Wpis powstał we współpracy z marką The Planet.

 

 Finałowe momenty w naszych ulubionych świątecznych filmach odgrywają się w różnych sceneriach – czasem w pięknych ustrojonych domach, czasem na stacji kolejowej albo przy lodowisku w centrum miasta. Wszystkie mają jednak pewną cechę wspólną – kulminacja zdarzeń ma miejsce w tym samym czasie, a mianowicie po całym grudniowym szaleństwie, tuż przed tym, jak zabłyśnie na niebie pierwsza gwiazdka w wigilijny wieczór. Czy nie podobnie jest w naszych domach?

  Po kilku tygodniach przedziwnych perypetii, emocjach i pędzie, stajemy w samym środku oku cyklonu i na chwilę świat staje w miejscu. Siadamy do stołu z tymi, których kochamy, akcja zwalnia, wszystko kończy się dobrze, a to, co nie wyszło właściwie okazuje się zupełnie nieistotne. Kamera oddala się i lecą napisy końcowe. Wiele z nas na pytanie „co najbardziej lubisz w Świętach?” odpowiada, że „tak naprawdę to przygotowania są najfajniejsze”. Kto wie, może to właśnie świąteczne opowieści i filmy sprawiły, że łatwiej jest nam odnaleźć się w tym, co przed Wigilią, niż w tym, co po niej? Nie będę teraz szukać problemów tam, gdzie ich nie ma, ale jeśli czasem masz wrażenie, że wraz z bożonarodzeniowym porankiem ta magiczna atmosfera jakoś ucieka, chociaż tak naprawdę to właśnie teraz powinna się zacząć, to wiedz, że nic nie stoi na przeszkodzie, aby to zmienić. Czasem samo zrozumienie tego, że tak właśnie się dzieje, jest najlepszym bodźcem do stworzenia nowych tradycji. 

   Już od paru lat zawsze planujemy u nas duże spotkanie w drugi dzień Świąt. Mniej eleganckie niż wigilijna kolacja czy obiad w Boże Narodzenie, ale za to z kilkoma elementami, na które wszyscy czekamy. Jest wielki turniej w Jengę, który z roku na rok traktujemy bardziej poważnie. Stół zastawiony ostatkami, z których każdy wybiera to, co smakowało mu najbardziej z poprzednich dwóch dni. No i tarta, którą robię na szybko, bo z wigilnych słodkości zwykle już nic nie zostaje. Pieczemy ją co roku właśnie w drugi dzień Świąt, gdy emocje i napięcie opadają, a ja chcę przedłużyć ten magiczny czas świętowania i skorzystać z pracy, którą wykonaliśmy w ostatnich tygodniach. Dzielę się więc z Wami tym przepisem, z którego na potrzeby dzisiejszego wpisu, skorzystałam nieco szybciej. 

 

KRUCHA TARTA Z ORZECHAMI W KARMELOWEJ MASIE
 

Składniki

Kruche ciasto:

100 g mąki owsianej

50 g mąki pszennej

30 g cukru (ja wybrałam trzcinowy)

125 g masła

szczypta soli krem:

 

Masa: 

1 puszka słodzonego mleka skondensowanego  

50 ml śmietanki 36%

tabliczka gorzkiej czekolady 

łyżeczka soku z cytryny lub limonki 

dwie szczypty soli 

orzechy do wyboru (ja wybrałam 100g laskowych i 100g pekan)

ewentualnie ulubiony likier orzechowy

 

A oto jak to zrobić:  
1. Wszystkie składniki na ciasto zagniatamy, aż powstanie zbita kulka. Wykładamy formę o średnicy 25 cm papierem do pieczenia. Wyklejamy formę ciastem – ja wpierw rozwałkowuję ciasto na papierze, a potem przekładam je na formę. Rozgrzewam piekarnik do 180 stopni i wkładam formę z ciastem na około 20 minut, aż delikatnie się zarumieni.     
2. Do rondelka wlewam słodzone mleko skondensowane wraz z czekoladą i śmietanką. Ustawiam rondelek na najmniejszym możliwym ogniu i mieszam nieustannie, aż masa ściemnieje i zgęstnieje (można ten sam efekt uzyskać w kąpieli wodnej, ale trwa to zdecydowanie dłużej, a ja w Święta mogę na przygotowania poświęcić maksymalnie pół godziny). Dodaję sok z cytryny i dwie szczypty soli (lub nalewkę). 
3. Na rozgrzanej suchej patelni prażymy orzechy. Minimalną garstkę orzechów odstawiamy na bok i kruszymy (ja użyłam do tego tłuczka, ale można to też zrobić w malakserze). Następnie dodajemy je do powstałej w rondelku masy i mieszamy. Krem przekładamy na tartę póki całkiem nie stężeje i ozdabiamy całość pokruszonymi orzechami. ​

  W grudniu pieczemy i gotujemy więcej. Widzę już jak ważne jest dla naszych dzieci wspólne krzątanie się w kuchni. To dlatego od tygodnia właściwie nie chowam do szafki mąki i stolnicy. Spiżarka opustoszała z podstawowych produktów i domyślam się, że podobnie jest też w Waszych domach. Nim wybierzecie się do supermarketu i uzupełnicie zapasy, zerknijcie proszę na tę stronę, która – w moim przekonaniu – mogłaby zrewolucjonizować nasze zakupy. W The Planet znajdziecie mąki, orzechy, suszone owoce i mnóstwo innych produktów, które kupujemy zwykle w plastikowych opakowaniach i bez analizowania ich jakości.

   Wszystkie procesy związane z prowadzeniem i sprzedażą w The Planet są skonstruowane w ten sposób, by w jak największym stopniu zmniejszyć ślad węglowy, być jak najbardziej przyjaznym środowisku i wyeliminować plastik. Wszystkie produkty, które do mnie dotarły były oznaczone prestiżowym certyfikatem „Euro-liść”, który jest najważniejszym z ekologicznych certyfikatów w Europie i jednocześnie jednym z niewielu, który daje gwarancję, że kupowany produkt naprawdę jest ekologiczny. W The Planet wszystkie produkty pod marką własną (obecnie większość produktów sypkich, wkrótce również przyprawy) są pakowane w eleganckie opakowania papierowe, które w przypadku produktów tłuszczących się są dodatkowo woskowane naturalnymi substancjami. Możemy piec dalej bez wyrzutów sumienia! :)

czarny golf i spódnica – MLE // sukienki dziewczynek – Louisse //