Prezentownik i cztery lekcje, które zapamiętam w te Święta – czyli umierające tradycje kontra porady od AI.

Wpis powstał we współpracy z marką Wild Hill Coffee, Stag Jewels, Petit Concept, Colorland oraz wydawnictwem PWN, i zawiera linki afiliacyjne. 

 

  Dzisiejszy dzień zaczął się dla mnie bardzo wcześnie – zrozumieją mnie wszyscy ci mikołajowie, którzy niosąc prezenty po ciemku, potknęli się o śpiącego psa i zaklęli pod nosem na tyle głośno, że z dziecięcego pokoju wydobył się okrzyk: „łapać Świętego Mikołaja”!

  O powrocie do spania nie było już mowy. Zyskaliśmy za to czas, aby porozmawiać o wszystkim, co znalazło się w butach i – co równie ważne – o tym JAK się to w nich znalazło. Swoją drogą, jeśli Wasze dzieci są ciut starsze od moich i poddają już krytyce logistykę prezentową Świętego Mikołaja, to polecam ten mini przewodnik o tym, jak rozmawiać z dziećmi na ten temat. Ja wierzę w to, że nawet gdy opowieść o staruszku z długą białą brodą przestanie być dla nas równie wiarygodna, co obowiązek płacenia podatków czy emisja Kevina w Polsacie, magia Świąt może z nami pozostać. Właściwie to odczuwa się ją najbardziej, gdy sami stajemy się tymi mikołajami.

  Prezentownik, w którym co roku dzielę się z Wami moimi pomysłami na sprawdzone podarunki, to dziś tylko pretekst, aby przez chwilę móc pomyśleć o tym, czego nauczyły mnie Święta. Te cztery lekcje chciałabym zapamiętać.

 

Piżamka jest od MLE i właśnie weszła do sprzedaży. 

 

Lekcja nr 1

 „Nigdy nie wiesz, która ze zwykłych chwil, stanie się dla kogoś najpiękniejszym wspomnieniem.”

 Otwieram stary zakurzony album ze zdjęciami na werandzie u moich rodziców i zawieszam wzrok na czarno-białym zdjęciu dwójki dzieci stojących na zaspie śnieżnej. „Gdy byłem małym chłopcem, Boże Narodzenie zwiastowała jedna rzecz – do portu w Gdańsku przypływały pomarańcze, a ja marzyłem, aby babci Ewie udało się kupić chociaż jedną…” – mój tata rozpoczyna swoją opowieść, którą dobrze znam, ale dwie pary błękitnych oczu wpatrują się w niego z zaciekawianiem. Moje córeczki słyszą ją po raz pierwszy. Oczywiście, ma on wielki dar snucia pięknych historii o (z pozoru) mało romantycznych zdarzeniach, ale wiem, że ta magia dzieje się w każdej kochającej się rodzinie (zwą ją "historia przekazywana z pokolenia na pokolenie").

  Dla nas – dorosłych – to kolejne Święta, z całym stresem i pracą, którą trzeba wykonać. Dla naszych dzieci z kolei, to czas w którym tworzą swoje najpiękniejsze wspomnienia. Teraz możesz tego jeszcze nie czuć, nie zauważać wagi zwykłych czynności i przedświątecznych rytuałów, ale nabiorą one magicznej mocy z biegiem lat. Niektóre z nich miną, nie pozostawiając śladu w pamięci. Inne zostaną zapamiętane na zawsze. 

Z kodem 35MAKELIFEEASIER otrzymacie 35% rabatu, na wszystkie Fotoksiążki Klasyczne (oczywiście również lniane i złocone), Starbooki oraz wszystkie Fotokalendarze. Na Colorland oraz w aplikacji Colorland GO. Działa aż do końca lutego 2025.

 

  Wracając do szczęśliwych momentów i w szczęśliwe miejsca uczymy się planować dalszą, szczęśliwszą drogę przez życie. Albumy ze zdjęciami to jeden z fajniejszych pomysłów na prezent. W te święta chciałam przygotować taki prezent dla kilku osób, z którymi przeżyłam w tym roku wiele niezapomnianych chwil. Żeby poszło to sprawnie wybrałam opcję fotoksiążki od Colorland. Mogłam zdecydować o wyglądzie i materiale z jakiego zrobiona jest okładka i nie biegać po drukarniach. Jeśli bardzo kogoś kochacie, ale wiecie, że materialne rzeczy średnio cieszą tę osobę to taki prezent będzie idealny.

W specjalnym programie można w prosty sposób wgrać zdjęcia i ułożyć je według uznania na każdej stronie. Ja wybrałam lnianą okładkę. 

Lekcja nr 2

„Zaakceptuj fakt, że nie każde Święta będą idealne i że nie każdy musi je lubić.”

  Wiem, że część z nas czuje się zawiedziona tradycyjną formą Świąt. To, że dla mnie jest to wyjątkowy i piękny czas nie oznacza, że każdy musi czuć to samo. Pamiętam taki okres, już w dorosłym życiu, kiedy nie miałam jeszcze dzieci, a bardzo o nich marzyłam i musiałam się trochę nastarać, aby smutki nie zdominowały tej pozytywnej świątecznej narracji, którą pielęgnuję w sobie co roku od początku listopada. Nie dziwi mnie więc w ogóle fakt, że nie każdy ekscytuje się Mikołajem, reniferami i pieczeniem ciasteczek.

  Święta są w pewnym sensie odbiciem naszych niespełnionych marzeń, rodzinnych konfliktów czy deficytów emocjonalnych. I nigdy nie są idealne. Jeśli ktoś w tym roku nie ma sił, aby zmierzyć się z całym wachlarzem trudnych emocji, trzeba spróbować to zrozumieć. Z drugiej strony wiem, że w najtrudniejszych okresach często pomagała mi myśl o zbliżających się Świętach. O tym, że przez chwilę będzie wesoło i miło, nawet jeśli mi w środku będzie naprawdę smutno.

  Dla tych z Was, którzy tak jak ja, wpadają w coś na kształt bożonarodzeniowej manii, przypominam, że według psychologów od manii do depresji niedaleka droga. Oczywiście nie ma co porównywać prawdziwej choroby z podekscytowaniem, ale jeśli kiedyś zdarzyło się Wam płakać nad przewróconą przez kota choinkę, przypalonym bigosem albo prezentem, który trzeba zapakować w gazetę, bo ozdobny papier się skończył, to znak… że bardzo, ale to bardzo zależy Wam nam tym, aby Święta były udane. I jest to piękne.

  Aby po świętach nie spaść jednak z Betlejemskiej Gwiazdy i z hukiem uderzyć o ziemię, dobrze jest spojrzeć na te kilka świątecznych dni bez z góry założonych scenariuszy. Bardzo pomagają realistyczne oczekiwania. Możemy się świetnie przygotować, ale na niektóre rzeczy de facto nie mamy wpływu. No i pamiętajmy o złotej zasadzie: nie dawaj więcej, niż możesz. I nie bierz więcej, niż potrzebujesz. 

Co innego może mieć ze sobą Święty Mikołaj, jeśli nie gwiazdki, które zabrał z nieba? Szóstego grudnia dzieci dostają drobiazgi, ale gdy dobrze je wybiorę, to cieszą się z nich tak, jakby był to domek dla Barbie. Jeśli jesteście z Trójmiasta i szukacie zabawek, które nie zostaną rzucone w kąt po pięciu minutach, to zajrzyjcie na ulicę Władysława IV (42/U9). Znajdziecie tam sklep Petit Concept, który uratuje niejednego zdesperowanego mikołaja ;). Znajdziecie tam świetnie wyselekcjonowane zabawki czy rzeczy na wyprawkę. Zajrzyjcie i same sprawdźcie :). Możecie też oczywiście wejść w sklep internetowy. Z kodem petit10 otrzymacie 10% rabatu na wszystko (możecie korzystać do 10 grudnia, także stacjonarnie :)). Koc w świąteczne pieski znajdziecie przeceniony na Westwingu a choinki znajdziecie w Arket

 

Lekcja nr 3

„W tradycjach można znaleźć ukojenie, a w nowych technologiach – mądre rozwiązania codziennych problemów. Ale nie można być ślepym niewolnikiem jednego ani drugiego.”

  Znam doskonale magiczną moc rytuałów. W tym świątecznym artykule pisałam o ich roli w naszym życiu i wszystkie te słowa podtrzymuję. Kocham tradycje świąteczne i czuję smutek, jeśli któraś z nich umiera, a ja nie potrafię jej wskrzesić. Mam jednak świadomość tego, że świat idzie do przodu. Nie wszystko przetrwa próbę czasu i nie wszystkie zwyczaje muszę odbębnić. Od dawna nie widzę na przykład sensu w dwunastu potrawach na wigilijnym stole. Wspomnę tylko, że Too Good To Go (firma wpływu społecznego działająca na rzecz ograniczania marnowania żywności) opublikowała właśnie raport, z którego wynika, że w czasie Świąt Bożego Narodzenia każdy Polak marnuje średnio 1,6 kilograma jedzenia. A najbardziej niechlubny dzień to właśnie 24 grudnia. Tego dnia marnujemy jako naród rekordowe 9,2 tysięcy (!!!) ton żywności. Jakie jest Wasze zdanie na ten temat? Widzicie sens w tej tradycji? Szukacie kompromisu (można na przykład policzyć masło jako danie ;)) czy jednak rezygnujecie z tego zwyczaju?

A to prezent, który sama sobie zażyczyłam jakiś czas temu. Właściwie już w dniu premiery był na mojej liście. Jacek Dehnel, pisarz i malarz, napisał, że ta książka „przyda się w dyskusjach, przyda się we flircie i przy rozwiązywaniu krzyżówek” i bardzo mnie ta recenzja rozbawiła. Ale jest oczywiście trafna – szkoda życia na książki, które nie wniosą żadnej wartości do naszego życia. „Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej” nie jest kolejną encyklopedią czy podręcznikiem o historii sztuki. To raczej zaproszenie do pracowni wielkich mistrzów, opowieść o tym, jak wiele z pozoru błahych rzeczy miało wpływ na to, jak wyglądają dziś najsłynniejsze obrazy. Tłumaczy zasady funkcjonowania dawnych warsztatów, opisuje, z jakich materiałów powstawały obrazy oraz procedury ich wytwarzania, a także opowiada o tym, jak dzieła dawnych mistrzów zmieniały się pod wpływem czasu i różnorodnych interwencji kolekcjonerów, muzealników oraz konserwatorów. Genialny prezent dla każdego, kto kocha malarstwo albo interesuje się sztuką. Z kodem MLE28 otrzymacie 30% zniżki na książkę i jest ważny do 30 grudnia na "Ilustrownik" i pozostałe książki o sztuce na stronie PWN.  

 

  A przechodząc teraz do drugiego bieguna, czyli AI – ciekawy artykuł przeczytałam ostatnio w magazynie Znak. Autorka postanowiła poprosić chatGPT o sugestie, w jaki sposób sztuczna inteligencja może ułatwić zarządzanie grudniem. Wypluł z siebie tekst zaczynający się od słów: „Sztuczna inteligencja w służbie pani domu”. Gorąco polecam ten tekst.  Czasem mam wrażenie, że ten cud nauki, największy i najmądrzejszy wynalazek wszech czasów, jest – przepraszam za kolokwialne określenie – po prostu głupi. I wciąż brakuje mu tego pierwiastka, który dałby nam poczucie, że "to coś" po drugiej stronie ekranu nas rozumie, a nie tylko koduje wypowiedziane przez nas słowa. Oczywiście wiem, że w dużym uproszczeniu to po prostu mielenie treści, które ktoś kiedyś już napisał na dany temat, ale to tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że AI musi się jeszcze wiele nauczyć, jeśli chce pomóc człowiekowi w odnalezieniu Ducha Świąt. 

Czy Wy też pamiętacie te czasy, gdy kawa była najpopularniejszym prezentem pod choinką? Przywoziło się ją zza granicy i traktowało prawie jak brązowe złoto. Dziś kawa jest bardzo łatwo dostępna i tania, ale ma to swoje odbicie w jej jakości i sposobie uprawy. Ta w dobrym gatunku, z ekologicznych plantacji śmiało może znaleźć się pod choinką i sprawić, że historia zatoczy koło. Ja od dawna wybieram tę od Wild Hill Coffee i wiem, że pojawiła się też na jednym z listów do Świętego Mikołaja… Jeśli chcecie zrobić zakupy razem ze mną, to skorzystajcie z kodu XMAS10, (da 10% rabatu na wszystkie kawy do 24.12. z wyłączeniem zestawów oraz akcesoriów) na stronie Wild Hill Coffee.Biżuteria to podobno jedna z najbardziej eleganckich form wyrażenia uczuć (tak rzeczy ChatGPT ;)). Akurat w tym przypadku zgodzę się z tym technologicznym specjalistą. Stag Jewels – jedna z moich ukochanych marek biżuteryjnych – podzieliło się ze mną kodem rabatowym. Z hasłem MLEXMAS15 otrzymacie 15% rabatu od dzisiaj do 15 grudnia. Kod działa na wszystkie kolekcje, także na te klasyczne modele (moje kolczyki to model Estelle).

 

Lekcja nr 4

„Słowa mają wielką moc. Zwłaszcza te dobre i szczere.”

  W świecie, w którym coraz rzadziej brakuje nam podstawowych rzeczy, a coraz częściej czasu i bliskości, gwiazdkowe prezenty straciły trochę na swoim znaczeniu – przynajmniej dla dorosłych. Z jednej strony „no przecież muszą być”, a z drugiej – coraz częściej przypominają realizowanie czyjejś listy zakupów, a coraz mniej uszczęśliwianie i zaskakiwanie ukochanej osoby.  

  Taka już jest konstrukcja ludzkiego umysłu: jeśli coś jest trudno dostępne, rzadkie i zawsze jest tego za mało, to wtedy pragniemy tego najbardziej. Dziś jest to czas i uwaga – największy luksus XXI wieku. W zeszłym roku do naprawdę najbanalniejszych prezentów, które moi bliscy zażyczyli sobie pod choinkę (słuchawki, akcesoria kuchenne, skarpety), dodałam odręcznie napisane kartki. Kilka osobistych zdań, w których – pod pretekstem życzeń – daję znać, jak wiele znaczy dla mnie druga osoba. I że myślę o niej i wiem, z czym się mierzy. To taki mały drobiazg, który pokazuje, że przygotowując prezent zrobiliśmy coś więcej, niż dodanie produktu do koszyka na stronie sklepu i potwierdzenie płatności blikiem.

  Tutaj znajdziecie moje trzy patenty na pięciominutowe kartki świąteczne. Możecie je wysłać albo dodać do prezentów i napisać na nich coś od siebie. Gwarantuję nie jedno wzruszenie ;). 

  Święta są o staraniu się. O tym, że nam zależy. Że nie jest nam wszystko jedno i nie chcemy, aby każdy dzień był byle jaki. Są o wspomnieniach. O ciągłości. O przekazywaniu podarunków z rąk do rąk. O opowieściach z przeszłości. A czasem jedyną okazją, aby zrobić zdjęcie, na którym wszyscy są razem. To moment, w którym wszystko zbiega się w jednym punkcie. I staje w miejscu. Mam nadzieję, że i Wam i mi uda się w tej magicznej chwili zatrzymać. 

 

  Dziękuję za czas, który poświęciłyście na ten artykuł. Mam nadzieję, że chociaż w małym stopniu przybliżył Wam świąteczną atmosferą :*.

 

*  *  *

Zapiski o modzie i stylu – klasyki jak ze świątecznych filmów, które wciąż mnie inspirują.

  Od eleganckiej Amandy Woods z „The Holiday”, która biegała w długim kożuchu i szpilkach po zaśnieżonej drodze, przez Bridget Jones w wyciągniętej piżamie, aż po olśniewającego Judy'ego Law'a w (pozornie) zwykłym golfie i okularach – pieczołowitość z jaką scenarzyści dbali o stylizacje aktorów czy nawet statystów w słynnych bożonarodzeniowych produkcjach skłania do myślenia – czy ubrania faktycznie są tak istotne, gdy mówimy o świątecznej atmosferze?

  Nie przeceniałabym ich roli, ale jeśli macie poczucie, że nie na wszystkie grudniowe okazje jesteście przygotowane, to kultowe świąteczne filmy mogą podpowiedzieć nam, co wyciągnąć z szafy w nadchodzących tygodniach.  

sweter – COS

spodnie – Undresscode 

torebka – Saint Laurent (z drugiej ręki)

kolczyki – Yes

 

  Niczego nie trzeba oczywiście traktować dosłownie – Keirze Knightley na pewno było za zimno w spodniach biodrówkach i topie bez ramion, gdy grała słynną scenę w drzwiach swojego londyńskiego mieszkania, świąteczne stylizacje mamy Kevina wymagają uwspółcześnienia, a co do pana Darcy’ego, to znajdźcie mi proszę podobny sweter z reniferem, który nie ma w sobie 90% akrylu – jak dla mnie jest to nie do zrobienia (ale jeśli macie dowody, że nie mam racji, to czekam na linki w komentarzach ;)). 

  W grudniu czeka nas zwykle co najmniej kilka okazji, które wymagają wyjątkowego stroju (jak chociażby firmowa wigilia, jasełka w przedszkolu, no i oczywiście rodzinne uroczystości). Nim sięgniemy po sieciówkowe kolekcje, zastanówmy się przez chwilę, czy aby na pewno naszym problemem jest brak odpowiednich ubrań, czy raczej brak pomysłów na to jak je wykorzystać. Moherowe swetry, czerwona pomadka, wstążka we włosach, choker z kokardy, aksamitna opaska albo burgundowe cienkie rajstopy to elementy, które często pojawiają się w świątecznych filmach i mogą być dla nas prostym przepisem na podkręcenie ubrań które już mamy. 

sukienka – H&M

rajstopy – Calzedonia (15den)

skórzane buty – Mango

jedwabna torebka – Moye

 

  Nigdy nie byłam specem w wieczorowych kreacjach i to z nimi mam największy problem. Może im bardziej klasyczny jest nasz styl tym dziwniej się czujemy, gdy ubieramy coś innego niż zwykle? Kontrasty czerni i bieli i piękne szerokie kołnierze przy koszulach, które widziałam w niejednym hollywoodzkim filmie bardzo mi się podobają. Ale tym razem stawiam na prostą sukienkę z aplikacją w postaci czarnych błyszczących koralików. 

sweter w zimowy wzór – MLE (dostępny w kolejny piątek)

szare dżinsy – Pull&Bear

kapcie – Soft Goat

 

  No i moja ulubiona propozycja – swetra ze świecącą choinką czy głową jakiejś świątecznej postaci niestety nie posiadam, ale te w zimowy wzór po prostu uwielbiam. Są bardziej uniwersalne i świetnie sprawdzą się też po 26 grudnia ;). 

  Niezależnie od tego, czy macie ochotę na zabawę i uroczyste spotkania, czy może na wygodne i przytulne swetry, to lista tych świątecznych filmów da Wam całe spektrum zimowo-bożonarodzeniowych inspiracji:  

 

1. "It's a Wonderful Life" (1946)

2. „Dziennik Bridget Jones” (2001)

3. „Love Actually” (2003)

4. „The Holiday” (2006)

5. „Cud na 34 ulicy” (1994) 

Last Month

Wpis powstał we współpracy z Apimelium, New By Tea, Tori, Farmina i handy lab. 

 

  O czym najczęściej dumałam w listopadzie? O tym, że najpiękniejsze wspomnienia czasem nie mają nic wspólnego z wielkimi wydarzeniami. Te najfajniejsze, najmocniej wyryte w naszej pamięci i napawające nas szczęściem wynikają ze zwykłych, małych rzeczy. To wspomnienia długich spacerów z kimś kto nas kochał i zawsze miał czas na szczerą rozmowę. To wspólne gotowanie i radość z efektów. To zasypianie policzek przy policzku. Tańczenie na ulicy, gdy spadnie pierwszy śnieg. Czy listopad nie jest wypełniony właśnie takimi momentami?

  Cieszę się, że znów tu zajrzałyście! Spędzimy razem tych kilka chwil, póki listopad jeszcze trwa?

 

Uśmiechnij się! Jest już piątek! 
Te listopadowe śniadania, które aurą przypominają kolację… Kilka świątecznych nut, łyk kawy i lampki powieszone na oknie to trio, które sprawia, że mglisty i ponury poranek w Sopocie staje się magiczny. Jak scena w jakimś pięknym starym filmie…Listopadowe frytki. 1. Niedzielny spacer ulicami Gdańska. We Wrzeszczu to wiedzą jak przystrajać dom na Halloween… // 2. Kruche ciasteczka. Mniam! // 3. Tosty z serem i szynką, sałatka z dynią, herbatka…i odrobina pajęczyny. // 4. Godzina siódma rano… Ja chyba jednak jeszcze jednej kawy potrzebuję… //Czasem mam ochotę na małą zmianę wystroju…"Kochanie! Była przy żywopłocie!" – czyli gdy idziesz po drewno do ogrodu, a wracasz z paczką, której od kilku dni nie mogłaś się doczekać! Dostawa miodów od Apimelium to w moim domu prawdziwe święto. Zwłaszcza, że w kartoniku zawsze znajdzie się kilka miodowych krówek…Muszę się dzielić czy mogę zjeść wszystkie sama?W tym miesiącu zamawiam dodatkowe słoiki dla bliskich pod choinkę. Nigdy nie kupuję miodu w niesprawdzonych miejscach. Ale moją słodką miodową paczkę od Apimelium gorąco polecam! Z kodem MLE otrzymacie 5% rabatu do 6 grudnia, więc korzystajcie i róbcie zapasy!1. Rozmowy o porach roku, to mój ulubiony sposób na gorszy humor. // 2. Porządki i remanenty w szafkach. Stary Rosenthal może nie jest już tak modny jak 40 lat temu, ale nie mam zamiaru się z nim rozstawać ;). // 3. Szykujemy już dla Was powoli prezentowniki. // 4. Biuro zamknięte. Czas na herbatę, sprzątanie i przedszkolne opowieści. 

Długie godziny. Krótkie lata. Znacie to powiedzenie, które zrozumie tylko mama?

1. Bo każdy powód do tańczenia jest dobry! I nigdy o tym nie zapominaj Myszko! // 2. Remont? Porządki? Dekorowanie? Co najlepiej nastroi nasze mieszkanie na Święta? Jeśli chciałybyście poczuć odrobinę przedświątecznej atmosfery, to przypominam o tym artykule. Próbuję w nim odpowiedzieć na to pytanie, a jednocześnie (jak co roku) przekazać Wam trochę dobrej, mikołajowej energii. // 3. Moja instalacja, która tak ładnie wygląda, ale zapewne zostanie zaraz zdekonstruowana przez dzieci. // 4. Świąteczny obiad dla rodziny królików. Z roku na rok na naszym stole coraz więcej warzyw. // Jedenasty listopada to święto nas wszystkich i każdy z nas może świętować. Możemy wywiesić flagę albo przypiąć biało-czerwoną wstążkę do klapy płaszcza. Można usiąść na kanapie z dziećmi i opowiedzieć im czym jest niepodległość i dlaczego jest tak cenna, chociaż wcale jej nie widać. Można przejść się przez najstarszą dzielnicę w mieście i przez chwilę pomyśleć o przeszłości, której sami nie poznaliśmy, a dzięki której żyjemy dziś w wolnym kraju. Wreszcie, możemy po prostu spotkać się z bliskimi i nie wypowiadając nawet jednego pompatycznego zdania o historii i narodzie, cieszyć się z faktu, że jesteśmy razem – wolni i bezpieczni. Świąteczny spacer. I zupełnie nieoczekiwani towarzysze…1. Płaszcz to mój stary ukochany model od 303Avenue. // 2. "Mamo, a co to za duże pieski biegają po parku?"Oczywiście, że zrobiliśmy ranking najlepszych rogali Świętomarcińskich. W Trójmieście wygrało dla mnie Capuccino Sopot Cafe. 1. Liściopadowe podróże. // 2. Który mam kupić ja, a który wcisnąć mamie i go od niej pożyczać? :p // Gdy w lodówce masz same zielone warzywa, więc jako kulinarny "master" mieszasz wszystko w jednym garnku, dodajesz odrobinę oliwy i obiad gotowy. Zaobserwuj mnie po więcej zjawiskowych przepisów :D:D:D.Wszystko gotowe! Operacja pod kryptonimem "BF" rozpoczęta. Pakujemy się i jedziemy do Warszawy. 

Pssst… przygotowywałyśmy się wtedy do komunikacji naszej promocji, ale dziś już mogę Wam powiedzieć, że z kodem MLE30 dostaniecie 30% zniżki na wszystko w MLE (kod ważny do końca tygodnia). 
Kilka dni temu internet zalały filmiki z graffiti na elewacji Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie. Na szczęście była to tylko prowokacja wykreowana przez AI. Osobiście to sprawdziłam!Czekałam tak długo, aby w końcu móc zobaczyć to miejsce od środka! Muzeum Sztuki Nowoczesnej w stolicy już otwarte!Wiem, że wokół projektu MSN w Warszawie pojawiło się dużo kontrowersji. Co prawda, nikt nie pytał, ale mi się podoba!W lutym pierwsza wystawa z prawdziwego zdarzenia, ale jeśli jesteście w Warszawie przejazdem to i tak warto zajrzeć. (mój sweter to oczywiście MLE)
I to Kioto znów do mnie wraca.Przenośny pomnik. Jest zimno, mokro, szaro. Moja melancholijna dusza rozkwita. Zresztą w tym towarzystwie to nic trudnego. Czy to już druga kawa dzisiaj? Być może. Piękna inicjatywa, którą kiedyś miałam okazję promować, a teraz mogłm sprawdzić czy rzeczywiście działa. Dzięki "Być może" za wzięcie udziału w akcji i za najlepszą kawę w Warszawie!Od trzeciej na nogach, więc w ogóle nie przeszkadza mi to, że zaraz zacznie się ściemniać – jak dla mnie jest już wieczór. Korzystam jednak z okazji, że jestem w centrum i zaglądam na ulicę Mokotowską. To miejsce jest najlepszym dowodem na to, że polska moda ma swój własny styl i coraz lepiej wykorzystuje potencjał.  1. Ja i mój idealny strój do mierzenia ubrań w sklepie. // 2. Butik czy mała galeria sztuki? Witamy w Undresscode.Od dawna chciałam odwiedzić butik tej marki. UndressCode to polska marka (ale jej rzeczy dostępne są na całym świecie). Miesiąc temu ich body założyła Taylor Swift. ;)Adres warty zapamiętania. Biorę ten zestaw!Polska moda ma do zaoferowania naprawdę najlepszej jakości rzeczy. Wpadnijcie na Mokotowską i same zobaczcie te butiki: Undresscode, 303 Avenue, Le Brand. 
Sala baletowa i MLE. Kto by się spodziewał takiego połączenia? A w domu czekał na mnie… pierwszy śnieg. Wraz z początkiem listopada zapotrzebowanie na herbatę w moim domu zwiększa się z każdym dniem. Podejrzewam, że istnieje gdzieś jakiś wzór matematyczny mówiący o tym, że im krótszy dzień tym więcej kubków herbaty wypijamy. Ta ze zdjęcia to świeże zamówienie od Newby Teas. Herbaty od Newby Teas naprawdę uzależniają – ciężko jest się po nich przerzucić na coś innego, bo nic już potem nie smakuje tak dobrze! Ja mam swoje ulubione mieszanki, które sama sobie zamawiam, ale taki kalendarz adwentowy to chyba marzenie każdego herbacianego amatora! Z kodemKasia20 otrzymacie 20% rabatu na wszystko (działa do 6 grudnia).A przed „black week”, który w tym roku jest dla całego zespołu MLE bardzo stresujący, herbata "Night calm" z rumiankiem, lawendą i różą dla każdego! Przyda się nam!A gdzie tu nas wywiało! Szukamy zawiasów, aby zrobić to
1. Co mogę powiedzieć? Zawsze jestem bardzo dumna z moich przyjaciół, którzy spełniają marzenia i z biegiem lat rozwijają się i wykorzystują swój talent. Nikogo chyba nie zaskoczę gdy napiszę, że książka Zosieńki to dla mnie coś ważnego. // 2. Mój kącik i ulubione listopadowe kwiaty – róże herbaciane. Budzimy się i jeszcze nie wiemy, że za oknem czeka śnieg (za to od razu widać, że czeka prasowanie :D). To był dłuuugi dzień. W MLE zadziało się tyle zmian w ostatnich tygodniach, że naprawdę z wielką przyjemnością wracam do blogowych spraw. Przed nami ostatnie swetrowe premiery…Pewnie większość z Was przed dłuższym spacerem pakuje do kieszeni raczej balsam do ust… Jeśli jednak macie psy i chcecie je nagradzać czymś co będzie dla nich nie tylko pyszne ale też zdrowe to polecam te od marki Farmina. Są one nie tylko smakowite, ale również dbają o higienę jamy ustnej psa. W Farminie kupujemy też od lat karmę dla Portosa. Jak zawsze polecam Wam bezpłatną pomoc dietetyka zwierzęcego, który pomoże Wam dobrać odpowiednią karmą dla Waszego pupila. A jeśli chcecie uzupełnić zapasy to z kodem MLE2025 dostaniecie zniżkę -25% na wszystkie produkty (ważny do 31 stycznia 2025 r.)Sztuczne i z drugiej ręki. Dzisiaj już tylko takie futra chcę nosić. Portos jest najlepszym przykładem, że smaczki od Farminy są przepyszne. Miło, że nie zjadł mojej ręki. 
Tylko my i plaża. Takie rzeczy naprawdę mają miejsce w Sopocie! No dobrze. Jednak pojawił się na horyzoncie jakiś mały niedźwiedź polarny. Ostatni rzut oka i wracamy!
I powrót do ciepłego domu. Siadam na kanapie i marzę o jednym – nałożyć krem na suche i zmarznięte dłonie. 1. Ktoś tu jest wdzięczny za ten długi spacer po plaży. // 2. Moja pielęgnacja dłoni jest prosta i bardzo rzadko wykracza poza moje mieszkanie ;). Hybrydy nie robię, kolor na paznokciach jest mało uniwersalny, a mi szkoda czasu na profesjonalne zabiegi. Za to krem musi być zawsze i wszędzie. Ten od Handy Lab z Hyaluron w składzie jest idealny – mocno nawilża, a jednocześnie szybko się wchłania. A na specjalne okazje (czytaj: wieczór z Netflixem) polecam ich maski na dłonie w formie rękawic.  Do końca miesiąca trwa promocja black week: z kodem black30 dostaniecie -30%. Odżywczy krem z kwasem hialuronowym i filtrem SPF30, przebadany dermatologicznie, wyprodukowany w Polsce. Dobrze mieć go w torebce. Piękny wieczór z Zosią i jej nową książkąA te chałki możemy zabrać do domu?

W Trójmieście spadł pierwszy śnieg. Co prawda, od razu stopniał, ale liczy się symbol, prawda? 
Dla mnie to niepisany znak, że mogę zacząć sami wiecie co…

„Napisz mi proszę, jak się nazywała ta firma, która robiła paczki prezentowe?”

W listopadzie już trzy osoby pytały mnie o Tori. O co chodzi? O pięknie przygotowane paczki, zapakowane jak na prezent, które są świetnym pomysłem na prezent, jeśli nie bardzo możemy dać coś osobistego (szefowi czy pracownikowi jakoś dziwnie podarować skarpety, czy zdjęcie w ramce… a może wcale nie?)

Sklep Tori Prezentowa Rewolucja ma przygotowane dla Was już idealnie skomponowane zestawy prezentowe. Wybrany przeze mnie zestaw zawiera syrop karmelowo – cynamonowy z pracowni Etero, herbatę White Christmas i Trzy, ręcznie robione pierniczki z Owsianej Manufaktury. Całość jest zapakowana w pudełko z motywem świątecznie ozdobionej kamieniczki.Nie tylko mi ciężko się powstrzymać!
Gdy pod postami wszystkich innych influencerek padają pytania o buty, płaszcz czy torebkę, to u Kasi wszyscy pytają o… drabinę. Była to jedna z moich pierwszych "blogowych inwestycji". Zaraz po aparacie! Gdy powstało pojęcie "flat lay" robienie zdjęć z wysokości było podstawą internetowych treści ;). Znaleziona na pchlim targu przez Take a Nap. Wiele, wiele lat temu.
1. Wszystkie świąteczne kubki na jednym zdjęciu! Jest starbucks (2023 rok), Villeroy Boch (2018 rok) i TK Maxx (2016 rok). // 2. "Mini me." // Weekendowy poranek w Gdańsku. Czyli Fikka – najmodniejszy lokal w mieście (polecam brukselkę na puree z batatów!). Czekamy…Krajobraz po bitwie. Dyskusje o tym, że dziewczynki też lubią samochody. A w nagrodę za zrealizowanie planu w MLE idę na Jarmark Bożonarodzeniowy. W tym roku Gdańsk kolejny raz walczy o zwycięstwo. Ja już zagłosowałam! A Wy możecie to zrobić tutajMoja obsesja. Gorące pączusie gdańskie. 

Jak to się dzieje, że u mnie właściwie te same nudy, a co miesiąc ten cykl jest coraz dłuższy? Czy Wy też, wraz z biegiem lat, dostrzegacie i doceniacie coraz więcej?

*  *  *

 

 

 

Dekorowanie? Porządki? Remont? A może zapach ciasteczek? Co najlepiej nastroi nasz dom na Święta?

Wpis powstał we współpracy z Krosno, Barwa oraz zawiera lokowanie marki własnej. 

 

  Czujecie już tę zbliżającą się lawinę?

  Dla wielu z nas (a dla mnie na pewno), świąteczny nastrój jest nierozerwalnie połączony z domem i wszystkim tym, co się w nim dzieje. Zaczyna się zawsze tak samo – w dniu, w którym spadnie w Sopocie pierwszy śnieg, rozkładam drabinę i zaglądam do najwyższej szafki w mieszkaniu (po co to krygowanie się? Przecież wiadomo, że w prawdziwych polskich domach to miejsce ma jedną nazwę: pawlacz!). Nakręcane śnieżne kule, papierowe gwiazdy, poszewki na poduszki, kubki z motywem Mikołaja i reniferów – wyciąganie tych wszystkich rzeczy, to jak preludium świątecznego koncertu, powrót do najpiękniejszych dziecięcych wspomnień, magia w najczystszej postaci. Sentymenty wstrząśnięte i zmieszane z dziecięcą radością. Dozuję sobie te przyjemności po trochu, wedle ustalonego w głowie kalendarza.

  W idealnym świecie chciałabym dokończyć wszystkie remontowe sprawy, do których brakowało mi sił, gdy ekipa panów fachowców była jeszcze dostępna. Niby chodzi o drobiazgi, ale wystające kable ze ściany drażnią jakoś bardziej, gdy perspektywa ugoszczenia teściowej na Wigilii zbliża się wielkimi krokami. Gdyby te wszystkie niedoróbki udało mi się ogarnąć, to niczym Martha Stewart, zabrałabym się za czyszczenie sztućców, pranie dywanów i zasłon, no i wiadomo – poświęciłabym się bez reszty najpopularniejszej przedświątecznej gimnastyce: myciu okien. Dekorowanie, jako nagrodę za wykonaną pracę, zostawiłabym sobie na sam koniec. A potem już tylko wskoczyłabym na Gwiazdę Betlejemską i latała po niebie.

Czy te zdjęcia co roku będą wyglądać tak samo?! W jakimś sensie tak, bo co roku robimy to samo, nawet jeśli w szerszym gronie. Rok 2021 wyglądał podobnie, a jednak tyle się od tamtego czasu zmieniło…

 

  A tak na serio. Jeśli ja – osoba uprzywilejowana pod wieloma względami (nie wychowuję dzieci sama, mam pracę, dach nad głową) – już w listopadzie wiem, że nie dam rady ogarnąć tego, co sobie wymarzyłam, to znak, że w planowaniu chociaż niektórych etapów Świąt chyba trzeba zmienić podejście. Znaleźć jakiś balans między tradycją, obowiązkami, a radością w tym magicznym czasie. No i nie porównywać efektów swoich przygotowań z innymi (a już na pewno nie z ifluencerkami ;)). Porównywanie się być może prowadzi do perfekcji, ale przede wszystkim zabiera nam radość ze zwykłych chwil.

  Dziś nie będę do tego wpisu dopisywać żadnych wielkich idei. W kilku zdaniach opowiem Wam po prostu o konkretnych drobiazgach, które odhaczyłam już z listy. Jakoś milej i lżej jest mi dzięki temu myśleć o zbliżającym grudniu.  

 

  Ale od początku. Ani odnowiony salon, ani umyta podłoga, ani nawet świąteczne poduszki na kanapie nie zrobią nam takiego nastroju jak odpowiednia oprawa muzyczna. Z dumą ogłaszam, że moja grudniowa świąteczna składanka na Spotify ma już ponad 7000 obserwujących, a ja, co jakiś czas, dodaję do niej nowe utwory. Jeśli więc macie taką możliwość, to wejdźcie w link i włączcie ją sobie. W akompaniamencie delikatnych bębnów i przepięknych słów piosenki „The little drummer boy” ten artykuł na pewno bardziej Wam się spodoba ;). 

 

1. Szelągowska byłaby dumna (a może wręcz przeciwnie?).

  Czy kocham nasze mieszkanie i doceniam je każdego dnia? Tak. Czy jest w nim mnóstwo miejsc, które chciałabym zmienić/lepiej zaprojektować/przerobić? Pomidor. Lepiej nawet nie zadawać takiego pytania w moim towarzystwie. Oczywiście czym innym jest generalny remont, (którego zasadniczo przed Świętami nie polecam ;)), a czym innym zmiana jednej rzeczy, która kłuje nas w oczy za każdym razem, gdy rano siadamy do stołu z kubkiem kawy w ręku. Ja mam kilka takich wtop, a jedną z nich jest ekran domofonu, którego nie przewidziałam w fazie projektu. Niby drobiazg, ale irytował mnie od dnia, w którym się pojawił… Wykorzystując zawiasy z Castoramy i mocowania na rzepy (sama nie byłam pewna czy to wypali, ale jednak naprawdę mocno trzymają), zamontowałam lekką ramkę z grafiką, która łatwo się otwiera, gdy chcę skorzystać z domofonu. Być może nie jest to wielkoskalowe rozwiązanie na miarę Zahy Hadid, ale ulga ogromna! No i mogę to w każdej chwili usunąć jeśli uznam, że jednak domofon podoba mi się bardziej niż grafika. 

Tak to wygladało jeszcze wczoraj. Tak. Wiem, że czepiam się szczegółów, ale same zobaczcie efekt. No czy nie jest lepiej? (Tę małą choineczkę, o którą pewnie zaraz zapytacie mnie  w komentarzach, znalazłam rok temu w Zara Home, ale widzę, że w tym roku też jest dostępna). 

Na grafice powyżej widzice wszystkie wykorzystane przeze mnie materiały. Żadnego wbijania gwoździ ani proszenia męża o pomoc. 

 

2. Porządki.

  Pamiętam jak po remoncie nasze wszystkie książki leżały w kartonach i na rozpaczliwe pytania mojego męża: „dlaczego?!” odpowiadałam, że chcę je ładnie poukładać według kolorów i potrzebuję na to dużo czasu. Któregoś dnia wróciłam do domu i zobaczyłam, że mój mąż po prostu na chybił trafił rozstawia wszystko jak leci. „Jak znajdziesz ten czas to ułożysz je po swojemu” – powiedział.

  Od tego momentu minęły dwa lata, a książki leżą tam gdzie je wtedy położył. Czy można wysnuć z tej kompletnie nieistotnej opowiastki jakiś mądry wniosek? Może taki, że każda perfekcjonistka musi w którymś momencie zrozumieć jedną rzecz. Są takie sytuacje, kiedy lepiej jest zrobić coś byle jak, niż nie zrobić tego w ogóle. Pewnie większość z nas chciałaby stworzyć idealne Święta, ale z doświadczenia wiem (i nie tyczy się to tylko rodzinnych uroczystości), że nawet jeśli popełniam jakąś gafę, to inni nie zwracają na nią tak dużej uwagi, jak ja (chyba, że się o to sama postaram).

Moja garderoba w 80 procentach spełnia wymogi kategorii „homewaer”. Swetry to podstawa moich jesienno-zimowych strojów. Ten jest oczywiście od MLE (i spodnie też) i niebawem wejdzie do sprzedaży. A jeśli Wy też kochacie swetry, to spodoba Wam się moje odkrycie na następnym zdjęciu. 

​To bynajmniej nie jest pierwsza gwiazdka, tylko iskry strzelające z naszych włosów… Jeśli Wy też dostajecie już od dzieci buziaki kopiące prądem, to podziękujecie mi za to polecenie. Ten płyn Ania od marki Barwa sprawia, że zapomniałam o naelelektryzowanych swetrach i czapkach. Po jego użyciu do ubrań nie przywierają też psie włosy. Ma delikatny świeży zapach prania. Można kupić go stacjonarnie w dogeriach Natura i przez internet tutaj

Starczy kieliszków i szklanek na Wigilię? Od zeszłego roku moja kolekcja szkła skurczyła się o kilka egzemplarzy, ale to chyba dowód na to, że chętnie zapraszamy gości! Wszystko co widzicie na tej półce jest od polskiej marki KROSNO. Akcja Black Friday ruszyła już dzisiaj – wszystko jest przecenione o 15%.

Dokupiliśmy zestaw sześciu kieliszków do wina. Kolekcja DIVINE powstała dzięki przełomowi w mechanicznej produkcji szkła. Nigdy wcześniej kieliszki formowane maszynowo nie były tak bliskie jakości produktów wytwarzanych ręcznie. Są wykonane z najwyższej jakości szkła CRYSTALINE. A wyprodukowano je oczywiście w Polsce. 

 

3. Dekorowanie.

  Hedonizm dzisiejszych czasów zachęca nas do tego, aby wydłużać ten przedświąteczny czas do maksimum, najlepiej odpalić się już drugiego listopada i prosto z grobów iść do domu żeby włączyć „The Holiday”. Nie żartuję – Instagram i Tiktok zostały dosłownie zalane tego typu filmikami.  Problem w tym, że gdy ubieramy choinkę już w listopadzie, to jakoś mniej radości jej widok przynosi nam w Wigilię. Podejrzewam, że działa to na podobnej zasadzie, co podanie pysznego dania w momencie, w którym jesteśmy najedzeni po uszy.

Wszystkie ozdoby, które mam kupiłam w poprzednich latach. Ale specjalnie dla Was wyszukałam identyczne lub naprawdę bardzo podobne. Papierowe gwiazdy, choinki, wiszące ozdoby. Przy odpowiednim traktowaniu przetrwają niejedne Święta. 

 

  Choinki nie kupię szybciej niż w trzecią niedzielę Adwentu chociażby mnie podpalano, ale dekorowanie mieszkania, to już zupełnie co innego. Pierwszy śnieg lub pierwszy dzień grudnia (jeśli do tego momentu nie zrobi się w Sopocie biało), to mój osobisty grafik, który trzyma mnie w jako takich ryzach, ale co ważniejsze – tworzy nasz coroczny rytuał, który jest już czytelny nawet dla trzylatki. Być może dla stałych odbiorców bloga będę nudna – znów te same ozdoby, które znacie doskonale z poprzednich lat. Nieco przykurzone, gdzieś tam obdrapane, niektóre z nich naprawiane i klejone. Część zrobiona samodzielnie – razem z dziećmi. Nowe ozdoby kupuję rzadko i odnajduję wielką radość w tym, że kolejne pokolenie cieszy się z czegoś, co jest z nami od dawna. 

  Późny listopad to moment magiczny. Utrzymać napięcie na wodzy i nie zdetonować za szybko świątecznego nastroju, to chyba najmilszy życiowy kurs cierpliwości. Ale ten okres w roku to także dowód na to, że najlepszą antykonsumpcyjną lekcją jest zatroszczenie się o to, co już mamy. Staram się o tym pamiętać każdego dnia i ten najbardziej ponury i najciemniejszy okres w życiu umilać sobie wspólnymi domowymi aktywnościami. Niekoniecznie wielkiej wagi. ​

*  *  *

Look of The Day

Wpis powstał we współpracy z marką YES.

 

kolczyki – YES

sweter Tovik i spódnica – MLE

torebka – Saint Laurent (z drugiej ręki)

kozaki – Gianvito Rossi

 

  Szybkie wyszykowanie się do wyjścia, a po powrocie do domu jeszcze szybsze wskoczenie w wygodne dzianinowe spodnie. Sweter zostaje ten sam, bo pasuje i do eleganckiej spódnicy i do kapci (a poza tym komu chciałoby się go przebierać?). Kolczyki za to, są tak wygodne, że mogłabym w nich nawet spać (to odrobinę większa wersja mojego ulubionego modelu). Wolicie elegancką wersję czy jednak tę z kubkiem gorącej herbaty w dłoni (na dole wpisu)?

  Jeśli w trakcie tego weekendu mieliście czas (i ochotę!) aby przez chwilę usiąść przed telewizorem, to istnieje duże prawdopodobieństwo, że natknęliście się na nową reklamę marki biżuteryjnej YES. Tym razem do współpracy zaproszono bardzo wyrazisty duet – Aleksandrę i Michała Żebrowskich. „Bo bez niej nie ma nic” to zaproszenie do świata tej pary, która stara się nie lukrować rzeczywistości. Michał Żebrowski bez zająknięcia wymienia sprzeczności i wady swojej ukochanej. Tutaj możecie ją obejrzeć!

 

Zapiski o modzie i stylu: kartony pod drzwiami albo tłok w galeriach. Czy zakupy dają nam coraz mniej przyjemności?

Wpis powstał we współpracy z marką Kazar. 

 

skórzane kozaki – Kazar

grafitowy sweter unisex – MLE (obecna kolekcja)

marynarka i spodnio-szorty – MLE (prototypy)

torebka – Saint Laurent

kolczyki – YES

 

  Dzisiejszy wpis zaczynam od szybkiego pytania: zakupy w sieci czy stacjonarnie? Jak wolicie? Albo raczej: co jest bardziej znośne? To oczywiście jedna z ostatnich rzeczy, którą powinnyśmy się przejmować w dzisiejszym świecie, ale właśnie rozpoczęliśmy miesiąc, w którym kupujemy najwięcej w skali całego roku. Skoro większość z nas pewnie i tak jakieś zakupy będzie robić, to lepiej, aby były udane. I nie komplikowały nam codziennego życia.

  Ostatni raz w galerii handlowej byłam przed wakacjami – to chyba niezbity dowód na to, że nie przepadam za taką formą spędzania czasu. W ogóle nie dziwi mnie to, że dla niektórych wizyta w takich miejscach może wywoływać ataki paniki, skoro mi samej zawsze udziela się napięcie. Poza tym, w sklepach stacjonarnych po prostu nie ma tych rzeczy, które chciałybyśmy kupić. Zawsze brakuje odpowiedniego rozmiaru, albo okazuje się, że dana kolekcja w ogóle nie jest dostępna w naszym mieście. No i jednak chodzenie od sklepu do sklepu trwa nieco dłużej niż skrolowanie produktów w internecie.

  Ale moja niechęć do stacjonarnych zakupów wcale nie oznacza, że na te internetowe patrzę bezkrytycznie.Wręcz przeciwnie. Nie znoszę robić zwrotów i mam lepsze pomysły na ćwiczenia niż walka z kartonem, który nie chce się rozłożyć. W deszczu. Przy kuble na śmieci. Z Portosem na smyczy, który ciągnie w stronę bioodpadów. No i ten zawód, gdy pięknie skrojone dżinsy, które widziałam na stronie sklepu, w rzeczywistości wyglądają jak średnio udany element halloweenowego stroju Freddy'ego Kruegera. Albo brak czytelnej informacji na stronie, że kupując tę zamszową torebkę godzę się, aby dostać ją w przyszłym roku. Ale jeśli dostawa się opóźni to na pewno dostanę od nich informację – co za ulga. Ciekawe czy wtedy w ogóle będę jeszcze mieszkać pod tym samym adresem?  Kto nie ma w soim repertuarze śmiesznych historii o tym, jak pies zeżarł przesyłkę, albo jak nabiłyśmy sobie guza próbując dosięgnąć paczki w najwyższej skrzynce paczkomatu?

  Pewnie dlatego tak bardzo cenimy sobie te sklepy, u których każde zamówienie jest trafione (tak jest na przykład z butami od Kazara – mam od nich trzy pary i wszystkie trafione za pierwszym rozpakowaniem ;)). W Internecie kupujemy wyobrażenie wymarzonego płaszcza czy torebki, nie musimy go konfrontować z tym jak wygląda naprawdę. No i jak my w nim wyglądamy. Przyjemność zakupu jest natychmiastowa, a uczucie rozczarowania przyjdzie dopiero później.

  Wprawione dziewczyny stosują pewnego rodzaju hybrydę – wyszukują rzeczy w sieci i, o ile jest to możliwe, zamawiają do sklepu stacjonarnego, tam od razu mierzą ubrania i zwracają, jeśli nie pasują. W dezorganizowanym życiu pracującej mamy takie rozwiązanie jakoś średnio mi się widzi. No i jesteśmy wtedy skazane tylko na te marki, które mają swoje lokale w niedalekiej okolicy.  

  Czy faktycznie zakupy już nas nie bawią? A może kobiety pod czterdziestkę mają po prostu inne oczekiwania i moda schodzi na dalszy plan? Gdzie lubicie robić zakupy i czy w ogóle odnajdujecie w tym jakąś przyjemność?