LOOK OF THE DAY – LIKE A STAR

jacket / kurtka – Massimo Dutti

boots / kozaki – Zara (obecna kolekcja)

trousers / spodnie – Topshop (model Leigh)

sweater / sweter – Marks & Spencer (z kaszmirem)

watch / zegarek – Fossil on Swiss.com.pl

bag / torebka – vintage

sunglasses / okulary – J.Crew

scarf / szal ze sztucznego futra – Zara (stara kolekcja)

In early winter, in the city nothing works better than flat high boots and a warm scarf. All you need is to add tailored trousers (usually I choose black as it practically goes with everything), a warm sweater and your favorite jacket or a short coat (it should not be longer than the knee). Accessories, as usual in my case, are down to a minimum. Just a suede handbag in the shade of noble green and a classic Fossil watch (This year the brand is celebrating thirty years of existence,it makes lovely and simple pieces).

Today's post  is a little "back to the past." I know that many of you liked the series "Like a Star" and although I’m not a huge fan of the Olivia Palermo’s combination of khaki-colored pants with black boots, this outfit can become an inspiration to countless simple sets that you can try in your everyday urban life.

Have a nice Sunday! :)

Wczesną zimą w mieście nic nie sprawdzi się lepiej niż płaskie wysokie kozaki i ciepły szal. Wystarczy dodać dopasowane spodnie (najczęściej wybieram czarne, bo do takiego "dołu" pasuje już praktycznie wszystko), ciepły sweter i ulubiona kurtka lub krótki płaszcz (nie powinien być dłuższy niż do kolan). Dodatki, jak zwykle w moim przypadku, są oszczędne. Wystarczy zamszowa torebka w odcieniu szlachetnej zieleni i klasyczny zegarek marki Fossil (ta marka, obecna na rynku od trzydziestu lat, projektuje piękne, proste modele). 

Dzisiejszy wpis to mały "powrót do przeszłości". Wiem, że wiele z Was lubiło cykl "Like a star" i chociaż nie do końca podoba mi się połączenie spodni w kolorze Khaki z czarnymi kozakami, które wybrała Olivia Palermo, to ten strój może stać się dla nas inspiracją do niezliczonej ilości prostych zestawów, sprawdzających się w codziennym miejskim życiu. 

Życzę wszystkim wspaniałej niedzieli! :)

NEW IN – WAITING FOR THE WINTER WONDERLAND

Kilka Czytelniczek doniosło mi, że w niektórych miejscach pojawił się już pierwszy śnieg. W Trójmieście ani śladu białego puchu, słońca też jak na lekarstwo. Postanowiłam więc sama zadbać o zimowy nastrój i podzielić się z Wami kilkoma nowościami. 

Mała choinka (dostępna w Ikea) to mój pierwszy tegoroczny zakup, wprowadzający odrobinę świątecznego nastroju do domu. I mam nadzieję, że ostatni, bo w pawlaczu znajduje się około pół tony ozdób świątecznych. 

Czy zdarzyło Wam sie kiedyś kupić coś "przez przypadek", a po tygodniu noszenia zastanawiać się jak mogłyście wcześniej bez tego żyć? Skórzana ramoneska i dobrze dopasowane czarne rurki (polecam na przykład model Leigh z Topshop), które trafiły do mojej szafy w zeszłym roku, bardzo ułatwiły mi odpowiedź na codziennie zadawane sobie pytanie – w co mam się ubrać? W tym sezonie znalazłam w końcu idealne skórzane kozaki za kolano na płaskim obcasie (Zara, 499zł) i już wiem, że był to bardzo udany zakup.

Testowanie kolejnego kremu zakończyło się sukcesem! :) Krem Bielendy to kolejny niedrogi produkt, który warto mieć w swojej kosmetyczce – poza bardzo przyjemną konsystencją ma również działanie przecwizmarszczkowe. 

Tiulowa spódnica w kolorze chłodnej szarości to prezent, którego nie zamierzałam specjalnie fotografować. Na szczęście, wybierając się w niej na małe przyjęcie przedświąteczne, wzięłam ze sobą aparat ( tak naprawdę, zawsze mam go przy sobie ;)) i gdy nikt nie patrzył uciekłam na balkon :). 

skirt / spódnica – Trendsetterka sweater & shoes / sweter i buty – Topshop (stara kolekcja)

Czekając dalej na pierwszy śnieg, życzę Wam miłego wieczoru! :)

 

normcore

coat / płaszcz – Mosquito.pl

sweater / sweter – Topshop

jeans / spodnie – Mango

boots / botki – Tod's

bag / torebka – & Other stories

sunglasses / okulary – Asos

Recently, I have been appreciating mostly the simplicity and practicality of my outfits. While going to extremes is not my style, more and more often I come to the impression that having only a few things in my closet would be enough, since I wear them all the time anyway. I think I am still far from the Steve Jobs approach, who wore exactly the same kind of black turtleneck and blue jeans almost almost every day, but recent trend affectionately called "normcore" really speaks out to me.

     Ostatnimi czasy wyjątkowo mocno cenię sobie prostotę i funkcjonalność stroju. Chociaż popadanie w skrajności nie jest w moim stylu, to co raz częściej odnoszę wrażenie, że wystarczyłoby mi zaledwie kilka rzeczy z mojej szafy, bo chodzę w nich cały czas. Myślę, że daleko mi jeszcze do podejścia, które reprezentował Steve Jobs, nosząc każdego dnia dokładnie taki sam (ale nie ten sam) czarny golf i niebieskie jeansy, ale trend nazywany pieszczotliwie "normcore" bardzo do mnie przemawia.

    Normcore czyli połączenie słów „normal” oraz „hardcore” możnaby przetłumaczyć jako "ekstremalna prostota" i określa się nim nie tylko ubiór, ale również styl życia, którego istotą jest opieranie się wszechobecnemu konsumpcjonizmowi. Pewnie jak wszystkie trendy, normcore przestanie być wkrótce modny, ale kilka jego założeń mam zamiar wziąć sobie do serca i kierować się nimi dłużej niż jeden sezon. Czy naprawdę potrzebuję tego t-shirtu z krzykliwym wzorem? Czy za pół roku przedmiot, który chce kupić w dalszym ciągu będzie mi się podobał? Czy, jeśli go kupię, to jakość będzie na tyle dobra, aby przetrwał pierwsze pranie? Trendy są cudowne i ekscytujące, ale muszę się postarać, by gonitwa za tym co nowe nie wpływała na moje wybory. Zbyt wiele razy popełniłam ten błąd i powinnam wyciągnąć wnioski ( patrz: stylizacje sprzed trzech lat ;)).

   Wybaczcie mi więc proszę kolejny strój z jeansami z Mango, białym swetrem z Topshopu i czarnymi dodatkami – nie jest odkrywczy, ale bardziej ponadczasowy niż lansowany przez magazyny neonowy płaszcz do kostek czy wzorzyste skarpetki noszone do spódnic. Jestem pewna, że w szafie każdej z Was znajdą sie podobne elementy, które można połączyć w schludną całość, nie przyćmiewającą właścicielki :).

Miłego dnia!

 

LOOK OF THE DAY – „I will always be a sea girl”

Hunters – Answear.com

trousers / spodnie – Topshop (model Leigh)

vest / kamizelka – Stradivarius

cap / czapka – Femi Pleasure

jakcet / kurtka – Aryton

sweater / sweter – Mango on Answear.com

When the long-awaited weekend comes along, I joyfully reach for the camera and immediately leave the house without any plan – so I have a feeling that I make the pictures just for the pure pleasure. If any take will work for the post, great. If not, so be it. However, the Landscape along the beach in Sopot until Orlowo’s cliff is so charming that it would be a shame not to shoot something more than just a storm-tossed sea. My outfit wasn’t all that dressy, but much more adequate for the location and weather. Under woolen jacket I wore a down vest (a little borrow from men’s closet) and I put on the famous rain boots. A few gusts of wind, the sound of the sea and the smell of salt in the air were enough to regain some peacefulness and feel at home.

Gdy przychodzi długo wyczekiwany weekend z radością sięgam po aparat i bez żadnego planu wychodzę z domu – mam wtedy poczucie, że zdjęcia robię tylko dla przyjemności. Jeśli któreś ujęcie nada się na wpis, to świetnie. Jeśli nie, to trudno. Krajobraz, rozpościerający się wzdłuż sopockiej plaży, aż do orłowskiego klifu jest jednak na tyle urokliwy, że aż żal nie sfotografować czegoś więcej niż tylko wzburzonego od fal morza. Mój strój może nie był zbyt wyjściowy, ale za to adekwatny do miejsca i pogody. Pod wełnianą kurtkę założyłam puchową kamizelkę (małe zapożyczenie z mody męskiej) i słynne kalosze. Kilka podmuchów wiatru, szum morza i zapach soli w powietrzu wystarczyły, aby odzyskać spokój i poczuć jak w domu. 

PS. Po raz kolejny mam dla Was zniżkowy kod do Answear.com na 20%, który jest ważny do 30 listopada. Wystarczy wpisać kod MLE18 przy dokonywaniu zakupu – więcej szczegółów znajdziecie tutaj.

Miłej niedzieli! :)

24 hours in Warsaw

Today’s post is a quick coverage about my short trip to Warsaw. I manage to get back home yesterday’s evening, but after such an emotional event I wasn’t able to focus enough to write about it. That’s why I am catching up on it today, sitting in my lovely Sopot with a cup of hot coffee and a big smile on my face ( not even a bad weather can spoil my mood :)). I am happy to inform you that Zalando.pl honored Makelifeeasier with an award for the best female blog of the year – it’s a wonderful pleasure for me and most of all a huge motivation to not let you down and keep on with even better work on the site.

Dzisiejszy wpis to szybka relacja z mojego wyjazdu do Warszawy. Do domu udało mi się dotrzeć już wczoraj wieczorem, ale po tylu emocjach nie byłam w stanie przysiąść do komputera – nadrabiam więc zaległości w swoim ukochanym Sopocie, przy kubku gorącej kawy i z wielkim uśmiechem na ustach (nawet pogoda nie popsuje mi humoru:)). Nieśmiało chciałabym się Wam pochwalić, że sklep Zalando.pl przyznał Makelifeeasier nagrodę za najlepszy damski blog roku – to dla mnie ogromne wyróżnienie, ale przede wszystkim motywacja, aby Was nie zawieść i prowadzić tę stronę jeszcze lepiej.  

Po kilku nieoczekiwanych zmianach akcji udało mi się dotrzeć do Warszawy i z dużym poślizgiem pojawić się na gali rozdania nagród. W tym miejscu chciałabym serdecznie pogratulować wszystkim nominowanym blogerom, a zwłaszcza Kasi z bloga JestemKasia.com i drugiej Kasi z bloga PaniEkscelencja.blogspot.com – niezwykle miło było mi Was poznać.

Wiele z Was pytało o sukienkę z amerykańskiej sieciówki J.Crew, którą wybrałam na ten wieczór (możecie ją znaleźć tutaj i nie uwierzycie, ale znalazłam ja na przecenie :D). Założyłam do niej moje "wieczne" pudrowe szpilki Saint Laurent i kopertówkę, którą znacie od dawna.

 

Na koniec chciałam Wam życzyć miłego weekendu! Trzymam kciuki, aby u każdego z Was pojawiła się chociaż odrobina słońca w ciągu najbliższy dwóch dni! :)

 

Always look at the bright side of … November. How to get the glow in Fall.

And so it came, this November – December time when the trees are no longer colored with leaves, and it’s getting dark so quickly. It’s still a lot of time before the first snow will brighten up this little gloomy aura and make the world more beautiful. Nothing foreshows changes in the weather – we have to wait for the white fluff to come. Coming out of the house and looking at the sky (actually just “up”, because the last few days are so foggy that it’s not point looking for the blue patch), I say to myself that as soon the sun will come out again, I'll be able to make beautiful pictures that you will enjoy and autumn depression will go away into oblivion. Until then, I'll try to find just a little bit of glow in the simple things. You can still look radiant in November! :)

Nadszedł ten listopadowo grudniowy okres, kiedy na drzewach nie ma już kolorowych liści, a zmrok zapada o wiele za szybko. Do pierwszego śniegu, który rozjaśniłby trochę ponurą aurę i sprawił, że świat stanie się piękniejszy, jeszcze daleko. Nic nie zapowiada zmiany pogody – na biały puch musimy jeszcze poczekać. Wychodząc z domu i patrząc na niebo (a właściwie w górę, bo od kilku dni jest tak mgliście, że na próżno szukać błękitnego skrawka) mówię sobie pod nosem, że niedługo z pewnością wyjdzie słońce, będę mogła zrobić piękne zdjęcia, które się Wam spodobają i jesienna depresja odejdzie w zapomnienie. A do tego czasu, spróbuję odnaleźć chociaż odrobinę blasku w prostych rzeczach. W listopadzie też można wyglądać promiennie! :)

Czerń, szarość i granat, to kolory które noszę jesienią i zimą najczęściej. Łatwo je połączyć w eleganckie zestawy, ale nasza cera nie wygląda w nich najkorzystniej. Paradowanie w białym płaszczu nie zawsze zdaje egzamin, dlatego warto zaopatrzyć się w jasny szalik. Dodanie go do czarnego płaszcza, czy ramoneski (tak jak w przypadku zdjęcia powyżej) rozświetli naszą twarz. Podobny efekt możemy uzyskać dodając do naszego zestawu kolor, który jest typowo dedykowany dla naszej cery. Jako ciemna blondynka o jasnej karnacji, najchętniej stawiam na pudrowe odcienie różu i ecru. Piękna czerwień i butelkowa zieleń sprawdzi się u szatynek i brunetek. Warto przyjrzeć się, co najlepiej podkreśla naszą urodę i wprowadzić kilka takich kolorowych akcentów do swojej szafy.

Kolor wywiera wpływ na nasz nastrój i na to jak postrzegają nas inni. Potrafi także odmłodzić lub niepotrzebnie postarzyć. Najgorsze co można zrobić to w deszczową pogodę utonąć w kolorach podkreślających nasze zmęczenie. Następnym razem, gdy zakładając nową kolorową bluzkę czy sukienkę, usłycie jakiś komplement – zwróćcie uwagę na ich kolor i noście go częściej.

Ciężki makijaż, mocno umalowane oczy i misterne fryzury nie dodadzą nam świeżości, a w ciągu dnia wyglądają po prostu nieestetycznie. Zamiast gęstego podkładu, rozświetlam swoją twarz odpowiednimi kosmetykami. Białą bazę Chanel rozprowadzam powyżej kości policzkowych, połyskliwy cień (Inglot) nakładam w kąciakch oczu i na łuku brwiowym, a jaśniejszy podkład o lekkiej konsystencji wklepuję pod oczy. Podstawą mojego makijażu jest róż mineralny (Annabelle Minerals, kolor Rose), który wyjątkowo długo utrzymuje się na twarzy. 

Przy okazji mam dla was niespodziankę zorganizowaną razem z marką Annabelle Mineralis. Specjalnie dla Czytelników przygotowaliśmy 10% rabatu przy zakupie kosmetyków na stronie www.annabelle.plWystarczy, że dokonując zakupu na stronie, podacie hasło "kasia". Rabat obowiązuje na cały asortyment sklepu z wyłączeniem zestawów. Może znajdziecie dla siebie ciekawy kosmetyk lub….mikołajkowy prezent dla bliskiej osoby! :)

Delikatna biżuteria to idealny sposób na dodanie nam odrobiny blasku. Kolczyki z brylantami były sprawdzonym sposobem wszystkich gwiazd filmowych lat pięćdzsiesiątych, ale te moje kosztowały 10 dolarów (& Other stories) i nie mają nic wspólnego z drogocennymi kamieniami, a też świetnie spełniają swoje zadanie. 

Tak jak w przypadku stroju, biżuteria nie może nas przytłaczać. Kierujmy się zasadą mniej znaczy więcej, a jeśli nie mamy wprawy, to nie łączmy srebra ze złotem.

Jest kilka rzeczy, które jem regularnie i mam wrażenie, że dobrze wpływają na stan mojej skóry i ogólnego samopoczucia. Avokado, to mój najprostszy sposób na szybki i zdrowy lunch (do pokrojonego, dojrzałego Avokado dodaję pół łyżki oliwy z oliwek, pieprz i sól). Podobno pomaga on w nawilżaniu skóry od środka, zawiera też cenne kwasy. Zielona herbata, pita codziennie oczyszcza z toksyn, co naturalnie nadaje naszej skórze zdrowy koloryt. Sprawdzą się też znane metody, jak picie dużej ilości wody, ograniczenie soli i produktów przetworzonych. Już po dwóch dniach zdrowszego jedzenia i lepszego nawodnienia organizmu, patrząc w lustro będziecie mogły zobaczyć pozytywne efekty. 

Na zewnątrz nie jest jeszcze aż tak zimno, aby wymigiwać się od spacerów. Szczerze mówiąc, nawet gdy przyjdzie mróz, nie powinnyśmy z nich rezygnować. To najlepszy sposób na dotlenienie się, a tym samym dodanie naszej twarzy naturalnych rumieńców. Zależnie od waszej kondycji, gorąco zachęcam do biegania. W taką pogodę może wydawać się to trudne, ale nawet krótki jogging po lesie pełnym liści może przynieść wam wspaniały skok endorfin. Pamiętajcie tylko aby ciepło się ubrać. Las w złoto-brązowej oprawie jesieni to jedna z piękniejszych scenerii.  

To z pewnością wyda się Wam banalne, ale błysk w oku i uśmiech od ucha do ucha, to najlepsze sposoby, aby wyglądać promiennie i pozbyć się jesiennej depresji. Przesyłam więc Wam odrobinę pozytywnej energii – może rozproszy trochę tę szarą aurę :). Miłego dnia!