Spokojnie! Nie zamierzam maltretować Was relacją z każdego dnia wyjazdu po kolei (jeśli mielibyście jednak na to ochotę, to dajcie znać w komentarzach;)) ale mam nadzieję, że ten post mi wybaczycie:).
Wracając ze zdjęć o 6 nad ranem miałam niepowtarzalną okazję zobaczyć, jak wygląda zaspany Rzym. Jeśli kiedyś będziecie mieli okazję zobaczyć to miasto, koniecznie zwiedzajcie je wczesnym rankiem – unikniecie dzięki temu tłumów turystów i będziecie mogli w spokoju napawać się pięknem tego miasta.
Dziś nie będę się rozpisywać na temat strojów (przygotuję mały post, w którym opiszę Wam wszystkie kreacje, które wzięłam ze sobą;)) – po szybkim przygotowaniu ruszyłyśmy na miasto.
Po długim spacerze dotarłyśmy do targu, który koniecznie chciała odwiedzić Zosia – spotkałyśmy tam mnóstwo serdecznych osób, które co prawda nie do końca nas rozumiały ale i tak były bardzo sympatyczne :).
Chwila relaksu i odpoczynku od palącego słońca, a potem dalej do zdjęć!
Gosia i stuprocentowe skupienie :)
???
Nowy, zielony kolega Gosi.
Standardowo musiałyśmy się zgubić, ale mapa nic tu nie pomogła :)
Przerwa na opalanie – Schody Hiszpańskie to idealne miejsce!
Po lodach ruszyłyśmy w stronę pomnika Emanuela i Koloseum.
No co? Aparatom też należy się chwila relaksu i lunch :)
Nigdy wcześniej nie jadłam tak podanego kokosa – był naprawdę przepyszny!
Po raz czwarty tego dnia pod Schodami Hiszpańskimi :)
I w końcu Koloseum!
I Ty Brutusie przeciwko nam???
Po dziesięciu godzinach zwiedzenia (odwiedziłyśmy też usta prawdy, muzeum Canovy, Piazza del Popolo i mnóstwo innych miejsc) poszłyśmy do apartamentu, żeby się odświeżyć i przygotować na kolację. Plan był prosty – włoskie PASTY!
Ponieważ po kolacji zaciągnęłam dziewczyny jeszcze do ogrodów Pincio, Gosia w drodze powrotnej skapitulowała :D
Czas do apartamentu! Zosia poczekaj na nas!