
Wpis powstał we współpracy z marką Desenio, Wild Hill Coffee, Aruelle, Stag Warsaw i Noteka, a także zawiera lokowanie marki własnej.
Słyszę głos mojego brata, chociaż nieco inny niż teraz, mówiący: „Uwaga! Kręcę!”.
Obraz jest zdecydowanie mniej wyraźny niż filmy, które oglądam na telefonie, ale rozpoznaję wszystko doskonale. To mieszkanie moich rodziców z tą dziwną kanapą, której mama pozbyła się ponad 20 lat temu. W kadr cały czas wbiega nasz pies Szeryf, a na werandzie stoi choinka – wydaje się znacznie mniejsza niż zapamiętałam. Ubieram ją z moim tatą, który (O mój Boooże!) jest na tym nagraniu w moim wieku. A ja jestem taka podobna do moich córeczek, chociaż nie potrafię określić na czym to podobieństwo polega. Cięcie i kolejna scena: kolacja wigilijna i babcia krzycząca na nas, abyśmy przestali ją nagrywać. Kilka potraw, które sobie nakładamy, niezmiennie pojawia się na naszym stole. Nagranie urywa się w przypadkowym momencie. Zakładam, że w naszej starej kamerze VHS po prostu padła bateria, a że mój brat nie rozpisywał scen do nagrania, jak w dzisiejszych instagramowych rolkach o rodzinnych świętach, to nie można było liczyć na finał, w którym wszyscy (ustawieni pod choinką) machamy do widzów. To był po prostu moment, który ocalał — przypadkowy, niedoskonały, ale budzący po latach całą kaskadę emocji i wspomnień.

Co roku w grudniu obserwujemy ten sam paradoks: im bardziej zaawansowany staje się świat wokół nas, tym bardziej tęsknimy za tym, co proste, powolne i niemierzalne. W epoce algorytmów święta okazują się jednym z ostatnich bastionów doświadczeń, których nie da się do końca skopiować, zoptymalizować ani zautomatyzować. Gdy o tym myślę, dopada mnie z początku smutek: przecież nie urodziłam się wczoraj i wiem, że wszystko, co nie nadąża za nowoczesnością, prędzej czy później zostanie zapomniane. Z drugiej strony, trudno nie zauważyć, że akurat święta wyjątkowo opierają się tej logice. Technologia może je wygładzać, przyspieszać, podpowiadać co „powinniśmy” czuć albo kupić, ale nie jest w stanie przejąć ich rdzenia.
Mam nadzieję, że Święta na zawsze pozostaną w jakimś stopniu analogowe. Ten artykuł, pod przykrywką corocznego prezentownika, ma być takim małym przewodnikiem o tym, jak drobnymi krokami przywrócić Świętom ich stary klimat – o ile macie poczucie, że tego chociaż odrobinę potrzebujecie. Bo mi też to się przyda!

Wszystkie te kartki świąteczne, które dołączam do prezentów dla najbliższych znajdziecie w NOTEKA. Kod MLE15 daje 15% rabatu w sklepie Noteka i działa do 10 grudnia.
1. A co jeśli to nasz mózg się myli?
A może dla moich dzieci te Święta mają w sobie dokładnie tyle samo magii, ile miały dla mnie w dzieciństwie? Może to tylko perspektywa dorosłego — z całą logistyką, odpowiedzialnością i świadomością upływu czasu — sprawia, że wydają się „inne”? Pamiętam przecież opowieści taty o tym, jak szukał anioła na strychu, jak cieszył się z jednego ołówka i że tylko w Święta jadł pomarańcze. Wszystko to było oczywiście kwitowane zdaniem, że „kiedyś wszystko było bardziej wyjątkowe”, „doceniało się każdy szczegół” i że „dzisiejsze dzieci już tego nie przeżyją”. Ale może to właśnie jest największa pułapka. Nasz mózg, który uwielbia idealizować przeszłość, skrupulatnie usuwa bałagan, kłótnie i stres z tamtych lat, a zostawia tylko to, co zamienia się w opowieść.
Magia, którą pamiętamy, nie wynikała ze skromności tamtych czasów — tylko z faktu, że byliśmy dziećmi. I może dziś dzieje się dokładnie to samo: dzieci widzą rzeczy, których my już nie rejestrujemy. Ich mózg nie filtruje świata przez listę zadań, terminy, rachunki i „co jeszcze trzeba zrobić do końca roku”. Dla nich ten sam moment, który dla nas jest „organizacją”, jest po prostu oczekiwaniem. Krótko mówiąc: magia się nie skończyła. Po prostu zmieniła odbiorcę. A to wcale nie jest zła wiadomość. To znaczy, że każdy Twój wysiłek ma sens, nawet jeśli wydaje Ci się wymuszony i wcale nie tak magiczny jak ten, który zapamiętałaś w dzieciństwie. No i w gwoli ścisłości – przekazywanie magii nie musi dotyczyć jedynie dzieci. To, co nam może wydawać się spowszedniałe i nie takie magiczne, dla kogoś innego jest spełnieniem świątecznych marzeń.


Jeśli istnieje prezent, który idealnie łączy analogową magię z dzisiejszą codziennością, to pewnie byłaby to kawa. Dla poprzednich pokoleń, żyjących w czasach PRL-u, była prawdziwym dobrem luksusowym (kawa nie rosła w „krajach zaprzyjaźnionych”, więc trzeba było płacić za nią twardą walutą — dolarami, frankami, markami. A tych państwo miało dramatycznie mało). Dziś jest dostępna w każdym spożywczaku, ale ta od Wild Hill Coffee to wciąż prezent warty uwagi. W zestawie prezentowym znajdziecie to, co w zimowe dni cieszy najbardziej: organiczną kawę speciality (np. "Sen o La Jacoba" o otulających nutach migdałów, wanilii i ciemnej czekolady) oraz wyselekcjonowane dodatki od polskich manufaktur – aromatyczną herbatę i rzemieślniczą czekoladę. To upominek dopracowany w każdym detalu, stworzony po to, by sprawiać autentyczną przyjemność i cieszyć oko jeszcze przed rozpakowaniem. Z kodem PREZENTY otrzymacie 10% rabatu na wszystkie nieprzecenione produkty (poza akcesoriami). Kod jest ważny do 24 grudnia.
2. Łańcuch wspomnień.
Aby Święta były magiczne, to nasz układ nerwowy musi na chwilę cofnąć się do czasów przed sztuczną inteligencją, mediami społecznościowymi, a nawet smartfonami. To nie romantyczna teoria, tylko fakt: mózg uspokaja się i zakotwicza w rzeczywistości wtedy, gdy angażuje dłonie w proste, powtarzalne czynności. Dlatego co roku robię z dziećmi (coraz dłuższy) łańcuch z papieru, który staje się główną świąteczną ozdobą w domu, do momentu pojawienia się choinki.
Tego typu aktywności są klasyfikowane jako „czynności manualne o niskiej złożoności”, które regulują układ nerwowy podobnie jak medytacja: spowalniają tętno, wyciszają korę przed-czołową odpowiedzialną za planowanie i kontrolę, a jednocześnie aktywują obszary mózgu odpowiadające za poczucie przyjemności i bezpieczeństwa. Współczesny mózg pracuje na obrotach, których dawne podręczniki neurologii w ogóle nie przewidywały – niech on też odpocznie w tym świątecznym czasie. Wystarczy godzina, aby stworzyć mniej więcej siedmiometrowy łańcuch. My robimy dwa: jeden jest pasków o szerokości 4 centymetrów (wygląda imponująco pod sufitem i jest bardziej pękaty) i drugi z pasków trzycentymetrowych. Polecam spinacz, bo klej jednak lubi puszczać w najmniej oczekiwanym momencie, na przykład wtedy, gdy pod łańcuchem cała rodzina je barszcz. 

sweter – MLE // spodnie – Zara (stara kolekcja)
3. Absolutnie nie najważniejsze, ale… co jest nie tak z dzisiejszymi prezentami?
Przedłużenie karnetu do siłowni, bony do sieciówek, dokładanie do nowego telefonu, który będzie dostępny dopiero za miesiąc. Prezenty, co ma oczywiście swoje dobre strony, stały się funkcjonalne do bólu. Oczywiście, przedłużenie karnetu na siłownie na pewno nas ucieszy, jeśli sami musielibyśmy wydać na to większą kwotę. No i to niezwykle wygodne rozwiązanie – opłacić coś w Internecie, kupić bon, dać komuś gotówkę. Ale wygoda — jak pokazuje historia ludzkości — rzadko bywa źródłem niezapomnianych wspomnień.
Widzę oczami wyobraźni wymarzony bożonarodzeniowy poranek, gdy wszyscy w pidżamach oglądają swoje prezenty. Nie bardzo pasuje mi tu odświeżanie naszego profilu w centrum sportowym z odnowionym saldem. Już te oklepane skarpety czy rękawiczki wydają mi się bardziej wartościowe pod względem sentymentalnym. W czym tkwi sekret? A może to kolejne upiększanie przeszłości?
A skoro już mowa o piżamach, to znalazłam dla Was takie, które wyglądają, jak marzenie o wolnym dniu. Są miękkie i wygodne (no i zobaczcie, jak w tej granatowej wygląda Zuzia) i wiem, że marzy o nich połowa mojej rodziny. Z kodem KASIA20 otrzymacie 20% zniżki na wszystko w Aurelle (kod nie łączy się z innymi rabatami i nie dotyczy kart podarunkowych oraz jest ważny do 13 grudnia). Ja biorę chyba tę ecru w kratę. A Wy?

Kupowanie prezentów, które same chciałybyśmy dostać to nie zawsze Kolczyki, które widzicie na zdjęciu wyżej, oraz te, które mam na sobie są od Stag Warsaw – marki, która tworzy biżuterie ręcznie w swojej pracowni w Warszawie. Zobaczcie ich piękne projekty, które idealnie sprawdzą się na prezent. Kolczyki, które mam na sobie znajdziecie tutaj, a kolczyki z pudełka tutaj. Kod 15MLE da Wam 15% zniżki i obowiązuje do 16 grudnia.
4. Z pamiętnika socjologa: Święta jako ostatnia wspólna platforma.
Coraz częściej socjologowie zauważają, że Święta mogą być ostatnią przestrzenią, w której spotykają się ludzie żyjący na co dzień w różnych światach. Badania dotyczące tak zwanych „filter bubbles” pokazują, że przeciętny użytkownik internetu niemal nie styka się z opiniami wykraczającymi poza jego bańkę informacyjną. Święta są jednym z niewielu momentów, w których te bańki pękają: nagle przy jednym stole siadają osoby o odmiennych poglądach, temperamentach, stylach życia. To doświadczenie bywa trudne, czasem męczące, ale jednocześnie może to być jedno z ostatnich dostępnych ćwiczeń z demokracji w życiu prywatnym. Przypomnieniem, że wspólnota nie składa się z naszych klonów. Że różnice nie są zagrożeniem, lecz faktem.


Sztuka to jedna z nielicznych przestrzeni, w której różnica zdań nie musi prowadzić do wojny domowej — najwyżej do lekkiej sprzeczki o to, czy Matisse „to nadal geniusz, czy już raczej dekoracja”. Mamy w rodzinie jedną zagorzałą fankę tego artysty i to do niej zawędrują te dwie reprodukcje od DESENIO (a może powinnam sprawić sobie takie same?). Koniecznie poświęćcie te kilka minut i oprawcie grafikę w passe-partout i ramkę (w DESENIO kupicie komplet). Z kodem MAKELIFEEASIER dostaniecie 45% zniżki na plakaty, 20% na ramki oraz 20% na obrazy na płótnie. Kod jest ważny do 31.12 (nie obejmuje on plakatów personalizowanych), więc jeśli macie komuś (albo sobie samemu) zamiar sprezentować plakat lub obraz na płótnie to skorzystajcie najlepiej do 16 grudnia (bo wtedy jeszcze zdążą dojść na czas).
5. „Verba volant, scripta manent.” ("Słowa ulatują, to co zapisane — pozostaje.")
W grudniu, odtwarzając w domu nasze małe tradycje (niektóre stare, inne zaledwie kilkuletnie), zastanawiam się, ile upartości musieli mieć ludzie w dawnych czasach, skoro te przedświąteczne zwyczaje przetrwały. Bez smsów, whatsuppów, rolek z przepisami, bez IClouda i kopii zapasowych. Jakoś im się udawało.
Dziś, mimo ułatwień, takich jak termomixy, kalendarze w telefonie supermarkety czynne do dwudziestej drugiej, Glovo i Ubery, tak trudno jest nam podtrzymać te stare tradycje, nie mówiąc już o rozpoczynaniu nowych. Możliwości zabiły chęci. Kiedy wszystko jest dostępne, najłatwiej stracić motywację do zrobienia czegokolwiek. Puenta jest dość prosta: tradycje nie przetrwały dlatego, że były wygodne, tylko dlatego, że ktoś regularnie dbał o ich podtrzymanie, choć mu się nie chciało. Pamiętajmy, że rodzinna tradycja to nic więcej niż decyzja, że postanawiamy robić coś, co roku.
A do decyzji potrzeba niewiele – wystarczy wrócić do analogowych czasów, wyciągnąć kartkę i zapisać to, co planujemy. Psychologowie wiedzą o tym od lat: to, co zostaje zapisane, staje się bardziej realne niż to, co jedynie pomyślane. To tak zwany „efekt obiektywizacji myśli” — kiedy przenosimy plan na papier, mózg traktuje go jak zobowiązanie, a nie luźną fantazję.

Dwa wspaniałe prezenty – pióro Sailor (klasyk wśród wiecznych piór) oraz kalendarz, który w swojej prostocie stał się u mnie ozdobą biurka i jednocześnie wspaniałym organizatorem czasu. W NOTEKA znajdziecie najpiękniejsze kalendarze, które nie krzyczą, mają delikatne rozwiązania graficzne i przyjemny papier. Są też większe wersje! Kod MLE15 daje 15% rabatu w sklepie Noteka i działa do 10 grudnia.
Przez tę całą naszą pragmatyczność i technologiczne ułatwienia utraciliśmy jeszcze jedną rzecz, której w analogowych Świętach nie brakowało. Tajemnicę. Nie mówię tylko o prezentach. Mówię o tajemnicy w najbardziej podstawowym sensie: w co wierzymy, dlaczego wierzymy i jak długo pozwalamy sobie wierzyć. Kiedyś Święty Mikołaj był nie tylko sympatycznym bohaterem reklam, ale instytucją, która opierała się na absolutnie fundamentalnym założeniu: nie sprawdzamy tego w Google. Czy rzeczywiście przychodzi? Jak to robi? Czy zmieści się przez komin, którego w mieszkaniu na trzecim piętrze po prostu nie ma? To nie były pytania poszukujące logiki — to były pytania, które miały podtrzymać cudowną niepewność.
Dziś żyjemy w świecie, w którym większość rzeczy da się wyjaśnić, sprawdzić, zaktualizować i zweryfikować. I może właśnie dlatego tak trudno jest nam poczuć to, co dla poprzednich pokoleń było oczywiste: że Święta miały w sobie coś, czego nie dało się rozłożyć na czynniki pierwsze. Nie wszystko musiało się zgadzać. Nie wszystko trzeba było rozumieć. Nie wszystko dało się udowodnić.
A przecież przez setki lat to, co najważniejsze w grudniu, zaczynało się właśnie tam, gdzie kończyła się pewność. Może więc tęsknimy nie za „dawnymi świętami”, ale za światem, w którym wolno nam było nie wiedzieć wszystkiego— i czuć się z tym dobrze. Warto twardo stąpać po ziemi… i odpuścić to sobie czasami, na przykład z okazji Świąt.
* * *





Komentarze