Wpis zawiera lokowanie marki własnej. 

 

  Po podróży do Florencji, postanowiłam odtworzyć przepis, którego historia zaczęła się właśnie w tym włoskim mieście. Mowa o słynnych jajkach po florencku. To nie przypadek, że te danie zostało stworzone przez najznakomitszych kucharzy czasów Renesansu. Być może po to, aby utrudnić życie kolegom po fachu? Wiele rzeczy w tym, z pozoru prostym, daniu może nie wyjść. Z pewnością nie jest to opcja na szybkie śniadanie przed pracą (właściwie to dobrze, jeśli uda Wam się przygotować to danie, nim reszta domowników z tej pracy wróci). Nic jednak nie kształtuje tak, jak nowe wyzwania! Od ciasta drożdżowego na bułki, których przygotowanie zajęło mi najwięcej czasu, przez jajko w koszulce, aż po najtrudniejszy na świecie sos holenderski – każdy element to kulinarny sprawdzian i wejście do nowego kręgu wtajemniczenia.

  No może poza szpinakiem, który okazuje się być w całym tym daniu najbardziej florenckim elementem. Do dziś w wielu krajach, na szpinak przygotowany w taki sposób mówi się po prostu „szpinak po florencku”. Podobno to Katarzyna Medycejska, mieszkająca właśnie we Florencji, rozpropagowała te zielone liście we Francji.

  Na początku nie wiedziałam jeszcze, co mnie czeka – niech więc Was nie zmylą te kadry jak u Meghan Markle. Sos przygotowywałam trzy razy – jeden niewłaściwy ruch i zamiast aksamitnej konsystencji uzyskujesz żółty twaróg. Przy okazji mogłam więc przetestować różne sposoby na to, aby uratować zwarzoną breję. Jeden z nich okazał się skuteczny, więc dzielę się nim w przepisie.  

  Jakie są moje wnioski po udziale w tych domowych warsztatach kulinarnych? Renesansowi kucharze mieli więcej czasu na gotowanie niż kobiety w XXI wieku. Proponuję własnoręcznie zrobione bułeczki zamienić na te gotowe z piekarni, jajko w koszulce na sadzone, a sos… wydać na piątkowe nowości w MLE ;). 

Żartuję! Danie wyszło przepyszne, a przy odrobinie wprawy jego przygotowanie z pewnością nie zajmuje dwóch godzin ;). Może przekonam się o tym następnym razem? 

 

SKŁAD NA DWIE PORCJE:

 

Na bułeczki (których upiekłam więcej, niż potrzeba):

3/4 szklanki ciepłej wody  

60g mleka w proszku  

35g rozpuszczonego masła

400g mąki  

1 łyżka cukru  

1 płaska łyżeczka soli  

20g drożdży świeżych  

2 jajka 

 

Na jajka w koszulce:

2 jajka

łyżka octu do gotującej się wody

 

Na szpinak:

2 duże garści świeżego umytego szpinaku

2 ząbki czosnku

2 łyżki masła

sól i pieprz

 

Na sos:

3 żółtka jajka

1 łyżka soku z cytryny

100g masła

 

Sposób przygotowania:

1. Do szklanki należy wlać około 4 łyżek ciepłej wody i rozpuścić w niej drożdże, cukier i łyżeczkę mąki. Przykryć i odstawić na 10 minut, aż drożdże się aktywują. Przygotować dwie miski: do jednej wlewamy pozostałą ilość ciepłej wody, rozpuszczone masło, mleko w proszku i mieszamy całość. Do drugiej miski wsypujemy mąkę, sól, a następnie wlewamy roztrzepane jajka, zaczyn drożdżowy i miksturę z pierwszej miski. Można dodać ulubione zioła, jak ktos lubi. Ciasto wyrabiamy hakiem do drożdży aż będzie jednolite i elastyczne, minimum 15 minut. Potem przykrywamy ściereczką i odstawiamy w ciepłe miejsce bez przeciągów na około godzinę. Gdy ciasto urośnie, wykładamy je na blat, lekko podsypujemy mąką i wyrabiamy je chwilę. Formujemy prostokąt  i wycinamy z niego równe części na bułeczki. Kulamy bułeczki i kładziemy na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia. Przykrywamy ściereczką i odstawiamy na 45 minut, a nawet godzinę jeśli nam się nie spieszy. Gdy bułeczki urosną, włączamy piekarnik na 180 stopni i smarujemy bułki roztrzepanym jajkiem z odrobiną mleka. Smarujemy dokładnie, bo nieposmarowane miejsca bedą po upieczeniu wyraźnie matowe. Pieczemy około 15-20, minut w zależności od mocy piekarnika, góra-dół, bez termoobiegu, aż bedą złociste.

2. Na patelni rozgrzewamy 2 łyżki masła, potem pokrojony na cienkie plasterki czosnek. Gdy czosnek zacznie puszczać piękny aromat to wrzucamy szpinak. Mieszamy i doprawiamy solą i pieprzem. Opcjonalnie: startą gałką muszkatołową.

3. Jajko w koszulce: jajko przekładamy do niskiego i małego naczynia. Gotujemy wodę w małym garnku i gdy się zagotuje wlewamy łyżkę octu. Robimy wir i wrzucamy jajko. Gotujemy około 3 minut. Przekładamy na ręcznik papierowy, aby odsączyć jajko z nadmiaru wody.

4. Sos: jajka sparzyć wrzątkiem. Żółtka roztrzepujemy w misce z łyżką soku z cytryny. Stawiamy miseczkę na garnek, w którym gotuje się woda. Ważne aby miska nie stykała się bezpośrednio z gotującą się wodą, a jedynie z parą wodną. Gdy zauważymy, że konsystencja zaczyna gęstnieć od razu wlewamy cienkim strumieniem gorące masło. Ubijamy trzepaczka, tak aby masa była aksamitna. Dodajemy sól i pieprz na koniec.  Jak uratować zwarzony sos: do czystej miski wlewamy 3 łyżki ciepłej, przegotowanej wody i stopniowo dodawać zwarzony sos, trzepiąc energicznie trzepaczką, aż konsystencja zacznie robić się taka, jak powinna – kremowa i bez grudek. 

Sukienkę znajdziecie tutaj