LE MAT DE CHANEL – FALL-WINTER MAKE UP 2018 COLLECTION

   When I was trying to create my first real makeup look, I had one aim – to make it visible. Fortunately, I was quickly able to understand my mistake and my mum was wringing her hands for only a few weeks. Later, I was trying to subtly highlight my assets and cover imperfections – strong makeup looks almost didn't exist for me. Even though that I've been wearing the same look for almost a decade, the photos on the blog clearly show that I have forgone eyeliner almost completely, lipstick colours aren't that pink, and I use brown eye shadows almost exclusively. I have also changed my approach to glow and matte finishes.   

   Matte finish is the leitmotif of CHANEL's autumn collection. Lucia Pica, the art director of CHANEL Makeup, convinces that owing to muted colours absorbing light, it will be easier to attain a subtle and sublime makeup. I used the cosmetics from the collection (you'll find the detailed descriptions below) for my everyday look. As eye shadows, I used LES 4 OMBRES palette (the lightest on the whole eyelid, medium one the lid, crease, and below the waterline, the darkest on the line of upper lashes). I didn't use only the rusty colour. The colour of my lips is attained with the use of…. a lip pencil.

 The whole makeup was made with the use of: face cream – CC Cream SPF 50 / concealer – DE CHANEL CONCEALER 20 Beige / blush – JOUES CONTRASTE POWDER BLUSH 440 quintessence/ eye shadows – LES 4 OMBRES 308 CLAIR-OBSCUR / nail polish – kolor 636 ULTIME / lip pencil – LE ROUGE CRAYON DE COULER MAT 257 discretion / mascara – 3D MASCARA LE VOLUME REVOLUTION.

* * *

   Kiedy próbowałam wykonać swój pierwszy prawdziwy makijaż w życiu miałam tak naprawdę jeden cel – aby był widoczny. Na szczęście szybko zrozumiałam swój błąd więc moja mama załamywała ręce tylko przez kilka tygodni. Później starałam się już tylko subtelnie podkreślać zalety i tuszować wady – mocne makijaże właściwie dla mnie nie istniały. Chociaż wydaje mi się, że od prawie dekady maluję się prawie tak samo, to zdjęcia na blogu wyraźnie pokazują, że z kreski eye-linerem zrezygnowałam, kolory pomadek nie wpadają już w tak mocny róż i używam praktycznie wyłącznie brązowych cieni do oczu. Zmieniałam też podejście do błysku i matu. 

   Właśnie matowe wykończenie jest motywem przewodnim jesiennej kolekcji od CHANEL. Lucia Pica, dyrektor artystyczna CHANEL Makeup, przekonuje, że dzięki przygaszonym kolorom absorbującym światło, łatwiej uzyskamy wysublimowany makijaż. Wykorzystałam kosmetyki z tej kolekcji (dokładny spis znajdziecie poniżej) do mojego codziennego makijażu. Na powieki nałożyłam trzy cienie z palety LES 4 OMBRES (najjaśniejszy na całą powiekę, średni na ruchomą powiekę, jej załamanie i na linię dolnych rzęs, a najciemniejszy na linię górnych rzęs). Nie użyłam tylko koloru rdzy. Kolor ust to tym razem zasługa… kredki.

   Makijaż wykonałam przy użyciu: kremu do twarzy – CC Cream SPF 50 / korektoru – DE CHANEL CONCEALER 20 Beige / różu – JOUES CONTRASTE POWDER BLUSH 440 quintessence / cieni do oczu – LES 4 OMBRES 308 CLAIR-OBSCUR / lakieru do paznokci – kolor 636 ULTIME / kredki do ust – LE ROUGE CRAYON DE COULER MAT 257 discretion / tuszu do rzęs – 3D MASCARA LE VOLUME REVOLUTION.

Last Month

   There are a few days left until the end of September, but since autumn has already knocked on my door, I hope that you won't be bothered by a small speed-up. As you know, I spent the beginning of this month abroad, and I was doing some catching up for the blog and the new MLE collection during the remaining weeks. I didn't have too much free time, but whenever I found a calmer evening, I was working on pumpkin-based recipes – home-made food is something that I've been appreciating in a very special way lately. I'm even happier for the upcoming weekend – my parents, who are attending the UN summit in NYC at the moment, will finally spend a weekend with us. And that means that we can already prepare our bellies for the best baked turkey in the world and ourselves for a food stock for a whole week.

* * *

   Do końca września zostało jeszcze kilka dni, ale ponieważ jesień już do mnie zawitała, to mam nadzieję, że nie obrazicie się za to małe przyspieszenie. Początek tego miesiąca spędziłam jak wiecie poza Polską, a kolejne tygodnie poświęciłam na nadrabianie blogowych zaległości i pracy przy nowej kolekcji MLE. Wolnego czasu nie miałam zbyt wiele, ale gdy znalazło się jakieś spokojniejsze popołudnie to uskuteczniałam przepisy z dyni – domowe jedzenie to coś, co doceniam ostatnio w szczególny sposób. Tym bardziej cieszę się więc na ten weekend – moi rodzice, którzy w tym momencie są w Nowym Jorku na szczycie ONZ, w końcu spędzą z nami weekend. A to oznacza, że można już szykować brzuchy na najlepszego pieczonego indyka na świecie i zapasy jedzenia na cały tydzień. 

Artykuł o Portosie podróżującym po Europie pobił rekord popularności wszystkich wpisów w historii bloga (a ja nie byłam nawet pewna, czy ten temat w ogóle będzie Was interesował). Możecie przeczytać go tutajJesień rozpoczynamy z masą nowych wspomnień – niektóre zdjęcia już dałam do wywołania. 
Jednym z naszych przystanków była Nicea, w której znalazłam wymarzone buty (i dzień później biegałam już w nich po Wenecji).Operacja "mniej plastiku" czyli korzystanie z jednej torby zamiast pięciu foliowych siatek. Powroty do domu są najfajniejsze. Portos trochę za bardzo przyzwyczaił się do dyspensy, którą zafundowaliśmy mu w trakcie wyjazdu. 1. Pierwszy wieczór przy kaflowym piecyku już za nami. // 2. Trzy z nich pełnią funkcję ozdoby na parapecie, a z czwartej zrobiłam zupę. // 3. Obiady w domu. Mamy już dosyć jedzenia na wynos. // 4. Nasze dwa piękne płaszcze z MLE Collection. Który wybieracie? //Portos jak zwykle znalazł idealne miejsce na drzemkę. Pałętanie się pod moimi nogami to jedno z jego ulubionych zajęć. Nareszcie znalazłam zieloną herbatę, która mi smakuje. Dziękuję MoyaMatcha! Kukicha to zielona herbata, której skład w całości tworzą gałązki i łodygi liści – te części herbacianych krzewów, których nie znajdziemy w innych herbatach. Stąd też jej nazwa: „kuki” w języku japońskim oznacza łodygę lub patyk. Kukicha powstaje przy okazji produkcji innych zielonych herbat kiedy blaszki liści są oddzielane od pozostałych elementów. Jej smak przez to jest zdecydowanie inny: delikatniejszy, słodszy i lekko orzechowy. Dzięki znikomej zawartości kofeiny kukicha świetnie nadaje się do picia dla dzieci, kobiet w ciąży i o późnych porach dnia. 

A taka piękna przesyłka czekała na mnie po powrocie. Kolczyki w kształcie gałązki pochodzą od marki Pick a Twig i są niezwykle wygodne, aż zapominam, że mam je na uszach. Ponadto marka stawia na metale pochodzące z recyclingu, więc jest proekologiczna. W sklepie dostępne są jeszcze modele w kolorze srebrnym.

Dziewczyny z 2in przyjechały do Trójmiasta z Warszawy. Wybrałyśmy się więc do Drukarni w Gdańsku. Po szybkiej kawie zabrałam dziewczyny do mojego ulubionego trójmiejskiego pleneru. Plaża dla psów między Sopotem a Orłowem to idealne miejsce na zdjęcia. W zeszłym tygodniu w trakcie spaceru zrobiłam tam niedzielny "Look of The Day", a teraz wróciłam tam ze wszystkimi produktami z jesiennej kolekcji i trochę poważniej podeszłam do sesji. Gdy robię zdjęcia na potrzeby MLE Collection zazwyczaj poświęcam na to cały dzień. Na sweter w arany trzeba będzie jeszcze trochę poczekać. To jeden z naszych produktów premium. Trochę zdjęć zza kulis. Portos miał być modelem, ale gdy tylko zobaczył morze od razu wbiegł do wody, a potem zaczął zakopywać patyki… 

A tu mała gratka wszystkich fanów ekologicznego stylu życia. Mgiełka nawilżająca do twarzy i dekoltu marki La Fare ma właściwości rozświetlające i pielęgnujące. Ja używam jej zaraz po prysznicu. Wszystkie produkty La Fare posiadają prestiżowy certyfikat ECOCERT, a opakowania wytwarzane są opakowań biodegradowalnych. Dostępne są tutaj, a stacjonarnie możecie zakupić je w wybranych drogeriach ZIKO DERMO.

Takie bukiety za 20 złotych znajdziecie tylko na sopockim rynku. Kto by się spodziewał takiego przenikliwego zimna!? Kurtkę, golf i okulary znajdziecie na stronie NAKD, a jeśli użyjecie kodu MLEX20 to otrzymacie 20% zniżki. 1. i 4. Swetry z naszej jesienno-zimowej kolekcji. Obydwa są w kolorze złamanej bieli, nie gryzą i są niesamowicie ciepłe. // 2. Te jabłka znaleźliśmy na spacerze. Będą racuchy! // 3. Poranki w pędzie, makijaż minimalny. //Zapowiedź wpisu, który szykuję dla Was jeszcze na ten tydzień. 

Każdy właściciel niesfornego psiaka wie jaki to sukces. Smycz zawieszona na jednym paluszku to efekt wielu miesięcy treningu – szczerze mówiąc myślałam, że Portos postawił sobie za punkt honoru, aby nigdy nie nauczyć się chodzenia na luźnej smyczy. Taki sukces możliwy jest póki co tylko na dobrze znanych trasach, ale nie poddajemy się. Miłego wieczoru wszystkim!

***

 

Czy trzeba zmieniać pielęgnacyjne zwyczaje po lecie, czyli moja kosmetyczka po wakacjach.

  Suitcases are finally unpacked, the laundry is drying in the garden, and the chestnut behind the window is losing its first leaves (already?!). The calendar summer is coming to an end, and the changing of seasons always brings about small modification in our daily routines. We prepare different meals, choose different clothes… and use different cosmetics. Exactly, does the last change has any sense at all? Should we really introduce some changes into our skin care and makeup routine after summer is over?

1. Skincare at home.  

   Count me in. The end of season is always a good moment to change something when it comes to the contents of our makeup bags. It's also a great opportunity to assess whether the products will be still of any use. First and foremost, if you have something that is suitable only for the summer season, you should bid farewell to it. Why? If you aren't looking forward to holidays in the Caribbean in October, the previously opened products will be off in nine months. That's why I didn't feel sorry when I was throwing away the rest of my body balm with 30UVA protection and everything that had a changed texture (it's a clear evidence that the cosmetic is old). I also gave away a foundation that was too dark even after holidays in Saint Tropes to my sister-in-law. In so far as you can place the clothes on a higher shelf, you can't really store cosmetics for a rainy day.   

   It's common knowledge that our skin after summer is dried and should be treated with extra moisturisation. However, in the autumn/winter season we are attacked with almost the same pieces of information – our complexion is exposed to cold so it has to be deeply moisturised. That's why I won't be persuading you to change your face cream, as everything tells us that you should be extra meticulous while taking care of your skin regardless of the season. It's also about free radicals – in the summer they proliferate owing to sun rays, yet in the autumn and winter they still cope pretty well owing to air pollution. The cream that I am currently using (ONLY YOU by Pause) protects our skin against sun and has additional properties protecting the skin against air pollution – therefore, I can easily continue using it, especially that thus far it has been great for moisturising the skin (if you aren't sure whether your face cream is enough, assess your skin at the end of the day – if it wrinkles easily and your makeup feels "dry” on its surface, it's a sign that it's time to search for a new product).   

   After I returned home, I opted for a face mask, but probably more for relaxation than skin care reasons. I really don't know what producers add to them, but after this mask, complexion looks perfect on the following day. I even regretted that I hadn't left it for some kind of a special ocassion.

* * *

 Walizki w końcu rozpakowane, pranie po wyprawie suszy się w ogrodzie, a z kasztanowca za oknem spadają pierwsze liście (już?!). Kalendarzowe lato dobiega końca, a zmiana pór roku zawsze ciągnie za sobą małe modyfikacje w naszej codziennej rutynie. Gotujemy inne dania, wybieramy inne ubrania i… używamy innych kosmetyków. No właśnie, czy ta ostatnia zmiana ma sens? Czy po lecie faktycznie powinnyśmy zmienić sposób naszej pielęgnacji i makijażowe zwyczaje?

1. Pielęgnacja w domu.

   Uważam, że tak. Koniec sezonu to zawsze dobry moment, aby zrobić małe wietrzenie swoich kosmetyczek i ocenić przydatność używanych produktów. Przede wszystkim jeśli macie coś, co nadaje się tylko na lato to powinnyście się z tym pożegnać. Dlaczego? O ile nie czekają Was wakacje na Karaibach w październiku, to wcześniej otwarty produkt nie będzie nadawał się do użytku za dziewięć miesięcy. Bez żalu wyrzuciłam więc resztkę balsamu do ciała z filtrem 30UVA, wszystko, co zmieniło swoją konsystencję (to najdobitniejszy dowód na to, że kosmetyk jest już nieświeży), a podkład, który był za ciemny nawet po wakacjach w Saint Tropez, oddałam bratowej. O ile ubrania możemy odłożyć na wyższą półkę, o tyle kosmetyków lepiej nie magazynować na "czarną godzinę". 

   Wszędzie można przeczytać o tym, że po lecie nasza skóra jest wysuszona i należy ją dodatkowo nawilżyć. Ale w sezonie jesienno-zimowym atakowane jesteśmy właściwie takimi samymi informacjami – cera narażona jest na zimno więc trzeba zadbać o jej szczególne nawilżenie. Nie do końca więc będę Was namawiać do zmiany kremu do twarzy, bo wszystko wskazuje na to, że niezależnie od pory roku powinnyśmy ją pielęgnować z taką samą pieczołowitością. Mowa tu także o wolnych rodnikach – w lecie namnażają się przez słońce, ale jesienią i zimą nadal świetnie sobie radzą, dzięki zanieczyszczonemu powietrzu. Krem, którego obecnie używam (ONLY YOU od marki Pause) zabezpiecza przed słońcem i ma dodatkowe właściwości chroniące skóre przed zanieczyszczeniami – mogę więc spokojnie używać go dalej, zwłaszcza, że do tej pory dobrze nawilżał skórę (jeśli nie jesteś pewna czy Twój krem też jest wystarczający oceń swoją skórę pod koniec dnia, jeśli łatwo się marszczy, a makijaż się na niej "zasuszył" to znak, że trzeba poszukać czegoś nowego). 

   Po powrocie do domu, chyba bardziej z przyczyn relaksacyjnych niż pielęgnacyjnych, zafundowałam sobie maskę na twarz. Naprawdę nie wiem co do nich dodają ale po tej masce cera nawet na drugi dzień wyglądała idealnie. Aż żałowałam, że nie zostawiłam jej sobie na jakąś specjalną okazję. 

Krem ONLY YOU od marki Pause ma za zadanie odmłodzić naszą skórę. Stymuluje syntezę włókien kolagenowych i elastyny, zmniejsza widoczność linii mimicznych. Pompka gwarantuje higieniczne korzystanie z kremu. 

Maskę La Mer w płachcie można kupić w pakiecie sześciu sztuk. Idealna na szczególne okazje. 

2. The real fight happens in the beauty salon.  

   The beginning of autumn is the best moment for more invasive skin treatments. I am a real lucky devil that I was able to avoid skin discolouration requiring very intense skin treatments. But! Instead, I've got small post-acne scars on my cheeks (which are fortunately less and less visible each season) as I've been fighting pimples for years. For four years, at the turn of September and October, I have always started a cycle of treatments which, as I assume, had an imperative influence on the state of my skin (first, I made sure that the skin imperfections weren't an outcome of some kind of medical issues – around that time, I changed my diet). The treatment that I have mentioned here a number of times is Dermapen. In fact, it is needle mesotherapy, but done with a special device. The main effect that you can attain is the rejuvenation of your skin and counteracting ageing; however, owing to the fact that skin is entirely renewed after such a treatment, the owners of acne and scars will also see some changes. In good beauty salons, cosmetologists will choose an appropriate active substance (depending on the effect that you would like to attain). Unfortunately, I can recommend you only one beauty salon that offers this treatment. I fully trust the staff in Balola in Sopot, and I know that they won't do any harm to any of their clients (I attend at least three treatments over a period of five months).   

   If you would like to test this treatment, Balola Beauty Salon has prepared for you a discount on it – until the end of September, it offers a 10% discount on all Dermapen treatments (the discount doesn't apply to treatment cycles), and if you mention this post and my blog in the salon, you'll receive an additional 5% discount. In total, it gives you a 15% discount! :) You should definitely make an appointment as this beauty salon is literally crowded with clients :). And if you don't get to use the discount, you should visit it neertheless – the quality of services is really top-notch.

3. Makeup like a memory of summer.  

   As you know from the beginning of this post, my dark foundation has found a new home, and when it comes to the one that I was using before the summer, it has already ended. Hence, I had to buy something else. I was considering the famous Sisley foundation, but I finally decided to test the products of a new Polish brand NEO, and fortunately, I weren't disappointed (it applies easily, it has medium coverage, and I found a perfect shade). That's why I'm over with the most important product of the whole makeup. What I need for my everyday makeup is translucent powder, blush, eye shadow, mascara, and a delicate lip gloss. After the summer season, I don't really change anything, the other way round – I try to maximally prolong the time when the memory of summer is still visible on my face. Therefore, I go for warm blushes and delicate golden eye shadows. The time for heavy makeup and red lips will come soon.

* * *

2. Prawdziwa walka w gabinecie.

   Początek jesieni to też najlepszy moment na bardziej inwazyjne kuracje dla naszej skóry. Jestem szczęściarą, bo póki co nie dorobiłam się przebarwień słonecznych, których usuwanie wymaga intensywnych zabiegów. Ale! Mam za to niewielkie potrądzikowe blizny na policzkach (które z sezonu na sezon są na szczęście coraz słabiej widoczne), bo przez lata walczyłam z wypryskami. Od czterech lat na przełomie września i października rozpoczynam cykl zabiegów, które, jak domniemam, miały kluczowy wpływ na kondycję mojej skóry (wpierw upewniłam się, że niedoskonałości nie są wynikiem jakichś medycznych kwestii, mniej więcej w tym samym czasie zmieniłam też dietę). Zabieg, o którym już parę razy Wam wspominałam to Dermapen. Właściwie jest to po prostu mezoterapia mikroigłowa, tyle tylko, że wykonana specjalnym urządzeniem. Główny efekt jaki można dzięki niej uzyskać to odmłodzenie skóry i przeciwdziałanie jej starzeniu, jednak dzięki temu, że skóra po takim zabiegu całkowicie się odnawia, to zmiany zauważą również właścicielki trądziku i blizn. W dobrych salonach kosmetolog wybierze odpowiednią substancję czynną (w zależności od tego na jakim efekcie najbardziej nam zależy). Niestety, mogę polecić Wam tylko jeden salon kosmetyczny wykonujący ten zabieg. Do zespołu Baloli w Sopocie mam pełne zaufanie i wiem, że żadnej z Was nie zrobią tam krzywdy (ja chodzę na minimum trzy zabiegi w ciągu pięciu miesięcy). 

   Jeśli chciałybyście przetestować ten zabieg to Salon Balola przygotował dla Was promocję na zabieg – do końca września oferuje 10% rabatu na zabiegi Dermapen (nie dotyczy serii zabiegów), a jeśli w salonie powołacie się na ten wpis i mojego bloga, to otrzymacie dodatkowo 5%. Łącznie macie 15% rabatu! :) Koniecznie umówcie się na wizytę, bo klientki walą do salonu drzwiami i oknami :). A jeśli nie załapiecie się na promocję, to odwiedźcie to miejsce mimo wszystko – naprawdę jakość usług na najwyższym poziomie. 

3. Makijaż jak wspomnienie lata.

   Jak wiecie z początku wpisu mój ciemny podkład znalazł nowy dom, z kolei ten, którego używałam przed latem już się skończył. Trzeba więc było kupić coś innego. Myślałam o słynnym podkładzie z Sisley ale w końcu zdecydowałam się przetestować produkt nowej polskiej marki NEO Make Up i na szczęście się nie zawiodłam (bardzo łatwo się rozprowadza, ma średnie krycie i znalazłam idealny kolor). Najważniejszy produkt do makijażu mam więc z głowy. To czego potrzebuję do codziennego makijażu to puder transparentny, róż, cień do oczu, tusz do rzęs i delikatny błyszczyk. Po lecie nie zmieniam właściwie nic, wręcz przeciwnie – staram się maksymalnie długo przeciągnąć czas, w którym na mojej twarzy widać wspomnienie wakacji. Uderzam więc w ciepłe róże i delikatne złote cienie na powiekach. Na ciężkie makijaże i czerwona usta przyjdzie jeszcze czas. 

Cały makijaż został wykonany wyłącznie przy użyciu kosmetyków marki NEO MAKE UP. Wymieniam dla Was kolejno nazwy i kolory produktów: podkład matujący – kolor 03 / róż – Velvet Blush – kolor 03 / cień w kremie – kolor sparkly gold – 15 / tusz do rzęs pogrubiający / błyszczyk do ust uwypuklający – kolor 4 Lotus.

   My z Portosem wracamy do pracy nad wpisem z naszej podróży, a Was zachęcam do podzielenia się w komentarzach własnymi zwyczajami. Robicie porządki w kosmetyczkach? Zmieniacie coś w makijażu wraz z końcem lata? A może odkryłyście kosmetyk, o którym chciałybyście mi napisać?

Last Month

   I'll have a few reasons to remember this month for a very long time.Thankfully, I've got photos that will remind me about everything many years after the events.On this sweltering evening, I'd like to show you a short summary of a few recent weeks, and I'm praying for a storm like an Indian shaman – who would have thought that summer will bring us so many hot days.

* * *

   Będę mieć kilka powodów, aby ten miesiąc zapamiętać na bardzo długo. Dobrze, że mam zdjęcia, które po latach będą mi o wszystkim przypominać. W ten upalny wieczór zapraszam Was na krótkie zestawienie z ostatnich kilku tygodni i niczym indiańska szamanka modlę się o burzę – kto by pomyślał, że lato dostarczy nam tyle gorących dni. 

***  

   Gdy po raz pierwszy przeczytałam wiadomość o tym, że ktoś jest zainteresowany wydaniem mojej książki za granicą, szybko uznałam, że to pewnie jakaś prowokacja dziennikarza o kiepskim poczuciu humoru. Nagle wszystkie cytaty o „girlpower” i motywacyjne frazesy o wierze we własne możliwości schowały się gdzieś za kobiecą niepewnością. Wydawnictwo „Stary Lew” okazało się jednak prawdziwe – wśród jego perełek znalazłam nawet słynne „Mapy” Aleksandry i Daniela Mizielińskich, co od razu wzbudziło moje zaufanie. „No dobrze, ale od samej propozycji do publikacji jest jeszcze długa droga i wydawnictwo w każdej chwili może się rozmyślić” – pomyślałam, niczym godna następczyni zawsze pozytywnego Kłapouchego. Nawet gdy na moje konto wpłynęła zaliczka postanowiłam dalej trzymać wszystko w sekrecie i wciąż powtarzałam sobie, że to nie może być prawda. Ale gdy do moich drzwi zapukał kurier z zagraniczną przesyłką i egzemplarzem mojej książki w obcym języku, czułam się naprawdę dumna – ktoś poza Polską docenił moją pracę, chociaż mało kto słyszał tam o moim blogu czy rodzinnych konotacjach. Naprawdę dziwne uczucie. Od niedawna na Ukrainie, po ukraińsku, w ukraińskich księgarniach można kupić mój „Elementarz Stylu”.

1. Wieczory i odurzający zapach lilii. // 2. Letni plener do wpisu o "slow life" który możecie zobaczyć tutaj. // 3. Z okazji wydania książki mieliśmy małe świętowanie – Portos jak zwykle zajął honorowe miejsce. // 4. Moje ulubione śniadanie w ostatnich dniach – zimny jogurt naturalny, garść borówek, pokruszone herbatniki bezglutenowe, miód i łyżka syropu klonowego. //Po latach znów zawitałam do Rzymu. 1. W oczekiwaniu na…? // 2. Istnieją legendy związane z liczbą wrzucanych monet – jedna ma zapewnić powrót do Rzymu, dwie – romans, trzy – ślub. // 3. Dobrze się siedzi w miłym towarzystwie. // 4. // Fontanna na Piazza Navona. //

Czekając na koniec siesty…

   Na tym zdjęciu jestem otoczona przez sześć kobiet, dzięki którym wiele się nauczyłam – przede wszystkim o samej sobie. Dzięki nim jestem silniejsza i szczęśliwsza. Ale wiem też, że ich siła nie wynika z tego, że wszystko w życiu szło im jak po maśle. Są silne bo napotykały na przeszkody, które musiały pokonać.Tyle razem przeżyłyśmy, że gdy słyszę piosenkę „This is a Man’s World” to zastanawiam się czy autor tych słów sobie żartował czy po prostu tak bardzo się mylił.

Czyste natręctwo.

Fontanna di Trevi skąpana w porannym słońcu. 

Włoskiego jedzenia i rozmów nigdy za wiele. 

1. i 4. Piazza Navona // 2. Włoskie specjały. We Włoszech nigdy nie ma problemu z dostępnością bezglutenowego makaronu w restauracjach. // 3. Uwielbiam banalne zdjęcia na wakacjach. // 

Rzymskie koloseum o zachodzie słońca.

   Włoskie przepisy w mojej kuchni. A właściwie ich uproszczona wersja. To danie przygotowuję głównie wtedy, gdy jestem bardzo głodna, ale nie mam najmniejszej ochoty na gotowanie. Wystarczy podsmażyć na oliwie z oliwek, rozgnieciony czosnek i pokrojone pomidory, doprawić i dodać do ugotownego makaronu. Podawać koniecznie ze świeżą bazylią. 

Czas na kolację! Pod tym zdjęciem dostałam od Was mnóstwo pytań o t-shirt i spodnie (wybrałam kolejno xs i 32). Na obydwa produkty (i na wszystko co nie jest przecenione) możecie wykorzystać kod makelifeeasier20 dzięki któremu otrzymacie 20% zniżki w sklepie NA-KD1. Przygotowania do kolejnej sesji dla MLE Collection. // 2.  Chyba cała Polska zjechała się do Trójmiasta – na szczęście jest tu jeszcze kilka miejsc, gdzie można znaleźć odrobinę przestrzeni dla siebie // 3. "Chwila" z rowerem. // 4. Naprawdę czasem mu się wydaje, że go nie widzę. //

   Jestem zakochana w tych polskich kosmetykach! KOI to mała rodzinna firma – testując produkty widziałam, że w każdy włożono serce. Kremy pachną pięknie, są przy tym delikatne i mają przyjemną konsystencję. Zakochałam się też w toniku, którego zwykle nie używam ale w upały robię wyjątki. Kosmetyki zawierają wysokie stężenia substancji aktywnych. Jeśli macie wątpliwości od którego produktu zacząć to wybrałabym ultranawilżający krem do twarzy. 

1. Lipcowe śniadanie. // 2. …i lipcowe wieczory.  // 3. Kosmetyki KOI w zestawie podróżnym. Już je pakuję do walizki na wakacje! :) // 4. Nadal nie mogę w to uwierzyć! A polskie wydanie możecie nadal kupić tutaj (koniecznie wybierzcie opcję w twardej okładce, jest ciut droższa ale o niebo fajniejsza – gwarantuję :)). //Upały nie dają żyć i bez wiatraka nie wyobrażam sobie przetrwania nocy w mieszkaniu… Zawsze razem. Lato wciąż trwa a my myślami jesteśmy już w okresie karnawałowym… co powiecie na sylwestrową sukienkę z takiego materiału?

Lato w pełni więc cieszmy się nim póki jest. Spokojnego wieczoru!

***

 

Dlaczego zmieniłam swoją codzienną makijażową rutynę, czyli kilka produktów których teraz używam.

   Today's post is an answer to numerous questions that you've asked me about my makeup. I've had this blog since 2011 and my everyday makeup has looked mostly the same for most of this time. Of course, I sometimes changed the colour of my blush, eye shadows, or lipsticks, but besides that I stuck to the usual pattern. If you are ready for shocking returns to the past, you can see all the products that I used in this, this and this post.  

   As you can easily notice, evening your skin colour out and hiding skin flaws and imperfections was only based on MAC Fix Compact Foundation (for special occasions, I added an under eye concealer or a makeup base). Such makeup had one huge advantage – it was pretty quick to do. Even if I wanted to use a liner, the whole process didn't take me more than three minutes. Unfortunately, the list of cons was considerably longer. First and foremost, the makeup wasn't durable, I had to add another layer of foundation and blush even a few times a day. The compact foundation, especially in the fall and winter time, really dried my skin. Many imperfections appeared on it as well – I introduced multiple changes to improve its state (diet, dermapen treatment, thorough cleansing), but at some point I decided to check whether the sponge that I use for makeup application and which I wasn't able to wash everyday had any impact on the inflammation on my cheeks. Of course, it had.

   I'm not a specialist in today's subject, but even such a layperson like me was able to notice that the makeup trends have changed over the past seven years – matte finish and eye-liner are tendencies that have been out-of-date for quite some time now. Apart from fashion, my skin changed as well – I don't want to look like a drama queen who is appalled by a couple of wrinkles, but with my naked eye I can see that many face cosmetics are too heavy for my skin and instead of looking better, I simply look older. Today, I'd like to mostly show you products that I use on an everyday basis – step by step. What I mostly care about is that my makeup isn't drying for the skin, is durable, and looks fresh. And, of course, it's best if it can be applied quickly.

* * *

   Dzisiejszy wpis jest odpowiedzią na bardzo wiele pytań dotyczących mojego makijażu. Bloga prowadzę od 2011 roku i przez większość tego czasu mój codzienny makijaż wyglądał z grubsza tak samo. Oczywiście zmieniałam czasem kolor różu, cieni czy pomadek, ale poza tym trzymałam się utartego schematu. Jeśli jesteście gotowe na wstrząsający powrót do przeszłości to możecie zobaczyć wszystkie produkty, których używałam w tym, tym i tym wpisie.

   Jak łatwo zauważyć, wyrównanie koloru skóry i ukrycie niedoskonałości opierało się wyłącznie na podkładzie w kompakcie MAC Fix (na specjalne okazje dokładałam korektor pod oczy lub bazę). Taki makijaż miał jedną dużą zaletą – wykonywało się go bardzo szybko. Nawet jeśli chciałam namalować kreski eye-linerem to cały proces nie zajmował mi więcej niż trzy minuty. Niestety lista wad była znacznie dłuższa. Przede wszystkim makijaż był nietrwały, musiałam dokładać kolejną warstwę podkładu i różu nawet kilka razy dziennie. Podkład w kompakcie, zwłaszcza jesienią i zimą, bardzo wysuszał moją skórę. Pojawiało się też na niej sporo niedoskonałości – w tym kierunku poczyniłam wiele zmian nie związanych z makijażem (dieta, zabiegi dermapen, bardzo dokładne oczyszczanie twarzy), ale w którymś momencie postanowiłam sprawdzić czy gąbeczka do nakładania podkładu, której nie byłam w stanie myć każdego dnia, nie ma swojego wkładu w stany zapalne na moich policzkach. Oczywiście miała.

   Nie czuję się w dzisiejszym temacie specjalistką, ale nawet taki laik jak ja zdążył zauważyć, że przez siedem lat trendy w makijażu nieco się zmieniły – matowe wykończenie i kreska eye-linerem na dzień to tendencje, które już dawno wypadły z obiegu. Poza modą zmieniła się też moja skóra – nie chcę wyjść na panikarę, którą przeraża kilka zmarszczek, ale gołym okiem widzę, że za duża ilość kosmetyków na twarzy bardzo obciąża moją cerę i zamiast wyglądać lepiej, wyglądam po prostu starzej. Dziś chciałabym więc przedstawić Wam produkty, których używam na co dzień – krok po kroku. Zależy mi przede wszystkim na tym, aby makijaż nie wysuszał skóry, był trwały i wyglądał świeżo. No i żeby robiło się go błyskawicznie. 

1. Face cream.

I start with preparing my skin for makeup. I don't tan my face so in the summer season I spray it with a delicate self-tanner every other day. I put a light cream or a serum (in the summer heavy face creams absorb into the skin worse). I quickly reach the bottom of the packaging as I use a considerable amount on my neck and neckline. Afterwards, I pat in my under eye cream. In recent days, when the weather is pretty unrelenting, applying a cooling cream to this areas is really pleasant. I keep my Fridge cream in the fridge to ensure that it maintains its freshness, but owing to that it also gives your skin a lot of pleasure. After applying the products, I wash my teeth to allow my skin to absorb all of the products.

* * *

1. Krem.

Zaczynam od przygotowania skóry pod makijaż. Nie opalam twarzy więc w lecie co drugi dzień spryskuję twarz delikatnym samoopalaczem. Na to nakładam lekki krem albo serum (latem ciężkie kremy gorzej się wchłaniają). Zużywam je bardzo szybko, bo wsmarowuję też sporą ilość na szyję i dekolt. Następnie wklepuję krem pod oczy. W ostatnich dniach, gdy upał daje się nam wszystkim we znaki, nałożenie chłodnego kremu w te okolice jest naprawdę bardzo przyjemne. Ja swój krem od Fridge trzymam w lodówce by zachował swoją świeżość, ale dzięki temu jest też super przyjemnym w stosowaniu. Po nałożeniu kremów myję zęby, aby dać twarzy chwilę na wchłonięcie kosmetyków.

Na zdjęciu widzicie kremy do twarzy (z olejem różanym o działaniu przeciwzmarszczkowym) i oczu (z olejem migdałowym i masłem kokosowym) wyciągnięte prosto z lodówki. Fridge produkuje tak zwane "świeże kosmetyki" – beż żadnych konserwantów, barwników czy substancji zapachowych, dlatego należy trzymać je w chłodnych miejscach ze względu na ich krótką datę przydatności. Wszystkie składniki pochodzą z upraw ekologicznych. 

2. Highlight.

I think that a good highlighting product is something that every woman will love. Owing to such products, we won't attaing the effect of a mask, we'll look younger and more radiant. Now, I'm using Yonelle Metamorphosis moisturiser with highlighting effect. Apart from a healthy glow, your skin is ideally moisturised. This cosmetic can be used on top of a face cream or on top of your foundation. You can also mix it with your cream or foundation and only then apply it onto face. It can also be used as a highlighter on top of the makeup – apply it in the areas of your cheeks bones, under the eyebrows, or over your lips. I also recommend Yonelle under eye patches – they work wonders with puffiness after a rough night.

* * *

2. Rozświetlenie.

Myślę, że dobry produkt rozświetlający to coś, co pokocha każda kobieta. Dzięki nim nie uzyskamy efektu maski, będziemy wyglądać młodziej i bardziej promiennie. Teraz używam nawilżacza Yonelle Metamorphosis właśnie z efektem rozświetlenia. Poza zdrowym błyskiem skóra jest idealnie nawilżona. Kosmetyk ten możemy używać na krem pielęgnacyjny lub na podkład albo zmieszać nawilżacz z kremem lub podkładem i dopiero wtedy nałożyć na twarz. Może nam też posłużyć jako rozświetlacz na już gotowy makijaż – nakładamy go wtedy punktowo na kościach policzkowych, pod łukiem brwiowym lub nad ustami. Z firmy Yonelle polecam Wam też płatki pod oczy – ładnie niweluję opuchliznę po niewyspanej nocy. 

Yonelle Metamorphosis Rozświetlający Nawilżacz ze złotymi drobinkami  wzmacnia nawilżające działanie każdego kremu, dając jednocześnie efekt rozświetlenia. To jednocześnie kosmetyk pielęgnacyjny i uzupełniający nasz makijaż. Specjalistyczny KOMPLEKS AHT (aminokwasy, kwas hialuronowy, trehaloza) sprawia, że cera zyskuje gładkość i elastyczność. 

3. Foundation.

The changes in my everyday makeup didn't happen overnight, but I had one breakthrough moment when instead of using MAC FIX, I decided to use a liquid foundation. I really liked the effect and when I added a little bit of loose powder in the end, I was really astonished at the durability of my makeup. At the moment, I've got two foundations as I need two colours (lighter for fall and winter and darker when I'm tanned). I often tend to mix both of them to attain a perfect hue. Currently, I've got Double Wear by Estee Lauder in SAND and Eveline Liquid Control in WARM BEIGE. I apply foundation only with my fingers (for  hygiene reasons).

4. Eye makeup.

As I've already mentioned before, I abandoned the black liner. I leave this option for evening events. Instead, I apply a brown eye shadow onto my whole lid. I'm most keen to use sandy hues – beiges and coffee and milk. Now, I use mineral eye shadows by Annabelle Minerals. Mineral cosmetics are a great solution for those who value natural options or have sensitive skin. I've tested foundations and blushes by Annabelle Minerals and I was mostly surprised at their durability – if you like using dry makeup cosmetics, you'll be awe-struck.

First, I apply a very thin layer of foundation on the eyelids – owing to that makeup stays longer on my skin and doesn't smudge. Taking the eye shadow with a brush, I always shake off the excess (in that case, you can use the edge of the pot). By getting rid of the excess, you'll avoid scattering the product under your eye. I don't cover my lashes with mascara as I've got them slightly extended right now.

* * *

3. Podkład.

Zmiany w moim codziennym makijażu nie nastąpiły z dnia na dzień, ale miałam jeden przełomowy moment, gdy zamiast MAC FIX postanowiłam użyć płynnego podkładu. Efekt mi się spodobał, a gdy dołożyłam na koniec odrobinę sypkiego pudru, to byłam naprawdę zaskoczona tym, jak długo mój makijaż utrzymał się w nienaruszonym stanie. W tym momencie mam dwa podkłady, bo potrzebuję dwóch kolorów (jaśniejszy na jesień i zimę oraz ciemniejszy, gdy jestem opalona). Często zdarza mi się też mieszać jeden z drugim, aby uzyskać idealny kolor. W tym momencie mam Double Wear od Estee Lauder w kolorze SAND oraz Eveline Liquid Control w kolorze WARM BEIGE. Podkład nakładam (ze względów higienicznych) wyłącznie palcami.

4. Makijaż oka.

Jak wspominałam wcześniej odeszłam od robienia sobie na powiece czarne kreski eye-linerem. Taki makijaż zostawiam na wieczór. Zamiast tego nakładam na całą powiekę brązowy cień. Najchętniej sięgam po piaskowe odcienie – beże i kolory kawy z mlekiem. W tym momencie używam mineralnych cieni od Annabelle Minerals. Mineralne kosmetyki to w ogóle świetne rozwiązanie dla tych z nas, które cenią sobie naturalne rozwiązania lub mają wrażliwą skórę. Ja testowałam także podkłady i róże z tej firmy i byłam zaskoczona przede wszystkim trwałością tych produktów – jesli lubicie używać suchych kosmetyków do makijażu to będziecie nimi zachwycone. 

Na początku nakładam na powiekę bardzo cienką warstwę podkładu do twarzy – dzięki temu make-up utrzyma się dłużej, nie zwarzy się ani nie rozetrze. Nabierając cień na pędzelek zawsze strzepuję jego nadmiar (w tym przypadku można otrzepać go o brzeg słoiczka). Pozbywając się nadmiaru kosmetyku unikniemy jego rozprószenia pod okiem. Rzęs nie tuszuję, bo w tym momencie mam je delikatnie przedłużone. 

Cienie Annabelle Minerals, których aktualnie używam to MILKSHAKECAPPUCINO i AMERICANO. Tym ostatnim wykonuję dzisiejszy makijaż (wystarczy tylko jeden kolor). Ten odcień idealnie sprawdzi się także do wypełnienia brwi.

5. Blush and lips.

Blush is probably my favourite colour cosmetic, but if I’m not applying loose powder on my makeup I abandon the idea of using a regular compact powder and instead… I use a lipstick. Why? A powdery blush won't spread nicely on a creamy foundation. But a lipstick with rich texture will nicely blend with the foundation. It's enough to create two lines along your cheeks and delicately smudge them (just like in the photo below). I use the same product for my lips (CHANEL Rouge Allure Ink 140 Amoureux).

* * *

5. Róż i usta.

Róż to chyba mój ulubiony kosmetyk kolorowy, ale jeśli nie nakładam na podkład sypkiego pudru to rezygnuję z klasycznego pudru w kompakcie i zamiast  niego używam… pomadki. Dlaczego? Bo na kremowym podkładzie sypki róż nie rozprowadzi się równomiernie. Za to pomadka o tłustej konsystencji ładnie wtopi się w podkład. Wystarczy zrobić dwie linie wzdłuż policzków i delikatnie je rozsmarować (jak na poniższym zdjęciu). Tego samego produktu używam potem do ust (CHANEL Rouge Allure Ink 140 Amoureux). 

   Doing such makeup takes me approximately five minutes. The longest part is of course applying foundation – other activities take only a moment. You probably don't see an overwhelming effect in the photos below. Well, it isn't a perfect makeup that will look flawless during a wedding photo shoot, but it's enough for me as an everyday option. And what is your makeup routine? Have you changed anything in it in the past years?

* * *

   Wykonanie takiego makijażu zajmuje mi około pięciu minut. Najdłuższy etap to oczywiście rozprowadzenie podkładu – późniejsze czynności trwają chwilę. Domyślam się, że na poniższym zdjęciu nie widzicie powalającego efektu. No cóż, nie jest to perfekcyjny makijaż, który będzie wyglądał świetnie na sesji zdjęciowej, ale mi na co dzień całkowicie wystarcza. A jaka jest Wasza makijażowa rutyna? Czy też zmieniłyście coś w ostatnich latach?

 

 

 

 

 

CHANEL – THE CLEANSING COLLECTION

   Cleansing is one of the most necessary stages of face care. Chanel has just introduced a collection of six new makeup removal cosmetics. Each product has been designed to match different types of skin. For the last month, I could test all of them one by one and choose the one that I like the most when it comes to its texture and working. For example, LE LAIT FRAÎCHEUR D'EAU is applied with your fingers and washed off with a pad, and L'HUILE, LE LAIT DOUCEURD'HUILE and LA MOUSSE are also applied with fingers but washed off with water – the choice is based on your preferences and skin type. I've prepared short descriptions of each cosmetic so that you can check whether any of them would be a good accessory to your makeup bag.

L'HUILE CLEANSING OIL

The product contains delicate natural oils, but it doesn't leave an oily layer on your skin. When it comes into contact with water, its oily texture changes into milky one. It is applied straight onto your face – with the use of circular motions around your whole face and then washed off with some water.

LE LAIT DOUCEUR D'HUILE CLEANSING MILK

This cleansing milk turns into oil after it has been rubbed into your skin.  It ideally removes makeup, even a heavier foundation vanishes without a trace. After the application of this cleansing milk, your skin doesn't feel tight which often happens in case of this type of products.

LE LAIT FRAICHER D'EAU LIGHT CLEANSING MILK

The cleansing milk has light texture – at first, I had second thoughts whether it would work because it had such a runny texture, but ultimately, the milk turned out to be my favourite product from the whole collection. Makeup removal was extremely quick. According to the brand's description, it's enough to wash it off with a pad, but I wanted to use an additional toner.

LA MOUSSE CLEANSING CREAM

This cream is nothing else than a delicate face lotion. It ensures you with especially delicate and deep cleansing. The cream changes into dense foam when it comes into contact with water and, of course, you need to wash it off with water after the application.

LE TONIQUE TONER

The toner finishes the cleansing ritual and, at the same time, refreshes and soothes our skin. In the morning, this alcohol-free refreshing water will wake up your skin, whereas in the evening, it will remove makeup residues.

* * *

   Oczyszczanie to jeden z najbardziej niezbędnych etapów pielęgnacji naszej twarzy. Marka Chanel wprowadziła właśnie na rynek kolekcję sześciu nowych kosmetyków do demakijażu. Każdy produkt zaprojektowano tak, aby pasował do różnych typów skóry. Przez ostatni miesiąc mogłam testować wszystkie kosmetyki po kolei i wybrać ten, który najlepiej odpowiada mi konsystencją i działaniem. Na przykład LE LAIT FRAÎCHEUR D'EAU nakłada się palcami a następnie zmywa wacikiem, za to L'HUILE, LE LAIT DOUCEURD'HUILE i LA MOUSSE nakłada się również palcami, ale spłukuje wodą. – wybór zależy od upodobań i typu skóry. Przygotowałam dla Was krótkie opisy każdego z kosmetyków, abyście same mogły sprawdzić, czy coś sprawdziłoby się w Waszej kosmetyczce. 

L'HUILE OLEJ OCZYSZCZAJĄCY

Produkt zawiera delikatne oleje pochodzenia naturalnego, ale nie pozostawia na skórze tłustej powłoki. W kontakcie z wodą jego oleista konsystencja zamienia się w mleczną. Stosuje się go bezpośrednio na twarz – kolistymi ruchami rozprowadzami produkt po całej twarzy a następnie delikatnie spłukujemy wodą. 

LE LAIT DOUCEUR D'HUILE MLECZKO OCZYSZCZAJĄCE

To mleczko przekształca się w olej po wmasowaniu go w skórę.  Bardzo dobrze usuwa makijaż, nawet cięższy podkład znika bez śladu. Skóra po tym mleczku nie jest nieprzejemnie napięta, co czesto zdarzało mi się w przypadku tego rodzaju produktów. 

LE LAIT FRAICHER D'EAU LEKKIE MLECZKO OCZYSZCZAJĄCE

Mleczko ma bardzo lekką konsystencję – w pierwszej chwili miałam wątpliwości czy w ogóle zadziała skoro jest tak wodniste, ale finalnie mleczko okazało się być moim ulubionym produktem z całej kolekcji. Demakijaż przy jego użyciu trwał moment. Według opisu marki wystarczy ściagnąć go wacikiem, ale ja wolałam jeszcze przemyć twarz tonikiem.

LA MOUSSE OCZYSZCZAJĄCY KREM

Ten krem to nic innego jak delikatny płyn do mycia twarzy. Zapewnia wyjątkowo delikatne i głębokie oczyszczanie. Krem w kontakcie z wodą zamienia się w obfitą pianę, więc po użyciu należy go oczywiście spłukać wodą.

LE TONIQUE TONIK

Tonik kończy rytuał oczyszczający, jednocześnie odświeżając i łagodząc skórę. Rano ta bezalkoholowa, orzeźwiająca wodabudzi skórę, a wieczorem usuwa ostatnie ślady makijażu.