryciem – od czasu do czasu mieszając, aby ryż nie przywarł. Gdy ryż osiągnie konsystencje kremową, a ziarenka będą klieste to znak że ryż jest gotowy. 

2. Syrop klonowy nalewamy na rozgrzaną patelnię, dodajemy garść borówek i całość delikatnie podsmażamy. Tak przygotowane owoce przelewamy do przygotowanych miseczek z ryżem. Możemy podawać zarówno na ciepło jak i na zimno.