Domowe knedle śliwkowe z ricottą polane palonym masłem z cynamonem

* * *

Kilka dni temu zadzwoniła do mnie Pani z redakcji ,,Pytanie na Śniadanie" z zapytaniem czy nie miałabym ochoty zaprezentować widzom swojego sposobu na domowe knedle. Knedle uwielbiam! A że sezon akurat, to idealna okazja!  Bez wahania się zgodziłam. Dopiero po odłożeniu słuchawki dotarło do mnie, że odbędzie się to na żywo … daleko od mojego zakątka kuchennego, gdzie każdy kąt jest znany! Muszę zatem dopracować tak przepis by mieć pewność, że niezależnie od zastanych warunków efekt będzie dobry. Czy był? To już sami widzowie ocenili, widząc mnie w dzisiejszej porannej telewizji. A tym którzy nie widzieli polecam dzisiejszy wpis! 

Skład:
ok. 80 dag śliwek węgierek

300 g świeżej ricotty

500 g ugotowanych i utłuczonych ziemniaków (ważne: ziemniaki muszą być zimne, najlepiej ugotować dzień wcześniej)

ok. 1 szklanki mąki pszennej

2 jajka

kilkanaście kostek cukru

cynamon

100 g masła

A oto jak to zrobić:

1. Umyte i obrane ziemniaki gotujemy w osolonej wodzie. Ugotowane odcedzamy i miksujemy na puree. Istotne jest by ziemniaki były zimne, bo inaczej ciasto na knedle będzie się kleić.

2. Utłuczone ziemniaki łączymy z odciśnięta ricottą, jajkami, mąką i szczyptą gałki muszkatołowej. Całość mieszamy i wyrabiamy ciasto tak by się mocno nie kleiło. Oprószoną mąką dłońmi formujemy kule, umieszczając w środku śliwkę – zamiast pestki wkładamy kostkę cukru i szczyptę cynamonu. Ciasto dokładnie zlepiamy, tak by nie widać śliwki.

3. Knedle wkładamy do dużego garnka z wrzącą wodą. Gotujemy do momentu, aż wypłyną na wierzch. Knedle podajemy z palonym masłem (masło palone to nic innego jak podgrzane i zezłocone, ale nie spalone) z cynamonem lub posypane prażonymi płatkami z migdałów.

Komentarz: Jeżeli w trakcie zagniatania knedli ciasto nadal jest zbyt mokre dodajmy kilka łyżeczek mąki ziemniaczanej.

 

Jak nie zatracić kobiecości, gdy bieganie staje się Twoją największą pasją?

  Since being a child we hear that sport is mostly a men's field. Luckily we live in the times, when we don’t have to bother with such stereotypes. Seeing the athletic woman, we think that she is certainly taking care of herself and keeps a great form. But what if passion takes over our life and we lose certain features, which so far were our virtues? I had this kind of moment in my “running carrier” that I got lost. Physical activity took over so much, that other important things started disappearing from my sight. I took pleasure only from reaching longer and longer distance. Trainings at the gym made my back look like I was one of the weightlifters (I am exaggerating a bit;)) and generally speaking I didn't care how I looked like  while running, as it seemed not very essential to me – good results were the only thing that mattered. Of course after a while it started to be a problem. We are women and runners, we must find balance if we want our passion to keep bringing us joy. Weather you do sport professionally or only for pleasure and  you start thinking that you lost your femininity and tenderness, this entry is for you :)

***

  Od dziecka słyszymy, że sport to domena mężczyzn. Żyjemy na szczęście w takich czasach, kiedy kompletnie nie musimy się przejmować tego rodzaju stereotypami. Widząc wysportowaną kobietę, myślimy sobie, że na pewno dba o siebie i jest w świetnej formie. Ale co dzieję się wtedy, kiedy pasja przejmuje kontrolę nad naszym życiem i zatracamy w sobie pewne cechy, które dotychczas były naszymi zaletami? Miałam w swojej „biegowej karierze” moment, w którym trochę się zagubiłam. Trenowanie pochłonęło mnie tak bardzo, że inne ważne rzeczy zaczęły znikać z mojego pola widzenia. Przyjemność czerpałam tylko z pokonywania coraz dłuższych dystansów. Treningi na siłowni spowodowały, że moje plecy wyglądały jak u sztangisty (trochę przesadzam ;)) i w ogóle nie dbałam o to, jak wyglądałam podczas biegania, bo wydawało mi się to mało istotne – liczyły się tylko coraz lepsze wyniki. Jak się pewnie domyślacie, w którymś momencie zaczęło mi to po prostu przeszkadzać. Jesteśmy kobietami i biegaczami, między tymi elementami musi zostać zachowana równowaga jeśli chcemy w pełni cieszyć się naszą pasją. Jeśli uprawjąc sport wyczynowo, albo tylko dla przyjemności, zaczynacie myśleć, że trochę zatraciłyście własną kobiecość i delikatność, to ten wpis jest właśnie dla Was :)

biustonosz sportowy – Nike Pro Indy / spodnie – Nike Epik Lux

Seksowna nawet w bluzie dresowej   

  Nie da się tego ukryć, że zwracamy uwagę na wygląd. A jak jest wtedy, gdy idziemy biegać? Często zakładamy na siebie byle co – wszystko jest nie do pary, wiszące i mało seksowne. A przecież teraz ciuchy sportowe są niemal w każdej sieciówce! Tłumaczenia w stylu „bo nikt mnie nie zobaczy”, „przecież i tak się spocę” nie powinny nas usprawiedliwiać. W stroju sportowym naprawdę możemy wyglądać atrakcyjnie, a dzięki temu chętniej będziemy chodzić na treningi. W pierwszej kolejności wyrzućmy z domu wszystkie rzeczy, które wyglądają jakbyście ukradły je młodszemu bratu. Luźne, długie bluzy i szorty tak krótkie, że aż widać spod nich pośladki, też powinny wylądować w koszu na śmieci. Zwróćmy też uwagę na dobrze dopasowany biustonosz sportowy. Najlepiej kupujcie takie z poduszkami albo z wyciętym dekoltem – to zawsze wyszczupla sylwetkę (tutajtutaj i tutaj możecie zobaczyć modele, w których biegam na co dzień). Uwaga na koszulki z bardzo wyciętymi ramionami, często fatalnie wyglądają z tyłu koło pach. O tym, że czarny kolor wyszczupla pewnie już doskonale wiecie, jednak w sportowych stylizacjach neonowe barwy są jak najbardziej w porządku. Uważajmy tylko na wzory, bo one mogą nas pogrubiać.

Jak biegać, żeby uniknąć przyrostu tkanki mięśniowej?   

  Jeśli będziemy bardzo intensywnie biegać i zapomnimy o trzymaniu zbilansowanej diety, możemy szybko przybrać na wadze (uwierzcie mi – coś o tym wiem). Tak jak ze wszystkim, i w bieganiu potrzebny jest umiar. Dla zdrowego ciała i ładnej sylwetki powinnyśmy biegać minimum trzy razy w tygodniu, po czterdzieści pięć minut (oczywiście gdy tylko forma się poprawi, możemy wydłużać czas treningu lub dodać jeszcze jeden w ciągu tygodnia). Aby uniknąć przy tym zwiększenia masy mięśniowej biegajmy powoli. Istnieje na to bardzo prosty test: jeśli podczas treningu jesteście w stanie rozmawiać, oznacza to, że utrzymujecie idealne tempo. Wbieganie i zbieganie po schodach zostawmy Rockiemu Balboa. Łydki najbardziej rozbudowuje bieganie po piasku. Natomiast jeśli po rozgrzewce chcemy podkręcić metabolizm, zróbmy stumetrowe sprinty co najmniej sześć razy. Do tematu odżywiania powinnyśmy podchodzić z dużą rozwagą. Przede wszystkim uważajmy na białko, które jest głównym budulcem mięśni. Nie dajcie się namówić na picie odżywek białkowych – to właśnie ten błąd popełniłam i szybko go pożałowałam. Najważniejsze dla biegaczy jest uzupełnianie węglowodanów, które są głównym źródłem energii. Jedzmy razowe makarony, ciemne pieczywo, dziki ryż i kasze. Po treningu zróbmy sobie koktajl na mleku ryżowym z bananem i innymi owocami. Proszę Was – jeśli nie chcecie przybrać masy mięśniowej to uważajcie z ćwiczeniami siłowymi. Gdybyście chciały poza bieganiem zapisać się na inne zajęcia niech to będzie pilates, balet dla dorosłych albo joga.

bluzka – Running Shirt  / szorty – Nike / hantelki – TKmaxx

kurtka – Nike Enchanted Impossibly Light / spodnie – Nike Epik Lux/ bluzka – Nike  / buty – Nike Air Zoom Elite 8

Nie jesteśmy robotami  

   Czasami jest tak, że tracimy przyjemność z biegania. Chcemy biegać coraz szybciej i szybciej. Po treningu do domu wracamy wykończone. Obieramy sobie nierealne cele do zrealizowania. Jesteśmy tak zacięte, że nie ma już mowy o satysfakcji. Jest tylko gorączkowe rozmyślenie o tym, jak być najlepszą. Nie traćmy tego, co w sporcie najpiękniejsze. Dla mnie bieganie jest chwilą dla siebie. Mogę w końcu spokojnie pobyć sama. Nie muszę się stresować niedokończonymi projektami. Biegnę, słucham muzyki i marzę tylko o miejscach, które chciałabym jeszcze zwiedzić. Niezwykle istotne jest to, abyśmy miały pasję w życiu, ale nie dajmy się zwariować. Trzeba umieć w życiu pogodzić kilka ról, a  nie skupiać się jedynie na sporcie.

 Tak przy okazji: powoli zbliża się sezon biegowy. Czy planujecie w związku z tym jakieś starty w tym czasie? Ja zapisałam się  na dziesięciokilometrowy bieg po Warszawie (link do rejestracji możecie znaleźć tutaj), który odbędzie się czwartego października. Może mielibyście ochotę spotkać się w przyszły weekend na wspólnym bieganiu? Akurat na tydzień przed zawodami będziemy mogli porozmawiać o przygotowaniach i razem przebiec się Gdyńskim Bulwarem. Jeśli tak to może spróbujmy spotkać się w niedzielę o 9 rano na bulwarze przy Pomniku "Ryby" (27 września)?

 

 

 

 

Neutralny kolor nie musi być nudny. Karmelowy beż modową bazą na jesień 2015

coat / płaszcz – PATRIZIA ARYTON

dress / sukienka – Massimo Dutti

rubber boots / kalosze – Hunter

watch / zegarek – Daniel Wellington

 Living in Tricity has its points. We have very beautiful beach, forests, charming small streets from the 19th century, and in Gdańsk and Gdynia it is possible to feel the typically urban atmosphere. Being a blogger, I also learned to appreciate the Tricity weather  – when in entire Poland is warm and sunny, here is so horribly cold (x#@q&%!!!) that I can show you trends for the upcoming fall-winter season without any problem.

***

   Mieszkanie w Trójmieście ma same zalety. Mamy przepiękną plażę, lasy, urokliwe sopockie uliczki z początku XIX wieku, a w Gdańsku i Gdyni można poczuć typowo miejską atmosferę. Jako blogerka doceniam również pogodę w Trójmieście – kiedy w całej Polsce jest ciepło i słonecznie, tu jest tak okropnie zimno (x#@q&%!!!), że bez problemu mogę pokazywać Wam trendy na nadchodzący jesienno-zimowy sezon. 

   No dobrze, trochę przesadzam – dziś jest naprawdę ślicznie i jeśli trzymacie się z dala od plaży, to lekki sweter pewnie Wam wystarczy. Ale wczorajszy wieczór, tuż przy orłowskim molo, był już typowo jesienny – przenikliwy wiatr bezlitośnie potargał mi włosy, a morze miało ten stalowy chłodny odcień, który zapowiada nadejście nowej pory roku. Skoro więc chciałam wybrać się na romantyczny spacer, aby zrobić kilka zdjęć wzburzonych fal i ochłonąć trochę po tych dwóch emocjonujących dniach (jak tu nie wspomnieć o tych wszystkich wspaniałych komentarzach, które pojawiły się we wpisie o książce – dziękuję Wam z całego serca) musiałam się ciepło ubrać. 

   Jednym z piękniejszych jesienno-zimowych trendów jest beżowy total look, lansowany między innymi przez Alexandra Wang, Bottega Veneta, Emilio Pucci i The Row. Kolor karmelowy modny jest od zawsze – to klasyka w którą warto zainwestować – ale teraz wraca z prawdziwymym impetem, wraz z nurtem normcore i minimalizmem w stylu lat osiemdziesiątych. Pięknie i niezobowiązująco prezentuje się z dżinsem i czernią. Wygląda elegancko i pasuje kobiecie w każdym wieku. 

 

PS: Płaszcz, który widzicie dziś na zdjęciach jest marki PATRIZIA ARYTON, którą znaliście wcześnie jako ARYTON. Ta rodzinna firma specjalizuje się w ubraniach i płaszczach z wysokiej jakości tkanin – warto zapoznać się z ofertą w trakcie poszukiwań idealnego modelu (tylko dziś, do godz. 22.00 na stronie internetowej marki dostępny jest rabat wysokości 20% na kolekcję jesień/zima ;)). 

 

„ELEMENTARZ STYLU” – moja książka już w przedsprzedaży

 

   This morning I opened my eyes in a second after my alarm clock started ringing. The "snooze" button was out of the question today. I immediately sat down on the bed, reached for the laptop and entered Empik site. "It's really here" – I thought, looking at the familiar cream-colored cover with my sketch ( supposedly I am better at drawing than in singing).

  This Monday started the presale of my book. Starting from today you can order it at Empik.com, and thanks to that you will be able to pay 10 PLN less than in the bookshops (instead of 49.90 you will pay 39.49).

***

  Dziś rano otworzyłam oczy sekundę po tym, jak przy moim łóżku zaczął dzwonić budzik w telefonie. Nie było mowy o wybraniu opcji „drzemka”. Natychmiast usiadłam na łóżku, sięgnęłam po laptopa i weszłam na stronę Empiku. „Ona naprawdę tu jest” – pomyślałam, wpatrując się w dobrze mi znaną kremową okładkę z moim rysunkiem (podobno lepiej rysuję niż śpiewam).

  Właśnie w ten poniedziałek ruszyła przedsprzedaż mojej książki. Od dziś możecie ją zamówić na stronie Empik.com, dzięki czemu zapłacicie za nią 10 złotych mniej niż w księgarniach (zamiast 49,90 zapłacicie 39,49).

  Czekając na ten wielki dzień, myślałam o tym co ucieszy mnie najbardziej: świadomość, że sprostałam zupełnie nowemu wyzwaniu, czy raczej fakt, że będę mieć pamiątkę na całe życie, którą kiedyś będę mogła pochwalić się wnukom? 

   Jeśli któraś z Was, po przeczytaniu mojej książki, przestanie martwić się codziennie o swój strój, jeśli z większą niż dotąd satysfakcją patrzeć będzie w lustro, a ubieranie przestanie być dla niej szukaniem po omacku i drogą przez mękę, jeśli poczuje któregoś dnia, że znalazła swój własny styl i że wreszcie wygląda tak, jak zawsze chciała – to będzie dla mnie najlepsza recenzja i prawdziwy powód do dumy. 

   Byłyście ze mną od samego początku. Także wtedy, kiedy moje stroje dalekie były od ideału. Razem z Wami zmieniałam się i szukałam własnego stylu. Dziś chciałabym z całych sił podziękować wszystkim Czytelniczkom za to, że dodawały mi odwagi i otuchy w trakcie tych długich pracowitych miesięcy. Za te wszystkie komentarze z ciepłymi słowami i wyrozumiałość gdy wpisy nie pojawiały się tak często jakbyście chciały. Za to, że poświęcałyście swój czas na czytanie moich tekstów, oglądanie zdjęć i dzielenie się ze mną swoimi uwagami i wątpliwościami. Pisząc tę książkę, starałam się więc odpowiedzieć na wszystkie nurtujące nas pytania – jak stworzyć idealną garderobę? Co zrobić, aby zawsze czuć się dobrze w swoich ubraniach? Czy styl to kwestia wrodzonego talentu? A może wystarczy odrobina wysiłku, znajomość kilku podstawowych zasad i konsekwentne ich przestrzeganie?

 Mam nadzieję, że „Elementarz stylu” udzieli Wam wszystkich odpowiedzi, a czytając go będziecie czuły, że jestem tuż obok :). Miłego wieczoru!

 

PS: Zainteresowanych książką zapraszam tutaj :)

 

LOOK OF THE DAY – co nosić w nadchodzącym tygodniu?

dress / sukienka – Fashionland (ten model znajdziecie tutaj)

high boots / kozaki – Zara

jacket / żakiet – Massimo Dutti

bag / torebka – Klaudia Rozwadowska

watch / zegarek – Daniel Wellington

  My Saturday wasn’t very active way – after finishing photos for the book and handing the full text in, I needed these two days of laziness. The weather helped me – it was a cold and wet so I cleaned, I tested new recipes (I have actually discovered the simplest way for the most delicious snack in the world – the baked sweet potato with a bit of olive oil, rosemary and sea salt), I read a few articles which were waiting for me for some time now, and during the evening I watched "Inglorious Bastards". It is still Sunday, and I am not planning to change my schedule. Perhaps I will do some stuff on the computer a bit longer than yesterday.

***

  Sobotę spędziłam w mało aktywny sposób – po skończeniu zdjęć do książki i oddaniu całego tekstu potrzebowałam tych dwóch dni leniuchowania. Pogoda bardzo mi w tym pomogła – było zimno i mokro więc trochę sprzątałam, testowałam nowe przepisy (a właściwie odkryłam prosty sposób na najpyszniejszą przekąskę na świecie – upieczenie batata z odrobiną oliwy, rozmarynu i solą morską), przeczytałam kilka artykułów, które czekało na mnie od dawna, a wieczorem obejrzałam "Bękarty wojny". Niedziela jeszcze trwa w najlepsze, a ja nie przewiduję gwałtownych zmian w moim grafiku. Może posiedzę przy komputerze trochę dłużej niż wczoraj. 

  Po weekendzie zazwyczaj czeka nas poniedziałek, a potem wtorek, środa, czwartek i piątek – słodkiemu lenistwu musimy więc powiedzieć stop. Czy jest coś, co może umilić nam jutrzejszy trudny poranek i powrót do zdyscyplinowanej rzeczywistości? Amerykańska blogerka modowa Leandra Medine, twierdzi, że najlepszym sposobem będą świetnie skomponowane stroje na każdy dzień tygodnia, które zaplanujemy z wyprzedzeniem (na przykład w niedzielny wieczór). Nie sądzę, aby było to takie proste, ale właściwie dlaczego nie miałybyśmy spróbować?

1. Poniedziałek

Granatowa sukienka, zamszowe kozaki do kolana, granatowa marynarka o trapezowym kroju.

2. Wtorek

Granatowy sweter, czarne dopasowane rurki, białe trampki pod kostkę, krótszy trench.

3. Środa

Spódnica z imitacji skóry o kształcie litery A, czarne dopasowane kozaki, czarne rajstopy, szary cienki sweter, granatowa trapezowa marynarka.

4. Czwartek

Sweter w paski, dżinsy w niebieskim odcieniu, czarne baletki, trencz.

5. Piątek

Biały T-shirt, granatowa trapezowa marynarka, gruby szary szalik, czarne rurki i czarne dopasowane kozaki. 

   Siedząc spokojnie przed komputerem, nie będąc oszołomiona widokiem zawartości mojej szafy, znacznie łatwiej jest mi podjąć decyzję jak chciałabym wyglądać i co powinnam włożyć danego dnia. Niewątpliwie jest to trochę pójście na łatwiznę, bo w głowie pojawiają nam się przede wszystkim bezpieczne połączenia i rzeczy, w których chodzimy najczęściej, ale gdy któregoś ranka będziemy miały odrobinę więcej czasu, w każdej chwili możemy wyrzucić naszą listę do kosza i spróbować stworzyć coś bardziej oryginalnego. Jak myślicie, czy tworzenie takij listy ma sens? Czekam na Wasze komentarze :).

Krótka refleksja na temat… mojej książki

You can always find a few books beside my bedside – the ones unread, the ones read up to the half and the ones which I already know inside out, but I like to come back to them at least for a moment, especially on long cold evenings. Soon I will be able to put my book "The fundaments of style" among them.

The ones of you who follow my Instagram could see how I was finishing the photos to the last chapter. You must know how I can't wait for this moment, lying in bed, holding the first copy of my book that have this wonderful smell of a fresh pressed paper.

The presale for my book will start any day now (of course you will learn about first) and it is hard for me to believe that soon my book will find its way to the bookshops and your homes as well.

***

   Obok mojego łóżka zawsze leży kilka książek: te nieprzeczytane, przeczytane do połowy i te, które znam na wylot, ale lubię do nich wracać choćby na chwilę, zwłaszcza w długie, chłodne wieczory. Już niedługo położę obok nich mój "Elementarz stylu".

  Ci z Was, którzy śledzą mój Instagram, widzieli, jak kończę pracę nad zdjęciami do ostatniego rozdziału. Zapewne się domyślacie, że już nie mogę doczekać  się chwili, kiedy leżąc w łóżku, ściskać będę w rękach pachnący wciąż świeżym drukiem pierwszy egzemplarz  m o j e j  książki.

  Lada dzień ruszy jej przedsprzedaż (oczywiście dowiecie się o tym pierwsi), chociaż wciąż trudno mi uwierzyć że moja wymarzona książka trafi wkrótce do księgarń i Waszych domów.