top & jeans / bluzka i dżinsy – COS (podobna tutaj , tutaj i tutaj)
notebook / notes – Chanel
flats / baletki – Net-a-porter (podobne tutaj, tutaj i tutaj)
Again today, I will continue my considerations concerning the relevancy behind the appropriate packing of a suitcase. However, this time, I will focus on the positive elements that can be noticed… after returning home. Before my trip to the Southern France (those who didn't see my post about the collaboration with Chanel can read it here), I thoroughly studied the contents of my wardrobe – doing a small cleaning up during the process – and packed the chosen things in my suitcase. For two days, separated from all of my clothes by thousands of kilometres, I felt a kind of relief. On the second morning, I was doomed to a cotton blouse in a navy stripe pattern, high-rise jeans, and leather flats, but it wasn't any kind of problem for me. In fact, I didn't really need anything else. These clothes were the quintessence of my style, and I felt really good in them.
Thus, the tip of the day is as follows: if you've recently come back from a trip, try to maintain the feeling of liberation (as if it was the next step after the "clothing rehab"). Check whether, thanks to this, it will be easier for you to introduce changes which have required some motivation for a long time – and I'm not only talking about clothes. If you were to pack the most necessary things in a rucksack, what would you choose? Do you need the things that you decided to leave? It is worth asking yourselves such questions if we more and more often feel overwhelmed by the overabundance of things that surround us.
***
Dziś po raz kolejny będę snuła swoje rozważania na temat zasadności odpowiedniego pakowania walizki. Tym razem jednak skupię się na pozytywach, które można dostrzec… po powrocie do domu. Przed podróżą do południowej Francji (tych z Was, którzy nie załapali się na relację z mojej współpracy z Chanel zapraszam tutaj) wnikliwie przestudiowałam szafę, robiąc przy okazji małe porządki, i zapakowałam do walizki wybrane rzeczy. Przez dwa dni, oddalona od wszystkich moich ubrań o tysiące kilometrów, odczułam pewnego rodzaju ulgę. Drugiego ranka skazana byłam na bawełnianą bluzkę w marynarskie paski, dżinsy z wysokim stanem i skórzane baletki, ale nie stanowiło to dla mnie żadnego problemu. Przecież niczego więcej nie potrzebowałam, a te kilka rzeczy stanowiły kwintesencję mojego stylu i czułam się w nich bardzo dobrze.
Rada dnia jest więc taka: jeśli wróciłyście ostatnio z podróży, spróbujcie podtrzymać w sobie to uczucie wyzwolenia (jakby po "ubraniowym odwyku"). Sprawdźcie czy dzięki temu, nie będzie Wam łatwiej przeprowadzić zmian, które od dawna czekały na zastrzyk motywacji. I nie mam na myśli jedynie ubrań. Gdybyście miały zapakować najpotrzebniejsze rzeczy do plecaka, to co by to było? I czy potrzebujecie tego, co zostawiłyście? Warto stawiać sobie takie pytania, jeśli coraz częściej czujemy się przytłoczeni nadmiarem otaczających nas rzeczy.
Komentarze