Wpis powstał we współpracy z markami Bałagan, Embryolisse i książką "Fotografia dla dzieci" z Wydawnictwa Ogon. 

 

  Cebulki w moim ogrodzie, tak jak moje dzieci, nie chcą już czekać na wiosnę. Żyją i pną się w górę, nie patrząc na kalendarz. A ja wciąż jeszcze tkwię w zimie i nie mogę uwierzyć, że dni lecą tak szybko. Może to dlatego, że luty był tak krótki? Czuję jednak, że nie trzeba mi wiele, aby serce zabiło szybciej – zapach mokrej ziemi, gdy wczesnym rankiem wyprowadzam Portosa na szybki spacer, promienie słońca w mieszkaniu, które przypominają o nieumytych oknach, czy efekty kolejnych remontów (na szczęście już nie u nas).  Przedwiośnie zaraz mnie porwie.

  Będę przestawiać, szorować, ustalać nowe porządki w pracy i w domu, biegać i załatwiać. Mam jednak nadzieję, że zdążą się też zatrzymać, aby docenić wszystkie te dobre momenty.  Zostawiam Was z lutowymi kadrami – mam nadzieję, że będą dla Was jak gorąca herbata po długim marcowym spacerze.  

 

 Weekendowy wypoczynek. Chociaż treningu z Ewką chyba nie można nazwać odpoczynkiem. One oczywiście chcą ćwiczyć ze mną, ale nie w jakichś tam byle dresach jak ja. "Mamo, albo w sukienkach baletowych, albo w ogóle!". Wiadomo. Ktoś musi wyglądać źle, żeby ktoś inny mógł wyglądać jak primabalerina. 

1. Hula hop. Po kilku latach przerwy wracam do tego nawyku chociaż raz w tygodniu. Osiem minut w jedną i drugą stronę. // 2. Niebieskie niebo nad Sopotem. // 

Ten moment, gdy myślisz, że upadniesz, ale wiesz, że nie możesz, bo przecież ktoś się Ciebie trzyma i tylko dzięki Tobie nie upada. 

1. Przepis na grejpfrutowe „curd” (smakuje genialnie do naleśników w zimowy weekendowy poranek). Pochodzą z fajnej książki „Homemade winter”, która od lat przypomina mi, że z tych zimowych dni trzeba korzystać ile wlezie, i dzięki temu, z jeszcze większą radością, powitać potem wiosnę. // 2 i 3. Póki jeszcze można – lodowisko przy sopockim molo to dla nas lutowy punkt obowiązkowy. // 4. Gdybym miała domek w górach, to sypialnia mogłaby tak wyglądać!

Gdy czytam o tym, że świat zmierza w złą stronę i chciałabym odciąć się od wszystkiego. Widok gór (które przeżyją nas wszystkich i mają kompletnie gdzieś, co się dzieje na świecie) pochodzi z książki „Living in style. Mountain chalets”. // 

To światło i Kraków o poranku. Sweter, który ma na sobie Paulina znajdziecie tutaj

Kokardy w mojej głowie…

Czy jeśli kupujecie coś z drugiej ręki, to dajecie sobie wtedy większe przyzwolenie na to, aby częściej wymieniać garderobę? Ten zestaw znajdziecie w tym wpisie

A to jest książka, o której wspominałam wyżej.  

A to zestaw, w którym będę odprowadzać dzieci do przedszkola, gdy zrobi się cieplej (ale znając życie chyba tylko w mojej wyobraźni…)
Koszulowa sukienka w paski pojawi się w MLE już 4 kwietnia. 

Kolczyki są od YES. To chyba OCZYWISTE ;). Przypominam Wam o tej naprawdę wyjątkowej okazji, aby kupić moje ulubione modele taniej. W specjalnej zakładce możecie je obejrzeć, a marka w związku z akcją daje na nie aż -20% (na zakupy za minimum 499 zł na YES.pl oraz w salonach YES z aplikacją YES Club). Akcja trwa tylko do 14 marca! 

No czy te schody nie są piękne?

Wiosenne porządki zawsze zaczynam od własnych rzeczy. To chyba jedyna fair opcja, chociaż wiadomo, że te męża zawsze oddaje się jakoś łatwiej :D. To szuflada w mojej sypialni, w której jeszcze do wczoraj były pieluchy – nieużywane od, uwaga uwaga, ponad dwóch lat. Teraz są tam rzeczy, które do tej pory trzymałam w łazience, ale de facto łatwiej by mi było, gdyby były w sypialni. 

"Multi-funkcjonalny nawilżacz", którego można użyć jako kremu (dla całej rodziny), maski, bazy pod makijaż, pielęgnacja po opalaniu albo do delikatnego oczyszczenia. Krem Lait-Crème Concentré od Embryolisse został opracowany przez dermatologów i wcale się nie dziwię, że ufają mu kolejne pokolenia Francuzów. Przydaje mi się szczególnie po różnego rodzaju zabiegach, gdy skóra jest podrażniona. A gdy nie mam na nie czasu, to i tak tubka szybko się opróżnia. To taki kosmetyk, który wyciągam zawsze wtedy, gdy w moim domu pada pytanie "masz jakiś krem?". Cena produktu za 30 ml to 54,90 zł. 

A jeśli jesteście zainteresowane zakupem tego kremu, to z moim kodem będzie jeszcze taniej. Wystarczy, że użyjecie kodu EASIER20 i otrzymacie na niego 20% rabatu. :) 

"Kochanie, bardzo się spieszysz do pracy?" (bo prośby do męża najlepiej wypowiadać z zaskoczenia).

"A no bo dziewczyny z marketingu proszą, żebym dorobiła jakieś materiały z tym swetrem. Pomożesz?" 

1. "Ja zawiązuję, Ty rozwiązujesz. Czego nie rozumiesz?"  // 2. Zabawa z tym swetrem gwarantowana.  // 3. "Jezus Maria, co oni robią i dlaczego ja muszę w tym uczestniczyć"  // 4. A tutaj możecie zobaczyć jak wyglądał efekt końcowy. // "I love you" to po polsku "zrobiłem Ci kawę".Każda mała baletnica po dobrym treningu potrzebuje odrobinę słodkości…1. Walentynka od Galilu. // 2. Dziewczyny, daję tylko znać, już z wyprzedzeniem, że jeśli planowałyście tej wiosny zakup trencza, to poczekajcie na ten z MLE. Jest boski! Przypominam: w ten piątek będzie jego przedsprzedaż! //
Nie tylko w MLE pojawiają się kolory. Na moim talerzu także. To moja wersja śmieciowego jedzenia ;). Co to jest za książka! "Fotografia dla dzieci" od razu wskoczyła u mnie na listę dziesięciu najcudowniejszych tytułów, z którymi miałam styczność. Tak, wiem, że nie jestem chyba grupą docelową, ale to przepiękny pomost pomiędzy moją pasją a światem moich małych córeczek.  Ilustracje, autorstwa Moniki Rejkowskiej, są takie, jakich oczekuję w książkach dla najmłodszych. Zachęcające i ciekawe, ale jednocześnie – kształtujące wyczucie estetyki. Poza ładnymi obrazkami, mamy tu masę cennych informacji. Za redakcję merytoryczną odpowiada dr Małgorzata Grąbczewska. Doktor nauk o sztuce, historyczka sztuki specjalizująca się w historii fotografii XIX i początków XX w., tłumaczka, muzealnik, menedżer kultury, prezeska polskiego Stowarzyszenia Historyków Fotografii. Byłam tak oczarowana tą książką, że zaglądałam do niej też wtedy, gdy wokół mnie dzieci akurat nie było. Polecam! Rodzicom, dzieciom i każdemu, kto kocha robić zdjęcia.Kilka stron lektury i człowiek od razu przypomina sobie, co w tej fotografii tak bardzo kochał. Wy możecie już iść, ale ja czytam dalej! 1. Wróciłam! I kupiłam papier! // 2. "Glovoszefowa" nadchodzi. // Oto Wasza "topmodelka" na dzisiaj. Jeśli chciałybyście obejrzeć, jak wyglądał backstage sesji od rana do wieczora, to zapraszam tutajZabiorę ją na wakacje! Jeszcze nie wiem, czy to będą Kaszuby, czy Capri, ale tak czy siak ją zabieram! 1. Jeszcze nigdy nasza kolekcja nie miała w sobie tyle koloru. Jest dużo granatu w pięknym szlachetnym odcieniu, a nawet trochę czerwieni (szaleństwo), ale przede wszystkim, to po prostu porządne, świetnie zaprojektowane, modne ubrania. // 2. A to najważniejszy atrybut modelki. // 3. Sesja w restauracji ma swoje plusy! Dzięki Lupo, że nie byliśmy głodni! // 4. Szkolenie z deserów. // Jeśli czekacie na jakiś garnitur – to polecam ten! Wchodzi do sprzedaży już w ten piątek. Rekwizyty. Każda zapracowana mama mogłaby raz do roku mieć taki dzień, kiedy wszystko kręci się wokół niej, a nie na odwrót! A teraz czas wracać do Trójmiasta!Portos niestety nie zna się na żartach i myślał, że ta baza jest dla niego… Ktoś mądry kiedyś powiedział mi, że jeśli nie potrafię odnaleźć w sobie spokoju i wciąż czuję lęk, to muszę sobie przypomnieć, że świetnie sobie radzę, gdy muszę zabrać lęk  i przynieść ukojenie komuś innemu. Zawsze sobie o tym przypominam, gdy czuję się zagubiona. Bycie opoką dla innych najbardziej wzmacnia nas samych. 

A tutaj podsyłam link do pewnego postu na Instagramie, który w każdej z nas pewnie wywoła refleksję. Mieszkanie jeszcze przed małą metamorfozą. Za jakiś czas pokażę Wam ten fragment wnętrza w odświeżonej wersji. 
Molo, zachód słońca, białe spodnie, baletki i ten sweter. Widzicie to?Gotowe na wiosnę! Te buciki kupuje chyba już trzeci rok z rzędu (najczęściej na Zalando). 
Zajmę się Wami, jak tylko wrócę. Obiecuję!  Jak dobrze mieć w swoim mieście międzyludzkie relacje, niczym dobrze wydeptane ścieżki. Ukochaną kwiaciarnię (Pani Ewo! Czekamy już na wielkanocne wianki!), tuż za rogiem krawcową z prawdziwego zdarzenia, czy warzywniak, w którym zawsze szczerze Ci powiedzą, że mandarynki mają pestki. Kocham Sopot za to, że gdy czuć już w powietrzu tę porę roku na „W”, to wszędzie można dojść pieszo. W Urzędzie Miasta załatwić co trzeba, a potem zrobić zakupy i jeszcze odebrać buty od szewca.  „Pani Kasiu, będę dziś przycinać magnolię. Czy zjawi się Pani po gałęzie tak jak co roku?”

 „A to nie za szybko?!”

„No jak? Pani Kasiu, mamy już marzec! I tak robię to za późno!”
Do samego końca nie byłam pewna, czy uda nam się wyjechać, ale finalnie podjęliśmy decyzję, że będą to typowe "workation". Z Val di Fiemme jestem związana od ósmego roku życia (zaraz minie 30 lat!). Mamy tu swoje miejsca, przyjaciół i oczywiście ogrom wspomnień. No i motywację, aby nasze dzieci też pokochały góry. Chyba nie jesteśmy w tym odosobnieni, bo na słynnej Przełęczy Brennerskiej tylko co trzecia samochodowa rejestracja nie była polska ;). Jak widać, moja bezpłatna wieloletnia promocja tego regionu zaczyna przynosić efekty :D. Ciekawe czy kogoś z Was spotkam na stoku? 1. Drugi dom! // 2. I taki szacunek do krawiectwa to ja rozumiem! Zapytałam pana krawca o tę dziecięcą marynarkę – powiedział, że została uszyta 17 lat temu. Ma jedwabną podszewkę i skórzane guziki. // Takie biuro to ja rozumiem! Piszę prasówkę do różnych polskich redakcji na temat nowej kolekcji i ustalam marketingowy plan, a to wszystko z widokiem na góry. (Tak. Wiem. Jestem tym typem kobiety, która ma porządek w domu. Ale jeśli chodzi o samochód i urządzenia elektroniczne to…)1. Co zamawiam… // 2. I co dorzucam od siebie. 
W oczekiwaniu na najlepszego "strudel con panna". No gdzie on jest? Uwielbiam klasyczną górską architekturę (nawet w moim sopockim mieszkaniu jest kilka subtelnych zapożyczeń). Ale ta nowoczesna, monumentalna, oparta o szkło i nowoczesne materiały także do mnie przemawia. To Chalet44 przy stoku w Bellamonte. 
Nie wszystkie rzeczy są z MLE, więc sytuacja wymaga odnotowania! 
Kominiarka jest z COS (kupiona 4 lata temu), sweter akurat jest z MLE, ale to zeszłoroczna kolekcja. Legginsy to ocieplana opcja z Oysho. Świetnie się sprawdzają w taką pogodę. Buty to Inuikii (kupione chyba z pięć lat temu, ale ta marka ma wiele podobnych modeli). Ciekawe jaki widok przywita mnie rano?Przez całą noc padał śnieg, ale i tak jest go mało, gdy przypomnę sobie śnieżne zaspy sprzed dekady. Zmiany klimatu w górach widać jeszcze wyraźniej. Dzisiaj odpoczywamy od nart i jedziemy tam, gdzie włoski zimowy styl najbardziej rzuca się w oczy – do Cortiny!

Wkładam swoje ukochane buty od polskiej marki Balagan (ten i inne modele są teraz ładnie przecenione). Model Junko kupiłam w 2023 roku i nadal uwielbiam. A najmilej, że niczym nie ustępują tym włoskim traperom, które widzę u pięknych i modnych kobiety na deptaku w Cortinie. 

Na stronie Balaganu znajdziecie także mnóstwo wiosennych nowości, na które mam zniżkę (MLE20 daje 20% zniżki na nieprzecenione rzeczy, ważny do Dnia Kobiet). 

Okej, czas na kolejną prezentację! Spodnie to MLE, kurtka to propotyp MLE (pojawi się w przyszłym roku), sweter to także MLE. No a buty – jak już wyżej wspomniałam – to Balagan. Polskie marki atakują! 

1. Wiele śnieżnych zasp i brei mają za sobą te buty. Trzymają się super! // 2. Czy właśnie zdradziłam sekret o naszej wiosenno-zimowej kolekcji na kolejny sezon? Być może. // 

"We call it: dolce far niente".1. Stare drewniane drzwi w górskim stylu, a obok elegancka galeria sztuki. Witajcie w Cortinie! // 2. El Brite de Larieto. Polecam! // 3. Kto czeka na zimową olimpiadę? // 4. Czy zdradzałam tu kiedyś na blogu, że jestem prawdziwą ziemniaczaną księżniczką? // 

Gdybym miała dać jedną radę dotyczącą nauki własnych dzieci jazdy na nartach, to brzmiałaby ona: nie róbcie tego sami :D. Trzy dni walki, nadszarpniętej cierpliwości, zniechęcania dzieci (no dobra, rodziców trochę też), a efekty gorsze niż po zaledwie dwóch godzinach w szkółce. No i nagle, po tej jednej profesjonalnej lekcji, okazuje się, że zjeżdżanie jest super i to my z mężem chcemy szybciej schodzić ze stoku. 

Właściwie to zastanawiam się, czemu tak ambitnie podeszłam do tego zadania ("przecież nikt nie nauczy moich dzieci lepiej, niż ja"), skoro sama tak dobrze pamiętam siedmioletnią Kasię, którą mama wzięła na samą górę Skrzyczne w Szczyrku (kto wie, ten wie) i tam kazała po raz pierwszy założyć narty na nogi. Nie wiem, kto wspomina to gorzej: ja czy mama. W każdym razie: PAMIĘTAMY. Ja i mój mąż, który zawsze chętnie pozuje ze mną do zdjęć :D. Kocham tę prostą i pyszną kuchnie!Gdy zapomnisz kremu z SPF, ale jednocześnie tęsknisz za słońcem.Zoples – w Cortinie to regionalny deser, ale nigdzie w internecie nie mogłam znaleźć przepisu. Pomożecie?Gdy zamiast śniegu sypnie odrobiną confetti.  1. "Aperto" to słowo, które każdy narciasz chce zobaczyć, gdy podjeżdża pod schronisko. // 2. W świecie mody trwa wielka dyskusja na temat tego, czy sieciówki powinny produkować (a klienci kupować) odzież narciarską. Marki takie jak Zara, Oysho czy H&M wypuściły w tym roku tego rodzaju kolekcję (a Zara otworzyła nawet dedykowany "butik" w jednym z górskich kurortów). Dla mnie oczywistym jest, że jeśli ktoś zaczyna swoją przygodę z narciarstwem, to nie ma sensu inwestować w drogi strój. Natomiast lepiej taki zestaw po prostu pożyczyć, bo techniczne właściwości materiałów nie są tu bez znaczenia (po tiktoku krążą rolki z przemokniętymi kombinezonami od Zary, które kompletnie nie spełniają swojej roli na stoku). A jakie Wy macie doświadczenia? // Spokój i poczucie przyjemnego odosobnienia… Ale newsy ze świata nie dają zapomnieć o tym, w jak niepewnej rzeczywistości żyjemy. Gdy w karcie są dwa dania, które chciałabyś zjeść, więc wiadomo, że jedno z nich musi zamówić Twój mąż. Nie wiem, czy wszyscy jesteście tu od dawna, czy może wpadacie od czasu do czasu. W każdym razie – kiedyś na blogu opublikowałam długi artykuł o dolinie Val di Fiemme – to w jakimś sensie przewodnik po tym regionie, ale też próba wyjaśnienia tego, dlaczego traktuję to miejsce jak drugi dom. 
Alpejskie życie i kilka zdjęć, która przypominają mi ile szczęścia dają podróże. Tak niedawno pisałam tutaj o pięknych widokach Lofotów, które chciałabym kiedyś zobaczyć, ale luty wszystkie tęsknoty mi wynagrodził. Jest tak stara prawda (wymyślona przeze mnie), że jeśli dziewczyna znad morza, czuje się dobrze daleko od domu, to tylko w górach ;). Ten paradoks ma sens prawda? Już do Was wracam i razem z Wami zaczynam odliczać dni do pierwszych pąków na krzewach! Dziękuję za Wasz czas i każde ciepłe słowo. Trzymajcie się!

*  *  *