gruby wełniany płaszcz – MLE (poprzedni sezon)

buty – Inuikii (kupione dawno temu, ale chyba nadal są w ofercie)

rękawiczki – COS (również z zeszłego roku… a może sprzed dwóch?)

kominiarka – Arket (poprzedni sezon)

   Śniegu trochę mało, puchowe kurtki i płaszcze nieodebrane z pralni, mgła i przeszywający ziąb na zewnątrz, ale z samego rana padło hasło "sanki" i mimo kilku prób nie dało się już przekierować uwagi dzieci na coś innego. I dobrze, bo po powrocie do domu nikt tej eskapady nie żałował. 

   W taką pogodę, jaką mamy w Trójmieście od ponad dwóch tygodni (! ! !), ciężko zebrać się w sobie i pójść na dłuższy spacer. Według mojej aplikacji nadrobiłam dziś w końcu trochę kroków (czy jeśli ciągnęłam mocno obciążone sanki, to kroki nie powinny liczyć się podwójnie? ;)). Przypominam, że moja aplikacja do ich zliczania jest wyjątkowa. STEPLER (tu możecie pobrać aplikację – link działa tylko na telefonach) ma zachęcać do ruchu i zdrowych nawyków. Liczy Twoje codzienne kroki i przelicza je na punkty, a te można później wymienić na nagrody (produkty, zniżki lub usługi – cały czas dodawane są nowe opcje więc warto być na bieżąco). Namacalne gratyfikacje to jedno, ale z mojego punktu widzenia najważniejszym zadaniem (które zresztą błyskawicznie aplikacja realizuje) jest wykształcenie w nas wewnętrznej motywacji do tego, aby chodzić więcej. 

Wpis powstał we współpracy ze STEPLER.