Lista moich majowych umilaczy

   The time has come for the next portion of inspirations from the real and online world. Over the last couple of weeks, I was able to find a number of interesting things that I would like to share with you. Read the whole post – there is a surprise waiting for you at the end of it :).

1. A white dress is the best item that we can take out of our wardrobe during the summer heat waves. I found a number of models that I would eagerly buy myself (see them hereherehere and here). If you decide to buy one of them, you should use discount codes. Kody.pl website offers discounts to bibloo.pl, Showroom.pl as well as Nike.com, Gino-Rossi.com, Sephora, or Douglas among others.

2. Today, the biggest documentary film festival in Poland – Millennium Docs Against Gravity – has started. It takes place in Warsaw, Gdynia, Bydgoszcz, Wrocław, and Lublin simultaneously. This year's competition involves such films as the Oscar-nominated "I Am Not Your Negro" – Raoul Peck’s story about racial segregation, persecution, and Afro-Americans’ fight for their rights in the US – and Sergei Loznitsa’s latest film “Austerlitz”, a complex portrayal of tourists visiting memorial sites founded in former concentration camps. "Untitled," the latest film by Michael Glawogger will compete against Ulrich Seidl's "Safari," an observation of Austrian hunters enjoying killing animals in an African reserve. I will surely go to see "Zero Days" by Alex Gibney. The film studies the phenomenon of Stuxnet, a self-replicating computer worm that was discovered by a team of international IT experts in 2010. See you in the Gdynia Film Centre! 

3. I really often use highlighters as they help the face to nicely catch some light – which is especially visible in the photos. The one that I'm currently testing is really one of its kind. Most of the products that I've tested weren't living up to my expectations, but BECCA Shimmering Skin Perfector Pressed in powder from Sephora is really visible – in a good way. It contains highlighting pearls which absorb and disperse light. The final effect is that of a natural glow. Multicoloured pearls with pigment smooth down the colour of our complexion. Its texture is quite untypical for this type of product as it combines dry and liquid pigments.

***

   Przyszedł czas na kolejną porcję inspiracji z sieci i nie tylko. Przez kilka tygodni uzbierało mi się kilka naprawdę fajnych rzeczy, którymi chciałabym się z Wami podzielić. Koniecznie przeczytajcie cały wpis, bo na końcu czeka na Was niespodzianka :). 

1. Biała sukienka to najlepsza rzecz, jaką możemy wyciągnąć z szafy w trakcie upałów. Wyszukałam dla Was kilka modeli, które sama chętnie bym kupiła (kliknijcie tutaj, tutaj, tutaj i tutaj). Jesli zdecydujecie się na któryś z nich, koniecznie wykorzystajcie kody rabatowe. Serwis kody.pl oferuje zniżki między innymi do stron bibloo.pl, Showroom.pl oraz Nike.com, Gino-Rossi.com, Sephory czy Douglasa. 

2. Dziś rozpoczął się największy festiwal filmów dokumentalnych w Polsce, Millennium Docs Against Gravity. Trwa równolegle w Warszawie oraz w Gdyni, Bydgoszczy, Wrocławiu i Lublinie. W tegorocznym Konkursie udział biorą takie filmy, jak nominowany do Oscara „Nie jestem twoim murzynem” („I Am Not Your Negro”) Raoula Pecka, opowiadający historię segregacji rasowej, prześladowań i walki o prawa Afroamerykanów w USA, najnowszy film Siergieja Łoźnicy „Austerlitz”, ukazujący turystów odwiedzających muzea w byłych obozach zagłady. O najwyższe laury powalczy też ostatni film Michaela Glawoggera „Bez tytułu” („Untitled”), „Safari” Ulrich Seidla, w którym portretuje on austriackich myśliwych, zażywających „uroków” mordowania zwierząt w afrykańskim rezerwacie. Ja z pewnością wybiorę się na „Zero days” Alexa Gibneya, który ukazuje fenomen Stuxnet – samoreplikującego się wirusa komputerowego, odkrytego przez międzynarodowych ekspertów IT w 2010 roku. Do zobaczenia w Gdyńskim Centrum Filmowym! 

3. Rozświetlaczy używam naprawdę często, bo zwłaszcza na zdjęciach widać, jak ładnie pomagają twarzy złapać światło. Natomiast ten, który obecnie testuję jest naprawdę jedyny w swoim rodzaju. Większość testowanych przeze mnie produktów miało trochę za słaby efekt, ale ten BECCA Shimmering Skin Perfector Pressed w pudrze od Sephory jest naprawdę bardzo widoczny, i to w dobrym tego słowa znaczeniu. Zawiera rozświetlające perły, które pochłaniają, rozpraszają i operują światłem w taki sposób, aby naśladować naturalny blask. Wielobarwne perełki z pigmentem wyrównują koloryt cery. Ma nietypową jak dla takiego produktu konsystencję, bo łączy suche pigmenty z płynnymi.

4. Just like the changing fashion trends, the trends prevailing in places that we choose as our holiday destinations change as well. In the past, the dream holiday postcard was a camel and a palm tree with the Egyptian sea as the backdrop. Later, the time came for Thailand and the paradise islands of Phi Phi (also owing to this film with Leonardo Di Caprio). Now, every now and then I can see photos from Cuba on Instagram – it became more open to tourists owing to political changes. When it comes to beautiful places in Europe, I have yet to visit Malta, the Greek islands, and Norwegian fjords. In June, I'm planning to go to Malta and I will be grateful for all your recommendations. If you are planning your holidays as well, you should visit Traveldeal.pl. It shows promotions offered by Spa Hotels with pools, Aquaparks, and Thermal Baths in Poland and abroad. You can find there new offers on a daily basis, and some of the discounts are up to 90% off.

5. I love strips of hair that become lighter from the sun rays, but everything has its limits. Therefore, for my trip to Malta – apart from a classic sunblock – I'm also going to take something that will protect my hair from becoming dingy as well. Already last year, I tested these types of cosmetics and they were really able to reduce the damage of the sun rays. Before sunbathing, you have to spray your hair with a mist that has a UV filter – and that is basically enough, but I will also use a hair mask and a shampoo from the same line, Seboradin Sun. Carrot and bamboo extracts are supposed to additionally moisturise our hair. There are no silicones or artificial dyes in these products.

4. Tak jak zmieniają się trendy w modzie, tak zmieniają się trendy w miejscach, które wybieramy jako kierunek naszych wymarzonych wakacji. Kiedyś, upragnioną pocztówką z wakacji był wielbłąd i palma na tle egipskiego morza. Później przyszedł czas na Tajlandię i rajskie wyspy Phi Phi (między innymi za sprawą tego filmu z Leonardo Di Caprio). Teraz, co chwilę widzę na Instagramie relacje z Kuby, która dzięki politycznym przemianom stała się bardziej otwarta na turystów. Jeśli chodzi o piękne zakątki w Europie, to wciąż nie odwiedziłam Malty, greckich wysp i norweskich fiordów. W czerwcu wybieram się właśnie na Maltę i będę wdzięczna za wszystkie polecenia. Jeśli Wy też planujecie urlop, to koniecznie zajrzyjcie na serwis Traveldeal.pl, który prezentuje promocyjne oferty Hoteli SPA z basenami, Aquaparków i Term w Polsce i za granicą. Nowe oferty pojawiają się z dnia na dzień, niektóre rabaty sięgają nawet 90%.

5. Uwielbiam włosy rozjaśnione od słońca, ale wszystko ma swoje granice. Dlatego na Maltę, poza klasycznym kreme z filtrem do ciała, zabiorę też coś, co ochroni moje włosy przez wypłowiałym kolorem. Już w zeszłym roku testowałam tego rodzaju kosmetyki i naprawdę zniwelowały działanie słońca. Przed opalaniem włosy trzeba spryskać mgiełką z filtrami UV i to właściwie wystarczy, ale ja sięgnę też po maskę i szampon z tej samej serii od Seboradin Sun. Ekstrakt z marchwi i bambusa ma dodatkowo nawilżyć włosy. w składzie nie ma silikonów i sztucznych barwników.

Jeśli jesteście zainteresowane tą kuracją to marka Seboradin przygotowała specjalnie dla Was kod rabatowy w wysokości 20%, który będzie ważny przez siedem dni. Wystarczy, że w trakcie zakupów wpiszecie hasło "Seboradin Sun".

6. If you've just run out of honey (a situation which happens to me surprisingly often) or you are searching for home-made preserves whose ingredients are of natural origin, you should visit the website of the Brown Teddy Bear Foundation. Priest Czesław (Kuba) Marchewicz CR is the founder of the organisation. He took up a seemingly impossible task – he wanted to create a place where sick or disabled children would find a new aim, receive help, and, at the same time, create things that others would be really eager to buy. Individuals assisted by the foundation are called Brown Teddy Bears and each of them lives in the settlement started by the community. They came to permanently live in the settlement either after their parents' death or when their parents no longer had the strength or financial means to meet the needs of their children. Some of them fled from a public nursing home. The rest of the settlement dwellers are Brown Bears – people with great hearts who take up the job of full-time assisted carers. Some individuals come to the Settlement of Brown Teddy Bear to work for a year or two, whereas others blend in for several years or even their whole lives.

The whole family of "Brown Teddy Bears ad Brown Bears," full of love and cordiality, gave rise to many interesting ideas and projects. The foundation sells natural preserves that can be found here. They use Jersey cows milk for the production of cheese. Brown Teddy Bears take care of the herd and supervise the whole production process at the cheese factory, the smoking process, and all the work that takes place at the maturing plant. Apart from various types of cheese, you will of course find here eco preserves made from various fruit and vegetables (they've got delicious conserves), medicinal herbs, and all types of handicraft. All cold cuts that could be found on my Easter table came from the Settlement of Brown Teddy Bears. Brown Teddy Bears are currently working in the garden and waiting for the spring crops. Therefore with time, you will be able to find multiple new products. Check out the website, maybe you will find something that you would like to buy?

6. Jeśli własnie skończył się Wam miód (sytuacja, która przytrafia mi się zaskakująco często), albo szukacie domowych przetworów, których składniki sa wyłącznie pochodzenia naturalnego, to koniecznie zajrzyjcie na stronę fundacji Bure Misie. Jej założycielem jest Ksiądz Czesław (Kuba) Marchewicz CR, który podjął się zadania właściwie niemożliwego – chciał stworzyć miejsce, w którym chore lub niepełnosprawne dzieci znajdą nowy cel i uzyskają pomoc, jednocześnie tworząc coś, co inni naprawdę będą chcieli kupić. Podopieczni nazywani są Burymi Misiami i każdy z nich na co dzień mieszka w osadowej wspólnocie. W Osadzie zamieszkali na stale po śmierci rodziców albo w chwili, gdy rodzicom zabrakło już sił lub środków, aby sprostać oczekiwaniom swoich dzieci. Niektórzy uciekli z Domu Pomocy Społecznej. Reszta lokatorów osady to Bure Niedźwiedzie – ludzie o wspaniałych sercach, którzy podejmują pracę na etacie opiekuna osób niepełnosprawnych. Jedni przyjeżdżają pracować na Osadę Burego Misia na rok – dwa, inni wtapiają się na kilka, kilkanaście lat, a czasem na całe życie.

Z tej całej przepełnionej miłością i serdecznością rodziny "Burych Misiów i Burych Niedźwiedzi" narodziło się wiele ciekawych pomysłów i projektów. Fundacja zajmuje się sprzedażą naturalnych wyrobów, które można znaleźć tutaj. Do produkcji sera wykorzystywane jest mleko od krów rasy Jersey, którymi opiekują się Bure Niedźwiedzie, trzymaja również piecze nad przygotowaniem serów w serowarni, wędzenie ich oraz pielęgnację serów w dojrzewalni. Poza serami znajdziemy tu oczywiście inne ekologiczne przetwory owocowe i warzywne (mają pyszne konfitury), zioła lecznicze oraz wszelkiego rodzaju rękodzieło. Wszystkie wędliny, które znalazły się na moim wielkanocnym stole pochodziły właśnie z Osady Burych Misi. Bure Misie pracują teraz w ogrodzie i czekają na wiosenne plony, więc z czasem w sklepiku pojawi się pełno nowości. Zajrzyjcie, może znajdziecie coś dla siebie?

7. A brand that I've been following for months – HIBOU sleepwear – has just launched its new line – HIBOU  Essentials. I like the minimalist image of this brand and their simple sweatshirts…one of these has just landed in my wardrobe.

7. Marka, którą od dawna śledzę, czyli HIBOU sleepwear, właśnie ruszyła z nową linią HIBOU  Essentials. Podoba mi się minimalistyczny wizerunek tej marki i proste bluzy… jedna z nich wylądowała właśnie w mojej szafie. 

8. And to finish, I've got a real surprise for you. I usually avoid projects of this type on the blog, but because Yestersen has really stolen my heart, I decided to make an exception. First, a couple of words about the idea itself. Yestersen is a unique online store with furniture and home decorations. Unique because everything that you can find there comes from the period between 1930 and 1990. When I was decorating my home after the renovation, I was searching for furniture that would be original and, at the same time, inexpensive – it turned out that it's an ideal place for this type of shopping. I really liked the idea of renovating and giving second life to old pieces of furniture. Apart from the fact that we get something exceptional, we also get our share in fighting consumerism. Therefore, I'm pleased to share with you the fact that Yestersen has prepared a gift for the readers of the blog. It is a voucher that gives you PLN 50 for your first purchase in the online store. It's enough to click here. I'm sure that you will find multiple treasures there and, just like me, start to visit the website a couple of times a week in search of new items.

But it's not the end of surprises! Yestersen organises a contest in which the contestants are supposed to create a collage inspired by an outfit of your choice that has appeared on the blog. You are supposed to use items that are available on Yestersen website. You have to accomplish this task until the end of May (precisely until midnight of May 31). The prize is a voucher that gives you PLN 500 that can be used until the 30th of June 2017 on Yestersen website. You will find more details on the contest here. I eagerly encourage you to participate in this contest!

 

8. Na koniec mam dla Was prawdziwą niespodziankę. Zwykle unikam na blogu projektów tego typu, ale ponieważ Yestersen naprawdę skradł moje serce to postanowiłam zrobić wyjątek. Najpierw kilka słów o samym pomyśle. Yestersen to nietypowy sklep internetowy z meblami i drobiazgami do domu. Nietypowy, bo wszystko co w nim znajdziecie pochodzi z lat 1930-1990. Gdy urządzałam się po remoncie, szukałam mebli, które będą oryginalne i jednocześnie niedrogie – okazało się, że to idealne miejsce na takie zakupy. Bardzo podoba mi się pomysł odrestaurowywania i dawania drugiego życia starym meblom, bo poza tym, że zyskujemy coś jedynego w swoim rodzaju, to dokładamy swoją cegiełkę w walce z konsumpcjonizmem. Z przyjemnością dzięlę się więc z Wami informację, że Yestersen przygotował dla Czytelniczek bloga prezent w postaci bonu w wysokości 50 złotych na pierwsze zakupy w internetowym sklepie. Wystarczy kliknąć tutaj. Jestem pewna, że znajdziecie tam niezliczoną liczbę skarbów, i tak jak ja, zaczniecie odwiedzać tę stronę kilka razy w tygodniu w poszukiwaniu nowości. 

Ale to nie koniec niespodzianek! Yestersen organizuje konkurs, który polega na stworzeniu kolażu zainspirowanego wybraną przez Was stylizacją z bloga z wykorzystaniem przedmiotów dostępnych w serwisie Yestersen. Na to zadanie macie czas tylko do końca maja (dokładnie do 31.05 do północy). Nagroda to kupon o wartości 500 PLN na zakupy w Yestersen do wykorzystania do 30 czerwca 2017 r. Więcej szczegółów o konkursie znajdziecie tutaj. Serdecznie zachęcam Was do udziału!

Czeski stolik kawowy z blatem z białego szkła i z drewna bukowego w stylu mid-century. Powstał w połowie lat 60 i przeszedł niewielkie renowacje, gdyż zachował się w stanie niemal idealnym.

Mój fotel to projekt Józefa Mariana Chierowskiego z 1962 roku, zwany 366. To kultowy model, w czasach PRL-u sprzedał się w liczbie około miliona egzemplarzy. Mój jest w odcieniu pudrowego różu, na stronie Yestersen dostępny jest model w odcieniu dżinsu.

 

3 nowo otwarte restauracje. Czyli kolejna odsłona kulinarnej mapy Trójmiasta

   If you are spending your May Holiday by our beautiful Baltic Sea and you are in the vicinity of Tricity, you can learn about the three newly opened restaurants from today's post. You won't be disappointed with the food served in these places for sure. I know that it is sometimes difficult to find interesting places in your city where you won't find that many tourists. These three restaurants were opened only a few weeks ago. Therefore, I think that even some of the locals haven't heard about these spots. In my opinion, they can already be classified as one of the best restaurants in Tricity. You can find my review below.

***

   Jeśli spędzasz weekend majowy nad naszym pięknym Bałtyckim morzem i jesteś w okolicach Trójmiasta, to w dzisiejszym wpisie możesz dowiedzieć się o trzech nowych restauracjach, w których na pewno jedzenie cię nie rozczaruje. Wiem, że czasem ciężko jest znaleźć fajne, nieturystyczne miejsca w nie swoim mieście. Te trzy lokale zostały otwarte zaledwie klika tygodni temu, więc myślę, że nawet tubylcy o nich jeszcze nie słyszeli. Według mnie, już teraz mogą pretendować do miana jednych z najlepszych trójmiejskich restauracji. Do mojej recenzji zapraszam poniżej.

Haos, Gdynia, ulica Starowiejska 14

     A new restaurant serving Asian food was opened literally a few days ago in Gdynia. If you think that it is another Chinese food bar, then you'll be really surprised. The restaurant is spacious, mysterious, and is characterised by original decoration. First and foremost, you can either come over for a lunch or drop by with a group of friends in the evening. In the menu, you will find meals from Thailand, India, Korea, or even Japan. You cad admire five chefs, who are natives of Asia with years of experience in Warsaw, at work thanks to an open kitchen.  

   The prices aren't excessive. You will pay around PLN 23-30 for a main course. I guarantee that you won't leave the place hungry when ordering a starter and a main course because the portions are really ample. When it comes to starters, I really liked the four home-made dumplings marinated in ginger and coriander (the name of the meal is Dim Sum, PLN 10 – version with vegetables). When it comes to main courses, I had the opportunity to try Ginger Calamari and Bulgogi. It is worth paying attention to whether the meals are classified as hot in the menu – if they are, take the suggestion really serious. The fans of beer also won't leave the restaurant disappointed. They will find as many as four types of Asian beers in the menu.  

   The restaurant is open between 12 pm and 11 pm from Monday until Thursday, between 12 pm and 12 am from Friday until Saturday, and between 12 pm and 10 pm on Sunday.

   Dosłownie kilka dni temu, w Gdyni otworzyła się nowa restauracja azjatycka. Jeśli myślisz, że to kolejny bar z chińszczyzną to naprawdę bardzo się zdziwisz. Lokal jest przestronny, tajemniczy i urządzony w bardzo oryginalnym stylu. Przede wszystkim można tam wpaść i na lunch i na wieczór z grupą znajomych. W menu znajdziesz dania wywodzące się z Tajlandii, Indii, Korei, a nawet Japonii. Pięciu kucharzy, rodowitych Azjatów z wieloletnim stażem zdobytym w Warszawie możesz podziwiać przy pracy dzięki otwartej kuchni.

   Ceny w lokalu nie są wygórowane. Za główne danie zapłacisz w granicach 23-30 złotych. Zamawiając przystawkę i główne danie gwarantuję, że nie wyjdziesz z tego miejsca głodna, bo porcje są solidne. Z przystawek bardzo smakowały mi cztery domowe pierożki marynowane w imbirze i kolendrze (nazwa dania to Dim Sum, cena 10zł – wersja z warzywami). Z głównych dań miałam okazję posmakować Ginger Calamari i Bulgogi. Warto zwrócić uwagę, czy dania są oznaczone w menu jako ostre, jeśli tak, to potraktuj tę sugestią bardzo poważnie. Smakoszki piwa też nie wyjdą rozczarowane, bo w karcie są do wyboru, aż cztery rodzaje piw Azjatyckich.

   Lokal można odwiedzać od poniedziałku do czwartku w godzinach od 12:00 do 23:00, od piątku do soboty od 12:00 do 24:00, w niedzielę od 12:00 do 22:00.

Pelican Wine Grill Tapas, Sopot, ulica Bohaterów Monte Cassino 63

   We travel to the heart of Sopot, where we will find Pelican Wine Grill Tapas located on Monte Cassino Street. The name of the restaurant immediately suggests that there is wine, grilled meals, and tapas galore inside. It is worth highlighting that it is one of the few places in Tricity where the food is prepared on a lava grill which emits a smaller amount of toxic substances in comparison to a traditional grill.  

   As soon as I stepped into the restaurant, I was welcomed by a friendly waitress who turned out to be extremely helpful when I was choosing my meal. Upon entering the restaurant, you will immediately see that it was designed with great precision. Modern lamps and marble tables create a pleasant ambience. I really like the universality of this place – during the day you won't feel uncomfortable while having a lunch in a casual outfit, whereas the place will be also great for a romantic dinner in the evening.  

   The menu is very diversified and I really wanted to taste half of the enumerated meals. Finally, I decided to order mackerel and houmous as a starter. I also had the opportunity to try out Argentinian striploin and I really could feel the taste of the smoke from the grill (it was a real bull's eye for me). My main course was spaghetti with Provençal chicken which was delicious and spicy. I'll be also glad to check out the grilled salmon at the earliest opportunity.  

   The restaurant is open between 12 pm and 10 pm from Monday until Thursday, between 12 pm and 11 pm on Friday, between 11 am and 11 pm on Saturday, and between 11 am and 10 pm on Sunday.

Przenosimy się do Sopotu, gdzie w samym jego sercu, czyli na Monte Cassino otworzyła się restauracja Pelican Wine Grill Tapas. Nazwa lokalu od razu sugeruje, że w tym miejscu nie zabraknie wina, grillowanych potraw i tapasów. Warto zaznaczyć, że jest to jedno z niewielu miejsc w Trójmieście gdzie jedzenie przygotowuje się na grillu lawowym, który wydziela mniej substancji toksycznych niż tradycyjny grill.

   Gdy tylko przekroczyłam próg restauracji przywitała mnie miła pani kelnerka, która okazał się później bardzo pomocna w wyborze dania. Wchodząc do lokalu od razu widać, że został zaprojektowany z ogromną dokładnością. Nowoczesne lampy i marmurowe stoliki tworzą przyjemny klimat. Bardzo podoba mi się uniwersalność tego miejsca – w ciągu dnia nie będziesz się czuła skrępowana idąc tam na lunch w mało zobowiązującym stroju, za to wieczorem spokojnie możesz się tam wybrać na romantyczną kolację.

   Karta menu bardzo urozmaicona i po jej przeczytaniu miałam ochotę na połowę wymienionych dań. W końcu, z przystawek zdecydowałam się posmakować makreli i hummusu. Miałam również okazję posmakować Rostbeefa Argentyńskiego i faktycznie był wyczuwalny posmak dymu z grilla (dla mnie bomba). Moim głównym daniem było spaghetti z kurczakiem po prowansalsku, który był pyszny i pikantny. Przy najbliższej okazji chętnie jeszcze wypróbuje grillowanego łososia.

   Lokal jest otwarty od poniedziałku do czwartku w godzinach 12:00-22:00, piątek 12:00-23:00, sobota 11:00-23:00, niedziela 11:00-22:00.

AIOLI, Gdańsk, ulica Partyzantów 6

     In the centre of Wrzeszcz district. Just next to a gigantic intersection that is crossed by half of the city dwellers on an everyday basis there is a building which stands out in comparison to the rest of the tall skyscrapers. The locals know this place very well because there was a huge McDonald's located there for the last decade. After a major renovation, a subsidiary of the well-known Warsaw restaurant AIOLI was created in that place.  

   I visited the spot before noon on a Tuesday. I was convinced that there won't be too many people inside – it is a new spot so probably there are only a few people who know about that place and it was rather early in the day. Nothing more misleading. There was no possibility to find a free table on the ground floor. Fortunately, the waiter found a table for us on the first floor.No wonder that there were so many people in that place: it is enough to order a coffee to eat a breakfast for PLN 1 from Monday until Friday. And that is not just any breakfast! I chose Tuna Piada (piada with nigella, tuna paste, tabbouleh with turmeric, poached egg, slices of marinated beetroot, radish, sprouts, aioli sauce). Kasia ordered Sausage & Eggs (eggs, wieners, bacon, grilled tomatoes, green and yellow asparagus, basil pesto, herbal butter, graham baguette with white organic poppy seeds, aioli sauce). Both meals were really delicious. However, it was a pity that there was no gluten-free option.  

   The restaurant is open between 9 am and 12 am from Monday until Sunday.

Centrum dzielnicy Wrzeszcz. Tuż przy wielkim skrzyżowaniu, przez które codziennie przechodzi i przejeżdża połowa Trójmiasta stoi budynek odróżniający się od całej reszty wysokich wieżowców. Mieszkańcy miasta kojarzą go dobrze, bo przez ostatnią dekadę mieścił się tam wielki McDoanld's. Po gruntownym remoncie powstała tu filia znanej warszawskiej restauracji AIOLI.

   Restaurację odwiedziłam we wtorek przed południem. Byłam przekonana, że nie będzie w niej zbyt wiele osób, bo w końcu jest to nowe miejsce, pora wczesna i pewnie mało kto o nim jeszcze wie. Nic bardziej mylnego. Na parterze nie było już mowy o wolnym stoliku. Na szczęście kelner znalazł dla nas stolik na pierwszym piętrze.
Nic dziwnego, że w lokalu było tylu ludzi: od poniedziałku do piątku wystarczy zamówić kawę, aby zjeść śniadanie za złotówkę. I to nie byle jakie śniadanie! Wybrałam Tuna Piada (piada z czarnuszką, paska z tuńczyka, tabbouleh z kurkumą, jajko poche, plastry buraka marynowanego, rzodkiewka, kiełki, sos aioli), Kasia z kolei zamówiła Sausage & Eggs (jajka, kiełbaski, bekon, pomidory grillowane, fasolka szparagowa żółta i zielona, pesto bazyliowe, masło ziołowe, bagietka graham z białym makiem organicznym, sos aioli), oba dania były naprawdę pyszne, chociaż brakowało nam jakiejś pozycji bez glutenu.

   Lokal otwarty od poniedziałku do niedzieli w godzinach 9:00-00:01.

    Now, I cannot do anything else but to wish you a great end of May Holiday. If you haven't visited Tricity this time, I recommend doing it at the earliest opportunity. You can find really great places to eat here. ;)

   Nie pozostaje mi teraz nic innego jak życzyć ci udanej końcówki długiego weekendu. Jeśli tym razem nie odwiedziłaś Trójmiasta to zachęcam do tego przy najbliższej okazji. Zjeść u nas można naprawdę dobrze. ;)

Last Month

  Winter and spring have already passed and the May Holiday is just around the corner! Months are passing, trees are blooming, friends are leaving and returning, and weeks are flying by imperceptibly – everything because of a large project that has fully absorbed me. May will be a very hot month for me, even if the temperature in Tricity will still be no more than five degrees Celsius. In the meantime, check out the photo summary from April.

***

   Zima, wiosna i już majówka za rogiem. Miesiące mijają, drzewa kwitną, przyjaciele wyjeżdżają i wracają, a mi tygodnie przelatują niespotrzeżenie – wszystko za sprawą dużego projektu, których pochłonął mnie całkowicie. Maj będzie dla mnie gorącym miesiącem, nawet jeśli temperatura   w Trójmieście wciąż wskazywać będzie pięć stopni. Tymczasem zapraszam Was na fotograficzne zestawienie z kwietnia. 

1. Beżowy płaszcz, który wszedł niedawno do MLE Collection, to jeden z moich faworytów w tej kolekcji. // 2. Popołudniowe światło w sypialni. // 3. Tak mało czasu, tak wiele książek… // 4. Bruksela i poprawki nanoszone przez tatę, który w młodości pracował kilka lat jako redaktor w wydawnictwie. "Parisian Chic. Lookbook." is another book by the famous Frenchwoman – Ines De La Fressange. I like it that you can find so many useful photos inside.

"Paryski szyk. Lookbook." to kolejna książka słynnej Francuzki Ines De La Fressange. Podoba mi się w niej to, że opatrzona jest wieloma przydatnymi zdjęciami. 

1. Kwitnąca mirabelka. // 2. Przygotowania do Śniadania Wielkanocnego. // 3. Gdzie ja to wszystko powieszę? // 4. Forsycja. //

Niedzielne poranki. 

1. Świeże kwiaty na stół. // 2. i 3. Niebieskie niebo to rzadkość w ostatnich tygodniach. // 4. MLE Collection na ostatniej stronie jednego z moich ulubionych magazynów! //

Bleuet – face cream with cotton extract. I've been testing it for a few weeks – it absorbs quickly (and that is extremely important for me when it comes to a day cream). The skin stays moisturised for a long period of time. Moreover, its formula slows down the formation of wrinkles.

Krem z ekstraktem z bawełny – Bleuet. Testuję go od kilku tygodni – szybko się wchłania (a to dla mnie bardzo ważne w przypadku kremu na dzień), skóra długo pozostaje nawilżona. Ponadto jego formuła spowalnia powstawanie zmarszczek.

1. Trencz z nowej kolekcji MLE i śliczna Asia. // 2. Mgliste poranki w Trójmieście, możnaby tu kręcić horrory. Cały wpis zobaczycie tutaj. // 3. Dille & Kamille czyli mój ulubiony sklep w Brukseli  // 4. Nowa knajpa w Warzawie – Krem. //

I remember how I couldn't imagine my makeup without a strong eyeliner. Today, I prefer a more modern effect. This soft Marc Jacobs Beauty by Sephora eyeliner (Matte Highliner – Marc Jacobs Beauty by Sephora) can be easily smudged – that is how you can attain a natural smoky eye effect.

Pamiętam jak nie wyobrażałam sobie makijażu bez mocnej kreski eye-linera. Dziś wolę bardziej nowoczesny efekt. Tę miękką kredkę od Marca Jacobsa z Sephory (Matte Highliner – Marc Jacobs Beauty by Sephora) bardzo łatwo rozetrzeć i uzyskać naturalny efekt przydymionego oka.

Spring makeup achieved with Marc Jacobs Beauty by Sephora cosmetics (Marc Jacobs Beauty New Nudes lipstick – in colour 158 MAY DAY with a lip liner). The sweatshirt comes from Hibou Essentials.

Wiosenny makijaż wykonany kosmetykami Marca Jacobsa Beauty by Sephora (pomadka Marc Jacobs Beauty New Nudes – kolor 158 MAY DAY oraz kredka ). Bluza pochodzi ze sklepu Hibou Essentials.

Sok z żuka :). 1. Nowa kampania juz gotowa :). // 2. Nowa knajpa w Sopocie – Pelican. // 3. Kardigan, który wyprzedał się w ciągu godziny :o. Jutro pojawi się jeszcze kilka sztuk :). // 4. Pora spać. //Kolejny rozdział skończony. 

1. Kwitnące mirabelki. // 2. i 3. Jedno z moich ulubionych warszawskich lokali – Zorza (na śniadanie polecam jajko w koszulce z guacamole). // 4. Zegarek od Daniela Wellingtona. 

Nowe miejsce na kulinarnej mapie Trójmiasta. Więcej przeczytacie na blogu we wtorek :).

Póki co, pogoda w Trójmieście nie zachęca do spacerów…

Last Month

faux fur / sztuczne futro – MLE Collection // trousers / spodnie – Topshop (model Jamie) // flats / baletki – Pretty Ballerinas // sunglasses / okulary – Ray-Ban // bag / torebka – YSL 

   March has passed in a blink of an eye. The more happens, the quicker the time passes for me. Last weeks were full of emotions for me and my family, but today, I am slowly getting back to my normal routine and starting to furnish my home anew. I'd like to invite you to see a couple of snapshots from the previous month!

***

   Marzec minął mi w oka mgnieniu. Im więcej się dzieje, tym szybciej mija nam czas. Ostatnie tygodnie były pełne emocji dla mnie i mojej rodziny, ale dziś powoli wracam już do rutyny i urządzam się na nowo. Zapraszam na zestawienie zdjęć z minionego miesiąca!

Odpoczywamy, bo czeka nas ciężki weekend – trzeba rozłożyć wszystkie książki, a trochę zdążyłam ich już nazbierać…

Chińszczynza w Gdańsku czyli "Ping Pong"

1. i 3. Zapodziane zdjęcia z wyjazdu do Londynu. // 2. Osłoda na szare dni. // 4. Wiosno, czekałam na Ciebie! //

Na Międzynarodowym Strajku Kobiet. Byłam taka dumna z tych wszystkich dziewczyn, które wyszły tego dnia na ulice. 

1. Neutralne kolory, zamsz i wełna. // 2. Pokój w stylu Retro. // 3. Niedzielna kawa w kolorowej filiżance smakuje lepiej. // 4. Poranne światło… tylko to łóżko jakieś takie twarde. //

Część z Was zauważyła pewnie, że teraz częściej stosuję płynne podkłady. Do wykończenia makijażu używam sypkiego pudru "illuminating loose" polskiej marki Dr Irena Eris. Jest lekki, wygładza skórę i ma opalizujące drobinki, które dodatkowo rozświetlają. 

faux fur / sztuczne futro – MLE Collection // trousers / spodnie – Topshop (model Jamie) // flats / baletki – Pretty Ballerinas // sunglasses / okulary – Ray-Ban

Krótka przerwa na lunch w trakcie sesji wizerunkowej MLE. 

Backstage. Więcej zdjęć znajdziecie we wpisie z niedzieli.

Na czerwony top trzeba będzie jeszcze chwilę poczekać, ale już się szyje! :)

Śniadanie mistrzów, czyli poranek w Brukseli i małe świętowanie. 

Bruksela

Piątek i nowa powieść Renaty Frydrych. "Załatw pogodę, ja zajmę się resztą" to opowieść o szczęściu. Znakomicie wykreowani bohaterowie. 

Uwielbiam skórzane akcesoria, zwłaszcza jesli stoją za nimi polskie marki. "Torebka na telefon" od Mandel została zaprojektowana tak, aby zadbać o wszystko co niezbędne: telefon, karty kredytowe, pieniądze, klucz i kosmetyki. 

1. Pamiątka z Londynu. // 2. Katedra Św. Pawła w Londynie. // 3. Wiosenne niebo nad Sopotem. // 

A na koniec spokojne morze. Tak wyglądał najcieplejszy dzień w tym roku. Czekamy na więcej!

Days in Brussels

shoes / buty – Zalando.pl (podobne tutaj) // coat / płaszcz – Massimo Dutti // sunglasses / okulary – J.Crew // sweater / sweter – Samsoe & Samsoe // trousers / spodnie – ONLY

    Good morning! Today, I would like to share with you a number of photos from Brussels where spring is already in full swing – a little bit of sunshine is a nice change after a long winter. I'm sending you my regards and I'm already on my way home!

***

Dzień dobry! Publikuję dziś kilka zdjęć z wiosennej Brukseli – odrobina słońca to miła odmiana po długiej zimie. Przysłam pozdrowienia i już wracam!

 

Nowe życie na śniadanie, czyli książka „Przepisy na szczęście. Qmam kasze 2”

   "I don't eat breakfasts." I was repeating this sentence almost with pride, even when all of the articles on diet were trying to convince me that proper eating habits are the only way to being healthy. After waking up, I didn't have much of appetite and a cup of coffee effectively delayed it for the next couple of hours. Even on the weekends, when I could easily mince to the kitchen and spend a longer period of time on my morning meal, my empty stomach wasn't really bothering me. Only before the noon was I able to recall that food exists.    

   But at one point something changed, I got bored with the old habit and my stomach rebelled against it as well. It made me introduce a slow revolution of eating habits into my life. It started pretty innocently – each time before I left home, I ate two tablespoons of linseed that was previously soaked in tepid water so that my stomach wasn't completely empty. After a couple of weeks, a little bit involuntarily, I started to get up ten minutes earlier so that I could add in a slice of gluten-free bread with hummus or a crushed banana with millet groats and raspberries. It seems to be nothing special, but because it is easy to get used to positive things, I felt as if I had been on the brink of starvation whenever I forgot about breakfast – every person that I met could become a potential victim because the sucking hunger led me to discover the hidden deposits of anger that I had. Just like in the commercial in which you turn into a diva when you're hungry – in this case snickers wouldn't have done the trick because a candy bar, even the best, isn't the same as home food.    

   What do I have for breakfast today? My favourite option is millet groats with wild berries, pineapple, a handful of nuts, a teaspoon of coconut oil and honey or other products that I am able to find in my fridge. I came around to millet groats mostly owing to the book "Qmam Kaszę" by Maia Sobczak who also has a blog with the same name. Her recipes helped me to look at some meals differently and treat groats not as a side dish to meat meals but rather as something like pasta, flour, or a healthier counterpart of rice.

***

   "Nie jem śniadań". To zdanie powtarzałam prawie z dumą, nawet gdy każdy tytuł artykułu o diecie, przekonywał, że to jedyny sposób na zdrowie. Budziłam się bez apetytu, a kawa skutecznie opóźniała go na kolejnych kilka godzin. Nawet w weekend, gdy spokojnie mogłam podreptać do kuchni i poświęcić dłuższą chwilę na poranny posiłek, zupełnie nie przejmowałam się pustym żołądkiem. Dopiero przed południem potrafiłam przypomnieć sobie o jego istnieniu. 

   Ale w którymś momencie coś pękło, coś się zmieniło, zły nawyk się znudził, a żołądek zbuntował i zmusił do powolnej ewolucji mojego odżywiania. Zaczęło się niewinnie – przed wyjściem z domu jadłam dwie łyżki namoczonego w letniej wodzie siemienia, tak aby żołądek nie był kompletnie pusty. Po kilku tygodniach trochę mimowolnie zaczęłam wstawać dziesięć minut wcześniej, aby do siemienia dodać jeszcze kromkę chleba bezglutenowego z hummusem, albo banana rozpaćkanego z kaszą jaglaną i malinami. Niby nic, ale ponieważ do dobrego łatwo jest się przyzwyczaić, to gdy raz wypadło mi śniadanie z głowy, myślałam, że jestem na skraju śmierci głodowej, a każda napotkana przeze mnie osoba mogła stać się potencjalną ofiarą, bo ssanie żołądka wzbudzało we mnie nieodkryte wcześniej pokłady złości. Dokładnie tak, jak w tej reklamie, w której za bardzo się gwiazdorzy, tyle że snickers raczej nie załatwiłby sprawy, bo baton, nawet najpyszniejszy, to nie to samo, co domowe jedzenie. 

   Co dziś na śniadanie? Moja ulubiona propozycja, to kasza jaglana z borówkami, ananasem, garścią orzechów, łyżką oleju kokosowego i miodu lub innych rzeczy, które akurat znalazłam w lodówce. Do kaszy jaglanej przekonałam się głównie dzięki książce "Qmam Kaszę" autorstwa Mai Sobczak, która prowadzi bloga o tej samej nazwie. Jej przepisy pomogły mi spojrzeć na niektóre potrawy inaczej i potraktować kaszę nie jako dodatek do dań mięsnych ale raczej coś w rodzaju makaronów, mąki, czy zdrowszego odpowiednika ryżu. 

    In order to maintain my motivation and expand my breakfast menu, I eagerly read Maia's second book: "Przepisy na szczęście, czyli powrót do korzeni" ("Recipes for Happiness – Return to the Roots").  It contains almost seventy recipes based on rice, quinoa, spelt flour, and Salvia hispanica. Maia Sobczak makes us recall moments that make us happy, she also highlights that an appropriate diet is critical when it comes to our well-being. She shows her readers new tastes, passes on her way of approaching food and the world, teaches how to combine ingredients and create our own compositions.   

   The message of this book is what I like the most about it: paying greater attention to whether our meals are healthy and tasty will improve the quality of our life and make us a little bit happier. A fragrant omelette with salmon, avocado, and coriander, pancakes prepared with four different types of flour and preserve that was made last summer from blueberries bought by the road, eggs on toast, or hot fruit under a buckwheat-buttery shortcrust with honey and natural yoghurt – it isn't difficult to imagine that such meals can change our everyday life.    

   Imperceptibly, I’ve been able to extend the period of time for breakfast, and when I open my eyes, I don't think that I haven’t got enough time to eat something anymore. I calmly execute the menu with which I came up with for that particular day. For a moment, I cherish the morning sun rays and leaning against the door frame, I look how sparrows ask one another when the spring comes.

   Aby podtrzymać moją motywację i poszerzyć śniadaniowe menu, chętnie sięgnęłam po drugą książkę Mai: "Przepisy na szczęście, czyli powrót do korzeni". Zawiera ona prawie siedemdziesiąt przepisów na bazie ryżu, komosy ryżowej, mąki orkiszowej i szałwii hiszpańskiej. Maia Sobczak przypomina momenty, które wywołują w nas uczucie szczęścia, zwraca uwagę na to, że odpowiednia dieta przyczynia się do dobrego samopoczucia. Otwiera na nowe smaki, zaraża swoim sposobem patrzenia na jedzenie i świat, uczy zestawiać składniki i budować własne kompozycje.

   Przesłanie książki podoba mi się najbardziej: zwracanie większej uwagi na to, aby posiłki były zdrowe i smaczne poprawi naszą jakość życia i sprawi, że będziemy nieco szczęśliwsi. Pachnący omlet z łososiem, avokado i kolendrą, placuszki z czterech mąk i konfiturą, którą zrobiłam minionego lata z jagód kupionych przy drodze, jajka na grzance, czy gorące owoce pod gryczano-maślaną kruszonką z miodem i jogurtem naturalnym – nietrudno sobie wyobrazić, że takie rzeczy mogą odmienić naszą codzienność. 

   Niepostrzeżenie czas rankiem się rozciągnął, a gdy otwieram oczy, nie myślę już o tym, że mam zbyt mało czasu, aby coś zjeść. Spokojnie realizuję wymyślone na dziś menu, jeszcze chwilę cieszę się porannym światłem i oparta o framugę drzwi, patrzę jak wróble pytają siebie nawzajem o to, kiedy w końcu przyjdzie wiosna. 

szal z certyfikowanej bawełny organicznej – polska marka CADO (można nosić jako szal lub, dzięki specjalnej skórzanej bransoletce, jako komin – gorąco polecam) // koszulka i spodnie – MOYE

Moje ulubione przepisy trafiają do specjalnego zeszytu, który trzymam w kuchni. Ten który widzicie na zdjęciu jest ze sklepu NOTEKA i został zaprojektowany przez utalentowany tercet polskich projektantek ÅOOMI (znajdziecie w tym sklepie też te urocze złote nożyczki i wiele innych pięknych rzeczy). Przy okazji mam dla Was 10% rabatu na cały asortyment NOTEKA. Wystarczy, że podczas zakupów wpiszecie kod MLE17, który będzie ważny jeszcze przez tydzień.

    I would be pleased to read about your healthy and, at the same time, simple breakfasts that make you feel better. Maybe someone would like to share with me their secret recipes in the comments?

   Z przyjemnością przeczytałabym o Waszych zdrowych i jednocześnie prostych w wykonaniu śniadaniach, które sprawiają, że czujecie się lepiej. Może ktoś zechce podzielić się ze mną swoimi sekretnymi przepisami w komentarzach? 

***