Straciłam rachubę czasu i gdy spojrzałam dziś na daty w moim kalendarzu miałam ochotę przetrzeć oczy – za chwilę październik! Przez dwa tygodnie byłam zawieszona w innej czasoprzestrzeni i stąd pewnie to poczucie zagmatwania. Kasztan, który spadł mi wczoraj prosto na głowę był trochę jak budzik – on wie najlepiej, że jesień właśnie się u nas zadomowiła.
Chociaż dom zawsze był dla mnie centrum wszechświata, to w tym wpisie będzie to chyba widać bardziej niż zwykle. Szpitalne perypetie, które są już na szczęście za nami, sprawiły, że wszystko inne zeszło na dalszy plan. Trochę tych zdjęć dla Was udało mi się jednak uzbierać więc serdecznie zapraszam do obejrzenia pierwszego jesiennego zestawienia!
* * *
Nie wiem co bardziej mnie pobudza do działania: kostka dobrej gorzkiej czekolady, łyk kawy z mlekiem czy …wizja większej kuchni! Do remontu jeszcze nam daleko (i pamiętając ten ostatni chyba wcale nam się nie spieszy), ale decyzja zapadła!1. Pora na popołudniową drzemkę. Tylko dlaczego to tata zawsze zasypia pierwszy? // 2 i 3. Poszukiwania inspiracji do nowej kuchni. Pinterestowy folder już pęka w szwach, więc przerzuciłam się na książki i albumy. // 4. Rozświetlający krem, który bardzo pozytywnie mnie zaskoczył… //Pewnie nie jedna z Was słyszała już o marce Phlov ;). Jeśli nie jesteście przekonane do marek kosmetycznych, za którymi stoją tak zwani celebryci, to radziłabym jednak nie wrzucać wszystkich do jednego worka. Myślę, że ta marka jest dobrym przykładem na to, że czasem znanej twarzy można zaufać. Rozświetlający krem do twarzy PHLOV który miałam przyjemność testować na pewno wzbogaci Wasz codzienny makijaż, ale jeśli na co dzień się nie malujecie to tym bardziej Wam go polecam! Skóra wygląda po nim po prostu lepiej i zdrowiej – jest rozświetlona i nawilżona. A może macie już własne doświadczenia z tą marką? Być może ktoś pomyśli, że dodaję to zdjęcie tylko po, aby niektóre z Was zdenerwować, bo od wielu dni dostaję mnóstwo zapytań, a czasem pretensji, w związku z tym, że powyższy sweter tak szybko się wyprzedał. To dla mnie wielki powód do dumy, że rzeczy MLE są przez Was tak upragnione i zapewniam, że (zgodnie z Waszym życzeniem i zapotrzebowaniem) nieustannie zwiększamy liczbę naszych produktów. Niemniej, są pewne kwestie i zasady, których nie zmienię – liczba wszystkich produktów MLE będzie zawsze ograniczona – naprawdę nie chcemy dokładać nawet jednego t-shirtu do setek ton ubrań produkowanych "na wyrost". Dodam jeszcze coś, co zawsze Wam powtarzałam: koniec końców to tylko ubranie. Nie będziemy dzięki niemu szczęśliwsze, nie uczyni nas ono lepszym człowiekiem i naprawdę szkoda na nie jakichkolwiek nerwów.Tuż po przybyciu do hotelu Raffles. Zaraz ruszam na event Chanel pod specjalnym nadzorem. 1. Jedwabna gumka i jedwabista kawa. // 2. Warszawa o poranku. // 3. Ona już wie, że kilka szklanek wody dziennie to podstawa. // 4. Ale nie oszukujmy się – kawa też jest ważna (albo kilka kaw). //Jeśli śniadanie po francusku to tylko w Bistro Charlotte.1. Lustro mówi, że jest OK i mogę już iść. // 2. Wszystkie zapachy w jednym miejscu. // 3. Razem z @Oliviakijo. // 4. Główny bohater tego wieczoru. //Tak naprawdę większość czasu spędzam na podłodze. 1. Albumy wnętrzarskie czyli tytuły, które ostatnio przeglądałam najczęściej. // 2. Molo poza sezonem – w końcu można zrobić zdjęcie nie martwiąc się o przechodniów wchodzących w kadr. // 3. Nowe wydanie Vogue z inspirującymi postaciami. // 4. Przerwa na lunch. Mały złodziejaszek porwał gruszkę ze stołu. //Mam nadzieję, że to zdjęcie będzie dla nas tylko pamiątką po kilku dniach strachu i niepewności. W takim miejscu naprawdę sporo myśli się o dzieciach i ich mamach, które poznały druzgocącą diagnozę i musiały zaakceptować fakt, że szpital stanie się ich drugim domem na długi czas. Nie lubię dzielić się prywatnymi historiami, ale mój instynkt podpowiadał mi, że ten post wzbudzi większe zainteresowanie niż kubek z kawą na marmurowym blacie. Postanowiłam to więc cynicznie wykorzystać i przekuć ludzką ciekawość w coś dobrego. Aż ciężko uwierzyć, że w dzisiejszej rzeczywistości ludzkie życie można po prostu kupić za pieniądze. Dla rodziców dzieci chorych na SMA to tak naprawdę dobra wiadomość, bo jeszcze parę lat temu wszystkie fortuny świata nie zmieniłyby wyroku śmierci. Zapewne znacie już parę historii o zawrotnej kwocie 9 milionów za jeden zastrzyk. Bardzo mocno trzymam kciuki, aby ten lek przeszedł przez cały proces przyznawania refundacji i żeby za kilka miesięcy te dzieci dostawały lek od ręki, tak po prostu. Jesteśmy jednak tu i teraz i do tego czasu trzeba uratować jeszcze parę żyć. Właśnie wczoraj, dzięki mobilizacji wielu ludzi dobrej woli udało się zebrać całą niezbędną sumę na leczenie małej Tosi. Nie udałoby się to także bez Was – bez moich kochanych Czytelniczek! Bardzo Wam dziękuję za taki cudowny odzew na Instagramie, a jeśli ktoś z Was się spóźnił, to tutaj znajdziecie jeszcze jedną, cudowną dziewczynkę, która zbiera pieniądze na ten sam lek. Trzymam za nią mocno kciuki i dorzucam cegiełkę!
Jak dobrze być znowu w domu! Przyznam się Wam, że czasem miewałam dosyć trzech spacerów dziennie z Portosem i z małą pod pachą, bo zwykle podchodzi to pod akrobatykę. Teraz nie zamierzam nawet wzdychać, gdy Portos zobaczy kota w tym samym momencie, w którym sprzątam jego "sprawunki". Ciekawe, że tak bardzo tęsknimy za rzeczami, które zwykły nam trochę uprzykrzać życie.
1. Portos patrzy na kota, a ja szukam czegoś czego mogę się przytrzymać, gdy za nim ruszy. // 2. Sama w domu. // 3. Wszystkie w kupie. // 4. Gang luzaków. //Chwila relaksu dla mamy.O tym właśnie mówię – ukochany dres (ten ze zdjęcia pochodzi od HIBOU), nieskomplikowana poezja i lampka dobrego wina.1. Ostatnio ulubione śniadanie mojej córeczki. // 2. Ach śpij kochanie! // 3. Kto ostatni wstaje ten ścieli! I nagle łóżko w mgnieniu oka robi się puste…// 4. Mniam! //Tak wygląda zawartość mojego rowerowego koszyka. Mamy z mężem ambitny plan, aby co najmniej do końca października nie znosić rowerów do piwnicy tylko jeździć ile się da!
Kaszmirową chustę, którą widzicie na zdjęciu mam od trzech lat i nadal dzielnie mi służy. Tutaj może nie wygląda zbyt wyjściowo, ale tak naprawdę to właśnie to lubię w niej najbardziej – wygląda super do eleganckich wełnianych płaszczy, ale świetnie sprawdzi się też do dżinsowej kurtki. W przeciwieństwie do wielkich szalików, nie jest taka obszerna a chroni przed zimnem równie dobrze. Znajdziecie ją tutaj MINOU Cashmere a jeśli macie chwilkę to poczytajcie trochę o tej firmie – jej założeniach i procesach produkcji. Jeśli chciałybyście zaopatrzyć się w coś od MINOU Cashmere to mam dla Was kod rabatowy dający 20% zniżki na całą kolekcję (poza przecenami). Wystarczy, że użyjecie kodu MLE20 (kod kończy się z dniem 6 października).
Praca wre. To jakaś abstrakcja – mamy koniec września i w dalszym ciągu dopracowujemy prototypy, które powinny wejść do sprzedaży… w październiku :D.
Który kolor wybieracie?Gdy jedyne z czym wracasz z "Darów Natury" to nowa świnka Peppa.Śniadanie dla trzech osób czyli kolejna wariacja na temat bezglutenowych płatków owsianych. 1. Niby tak mało było czasu w tym miesiącu ale parę lektur nadrobiłam! // 2. i 3. Ta sesja była super! Uwielbiam pracę ze zwierzętami :D.// 4.Jabłko od teściowej, mielone migdały, płatki owsiane, banan, jogurt, szczypta cynamonu, łyżka miodu spadziowego i kilka listków tymianku. //
Jak mogłabym nie przeczytać tej książki skoro dotyczy mojego ukochanego Gdańska? "Czas grzechu. Jaśminowa Saga" autorstwa Anny Sakowicz (wydawnictwa Poradnia K) to epicka opowieść o kilku pokoleniach, rozgrywająca się na tle ważnych wydarzeń, w jednym miejscu, ale w zupełnie różnych rzeczywistościach. Mamy tu więc "Danzig", Wolne Miasto Gdańsk (w czasach międzywojennych było to autonomiczne miasto-państwo) i Gdańsk. Pierwszy tom rozpoczyna się w 1916 roku śmiercią szesnastoletniego Pawła Jaśmińskiego. Burzliwa historia jego rodziny rozgrywa się w mieście, w którym początek ma druga wojna światowa i w którym nie zawsze dobrze jest być Polakiem; w czasach, kiedy kobiety walczą o prawa wyborcze i kiedy Europą próbuje zawładnąć ideologia faszystowska. Porywająca!
Może nim zacznę snuć plany o wielkim remoncie, najpierw postaram się znaleźć lepsze miejsce na pranie?A teraz proszę Was o chwilę uwagi – "Wróżka Zuzia i cudowne dzieci" to nie jest zwykła książeczka. Powiem więcej – każdy rodzic powinien zapoznać swoje dziecko z jej treścią. Autorka tej opowieści z wykształcenia jest pediatrą i całe swoje życie zawodowe poświęciła pracy z dziećmi. Ale do rzeczy. Nasze pociechy mają ogromną umiejętność przyswajania informacji, a my musimy to dobrze wykorzystać. Poza poszerzaniem wiedzy trzeba uczyć dziecko także akceptacji drugiego człowieka. To od naszych wysiłków zależy to, czy nasz słodki brzdąc wyrośnie później na empatyczną osobę – książki Magdaleny Kryger mogą nam w tym bardzo pomóc. „Odmienność” często budzi zainteresowanie małych dzieci i jest to zupełnie naturalne, ale jak o tym rozmawiać ze swoją pociechą? Jak im wytłumaczyć, że są wśród nas dzieci z zaburzeniami, chorobami czy niepełnosprawnościami? Książka „Wróżka Zuzia i cudowne dzieci” w ciekawy sposób oswoi małych czytelników z tymi zagadnieniami. Jeszcze raz gorąco polecam! Wymarzony fotel, który znajdziecie w Iconic Design i moje ukochane spodnio-legginsy.
Nigdy nie sądziłam, że będę mieć dosyć risotto z grzybami. No i nie mam! :)
Gdy w końcu nie ma z nami Portosa i możemy spokojnie podejść do kota…
Kolejna jesień nadeszła. Nie żal mi lata. Październik to dla mnie czas najfajniejszych blogowych artykułów, które jednak ktoś musi napisać, więc zostawiam Was tutaj i lecę do pisania!
* * *
Komentarze