Jak nie zatracić kobiecości, gdy bieganie staje się Twoją największą pasją?

  Since being a child we hear that sport is mostly a men's field. Luckily we live in the times, when we don’t have to bother with such stereotypes. Seeing the athletic woman, we think that she is certainly taking care of herself and keeps a great form. But what if passion takes over our life and we lose certain features, which so far were our virtues? I had this kind of moment in my “running carrier” that I got lost. Physical activity took over so much, that other important things started disappearing from my sight. I took pleasure only from reaching longer and longer distance. Trainings at the gym made my back look like I was one of the weightlifters (I am exaggerating a bit;)) and generally speaking I didn't care how I looked like  while running, as it seemed not very essential to me – good results were the only thing that mattered. Of course after a while it started to be a problem. We are women and runners, we must find balance if we want our passion to keep bringing us joy. Weather you do sport professionally or only for pleasure and  you start thinking that you lost your femininity and tenderness, this entry is for you :)

***

  Od dziecka słyszymy, że sport to domena mężczyzn. Żyjemy na szczęście w takich czasach, kiedy kompletnie nie musimy się przejmować tego rodzaju stereotypami. Widząc wysportowaną kobietę, myślimy sobie, że na pewno dba o siebie i jest w świetnej formie. Ale co dzieję się wtedy, kiedy pasja przejmuje kontrolę nad naszym życiem i zatracamy w sobie pewne cechy, które dotychczas były naszymi zaletami? Miałam w swojej „biegowej karierze” moment, w którym trochę się zagubiłam. Trenowanie pochłonęło mnie tak bardzo, że inne ważne rzeczy zaczęły znikać z mojego pola widzenia. Przyjemność czerpałam tylko z pokonywania coraz dłuższych dystansów. Treningi na siłowni spowodowały, że moje plecy wyglądały jak u sztangisty (trochę przesadzam ;)) i w ogóle nie dbałam o to, jak wyglądałam podczas biegania, bo wydawało mi się to mało istotne – liczyły się tylko coraz lepsze wyniki. Jak się pewnie domyślacie, w którymś momencie zaczęło mi to po prostu przeszkadzać. Jesteśmy kobietami i biegaczami, między tymi elementami musi zostać zachowana równowaga jeśli chcemy w pełni cieszyć się naszą pasją. Jeśli uprawjąc sport wyczynowo, albo tylko dla przyjemności, zaczynacie myśleć, że trochę zatraciłyście własną kobiecość i delikatność, to ten wpis jest właśnie dla Was :)

biustonosz sportowy – Nike Pro Indy / spodnie – Nike Epik Lux

Seksowna nawet w bluzie dresowej   

  Nie da się tego ukryć, że zwracamy uwagę na wygląd. A jak jest wtedy, gdy idziemy biegać? Często zakładamy na siebie byle co – wszystko jest nie do pary, wiszące i mało seksowne. A przecież teraz ciuchy sportowe są niemal w każdej sieciówce! Tłumaczenia w stylu „bo nikt mnie nie zobaczy”, „przecież i tak się spocę” nie powinny nas usprawiedliwiać. W stroju sportowym naprawdę możemy wyglądać atrakcyjnie, a dzięki temu chętniej będziemy chodzić na treningi. W pierwszej kolejności wyrzućmy z domu wszystkie rzeczy, które wyglądają jakbyście ukradły je młodszemu bratu. Luźne, długie bluzy i szorty tak krótkie, że aż widać spod nich pośladki, też powinny wylądować w koszu na śmieci. Zwróćmy też uwagę na dobrze dopasowany biustonosz sportowy. Najlepiej kupujcie takie z poduszkami albo z wyciętym dekoltem – to zawsze wyszczupla sylwetkę (tutajtutaj i tutaj możecie zobaczyć modele, w których biegam na co dzień). Uwaga na koszulki z bardzo wyciętymi ramionami, często fatalnie wyglądają z tyłu koło pach. O tym, że czarny kolor wyszczupla pewnie już doskonale wiecie, jednak w sportowych stylizacjach neonowe barwy są jak najbardziej w porządku. Uważajmy tylko na wzory, bo one mogą nas pogrubiać.

Jak biegać, żeby uniknąć przyrostu tkanki mięśniowej?   

  Jeśli będziemy bardzo intensywnie biegać i zapomnimy o trzymaniu zbilansowanej diety, możemy szybko przybrać na wadze (uwierzcie mi – coś o tym wiem). Tak jak ze wszystkim, i w bieganiu potrzebny jest umiar. Dla zdrowego ciała i ładnej sylwetki powinnyśmy biegać minimum trzy razy w tygodniu, po czterdzieści pięć minut (oczywiście gdy tylko forma się poprawi, możemy wydłużać czas treningu lub dodać jeszcze jeden w ciągu tygodnia). Aby uniknąć przy tym zwiększenia masy mięśniowej biegajmy powoli. Istnieje na to bardzo prosty test: jeśli podczas treningu jesteście w stanie rozmawiać, oznacza to, że utrzymujecie idealne tempo. Wbieganie i zbieganie po schodach zostawmy Rockiemu Balboa. Łydki najbardziej rozbudowuje bieganie po piasku. Natomiast jeśli po rozgrzewce chcemy podkręcić metabolizm, zróbmy stumetrowe sprinty co najmniej sześć razy. Do tematu odżywiania powinnyśmy podchodzić z dużą rozwagą. Przede wszystkim uważajmy na białko, które jest głównym budulcem mięśni. Nie dajcie się namówić na picie odżywek białkowych – to właśnie ten błąd popełniłam i szybko go pożałowałam. Najważniejsze dla biegaczy jest uzupełnianie węglowodanów, które są głównym źródłem energii. Jedzmy razowe makarony, ciemne pieczywo, dziki ryż i kasze. Po treningu zróbmy sobie koktajl na mleku ryżowym z bananem i innymi owocami. Proszę Was – jeśli nie chcecie przybrać masy mięśniowej to uważajcie z ćwiczeniami siłowymi. Gdybyście chciały poza bieganiem zapisać się na inne zajęcia niech to będzie pilates, balet dla dorosłych albo joga.

bluzka – Running Shirt  / szorty – Nike / hantelki – TKmaxx

kurtka – Nike Enchanted Impossibly Light / spodnie – Nike Epik Lux/ bluzka – Nike  / buty – Nike Air Zoom Elite 8

Nie jesteśmy robotami  

   Czasami jest tak, że tracimy przyjemność z biegania. Chcemy biegać coraz szybciej i szybciej. Po treningu do domu wracamy wykończone. Obieramy sobie nierealne cele do zrealizowania. Jesteśmy tak zacięte, że nie ma już mowy o satysfakcji. Jest tylko gorączkowe rozmyślenie o tym, jak być najlepszą. Nie traćmy tego, co w sporcie najpiękniejsze. Dla mnie bieganie jest chwilą dla siebie. Mogę w końcu spokojnie pobyć sama. Nie muszę się stresować niedokończonymi projektami. Biegnę, słucham muzyki i marzę tylko o miejscach, które chciałabym jeszcze zwiedzić. Niezwykle istotne jest to, abyśmy miały pasję w życiu, ale nie dajmy się zwariować. Trzeba umieć w życiu pogodzić kilka ról, a  nie skupiać się jedynie na sporcie.

 Tak przy okazji: powoli zbliża się sezon biegowy. Czy planujecie w związku z tym jakieś starty w tym czasie? Ja zapisałam się  na dziesięciokilometrowy bieg po Warszawie (link do rejestracji możecie znaleźć tutaj), który odbędzie się czwartego października. Może mielibyście ochotę spotkać się w przyszły weekend na wspólnym bieganiu? Akurat na tydzień przed zawodami będziemy mogli porozmawiać o przygotowaniach i razem przebiec się Gdyńskim Bulwarem. Jeśli tak to może spróbujmy spotkać się w niedzielę o 9 rano na bulwarze przy Pomniku "Ryby" (27 września)?

 

 

 

 

Cztery błędy popełniane przez nas w ciągu dnia, które niszczą nasze zdrowie i urodę

 

  Sometimes we don't realize how some elements of our routine can negatively influence our health and appearance.  It may seem that we already learn everything there is to know about the beauty care, (after all we are doing it for so many years) but somehow we still often struggle with skin problems. We think we eat healthy, but we are still putting on weight. Physical activity is there every day, yet a spine aches us. Where are we doing wrong?

***

  Czasami nawet nie zdajemy sobie sprawy jak najbardziej rutynowe czynności mogą negatywnie wpływać na nasze zdrowie i wygląd. Mogłoby się wydawać, że o pielęgnacji wiemy już wszystko, (przecież robimy to od wielu lat) a jednak nadal często borykamy się z problemami skóry. Niby zdrowo się odżywiamy, a wciąż przybieramy na wadze. Regularnie uprawiamy aktywność fizyczną, a i tak boli nas kręgosłup. Gdzie popełniamy błąd?

Budzimy się rano z wysuszoną i pozbawioną blasku skórą. To wina źle dobranych kosmetyków 

   Mycie twarzy wodą z mydłem to potworny błąd! Ten wyniszczający duet przyśpiesza starzenie się skóry. Do demakijażu stosujmy płyn micelarny. Podobno Azjatki zachowują młody wygląd właśnie dzięki długim rytuałom zmywania makijażu. Używanie tego samego kremu na dzień i na noc jest niedopuszczalne. Skóra w nocy jest poddawana zupełnie innym czynnikom niż w ciągu dnia. W skład kremu nie musi na przykład wchodzić filtr UV, a działanie powinno być głęboko nawilżające (po dwudziestym piątym roku życia warto by zawierał retinol). Ja obecnie używam regenerującego kremu na noc LoveMeGreen o cudownym zapachu kwiatów frangipani. Rano, możemy nałożyć już tylko lekki nawilżający krem z filtrem UV – dobrze jeśli zawiera witaminę C.

Wchodzimy do sklepu bez listy zakupów i sięgamy po to, czego wcale nie potrzebujemy 

  Bez listy zakupów nawet nie przekraczajmy progu sklepu! To zawsze kończy się tak samo. Ja wpadam w panikę i zapominam kompletnie czego mi brakuje, a improwizacja kończy się wydaniem kilkunastu, a nawet kilkudziesięciu złotych więcej. Co najgorsze, w lodówce magazynuje produkty, które nie bardzo nadają się do przyrządzania zdrowych dań. Jeszcze gorzej kończy się robienie zakupów na głodniaka. Wtedy nawet nie jestem w stanie za jednym razem zanieść wszystkiego co kupiłam do domu. Poza tym, w takich chwilach zapominam zwykle o produktach na śniadanie, bo po południu kompletnie o nich nie myślę. Marzę jedynie o porządnym makaronie z dużą ilością sosu, a nie o lekkiej owsiance i owocach. Rano wybiegam głodna z domu, a wieczorem pochłaniam kolację za dwoje. Takie błędy mogą się tylko skończyć jednym – dodatkowymi kilogramami!

 Od rana do wieczora nieświadomie niszczymy wzrok i kręgosłup

  Przyznajcie się, kto z Was siadając przy biurku czy stole dosuwa dokładnie krzesło, tak żeby plecy były proste? Albo ustawia fotel w samochodzie kierując się zasadą, że nadgarstek po wyprostowaniu powinien leżeć na kierownicy, a łopatka nie odrywać się od siedzenia? Czy zachowujecie odstęp czterdziestu, pięćdziesięciu centymetrów miedzy ekranem laptopa a oczami? Czy w ogóle zwróciliście na to uwagę, że po spędzeniu kilku godzin z wzrokiem wlepionym w monitor gorzej widzicie, a oczy zaczynają szczypać? Ja mam z tym duży problem. Codziennie spędzam co najmniej sześć godzin przed komputerem i często zapominam o zachowaniu odpowiedniej odległości. Myślę, że właśnie przez to na rutynowych kontrolach u okulisty zawsze słyszę, że wada się pogłębiła. Na koniec, niech podniesie rękę do góry ten z Was, kto nie lubi czytać w pozycji leżącej? Ja uwielbiam i chyba nie powinnam się dziwić, że coraz częściej boli mnie kręgosłup. Możemy jeszcze czytać leżąc zupełnie wyprostowanym, ale w tej pozycji szybko rozbolą nas ręce. Najlepiej jest rozsiąść się wygodnie w fotelu pamiętając o zachowaniu prostych pleców.

Odstawiliście papierosy i alkohol? To nie znaczy, że wyeliminowaliście niszczące zdrowie używki.  

  Jeśli ograniczacie spożywanie alkoholu i nie palicie papierosów, to wykonaliście już duży krok w stronę zdrowego stylu życia. Niestety, jest przy tym duże „ale”. Ile kaw wypijacie dziennie? Jedną rano, do śniadania (o ile w ogóle jecie śniadanie, a nie pijecie jej na czczo, co powinno być karalne), drugą po przyjściu do pracy, trzecią na lunch, czwartą popołudniu, żeby w ogóle przetrwać do wieczora. Uwielbiamy do tego zjeść kilka czekoladek i tak robimy prawie codziennie. To też pewnego rodzaju używki, przecież można się od nich łatwo uzależnić, a w dużych ilościach mogą być naprawdę szkodliwe. Jeśli macie problemy z ciągłym zmęczeniem i nie możecie wyobrazić sobie życia bez kawy poszukajcie w sklepach tabletek lub wyciągów z guarany. Ta roślina ma cztery razy więcej kofeiny i jest w stu procentach bezpieczna dla naszego organizmu.

Zawsze znajdą się w naszym życiu małe błędy, które możmy poprawić. Nie chcę Was namawiać do wytykania sobie nawzajem potknięć, czy wywierać presji bycia idealną. Jednak czasami wprowadzenie zmian wcale nie musi być trudne i nieprzyjemne. A mogą za to sprawić, że będziemy miały zdrowszą cerę, lepszą figurę a przede wszystkim piękniejszy uśmiech i dużo energii.  Właśnie tego będzie nam potrzeba, zwłaszcza w ciągu nadchodzących ponurych miesięcy.

Last Month

I hope that Monday depression didn't get to you. The August passed for me as quick as a flash. Even though the holidays are ending I have a feeling that the real summer weather will still stay with us a bit longer (although today Sopot isn’t too pleasant as it’s raining). That’s great because I am still not ready to say goodbye to my simple dresses which I could just match with suede pumps and get out to the city. I am also not ready to let go of long evenings, eating blueberries and blackberries straight out of the hot pan covered under the sweet crumble topping. And of course with swimming in my beloved sea – water in September is  the warmest!

***

Mam nadzieję, że dzielnie się trzymacie i nie dopadła Was poniedziałkowa chandra. Sierpień minął mi w okamgnieniu. Chociaż wakacje się kończą to mam przeczucie, że prawdziwa letnia pogoda jeszcze trochę z nami zostanie (chociaż dziś w Sopocie kropi i nie jest zbyt przyjemnie). To dobrze, bo nie mam jeszcze ochoty żegnać się ze swoimi prostymi sukienkami, do których wystarczy włożyć zamszowe pantofle i już można wyjść na miasto. Ani z długimi wieczorami na świeżym powietrzu, kiedy prosto z gorącej jeszcze brytfanki wyjadamy jagody i jeżyny pod słodką kruszonką. No i oczywiście z kąpielami w moim ukochanym morzu – woda we wrześniu jest najcieplejsza!

Moja fascynacja tematem "slowfashion" trwa nadal (i mam nadzieję, że nigdy się skończy). Z każdym tygodniem w mojej szafie jest coraz mniej ubrań – zostawiam tylko to co uwielbiam, reszta trafia do tych, którym bardziej się przydadzą (na przykład tutaj).

Najlepsza recepta na udany wypoczynek? Przepiękne widoki i brak internetu! Toskania to miejsce, do którego chciałabym wrócić, nawet jutro. 

"Buon giorno! Dove posso trovare la gelateria?" – wyjazd do Toskanii po raz kolejny przypomniał mi o tym, jak bardzo chciałam nauczyć się włoskiego języka. Kilka zwrotów i słówek znam perfekcyjnie, ale za każdym razem gdy przychodzi mi powiedzieć coś więcej niż "poproszę spaghetti bolognese ale bez parmezanu" to natychmiast muszę przejść na angielski. Tym razem oprócz przewodników, postanowiłam zabrać ze sobą pomoce naukowe w postaci Fiszek. Nauka szła mi naprawdę szybko :).

Klif Orłowski – przepiękne miejsce, które warto zobaczyć. 

Starałam się korzystać z pięknej pogody i spędzać jak najwięcej czasu na powietrzu. 

Ostatni tydzień minął mi pod znakiem "korekta autorska". To ostatni etap pisania książki, w której autor robi końcowe poprawki. Oczywiście wiele rzeczy chciałabym napisać od początku, ale podobno takie uczucie towarzyszy wszystkim. W przerwie między kreśleniem, dopisywaniem i drapaniem się w głowę, nie mogło zabraknąć oczywiście gorącej aromatycznej kawy. Bardzo dziękuję Coffee Box za piękną i aromatyczną przesyłkę. Specjalnie dla Czytelników Makelifeeasier.pl mam rabat w wysokości pięćdziesięciu procent na zakup pierwszej paczki (uwaga! zapisy na wrześniową edycję trwają jeszcze tylko dwa dni).

1. Jem, więc jestem. Letni dzień bez lodów to dzień stracony // 2. Wszędzie dobrze ale w domu najlepiej // 3. Warszawa o zachodzie słońca // 4. Słynna francuska zupa … no właśnie, bardzo starałam sobie przypomnieć jej nazwę ale niestety bez skutku //

Trzymanie diety bezglutenowej w Brukseli jest naprawdę wybitnie trudne…

Mały backstage, a cały wpis możecie zobaczyć tutaj.

1. "Szczygieł" skończony. Zazdroszczę wszystkim, którzy mają tę książkę jeszcze przed sobą – po prostu trzeba ją przeczytać. // 2. Moja mała obsesja – zdjęcia morza // 3. … i kamieni na plaży. // 4. Przygotowywanie rekwizytów do zdjęć //

Chyba nie przeżyłabym tego miesiąca bez lemoniady ;)

No i zdjęcie morza na koniec – za miesiąc zobaczymy je, w niemniej pięknym jesiennym klimacie. Miłego wieczoru! :)

 

Kochasz lato i słońce? Uważaj na te cztery rzeczy!

  I haven’t met a person who wouldn't love summer.  Frying oneself in the sun is supposedly one of the most pleasant things in the world. Thanks to that we are providing our body with the vitamin D, and the skin is gaining that wonderful brown shade (although in my case, after the sun my complexion is becoming rather pink than brown). Unfortunately, everything comes with a price. Exaggerated or incautious  sun exposure often brings unpleasant consequences. We better remember that , before spreading the towel on the beach and frying all day.

***

  Nie spotkałam jeszcze osoby, która nie kochałaby lata. Wylegiwanie się na słońcu to podobno jedna z najprzyjemniejszych rzeczy na świecie. Dzięki temu dostarczamy do naszego ciała witaminę D, a skóra nabiera ładnego koloru (chociaż gdybym miała mówić za siebie, to nie byłabym tego taka pewna, moja karnacja po kontakcie ze słońcem staje się raczej różowa niż brązowa).
   Niestety w życiu nie ma nic za darmo. Nadmierne czy nierozważne przebywanie na słońcu niesie za sobą często przykre konsekwencje. Pamiętajmy o nich, nim rozłożymy ręcznik na plaży i rozpoczniemy całodniowe smażenie ciałka.

Oczy szeroko otwarte

   Czy wiecie, że skóra wokół oczu starzeje się najszybciej? To za sprawą małej ilości gruczołów łojowych oraz bardzo delikatnego i wrażliwego naskórka. Odkąd pamiętam, mama zawsze powtarzała mi, żebym kupowała okulary przeciwsłoneczne z filtrem UV, w przeciwnym wypadku będę szybko wyglądać jak babcia Wandzia. Kiedy wychodząc na zewnątrz, oślepia nas słońce automatycznie zaczynamy mrużyć oczy, a to powoduje  zmarszczki mimiczne. A gdy pojawią się już one na naszej twarzy, całkowite pozbycie się ich będzie niemożliwe. Możemy je spłycić tylko dzięki kosmetycznym zabiegom, ale będzie nas to słono kosztować. Zapobieganie jest zdecydowanie lepszym wyjściem. Wychodząc z domu, zawsze zakładajmy na nos okulary przeciwsłoneczne. Osobom zmotoryzowanym polecam odkładanie ich w widoczne miejsce – moje zawsze leżą przy dźwigni zmiany biegów. W tym roku naprawdę bardzo się starałam, żeby zawsze chować je w poręcznym etui, unikając ich zarysowania czy złamania.

Włosy pod ochroną

   Ostatnio zapytałam się przyjaciółki o czym chciałaby przeczytać w następnym wpisie. Asia bez wahania odpowiedziała, że ma coraz większe problemy z wysuszonymi włosami i chętnie dowiedziałaby się, jak je pielęgnować. Jest to częsty problem u osób, które dużo przebywają na słońcu. Jeśli i Wy zauważyłyście, że Wasze włosy straciły blask, stały się łamliwe, a kolor wypłowiał, to najwyższa pora odpowiednio o nie zadbać. Pierwszą najważniejszą zasadą jest to, abyśmy nawilżyły włosy od razu, jak wrócimy z plaży, parku czy całodniowej wędrówce po górach. Ja od kilu miesięcy używam olejku L'Orient Recette Royale Soin Chardon Merir (w jego skład wchodzi olej z ostropestu, jojoba, nigella – tak zwana czarnuszka, arganowy i rycynowy). Przed wyjściem jednak pamiętajmy o spryskaniu włosów specjalnym sprejem z filtrem UV (można taki kupić w każdej drogerii). Zdaję sobie sprawę, że nie każda z nas ma taki kosmetyk pod ręką. W takim wypadku wcieramy we włosy odrobinę kremu z filtrem. Nigdy nie suszmy mokrych włosów na słońcu – to dla nich istna tortura. Lepiej skryć się gdzieś w cieniu i tam zaczekać aż wyschną. Na koniec dodam zdanie, które już pewnie wielokrotnie słyszałyście od rodziców i dziadków – nie zapominajcie o noszeniu czapki czy kapelusza. To dobre dla Waszych włosów, a dodatkowo chroni przed udarem. 

Złocisty odcień skóry 

   Pamiętam, jak na początku liceum spotykałam się z koleżankami na plaży i całe dnie leżałyśmy na słońcu (wagary nad morzem – coś cudnego), a wracając do domu zahaczałam jeszcze o solarium (przerażające czego się nie robi w pogoni za złotą opalenizną!). Na następny dzień budziłam się z piegami na całym ciele. Teraz wiem, że nie było to najmądrzejsze. To, że nasza skóra staje się ciemniejsza jest tak naprawdę reakcją obronną naszego organizmu. Ciemny barwnik to melanina, która odbija promienie ultrafioletowe, a im więcej jest jej w naszym ciele, tym ciemniejsza staje się skóra. Niestety, ale tego typu reakcje tylko osłabiają jej zdolność do regeneracji i pozbywają ją kolagenu, a to przyśpiesza proces starzenia. O tym, że przesadne opalanie może doprowadzić do raka skóry na pewno już wiecie. Mogę już tylko dodać, abyśmy naprawdę  pamiętały o stosowaniu kremów z filtrem podczas opalania. Należy przyjąć zasadę, że nie stosujemy filtrów poniżej SPF 15 i pamiętać, że nie wystarczy się nim posmarować raz i leżeć przez cały dzień na plaży. Tę czynność powinno się powtarzać co godzinę, maksymalnie dwie i koniecznie po każdej kąpieli w morzu.  

Woda siły nam doda

   Nie jesteśmy wielbłądami i nie nosimy zapasów wody na plecach. Musimy ją uzupełniać codziennie. Pamiętajmy, aby podczas upałów pić nawet o półtora litra wody więcej niż normalnie. Jeśli po długim wylegiwaniu na słońcu zauważymy u siebie brak koncentracji, osłabienie lub lekki ból głowy szybko sięgnijmy po szklankę chłodnej wody. Dostarczając odpowiednie ilości napojów do organizmu unikniemy odwodnienia, i przegrzania. Picie wody pobudza krążenie krwi, co przyśpiesza regenerację skóry – jest to najlepszy naturalny balsam do ciała, jaki znam. Wychodząc na trening również nie możemy zapomnieć o piciu. Zimą czy jesienią nigdy nie zabierałam na trening biegowy butelki z napojem, teraz nie wyobrażam sobie takiej sytuacji. Czasami decyduję się również pić izotonik. Wtedy sięgam po Ale Race (które mogą pić nawet dzieci) albo przygotowuję swój własny – wodę z miodem i szczyptą soli.

  Korzystajmy z pięknej pogody, ale nie pozwólmy, aby pogoń za piękną opalenizną obróciła się przeciw nam. Szkoda byłoby tracić czas na chowanie się w cieniu, smarowanie leczniczymi balsamami czy siedzenie w pokoju hotelowym z zimnymi okładami na czole. Cieszmy się słońcem i ostatnimi tygodniami wakacji. Macie w planach jeszcze jakieś wyjazdy?

Sztuka pakowania walizki, czyli kilka trików na udany wyjazd

The ability of packing one's suitcase is always useful. We are going for business trips, for holidays to parents house or short weekend getaway. Definitely we travel most often leave in the summer, therefore I thought, that a few of my tricks for efficient packing can be useful to you. Why is it so difficult? Firstly we must think about everything what we will need for the departure. Secondly, it is necessary to put these things into the suitcase – and somehow… ait lways turns out to be too small…

***

Umiejętność pakowania walizki przydaje nam się przez cały rok. Wyjeżdżamy w podróże służbowe, na święta do rodziców albo na krótkie weekendowe wypady. Niewątpliwie jednak najczęściej wyjeżdżamy w lecie, dlatego pomyślałam, że kilka moich sposobów na sprawne zaplanowanie bagażu może Wam się przydać. Dlaczego to takie trudne? Po pierwsze musimy pomyśleć o wszystkim czego będziemy potrzebować w trakcie wyjazdu. Po drugie, trzeba te rzeczy zmieścić w walizce – a ta zawsze okazuje się za mała…

1. Zaplanujmy każdy dzień wyjazdu

Jeśli wyjeżdżamy na przykład na cztery dni, to musimy dokładnie zaplanować cztery stroje. Warto na spokojnie usiąść wraz z planem wycieczki i wynotować zestawy, które chciałybyście włożyć w danej sytuacji (mówię tu o wszystkim, w tym o bieliźnie, torebce, okularach przeciwsłonecznych, a nawet biżuterii). Na tym etapie nie musicie martwić się ograniczonym miejscem w walizce. Po prostu wybierzcie to, w czym czujecie się świetnie i co sprawdzi się Waszym zdaniem w konkretnych warunkach.

Z doświadczenia wiem, że wykonanie szczegółowej listy jest kluczem do tego, aby nie brać ze sobą zbyt wielu rzeczy. Jeśli nie mamy pewności, co powinniśmy zabrać, zaczynamy wrzucać do walizki rzeczy na chybił trafił ("a może mi sie przyda"), których prawie nigdy potem nie nosimy, bo do niczego nie pasują. 

 

2. Inteligentna selekcja

Kiedy będziecie już miały niekończącą się listę rzeczy, trzeba będzie zastanowić się nad tym, czy jakiś element z Waszej szafy nie sprawdziłby się w przypadku kilku zestawów. Na przykład, czarną, bawełnianą, delikatnie rozkloszowaną spódnicę przed kolano będziecie mogły włożyć do japonek i luźnego topu, po południu gdy wrócicie z plaży, można połączyć ją z baletkami i cienkim sweterkiem. Równie uniwersalne modele ubrań to na przykład: biały t-shirt, granatowy lub szary kardigan, cieliste baletki czy biała sukienka przed kolano. Ogromnym ułatwieniem jest wybór trzech-czterech kolorów, którymi będziemy kierować się przy kompletowaniu garderoby na wyjazd. Najlepsze kolory to czerń, granat, biel, czerwień i beż. Wszystkie pasują do siebie, więc z łatwością będziecie mogły łączyć je ze sobą. 

 

dress / sukienka – Mosquito.pl; hat / kapelusz – J.Crew

3. Podzielmy się bagażem

Rzadko kiedy podróżujemy w pojedynkę i warto to wykorzystać. Jeśli Waszym towarzyszem jest kobieta, to sprawa jest już naprawdę prosta. Koniecznie zaplanujcie, która z Was bierze suszarkę, szampon, odżywkę, żel do mycia ciała, płyn do demakijażu, waciki i tak dalej. Nie ma potrzeby abyście brały dwie identyczne rzeczy. Jeśli podróżujemy z naszą drugą połówką to warto pakować się wspólnie – może wystarczy Wam tylko jeden komputer i jedna ładowarka do telefonu?

 

4. Wersja mini

Najlepszy sposób na zyskanie miejsca (a wszystkie wiemy, że czasem liczy się każdy centymetr) to przygotowanie rzeczy w wersji mini. Wolę, żeby moje duże, nieporęczne butle od szamponu, odżywki czy płyny pod prysznic, z mało bezpiecznymi zakrętkami, czekały na mnie grzecznie w domu. Gdyby eksplodowały w mojej walizce, pół wyjazdu spędziłabym na lamentowaniu. Zaopatrzyłam się w kilka małych opakowań do których przelewam ulubione kosmetyki, a niektóre kupuje po prostu w małych wersjach, na przykład te od ekologicznej marki Clochee (płyn micelarny z wodą z kwiatu pomarańczy oraz balsam o zapachu migdałowo-kwiatowym). Unikam też w ten sposób eksperymentowania z produktami hotelowymi – najczęściej są bardzo kiepskiej jakości.  Biorę też mniejszą szczotkę do włosów, a jeśli mój wyjazd ma charakter prywatny, to swój ciężki aparat i obiektywy zamieniam na coś znacznie lżejszego (Olympus PEN). Sprawdzi się on o wiele lepiej podczas długich dni zwiedzania, łatwiej zmieści się też do torby na plażę. Jeśli znacie jeszcze jakieś liliputowe wersje swoich ulubionych rzeczy, to chętnie poczytam o nich w komentarzach.

5. Kolejność pakowania

To bardzo istotne, jeśli chcemy jak najlepiej wykorzystać przestrzeń walizki. Zacznijcie od przedmiotów o ciężkich i nieregularnych kształtach, jak na przykład buty. Ułóż je na dnie, by jak najlepiej przylegały do ścian walizki (aby idealnie wykorzystać przestrzeń możesz do nich włożyć skarpetki). Umieść obok nich suszarkę i kosmetyczkę. Teraz kolej na pierwszą partię odzieży – wybierzcie te najmniej podatne na zagniecenia (dżinsy, bieliznę, swetry). Najlepiej zwijać dwie, trzy rzeczy w jeden rulon i układać ciasno obok siebie. Na wierzch połóżcie drugą warstwę ubrań, które powinny leżeć płasko (delikatne sukienki, bluzki czy marynarki). Pakowanie rzeczy w tej kolejności to najlepszy sposób na dobre wyważenie walizki, oraz uniknięcie gniecenia się rzeczy.

Postarajmy się nie brać rzeczy na zapas (jeśli faktycznie podrze Wam się jedna para skarpetek, albo okaże się, że jakichś rzeczy macie za mało, zawsze można uprać coś w zlewie). Mniejszy balast równa się mniejsze zmartwienie, a to nasz nastrój odgrywa kluczową rolę w trakcie wyjazdu. Nie dajmy go sobie zepsuć i przygotujmy wszystko zawczasu. Czekam na Wasze sposoby – z pewnością mogę się jeszcze od Was wiele nauczyć :).

 

 

 

Jak zmiana diety na zdrowszą pomogła mi zrzucić kilka kilogramów

I have been modifying my diet for a few months now.  I have read some books,  done a lot of research on a certain blog and discovered  that I am suffering from nutritional allergy. Therefore I have changed my diet completely.  It was one of the best decisions I have made in my life. I am feeling better, physically but also mentally.  Before, I suffered from stomachaches, strange stains have been appearing constantly on my skin that even  the dermatologist couldn’t diagnose.  During one of the appointments he said it could be lot of different things – actually he doesn't know, but can prescribe me steroids  (I’m sending my best to the Doctor,  who I certainly won’t visit any more). I’ve been also puzzled, why in spite of many visits at the dietitian office and intensive trainings I was still putting on weight. In the end I decided for specialist allergic tests. Results showed clearly that a time for a great change has come. Now I can tell you about it and encourage you not to be afraid doing something that at the beginning seem radical or even crazy.

***

  Od kilku miesięcy modyfikuję moją dietę. Po przeczytaniu paru książek, obserwowaniu pewnego bloga i odkryciu, że cierpię na alergię pokarmową zmieniłam mój jadłospis nie do poznania. Była to jedna z lepszych decyzji w moim życiu. Czuję się lepiej, nie tylko fizycznie ale też psychicznie. Kiedyś cierpiałam na wieczne bóle brzucha, a na skórze pojawiały mi się dziwne plamy, których dermatolog nie umiał zdiagnozować. Na jednej z wizyt spojrzał się na zaczerwienienia i powiedział, że może to być łuszczyca, albo rodzaj grzybicy lub zapalenie – on właściwie to nie wie, ale zapisze mi maść sterydową (pozdrawiam Pana Doktora, do którego na pewno już więcej nie pójdę). Zastanawiało mnie też dlaczego pomimo wielu wizyt u dietetyka i intensywnych treningach wciąż przybierałam na wadze. W końcu zdecydowałam się na specjalistyczne badania alergiczne. Wyniki jednoznacznie wskazywały, że przyszedł czas na wielkie zmiany. Teraz mogę Wam o nich opowiedzieć i gorąco zachęcić, abyście nie bali się czasami zrobić czegoś, co na początku wydaje się radykalne i szalone.

Tłuszcz i sól ograniczyłam do minimum   

 Przede wszystkim od dłuższego czasu nie jem tłuszczów zwierzęcych. Oczywiście nie wyłączyłam z diety tłuszczy roślinnych. Masło na kanapkach zastąpiłam pastą z awokado, do smażenia naleśników albo placuszków używam oleju kokosowego tłoczonego na zimno. Do wypieków dodaje masło Gee. Oliwa z oliwek, olej lniany czy obfitujące w dobre tłuszcze awokado zawszę dodaję do sałatek. W miarę możliwości, staram się aby większość posiłków, które jem były wegańskie. Robię wyjątki dla łososia. Moi rodzice mieszkają bardzo blisko osady rybackiej i kiedy tylko mnie odwiedzają przynoszą świeżą rybę. W takich sytuacjach sięgam po moją patelnię z groszkowanym dnem, do której nie trzeba wlewać ani grama tłuszczu i soli. Uwierzcie, że przygotowane w niej potrawy są nie tylko zdrowsze ale i smakują o wiele lepiej, niż te smażone w tradycyjny sposób (moja pochodzi ze sklepu PhilipiakMilano.pl, możecie ją kupić tutaj). W jednym z ostatnich wpisów wspominałam Wam, że w kuchni nie należy przesadzać z solą, bo można w ten sposób nabawić się chorób serca, nadciśnienia, a nawet dostać wylewu. Jeśli muszę, używam więc różowej soli himalajskiej (można ją dostać w Almie, sklepach ze zdrową żywnością,  a ostatnio widziałam ją też w Makro). Nawet jeśli odstawimy sól nie musimy obawiać się niedoborów minerałów, ponieważ codziennie jemy produkty, w których zawartość soli jest naprawdę wystarczająca (chleb, wędliny, sery, konserwy i ryby wędzone).

 

 Pokochałam wegańskie przepisy  

   Parę miesięcy temu Ania z Mammamija poleciła mi kulinarnego bloga Jadłonomia z wegańskimi przepisami. Od tego czasu pokochałam taką kuchnię. W pierwszej fazie ekscytacji, która trwała u mnie trzy tygodnie, codziennie gotowałam jakąś wegańską potrawę. W między czasie przeczytałam kilka książek popularnonaukowych, i wyczytałam w nich przede wszystkim o negatywnym wpływie jedzenia białka odzwierzęcego (w tym mleka, jajek, mięsa, ryb i owoców morza). Wiem, że dla wielu z Was, to co teraz piszę wydaje się wariactwem – z początku myślałam dokładnie tak samo. Byłam przekonana, że moja wydolność podczas treningów spadnie, zaczną wypadać mi włosy i będę wiecznie chodziła głodna. Mogę Wam z ręką na sercu powiedzieć, że jak do tej pory żadna z moich obaw nie sprawdziła się. Czuję się wręcz doskonale, dużo lepiej niż kiedykolwiek, a dodatkowo zgubiłam kilka kilogramów. Znajomi często pytają się mnie, jak będąc na takiej diecie dostarczam do organizmu białko i żelazo. Prawdą jest, że będąc wegetarianinem czy weganinem trzeba mieć dużą wiedzę na temat żywienia i bilansować jadłospis tak, aby nigdy niczego w nim nie zabrakło. Dużo białka znajduje się w soczewicy, soi, fasoli, tofu i komosie ryżowej. Natomiast, żelazo jest w suszonych morelach, zielonych warzywach (sałacie, rukoli, natce pietruszki, koperku, szczypiorku i brokułach), orzeszkach (nerkowcach, migdałach, pistacjach) i różnych rodzajach fasoli. Jeśli obawiamy tego, czy i jak się wchłania się żelazo, produktem zwiększającym jego przyswajalność jest witamina C. 

Reguły są po to, żeby je łamać

   Nie jestem robotem i jak każdy z nas miewam chwile słabości. Uważam, że jeśli przez cały czas odżywiamy się bardzo zdrowo, to naprawdę nic się nie stanie jeśli raz na jakiś czas zrobimy małe odstępstwo. Zwłaszcza, że stosując dobrą dietę, po pewnym czasie nasz metabolizm przyśpiesza i organizm więcej nam wybacza. Kasia, często opowiada mi o swojej zasadzie, że na co dzień je bardzo zdrowo, ale zawsze pozwala sobie odstępstwa, jeśli ma okazję zjeśc coś naprawdę przepysznego. W ten sposób delektujemy się jedzeniem, a nie objadamy bez zastanowienia. Jeśli dobrze dostosujemy liczbę spożywanych kalorii do trybu naszego życia, diety, wysiłku fizycznego, będziemy mogły bez wrzutów sumienia sięgnąć czasem po coś słodkiego. Często przechodząc na dietę roślinną, eliminując mięso, problem jest odwrotny – dostarczamy sobie za mało kalorii. To duża sztuka utrzymywać ich optymalną ilość. Dlatego jeśli chcielibyście dowiedzieć się więcej na ten temat lub obliczyć ile kalorii powinniście spożywać, zachęcam do odwiedzenia strony zarzadzaniekaloriami.pl. Tam dowiecie się jak prawidłowo rozplanować jadłospis i co najważniejsze, obliczycie jakie jest Wasze zapotrzebowanie kaloryczne. Dzisiaj moim małym grzeszkiem będą lody na mleku sojowym (teraz można je kupić już nawet w popularnych supermarketach).

   Mogłoby się wydawać, że przejście na nową dietę sprawiło mi dużo trudu, ale tak nie było. Początkowe wyrzeczenia, wchodzą nam w krew, nasz organizm przyzwyczaja się i po jakimś czasie, nie jesteśmy w stanie już pić krowiego mleka, jeść otłuszczonych wędlin. Wzdrygamy się na myśl o tym, jak mogłyśmy brać do ust coś tak sztucznego jak chipsy. Wydaje mi się, że wszystko zależy od naszego nastawienia i tego na czym nam najbardziej zależy. Ja zyskałam lepsze samopoczucie, szczuplejszą sylwetkę i promienną cerę. Moje wyniki badań są świetne, mam więcej energii i uwierzcie mi, że częściej się uśmiecham. Dziewczyny! Najważniejsze to zacząć, przynajmniej od małych kroków! Trzymam za Was kciuki!