Z cyklu „w poszukiwaniu paryskiego szyku”: jak przygotować się do wyjścia w dziesięć minut?

And what if the :Parisian chic” is only a myth and being guided by principles which “supposedly” make life easier for the Parisian women misses the goal? For a long time I have been developing tricks on how to look stylish, even when I do not have time to figure out in front of a mirror, whether my blouse certainly matches the trousers or not. And I must admit, that books about Parisian chic describing – among other things – how to prepare yourself for going out within a few minutes, helped me bit. Perhaps this will be helpful for you as well :).

***

A co jeśli "paryski szyk" to tylko mit i kierowanie się zasadami, które "podobno" ułatwiają życie paryżankom mija się z celem? Od dawna wypracowuję triki na to, jak wyglądać stylowo, nawet gdy nie mam czasu na stanie przed lustrem i zastanawianie się czy bluzka aby na pewno pasuje do spodni. I muszę przyznać, że książki o paryskim szyku, opisujące między innymi sposoby na szybkie przygotowanie się do wyjścia z domu, trochę mi w tym pomogły. Być może pomogą i Wam :).

trousers / spodnie – Topshop (model leigh); cotton jacket / bawełniany żakiet – New Look (obecna kolekcja, podobny tutaj); flats / baletki – LuisaViaRoma (podobne tutaj); top – Oysho (podobny tutaj); sunglasses / okulary – RayBan on Zalando.pl; clutch / kopertówka – Zign on Zalando.pl

Paryżanki uwielbiają prostotę. Ja ją uwielbiam, gdy nie mam czasu na eksperymenty (czyli średnio pięć dni w tygodniu). Kiedy zostało mi pół godziny do wyjścia i właśnie wybiegłam spod prysznica, to wybór stroju zaczynam od dołu. To znaczy, że najpierw decyduję, którą spódnicę lub spodnie dziś założę i do tego dopasowuję resztę. Prawie zawsze są to czarne rurki, bo pasują do wszystkiego. Biały t-shirt, koszulka czy sweter to banał, ale przynajmniej dobrze wygląda. Wybierając taką bazę, możemy być pewne, że dobranie dodatków, czy marynarki zajmie nam chwilę. 

Jeśli chcemy skrócić czas, który poświęcamy na poranną pielęgnację to musimy korzystać tylko ze sprawdzonych kosmetyków. Wychodząc spod przysznica z prędkością światła wcieram balsam Bump Eraiser, który pomaga mi w utrzymaniu gładkich nóg (zapobiega wrastaniu włosków), a na twarz nakładam lekki krem, który szybko się wchłania. O głębokie nawilżenie skóry zaczęłam bowiem dbać wieczorami, po zmyciu makijażu. 

Używając dobrego kremu na noc nie tylko oszczędzamy czas rano, ale też lepiej odżywiamy naszą skórę. Kiedy śpimy znacznie lepiej się regeneruje. Ja z czystym sumieniem mogę Wam polecić Night Balm Rose szwedzkiej marki Wise, bo to naturalny kosmetyk, przeznaczony zarówno do skóry młodej jak i dojrzałej (sprawdziłam i naprawdę świetnie nawilża).

Wysuszenie i ułożenie włosów to najbardziej czasochłonna czynność, którą wykonuję każdego ranka. Nie ma cudów – w piętnaście minut nie uda mi się wymodelować włosów na okrągłej szczotce i trzymać termoloków, aby odbić je od głowy. W tym czasie mogę jednak użyć pianki (ta którą widzicie na zdjęciach jest genialna – włosy są super uniesione) i wysuszyć włosy trzymając głowę w dół (starannie wyczesując je w trakcie). 

Zadbane dłonie są naszą wizytówkę, ale wiem, że utrzymanie idealnego manicure jest czasami niemożliwe. Paryżanki uznają tylko dwa kolory na paznokciach: naturalny i czerwony. Ten pierwszy to idealne rozwiązanie, jeśli masz naprawdę mało czasu – nie widać na nim niedoskonałości i małych odprysków, łatwiej też niż w przypadku ciemniejszych kolorów, przykryć mały defekt kolejną warstwą. Manicure, który widzicie na zdjęciach zrobiłam w Salonie BALOLA w Sopocie. Kolor jest delikatny, neutralny i świetnie trzymał się na paznokciach, pomimo, że wystawiłam go w ostatnim tygodniu na wiele ciężkich prób! :)

Nim przechodzę do makijażu, zawsze nakładam na usta balsam, aby po kilku minutach łatwiej było mi rozprowadzić szminkę.

Francuzki kierują się w makijażu podobnymi zasadami co w ubiorze. Chodzi o uzyskanie wspaniałego efektu, ale małym kosztem. Nie ulegają amerykańskim trendom i nie nakładają na twarz dziesięciu warstw makijażu w celu jej wymodelowania. Paryżanki stawiają na naturalność i dbają o to, aby jak najlepiej wyeksponować swoje atuty, zamiast starać się upodobnić do kogoś innego. Nigdy nie pomyślałyby  "chcę mieć oczy takie jak…" a raczej "co mogę zrobić z moimi oczami, aby wyglądały jak najlepiej?". W moim przypadku, gdy muszę szybko doprowadzić się ze stanu totalnego "au naturel" do "glamour", stawiam na lekki fluid i czarny eyeliner. Ten ostatni tworzy piękną oprawę oczu, a po latach praktyk, pomalowanie kreski naprawdę zajmuje mi sekundę. Jeśli w Waszym przypadku eyeliner nie jest dobrym rozwiązaniem, to zaopatrzcie się w brązowy lub szary cień do powiek o niezbyt mocnym kryciu i nakładajcie go pędzlem na całą ruchomą powiekę. Czerwona szminka to kolejny banał, ale ta w sprawdzonym odcieniu, od razu daje wrażenie, jakbym spędziła przed lustrem o wiele więcej czasu. Na wieczorne wyjście, mam ją zawsze w torebce.

Nawet jeśli słynny niewymuszony szyk paryżanek tak naprawdę nie istnieje i jest jedynie literackim wymysłem, to kilka zasad i trików z pewnością warto wcielić w życie. Nic nie stoi nam na przeszkodzie, aby prezentować się równie dobrze jak mieszkanki Paryża. Albo jeszcze lepiej.

Miłego wieczoru! :)

 

Look of the day – Wesołych Świąt!

skirt / spódnica – Mosquito.pl

top / bezrękawnik – Zara (stara kolekcja)

flats / baletki – Luisaviaroma

Niedziela Wielkanocna to nie najlepsza okazja do robienia zdjęć na bloga, ale wpis z cyklu Look of the day musiał się przecież ukazać. Aby tradycji mogło stać się zadość, musiałam się trochę natrudzić – moi bratankowie uważali, że wchodzenie w kadr jest bardzo zabawne, a ja w szale podawania coraz to nowych potraw nie bardzo pamiętałam o tym, aby chwycić do ręki aparat. Wybaczcie mi więc proszę małą liczbę kadrów – strój w trakcie dzisiejszego śniadania i tak nie był najważniejszy :). Korzystając z okazji życzę Wam Radosnych Świąt w gronie najbliższych. Wesołego Alleluja!

PS: W zeszłym roku, pogoda pozwoliła nam spędzić Wielkanoc za miastem na świeżym powietrzu. Ciekawskich zapraszam tutaj

„Bien dans ta peau” czyli jak prowadzić dom po francusku

   During our 30-day challenge „ In search of the Parisian style”, I had to make a post about running the house. When I heard that the author of the bestselling book “Lessons from Madame Chic”” Jennifer L.Scott decided to write a sequel, I knew sooner or later I’ll read it from cover to cover. First of all, because I remembered how many of you talked about changes you incorporated into your lives after reading this book. I’ve also started to look at my wardrobe and everyday style in a different way. Now it’s a time to bring sophisticated simplicity into our homes.

***

   W trakcie naszego trzydziestodniowego wyzwania "w poszukiwaniu paryskiego stylu" nie mogło zabraknąć wpisu o urządzaniu i prowadzeniu domu. Kiedy dowiedziałam się, że Jennifer L. Scott, autorka bestsellerowej książki "Lekcje Madame Chic", którą miałam okazję Wam przybliżyć, zdecydowała się wydać kolejną pozycję, wiedziałam, że prędzej czy później przeczytam ją od deski do deski. Przede wszystkim dlatego, że doskonale pamiętałam, jak wiele z Was dzieliło się przemyśleniami na temat zmian, jakie wprowadziłyście w życie po przeczytaniu tej niepozornie wyglądającej książeczki. Ja również zaczęłam w inny sposób patrzeć na moją szafę i codzienny styl. Teraz przyszła kolej na wprowadzenie odrobiny wyrafinowanej prostoty do naszych domów.

Tak jak zawartość szafy Francuzek jest pukładana i przemyślana, tak i w ich domach nie ma zbędnych szpargałów, a każda rzecz spełnia konkretną funkcję. Na próżno szukać u nich tendencji do "chomikowania" bezużytecznych przedmiotów. Dzięki temu, zachowanie porządku przychodzi im znacznie łatwiej. Uwielbiają jasne kolory, jak biel, ecru czy delikatne beże. Zasada minimalizmu nie dotyczy jedynie obrazów, grafik, oprawionych zdjęć (na każdej ścianie wisi conajmniej kilka) oraz książek, które są zawsze wyeksponowane. Ale czy one w ogóle sprzątają?

   Jeśli wydaje Wam się, że moje mieszkanie zawsze wygląda tak jak na zdjęciach (gdzie się nie spojrzy, panuje ład i porządek, a ubrania idealnie mieszczą się w mikroskopijnej szafie) to muszę Was wyprowdzić z błędu. Nierzadko zdarza mi się zjeść jabłko i zostawić ogryzek na stoliku przy łóżku albo wyrzucić na środek sypialni połowę ubrań z szafy, a po znalezieniu bluzki, której szukałam wyjść z domu, nie myśląc już o usypanej z ciuchów górze, wielkiej niczym Mount Everest. Co najmniej kilka razy w tygodniu mówię do siebie pod nosem "muszę posprzątać" na przemian z "jak ja nienawidzę sprzątania", a świadomość nieuchronnego powtarzania wszystkich czynności co kilka dni, wpędza mnie w ponury nastrój. Nie będę zdradzać Wam trików, opisanych w książce, ale jedno mogę Wam powiedzieć: po przeczytaniu kilku rozdziałów, nabrałam o c h o t y  n a  s p r z ą t a n i e. Minął już tydzień, a ja wciąż zabieram się za domowe porządki z przyjemnością (co w przypadku zbliżających się Świąt Wielkanocnych jest mi całkiem na ręke). Książka "W domu Madame Chic" nie jest jednak kolejnym poradnikiem o tym, jak składać ręczniki, chociaż nie brakuje w niej rad dotyczących prozaicznych czynności. 

  Już słyszę Wasze, bliźniaczo podobne do moich, wymówki i usprawiedliwienia: brak mi czasu, pieniędzy, a moje mieszkanie wymaga remontu bo żadne sprzątanie mu nie pomoże. Na takie myślenie autorka też znajduje sposób w swojej książce, ale to już musicie same doczytać. Stan naszego ducha i konta nie są usprawiediwieniem dla bałaganu albo niechlujnego wyglądu. "Nie wszyscy, którzy są chic, są bogaci i nie wszyscy bogaci są chic" zgrabnie podsumowuje Jennifer L. Scott., przekazując jednocześnie receptę na to, jak czuć się dobrze we własnej skórze i własnym domu. 

 

Wiosenne zmiany, czyli poszukiwanie paryskiego szyku

coat / płaszcz – Benetton on Zalando.pl

flats / baletki – Repetto (bardzo podobne tutaj)

dress / sukienka – New Look on Zalando.pl

sunglasses / okulary – Rayban on Zalando.pl

   The beginning of Spring is the perfect time to bring more order into our lives. It is much easier for me to focus on my daily tasks when I put everything in order. And I’m not only talking about the space around me. Sometimes, it’s not only our wardrobe, overloaded with the pile of unnecessary clothes, that needs the spring revolution. In the mysterious ways I am losing more and more things (wherever my hair ties, third in a row phone charger and favorite foundation go, I hope they are happy!), stacks of newspapers in my room is starting to resemble the furniture, my calendar is overloaded, and I constantly suffer with the lack of time – It is definitely a time for a change.

***

   Początek wiosny to idealny moment aby wprowadzić więcej ładu do naszego życia. O wiele łatwiej jest mi skupić się na codziennych zadaniach, gdy uporządkuję sprawy wokół siebie. I nie chodzi mi tylko o przestrzeń, w której się poruszam. Czasem, wiosennej rewolucji potrzebuje już nie tylko nasza przeładowana stertą niepotrzebnych ubrań szafa. W tajemniczy sposób gubię coraz więcej rzeczy (gdziekolwiek są teraz moje gumki do włosów, trzecia z rzędu ładowarka do telefonu i ulubiony podkład, mam nadzieję, że są szczęśliwe!), stosy gazet w moim pokoju zaczynają przypominać meble, w kalendarzu robi się coraz ciaśniej a mi wiecznie brakuje czasu – zdecydowanie przyszedł czas na zmiany.

   Postanowiłam więc, poszukać gdzieś nowej motywacji, a najlepiej wzorca do którego będę mogła się odnieść organizując swoją szafę, mieszkanie, czy plan dnia na nowo. Trochę przez wyjazd do Paryża, trochę dzięki kilku książkom, które stamtąd przywiozłam, a trochę dlatego, że po prostu uwielbiam ten niewymuszony szyk paryżanek, postanowiłam przejść przez wiosenną metamorfozę, kierując się zasadami, które wyznają kobiety mieszkające nad Sekwaną. Skoro tak fantastycznie wyglądają ich stylizacje…jak wyglądają ich domy? Jak wyglądają ich codzienne rytuały? Organizacja czasu? Dbanie o urodę? Wiedząc, że w jednym wpisie nie uda mi się wyczerpać tych tematów, postanowiłam podjąć trzydziestodniowe wyzwanie "w poszukiwaniu paryskiego szyku”. Z lekkim przymrużeniem oka, postaram się przekonać Was do kilku zmian, które być może ułatwią Wam zwykłą codzienność. 

   Na samym początku postanowiłam skupić się na najbliższym mi temacie – garderobie! Francuzki mają dosyć zachowawcze podejście do kolorów. Wybierają klasyczną paletę jak czerń, biel, beż, granat, odcienie szarości i na jej podstawie tworzą bazę swojej garderoby. Wiosną i latem, chętnie przełamują je jednym mocniejszym akcentem (ja postawiłam na pomarańcz). Uwielbiają marynarki i baletki, dzięki którym mogą biegać po mieście czy jeździć na rowerze. Zakupy robią rzadko, ale zawsze doskonale wiedzą czego im brakuje. Ja stworzyłam krótką listę rzeczy, które warto mieć w nadchodzącym wiosennym sezonie, oczywiście biorąc pod uwagę to, co wybrałaby paryżanka:

– bluzka, sweter (i) lub sukienka w paski

Paski to jeden z najbardziej francuskich motywów. Już nie raz pisałam o tym, ile świeżości wprowadza do najprostszego stroju i uważam, że mogę się w tym przypadku powtórzyć :). W mojej szafie mam trzy swetry, dwa t-shirty i od niedawna sukienkę w tym deseniu – wszystkie te rzeczy uwielbiam. Moje propozycje znajdziecie tutaj, tutaj i tutaj.

– t-shirt

Kiedy znajdziecie odpowiedni krój (odpowiednia długość i szerokość rękawków do Waszej figury ), kupcie od razu kilka sztuk. Noście je pod marynarkę czy kardigan.

– granatowy sweter

Z dobrego materiału, najlepiej z dekoltem w szpic, lub delikatną łódkę o trapezowym kroju . Możecie założyć go na białą koszulę lub latem na lekki top. Wygląda świetnie z białymi spodniami, z czarnymi cygaretkami, czy jeansowymi szortami. Kilka wyszukanych modeli znajdziecie tutaj, tutaj i tutaj

– płaskie buty

 Nie sztuka wyglądać świetnie w szpilkach, sztuką jest stworzyć piękną stylizację z płaskimi butami. Balerinki i trampki to Wasi sprzymierzeńcy. Na co dzień bardziej praktyczne niż pantofle na obcasach, pozwalają pewnie kroczyć po nierównych miejskich chodnikach. Znalezienie baletek, które dobrze wyglądają na moich stopach to duże wyzwanie (w swojej szafie mam trzy pary – dwie czarne i jedną cielistą) ale nie mam zamiaru się poddawać. Pamiętajcie aby były wykonane ze skóry. Trampki i baletki godne polecenia znajdziecie tutaj i tutaj.

– klasyczna marynarka

Bądźcie bezwzględne przymierzając Wasze marynarki. Jeśli nie macie ochoty, od razu wybiec w nich na miasto, to znaczy, że coś jest z nimi nie tak. Marynarka do chodzenia na co dzień powinna być wygodna i nie za mocno dopasowana. Pewnie ciężko Wam w to uwierzyć ale w dalszym ciągu w mojej szafie nie ma idealnej czarnej marynarki na dzień (kilka zabłąkanych sztuk nie przeszło przez ostatnią selekcję i wylądowało w paczce dla potrzebujących). Póki co udało mi się znaleźć jedynie granatową. 

– okulary przeciwsłoneczne

Prawdziwa paryżanka nie rusza się z domu bez okularów przeciwsłonecznych. Nie tylko chronią przed słońcem ale i dodają tajemniczości.

– jasne, delikatnie ścierane jeansy

Prosta nogawka to najbardziej ponadczasowy krój, ale stawiajcie przede wszystkim na to co dobrze wygląda na Waszej sylwetce. Teraz modne są te o kroju dzwonów, które potrafią pięknie podkreślić figurę.

– trencz

Kolorowy będzie oryginalny. Z kolei ten w odcieniu miodowym nigdy Wam się nie znudzi! Możecie w nim wyjść po zakupy spożywcze jak i na wieczorne wyjście. 

   Po takiej małej paryskiej przemianie z chęcią zaglądam do mojej szafy i już nie mogę doczekać się cieplejszych dni. Jednym z pierwszych zestawów, który przyszło mi wybrać po wiosennych porządkach to ten, widoczny na dzisiejszych zdjęciach. Przez długi czas brakowało mi sukienki na każdą okazję i kolorowego płaszcza, który rozweseliłby klasyczne elementy. Bez problemu udało mi się znaleźć obydwie rzeczy w wiosennych nowościach Zalando.pl. Przed samym zakupem zadałam sobie jednak pytanie „co powiedziałaby na to prawdziwa Paryżanka?”. Ponieważ w głowie usłyszałam aprobatę „oui”, z czystym sumieniem kliknęłam „kup teraz” (nawet jeśli bym się rozmyśliła, to akurat w tym sklepie internetowym mam sto dni na zwrot). Póki co, jestem zadowolona z wiosennych zakupów podyktowanych paryskim stylem. We wszystkim czuję się sobą, a to jedna z najważniejszych i piękniejszych zasad jakimi kierują się Paryżanki :) .

   A może macie jakieś sugestie o tym co chciałybyście zobaczyć na blogu w ramach naszego kwietniowego wyzwania „w poszukiwaniu paryskiego stylu”? Jestem bardzo ciekawa Waszych pomysłów!

 

Last Month

Another month behind me. I am a bit afraid of the upcoming weeks, because there are plenty of the things to do – I undertook two completely new projects and I know that they will not be easy ( on one of them I have been working for over a year now and I’m not even at the halfway point, so it is a bit overwhelming ;) ) I have a blog for over four years, so I think that it is a good time to take a step further and use my observations for creating something more :). Keep your fingers crossed for me! :)

***

Kolejny miesiąc za mną. Trochę obawiam się nadchodzących tygodni, bo przede mną mnóstwo rzeczy do zrobienia – podjęłam się dokończenia dwóch projektów i wiem, że nie będzie to łatwe (nad jednym z nich pracuję już od ponad roku, a nie jestem jeszcze nawet na półmetku i ten fakt odrobinę mnie przytłacza ;)). Blog prowadzę już jednak od ponad czterech lat i myślę, że to najlepszy moment, aby pójść o krok dalej i wykorzystać całą masę swoich spostrzeżeń do stworzenia dla Was czegoś jeszcze :). Trzymajcie za mnie kciuki! :)

Postanowiłam pokazać Wam kilka niepublikowanych dotąd zdjęć z Paryża, który zawsze będzie dla mnie niewyczerpanym źródłem inspiracji. 

Ukochana księgarnia Galignani – tym razem pobiłam rekord i ledwo doniosłam zakupione książki do hotelu. 

Małe zakupy w Laduree – to naprawdę niesamowite ile radości mogą przynieść ciastka. 

Przepiękne wnętrze mojego pokoju hotelowego – mam nadzieję, że kiedyś wrócę jeszcze do Westin Hotel.

1. Odrobina wiosny na mojej werandzie. / 2. W kolejnej podróży. / 3. Rozpoczęłam już sezon na wieczorne spacery brzegiem morza. / 4. Black is the new black.

 Tego dnia zwlokłam się z łóżka o 5 rano, wsiadłam w samochód i po kilku godzinach byłam w Warszawie na nagraniu bajki w ramach akcji "pomaganie jest trendy" walczącej o wsparcie dzieci z autyzmem. Było super! :) Możecie pomóc, nie tylko kupując bajki, ale także odzież Coco Giovanna stworzoną specjalnie w celu wspierania fundacji.

1. Baletki słynnej marki Repetto kupione w Paryżu / 2. Backstage / 3 i 4. Małe zakupy w Simple

Weekendy mijają mi na pisaniu. Pempuszce na czytaniu. 

Na prezentacji Chanel – o rewelacyjnych pomadka Coco Rouge napiszę więcej przy innej okazji :).

W tym miesiącu Gosia włączyła się w akcję WWF na rzecz ratowania Morświna. Razem z innymi "morsami" wykąpała się w morzu, a ja kibicowałam jej z plaży. W naszym Bałtyku żyje już tylko 450 osobników morświna. To krewni delfina i jedyny gatunek walenia występujący w naszym morzu. Wciąż, możecie podpisać apel w obronie morświna na www.godzinadlaziemi.pl. To niezwykle ważne – Morświny nie mają szansy przetrwać bez konkretnych zmian w zasadach polskiego rybołóstwa.

Walentynka od Nike.

Mieszkacie w Trójmieście albo będziecie przejazdem w Sopocie? Mogę Wam polecić świetny salon kosmetyczny Balola :). 

Wiele z Was prosiło o zdjęcie mojej sypialni – oto ona :)

Zapach świeżo palonej kawy rozchodzący się po mieszkaniu to mój przepis na idealny poranek. Jeśli macie ochotę na kawową niespodziankę to zajrzyjcie tutaj.

Pierwsze chwile w tym roku spędzone na słońcu w ogrodzie już za mną :).

A propos czterech lat tworzenia bloga… w miniony weekend świętowałyśmy wspólnie urodziny Makelifeeasier.pl!

:*

Deszczowe Trójmiasto …

… i ukochane morze.

Miłego wieczoru! :)

 

LOOK OF THE DAY

shirt / koszula – Zara

coat / płaszcz – COS (podobny tutaj)

trousers / spodnie – MIH Jeans (podobne tutaj i tutaj)

shoes / buty – River Island (podobne tutaj)

sunglasses / okulary – Ray-Ban on Zalando.pl

In recent weeks so much was happening, that I'm taking the morning decisions about the outfit while putting socks on. Following my own advice, I'm choosing classical sets, that works for many situations. So I’m not going to dwell too much why in today's photos I'm wearing a grey coat, jeans and white sneakers – simple as it is: everything matches and forms a neat integrity. However, I am pleased to share with you, the first flowers are blooming in Tricity and grass gained the beautiful green colour.

Have a nice Sunday!:)

***

W ostatnich tygodniach tyle się u mnie dzieje, że poranne decyzje dotyczące stroju podejmuję w trakcie zakładania skarpetek. Stosując się do własnych rad, wybieram klasyczne zestawy, dostosowane do wielu sytuacji. Nie będę się więc za bardzo rozpisywać nad tym, dlaczego na dzisiejszych zdjęciach mam na sobie szary płaszczyk, jeansy i białe trampki – po prostu wszysto do siebie pasowało i tworzyło schludną całość. Z przyjemnością podzielę się jednak z Wami informacją, że w Trójmieście kwitną już pierwsze kwiaty, a trawa nabrała pięknego zielonego koloru. 

Miłej niedzieli! :)