Social changes have an impact on our life – that's no revelation. The fact that our everyday habits and choices change over years seems obvious. It's enough to look at how today's reality is different from our mothers' reality. We cook differently (if at all), we work differently, we spend our time with our families differently, we take care of our bodies differently. Not looking so far back, it's possible to notice that we've come a long way even sport-wise. Our mothers often ended their physical activity together with the end of their education, and we, in turn, have tested a range of different workouts, from spinning to yoga to marathons. Now we've been given the chance to try another solution – online workouts and mobile workouts. I'll tell you what I think about them, but first I'd like to take you on a little journey down the memory lane.
* * *
Zmiany w społeczeństwie mają wpływ na tryb naszego życia – to żadne odkrycie. Oczywistym wydaje się być fakt, że wraz z upływem lat nasze nawyki i codzienne wybory ulegają przeformułowaniu. Wystarczy spojrzeć na to, jak bardzo różni się nasza dzisiejsza rzeczywistość się od tej, w której żyły nasze mamy. Inaczej gotujemy (o ile w ogóle), inaczej pracujemy, inaczej spędzamy czas z naszą rodziną i inaczej dbamy o siebie. Nie sięgając tak daleko wstecz łatwo zauważyć, że nawet w kwestii sportu przeszłyśmy długą drogę. Nasze mamy często kończyły swoją aktywność fizyczną wraz z końcem edukacji, my z kolei przetestowałyśmy już cały szereg różnych treningów, od spinningu przez jogę, aż po maratony. Teraz podano nam na tacy kolejne rozwiązanie – treningi w internecie i na urządzeniach mobilnych. Powiem Wam co o nich myślę, ale najpierw zapraszam Was na małą podróż do przeszłości.
In Poland, fitness was, in fact, the first form of physical activity dedicated to adult women who weren't professional athletes but who wanted to take care of their figure. Before that, not many people actually considered the influence of exercises on the body because women had to tackle bigger problems in their everyday lives – life in Poland was simply much harder then. Only when the economic situation in our country became more stabilised did caring for one's figure become a mass phenomenon. I can still remember how my mother, a dozen or so years ago, came from her first fitness classes and showed me and my sisters what she had been doing – who would have thought that it would be the golden age of fitness clubs. Over the period of three years (from 2008 to 2011), the number of such places had increased from 800 to 1900. In fitness clubs, there were almost 700 thousand people exercising and each year brought even more clients (the IHRSA European Market Report).
Exercising among other people had its pros and cons. Some women loved the atmosphere of the common effort and the slight competition – it gave them strength and allowed them to survive tougher moments. Unfortunately, I'm among the more self-conscious individuals when it comes to group jumping. I'd always thought that other girls are better at routines and I was never able to keep up with the group – when they were raising their left hand, I was raising my right hand. At such moments, I always recalled the nightmarish times of PE classes when I was chosen as the last group member for all group sports.
Group classes were also connected with adjusting your day schedule to the club’s schedule. Usually, it was possible to participate in the classes only two times a week, and that was definitely too little to attain neat figure, for example, after pregnancy or to maintain your weight. In case of losing our weight, we needed at least three classes a week. It meant that, taking into consideration the the time to get there and the time to catch your breath after the classes, our family life was starting to deteriorate.
You usually purchased a monthly pass for such classes – now, I'd like to ask you to raise your hand if you managed to participate in all the classes during a given month. Exactly. Lack of time, problems with logistics, and little effects compelled women to look for something slightly different.
* * *
W Polsce fitness właściwie był pierwszą aktywnością skierowaną do dorosłych kobiet, które nie uprawiały wyczynowo sportu, a chciały zadbać o sylwetkę. Wcześniej mało kto zastanawiał się jak ćwiczenia wpływają na sylwetkę, bo na co dzień kobiety borykały się z większymi problemami – życie w Polsce było wtedy po prostu znacznie trudniejsze. Dopiero gdy sytuacja ekonomiczna w naszym kraju zaczęła być bardziej stabilne, dbanie o wygląd stało się zjawiskiem masowym. Do dzisiaj pamiętam jak mama, dobre kilkanaście lat temu, wróciła ze swoich pierwszych zajęć i pokazywała mnie i moim siostrom co robiła – kto by pomyślał, że będzie to początek złotego czasu dla fitness klubów. W ciągu trzech lat (Od 2008 do 2011 roku) liczba takich miejsc urosła z 800 do 1900. W fitness klubach ćwiczyło wtedy prawie 700 tysięcy ludzi, a z każdym rokiem było ich coraz więcej (The IHRSA European Market Report).
Ćwiczenie w obecności innych ludzi miało plusy i minusy. Niektóre kobiety uwielbiały atmosferę wspólnej sprawy lub delikatnej rywalizacji – dawało im to siłę i pozwalało przetrwać gorsze chwile. Ja niestety należę do grona osób skrępowanych podczas grupowych podskoków. Zawsze wydawało mi się, że inne dziewczyny o wiele lepiej znają układy, a ja nigdy nie mogłam za nimi nadążyć – jak trzeba było machać w lewo, machałam w prawo. Przypominały mi się koszmarne czasy, kiedy na szkolnym WF-ie wybierano mnie na samym końcu przy tworzeniu drużyn.
Grupowe zajęcia wiązały się też z dopasowaniem swojego planu dnia do grafiku klubu. Zwykle udawało się wygospodarować maksymalnie dwa dni w tygodniu, a to zdecydowanie za mało, aby wypracować zgrabną figurę na przykład po ciąży, czy chociaż utrzymać swoją wagę. W przypadku odchudzającego fitnessu potrzebowałyśmy minimum trzech treningów w tygodniu. To oznaczało, że licząc dojazdy, przygotowanie i złapanie oddechu po, nasze życie rodzinne mogło zacząć podupadać.
Na takie zajęcia kupowało się zwykle miesięczne karnety – w tym momencie chciałabym poprosić nasze czytelniczki, aby podniosły rękę do góry jeśli udawało im się wykorzystać wszystkie wejścia w miesiącu. No właśnie. Brak czasu, trudności w logistyce i mało widoczne efekty sprawiły, że kobiety zaczęły szukać czegoś innego.
Running became an alternative to hours spent at the gym. In 2013, jogging became a national religion among women who were taking care of their neat figure. On a daily basis, I passed many running ladies on my way. Besides, that was how I rebuilt my relationship with my friend – we come across one another by accident after a couple of years and we were doing the next route together (we've got great contact until today).What really happened that half of Poland started running? Taking into consideration other disciplines, we burn the greatest number of calories while running. In the beginning, the effect is literally spectacular – if we keep an appropriate diet and run every other day, kilograms are simply disappearing. Of course, there must be a catch – whenever our organism gets used to the discipline, the disappearing kilograms slow down, and we need to extend and modify the way we run.
Jogging has another advantage – considerably low expenses – shoes and outfits were enough for a few seasons (I've got mine for a couple of years and even after the hundredth washing cycle they still look good). I didn't need the costly classes as well – it was enough to change into your running outfit and simply walk out the door.There's no greater advantage of jogging than it's availability. Everything depend on us here – we can run everywhere at any time and for how long we want. Of course, until a small child starts to rule our day. For a few years now, I've been sneaking out before work when Julia and my husband are still asleep, despite the fact that it's easier for me to run in the evening and that I run faster then. A woken up and warmed up organism gave me time that was better by 20 seconds on each kilometre. In the morning, I was running a kilometre within 5:50/km, and in the evening I managed to do the same route within 5:30/km.
What about the disadvantages? Those who were running for longer than six months know that running develops only some of our body parts. For me, the biggest problem was buttocks, or the lack of them. After some time I realised that if I want to have a nice figure, instead of only burning calories, running will be insufficient.And it's even more difficult when it's snowy or rainy outside and you need to leave the house. To be honest: I don't like running in the winter time and I often search for alternative solutions.
For a couple of months I attended the gym. It seemed to me that by activating new body parts, my whole figure will attain better shape. I'm sure that my failure was an outcome of being inexperienced, yet still I was very discouraged towards this way of taking care of your body. Instead of losing weight I gained weight – after the workout, I was exhausted and hungry, and the only effect that I saw was the developing back muscles. Even though I was assured that I would get the help of personal trainers, it usually turned out that their helpfulness disappeared when I had problem with using one of the machines and I had to ask numerous times and interrupt others' individual classes – and for me individual workouts with a trainer are too much of an expense.
There's one more thing which made most of my friends never return to the gym after their first visit. The ambiance of such places is peculiar – tiring light, a crowd of sweaty people staring at their biceps, and the peculiar smell are things that some people simply cannot accept. And still you need to leave your house to start exercising…
* * *
Alternatywą dla godziny wymachów na salce okazało się bieganie. W 2013 roku wśród kobiet dbających o zdrowie i zgrabną sylwetkę jogging urósł do rangi religii narodowej. Na swojej ścieżce codziennie mijałam wiele biegających pań. Zresztą, tak odbudowałam relację z przyjaciółką – wpadłyśmy kiedyś na siebie przypadkiem po kilku latach, a następną trasę robiłyśmy już razem (do dzisiaj mamy świetne relacje).
Co tak naprawdę sprawiło, że połowa Polski zaczęła biegać? Ze wszystkich dyscyplin spalamy w ten sposób najwięcej kalorii. Początkowo efekt jest spektakularny – jeśli trzymamy się dopasowanej diety i biegamy co drugi dzień, kilogramy lecą w dół szybko. Oczywiście musi być jakiś haczyk – gdy tylko nasz organizm przyzwyczai się to tego trybu, zrzucana waga zwalnia i musimy rozszerzać i modyfikować sposób biegania.
Za joggingiem przemawiały także stosunkowo niskie wydatki – buty i stroje starczały nam na kilka sezonów (moje mam od kilku lat i nawet po setnym praniu wyglądają dobrze). Nie potrzebowałyśmy także kosztownych lekcji – wystarczyło się przebrać i po prostu wybiec z domu.
Nie ma większej zalety joggingu, niż jego dostępność. Tu wszystko zależy od nas – możemy biegać wszędzie, o każdej porze i jak długo chcemy. Oczywiście do momentu, w którym naszym dniem zaczyna rządzić małe dziecko. Ja od kilku lat wymykam się przed pracą, podczas gdy Julia i mój mąż śpią, choć po południu biega mi się łatwiej i szybciej. Rozbudzony i rozgrzany organizm dawał mi czas o 20 sekund lepszy na każdym kilometrze. Rano zdyszana przebiegałam kilometr w czasie 5:50/km, a po południu tę samą trasę bez problemu w 5:30\km.
A co z wadami? Która z nas biegała dłużej niż pół roku wie, że bieganie rozwija tylko niektóre części ciała. U mnie największy problem był z pośladkami, a właściwie ich brakiem. Po jakimś czasie widziałam, że jeśli chce ładnie ukształtować sylwetkę, a nie tylko spalać kalorię, to bieganie będzie niewystarczające.
No i dużo trudniej jest z mobilizacją, kiedy za oknem mamy śnieg albo deszcz. Przyznam szczerze: nie lubię biegać zimą i często szukam wtedy alternatywnych rozwiązań.
Na kilka miesięcy przeniosłam się więc na siłownie. Wydawało mi się, że aktywując nowe partie ciała moja sylwetka nabierze ładniejszych kształtów. Jestem pewna, że moja porażka była wynikiem niedoświadczenia, ale i tak bardzo zraziłam się do tego sposobu dbania o sylwetkę. Zamiast schudnąć bardzo przytyłam – po treningu byłam wymęczona i głodna, a jedyny efekt jaki widziałam to coraz większe mięśnie pleców. Choć przy zapisach pojawiały się zapewnienia o pomocnych trenerach, zwykle okazywało się, że ich życzliwość znikała, jeśli miałam problem z korzystaniem z jakiegoś sprzętu i musiałam co chwilę o coś pytać, przerywając indywidualne lekcje – a dla mnie indywidualny trening z trenerem to jednak za duży wydatek.
Jest jeszcze jedna rzecz, która sprawiła, że większość moich koleżanek po pierwszej wizycie już nigdy nie wróciła na siłownię. Aura takich miejsc jest dosyć specyficzna – męczące oświetlenie, tłum spoconych ludzi wpatrzonych w swoje bicepsy i specyficzny zapach jest dla niektórych nie do zaakceptowania. No i nadal trzeba było wyjść z domu, aby zacząć ćwiczyć…
All right, so what is a woman who wants to lose or maintain their weight but have no time supposed to do? If you've got your Instagram profile, you most certainly came across photos presenting women after their metamorphoses, which entailed working out with online trainers, on numerous occasions. I was sceptical in the beginning. "That's not real sport", "that has to be boring", "I don't believe that it brings such fast effects" – for a very long time I believed that such solutions would be great for someone else, but not for me. Already after the first workout I had to take back all of that.
The greatest advantage of at-home workouts is that they save time (because you don't have to attend the classes at a fixed time), their availability (because you can workout at home, during holidays, during a work trip – everywhere where you've got Internet access), and their intimacy (no one will be watching you so you can work out even in your pyjamas). For women who have children there is one significant factor – you don't have to call for someone who will take care of your child while you are working out – I've found an ideal gap during my daughter's bedtime cartoon. I'm sure then that I can go all out for 45 minutes.
When it comes to the place – it doesn't have to be a large space, kitchen will be enough. My friend doesn't even use a mat – she work outs on the carpet (I don't know whether it's hygienic but it's important that she still works out).
However, you need to ask yourself a question whether it works? If you do the exercises correctly as they are presented by the trainer, the effects will be visible quickly. Regularity, just like with any other type of sport, is extremely important – I needed no more than four workouts a week to see the improvement of my buttocks and stomach after less than two months.
What workouts do I recommend? This is my little TOP 5:
1. Slim Fit (Ewa Chodakowska) – the programme consists of approximately 30 exercises that are executed first regularly and then by pulsing. It is tiring and pretty painful in the beginning, but I quickly noticed that it nicely slims down and tones muscles. This workout isn't that straining for our bodies so its easier to get yourself to do it.
2. Hot Body (Ewa Chodakowska) – the opposite of Slim Fit – that is a tough workout. I even know a couple of lads who gave up after the fourth round. The programme is fast and energetic. After finishing it, you feel that the calories were burnt well. It's worth pointing out that a monthly subscription on Ewa Chodakowska's website is rather small in comparison to other subscriptions. I was able to register during a promotion and I pay less than twenty-five zlotys on a monthly basis for the access to twenty-one workouts.
3. Diet by Ann (Anna Lewandowska) – I need to admit that I haven't worked out with Ania yet, but some of my friends did when they were pregnant. The diversity of workouts is a great advantage for girls who went through everything and are searching for something new.
4. Mel B – it would be difficult to omit the first (at least for me) online trainer that I've come across. I can bet that I don't have to present her workouts. Mel B is really motivating – you feel that she is really sweating with you and doesn't allow you to give up.
5. „Sweat: Kayla Itsines Fitness" app – I'm sure that it's an excellent programme. I've seen multiple metamorphoses, I've read a book, but I haven't had the ocasson to test it – the app is simply very expensive. You need to pay as much as PLN 80 for the subscription – and that seems too much when compared to Ewa Chodakowska’s option.
Of course, it would be beautiful if such at-home solutions were without flaws. We will surely get bored with the monotony of our own four walls, the same plans and films. After listening to the same words over and over again, you can really become fed up with it – my friend after a year of workouts turned off the sound on her computer and she knows the exercises almost by heart. However, there is a way to tackle that because you can watch a TV series while exercising. After some time, we also miss the contact with fresh air; therefore, we should definitely ventilate our flat before and after the workout. Surely, there'll come days when we want to ease up and we won't be mobilised by a scheduled date or by paid classes – working out at home surely requires some discipline, but it also brings marvellous effects.
* * *
No dobrze, to co w takim razie ma ćwiczyć kobieta, która chce schudnąć lub utrzymać sylwetkę, ale nie ma na to czasu? Jeśli macie swój profil na Instagramie to z pewnością nie raz natknęłyście się na zdjęcia kobiet przedstawiających ich metamorfozy po ćwiczeniach z „cybertrenerkami”. Ja z początku podchodziłam do tego sceptycznie. „Przecież to nie jest prawdziwy sport”, „to musi być super nudne”, „nie wierzę, aby to przynosiło tak szybkie efekty” – bardzo długo uważałam, że takie rozwiązanie sprawdzi się może u kogoś innego, ale na pewno nie u mnie. Już po pierwszym treningu musiałam wszystko odszczekać.
Największą zaletą domowych treningów jest oszczędność czasu (bo nie trzeba pędzić z pracy na konkretną godzinę zajęć), dostępność (bo ćwiczyć możesz w domu, na wakacjach, w trakcie podróży służbowej – wszędzie gdzie masz internet) i intymność (nikt nie musi ciebie oglądać, możesz ćwiczyć nawet w pidżamie). Dla kobiet mających dzieci jest jeszcze jeden istotny czynnik – nie musisz organizować opieki nad nimi, gdy idziesz trenować – ja znalazłam idealną lukę podczas dobranocki córki. Mam wtedy pewność, że przez czterdzieści pięć minut mogę dawać z siebie wszystko.
Jeśli chodzi o miejsce – nie musi być to wielka powierzchnia, nadaje się choćby kuchnia. Moja przyjaciółka nie rozkłada nawet maty – ćwiczy na dywanie (nie wiem czy to higieniczne, ale ważne, że ćwiczy).
Należy jednak zadać sobie pytanie czy to działa? Jeśli ćwiczenia wykonujemy poprawnie, tak jak są pokazywane przez prowadzącą efekty widać szybko. Regularność, tak jak przy każdym sporcie, jest bardzo ważna – wystarczyło mi nie więcej niż cztery treningi w tygodniu, by zauważyć poprawę pośladków oraz brzucha po niecałych dwóch miesiącach.
Jakie treningi polecam? Oto mój mały ranking TOP 5:
1. Slim Fit (Ewa Chodakowska) – program składa się z około 30 ćwiczeń wykonywanych najpierw na pełnych powtórzeniach, a następnie na tzw. ruchach pulsacyjnych. Jest męczący i na początku dość bolesny, ale szybko poczułam, że ładnie wysmukla i rzeźbi mięśnie. Przy czym nie jest to trening wylewający z nas siódme poty, więc łatwiej zmobilizować się do jego wykonania.
2. Hot Body (Ewa Chodakowska) – przeciwieństwo Slim Fit, czyli ostry wycisk. Znam nawet paru panów, którzy odpadali po czwartej rundzie. Program jest szybki i energiczny. Po jego skończeniu ma się wrażenie dobrze spalonych kalorii. Warto też zaznaczyć, że miesięczny abonament u Ewy Chodakowskiej jest, porównując do innych, dość niewielki. Udało mi się zarejestrować w trakcie promocji i miesięcznie płacę niecałe dwadzieścia pięć złotych za dostęp do dwudziestu jeden treningów.
3. Diet by Ann (Anna Lewandowska) – przyznam, że jeszcze nie ćwiczyłam za Anią, ale kilka moich koleżanek trenowały z nią gdy były w ciąży. Różnorodność treningów to z pewnością duży plus dla dziewczyn, które przerobiły już wszystko i szukają czegoś nowego.
4. Mel B – ciężko byłoby nie wymienić w rankingu pierwszej (przynajmniej mi) poznanej „cybertrenerki". Założę się, że jej treningów nie trzeba przedstawiać. Mel B przede wszystkim bardzo motywuje – masz wrażenie, że naprawdę męczy się razem z Tobą i nie pozwala Ci się poddać.
5. Aplikacja „Sweat: Kayla Itsines Fitness: – jestem pewna, że to doskonały program. Widziałam wiele metamorfoz, czytałam jej książkę, ale sama nie miałam jeszcze okazji go przetestować – aplikacja jest po prostu bardzo droga. Miesięcznie trzeba płacić prawie osiemdziesiąt złotych – a to przy kosztach Ewy wydaje się dużo za dużo.
Oczywiście byłoby zbyt pięknie, gdyby takie domowe rozwiązania pozbawione były wad. W końcu dopadnie nas monotonia czterech ścian, tych samych schematów i odtwarzanych w kółko filmów. Po wysłuchaniu tego samego tekstu po raz setny można mieć dość – moja koleżanka po roku treningów wyłącza w komputerze dźwięk, a ćwiczenia wykonuje prawie z pamięci. Chociaż jest i na to sposób, bo równolegle ćwicząc można oglądać na przykład serial na telewizorze. Po pewnym czasie brakuje też kontaktu ze świeżym powietrzem, dlatego koniecznie powinniśmy wietrzyć mieszkanie przed i po ćwiczeniach. Z pewnością nadejdą też dni, kiedy zechcemy odpuścić i nie będzie nas mobilizować umówiony termin lub opłacone zajęcia – trenowanie w domu z pewnością wymaga dyscypliny, ale daje też niesamowite efekty.
Komentarze