Wpis powstał we współpracy z marką YES. 

 

  Jest pewien trend w modzie, który zdobywa popularność w takim tempie, że przegonić by go mogła tylko piłka serwisowa Federera. Na TikToku hasło „tennis skirt” ma ponad 221 milionów wyświetleń. W minionym roku zainteresowanie „estetyką tenisową” na platformie Pinterest wzrosło o 37 procent. Sklep internetowy „Depop” odnotował najwyższy w historii wzrost liczby wyszukiwań butów do tenisa. Sieciówki, które – jak powszechnie wiadomo – dobrze wyczuwają potencjał zakupowy kobiet, wypuszczają specjalne kolekcje poświęcone modzie na kort (H&M Move, Oysho, Varley, TALA).  

  Skąd to nagłe zainteresowanie skoro tenisową estetykę znamy od dawna? Czy to zasługa kinowego hitu „Challengers” z Zenday'ą? A może reality show Netflixa pod tytułem „Break point” o zmaganiach znanych tenisistów? Kiedyś kino, a dziś także platformy streamingowe, z pewnością mają wpływ na to, co nosimy (wspomnę tylko o fenomenie „Stranger Things”, który sprawił, że nastolatki na całym świecie chciały wyglądać jak Jedenastka), ale słynne produkcje raczej podsycają tendencje niż tworzą je od zera. Aby zrozumieć dlaczego moda z kortu w ostatnim czasie przebiła się do masowej świadomości, należy wpierw cofnąć się w czasie. I, jak to zwykle bywa w branży mody, zwrócić się raczej w stronę socjologii niż paryskich wybiegów. 

 

pozłacane kolczyki z wygodnym zapięciem – Biżuteria YES // bluza z bawełny – MLE // spódniczka tenisowa – TALA // buty – NEW Balance // czapka z daszkiem – Ralph Lauren

 

  Współczesna wersja tenisa powstała w Anglii w 1874 roku dzięki majorowi W. C.Wingfieldowi i szybko stała się popularnym sportem na dworach królewskich i wśród całej europejskiej arystokracji. Słowo „popularny” trzeba chyba jednak wziąć w nawias, bo w XIX wieku arystokracja w krajach zachodnioeuropejskich stanowiła mniej więcej 2% społeczeństwa. Pozostałe grupy społeczne były wtedy zajęte zdecydowanie bardziej przyziemnymi rzeczami niż odbijanie piłki drewnianą rakietką. Uściślając – ludzie nie należący do wyższych sfer właściwie w ogóle nie mogli sobie pozwolić na wypoczynek, a na wypoczynek wymagający kortu i konkretnego ekwipunku to już w ogóle. Była to więc dyscyplina zrzeszająca bardzo hermetyczne środowisko, a to z kolei sprawiło, że obrosła w liczne ceremoniały. Do dziś tenis jest jednym z niewielu sportów, którego etykieta przetrwała próbę czasu.

  Ten kto miał przyjemność uczestniczyć w turnieju z prawdziwego zdarzenia ten wie, że w trakcie rozgrywki należy zachować spokój, nie hałasować i unikać jakiegokolwiek rozpraszania grających. Nagradzać brawami udane akcje, ale nie klaskać jeśli nasz faworyt otrzyma punkt w wyniku popełnienia błędu przez rywala (przecież to nie elegancko cieszyć się, że komuś nie wyszedł serwis! ;)). No i pamiętać o tym, co jest szczególnie istotne dla naszej czempionki, Igi Świątek, że głośno dopingujemy tylko po rozstrzygnięciu wymiany, lub w przerwach między gemami i setami. Domyślam się, że dla wielu osób to nadmuchane i niepotrzebne grzeczności, wynikające ze snobistycznych ciągot, ale nie będę ukrywać, że ma to także swoje zalety. Na widowni raczej nie zostaniesz oblana litrem piwa, no i mało prawdopodobne, aby ktoś skandował przy Twoim uchu niezbyt grzeczne rymowanki. Co jest normalne na trybunach boiska piłkarskiego na meczu tenisa zupełnie nie przystoi. Te wszystkie kurtuazje dla jednych będą zaletą, a dla innych wadą, ale na pewno one też przyczyniły się do tego, że tenis wciąż kojarzy się ze sportem dla elit.  

Rekreacyjna gra na pewno nie wymaga dedykowanego stroju do tenisa. Ja gram nawet w biżuterii, o ile oczywiście jest wygodna. Kolczyki od YES, które widzicie na zdjęciu są tak zaprojektowane, że zupełnie nie czuję potrzeby aby ściągać jest przed grą na korcie czy zajęciami z baletu. To odrobinę wiekszy model od tego, który tu wcześniej pokazywałam. Tutaj macie dokładny link. W sklepach YES trwają wciąż wyprzedaże, więc możecie zaopatrzyć się w ulubioną biżuterię. 

 

  A jak to się stało, że moda tenisowa wyszła poza ten ciasny krąg? Przede wszystkim, wraz z upływem lat, sport stał się bardziej demokratyczny. Dwudziesty wiek to okres wielkich przemian i chociaż niektóre środowiska wciąż dbały o to, aby do ich klubów tenisowych „nie zapisywał się byle kto”, to – przynajmniej w teorii – nie musiałaś już urodzić się w rodzinie z herbem (i być meżczyzną) aby w wolnym czasie uprawiać sport zarezerwowany dla śmietanki towarzyskiej. Jak to wyglądało w praktyce dobrze pokazuje film pod tytułem „Wszystko gra” ze Scarlett Johansson w roli głównej.

  Moda szybko wyłapuje zmianę społecznych nastrojów i nie inaczej było w tym przypadku. Konsekwencją rozluźnienia sztywnych granic między tym, co elitarne a egalitarne, były liczne zapożyczenia sportowych elementów do codziennych strojów. Zaczęło się od jeździectwa i skórzanych oficerek, które na stałe weszły już do kanonu klasycznej mody damskiej, ale wszyscy znamy też przecież „polówki” (myślicie, że mają coś wspólnego z grą w polo? ;)), tenisówki czy kurtki bejsbolówki. Dziś przenikanie się sportowo-codziennych ubrań osiągnęło chyba kulminację – legginsy do jogi nosimy także wtedy, gdy na żaden trening się tego dnia nie wybieramy, dresy to najlepsze ubranie na weekend, w butach do koszykówki chodzi połowa licealistów, a spacerowanie po mieście w koszulce z logo ulubionego klubu piłkarskiego już nikogo nie dziwi.

   Tenisowy styl dodatkowo świetnie wpisuje się w kilka trendów, na które w ostatnich latach panuje prawdziwy „boom”. Mamy trend „old money style” (moda dziedziców), „quiet luxury” (cichy luksus), „rich wife aesthetic” (tłumaczenie chyba nie przejdzie mi przez gardło) czy tak zwaną „country-club girl”. Wszystkie te trochę (trochę?!) żenujące frazesy to nic innego, jak próba nazwania tego, co znamy od dawna. To powrót do prawdziwej klasyki – dyskretnej, ponadczasowej i oczywiście o ponadprzeciętnej jakości. 

Książka "The stylish life – Tennis" i korty tenisowe na Florydzie. 

 

  Świat mody od zawsze karmi się pozorami, dlatego nikogo chyba nie dziwi, że gigantyczny wzrost zainteresowania modą tenisową niekoniecznie przekłada się na zainteresowanie samą dyscypliną. Erin Fitzpatrick, redaktorka popularnego serwisu o modzie „WhoWhatWear” stwierdziła ostatnio, że:  

„Tak, możesz nosić strój do tenisa, nawet jeśli nie masz zamiaru uprawiać tego sportu. Z pewnością nie musisz być następną Sereną Williams, aby wziąć udział w tenisowym szaleństwie, które ogarnia obecnie branżę modową.”

  Ja nie będę wchodzić w dyskusję na ten temat – jeśli ktoś ma ochotę na taką dosłowność, to nic mi do tego. W mojej garderobie rozgraniczam jednak dwie rzeczy: stroje, które wkładam na kort i ubrania codzienne, które w subtelny sposób nawiązują do tenisowego stylu. Nie gram dziś już zbyt często, więc inwestowanie w pięć sukienek tenisowych, byłoby snobowaniem się na zawodniczkę, a nie funkcjonalnym zakupem. Wystarczy mi spódniczka tenisowa i ubrania, które wkładam także wtedy, gdy idę biegać czy ćwiczyć balet. Pamiętam zresztą że, gdy za dzieciaka uczyłam się tenisa, nie wypadało mieć najdroższego sprzętu i ubrań z najnowszej kolekcji Lacoste jeśli ledwo trzymało się rakietę w ręce. Świat sportu chyba nie różni się pod tym względem od świata mody: gdy ktoś stara się za bardzo aby zrobić świetne wrażenie, zwykle wychodzi na opak. 

Gosia ma na sobie sweter z MLE, a o spódniczkę muszę ją dopytać! :)

Jeden z najwybitniejszych tenisistów w historii – Rod Laver w dniu swojego ślubu.

Stella McCartney wchodzi na trybuny Wimbledonu. Rok 2014. 

dzianinowy top – MLE ("nieudany" prototyp sprzed lat) // skórzany pasek – H&M // koszyk – Cellbes // spodnie – Zara

 

  A wracając do mody codziennej, to aby uchwycić cechy „tennis-core” lepiej w trakcie meczu przenieść wzrok z graczy na trybuny. Biel, granat, zieleń, lniane elementy, szorty w kant, skórzane, delikatne dodatki, dokładnie odprasowane koszule i oczywiście sweter w paski to elementy, które stale przewijają się wśród gości oglądających tenisowe rozgrywki. Ten trend może być przystępny cenowo i prostszy w interpretacji, niż nam się wydaje.  

  Niewątpliwie tenis i cała jego oprawa ma w sobie niewymuszoną elegancję. Fanki klasyki mogą czerpać z tego stylu całymi garściami. No może pamiętając o drobiazgu – wszyscy wiemy, że perfekcyjny styl, wielkie pieniądze, a dziś już także dobre urodzenie, wcale nie czynią z bufona reprezentanta elit. Odgradzanie się od innych i świecenie statusem jest dziś w złym smaku i o tym rozdziale tenisowej historii lepiej zapomnieć. 

*  *  *