Czy trzeba zmieniać pielęgnacyjne zwyczaje po lecie, czyli moja kosmetyczka po wakacjach.

  Suitcases are finally unpacked, the laundry is drying in the garden, and the chestnut behind the window is losing its first leaves (already?!). The calendar summer is coming to an end, and the changing of seasons always brings about small modification in our daily routines. We prepare different meals, choose different clothes… and use different cosmetics. Exactly, does the last change has any sense at all? Should we really introduce some changes into our skin care and makeup routine after summer is over?

1. Skincare at home.  

   Count me in. The end of season is always a good moment to change something when it comes to the contents of our makeup bags. It's also a great opportunity to assess whether the products will be still of any use. First and foremost, if you have something that is suitable only for the summer season, you should bid farewell to it. Why? If you aren't looking forward to holidays in the Caribbean in October, the previously opened products will be off in nine months. That's why I didn't feel sorry when I was throwing away the rest of my body balm with 30UVA protection and everything that had a changed texture (it's a clear evidence that the cosmetic is old). I also gave away a foundation that was too dark even after holidays in Saint Tropes to my sister-in-law. In so far as you can place the clothes on a higher shelf, you can't really store cosmetics for a rainy day.   

   It's common knowledge that our skin after summer is dried and should be treated with extra moisturisation. However, in the autumn/winter season we are attacked with almost the same pieces of information – our complexion is exposed to cold so it has to be deeply moisturised. That's why I won't be persuading you to change your face cream, as everything tells us that you should be extra meticulous while taking care of your skin regardless of the season. It's also about free radicals – in the summer they proliferate owing to sun rays, yet in the autumn and winter they still cope pretty well owing to air pollution. The cream that I am currently using (ONLY YOU by Pause) protects our skin against sun and has additional properties protecting the skin against air pollution – therefore, I can easily continue using it, especially that thus far it has been great for moisturising the skin (if you aren't sure whether your face cream is enough, assess your skin at the end of the day – if it wrinkles easily and your makeup feels "dry” on its surface, it's a sign that it's time to search for a new product).   

   After I returned home, I opted for a face mask, but probably more for relaxation than skin care reasons. I really don't know what producers add to them, but after this mask, complexion looks perfect on the following day. I even regretted that I hadn't left it for some kind of a special ocassion.

* * *

 Walizki w końcu rozpakowane, pranie po wyprawie suszy się w ogrodzie, a z kasztanowca za oknem spadają pierwsze liście (już?!). Kalendarzowe lato dobiega końca, a zmiana pór roku zawsze ciągnie za sobą małe modyfikacje w naszej codziennej rutynie. Gotujemy inne dania, wybieramy inne ubrania i… używamy innych kosmetyków. No właśnie, czy ta ostatnia zmiana ma sens? Czy po lecie faktycznie powinnyśmy zmienić sposób naszej pielęgnacji i makijażowe zwyczaje?

1. Pielęgnacja w domu.

   Uważam, że tak. Koniec sezonu to zawsze dobry moment, aby zrobić małe wietrzenie swoich kosmetyczek i ocenić przydatność używanych produktów. Przede wszystkim jeśli macie coś, co nadaje się tylko na lato to powinnyście się z tym pożegnać. Dlaczego? O ile nie czekają Was wakacje na Karaibach w październiku, to wcześniej otwarty produkt nie będzie nadawał się do użytku za dziewięć miesięcy. Bez żalu wyrzuciłam więc resztkę balsamu do ciała z filtrem 30UVA, wszystko, co zmieniło swoją konsystencję (to najdobitniejszy dowód na to, że kosmetyk jest już nieświeży), a podkład, który był za ciemny nawet po wakacjach w Saint Tropez, oddałam bratowej. O ile ubrania możemy odłożyć na wyższą półkę, o tyle kosmetyków lepiej nie magazynować na "czarną godzinę". 

   Wszędzie można przeczytać o tym, że po lecie nasza skóra jest wysuszona i należy ją dodatkowo nawilżyć. Ale w sezonie jesienno-zimowym atakowane jesteśmy właściwie takimi samymi informacjami – cera narażona jest na zimno więc trzeba zadbać o jej szczególne nawilżenie. Nie do końca więc będę Was namawiać do zmiany kremu do twarzy, bo wszystko wskazuje na to, że niezależnie od pory roku powinnyśmy ją pielęgnować z taką samą pieczołowitością. Mowa tu także o wolnych rodnikach – w lecie namnażają się przez słońce, ale jesienią i zimą nadal świetnie sobie radzą, dzięki zanieczyszczonemu powietrzu. Krem, którego obecnie używam (ONLY YOU od marki Pause) zabezpiecza przed słońcem i ma dodatkowe właściwości chroniące skóre przed zanieczyszczeniami – mogę więc spokojnie używać go dalej, zwłaszcza, że do tej pory dobrze nawilżał skórę (jeśli nie jesteś pewna czy Twój krem też jest wystarczający oceń swoją skórę pod koniec dnia, jeśli łatwo się marszczy, a makijaż się na niej "zasuszył" to znak, że trzeba poszukać czegoś nowego). 

   Po powrocie do domu, chyba bardziej z przyczyn relaksacyjnych niż pielęgnacyjnych, zafundowałam sobie maskę na twarz. Naprawdę nie wiem co do nich dodają ale po tej masce cera nawet na drugi dzień wyglądała idealnie. Aż żałowałam, że nie zostawiłam jej sobie na jakąś specjalną okazję. 

Krem ONLY YOU od marki Pause ma za zadanie odmłodzić naszą skórę. Stymuluje syntezę włókien kolagenowych i elastyny, zmniejsza widoczność linii mimicznych. Pompka gwarantuje higieniczne korzystanie z kremu. 

Maskę La Mer w płachcie można kupić w pakiecie sześciu sztuk. Idealna na szczególne okazje. 

2. The real fight happens in the beauty salon.  

   The beginning of autumn is the best moment for more invasive skin treatments. I am a real lucky devil that I was able to avoid skin discolouration requiring very intense skin treatments. But! Instead, I've got small post-acne scars on my cheeks (which are fortunately less and less visible each season) as I've been fighting pimples for years. For four years, at the turn of September and October, I have always started a cycle of treatments which, as I assume, had an imperative influence on the state of my skin (first, I made sure that the skin imperfections weren't an outcome of some kind of medical issues – around that time, I changed my diet). The treatment that I have mentioned here a number of times is Dermapen. In fact, it is needle mesotherapy, but done with a special device. The main effect that you can attain is the rejuvenation of your skin and counteracting ageing; however, owing to the fact that skin is entirely renewed after such a treatment, the owners of acne and scars will also see some changes. In good beauty salons, cosmetologists will choose an appropriate active substance (depending on the effect that you would like to attain). Unfortunately, I can recommend you only one beauty salon that offers this treatment. I fully trust the staff in Balola in Sopot, and I know that they won't do any harm to any of their clients (I attend at least three treatments over a period of five months).   

   If you would like to test this treatment, Balola Beauty Salon has prepared for you a discount on it – until the end of September, it offers a 10% discount on all Dermapen treatments (the discount doesn't apply to treatment cycles), and if you mention this post and my blog in the salon, you'll receive an additional 5% discount. In total, it gives you a 15% discount! :) You should definitely make an appointment as this beauty salon is literally crowded with clients :). And if you don't get to use the discount, you should visit it neertheless – the quality of services is really top-notch.

3. Makeup like a memory of summer.  

   As you know from the beginning of this post, my dark foundation has found a new home, and when it comes to the one that I was using before the summer, it has already ended. Hence, I had to buy something else. I was considering the famous Sisley foundation, but I finally decided to test the products of a new Polish brand NEO, and fortunately, I weren't disappointed (it applies easily, it has medium coverage, and I found a perfect shade). That's why I'm over with the most important product of the whole makeup. What I need for my everyday makeup is translucent powder, blush, eye shadow, mascara, and a delicate lip gloss. After the summer season, I don't really change anything, the other way round – I try to maximally prolong the time when the memory of summer is still visible on my face. Therefore, I go for warm blushes and delicate golden eye shadows. The time for heavy makeup and red lips will come soon.

* * *

2. Prawdziwa walka w gabinecie.

   Początek jesieni to też najlepszy moment na bardziej inwazyjne kuracje dla naszej skóry. Jestem szczęściarą, bo póki co nie dorobiłam się przebarwień słonecznych, których usuwanie wymaga intensywnych zabiegów. Ale! Mam za to niewielkie potrądzikowe blizny na policzkach (które z sezonu na sezon są na szczęście coraz słabiej widoczne), bo przez lata walczyłam z wypryskami. Od czterech lat na przełomie września i października rozpoczynam cykl zabiegów, które, jak domniemam, miały kluczowy wpływ na kondycję mojej skóry (wpierw upewniłam się, że niedoskonałości nie są wynikiem jakichś medycznych kwestii, mniej więcej w tym samym czasie zmieniłam też dietę). Zabieg, o którym już parę razy Wam wspominałam to Dermapen. Właściwie jest to po prostu mezoterapia mikroigłowa, tyle tylko, że wykonana specjalnym urządzeniem. Główny efekt jaki można dzięki niej uzyskać to odmłodzenie skóry i przeciwdziałanie jej starzeniu, jednak dzięki temu, że skóra po takim zabiegu całkowicie się odnawia, to zmiany zauważą również właścicielki trądziku i blizn. W dobrych salonach kosmetolog wybierze odpowiednią substancję czynną (w zależności od tego na jakim efekcie najbardziej nam zależy). Niestety, mogę polecić Wam tylko jeden salon kosmetyczny wykonujący ten zabieg. Do zespołu Baloli w Sopocie mam pełne zaufanie i wiem, że żadnej z Was nie zrobią tam krzywdy (ja chodzę na minimum trzy zabiegi w ciągu pięciu miesięcy). 

   Jeśli chciałybyście przetestować ten zabieg to Salon Balola przygotował dla Was promocję na zabieg – do końca września oferuje 10% rabatu na zabiegi Dermapen (nie dotyczy serii zabiegów), a jeśli w salonie powołacie się na ten wpis i mojego bloga, to otrzymacie dodatkowo 5%. Łącznie macie 15% rabatu! :) Koniecznie umówcie się na wizytę, bo klientki walą do salonu drzwiami i oknami :). A jeśli nie załapiecie się na promocję, to odwiedźcie to miejsce mimo wszystko – naprawdę jakość usług na najwyższym poziomie. 

3. Makijaż jak wspomnienie lata.

   Jak wiecie z początku wpisu mój ciemny podkład znalazł nowy dom, z kolei ten, którego używałam przed latem już się skończył. Trzeba więc było kupić coś innego. Myślałam o słynnym podkładzie z Sisley ale w końcu zdecydowałam się przetestować produkt nowej polskiej marki NEO Make Up i na szczęście się nie zawiodłam (bardzo łatwo się rozprowadza, ma średnie krycie i znalazłam idealny kolor). Najważniejszy produkt do makijażu mam więc z głowy. To czego potrzebuję do codziennego makijażu to puder transparentny, róż, cień do oczu, tusz do rzęs i delikatny błyszczyk. Po lecie nie zmieniam właściwie nic, wręcz przeciwnie – staram się maksymalnie długo przeciągnąć czas, w którym na mojej twarzy widać wspomnienie wakacji. Uderzam więc w ciepłe róże i delikatne złote cienie na powiekach. Na ciężkie makijaże i czerwona usta przyjdzie jeszcze czas. 

Cały makijaż został wykonany wyłącznie przy użyciu kosmetyków marki NEO MAKE UP. Wymieniam dla Was kolejno nazwy i kolory produktów: podkład matujący – kolor 03 / róż – Velvet Blush – kolor 03 / cień w kremie – kolor sparkly gold – 15 / tusz do rzęs pogrubiający / błyszczyk do ust uwypuklający – kolor 4 Lotus.

   My z Portosem wracamy do pracy nad wpisem z naszej podróży, a Was zachęcam do podzielenia się w komentarzach własnymi zwyczajami. Robicie porządki w kosmetyczkach? Zmieniacie coś w makijażu wraz z końcem lata? A może odkryłyście kosmetyk, o którym chciałybyście mi napisać?

Last Month

   I'll have a few reasons to remember this month for a very long time.Thankfully, I've got photos that will remind me about everything many years after the events.On this sweltering evening, I'd like to show you a short summary of a few recent weeks, and I'm praying for a storm like an Indian shaman – who would have thought that summer will bring us so many hot days.

* * *

   Będę mieć kilka powodów, aby ten miesiąc zapamiętać na bardzo długo. Dobrze, że mam zdjęcia, które po latach będą mi o wszystkim przypominać. W ten upalny wieczór zapraszam Was na krótkie zestawienie z ostatnich kilku tygodni i niczym indiańska szamanka modlę się o burzę – kto by pomyślał, że lato dostarczy nam tyle gorących dni. 

***  

   Gdy po raz pierwszy przeczytałam wiadomość o tym, że ktoś jest zainteresowany wydaniem mojej książki za granicą, szybko uznałam, że to pewnie jakaś prowokacja dziennikarza o kiepskim poczuciu humoru. Nagle wszystkie cytaty o „girlpower” i motywacyjne frazesy o wierze we własne możliwości schowały się gdzieś za kobiecą niepewnością. Wydawnictwo „Stary Lew” okazało się jednak prawdziwe – wśród jego perełek znalazłam nawet słynne „Mapy” Aleksandry i Daniela Mizielińskich, co od razu wzbudziło moje zaufanie. „No dobrze, ale od samej propozycji do publikacji jest jeszcze długa droga i wydawnictwo w każdej chwili może się rozmyślić” – pomyślałam, niczym godna następczyni zawsze pozytywnego Kłapouchego. Nawet gdy na moje konto wpłynęła zaliczka postanowiłam dalej trzymać wszystko w sekrecie i wciąż powtarzałam sobie, że to nie może być prawda. Ale gdy do moich drzwi zapukał kurier z zagraniczną przesyłką i egzemplarzem mojej książki w obcym języku, czułam się naprawdę dumna – ktoś poza Polską docenił moją pracę, chociaż mało kto słyszał tam o moim blogu czy rodzinnych konotacjach. Naprawdę dziwne uczucie. Od niedawna na Ukrainie, po ukraińsku, w ukraińskich księgarniach można kupić mój „Elementarz Stylu”.

1. Wieczory i odurzający zapach lilii. // 2. Letni plener do wpisu o "slow life" który możecie zobaczyć tutaj. // 3. Z okazji wydania książki mieliśmy małe świętowanie – Portos jak zwykle zajął honorowe miejsce. // 4. Moje ulubione śniadanie w ostatnich dniach – zimny jogurt naturalny, garść borówek, pokruszone herbatniki bezglutenowe, miód i łyżka syropu klonowego. //Po latach znów zawitałam do Rzymu. 1. W oczekiwaniu na…? // 2. Istnieją legendy związane z liczbą wrzucanych monet – jedna ma zapewnić powrót do Rzymu, dwie – romans, trzy – ślub. // 3. Dobrze się siedzi w miłym towarzystwie. // 4. // Fontanna na Piazza Navona. //

Czekając na koniec siesty…

   Na tym zdjęciu jestem otoczona przez sześć kobiet, dzięki którym wiele się nauczyłam – przede wszystkim o samej sobie. Dzięki nim jestem silniejsza i szczęśliwsza. Ale wiem też, że ich siła nie wynika z tego, że wszystko w życiu szło im jak po maśle. Są silne bo napotykały na przeszkody, które musiały pokonać.Tyle razem przeżyłyśmy, że gdy słyszę piosenkę „This is a Man’s World” to zastanawiam się czy autor tych słów sobie żartował czy po prostu tak bardzo się mylił.

Czyste natręctwo.

Fontanna di Trevi skąpana w porannym słońcu. 

Włoskiego jedzenia i rozmów nigdy za wiele. 

1. i 4. Piazza Navona // 2. Włoskie specjały. We Włoszech nigdy nie ma problemu z dostępnością bezglutenowego makaronu w restauracjach. // 3. Uwielbiam banalne zdjęcia na wakacjach. // 

Rzymskie koloseum o zachodzie słońca.

   Włoskie przepisy w mojej kuchni. A właściwie ich uproszczona wersja. To danie przygotowuję głównie wtedy, gdy jestem bardzo głodna, ale nie mam najmniejszej ochoty na gotowanie. Wystarczy podsmażyć na oliwie z oliwek, rozgnieciony czosnek i pokrojone pomidory, doprawić i dodać do ugotownego makaronu. Podawać koniecznie ze świeżą bazylią. 

Czas na kolację! Pod tym zdjęciem dostałam od Was mnóstwo pytań o t-shirt i spodnie (wybrałam kolejno xs i 32). Na obydwa produkty (i na wszystko co nie jest przecenione) możecie wykorzystać kod makelifeeasier20 dzięki któremu otrzymacie 20% zniżki w sklepie NA-KD1. Przygotowania do kolejnej sesji dla MLE Collection. // 2.  Chyba cała Polska zjechała się do Trójmiasta – na szczęście jest tu jeszcze kilka miejsc, gdzie można znaleźć odrobinę przestrzeni dla siebie // 3. "Chwila" z rowerem. // 4. Naprawdę czasem mu się wydaje, że go nie widzę. //

   Jestem zakochana w tych polskich kosmetykach! KOI to mała rodzinna firma – testując produkty widziałam, że w każdy włożono serce. Kremy pachną pięknie, są przy tym delikatne i mają przyjemną konsystencję. Zakochałam się też w toniku, którego zwykle nie używam ale w upały robię wyjątki. Kosmetyki zawierają wysokie stężenia substancji aktywnych. Jeśli macie wątpliwości od którego produktu zacząć to wybrałabym ultranawilżający krem do twarzy. 

1. Lipcowe śniadanie. // 2. …i lipcowe wieczory.  // 3. Kosmetyki KOI w zestawie podróżnym. Już je pakuję do walizki na wakacje! :) // 4. Nadal nie mogę w to uwierzyć! A polskie wydanie możecie nadal kupić tutaj (koniecznie wybierzcie opcję w twardej okładce, jest ciut droższa ale o niebo fajniejsza – gwarantuję :)). //Upały nie dają żyć i bez wiatraka nie wyobrażam sobie przetrwania nocy w mieszkaniu… Zawsze razem. Lato wciąż trwa a my myślami jesteśmy już w okresie karnawałowym… co powiecie na sylwestrową sukienkę z takiego materiału?

Lato w pełni więc cieszmy się nim póki jest. Spokojnego wieczoru!

***

 

Dlaczego zmieniłam swoją codzienną makijażową rutynę, czyli kilka produktów których teraz używam.

   Today's post is an answer to numerous questions that you've asked me about my makeup. I've had this blog since 2011 and my everyday makeup has looked mostly the same for most of this time. Of course, I sometimes changed the colour of my blush, eye shadows, or lipsticks, but besides that I stuck to the usual pattern. If you are ready for shocking returns to the past, you can see all the products that I used in this, this and this post.  

   As you can easily notice, evening your skin colour out and hiding skin flaws and imperfections was only based on MAC Fix Compact Foundation (for special occasions, I added an under eye concealer or a makeup base). Such makeup had one huge advantage – it was pretty quick to do. Even if I wanted to use a liner, the whole process didn't take me more than three minutes. Unfortunately, the list of cons was considerably longer. First and foremost, the makeup wasn't durable, I had to add another layer of foundation and blush even a few times a day. The compact foundation, especially in the fall and winter time, really dried my skin. Many imperfections appeared on it as well – I introduced multiple changes to improve its state (diet, dermapen treatment, thorough cleansing), but at some point I decided to check whether the sponge that I use for makeup application and which I wasn't able to wash everyday had any impact on the inflammation on my cheeks. Of course, it had.

   I'm not a specialist in today's subject, but even such a layperson like me was able to notice that the makeup trends have changed over the past seven years – matte finish and eye-liner are tendencies that have been out-of-date for quite some time now. Apart from fashion, my skin changed as well – I don't want to look like a drama queen who is appalled by a couple of wrinkles, but with my naked eye I can see that many face cosmetics are too heavy for my skin and instead of looking better, I simply look older. Today, I'd like to mostly show you products that I use on an everyday basis – step by step. What I mostly care about is that my makeup isn't drying for the skin, is durable, and looks fresh. And, of course, it's best if it can be applied quickly.

* * *

   Dzisiejszy wpis jest odpowiedzią na bardzo wiele pytań dotyczących mojego makijażu. Bloga prowadzę od 2011 roku i przez większość tego czasu mój codzienny makijaż wyglądał z grubsza tak samo. Oczywiście zmieniałam czasem kolor różu, cieni czy pomadek, ale poza tym trzymałam się utartego schematu. Jeśli jesteście gotowe na wstrząsający powrót do przeszłości to możecie zobaczyć wszystkie produkty, których używałam w tym, tym i tym wpisie.

   Jak łatwo zauważyć, wyrównanie koloru skóry i ukrycie niedoskonałości opierało się wyłącznie na podkładzie w kompakcie MAC Fix (na specjalne okazje dokładałam korektor pod oczy lub bazę). Taki makijaż miał jedną dużą zaletą – wykonywało się go bardzo szybko. Nawet jeśli chciałam namalować kreski eye-linerem to cały proces nie zajmował mi więcej niż trzy minuty. Niestety lista wad była znacznie dłuższa. Przede wszystkim makijaż był nietrwały, musiałam dokładać kolejną warstwę podkładu i różu nawet kilka razy dziennie. Podkład w kompakcie, zwłaszcza jesienią i zimą, bardzo wysuszał moją skórę. Pojawiało się też na niej sporo niedoskonałości – w tym kierunku poczyniłam wiele zmian nie związanych z makijażem (dieta, zabiegi dermapen, bardzo dokładne oczyszczanie twarzy), ale w którymś momencie postanowiłam sprawdzić czy gąbeczka do nakładania podkładu, której nie byłam w stanie myć każdego dnia, nie ma swojego wkładu w stany zapalne na moich policzkach. Oczywiście miała.

   Nie czuję się w dzisiejszym temacie specjalistką, ale nawet taki laik jak ja zdążył zauważyć, że przez siedem lat trendy w makijażu nieco się zmieniły – matowe wykończenie i kreska eye-linerem na dzień to tendencje, które już dawno wypadły z obiegu. Poza modą zmieniła się też moja skóra – nie chcę wyjść na panikarę, którą przeraża kilka zmarszczek, ale gołym okiem widzę, że za duża ilość kosmetyków na twarzy bardzo obciąża moją cerę i zamiast wyglądać lepiej, wyglądam po prostu starzej. Dziś chciałabym więc przedstawić Wam produkty, których używam na co dzień – krok po kroku. Zależy mi przede wszystkim na tym, aby makijaż nie wysuszał skóry, był trwały i wyglądał świeżo. No i żeby robiło się go błyskawicznie. 

1. Face cream.

I start with preparing my skin for makeup. I don't tan my face so in the summer season I spray it with a delicate self-tanner every other day. I put a light cream or a serum (in the summer heavy face creams absorb into the skin worse). I quickly reach the bottom of the packaging as I use a considerable amount on my neck and neckline. Afterwards, I pat in my under eye cream. In recent days, when the weather is pretty unrelenting, applying a cooling cream to this areas is really pleasant. I keep my Fridge cream in the fridge to ensure that it maintains its freshness, but owing to that it also gives your skin a lot of pleasure. After applying the products, I wash my teeth to allow my skin to absorb all of the products.

* * *

1. Krem.

Zaczynam od przygotowania skóry pod makijaż. Nie opalam twarzy więc w lecie co drugi dzień spryskuję twarz delikatnym samoopalaczem. Na to nakładam lekki krem albo serum (latem ciężkie kremy gorzej się wchłaniają). Zużywam je bardzo szybko, bo wsmarowuję też sporą ilość na szyję i dekolt. Następnie wklepuję krem pod oczy. W ostatnich dniach, gdy upał daje się nam wszystkim we znaki, nałożenie chłodnego kremu w te okolice jest naprawdę bardzo przyjemne. Ja swój krem od Fridge trzymam w lodówce by zachował swoją świeżość, ale dzięki temu jest też super przyjemnym w stosowaniu. Po nałożeniu kremów myję zęby, aby dać twarzy chwilę na wchłonięcie kosmetyków.

Na zdjęciu widzicie kremy do twarzy (z olejem różanym o działaniu przeciwzmarszczkowym) i oczu (z olejem migdałowym i masłem kokosowym) wyciągnięte prosto z lodówki. Fridge produkuje tak zwane "świeże kosmetyki" – beż żadnych konserwantów, barwników czy substancji zapachowych, dlatego należy trzymać je w chłodnych miejscach ze względu na ich krótką datę przydatności. Wszystkie składniki pochodzą z upraw ekologicznych. 

2. Highlight.

I think that a good highlighting product is something that every woman will love. Owing to such products, we won't attaing the effect of a mask, we'll look younger and more radiant. Now, I'm using Yonelle Metamorphosis moisturiser with highlighting effect. Apart from a healthy glow, your skin is ideally moisturised. This cosmetic can be used on top of a face cream or on top of your foundation. You can also mix it with your cream or foundation and only then apply it onto face. It can also be used as a highlighter on top of the makeup – apply it in the areas of your cheeks bones, under the eyebrows, or over your lips. I also recommend Yonelle under eye patches – they work wonders with puffiness after a rough night.

* * *

2. Rozświetlenie.

Myślę, że dobry produkt rozświetlający to coś, co pokocha każda kobieta. Dzięki nim nie uzyskamy efektu maski, będziemy wyglądać młodziej i bardziej promiennie. Teraz używam nawilżacza Yonelle Metamorphosis właśnie z efektem rozświetlenia. Poza zdrowym błyskiem skóra jest idealnie nawilżona. Kosmetyk ten możemy używać na krem pielęgnacyjny lub na podkład albo zmieszać nawilżacz z kremem lub podkładem i dopiero wtedy nałożyć na twarz. Może nam też posłużyć jako rozświetlacz na już gotowy makijaż – nakładamy go wtedy punktowo na kościach policzkowych, pod łukiem brwiowym lub nad ustami. Z firmy Yonelle polecam Wam też płatki pod oczy – ładnie niweluję opuchliznę po niewyspanej nocy. 

Yonelle Metamorphosis Rozświetlający Nawilżacz ze złotymi drobinkami  wzmacnia nawilżające działanie każdego kremu, dając jednocześnie efekt rozświetlenia. To jednocześnie kosmetyk pielęgnacyjny i uzupełniający nasz makijaż. Specjalistyczny KOMPLEKS AHT (aminokwasy, kwas hialuronowy, trehaloza) sprawia, że cera zyskuje gładkość i elastyczność. 

3. Foundation.

The changes in my everyday makeup didn't happen overnight, but I had one breakthrough moment when instead of using MAC FIX, I decided to use a liquid foundation. I really liked the effect and when I added a little bit of loose powder in the end, I was really astonished at the durability of my makeup. At the moment, I've got two foundations as I need two colours (lighter for fall and winter and darker when I'm tanned). I often tend to mix both of them to attain a perfect hue. Currently, I've got Double Wear by Estee Lauder in SAND and Eveline Liquid Control in WARM BEIGE. I apply foundation only with my fingers (for  hygiene reasons).

4. Eye makeup.

As I've already mentioned before, I abandoned the black liner. I leave this option for evening events. Instead, I apply a brown eye shadow onto my whole lid. I'm most keen to use sandy hues – beiges and coffee and milk. Now, I use mineral eye shadows by Annabelle Minerals. Mineral cosmetics are a great solution for those who value natural options or have sensitive skin. I've tested foundations and blushes by Annabelle Minerals and I was mostly surprised at their durability – if you like using dry makeup cosmetics, you'll be awe-struck.

First, I apply a very thin layer of foundation on the eyelids – owing to that makeup stays longer on my skin and doesn't smudge. Taking the eye shadow with a brush, I always shake off the excess (in that case, you can use the edge of the pot). By getting rid of the excess, you'll avoid scattering the product under your eye. I don't cover my lashes with mascara as I've got them slightly extended right now.

* * *

3. Podkład.

Zmiany w moim codziennym makijażu nie nastąpiły z dnia na dzień, ale miałam jeden przełomowy moment, gdy zamiast MAC FIX postanowiłam użyć płynnego podkładu. Efekt mi się spodobał, a gdy dołożyłam na koniec odrobinę sypkiego pudru, to byłam naprawdę zaskoczona tym, jak długo mój makijaż utrzymał się w nienaruszonym stanie. W tym momencie mam dwa podkłady, bo potrzebuję dwóch kolorów (jaśniejszy na jesień i zimę oraz ciemniejszy, gdy jestem opalona). Często zdarza mi się też mieszać jeden z drugim, aby uzyskać idealny kolor. W tym momencie mam Double Wear od Estee Lauder w kolorze SAND oraz Eveline Liquid Control w kolorze WARM BEIGE. Podkład nakładam (ze względów higienicznych) wyłącznie palcami.

4. Makijaż oka.

Jak wspominałam wcześniej odeszłam od robienia sobie na powiece czarne kreski eye-linerem. Taki makijaż zostawiam na wieczór. Zamiast tego nakładam na całą powiekę brązowy cień. Najchętniej sięgam po piaskowe odcienie – beże i kolory kawy z mlekiem. W tym momencie używam mineralnych cieni od Annabelle Minerals. Mineralne kosmetyki to w ogóle świetne rozwiązanie dla tych z nas, które cenią sobie naturalne rozwiązania lub mają wrażliwą skórę. Ja testowałam także podkłady i róże z tej firmy i byłam zaskoczona przede wszystkim trwałością tych produktów – jesli lubicie używać suchych kosmetyków do makijażu to będziecie nimi zachwycone. 

Na początku nakładam na powiekę bardzo cienką warstwę podkładu do twarzy – dzięki temu make-up utrzyma się dłużej, nie zwarzy się ani nie rozetrze. Nabierając cień na pędzelek zawsze strzepuję jego nadmiar (w tym przypadku można otrzepać go o brzeg słoiczka). Pozbywając się nadmiaru kosmetyku unikniemy jego rozprószenia pod okiem. Rzęs nie tuszuję, bo w tym momencie mam je delikatnie przedłużone. 

Cienie Annabelle Minerals, których aktualnie używam to MILKSHAKECAPPUCINO i AMERICANO. Tym ostatnim wykonuję dzisiejszy makijaż (wystarczy tylko jeden kolor). Ten odcień idealnie sprawdzi się także do wypełnienia brwi.

5. Blush and lips.

Blush is probably my favourite colour cosmetic, but if I’m not applying loose powder on my makeup I abandon the idea of using a regular compact powder and instead… I use a lipstick. Why? A powdery blush won't spread nicely on a creamy foundation. But a lipstick with rich texture will nicely blend with the foundation. It's enough to create two lines along your cheeks and delicately smudge them (just like in the photo below). I use the same product for my lips (CHANEL Rouge Allure Ink 140 Amoureux).

* * *

5. Róż i usta.

Róż to chyba mój ulubiony kosmetyk kolorowy, ale jeśli nie nakładam na podkład sypkiego pudru to rezygnuję z klasycznego pudru w kompakcie i zamiast  niego używam… pomadki. Dlaczego? Bo na kremowym podkładzie sypki róż nie rozprowadzi się równomiernie. Za to pomadka o tłustej konsystencji ładnie wtopi się w podkład. Wystarczy zrobić dwie linie wzdłuż policzków i delikatnie je rozsmarować (jak na poniższym zdjęciu). Tego samego produktu używam potem do ust (CHANEL Rouge Allure Ink 140 Amoureux). 

   Doing such makeup takes me approximately five minutes. The longest part is of course applying foundation – other activities take only a moment. You probably don't see an overwhelming effect in the photos below. Well, it isn't a perfect makeup that will look flawless during a wedding photo shoot, but it's enough for me as an everyday option. And what is your makeup routine? Have you changed anything in it in the past years?

* * *

   Wykonanie takiego makijażu zajmuje mi około pięciu minut. Najdłuższy etap to oczywiście rozprowadzenie podkładu – późniejsze czynności trwają chwilę. Domyślam się, że na poniższym zdjęciu nie widzicie powalającego efektu. No cóż, nie jest to perfekcyjny makijaż, który będzie wyglądał świetnie na sesji zdjęciowej, ale mi na co dzień całkowicie wystarcza. A jaka jest Wasza makijażowa rutyna? Czy też zmieniłyście coś w ostatnich latach?

 

 

 

 

 

CHANEL – THE CLEANSING COLLECTION

   Cleansing is one of the most necessary stages of face care. Chanel has just introduced a collection of six new makeup removal cosmetics. Each product has been designed to match different types of skin. For the last month, I could test all of them one by one and choose the one that I like the most when it comes to its texture and working. For example, LE LAIT FRAÎCHEUR D'EAU is applied with your fingers and washed off with a pad, and L'HUILE, LE LAIT DOUCEURD'HUILE and LA MOUSSE are also applied with fingers but washed off with water – the choice is based on your preferences and skin type. I've prepared short descriptions of each cosmetic so that you can check whether any of them would be a good accessory to your makeup bag.

L'HUILE CLEANSING OIL

The product contains delicate natural oils, but it doesn't leave an oily layer on your skin. When it comes into contact with water, its oily texture changes into milky one. It is applied straight onto your face – with the use of circular motions around your whole face and then washed off with some water.

LE LAIT DOUCEUR D'HUILE CLEANSING MILK

This cleansing milk turns into oil after it has been rubbed into your skin.  It ideally removes makeup, even a heavier foundation vanishes without a trace. After the application of this cleansing milk, your skin doesn't feel tight which often happens in case of this type of products.

LE LAIT FRAICHER D'EAU LIGHT CLEANSING MILK

The cleansing milk has light texture – at first, I had second thoughts whether it would work because it had such a runny texture, but ultimately, the milk turned out to be my favourite product from the whole collection. Makeup removal was extremely quick. According to the brand's description, it's enough to wash it off with a pad, but I wanted to use an additional toner.

LA MOUSSE CLEANSING CREAM

This cream is nothing else than a delicate face lotion. It ensures you with especially delicate and deep cleansing. The cream changes into dense foam when it comes into contact with water and, of course, you need to wash it off with water after the application.

LE TONIQUE TONER

The toner finishes the cleansing ritual and, at the same time, refreshes and soothes our skin. In the morning, this alcohol-free refreshing water will wake up your skin, whereas in the evening, it will remove makeup residues.

* * *

   Oczyszczanie to jeden z najbardziej niezbędnych etapów pielęgnacji naszej twarzy. Marka Chanel wprowadziła właśnie na rynek kolekcję sześciu nowych kosmetyków do demakijażu. Każdy produkt zaprojektowano tak, aby pasował do różnych typów skóry. Przez ostatni miesiąc mogłam testować wszystkie kosmetyki po kolei i wybrać ten, który najlepiej odpowiada mi konsystencją i działaniem. Na przykład LE LAIT FRAÎCHEUR D'EAU nakłada się palcami a następnie zmywa wacikiem, za to L'HUILE, LE LAIT DOUCEURD'HUILE i LA MOUSSE nakłada się również palcami, ale spłukuje wodą. – wybór zależy od upodobań i typu skóry. Przygotowałam dla Was krótkie opisy każdego z kosmetyków, abyście same mogły sprawdzić, czy coś sprawdziłoby się w Waszej kosmetyczce. 

L'HUILE OLEJ OCZYSZCZAJĄCY

Produkt zawiera delikatne oleje pochodzenia naturalnego, ale nie pozostawia na skórze tłustej powłoki. W kontakcie z wodą jego oleista konsystencja zamienia się w mleczną. Stosuje się go bezpośrednio na twarz – kolistymi ruchami rozprowadzami produkt po całej twarzy a następnie delikatnie spłukujemy wodą. 

LE LAIT DOUCEUR D'HUILE MLECZKO OCZYSZCZAJĄCE

To mleczko przekształca się w olej po wmasowaniu go w skórę.  Bardzo dobrze usuwa makijaż, nawet cięższy podkład znika bez śladu. Skóra po tym mleczku nie jest nieprzejemnie napięta, co czesto zdarzało mi się w przypadku tego rodzaju produktów. 

LE LAIT FRAICHER D'EAU LEKKIE MLECZKO OCZYSZCZAJĄCE

Mleczko ma bardzo lekką konsystencję – w pierwszej chwili miałam wątpliwości czy w ogóle zadziała skoro jest tak wodniste, ale finalnie mleczko okazało się być moim ulubionym produktem z całej kolekcji. Demakijaż przy jego użyciu trwał moment. Według opisu marki wystarczy ściagnąć go wacikiem, ale ja wolałam jeszcze przemyć twarz tonikiem.

LA MOUSSE OCZYSZCZAJĄCY KREM

Ten krem to nic innego jak delikatny płyn do mycia twarzy. Zapewnia wyjątkowo delikatne i głębokie oczyszczanie. Krem w kontakcie z wodą zamienia się w obfitą pianę, więc po użyciu należy go oczywiście spłukać wodą.

LE TONIQUE TONIK

Tonik kończy rytuał oczyszczający, jednocześnie odświeżając i łagodząc skórę. Rano ta bezalkoholowa, orzeźwiająca wodabudzi skórę, a wieczorem usuwa ostatnie ślady makijażu. 

 

 

Czym różni się życie w stylu „slow life” od zwykłego lenistwa?

   Can you have more by doing everything slower? The proponents of slow life would ask what "slower" means to us. According to the philosophy of slowness, if more is about material goods, then the answer is no. However, if more is about spending more time with your nearest and dearest as well as healthy and happy life, they try to prove that’s true.

   When people and the world were chasing what's fast – fast food, fast cars, fast professional carrier, and money – Geir Berthelsen said "stop" and established the World Institute of Slowness in Norway. It was almost twenty years ago (in 1999). Other proponents of the theory that the continuous chase takes what's most important in our lives followed in his footsteps. Based on that, a Canadian, Carl Honoré, wrote "In Praise of Slowness". The book was translated into several languages and became a real best-seller in many countries. Bruno Contigiani, an Italian ex-workaholic, who was fed up with life running through his finders, joined the whole movement. He set up an association – The Art of Living Slowly – and owing to his initiative we have been celebrating the International Day of Slowness on 25 February since 2007. Italians (and other nations) loved this idea celebrating it in different ways each year. Even the local authorities remind about slowing down and paying attention to the beauty of your cities. We all know well that it is easy to forget about such minute pleasures when you are running errands with your nose in your phone. The catchphrase "live slower" has turned out to be so attractive that it transformed into a very fashionable trend. The question is whether the initially just idea isn't currently a caricature of itself?

* * *

   Czy można mieć więcej robiąc wszystko wolniej? Zwolennicy „slow life” zapytają, co dla nas oznacza „więcej”. Według filozofii powolności, jeśli więcej to dobra materialne, to nie. Jeśli natomiast więcej to czas z bliskimi, zdrowie i radość życia, na każdym kroku starają się udowodnić, że owszem.

   Gdy świat i ludzie gonili za tym co szybkie – szybkim jedzeniem, samochodami, karierą i pieniędzmi – Geir Berthelsen powiedział „stop” i założył w Norwegii Światowy Instytut Powolności (World Institute of Slowness). Było to prawie dwadzieścia lat temu (w 1999 roku). W jego ślady poszli kolejni zwolennicy teorii, że ciągła gonitwa zabiera nam to, co w życiu najcenniejsze. Na tej podstawie Kanadyjczyk, Carl Honoré, napisał „Pochwałę powolności”. Książka została przetłumaczona na kilkadziesiąt języków i stała się prawdziwym bestselerem w wielu krajach. Do krzewienia idei przyłączył się pochodzący z Włoch Bruno Contigiani, były pracoholik, który miał dosyć uciekającego mu przez palce życia. Założył stowarzyszenie The Art of Living Slowly (Sztuka Powolnego Życia) i dzięki jego inicjatywie od 2007 roku obchodzony jest Światowy Dzień Powolności (25 lutego). Włosi (i nie tylko) pokochali tę ideę świętując co roku na różne sposoby. Nawet lokalne władze przypominają o zatrzymywaniu się i zwracaniu uwagi na piękno swoich miast. Dobrze wiemy, że o takich drobnych przyjemnościach łatwo zapomnieć będąc w biegu z nosem w telefonie. Hasło „żyj wolniej” okazało się tak bardzo atrakcyjne, że zamieniło się w bardzo modny nurt. Pytanie, czy początkowo słuszna idea nie jest obecnie karykaturą samej siebie?

  Everyone would like to slow down but how to find the time for it? You can do everything in the "slow life" fashion now – cook, eat, exercise, bring up, buy, and renovate. We've got  „slow food”, „slow design”, „slow parenting," or „slow fashion” – everyone will find their own obsessions. However, it's not always possible to slow down – if that was the case, we would all be able to rock in a hammock in the middle of the day. The work won't complete itself, and taking the whole idea too literally may bring something totally opposite – problems at work, lower earnings, and, finally, a lot of worries.  

   I met Kinga on holidays. She was taking a break from the "slow life" mode which put her through it. "I took slow life too literally. I probably read most of the books on the subject and I was trying to implement them overnight. I stopped keeping my deadlines at work, because what matters is here and now. In the end, I went down a spiral of frustration and stress by making myself believe that everything has to be exceptional and remote from the ordinary. I was wasting my time on trying to find for more eco carrot, I was searching the whole town for development paths – because I had to do something extra for myself. Maybe I didn't really get the slow life philosophy, and maybe I was too bothered by the whole concept. Positive sides? This period surely allowed me to appreciate what I've got and slow down only when it's really worth it".  

   So saying "stop" isn't that easy, especially if we are following the fashion that is artificially inflated by the media and the poor literature on the topic. Inappropriately understood "slow life" postulates bring us closer to laziness – they will be an ideal excuse to skip our duties – after all, why bothering with the project now since they say: focus on yourself and on what you fancy at the moment. It is a fact that certain fashion can lead you to a state of frustration, especially when you can't attain any improvement in everyday reality (and we usually expect quick changes).

* * *

   Zwolnić chciałby każdy, ale jak znaleźć na to czas? W stylu „slow life” można robić dziś wszystko – gotować, jeść, ćwiczyć, wychowywać, kupować i remontować. Mamy „slow food”, „slow design”, „slow parenting” czy „slow fashion” – każdy znajdzie niszę na własne natręctwa. Nie zawsze jednak da się zwolnić – gdyby tak było, wszyscy bujalibyśmy się w południe na ogrodowym hamaku. Praca jednak sama się nie zrobi, a zbyt dosłowne potraktowanie idei może przynieść rzecz odwrotną – problemy w pracy, mniejsze zarobki i w końcu całą masę zmartwień.

   Kingę poznałam na wakacjach. Odpoczywała właśnie od trybu „slow life”, który porządnie dał jej w kość. „Potraktowałam slow life zbyt dosłownie. Przeczytałam chyba większość książek na ten temat i z dnia na dzień próbowałam wdrożyć je w życie. Przestałam dotrzymywać terminów w pracy, bo przecież liczy się tu i teraz. Koniec końców wpadłam w spiralę frustracji i stresu, wmawiając sobie, że wszystko musi być wyjątkowe, dalekie od przeciętności. Marnowałam czas na szukaniu najbardziej ekologicznej marchewki, jeździłam po całym mieście szukając ścieżek rozwoju, bo przecież powinnam dla siebie zrobić coś ekstra. Może nie do końca zrozumiałam filozofię slow life, a może za bardzo się nią przejęłam. Pozytywy? Ten okres na pewno pozwolił mi docenić to, co mam i zwalniać tylko tam, gdzie warto”.

   Czyli powiedzieć „stop” wcale nie jest tak łatwo, zwłaszcza jeśli kierujemy się pompowaną przez media modą i słabą literaturą. Źle odczytane postulaty „slow life” zbliżą nas do lenistwa – będą świetną wymówką dla obowiązków – w końcu, po co męczyć się z projektem teraz, skoro porady mówią: skup się na sobie i na tym na co masz akurat ochotę. Faktem jest, że jako pewna moda może doprowadzać do frustracji, zwłaszcza, gdy nie osiąga się poprawy w szarej codzienności (a zwykle oczekujemy szybkich zmian).

   Agnieszka, my friend, a wife, a mother of two, admitted that she hides all watches when she's not at work.

"I don't allow my free time to be dominated by ticking clocks and a tight schedule. I immediately started to enjoy the moments spent with kids, without any pressure that I need to do something else instead. We just allow our time to naturally flow, and it turned out that we are able to use our time more effectively. The children know when they are supposed to head for bed, without any dallying or making a fuss."  

   It sounds great, but if I hid all watches, I'd get a notice on my desk the following day, and after one month, I would have no electricity at home as I won't waste the precious time that I could spend with my child on paying bills. Maybe "slow life" isn't for me? Maybe this beautiful idea doesn't always give you happiness and matches your day schedule?  

   Some things are independent of our children. In the beginning, the idea of buying at small merchants was really going well and bringing me a lot of pleasure. I always had a nice conversation with the shopping assistant, and the walk wasn't that cumbersome. Everything was falling into place until I received new duties at work, and my child was fighting bronchitis relapses for a whole month. At that time, moving between grocery stores, butcher shops, and drugstores started to bear more significance. In such moments, you simply lack the time to run (because there's no way you can just walk) from one small merchant to another.  

All right, so nothing really changes for the better in my life and the "slow life" catchphrases are unrealistic visions in the "feng shui" style? Despite all of that, I think that you need to approach everything with some common sense. I still visit my favourite eco stores and I'm able to visit a few of them before I choose appropriate products, but I do that only when I don't have to worry about other issues.

If we are trying to force any changes into our life by implementing artificial trends, we've got dwindling chances of success. By acting in that way, we risk going from one extreme to the other, especially if everything has been speeding and we suddenly hit the breaks. Instead of slowing down safely, we will stop in one spot, and all of the elements of our life will probably fall apart in chaos. So is there a way to put the slow life philosophy to some use and not go crazy? Some things can be changed without the need for a roller-coaster in our lives:

– One of the most beneficial changes in compliance with the slow trend that I've noticed in my case is the broadening of my knowledge concerning healthy food. I enriched my menu, I choose products, and even restaurants, more mindfully.

– I've discovered that there are plenty of places where I can get high-quality products in the near vicinity of my house. Sometimes, totally inconspicuous places surprise us with good quality assortment. Maybe we won't be able to get everything in local shops (we won't get a toilet detergent, some bread, and a pair of crocks in one place), but we've got the chance to come across products that we choose more wisely. Small stores are more often supplied, mostly due to the fact that they don't have a place to store all of those products. In large supermarkets, the products are delivered once every few weeks, so you can't be surprised that once in a while you'll get items that have exceeded their expiration date.

– I prepare meals without thinking about work and problems – I try to enjoy the small household duties and the outcome in the form of a delicious and nutritious meal. Of course, "slow" meal takes you a considerably greater amount of time in comparison to shovelling a pizza into the over; however, the avid fans of this idea highlight that everything is about the quality, emotions, and the outcome of the whole undertaking.

* * *

   Agnieszka, moja koleżanka, żona, matka dwójki dzieci przyznała, że w czasie poza pracą chowa wszystkie zegarki.

„Nie pozwalam, by mój czas wolny zdominowały tykanie wskazówek i ściśle określony plan od-do. Od razu zaczęłam bardziej cieszyć się z momentów z dzieciakami, bez presji, że teraz coś powinnam, teraz coś muszę. Po prostu płyniemy razem naturalnym trybem i okazało się, że o wiele efektywniej wykorzystujemy czas, a dzieci same czują, kiedy powinny szykować się do spania, bez marudzenia i problemów.”

   Brzmi pięknie, ale gdybym pochowała zegarki, to prawdopodobnie na następny dzień w pracy czekałoby na mnie wypowiedzenie na biurku, a po miesiącu w moim mieszkaniu nie byłoby prądu bo przecież nie będę tracić cennego czasu z dzieckiem na tak przyziemne rzeczy jak płacenie rachunków. Może „slow life” nie jest dla mnie? Może ta piękna idea nie zawsze daje szczęście i pasuje do naszego rozkładu dnia?

   Niektóre rzeczy są niezależne od naszych chęci. Na początku pomysł z zakupami u drobnych dostawców szedł mi bardzo dobrze i sprawiał wiele przyjemności. Zawsze trafiała się miła pogawędka z ekspedientką, a spacer nie był uciążliwy. Wszystko pasowało do momentu, gdy pojawiły się nowe obowiązki w pracy, a dziecko przez miesiąc walczyło z nawrotami zapalenia oskrzeli. Wtedy przemieszczanie się pomiędzy oddalonymi od siebie warzywniakami, mięsnymi i jeszcze sklepem z chemią zaczęło mieć znaczenie. W takich chwilach zwyczajnie brakuje czasu, żeby biec (bo o wolnym spacerku nie ma mowy) do kolejnych małych sklepików.

   No dobrze, ale czy w takim razie w moim życiu nic nie zmieniło się na lepsze, a hasło „slow life” to odrealnione wizje w stylu „feng shui”? Mimo wszystko uważam, że nie, ale trzeba do tego podchodzić z głową. Wciąż odwiedzam ulubione ekosklepiki i potrafię zwiedzić ich kilka, zanim wybiorę odpowiadające mi produkty, ale robię to tylko wtedy, kiedy nie muszę martwić się o inne sprawy.

Jeśli próbujemy zmienić w życiu coś na siłę, sztucznie wdrażając pewne mody, mamy małą szansę na sukces. Działając w ten sposób ryzykujemy, że z jednej skrajności wpadniemy w drugą, zwłaszcza jeśli wszystko do tej pory pędziło w zawrotnym tempie, a my gwałtownie naciśniemy hamulce. Zamiast bezpiecznie zwolnić, zatrzymamy się nagle w miejscu, a wszystkie elementy naszego życia prawdopodobnie rozsypią się w chaosie. Czy w takim razie jest jakiś sposób, żeby skorzystać z filozofii „slow life, ale nie zwariować? Pewne rzeczy da się zmienić bez wywracania codzienności do góry nogami:

– Jedną z najbardziej korzystnych zmian w duchu „slow”, jakie zauważyłam u siebie jest poszerzenie wiedzy na temat zdrowego odżywiania. Wzbogaciłam jadłospis, bardziej świadomie wybieram produkty, a nawet restauracje.

– Odkryłam, że w okolicy naszego domu jest całkiem sporo punktów z produktami wysokiej jakości. Czasami zupełnie niepozorne miejsca zaskakują nas jakościowym asortymentem. W osiedlowych sklepach może nie załatwimy wszystkich spraw (nie kupimy jednocześnie płynu do toalet, pieczywa i crocsów), ale mamy szansę trafić na towar wybierany z większą dbałością. Małe sklepiki są częściej zaopatrywane, przede wszystkim dlatego, że nie posiadają wielkiego zaplecza, gdzie można przechowywać produkty. W dużych marketach asortyment przyjeżdża raz na kilka tygodni, więc nie ma się co dziwić, że raz na jakiś czas kupimy tam rzeczy przeterminowane.

– Przygotowuję potrawy nie wybiegając myślami w stronę pracy i problemów – staram się cieszyć z drobnych zadań i sukcesu w postaci pysznego, wartościowego posiłku. Oczywistym jest, że ugotowanie obiadu w trybie „slow” potrwa dłużej niż wrzucenie do piekarnika mrożonej pizzy, jednak fani idei podkreślają, że wszystko rozbija się o jakość, emocje i to, co poświęcając ten czas zyskamy.

Autorka książki „Prosto z Roślin” Alicja Radej nie tylko zaprasza nas do swojej kuchni, w której zdradza kulinarne receptury. Prawie połowę książki zajmują rodzinne patenty Alicji na osiągnięcie szczęścia. Przecież jedzenie nie tylko ma zaspokoić nasz głód, ale dać nam przyjemność smakowania.

I started to gather recipes which go with the spirit of slow food, but can be still prepared in a short period of time. On my shelf, you'll find many cookbooks which propagate the idea of slow food – they are based on regional traditions and incorporate fresh and natural products. I especially recommend „Straight from Plants” by Alicja Radej – it is a true homage to the vegan cuisine. Among othe things, you'll find a recipe for an untypical cashew spread, avocado tartare, or pasta with spinach and olives.

– Let's model on Italians – one meal each day should be a small feast (or at least one meal during the week). It doesn't matter what you'll place on the table. What's important is that you should focus on the enjoyment of sharing your meal with your nearest and dearest.

– I've got a rule that when I come back home, I leave my phone on a shelf near the entrance door. When I go for a walk with Julka, I usually use the silent mode so that this time is truly ours. It'd be best to decrease the time you spend browsing through your mobile phone. Comparing people to zombies isn't an exaggeration at all, it's enough to ponder over how many times within an hour you look at your phone to check the time and end up browsing Instagram for 15 minutes. Let's transfer our attention to the place and people that are surroundings us at a given moment.

– I've decided to save the time that I use for frustrating on getting to the other part of the city. I've picked all of the permanent points on my everyday map, such as kindergarten, gym, pool, beauty salon, etc. near my home. Owing to that, I don’t have to worry about traffic jams and I can take a short walk when the weather is favourable.

* * *

– Zaczęłam zbierać przepisy, które wpisują się w ducha „slow food”, ale przygotowuje się je w krótkim czasie. Na mojej półce leży wiele książek kucharskich, które propagują ideę „slow food”, czyli opierają się na regionalnych tradycjach, bazują na świeżych i naturalnych produktach. Szczególnie polecam „Prosto z Roślin” Alicji Radej – to prawdziwy hołd dla kuchni wegańskiej. Znajdziecie w niej między innymi przepisy na niecodzienny serek z nerkowców, tatar z awokado czy makaron ze szpinakiem i oliwkami.

– Bierzmy przykład z Włochów – niech jeden posiłek dziennie (albo choć jeden posiłek w tygodniu) będzie małą ucztą. Nieważne co postawimy na stole, ważne, byśmy skupili się na radości z jedzenia wśród bliskich.

– Mam taką zasadę, że gdy wracam do domu, zostawiam telefon na półce przy drzwiach wejściowych. Kiedy spaceruję z Julką, zwykle go wyciszam, by ten czas był naprawdę nasz. Dobrze byłoby ograniczyć korzystanie z smartphone’a. Porównywanie ludzi do zapatrzonych w ekrany „zombiaków" wcale nie jest na wyrost, wystarczy zastanowić się ile razy w ciągu godziny zerkamy na telefon, by sprawdzić godzinę, a kończymy na 15 minutach przewijania zdjęć na Instagramie. Przenieśmy naszą uwagę na miejsca i ludzi, którzy właśnie nas otaczają.

– Postanowiłam zaoszczędzić czas, który ucieka i powoduje frustracje, gdy próbujemy szybko dojechać na drugi koniec miasta. Wszystkie stałe punkty na mojej codziennej mapie, jak przedszkole, siłownię, basen, kosmetyczkę itp., wybrałam blisko domu. Dzięki temu nie straszne są mi korki, a przy ładnej pogodzie mam okazję zaliczyć drobny spacer.

– I've started to pay reasonable attention (because you always get too close to becoming a hypochondriac) to toxic substances that cause allergies and other problems in my body. Worse mood, less energy, skin problems, and constant fatigue often have their source in an inappropriate diet. Owing to the fact that I became more interested in the slow philosophy, I've decided to scrutinize my metabolism and gluten tolerance. I took such a test online. It's enough to answer 48 questions – most of them have 3 answers, and some of the questions allow you to choose only one answer. You can't get a good or bad score – fortunately, it's not an exam, but a test that is supposed to show you your metabolic type. For example, I'm a mixed type. The remaining types are: carbohydrate type, mixed carbohydrate type, mixed protein type, and protein type. Together with the score, you receive instructions concerning the appropriate diet. This test is pretty great and reliable – try it ;)

– I've learnt to say "no". If we feel that we've got too many duties at work we shouldn't allow ourselves to take even more obligations. It's better to bluntly admit that we won't handle everything than allow stress to eat us alive. We shouldn't fill our calendars with thousands of obligations. We should give ourselves the time to take some breaks.

* * *

– Zaczęłam w granicach zdrowego rozsądku (bo do hipochondrii jeden krok) zwracać uwagę na toksyczne substancje, które wywołują alergie i inne problemy w moim organizmie. Gorsze samopoczucie, mniej energii, problemy z cerą, ciągłe zmęczenie często mają źródło w źle dobranej diecie. Dzięki temu, że zainteresowałam się tematem „slow”, postanowiłam przeprowadzić badania na temat mojego metabolizmu i tolerancji na gluten. Taki test wykonałam przez internet. Wystarczy odpowiedzieć na 48 pytań – większość z nich zawiera 3 odpowiedzi, cześć pytań daje możliwość wyboru tylko jednej odpowiedzi. Nie można uzyskać dobrego lub złego wyniku – na szczęście, nie jest to sprawdzian, tylko badanie, które ma wyróżnić nasz typ metaboliczny. Ja na przykład jestem typem mieszanym, ale są jeszcze: węglowodanowy, mieszano-węglowodanowy, mieszano-białkowy oraz białkowy. Razem z wynikiem dostajemy całą instrukcję tego, jak powinniśmy się odżywiać. Fajny i rzetelny test – polecam ;)

– Nauczyłam się mówić „nie”. Jeśli czujemy, że mamy za dużo obowiązków w pracy, nie bierzmy na siebie kolejnych. Lepiej przyznać, że się nie wyrobimy niż pozwolić, by zniszczył nas stres goniących terminów. Nie zapełniajmy zadaniami każdej minuty w kalendarzu. Dajmy sobie czas na przerwy.

    Slow life is, among other things, resigning from ready-made products or solutions, so it needs greater engagement or even sometimes searching for eco chicken in a few stores. A lazybones will read this idea as a permission to lie in one place for hours on end and to stay idle even after two hours they finished work. On the other hand, a maniac can overlook the fact that the blind following of all slow life postulates destroys their life by making them even more distant from what's important in the whole slow life philosophy – ease of mind. There are also such people who feel safe when they have calendars full of deadlines and they shouldn't change that at all. However, if people are able to draw a dividing line to use their life mindfully, but without the necessity to neglect their duties (that they set themselves), slow life philosophy will surely be something allowing for the discovery of an internal rhythm. If we don't mistake the whole concept with a snail-like life and take only the elements that we need, we will gain the opportunity to have a break from the hectic pace of life.

* * *

„Slow life” to między innymi rezygnacja z gotowców, podanych na tacy produktów czy rozwiązań, więc wymaga od nas większego zaangażowania, czasem nawet szukania ekologicznego kurczaka w kilku sklepach. Leń odczyta ideę jako przyzwolenie na wylegiwanie się i nic nie robienie po dwóch godzinach pracy. Fanatyk „slow life” może natomiast nie zauważyć, jak ślepe podążanie za wszystkimi postulatami niszczy mu życie, oddalając go od tego co w „slow life” najważniejsze – na spokoju ducha. Są też tacy, którym poczucie bezpieczeństwa daje wypełniony zadaniami kalendarz i nie powinni na siłę tego zmieniać. Jeśli jednak ktoś potrafi wyznaczyć sobie granicę, korzystać z życia uważnie, ale bez zaniedbywania obowiązków (które sam sobie ustala), „slow life” z pewnością będzie filozofią ułatwiającą odkrycie wewnętrznego rytmu. Jeśli spojrzymy na ideę inaczej niż na ślimacze tempo życia i zaczerpniemy tylko tyle, ile nam będzie potrzeba, także mamy szansę odrobinę od pędu odpocząć.

 

5 naturalnych beauty trendów, które widzimy wszędzie

    Natural beauty doesn't go out of fashion. Or rather it finally is in fashion again. It seems that the top of the mountain known as smoothing, concealing, and evening out has been finally reached and now we can slowly descend while discovering the beauty of the layer underneath anew – freckles, moles, thin hair, and pale complexion. Models who stopped hiding are at the height of popularity and are taking world of fashion by storm with their unique adornments. Famous actresses, including Penelope Cruz, Lucy Liu, and Emma Watson, increasingly more often show their natural faces speckled with freckles as well.

   The latest trends make me very happy as they redefine what's natural. I've created a subjective list of five most interesting beauty hits of this season.

* * *

   Naturalne piękno nie wychodzi z mody. A właściwie w końcu do niej wraca. Wydaje się, że wierzchołek góry zwanej wygładzaniem, maskowaniem i ujednolicaniem został osiągnięty i teraz powoli z niego schodzimy odkrywając na nowo, jak piękne jest to, co pod spodem – piegi, pieprzyki, mysie kosmyki i blada cera. Wielkie kariery robią modelki, które przestały się ukrywać i podbijają świat mody swoimi wyjątkowymi ozdobami. Słynne aktorki, między innymi Penelope Cruz, Lucy Liu i Emma Watson, także coraz częściej pokazują swoje naturalne, obsypane delikatnymi piegami oblicza.

   Ostatnie trendy bardzo mnie cieszą, bo na nowo interpretują to, co naturalne. Zebrałam dla Was pięć, moim zdaniem, najciekawszych beauty hitów tego sezonu.

Po otwarciu tego słoika cały pokój pachnie malinami. Widoczny na zdjęciu peeling oraz inne produkty możecie teraz zamówić w sklepie www.balneokosmetyki.pl -20% taniej używając kod: czerwiec

Nude lips

   Nude colour has been present on catwalks for decades. Fashion designers discovered that it's an ideal background to highlight details and textures a long time ago. Outfits based on nude fabrics model the figure, blurring the line between the body and material. Nude shoes elongate legs, and nude nail polishes make hands and feet look slimmer.

   This season is all about nude lips as well – a nude lipstick is a hot trend. All right, but what is in fact "nude" and what shade to choose? Pantone Colour Matching System used, among others, by designers of clothes and cosmetics has more than 100 skin shades. Which one will be perfect for you? To stay on the safe side, it's best to start with beige or pink that is two tones darker than your complexion. It's vital to remember about the appropriate preparation of your lips and skin around them as nude colour is unforgiving, even more than other colours, for calloused epidermis. I use an eco body scrub. Recently, I've gone back to the one by a Polish brand, Balneokosmetyki. Small raspberry seeds are ideal for cleansing of face skin and, additionally, the scrub enhances regeneration of epidermis, smoothes, and moisturises. Nude colour makes the small hairs above your upper lip really visible – so if you're not a member of the "body hair movement" take your time to get rid of them. And one more thing – nude is ideal for your smile, but the fashionable matte version is only for those with perfectly white teeth.

* * *

Usta w odcieniu nude

Kolor nude obecny jest na wybiegach od dekad. Projektanci już dawno odkryli, że to idealne tło dla wyeksponowania detali i tekstur. Kreacje oparte na cielistych materiałach modelują sylwetkę, zacierając granicę między ciałem a tkaniną. Buty o barwie nude wydłużają nogi, a lakiery do paznokci sprawiają, że dłonie i stopy wydają się smuklejsze.

 W tym sezonie nude króluje także na ustach – prawdziwym hitem jest szminka w tym kolorze. W porządku, ale jaki to właściwie kolor „nude” i jaki odcień wybrać? Paleta barw Pantone, z której korzystają między innymi projektanci ubrań i kosmetyków, ma ponad 100 kolorów skóry. Jaki będzie perfekcyjny dla Ciebie? Najbezpieczniej zacząć od beżu lub różu o dwa tony ciemniejszego niż cera. Należy też pamiętać o odpowiednim przygotowaniu warg i skóry wokół ust, bo cielisty kolor bardziej niż inne, „nie wybacza” zrogowaciałego naskórka. Ja do tego używam ekologicznego peelingu do ciała. Ostatnio powrócił do mnie ten od polskiej marki Balneokosmetyki. Niewielkie pestki malin idealnie nadają się do oczyszczania skóry twarzy, a dodatkowo peeling wspomaga regenerację naskórka, zmiękcza i nawilża.  
W towarzystwie beżu włoski nad górną wargą stają się naprawdę widoczne – o ile nie zaangażowałaś się w ruch „body hair movement” to poświęć chwilę na depilację. I jeszcze jedno – nude pięknie eksponuje uśmiech, ale w modnej matowej wersji mogą go stosować tylko posiadaczki nieskazitelnie białych zębów.

Foundation exposing freckles

Fortunately, times when freckles were hidden under a thick layer of foundation are long gone. Instagram #freckles will show you more than three million photos. Celebrities, actresses, and models, including Emma Stone and even lately Maghan Markle, who paid a real homage to natural beauty during her wedding, have been presenting their freckled noses with pride. The bride surprised everyone with a very modest image – freckles that could be seen through her delicate makeup and natural slightly messy hairdo divided commentators. Some were awe-struck, whereas others claimed that there was no "wow effect" in Meghan's look. To my mind, the Duchess showed great class and she looked marvellous with her freckles.What makeup will be ideal for women who have a soft spot in their heart for freckes and want to show them off? Choose foundation that will match the natural colour of your skin, the key factor here is the texture – it's best to use liquid or slightly creamy foundation which won't conceal the freckles and will create a beautiful background for them. You'll attain a superb effect by mixing heavy and light foundations – such a mixture allows to create a cosmetic that is ideal for your complexion. If your makeup bag lacks the latter product, I can recommend a foundation that costs as little as around PLN 27 (link).

When it comes to skin care, you need to find a product that will be a good base. Your skin should be rested and moisturised, but not greasy. I recommend Vichy Mineral 89 booster, which I have been using for several weeks. It absorbs well into the skin, provides good moisturisation, and replaces a traditional face cream in my makeup bag.

For some, freckles are so intriguing that a new fashion has appeared to draw even more freckles on your face (or even tattoo them). In my opinion, it is a dangerous extremity – another artificial fooling of nature. If you regret lacking freckles, maybe there is a lovely mole somewhere on your face that can be accentuated?

* * *

Piegi prześwitujące przez podkład

Czasy, kiedy pieguski chowały się pod grubą warstwą podkładu na szczęście dawno minęły. Instagramowy #freckles odsyła do bez mała trzech milionów zdjęć. Swoje piegowate nosy z dumą prezentują celebrytki, aktorki i modelki w tym Emma Stone, a ostatnio także Meghan Markle, która podczas własnego ślubu złożyła prawdziwy hołd naturalnemu pięknu. Panna młoda zaskoczyła wszystkich bardzo skromnym wizerunkiem – piegi przebijające się przez delikatny makijaż i naturalna, lekko niedbała fryzura podzieliły komentatorów. Jedni byli zachwyceni, inni zarzucali Meghan brak „efektu wow”. Moim zdaniem księżna pokazała ogromną klasę, a z piegami po prostu jej do twarzy.

Jaki makijaż będzie perfekcyjny dla kobiet, które z czułością myślą o swoich piegach i chcą się nimi pochwalić? Dobierz podkład do naturalnego koloru twojej skóry, kluczowa w tym wypadku będzie konsystencja – najlepiej postawić na płynną lub delikatnie kremową, która nie zamaskuje piegów, ale stworzy dla nich piękne tło. Doskonały efekt daje mieszanie ciężkich podkładów z lekkimi – takie rozcieńczanie pozwala stworzyć kosmetyk idealnie pasujący do naszej cery. Jeśli w swojej kosmetyczce nie macie tego drugiego, to śmiało polecam wam podkład, za który zapłacicie około 27 złotych (link).

Jeśli chodzi o pielęgnację, to koniecznie musimy zaleźć produkt, który będzie dobrą bazą pod podkład. Skóra powinna być wypoczęta i nawilżona, ale nie natłuszczona. Ja polecam booster Vichy Mineral 89, którego używam od kilku tygodni. Dobrze się wchłania, świetnie nawilża i w mojej letniej kosmetyczce z powodzeniem zastępuje tradycyjny krem.

Dla niektórych piegi są tak intrygujące, że pojawiła się nawet moda na ich dorysowywanie (a nawet tatuowanie). Moim zdaniem to niebezpieczna skrajność – kolejne sztuczne oszukiwanie natury. Jeśli żałujesz, że nie masz piegów to może gdzieś na Twojej twarzy jest uroczy pieprzyk, który można podkreślić? Curled lashes

The fashion for glued artificial lashes is slowly passing giving way to those naturally curled ones. There's no denying that the lashes that are appropriately glued on in a beauty salon were a solution for girls who wanted a sharp look without the need to stand in front of their mirrors to apply and remove makeup everyday. Unfortunately, women often instead of enjoying the effect, try to maximise it. And from beautifully highlighted eyes, we are able to create a caricature, adding new tufts and thickening our lashes to the limit. What thickness is already inappropriate? The available lash thickness starts with 0.10 and goes up to 0.30 mm. Only 0.10 and 0.15 look natural (but the latter option should be pursued by women who have a really pronounced eye contour). Other lash thickness will give you a theatrical effect and it's better to avoid it.

However, if you are searching for another way to elongate your lashes, and applying mascara is not enough for you, another option has been available lately. You will attain natural curly lashes, which are far from being larger than life, in a very simple way. All of that is possible owing to a new LVL method – that is precisely lifting. LVL is an abbreviation of the following English words: length, volume, lift. The treatment lasts around 15 minutes and it is done in beauty salons with the use of delicate and non-irritating cosmetics. There is an increasing number of beauty salons in Poland that do such a treatment and it costs about PLN 100-150. The effect lasts for around 3 weeks. If you are from Tricity or are planning holidays here, you can go to Balola, which is located in the very heart of Sopot. The beauty salon is beautifully furnished and its staff will willingly share their knowledge – I recommend that place. 

Natural hair

Who doesn't dream about getting up, brushing your hair with your fingers, and leaving your home just like that. There aren't many of such lucky individuals, and a "straight from bed hairdo" requires some treatments.

Kinga Rusin has become the queen of a natural hairdo. She decided not to conceal those hair strands that started to go grey. She made those silver strands her asset catching the attention of other people. Her natural hair colour doesn't add her years, but the journalist always makes sure that her hairdo is fresh and neat. Unfortunately, this effect cannot be attained by colouring. Similarly to false lashes, you can get an unnatural effect with the colours. Even though coloured grey plaits found their place among the popular trends, they only look good in stylised photos. On an everyday basis, it's best to choose hues that are closer to natural shades, and these are associated with hair strands that have been touched by sun rays.

Colour is secondary to a hairdo that looks fresh and clean. That's why hair care and appropriate modelling is so important. I hope that heavy lacquered hairdos will never come back. Hair should move together with the movements of our head. It should be light and bouncy. Hair curled in a traditional way with the use of a curling iron will always look too ideal. The wave has to be "broken". You can attain such an effect curling thick strands from the roots up until half of the strand length, and then curling the rest of the strand in the opposite way. My hair is easy to curl so I try not to exceed the time of 5 seconds while curling. Thick and strong hair will require more time.

Nice curls can be also attained with the use of special sprays, but the sole application isn't enough. It's best to delicately blow dry your hair and thoroughly spray your hair while keeping your head down. Afterwards, knead and muss your hair. Then, wait until everything dries. It is said that salty sea water in a spray works the same, but I haven't had the occasion to test this solution. I've testes this and this cosmetic and if you follow the above-mentioned instructions, you'll get natural curls. Remember to keep some moderation – otherwise, your hair will be sticky and will turn into a greasy crust.

* * *

Podkręcone rzęsy

Moda na przyklejane sztuczne rzęsy powoli przemija, ustępując miejsca tym naturalnie podkręconym. Nie da się ukryć, że te umiejętnie doklejone w salonie kosmetycznym były wybawieniem dla dziewczyn, którym zależało na wyrazistym spojrzeniu bez konieczności codziennego stania przed lustrem, nakładania i zmywania makijażu. Niestety, kobiety często zamiast cieszyć się z efektów, dążą do ich zmaksymalizowania. I tak z pięknie podkreślonych oczu potrafimy stworzyć ich karykaturę, dodając nowe kępki i pogrubiając je do granic możliwości. Jaka grubość jest dyskwalifikująca? Dostępne grubości rzęs zaczynają się od 0,10 do nawet 0,30 mm. Naturalnie wyglądają jedynie 0,10 oraz 0,15  (przy czym te drugie powinny doczepiać kobiety z wyrazistą oprawą oczu). Pozostałe dają efekt teatralny i lepiej ich unikać.

Jeśli jednak szukasz innego rozwiązania niż przedłużanie, a samo tuszowanie Ci nie wystarcza, to ostatnio pojawiła się jeszcze jedna opcja. W łatwy sposób uzyskasz naturalnie podkręcone i przede wszystkim dalekie od przerysowania rzęsy. Wszystko dzięki nowej metodzie LVL czyli liftingowi. LVL to skrótowiec angielskich słów: lenght, volume, lift (długość, objętość, podkręcenie). Zabieg trwa około 15 minut, wykonuje się go w salonach kosmetycznych z użyciem bardzo delikatnych, niepodrażniających oczu kosmetyków. Coraz więcej salonów w Polsce wykonuje taki zabieg, a jego koszt to około 100-150 zł. Efekt utrzymuje się przez około 3 tygodnie. Jeśli jesteście z Trójmiasta lub planujecie tu wakacje, na lifting rzęs możecie udać się do salonu Balola, który znajduje się w samym sercu Sopotu. Salon jest niewielki, ślicznie wykończony, a panie kosmetolożki chętnie dzielą się swoją wiedzą – gorąco polecam.  

Naturalne włosy

Która z nas nie marzy o tym, by wstać z łózka, przeczesać włosy palcami i po prostu wyjść z domu. Takich szczęściar jest niestety niewiele, a „fryzura prosto z łóżka” wymaga jednak pewnych zabiegów.

Królową naturalnej fryzury została ostatnio Kinga Rusin, która postanowiła nie ukrywać swoich delikatnie siwiejących kosmyków. Srebrne pasemka zamieniła w przykuwający uwagę atut. Naturalny kolor wcale nie dodaje jej lat, ale dziennikarka zawsze pilnuje, by fryzura była świeża i zadbana. Niestety tego efektu nie da się uzyskać dzięki farbowaniu. Tak samo jak można przesadzić z doklejaniem rzęs, tak samo ryzykowna jest zabawa z kolorami. Choć farbowane szare warkocze znalazły swoje miejsce w popularnych trendach, tak naprawdę wyglądają dobrze głównie na wystylizowanych zdjęciach. Na co dzień dużo lepiej sprawdzają się odcienie bliskie naturze, a te kojarzą się z rozświetlonymi słońcem pasemkami.

Ważniejsze niż kolor, jest to, by włosy zawsze wyglądały na świeże i czyste, dlatego tak istotna jest pielęgnacja i odpowiednie modelowanie. Mam nadzieję, że ciężkie, przygniecione lakierem fryzury już nie wrócą. Włosy powinny poruszać się razem z nami, być lekkie i sprężyste. Włosy nakręcony w tradycyjny sposób na lokówkę zawsze będą wyglądać zbyt perfekcyjnie. Falę trzeba „złamać”. Taki efekt uzyskamy nakręcając na lokówkę dość szerokie pasma od nasady do połowy długości kosmyku, a następnie kręcąc pozostałą część kosmyka w drugą stronę. Moje włosy kręcą się szybko, więc na lokówce staram się nie trzymać ich dłużej niż 5 sekund. Mocne i grube włosy będą potrzebowały więcej czasu.

Ładne loki wychodzą też dzięki specjalnym sprejom, samo ich użycie to jednak za mało. Najlepiej delikatnie podsuszyć włosy i spryskać dokładnie głowę w pozycji do dołu. Potem ugnieść, potargać fryzurę i zostawić do wyschnięcia. Podobno słona woda morska w spreju działa podobnie, ale nie miałam okazji jeszcze tego rozwiązania przetestować. Wypróbowałam za to ten i ten kosmetyk i jeśli zastosujecie powyższą instrukcję, naturalne loki macie zagwarantowane. Pamiętajcie tylko by nie przesadzić z ilością – nadmiar spowoduje, że włosy będą posklejane i zamienią się w tłustą skorupę.błyszczyk (najbardziej z tyłu) – Chanel Coco Lip Blush / szminka – Chanel Allure Ink matowa / woda toaletowa Chanel Paris-Venise

Face modelled by sparkle

The vogue for face contouring with heavy foundations slowly becomes a thing of the past. Makeup that should be used only in exceptional situations – important events and photo shoots stormed the streets to cover beautiful faces with layers of concealer and foundation. Notice that your face after contouring acquires the same effect that pictures after photoshop, and that has nothing to do with nature. It's a whole different story to bring out your face shape with some sparkle, that is with a highlighter.

Not so far ago, makeup artists convinced us that in order to nicely highlight your face, you should use highlighters with different colour tones. You really could get lost in those face maps that indicated places where the highlighter should be applied. This season, the trend has also been dominated by nature – the less the better. Instead of enumerating places where the highlighter should be applied, we need to observe our face and decide what's best to accentuate. At drug stores, you'll find a really wide assortment of universal, delicate, and light cosmetics. This summer's real hit is a small tube by NYX (we use a little bit of product because it's really shimmery). Another product worth recommending is Becca – a really easy to use compact highlighter that we can always carry with us, adding our face radiant glow. In order to attain a natural effect, it's enough to touch our nose and cheeks.

As you can see, nature needs some aid. It's important to keep moderation in all kinds of treatments. It's a precious advice, especially during the summer time when our skin has the time to rest and catch some sun rays soaking up vitamin D3. And if you haven't quenched your thirst for skin care, a small compendium of knowldged has just reached the book stores  – „Pure Skin: Discover the Japanese Ritual of Glowing” by Victoria Tsai. The book proves that even if you've got skin problems, you have many alternatives to the constant use of foundations and concealers that are supposed to hide your imperfections. Owing to the author's advice, you'll learn how to determine your skin type and learn the Japanese beauty ritual. You'll also find a couple of valuable guidelines concerning your diet, workouts, and makeup.

* * *

Modelowanie błyskiem

Szał na konturowanie twarzy ciężkimi podkładami powoli mija. Makijaż, który powinien być stosowany tylko w wyjątkowych sytuacjach – wielkich wyjściach i sesjach zdjęciowych, wdarł się na ulice przykrywając piękne buzie warstwami korektora i fluidu. Zwróćcie uwagę, że twarz po konturowaniu przypomina efekt wygładzania w photoshopie, a to nie ma nic wspólnego z naturą. Co innego wydobywanie kształtu twarzy błyskiem, czyli rozświetlaczem.

Jeszcze do niedawna makijażystki przekonywały, że aby dobrze rozświetlić twarz, trzeba używać kilku rozświetlaczy o różnej tonacji barw. Można było pogubić się w tych mapach twarzy, na których zaznaczone były miejsca potrzebujące rozświetlenia. W tym sezonie ten trend również zdominowała naturalność – im mniej, tym lepiej. Zamiast wyliczać, gdzie powinnyśmy nałożyć kosmetyki, obserwujmy twarz i same oceniajmy, co najlepiej jest w niej podkreślić. W drogeriach mamy prawdziwy wysyp uniwersalnych, delikatnych i lekkich kosmetyków. Prawdziwym hitem jest malutka tubka od NYX (stosujemy niewiele produktu, bo jest bardzo błyszczący). Innym godnym polecenia rozświetlaczem jest Becca – łatwy w obsłudze roświetlacz w kompakcie, który możemy mieć zawsze przy sobie, dodając twarzy promiennego blasku. Aby uzyskać naturalny efekt wystarczy jedynie musnąć nos i policzki.

Jak widzicie, natura potrzebuje odrobiny wsparcia. Ważne jest, by we wszystkich zabiegach zachować umiar. To cenna rada zwłaszcza latem, kiedy nasza skóra ma okazję odpocząć i cieszyć się słońcem łapiąc witaminę D3. A jeśli czujecie niedosyt w temacie pielęgnacji, to właśnie do księgarni trafiło małe kompendium wiedzy – „Rytuały Gejszy” Victorii Tsai. Książka udowadnia, że nawet jeśli masz problemy z cerą wcale nie jesteś skazana na wieczne stosowanie maskujących podkładów i korektorów. Dzięki radom autorki dowiesz się jak określić swój typ skóry i nauczysz się japońskiego rytuału piękna. Znajdziesz także kilka cennych wskazówek dotyczących diety, ćwiczeń i makijażu.

Na pewno nie wymieniłam wszystkich obecnych tendencji w makijażu czy układaniu włosów,  które inspirowane są naturalnymi atutami naszego ciała. Może Wy znacie ich więcej i chciałybyście podzielić się swoją wiedzą z pozostałymi Czytelniczkami? Koniecznie dajcie znać w komentarzach.

„Rytuały Gejszy” Victorii Tsai to idealna pozycja dla tych z nas, które lubią ciekawostki pielęgnacyjne. Jest naprawdę ładnie wydana, a na dodatek teraz można ją kupić w lepszej cenie  (tutaj link).