Look Of The Day – Le Grand Numero De Chanel

pasek – Toteme

woskowane spodnie – La Ronde

 sweter ze 100% wełny – MLE model Bolzano

krótki płaszcz i pasujący szal – Stylein

torebka – Saint Laurent z drugiej ręki

skórzane botki – Kazar 

   Historia zapachów Chanel pełna jest zadziwiających zbiegów okoliczności, liczb, symboli, przewrotów i wielkich nazwisk. Nie dziwi więc, że marka postanowiła zebrać całe swoje dziedzictwo w całość i podzielić się nim z szerszą publicznością.  Miałam przyjemność przedpremierowo zobaczyć wystawę Le Grand Numero De Chanel w Paryżu poświęconej kultowym zapachom najsłynniejszego domu mody.

   Tuż po przekroczeniu wejścia do Grand Palais Éphémère granice między historycznymi eksponatami a światem iluzji zaczynają się zacierać. Z jednej strony możemy zobaczyć pierwszy flakon perfum Chanel nr 5 z 1921 roku, z drugiej – możemy się zgubić w komnacie zaaranżowanej na stare kasyno, w którym chwytamy szansę razem z zapachem CHANCE. Każdy kultowy zapach ma tam własną strefę, która na różne sposoby pobudza nasze zmysły. 

   Do 9 stycznia wystawa będzie otwarta dla zwiedzających. Aby móc  zobaczyć ją na własne oczy wystarczy zarejestrować się pod tym linkiem.

Widok, który zawsze wywołuje uśmiech.

Paryż w świątecznej scenerii to coś czego do tej pory nie widziałam na własne oczy. 

Za tą gigantyczną  repliką flakonu czeka na nas pierwsza część wystawy poświęcona Chanel nr 5.

Każda z monumentalnych replik flakonów była w rzeczywistości wejściem do innej strefy wystawy. 

    Pierwszy na świecie flakon perfum Chanel nr 5 z 1921 roku.

   Mała podróż w czasie. To kampanie reklamowe Chanel nr 5 sprzed lat.    

 

 

Magicznie i nostalgicznie jednocześnie. Po wystawie spacerujemy beztrosko i wracamy do hotelu, gdy od zimna przestajemy czuć palce ;). 

Wpis powstał dzięki zaproszeniu marki CHANEL.

 

Look of The Day

skórzane kozaki – KAZAR (pięknie wyprofilowane)

wełniany długi płaszcz – MLE (wracają pojedyncze sztuki więc warto obserwować)

wełniany melanżowy szalik – COS (kolekcja sprzed lat)

torebka – YSL z drugiej ręki

rękawiczki – Soft Goat 

   Są takie momenty w roku, w których pośpiech nadaję codzienności miłego akcentu. W piątek w Trójmieście spadł śnieg i jak zwykle sprawił, że ustalony wcześniej harmonogram dnia musiał ulec rozluźnieniu. Odśnieżanie samochodu, szybki powrót do domu po rękawiczki, bitwa na śnieżki z mężem (a raczej jednostronne bombardowanie). Trochę nerwów, gdy biegnę spóźniona po śliskim chodniku na spotkanie. A później miłe powroty do domu – mijam przechodnia z choinką pod pachą i cieszę się na myśl o herbacie i przygotowywanie girlandy z gałązek jodły. Zaraz będę w domu i wskoczę w dresy!

   Czerń i brąz to połączenie, które nie każdemu przypadnie do gustu, ale ja od wielu tygodni wykorzystuję je na wiele sposobów. Do tej nieco bardziej oficjalnej wersji wybrałam kozaki od marki Kazar – jeśli Was też irytują widoczne zamki w cholewce, no i szukacie czegoś z nowowczesnym, wygodnym obcasem, to na pewno spodoba Wam się ten model. 

Wpis powstał przy współpracy z marką Kazar. 

 

 

Czy można pokonać Święta w stylu „instant” czyli jak nie spóźnić się na Boże Narodzenie? Prezentownik na 2022 rok.

   „Nie wiem, kiedy święta zaczynają się gdzie indziej, lecz dla nas, dzieci z Bullerbyn, Gwiazdka zaczyna się już tego dnia, gdy pieczemy pierniki. Wówczas jest równie wesoło jak w wieczór wigilijny.” To początek opowiadania, w którym słynna gromadka dzieci opowiada o tym, jak spędza grudniowy czas w malutkiej szwedzkiej wsi. Chociaż w ostatnich dniach czytam je dlatego, że dzieci mnie proszą, to mam wrażenie, że wyciągam z tej małej książeczki lepszą lekcję niż one. A przynajmniej mam taką nadzieję.

   Dziś wszystko chcemy przyśpieszać. Zmieścić w dwunastu sekundach i pięciu słowach. Usprawniać. Odhaczać. Wykonać i przejść dalej. A później narzekamy, że ten najpiękniejszy czas minął zbyt prędko, chociaż sami włączyliśmy tryb Tik toka, gdy pierwsze choinki zawitały do supermarketów. Wydawać by się mogło, że szybko przemijające Święta Bożego Narodzenia to problem dzisiejszych czasów, ale myślę, że po prostu to samo zjawisko przybiera na sile od lat. Chęć wydłużenia tego niepowtarzalnego nastroju kusiła też naszych dziadków, pradziadków i prapradziadków. No bo jak inaczej wytłumaczyć ideę chociażby kalendarza adwentowego, który powstał setki lat przed mediami społecznościowymi? Kiedyś dostarczany w paczce z Niemiec od dalekiej ciotki, potem kupowany na lokalnym bazarze, w końcu powszechnie dostępny, to lekcja cierpliwości, cieszenia się każdym dniem, dawkowania przyjemności. No i ciągłego przypominania, że czas płynie nieubłaganie.

    No właśnie, ten tykający zegar z tyłu naszej głowy sprawia, że zamiast doceniać chwilę, chcemy wszystko zrobić jak najszybciej. Wchodzę na Instagram i co widzę? Pstryknięcie palców i już – choinka ubrana. Szesnaście tysięcy lajków pod rolką. W komentarzach oczarowane obserwatorki piszą, że też chciałyby w takim tempie uporać się z ozdabianiem świątecznego drzewka. I czemu się dziwić? Przecież zaoszczędzimy dzięki temu tyyyyyle czasu, w którym będziemy mogły dalej się śpieszyć.

    Tymczasem to właśnie między finałowymi scenami dzieje się zwykle najwięcej magii. Kilkugodzinne ubieranie choinki to idealny moment na międzypokoleniowe rozmowy o świątecznych tradycjach, trywialne obieranie ziemniaków to okazja do tego, aby w końcu opowiedzieć rodzicom jak naprawdę radzę sobie w nowej firmie. Wieszanie lampek przed domem, gdy siąpi deszcz jest względną przyjemnością, ale dla maluchów może stać się ważną lekcją.

    Efekt pracy jest piękny i miło się nim pochwalić, ale nie skąpmy czasu na te małe rzeczy, które giną w blasku idealnie przybranego salonu. A właściwie dlaczego nazywamy małe rzeczy „małymi”? Przecież wszyscy wiemy, że tak naprawdę to one są najważniejsze. Dzisiejszy wpis jest trochę o tym, co zrobić aby tym pięknym świątecznym czasem nie rządził przypadek, abyśmy nie dali się wciągnąć w nową klątwę Grincha, który wie, że zbyt dosłowne postulaty w stylu „świąt nie będzie” już do nas nie docierają (teraz to raczej „przygotujmy perfekcyjne święta, w jak najkrótszym czasie”). Mam nadzieję, że przy okazji tego prezentownika, dowiecie się co zrobić, aby 27 grudnia nie obudzić sie z poczuciem niedosytu.  

1. Świadoma utrata kontroli to pierwszy krok do tego, aby przestać traktować święta jak operację militarną. 

   Wracam myślami do zeszłorocznych świąt. W sklepach przedświąteczna gonitwa – temat stary jak świat, chociaż w tamtym roku z paroma dodatkowymi irytującymi gratisami. Limity osób. Kolejki przed centrum handlowym już o 11 rano. Ktoś bez maseczki kaszle mi na kark w kolejce po kawę. W Media Markcie wykupili grę dla mojego najmłodszego bratanka, bo „przecież przez pandemię dostawy z Chin są opóźnione, ale proszę się nie martwić, bo będziemy mieć dostawę w połowie stycznia”. To świetnie. Starsza próbuje wedrzeć się na witrynę sklepową Zary, aby przybić piątkę manekinowi, a młodsza w najbardziej dobitny z możliwych sposobów przypomniała mi, że nie wzięłam pieluchy na zmianę. Z całej listy zakupów udało nam się kupić tylko płyn do mycia okien. Zjeżdżając ruchomymi schodami na parking opieram głowę o przedramię męża (do ramienia niestety nigdy nie dosięgałam) i myślę o tych wszystkich rzeczach, które jeszcze mam zrobić, ugotować, załatwić. Pierwsze święta w czwórkę. Musi być idealnie.

    W Wigilię trafiam z młodszą córeczką do szpitala i nie wychodzimy z niego przez dwa tygodnie. To, że wszystkie przygotowania poszły na marne, było moim najmniejszym zmartwieniem. Nie będę tu teraz lamentować i napiszę tylko o tym, co istotne dla Waszego podejścia do Świąt – niespodziewana utrata kontroli nie jest niczym przyjemnym i nikomu nie życzę takich „treningów”,  ale uświadamia nam ona jednocześnie, jak niewieloma rzeczami tak naprawdę powinniśmy się przejmować. Jak dużo możemy stracić, gdy patrzymy tylko na cel. Jak wygórowane oczekiwania, które najczęściej same sobie stawiamy, sprawiają, że jesteśmy zbyt zaangażowane albo zmęczone, aby cieszyć się efektem pracy. I że nie ma co czekać na dobry nastrój do Wigilii, tylko cieszyć się każdym grudniowym dniem.

    Gdy w listopadzie tego roku w naszej rodzinie pojawiły się pierwsze rozmowy o świętach, które – bądźmy szczerzy – nie zawsze wywołują wyłącznie miłe podekscytowanie, ja siedziałam w fotelu z błogim uśmiechem na ustach i zupełnie nie podzielałam tych napięć, które zwykle rozgrzewały nas do czerwoności. W którymś momencie chciałam nawet rzucić, jak w nieśmiesznej komedii romantycznej o Bożym Narodzeniu, że przecież ważne jest tylko to, że będziemy razem, ale wiem, że z mojej perspektywy wygląda to w tym roku inaczej i nawet najbardziej przekonująca afirmacja nie wywoła takiego efektu, jak prawdziwe doświadczenia (może i dobrze?). W każdym razie – wiem, że niełatwo jest odpuścić, jeśli sytuacja nas do tego nie zmusza, ale warto spróbować. Nie projektujmy sobie idealnych świąt, bo nieidealne momenty i tak się pojawią, a te idealne raczej nie będą miały wiele wspólnego z dobrze wypolerowanymi sztućcami. 

2. Listy już wysłane?

   Wiem, że komentarze, aby z niczym się nie śpieszyć, wszystko odpuścić, bo „przecież nie chodzi o sprzątanie, nie chodzi o prezenty, nie chodzi o gotowanie” mogą trochę irytować. Zdajemy sobie przecież sprawę z tego, że święta są wyjątkowym czasem także dlatego, że wcześniej przygotowujemy się do nich z zapałem i troską. Po intensywnej pracy odpoczynek smakuje przecież słodko, jak najlepsze pierniki z lukrem. Zasada jest prosta: świąteczne przygotowania w ogólnym rozrachunku powinny przynosić nam więcej radości niż zmęczenia.

    Z kupowaniem prezentów powinno być podobnie. Miejmy je już w takim razie z głowy! Skoro macie czas czytać ten artykuł (z czego bardzo się cieszę :)) to znaczy, że możecie też po jego skończeniu (obiecuję, że nie będzie tak długi jakby mógł!) znajdziecie jeszcze chwilę, aby zamówić kilka ostatnich prezentów i zamknąć ten temat raz a dobrze. Poniżej znajdziecie kilka moich sprawdzonych propozycji, które nigdy mnie nie zawiodły (bądźcie czujne, bo gdzieniegdzie marki zgodziły się dać Wam specjalne kody). 

   Gdy w zeszłym roku kominiarki, inaczej zwane balaclavami (nie mylić z tureckim deserem – piszę to, bo mi samej wielokrotnie zdarzało się ten dodatek baclavą ;)) wróciły do mody, wybór w sklepach był skromny. Trzeba było się trochę naszukać, albo pomęczyć znajomą, która umie robić na drutach. W tym roku jest już inaczej. Ja pokochałam ten zimowy dodatek, bo wpisuje się w styl eleganckich zimowych resortów z czasów Audrey Hepburn, a jednocześnie grzeje lepiej niż czapka. W ofercie polskiej marki WoolSoCool znalazłam idealny model – z gęsto tkanej pięknej puszystej wełny. Zobaczcie jak wygląda tutaj. W ofercie tego sklepu znajdziecie też najpiękniejsze na świecie skarpety (które zresztą mam i też sprezentowałam komuś na święta). Bardzo lubię tę markę i zawsze wracam do niej gdy szukam oryginalnych, użytecznych i pięknych prezentów. Każdy produkt został wykonany ręcznie na drutach. Z kodem MLE otrzymacie 10% zniżki na cały asortyment sklepu, a kod jest ważny do 11 grudnia (czapka ze zdjęcia to oczywiście także WoolSoCool).

   "Za każdym razem, gdy je wkładam myślę o tym, że dostałam je od Ciebie" – to słowa, które chce usłyszeć każda obdarowująca osoba. Nie wiem czy biżuteria to przereklamowany prezent – chyba nie, jeśli jest trafiona. Kolczyki Sophie od Stag Jewels są w całości wykonane ze srebra próby 925 pozłacanego 24k złotem. Sztyft ozdobiony perłą oraz zawieszka są z okrągłej naturalnej perły. To zresztą nie jedyny model od tej marki (wielu z Was przypadły do gustu też kolczyki z tego wpisu). Jeśli macie w jej ofercie coś upatrzonego to z kodem MLEXMAS20 otrzymacie 20% zniżki na zakupy (z kodu możecie korzystać do 24 grudnia).

   Gdy pokazałam na blogu tę książkę, kilka bliskich mi osób pytało mnie czy mogą ustawić się w kolejce do jej wypożyczenia ;). Bardzo chętnie to zrobię – a jednej osobie nawet ją podaruję (może kolejka skróci się dzięki temu, skoro w rodzinnej bibliotece będą już dwa egzemplarze ;)). "Cztery tysiące tygodni" Olivera Burkeman'a próbuje odpowiedzieć na pytanie co zrobić, aby jak najlepiej wykorzystać ten absurdalnie krótki czas, który został nam dany – czas naszego życia, trwającego średnio właśnie cztery tysiące tygodni. Ciagle próbujemy kolejnych metod zwiększania produktywności i stosujemy przeróżne "life hacki", dzięki którym rzekomo możemy zoptymalizować swój dzień (chociaż wiele z nichna dłuższą metę tylko pogarsza sytuację). "Cztery tysiące tygodni" to lekka, filozoficzna, a przy tym wyjątkowo praktyczna książka o alternatywnej ścieżce życia, jaką jest pogodzenie się z naszymi ograniczeniami. To próba powrotu do rzeczywistości i przeciwstawienia się kulturowej presji, która każe nam robić to, co niemożliwe, zamiast tego, co da się zrealizować. To książka o tym, jak nadać naszym działaniom sens, tu i teraz, w naszej pracy i w życiu osobistym – z pełną świadomością, że na wszystko nie starczy nam czasu i że nigdy nie wyeliminujemy z życia niepewności. Gorąco polecam!

"Słońce, morze, gwiazdy. Kojąca podróż przez starożytne prawdy" to nie jest poradnik, to wizualna opowieść, gdzie kluczową rolę stanowią piękne ilustracje, które przeplatają się z filozoficznymi prawdami. Przeczytałam ją szybko, ale to nie jest książka na raz. Twarda oprawa, złocone napisy, wnętrze, do którego masz ochotę zajrzeć. Możecie kupować w ciemno – rozjaśni Wasze dni, albo dni osób przez Was obdarowanych. 

„Ja poproszę pod choinkę od Mikołaja zapas dobrej kawy na cały rok” słyszę w trakcie rodzinnego spotkania. Moi rodzice mówią do siebie pod nosem: „to dokładnie to samo, o czym my marzyliśmy 40 lat temu”. Podobno historia się nie powtarza tylko „rymuje” i świąteczne życzenia są czasem dobrą ilustracją tej zasady. W każdym razie, jeśli szukacie kawy, która spełni najwyższe oczekiwania to ja wwielbiam tę od Wild Hill Coffee. Cenię ją nie tylko za jej delikatny aromat. Cieszę się, że kawa, którą mamy w naszym domu, jest pyszna, zdrowa i uprawiana w zgodzie z naturą i z poszanowaniem ludzi. Wild Hill Coffee wybiera ziarna "single origin" z najlepszych, certyfikowanych, ekologicznych plantacji. W ofercie są wersje mielone i w ziarnach. A jeśli szzukacie czegoś dla siebie, na teraz, to polecam gatunek o nazwie "Wzgórza Gayo o zmierzchu" – idealny na sezon świąteczny. Korzenna w smaku, doskonale umili chwile z piernikiem i choinką. To także kawa, która dobrze komponuje się z mlekiem. Z kodem KASIA_Xmas otrzymacie 5% zniżki na zakup kaw (z kodu można korzystać do końca grudnia).

   Miodowa paczka to prezent, który ja funduję sobie przez cały rok (najfajniejsza prenumerata jaką kiedykolwiek zamówiłam), ale w grudniu domawiam coś ekstra. Jeśli ktoś w Waszej rodzinie kocha miód (a ktoś nie kocha?!) to nie musicie wykupywać całej prenumeraty, podarować mu paczkę marzeń – możecie zamówić gotowe zestawy w Apimelium, w których znajdziecie najlepszą selekcję naturalnych miodów z polskich pasiek. 

   Jeśli w Waszej rodzinie są jakieś małe dziewczynki i chcecie uzupełnić ich garderobę na Święta (albo sprawić im prezent pod choinkę, który doceni też ich mama ;)) to z całego serca polecam polską markę Louisse. Sporo już tych dziecięcych ubranek przetestowałam i wiem doskonale, że sukienki wykonane z taką dbałością zwykle kosztują małą fortunę – ale nie w Louisse. Wszystkie modele, które kupiłam starszej córce – mimo regularnego noszenia – z powodzeniem będą służyć tej młodszej (mamy ten, ten, ten i ten model, no i teraz także wersję świąteczną). Z kodem MLEXMAS otrzymacie 10% zniżki (z kodu możecie korzystać do niedzieli).

3. Prezenty wybrane? To przechodzimy do przyjemności!

   „Wigilia jest przereklamowana” usłyszałam od mojej przyjaciółki, która urodziła się w Nowym Jorku i do teraz krąży między Polską a Stanami, ale na święta zawsze przyjeżdża do Trójmiasta. „Niby dlaczego?!” zapytałam oburzona. „Bo na własne życzenie detonujemy wszystkie świąteczne podpunkty i potem trudniej cieszyć się kolejnymi świątecznymi dniam. W Stanach mamy to wszystko bardziej rozciągnięte.” – odpowiedziała. No tak, coś w tym jest. Elegancka kolacja, prezenty, śpiewanie kolęd. U niektórych także ubieranie choinki. No i pasterka z przyjaciółmi do późnej nocy. Faktycznie dosyć dużo jak na jeden wieczór.  

Spokojnie – nikt, a już na pewno nie ja, nie będzie namawiać Was do zmiany rodzinnej, czy wręcz narodowej, tradycji, w której dzielimy się prezentami w Wigilię. Ale jeśli znacie to uczucie niedosytu, gdy 24 grudnia żegnamy się z gośćmi, to już dziś zastanówcie jak miło zaplanować kolejne dni. Nie wszystko musi się opierać wyłącznie na wystawnym obiedzie dla 14 osób. To może być spotkanie na grę w karty i składkowe dania, które każdemu zalegają w lodówce po wigilii, śpiewanie kolęd pod oknem dziadków i picie grzańca, albo nawet oglądanie Kevina (ale w jakimś niecodziennym składzie), czy bożonarodzeniowy spacer w większym gronie. Nie jesteśmy skazani na przytłaczającą w organizacji formę spotkań, a im więcej niezobowiązujących i miłych wydarzeń wymyślimy, tym mniejszy żal odczujemy gdy święta przeminą.

   Nie ma takiej możliwości, aby nacieszyć się wszystkim tym, co oferują nam święta w jeden, ani nawet dwa dni. To po prostu straszne marnotrastwo nie wykorzystać tego cudownego czasu – przeciągajcie nastrój, nie wyrzucajcie choinki przed Sylwestrem, zapraszajcie się nawzajem aż barszcz wyjdzie uszami. Tfu! Zapraszajcie się nawzajem na barszcz z uszkami – oczywiście to chciałam napisać ;). Miłego oczekiwania!

Piżamki dziecięce: 1. Ta w żołnierzyki ma na metce napis Petite Plume (trafiła do nas po starszym kuzynie) // 2. Biała piżamka to Zara Home.

Mój szlafrok: Zara Home (przypomina mi nasze ukochane piżamy z MLE sprzed lat), spodnie to Soft Goat, a top jest z Moye. 

Artykuł powstał we współpracy z Apimelium, Stag Jewels, Wool so Cool, Wild Hill Coffee, Insignis oraz Louisse. 

 

LOOK OF THE DAY

gruby wełniany płaszcz – MLE (poprzedni sezon)

buty – Inuikii (kupione dawno temu, ale chyba nadal są w ofercie)

rękawiczki – COS (również z zeszłego roku… a może sprzed dwóch?)

kominiarka – Arket (poprzedni sezon)

   Śniegu trochę mało, puchowe kurtki i płaszcze nieodebrane z pralni, mgła i przeszywający ziąb na zewnątrz, ale z samego rana padło hasło "sanki" i mimo kilku prób nie dało się już przekierować uwagi dzieci na coś innego. I dobrze, bo po powrocie do domu nikt tej eskapady nie żałował. 

   W taką pogodę, jaką mamy w Trójmieście od ponad dwóch tygodni (! ! !), ciężko zebrać się w sobie i pójść na dłuższy spacer. Według mojej aplikacji nadrobiłam dziś w końcu trochę kroków (czy jeśli ciągnęłam mocno obciążone sanki, to kroki nie powinny liczyć się podwójnie? ;)). Przypominam, że moja aplikacja do ich zliczania jest wyjątkowa. STEPLER (tu możecie pobrać aplikację – link działa tylko na telefonach) ma zachęcać do ruchu i zdrowych nawyków. Liczy Twoje codzienne kroki i przelicza je na punkty, a te można później wymienić na nagrody (produkty, zniżki lub usługi – cały czas dodawane są nowe opcje więc warto być na bieżąco). Namacalne gratyfikacje to jedno, ale z mojego punktu widzenia najważniejszym zadaniem (które zresztą błyskawicznie aplikacja realizuje) jest wykształcenie w nas wewnętrznej motywacji do tego, aby chodzić więcej. 

Wpis powstał we współpracy ze STEPLER.

Last Month

Jaka jest przyczyna tej radości, gdy te same, oczywiste zdarzenia, powtarzają się co roku? Późną jesienią i wczesną zimą zadaję sobie to pytanie częściej, bo jest tyle rzeczy, na które czekam z niecierpliwością. Pierwszy śnieg. "Last Christmas" w radiu. Kalendarze adwentowe. Warsztaty z tworzenia świątecznych wienców. Pieczenie pierników i kilka innych punktów na liście czeka na odhaczenie – ale na to przyjdzie czas w grudniu. A teraz pożegnam listopad tak, jak na to zasłużył. 1. i 2. Początek tego miesiąca spędziłam w Londynie. Po premierze nowego sezonu "The Crown" miałam jeszcze trochę czasu, aby skorzystać z poleceń moich przyjaciół. // 3. "Sen o smażonym serze" – to oryginalny tytuł tego rysunku z myszką. // 4. Czekałam na ciebie dziewięć tygodni.W muzeum Wiktorii i Alberta udało mi się załapać na czasową wystawę Beatrix Potter "Drawn to Nature". Autorka najpiękniejszych angielskich bajek dla dzieci o małych zwierzątkach miała w dzieciństwie przyjaciela w postaci Springer Spaniela… Kto wie? Może to jakiś prapraprzodek Portosa?1. Bardzo kusi żeby zapukać! // 2. Tworzenie takiej wystawy od podstaw i wymyślanie sposobów na zaskoczenie odbiorców musi być niesamowitą pracą. Czekając z walizkami pod hotelem. Za parę godzin będę w domu. Ciekawe, czy obudzą się, gdy po cichu będę wchodzić do mieszkania. Mama wróciła! Najchętniej przywiozłabym ze sobą cały Londyn. Wybrać coś, co się szybko nie znudzi, spodoba się mi i dzieciom, no i nie będzie z czekolady, to nie taka łatwa sztuka. Za co kocham moją pracę? A między innymi za to, że na naszych firmowych spotkaniach możemy mieć na stopach wełniane skarpety. Ten idealny dres z delikatnej, miękkiej bawełny był naszym bestsellerem. Wiele z Was po miesiącach użytkowania pisało mi, że jego jakość jest nie do przebicia, więc cieszę się, że w przypadku nowego koloru udało nam się (z trudem) utrzymać starą cenę. Mam nadzieję, że pojawi się w sprzedaży w przyszły piątek.1. Gdy próbujesz sama siebie przekonać, że uwielbiasz te spacery z psem w mrozie o siódmej rano. / 2. Ojej, to już wieczór? Przecież dopiero co jadłam śniadanie! // 3. Gdy mąż szuka pilota do głośników od tygodni, a ty znajdujesz "to" w kartonie z naczyniami. // 4. To co gotujemy? // Czyżby "bad hair day" Portosiku?Mój zestaw do porannych spacerów i wyrzucania śmieci. Gdy ze wszystkich sił próbuję utrzymać świąteczny nastrój w ryzach i nie myśleć o choincę w listopadzie, ale one tego nie ułatwiają. "Święty Mikołaj" to pierwsze i ostatnie słowa jakie słyszę ostatnio rano i wieczorem ;). 1. Te listopadowe śnieżne dni to była piękna niespodzianka. // 2. To co gotujemy? // Z piwnicy wrócił karton z ubrankami na półtora roku, a w nich mój ulubiony sweter z terierem. Moja starsza córeczka dostała go kiedyś na święta i teraz dzielnie służy młodszej (z Pepa&Company).Uwielbiam ten makaron! Jeśli nie dodamy sera na koniec to mamy wersję wegańską, jest przepyszny i robi się go chwilę. Znajdziecie go w tym wpisie z minionego miesiąca. Gdy szron rysuje gwiazdy na oknie to znaczy, że na obiad będzie coś bardzo rozgrzewającego (ten szron to ze spray'u oczywiście, ale nastrój i tak zrobiony ;)).Moja ulubiona książka Jamie'go. To właśnie w niej znalazłam przepis na ten makaron i parę innych, które też już wypróbowałam. Przeczytałam o niej u kochanej Elizy z White Plate (jeden z niewielu blogów, które nadal funkcjonują) i od razu wiedziałam, że to będzie coś dla mnie.  "Łatwe jednogarnkowe cuda" to zbiór przepisów, których celem było sprowadzenie zmywania do absolutnego minimum (każde danie przyrządzisz w jednym garnku, na jednej patelni albo blaszce do pieczenia), skrócenie czasu spędzonego w kuchni, ale jednocześnie autor postarał się, aby nie stracić nic na smaku. Uważam, że się udało. Pogoda bardzo jesienna, ale nastroje już trochę świąteczne. Wigilia wigilii w MLE. W miłym towarzystwie i w miłym miejscu. Jeśli szukacie hotelu w Gdyni, to polecam Wincenta. Gdynia. Ma swój urok.
1. Wieczorami ktoś projektuje mi regał na książki w salonie :). // 2. Jarmark świąteczny. Rodzice trochę spięci, bo kolejki wszędzie, dużo ludzi, ale dzieci oczarowane. // Uwielbiam ten czas, gdy sto procent uwagi mogę poświęcić moim dzieciom. Przez chwilę zanurzyć się w ich świecie i najlepiej nie wychodzić z niego do wieczora. 

Interakcja. Słowo klucz, gdy chodzi o czas z dziećmi. Są takie rzeczy, które to utrudniają (telewizja, praca z domu, obowiązki, które chcemy mieć szybko z głowy), a są też takie, które bardzo ułatwiają rodzicowi szczerze zaangażowanie. Gra rodzinna "W Krainie Baśni" od Muduko na pewno należy do tej drugiej grupy. Listy, okulary, drabiny, miotły i inne obiekty codziennego użytku zgubiły się w okolicy zamku Kopciuszka, chatki Królewny Śnieżki, targu Alladyna i wielu innych cudownych miejsc. “W Krainie Baśni” gracze wcielają się w bajkowych detektywów, których zadaniem będzie jak najszybsze odnalezienie tych przedmiotów. Zadanie nie jest łatwe, bo obiektów na planszach jest całe mnóstwo! Tutaj znajdziecie link do zasad gry. Gorąco ją polecam i wiem, że Wam też się spodoba. Z kodem BAJKA otrzymacie aż 20% zniżki na wszystkie gry w sklepie Muduko

1. Ulubiona pozytywka świąteczna odnalazła się na dnie jednego z kartonów. Już się bałam, że zaginęła! // 2. Ciasto marchewkowe można uznać za warzywo prawda? Stary przepis znajdziecie tutaj. //Pila(R)Tes. Moje ulubione grafiki i obrazy wracają po remoncie na swoje miejsce.1. Trochę koloru dla odmiany, // 2 i 3. Poczekacie do wiosny? // 4. Gdy choroby trzymają się za długo i instytucja przedszkola przenosi się do domu na kilka tygodni. // W grudniu noszę ją zamiast okularów przeciwsłonecznych ;).

Bardzo długo pracowałyśmy nad nową wersją naszego zimowo-świąteczno-góralskiego swetra. Chciałam, aby był bardziej minimalistyczny, uniwersalny, a jednocześnie subtelnie nawiązywał do obecnej pory roku. No i oczywiście, aby nic nie mogło równać się z jego jakością, bo wiem, że takie swetry kupuje się raz na kilka lat. Mamy więc najcenniejszą i nadelikatniejszą z możliwych wełen – 100% merynosa. 

1. Za nami pierwsza niedziela Adwentu. // 2. To dobry moment, aby otworzyć nasze świąteczne stoisko z pluszowymi cynamonkami i niewidzialną gorącą czekoladą.  // Wielkością? Gatunkiem? A może kolorystycznie? Do dzisiaj nie podjęłam decyzji i pewnie zostaną już tak, jak poustawiał je mój mąż – w pięć minut i nie zwracając uwagi na nic. 1. Proste i smaczne, czyli naleśniki z jabłkami i mascarpone. // 2. "Mamo, którą bierzemy?" // 3. Kto wypatrzy żelazko? // 4. Remont był długi i trudny, a w sumie wcale nie tak wiele się zmieniło ;). A to kadr sprzed miesiąca, gdy kończyłam dla Was wpis. Chwilę później spadł śnieg i sparaliżował Trójmiasto. Wystawa czasowa w… galerii handlowej Klif. I wieżowce w Gdyni, które tak dobrze znam.Taki trochę detektyw, trochę kowboj, a trochę tenisista. Zaskakujący i czarujący Szczecin. Wybudowany na mapach Paryża, ale posiadający swoj własny, niepowtarzalny klimat. Chętnie tu wrócę. Filharmonia, którą trzeba było zobaczyć i plakat promujący wernisaż "Powrót do ogrodu" Foglera. Sprawdzamy lampki wyciągnięte z kartonów. Na szczęście tylko połowa nie działa. Poranki, gdy na zewnątrz ciemno i mroźno. Wełniane kapcie na nogi i otulające serum i emulsja dla buzi. Kto używał produktów Oio Lab ten wie! Na zdjęciu widzicie nawilżające serum Aquasphere, które można teraz kupić w zestawie z kremową emulsją The Forest Retreat . Oio Lab zestaw Glow Facial Set w kompostowalnym opakowaniu Super Mushroom to dwuetapowa pielęgnacja dla klinicznie potwierdzonych rezultatów i zdrowo wyglądającej skóry. Kod MLE15 da Wam zniżkę w wysokości 15% na całą ofertę marki dostępną na www.oiolab.co. Ważny będzie do 15.12. do końca dnia.

Zestaw Glow Facial Set przychodzi w kompostowalnym opakowaniu. Ale bajer! ;)To przepis, który pewnie kojarzycie z ostatnich lat, ale czuję moralny obowiązek, aby Wam o nim przypomnieć, bo jest po prostu najlepszy, a bez wyrzutów sumienia można go jeść tylko w święta ;). Sen zimowy w moim ogrodzie. 
A co tu na mnie czeka? Zazwyczaj to ja dawałam moim dziewczynom prezenty od "Tori Świąteczna Rewolucja", ale w tym roku jeden trafił się też mi! Do wyboru jest kilka różnych możliwości, ale wszystkie są skompletowane z wielką dbałością i z wykorzystaniem lokalnych polskich produktów. Na firmowe wigilie – idealne!

Prowadzicie firmę i nie wiecie jaki prezent kupić współpracownikom? A może pod koniec roku chcecie podziękować tym, z którymi udało się Wam stworzyć fajny projekt? W Tori znajdziecie idealne podarunki. Marka wyznaje filozofię poszanowania przyrody w każdym możliwym aspekcie. Stawiają na najwyższą jakość i naturalność produktów z rodzinnych firm i manufaktur oraz na ekologiczne opakowania, które (mimo, że wykonane z tektury z recyklingu) wyglądają uroczo nawet bez dodatkowych kokard czy papierów.Pomarańcza, laska cynamonu, goździki, imbir i trochę miodu. Dopiero jak dopijałam zorientowałam się, że zapomniałam dodać herbaty, a i tak smakował najlepiej!
Pierwszy dzień grudnia. Piszemy listy, malujemy kartki, rozmawiamy. Niespodziewani, ale zawsze mile widziani goście zaglądają co chwilę. A my cieszymy się z dobrych wiadomości – dziś zaśniemy ze spokojną głową. To najpiękniejsza kartka świąteczna jaką dostałam. Cała się rusza, czego niestety na zdjęciu nie widać. Znajdziecie ją tutaj.
Szukamy miejsca, w którym powiesimy nasz wieniec. Jak zwykle zrobiłyśmy go same na warsztatach w Narcyzie, ale można też zamówić taki przez internet – dla siebie, albo w prezencie. Akwarele, które można uzupełniać. Odkąd zostałam mamą to właśnie akwarelami maluję najczęściej. Bardzo łatwo osiągnąć dzięki nim piękny efekt, są łatwe w użyciu dla mniejszych dzieci, no i w miarę łatwo je zmyć, gdy niechcący spadnie nam pędzel na podłogę albo postanowimy pomalować młodszej siostrze włosy. Znalazłam je w moim ulubionym sklepie papierniczym – Escribo (polecam też blok rysunkowy z grubymi kartkami w idealnym odcieniu ecru. Wystarczy namalować na nich prosty obrazek, aby wyglądał jak profesjonalna kartka świąteczna czy grafika). Z kodem MLE10 otrzymacie 10% rabatu na zamówienie w Escribo (kod jest ważny do 6 grudnia) i jestem pewna, że nie pożałujecie jeśli z niego skorzystacie.Zielony atrament, farby, stare stalówki i pędzle. Nie chodzi o efekt – liczy się czas, nieudane próby, które wywołują uśmiech i zasianie w małych główkach pierwszych adwentowych wspomnień. 

Na prawdziwą choinkę dopiero się czaję, ale te namalowane wraz z życzeniami zacznę rozdawać już w ten weekend. Chcę wycisnąć ten grudzień jak pomarańczę wyciągniętą z grzańca i tego też Wam życzę! Spokojnego wieczoru!

 

 

 

LOOK OF THE DAY

sweter – La Ronde (Acne z drugiej ręki)

czarne rozszerzane spodnie – La Ronde (Theory z drugiej ręki)

kurtka puchowa – Moncler z poprzednich sezonów 

czarna wełniana kominiarka – Arket

skórzany pasek – H&M

rękawiczki – COS 

buty – Mango

   Na parapecie koło kanapy zapaliłam dziś adwentowy świecznik – zaczyna się mój ukochany czas w roku. Czas, w którym na nowo odkrywam rodzinne tradycje i próbuję je przekazać w jak najmniej zmieniony sposób. Czas, w którym zdecydowanie więcej myślę o innych niż o sobie i w którym nie chcę się z niczym spieszyć. 

  Nieskomplikowane zestawy lubię najbardziej, ale czasem wcale nie przychodzą mi z łatwością (a teoretycznie tak powinno być, prawda?). Cieszę się z rozszerzanych spodni, bo trochę odświeżają moje szare zimowe zestawy. Sama pewnie bym po ten model nie sięgnęła, ale selekcja w La Ronde jest tak dobrze wypośrodkowana między tym, co modne, a klasyczne, że postanowiłam zaufać jednej z naszych łowczyń ;). Służą mi już dobre kilka miesięcy. Jeśli chciałybyście zrobić swoje pierwsze zakupy w La Ronde to dziś do godziny 16.00 możecie jeszcze kupić obecną selekcję z 30% rabatem. Z kolei po tej godzinie wchodzą nowości z nowego tygodnia tematycznego "Rozpocznij miło przygotowania do Świąt". Za to w MLE możecie jeszcze skorzystać z kodu (do końca niedzieli) BLACKMLE22, który da Wam 20% zniżki na wszystko.