LOOK OF THE DAY – więcej takich okazji poproszę!

ażurowy pierścionek, obrączka i kolczyki – Biżuteria YES

obydwa modele długich sukienek – MLE Collection (kolekcja tegoroczna)

wiązane sandały – Tkees 

   Jakoś tak wyszło, że z przytupem zakończyliśmy ze znajomymi rok szkolny, chociaż żadne z nas już od (bardzo) dawna do niej nie chodzi. Po tak pięknym wieczorze człowiek zaczyna nawet trochę żałować, że urodziny ma w październiku (a imieniny w listopadzie) i raczej nie ma co marzyć o podobnym pikniku z tej okazji. Na szczęście parę wakacyjnych jubilatów wśród przyjaciół jeszcze się znajdzie, a my jednogłośnie stwierdziliśmy, że żadna restauracja, klub czy sala balowa nie przebiją toastów na rozgrzanym piasku. Szkoda, że wszystko co dobre szybko się kończy (a dla rodziców trzylatki, która musi być w łóżeczku o 21 jeszcze szybciej), ale miło dołożyć do zbioru wspomnień taki wieczór. 

Kiedyś tylko na plaży. Dziś nawet przed komputerem. W przeszłości używane z przymusu, a teraz z przyjemnością. Moje top 5 kosmetyków na słońce.

   W te wakacje wszystkim nam przyda się odrobina pozytywnej energii w opornej na inflacji wersji. Wszyscy wiemy, że kąpiele słoneczne poprawiają humor – to udowodniony naukowo fakt. Szukam więc każdej możliwej okazji, aby przenieść „biuro” na plażę, jeśli tylko pogoda na to pozwala. Pisząc „biuro” mam na myśli laptopa i dwójkę mocno absorbujących małych ludzi i chociaż bardzo cieszę się, że w ogóle mam taką możliwość, to czasem zdarza mi się żałować, że jednak nie zostałam w domu ;). Praca na plaży brzmi pewnie jak idylla, a ja nie będę Was teraz wyprowadzać z tego błędu (teoretycznie mamy mają prawo do rocznego urlopu macierzyńskiego, ale te na własnej działalności, czyli między innymi ja, rzadko kiedy z tego korzystają – plusem takiej sytuacji jest możliwość decydowania o tym kiedy i gdzie chce się pracować, minusem – hmmm… od czego zacząć?). W każdym razie, szukam okazji aby, robiąc jednocześnie kilka rzeczy naraz, trochę się opalić i poczuć jak na wakacjach. Wydajność w takim dniu zalicza mocne tąpnięcie i wieczorem mało rzeczy mogę odhaczyć z listy, ale wiem, że wszystko nadrobię, gdy jutro opiekę nad dziećmi na parę godzin przejmie jakaś dobra dusza.

   No więc dobrze. Jeszcze w półśnie, gdy ostre światło wkrada mi się pod powieki, potrafię odgadnąć czy dziś będzie „lampa” czy „beachwork” trzeba będzie przełożyć na kiedy indziej. W pierwszym tygodniu kalendarzowego lata pojawiła się póki co jedna taka okazja. Jeszcze z głową na poduszce sięgam więc po telefon i wysyłam do Moniki i Asi emotikonę słoneczka. Wiem, że odgadną ten szyfr w sekundę – prototypy MLE będziemy dziś poprawiać na piasku. Wychylam się z sypialni: jednym okiem skanuję salon w poszukiwaniu kawy, którą zrobił dla mnie mój mąż, a drugim patrzę w telewizor, gdzie leci właśnie moje poranne „guilty pleasure” – śniadaniówka.

   Małgorzata Ohme i Filip Chajzer uśmiechają się do nas i zapowiadają repertuar na najbliższe trzy  godziny. O! Ma być o ochronie przeciwsłonecznej. I D E A L N I E.  „Należy podkreślić, że już jedno poparzenie w młodości znacząco podnosi ryzyko rozwoju czerniaka. Jeśli wyślemy dziecko na słońce i wróci z pęcherzami, to podwójnie zwiększa nam się szansa na to, że pojawi się czerniak” stwierdziła specjalistka. Z PĘCHERZAMI?! Chyba temat ochrony przeciwsłonecznej traktuję wystarczająco poważnie skoro delikatne zaczerwienienie na ramionach jest już dla mnie sygnałem ostrzegawczym.

   Otworzę jednak tę małą puszkę Pandory – większość zorientowanych w temacie pielęgnacji kobiet wie już, że promieniowanie słoneczne jest szkodliwe i zwiększa ryzyko nowotworów skóry. Pojawiały się jednak głosy (także w komentarzach na tym blogu), że filtry przeciwsłoneczne zawierają substancje, które także mogą wykazywać działania kancerogenne. Czy to oznacza, że, jak to często w życiu bywa, opalanie to kolejny temat, w którym „żadna skrajność nie jest dobra” lub „trzeba znaleźć złoty środek”? Czyli trochę dać się poparzyć stosując wyłącznie „naturalne filtry” albo polubić cieńļ i bladą skórę? „Nie popadanie w skrajności” to bardzo wygodny wniosek, ale nie zawsze to, co wygodne jest faktem. Temat jest nieco ważniejszy niż tylko zmarszczki wokół oczu i przebarwienia na policzkach – z pozoru błahe decyzje mogą po latach decydować o czymś zdrowiu i życiu.

   To jak jest w końcu? Udało mi się znaleźć analizę rzetelnych badań w tym temacie. „Wnioski że kremy przeciwsłoneczne powodują raka pochodzą z błędnej interpretacji badań, w których osoby stosujące filtry przeciwsłoneczne miały wyższe ryzyko zachorowania na raka skóry, w tym czerniaka. To fałszywe skojarzenie wynikało z faktu, że osoby, które stosowały filtry przeciwsłoneczne, były tymi samymi, które podróżowały do bardziej słonecznych krajów i opalały się. Innymi słowy, to właśnie wysoka dawka słońca, a nie krem z filtrem, zwiększała ryzyko zachorowania na raka skóry. […] Organizacje, które podniosły obawy o szkodliwości oksybenzonu zazwyczaj powołują się na badania przeprowadzone na karmionych nim szczurach. Jednak człowiek musiałby przez 277 lat stosować filtry przeciwsłoneczne, aby osiągnąć równoważną dawkę ogólnoustrojową, która wywołała efekty we wspomnianych badaniach na szczurach (zgodnie z badaniem z 2017 r. w Journal of the American Academy of Dermatology).” Informacje te znalazłam na stronie, którą polecam każdemu – fakenewsy są szkodliwe niezależnie od tego czy dotyczą koronawirusa, wojny, historii czy kosmetyków.  Prawdą jest natomiast to, że kremy z filtrem TRZEBA wymieniać co rok. Nie można użyć tego, który kupiłyśmy sobie na poprzednich wakacjach. Brzmi jak dobry chwyt marek kosmetycznych, które chcą abyśmy kupowały nowy produkt co sezon, ale w tym przypadku chodzi po prostu o nasze zdrowie (źródło). 

   Dobry kosmetyk powinien chronić zarówno przed promieniowaniem UVB powodującym oparzenia posłoneczne i reakcje alergiczne, jak również przed UVA, które odpowiedzialne jest za fotostarzenie się skóry i zmiany pigmentacyjne. Ja chciałabym abym spełniał znacznie więcej funkcji. No i nie mam zamiaru rezygnować z ładnej opalenizny. Nim rozpoczniemy więc pierwszy weekend kalendarzowego lata, zrobimy mały przegląd tych najważniejszych produktów pielęgnacyjnych. Jestem pewna, że z tymi kosmetykami naprawdę polubisz ochronę przeciwsłoneczną i już nigdy z niej nie zrezygnujesz.

1. Moja skóra wygląda po prostu lepiej. A że jednocześnie jest chroniona przed słońcem – no cóż nic na to nie poradzę.

   Jeśli kosmetyk z filtrem, poza ochroną przeciwsłoneczną, daje mojej skórze także inne profity to zdecydowanie łatwiej jest mi się do niego przekonać i używać regularnie. Nie tylko latem. Te kropelki zawojowały Instagram i wcale się temu nie dziwię (pod kolejnym zdjęciem znajdziecie dla nich kod zniżkowy). Używam ich już od wielu tygodni i jest to kolejny produkt od polskiej marki Sensum Mare, który zaskakuje. Skóra jest po nich pięknie rozświetlona i nawilżona, posiada wysoki filtr, po nałożeniu makijażu ma się wrażenie, że twarz nigdy nie była tak promienna. Kosmetyk bez wad i opinie internautek to potwierdzają. 

Algodrops innowacyjna ultra lekka emulsja ochronna przeciw fotostarzeniu SPF 50 UVB UVA PA od Sensum Mare to połączenie wysokiej ochrony z pielęgnacyjnymi zaletami serum do twarzy. Innowacyjne składniki zawarte w kroplach: ELIX-IRTM oraz SAKADIKIUMTM wspomagają ochronę skóry przed szkodliwym działaniem promieniowania słonecznego UVA i UVB, niebieskim światłem, promieniami podczerwonymi i miejskimi zanieczyszczeniami.Tradycyjnie już marka Sensum Mare przekazuje dla Was kod rabatowy o wysokości 20% – z hasłem MLE skorzystacie ze zniżki aż do końca lipca.

2. Oszukujesz samą siebie. I dobrze na tym wychodzisz.

Nie wiem jak to jest w przypadku pokolenia y2k, ale w moich kręgach złota skóra muśnięta słońcem nadal jest czymś kuszącym. I to właśnie perspektywa słabszej opalenizny przez wiele lat zniechęcała mnie do naprawdę skutecznej ochrony przeciwsłonecznej.  Gdy nauczyłam się uzyskiwać ją w inny sposób niż smażąc się na słońcu, z mniejszym żalem zaczęłam wklepywać w siebie blokery. Ale do brzegu: moje trzy ulubione  ulubione samoopalacze na ten moment to ten, ten i ten. Pierwszy daje najmocniejszy kolor, nałożony dwa dni z rzędu na noc (oczywiście po peelingu) da efekt profesjonalnego natryskowego opalania. Drugi jest idealny gdy patrzysz rano w lustro, nie masz na nic czasu, dosłownie pryskasz nim strategiczne miejsca (twarz, ramiona, nogi), myjesz zęby i już możesz wkładać ubranie. Trzeci to opcja dla twarzy i szyi – tu potrzeba dodatkowych posiłków, bo tych części ciała właściwie w ogóle nie opalam (kropelki mieszam co drugi dzień z ulubionym kremem do twarzy).

   Gdy już uda mi się osiągnąć oczekiwany kolor pora na małe zmiany w makijażu. Parę razy już o tym pisałam, ale się powtórzę – właściwie całkiem zrezygnowałam z tradycyjnych podkładów i fluidów. Przerzuciłam się na dobre kremy bb. Niestety nie wszystkie mają szeroką gamę kolorystyczną i o ile z jasnymi kolorami nie ma problemu, to z opaloną skórą nie jest już tak łatwo. Jedna z moich ukochanych marek kremów bb ma na szczęście idealne tonacje. Poniżej zrobiłam próbnik czterech najciemniejszych kolorów (ja używam koloru 3.0 i 4.0 gdy jestem naprawdę mocno opalona) . ​

Rozświetlająco-nawilżający lekki krem  BB DROP OF PERFECTION od Veoli Botanica. W 98% ze składników naturalnych. Kolory, który widzicie to kolejno: 2.5 N Beige, 2.0 W Vanilla 3.0 W Golden Beige, 4.0 N Amber. Litera "N" oznacza barwę neutralną, a "W" ciepłą. Zawiera filtr chroniący przed promieniami UVA/UVB. Gorąco polecam zajrzeć na tę stronę – zobaczycie tutaj twarz modelki przed i po nałożeniu kremu. 

3. Plaża. Skwar. Wiele godzin na słońcu. Opalanie podwyższonego ryzyka.

„Czy to nie jest tak, że jak mieszkasz nad morzem od zawsze, to wcale tak często na tę plażę nie chodzisz?” – znajomi przyjezdni bardzo często zadają mi to pytanie zakładając, że jeśli plaża jest dostępna cały czas to traci się nią zainteresowanie. Ale odpowiedź z mojej strony jest zawsze taka sama: nie. Wręcz przeciwnie. Mam wrażenie, że z roku na rok doceniam ją coraz bardziej (zapewne przez wzgląd na dzieci, które uwielbiają bawić się w wodzie i na piasku). Wyszukuję różnych pretekstów aby pojawić się tam chociaż na godzinę, jeśli tylko pogoda jest ładna. Wiem więc bardzo dobrze, że słońce odbijające się od piasku i wody działa na nas ze zdwojoną siłą i potrafi  błyskawicznie zaszkodzić skórze. Wolę się nie zastanawiać jak szkodliwe są dla niej całe godziny spędzone w takich warunkach. To co dla nas jest przyjemnością i ukochaną formą relaksu, dla naszej cery jest jednym z najtrudniejszych  doświadczeń. Musi więc uzyskać od nas solidne wsparcie. Na wakacjach, na balkonowe opalanie, w trakcie górskich wycieczek, no i oczywiście leżąc na plaży – nakładajcie kosmetyki z mocną UVA/UVB. Na takie ekstremalne okazje polecam na przykład ten.

4. "Nie znoszę tego rozsmarowywać".

    Jeżeli zastanawiacie się jak najwygodniej reaplikować ochronę przeciwsłoneczną w ciągu dnia nawet na makijaż (pamiętajcie że trzeba to robić, aby ochrona była w pełni skuteczna), to mam dla Was rozwiązanie – Mesoestetic Mesoprotech sun mist 50 SPF to mgiełka do twarzy z filtrem przeciwsłonecznym. Ma świeżą, ultra lekką konsystencję, bez tłustej pozostałości. Ta mgiełka ze względu na swoją pojemność jest idealna do zabrania ze sobą w ciągu dnia do torebki lub kosmetyczki (w ofercie Mesoestetic jest też taka opcja o większej pojemności do ciała, no i topowy fluid koloryzujący z filtrem Melan 130). Drugi niezwykle wygodny produkt to sztyft przeciwsłoneczny tej samej marki. Przydaje się jeśli mamy znamiona lub blizny, które chcemy ochronić punktowo. A jeśli szukacie czegoś po kąpielach słonecznych to zajrzyjcie do oferty sklepu Topestetic. Dla mnie ta maska działa cuda i zawsze staram się mieć jedną w zapasie – idealna przed wielkim wyjściem (albo zupełnie zwykłą randką ;)).

Przeciwsłoneczny krem-żel do twarzy i okolic oczu 50 UVA/UVB od Korres. Dlaczego wybrałam ten krem? Daje bardzo mocną ochronę (UVA/UVB) i moja skóra znosi go dobrze nawet wtedy, gdy jest podrażniona po zabiegach (dermapen). Dzięki zawartości prawdziwego jogurtu greckiego zapewnia długotrwałe nawilżenie. Nadaje się też do okolic oczu (piszę o tym dlatego, ponieważ wiele kremów z mocnymi filtrami wywołuje u mnie łzawienie i zaczerwienienie powiek, a tutaj nic takiego się nie dzieje). Formuła została opracowana bez użycia filtrów OMC i oktokrylenu, które są szkodliwe dla środowiska morskiego. Jest łatwy w transporcie i dozowaniu (nic nie wycieka, opakowanie jest wytrzymałe). Jeśli macie ochotę wypróbować taki krem z filtrem to mam dla Was specjalny rabat. Z kodem MLE25 dostaniecie 25% zniżki na wybrane marki (w tym oczywiście Korres) w sklepie puderikrem.pl, przez cały czerwiec (promocje nie łączą się). ​

   Możliwości ochrony skóry przed szkodliwym promieniowaniem jest wiele więc naprawdę ciężko znaleźć już wymówkę dla opornych. To w gruncie rzeczy nieistotne czy wybierzecie sztyft, krem, kropelki, lekką mgiełkę w spray-u czy kosmetyki do makijażu – liczy się tylko to, aby w naszej codziennej pielęgnacji nie zapomnieć o ochronie przeciwsłonecznej.    

*  *  *

kostium kąpielowy – Oysho // kapelusik "bucket" – H&M // biała koszula – Seaside Tones // kosz – Zara Home // kolczyki z perłą – YES

LOOK OF THE DAY – Sopot latem. Mieszkanka zdradza co nosić w nadmorskim kurorcie.

skórzane klapki – KAZAR 

biała długa sukienka – MLE Collection 

okulary przeciwsłoneczne – Luvlou

materiałowa torba – CHANEL

   Dzięki fali hiszpańskiego frontu cała Polska doświadczyła w ten weekend letniej pogody. Jak to wpłynęło na modę w kurorcie, w którym przyszło mi mieszkać? Jak zwykle moje spostrzeżenia są mocno rozproszone. Na słynnym sopockim deptaku nie brakuje rozmaitości – od obcisłych sukienek w stylu Herve Leger o dziesiątej rano (i nie mówię tu o imprezowych niedobitkach z dnia poprzedniego, a o wystylizowanych paniach, które na poranny spacer przy plaży wybrały szpilki i tonę makijażu) po modę sportową niczym na Tour de Pologne (tylko tego roweru jakoś brak, za to na napis "Hugo Boss" znalazło się miejsce na czapce z daszkiem, koszulce, okularach i, jakżeby inaczej, na skarpetkach).

   Tymczasem moda letnia jest najprostsza "do ogrania", nie wymagająca zbytniego wysiłku i pod wieloma względami stała – z sezonu na sezon niewiele się tutaj zmienia. Oczywiście w obecnych trendach znajdziemy wiele sposobów na to, aby podkręcić nasze klasyczne stylizacje (na przykład dzięki ulubieńcowi pokolenia y2k czyli tak zwanemu "bucket hat"), ale jeśli nie mamy na to ochoty, to bezpieczne bazy i tak sprawią, że na wakacjach i w upale będziemy się czuły po prostu dobrze. Bo "styl kurortowy" to nie tylko świeży estetyczny wygląd, ale przede wszystkim wygoda wynikająca z funkcji. 

   Przejdźmy do konkretu – biel to kolor, który powinien być bazą w naszej wakacyjnej walizce. To ona sprawi, że nasze zestawy będą wyglądać tak, jak w filmach o Francuskiej Riwierze. Od kilku sezonów wiem już, że latem najbardziej lubię nosić sukienki właśnie w tym kolorze i że są dla mnie tym, czym jasny sweter zimą – mogę się natrudzić aby czymś go zastąpić, ale po co, skoro tak jest najłatwiej i ładnie jednocześnie? Do tego minimalistyczne klapki (koniecznie skórzane) i naprawdę nie trzeba nic więcej. Te, które widzicie na zdjęciach są najwygodniejsze na świecie i występują też w beżowym kolorze. 

   Uprzedzając Wasze pytania: ta pięknie zaaranżowana przestrzeń to fragment plaży przy hotelach Sheraton i Sofitel w Sopocie i jednocześnie miejsce, w którym kończymy nasze weekendowe spacery. 

Letnia kolekcja KAZAR. Zostawiłam sobie tylko czarne klapki, ale wszystkie te modele były super.

CHANEL: The 2021/22 Métiers d’art show in Florence

 

   Haute Couture? Pret-a-porter? A może crusie? Według niektórych to właśnie pokazy z cyklu Métiers d’art  powinny być dla miłośników mody najważniejsze. Dlaczego? Bo w tym przypadku nie ma zwyczajowego szumu paparazzi przed wejściem, marketingowego rozmachu czy imponujących dekoracji (co jest przecież znakiem rozpoznawczym domu mody CHANEL – przez lata przekształcił przecież przepastny Palais we wszystko, od alpejskiej wioski po stację kosmiczną). Métiers d’art to oddaniu hołdu mistrzom rzemieślnictwa i pracowniom, które na co dzień tworzą projekty dla marki.

   Prawie każda kamelia z jedwabiu, tweedu i skóry, którą widzisz na produkcie Chanel, jest skrupulatnie wykonana przez dom Lemarié. Każdy podpis na kurtce Chanel jest tworzony przez Maison Desrues. Pracowania Goldsmiths Goossens tworzy elegancką biżuterię Chanel, a hafciarnia Lesage jest odpowiedzialna, między innymi, za niezliczone wariacje charakterystycznego tweedu. Są też inni: szewc Massaro, Maison Michel, plisarz Lognon i Montex, specjalistka od kaszmiru Barrie Knitwear – nazwisk odpowiedzialnych za rzemieślnicze cuda można wymieniać bez końca. 

   Przez wiele lat Francja była epicentrum tych niszowych, ale żywotnych atelier, których praca była siłą napędową mody, od Haute Couture po modę na ulicy. Jednak globalizacja, uzależnienie od maszyn i coraz niższe wymagania klientwów sprawiły, że takim zakładom do niedawna groziło wyginięcie. I tu właśnie wkroczyła Chanel…

   Pokaz jak zwykle uświetniły gwiazdy zaprzyjaźnione z francuskim domem mody. W dalszej części wpisu możecie zobaczyć na zdjęciach efekty pracy rzemieślników CHANEL. 

 

 

Look of The Day

koszyk – MUUN (Sportofino)

wiązana sukienka – MLE Collection

skórzane czarne sandały – Porte&Paire

okulary przeciwsłoneczne – Luvlou

   Powroty w ulubione strony, do ulubionych kolorów, smaków czy ubrań – w ostatnich dniach mogłam znów rozpocząć moje letnie rytuały, bo piękna pogoda (późno bo późno) dotarła także do Trójmiasta. To właśnie cykliczność – świadomość tego, że nadchodząca pora roku przyniesie mi dobrze znane przyjemności – nastraja mnie najlepiej. Uczucie delikatnej tęsknoty i przeświadczenie, że lada moment zostanie ona zaspokojona to rodzaj przyjemnej tortury – wystarczą jednak pierwsze "prawdziwe" truskawki z bitą śmietaną czy jednodniowy wypad do Lubiatowa, aby uroczyście (nawet jeśli tylko we własnej głowie) powitać lato. 

   W przypadku garderoby te powitania lata też wyglądają podobnie od wielu lat. Biała sukienka i wiklinowy kosz to moje ulubione wakacyjne atrybuty. Wiem, że ten drugi wymieniony przeze mnie element z czarnymi rączkami, był obiektem pożądania wielu Czytelniczek (zdarzały się nawet oferty kupna mojego egzemplarza ;)). Znalazłam więc dla Was ten model i to w kilku rozmiarach

Look of The Day

czarne trampki – Converse

skórzana torebka – Arket (stara kolekcja)

spodnie z szerokimi nogawkami – MLE Collection (model Alcamo)

czapka z daszkiem – Polo Ralph Lauren 

lniana koszula – Seaside Tones

   Czy zwykłe trampki mogą pomóc nam na nowo spojrzeć na nasze ubrania? Uważam, że tak. I sporo influencerek chyba uważa podobnie. Co prawda klasyczne czarne Conversy mam już od dawna, to teraz łączę je z innymi rzeczami niż kiedyś. Niedzielny wpis przedstawia tylko jedną z opcji, więc specjalnie na Wasz użytek stworzyłam osobną tablicę na Pintereście z wieloma modnymi obecnie stylizacjami, które łączy jeden charakterystyczny element – ten sam model trampek. Zajrzyjcie do niej i dajcie mi znać czy tego rodzaju zbiór jest dla Was pomocny. 

   Jeśli chciałybyście zaopatrzyć się w ten model marki Converse, to mam dla Was kod rabatowy na zakupy w Eastend dający 10% zniżki na markę Converse. Wystarczy, że użyjecie kodu MLE10 (kod jest ważny do 8 czerwca). Ja swoje trampki mam od kilku lat i to chyba jeden z najbardziej ponadczasowych projektów w modzie codziennej. Były modne, gdy zakładałam bloga i od tego czasu jak widać niewiele się zmieniło w tym temacie :).