Domowe knedle śliwkowe z ricottą polane palonym masłem z cynamonem

* * *

Kilka dni temu zadzwoniła do mnie Pani z redakcji ,,Pytanie na Śniadanie" z zapytaniem czy nie miałabym ochoty zaprezentować widzom swojego sposobu na domowe knedle. Knedle uwielbiam! A że sezon akurat, to idealna okazja!  Bez wahania się zgodziłam. Dopiero po odłożeniu słuchawki dotarło do mnie, że odbędzie się to na żywo … daleko od mojego zakątka kuchennego, gdzie każdy kąt jest znany! Muszę zatem dopracować tak przepis by mieć pewność, że niezależnie od zastanych warunków efekt będzie dobry. Czy był? To już sami widzowie ocenili, widząc mnie w dzisiejszej porannej telewizji. A tym którzy nie widzieli polecam dzisiejszy wpis! 

Skład:
ok. 80 dag śliwek węgierek

300 g świeżej ricotty

500 g ugotowanych i utłuczonych ziemniaków (ważne: ziemniaki muszą być zimne, najlepiej ugotować dzień wcześniej)

ok. 1 szklanki mąki pszennej

2 jajka

kilkanaście kostek cukru

cynamon

100 g masła

A oto jak to zrobić:

1. Umyte i obrane ziemniaki gotujemy w osolonej wodzie. Ugotowane odcedzamy i miksujemy na puree. Istotne jest by ziemniaki były zimne, bo inaczej ciasto na knedle będzie się kleić.

2. Utłuczone ziemniaki łączymy z odciśnięta ricottą, jajkami, mąką i szczyptą gałki muszkatołowej. Całość mieszamy i wyrabiamy ciasto tak by się mocno nie kleiło. Oprószoną mąką dłońmi formujemy kule, umieszczając w środku śliwkę – zamiast pestki wkładamy kostkę cukru i szczyptę cynamonu. Ciasto dokładnie zlepiamy, tak by nie widać śliwki.

3. Knedle wkładamy do dużego garnka z wrzącą wodą. Gotujemy do momentu, aż wypłyną na wierzch. Knedle podajemy z palonym masłem (masło palone to nic innego jak podgrzane i zezłocone, ale nie spalone) z cynamonem lub posypane prażonymi płatkami z migdałów.

Komentarz: Jeżeli w trakcie zagniatania knedli ciasto nadal jest zbyt mokre dodajmy kilka łyżeczek mąki ziemniaczanej.

 

Jak nie zatracić kobiecości, gdy bieganie staje się Twoją największą pasją?

  Since being a child we hear that sport is mostly a men's field. Luckily we live in the times, when we don’t have to bother with such stereotypes. Seeing the athletic woman, we think that she is certainly taking care of herself and keeps a great form. But what if passion takes over our life and we lose certain features, which so far were our virtues? I had this kind of moment in my “running carrier” that I got lost. Physical activity took over so much, that other important things started disappearing from my sight. I took pleasure only from reaching longer and longer distance. Trainings at the gym made my back look like I was one of the weightlifters (I am exaggerating a bit;)) and generally speaking I didn't care how I looked like  while running, as it seemed not very essential to me – good results were the only thing that mattered. Of course after a while it started to be a problem. We are women and runners, we must find balance if we want our passion to keep bringing us joy. Weather you do sport professionally or only for pleasure and  you start thinking that you lost your femininity and tenderness, this entry is for you :)

***

  Od dziecka słyszymy, że sport to domena mężczyzn. Żyjemy na szczęście w takich czasach, kiedy kompletnie nie musimy się przejmować tego rodzaju stereotypami. Widząc wysportowaną kobietę, myślimy sobie, że na pewno dba o siebie i jest w świetnej formie. Ale co dzieję się wtedy, kiedy pasja przejmuje kontrolę nad naszym życiem i zatracamy w sobie pewne cechy, które dotychczas były naszymi zaletami? Miałam w swojej „biegowej karierze” moment, w którym trochę się zagubiłam. Trenowanie pochłonęło mnie tak bardzo, że inne ważne rzeczy zaczęły znikać z mojego pola widzenia. Przyjemność czerpałam tylko z pokonywania coraz dłuższych dystansów. Treningi na siłowni spowodowały, że moje plecy wyglądały jak u sztangisty (trochę przesadzam ;)) i w ogóle nie dbałam o to, jak wyglądałam podczas biegania, bo wydawało mi się to mało istotne – liczyły się tylko coraz lepsze wyniki. Jak się pewnie domyślacie, w którymś momencie zaczęło mi to po prostu przeszkadzać. Jesteśmy kobietami i biegaczami, między tymi elementami musi zostać zachowana równowaga jeśli chcemy w pełni cieszyć się naszą pasją. Jeśli uprawjąc sport wyczynowo, albo tylko dla przyjemności, zaczynacie myśleć, że trochę zatraciłyście własną kobiecość i delikatność, to ten wpis jest właśnie dla Was :)

biustonosz sportowy – Nike Pro Indy / spodnie – Nike Epik Lux

Seksowna nawet w bluzie dresowej   

  Nie da się tego ukryć, że zwracamy uwagę na wygląd. A jak jest wtedy, gdy idziemy biegać? Często zakładamy na siebie byle co – wszystko jest nie do pary, wiszące i mało seksowne. A przecież teraz ciuchy sportowe są niemal w każdej sieciówce! Tłumaczenia w stylu „bo nikt mnie nie zobaczy”, „przecież i tak się spocę” nie powinny nas usprawiedliwiać. W stroju sportowym naprawdę możemy wyglądać atrakcyjnie, a dzięki temu chętniej będziemy chodzić na treningi. W pierwszej kolejności wyrzućmy z domu wszystkie rzeczy, które wyglądają jakbyście ukradły je młodszemu bratu. Luźne, długie bluzy i szorty tak krótkie, że aż widać spod nich pośladki, też powinny wylądować w koszu na śmieci. Zwróćmy też uwagę na dobrze dopasowany biustonosz sportowy. Najlepiej kupujcie takie z poduszkami albo z wyciętym dekoltem – to zawsze wyszczupla sylwetkę (tutajtutaj i tutaj możecie zobaczyć modele, w których biegam na co dzień). Uwaga na koszulki z bardzo wyciętymi ramionami, często fatalnie wyglądają z tyłu koło pach. O tym, że czarny kolor wyszczupla pewnie już doskonale wiecie, jednak w sportowych stylizacjach neonowe barwy są jak najbardziej w porządku. Uważajmy tylko na wzory, bo one mogą nas pogrubiać.

Jak biegać, żeby uniknąć przyrostu tkanki mięśniowej?   

  Jeśli będziemy bardzo intensywnie biegać i zapomnimy o trzymaniu zbilansowanej diety, możemy szybko przybrać na wadze (uwierzcie mi – coś o tym wiem). Tak jak ze wszystkim, i w bieganiu potrzebny jest umiar. Dla zdrowego ciała i ładnej sylwetki powinnyśmy biegać minimum trzy razy w tygodniu, po czterdzieści pięć minut (oczywiście gdy tylko forma się poprawi, możemy wydłużać czas treningu lub dodać jeszcze jeden w ciągu tygodnia). Aby uniknąć przy tym zwiększenia masy mięśniowej biegajmy powoli. Istnieje na to bardzo prosty test: jeśli podczas treningu jesteście w stanie rozmawiać, oznacza to, że utrzymujecie idealne tempo. Wbieganie i zbieganie po schodach zostawmy Rockiemu Balboa. Łydki najbardziej rozbudowuje bieganie po piasku. Natomiast jeśli po rozgrzewce chcemy podkręcić metabolizm, zróbmy stumetrowe sprinty co najmniej sześć razy. Do tematu odżywiania powinnyśmy podchodzić z dużą rozwagą. Przede wszystkim uważajmy na białko, które jest głównym budulcem mięśni. Nie dajcie się namówić na picie odżywek białkowych – to właśnie ten błąd popełniłam i szybko go pożałowałam. Najważniejsze dla biegaczy jest uzupełnianie węglowodanów, które są głównym źródłem energii. Jedzmy razowe makarony, ciemne pieczywo, dziki ryż i kasze. Po treningu zróbmy sobie koktajl na mleku ryżowym z bananem i innymi owocami. Proszę Was – jeśli nie chcecie przybrać masy mięśniowej to uważajcie z ćwiczeniami siłowymi. Gdybyście chciały poza bieganiem zapisać się na inne zajęcia niech to będzie pilates, balet dla dorosłych albo joga.

bluzka – Running Shirt  / szorty – Nike / hantelki – TKmaxx

kurtka – Nike Enchanted Impossibly Light / spodnie – Nike Epik Lux/ bluzka – Nike  / buty – Nike Air Zoom Elite 8

Nie jesteśmy robotami  

   Czasami jest tak, że tracimy przyjemność z biegania. Chcemy biegać coraz szybciej i szybciej. Po treningu do domu wracamy wykończone. Obieramy sobie nierealne cele do zrealizowania. Jesteśmy tak zacięte, że nie ma już mowy o satysfakcji. Jest tylko gorączkowe rozmyślenie o tym, jak być najlepszą. Nie traćmy tego, co w sporcie najpiękniejsze. Dla mnie bieganie jest chwilą dla siebie. Mogę w końcu spokojnie pobyć sama. Nie muszę się stresować niedokończonymi projektami. Biegnę, słucham muzyki i marzę tylko o miejscach, które chciałabym jeszcze zwiedzić. Niezwykle istotne jest to, abyśmy miały pasję w życiu, ale nie dajmy się zwariować. Trzeba umieć w życiu pogodzić kilka ról, a  nie skupiać się jedynie na sporcie.

 Tak przy okazji: powoli zbliża się sezon biegowy. Czy planujecie w związku z tym jakieś starty w tym czasie? Ja zapisałam się  na dziesięciokilometrowy bieg po Warszawie (link do rejestracji możecie znaleźć tutaj), który odbędzie się czwartego października. Może mielibyście ochotę spotkać się w przyszły weekend na wspólnym bieganiu? Akurat na tydzień przed zawodami będziemy mogli porozmawiać o przygotowaniach i razem przebiec się Gdyńskim Bulwarem. Jeśli tak to może spróbujmy spotkać się w niedzielę o 9 rano na bulwarze przy Pomniku "Ryby" (27 września)?

 

 

 

 

„ELEMENTARZ STYLU” – moja książka już w przedsprzedaży

 

   This morning I opened my eyes in a second after my alarm clock started ringing. The "snooze" button was out of the question today. I immediately sat down on the bed, reached for the laptop and entered Empik site. "It's really here" – I thought, looking at the familiar cream-colored cover with my sketch ( supposedly I am better at drawing than in singing).

  This Monday started the presale of my book. Starting from today you can order it at Empik.com, and thanks to that you will be able to pay 10 PLN less than in the bookshops (instead of 49.90 you will pay 39.49).

***

  Dziś rano otworzyłam oczy sekundę po tym, jak przy moim łóżku zaczął dzwonić budzik w telefonie. Nie było mowy o wybraniu opcji „drzemka”. Natychmiast usiadłam na łóżku, sięgnęłam po laptopa i weszłam na stronę Empiku. „Ona naprawdę tu jest” – pomyślałam, wpatrując się w dobrze mi znaną kremową okładkę z moim rysunkiem (podobno lepiej rysuję niż śpiewam).

  Właśnie w ten poniedziałek ruszyła przedsprzedaż mojej książki. Od dziś możecie ją zamówić na stronie Empik.com, dzięki czemu zapłacicie za nią 10 złotych mniej niż w księgarniach (zamiast 49,90 zapłacicie 39,49).

  Czekając na ten wielki dzień, myślałam o tym co ucieszy mnie najbardziej: świadomość, że sprostałam zupełnie nowemu wyzwaniu, czy raczej fakt, że będę mieć pamiątkę na całe życie, którą kiedyś będę mogła pochwalić się wnukom? 

   Jeśli któraś z Was, po przeczytaniu mojej książki, przestanie martwić się codziennie o swój strój, jeśli z większą niż dotąd satysfakcją patrzeć będzie w lustro, a ubieranie przestanie być dla niej szukaniem po omacku i drogą przez mękę, jeśli poczuje któregoś dnia, że znalazła swój własny styl i że wreszcie wygląda tak, jak zawsze chciała – to będzie dla mnie najlepsza recenzja i prawdziwy powód do dumy. 

   Byłyście ze mną od samego początku. Także wtedy, kiedy moje stroje dalekie były od ideału. Razem z Wami zmieniałam się i szukałam własnego stylu. Dziś chciałabym z całych sił podziękować wszystkim Czytelniczkom za to, że dodawały mi odwagi i otuchy w trakcie tych długich pracowitych miesięcy. Za te wszystkie komentarze z ciepłymi słowami i wyrozumiałość gdy wpisy nie pojawiały się tak często jakbyście chciały. Za to, że poświęcałyście swój czas na czytanie moich tekstów, oglądanie zdjęć i dzielenie się ze mną swoimi uwagami i wątpliwościami. Pisząc tę książkę, starałam się więc odpowiedzieć na wszystkie nurtujące nas pytania – jak stworzyć idealną garderobę? Co zrobić, aby zawsze czuć się dobrze w swoich ubraniach? Czy styl to kwestia wrodzonego talentu? A może wystarczy odrobina wysiłku, znajomość kilku podstawowych zasad i konsekwentne ich przestrzeganie?

 Mam nadzieję, że „Elementarz stylu” udzieli Wam wszystkich odpowiedzi, a czytając go będziecie czuły, że jestem tuż obok :). Miłego wieczoru!

 

PS: Zainteresowanych książką zapraszam tutaj :)

 

Krótka refleksja na temat… mojej książki

You can always find a few books beside my bedside – the ones unread, the ones read up to the half and the ones which I already know inside out, but I like to come back to them at least for a moment, especially on long cold evenings. Soon I will be able to put my book "The fundaments of style" among them.

The ones of you who follow my Instagram could see how I was finishing the photos to the last chapter. You must know how I can't wait for this moment, lying in bed, holding the first copy of my book that have this wonderful smell of a fresh pressed paper.

The presale for my book will start any day now (of course you will learn about first) and it is hard for me to believe that soon my book will find its way to the bookshops and your homes as well.

***

   Obok mojego łóżka zawsze leży kilka książek: te nieprzeczytane, przeczytane do połowy i te, które znam na wylot, ale lubię do nich wracać choćby na chwilę, zwłaszcza w długie, chłodne wieczory. Już niedługo położę obok nich mój "Elementarz stylu".

  Ci z Was, którzy śledzą mój Instagram, widzieli, jak kończę pracę nad zdjęciami do ostatniego rozdziału. Zapewne się domyślacie, że już nie mogę doczekać  się chwili, kiedy leżąc w łóżku, ściskać będę w rękach pachnący wciąż świeżym drukiem pierwszy egzemplarz  m o j e j  książki.

  Lada dzień ruszy jej przedsprzedaż (oczywiście dowiecie się o tym pierwsi), chociaż wciąż trudno mi uwierzyć że moja wymarzona książka trafi wkrótce do księgarń i Waszych domów. 

 

 

 

 

Kulinarna przygoda na kółkach, czyli moje cztery ulubione food trucki z Trójmiasta

  This season it was easy to find food trucks in almost every bigger city in Poland. Till recently, they have mostly offered hamburgers and french fries, but nowadays restaurants on wheels already give us the possibility to taste different flavors from all over the world. The food truck’s history began in the 19th century in Texas. At present they are so popular in the United States, that you can already watch a reality show about them called "The Great Food Race". In Poland the greatest amount of new food trucks have occurred this summer. I am really not surprised by their popularity, because owners of the restaurant on wheels are often real fan of the gastronomy and are serving delicious treats. Food is always fresh, because in such small space one cannot store large supplies. The entire idea of the mobile restaurant lies in their availability. Vans go to places where they can find large groups of people – like festivals, markets, office blocks, and on weekends they park near the most popular children's playgrounds. What is more, prices for the food are really accessible. In Tricity I have a few favorite food trucks which I would like to recommend you. At every given chance, I gladly join a queue for the best dished in their menu, that make my mouth water.

***

  W tym sezonie niemal w całej Polsce odnotowałam prawdziwy wysyp food trucków. Jeszcze niedawno mogliśmy kupić w nich właściwie tylko hamburgery i frytki, ale dziś restauracje na kółkach oferują nam już smaki z całego świata.  Ich historia zaczęła się w XIX wieku w Teksasie. Obecnie są tak popularne w Stanach Zjednoczonych, że powstał o nich nawet reality show „The Great Food Truck Race”. W Polsce największy wysyp food trucków mogliśmy zobaczyć w te wakacje. W ogóle nie jestem zdziwiona ich popularnością, bo najczęściej właściciele restauracji na kółkach są prawdziwymi pasjonatami gastronomii i serwują wyśmienite rarytasy. Dania są zawsze świeże, bo na tak małej powierzchni nie byliby w stanie przechowywać dużych zapasów. Cała idea mobilnej restauracji polega na ich dostępności. Furgonetki jeżdżą w miejsca gdzie przebywa najwięcej ludzi – na festiwale, rynki, pod biurowce, a w weekendy stacjonują nieopodal najpopularniejszych placów zabaw dla dzieci. Dodatkowo ceny za przyrządzane potrawy są naprawdę przystępne. W Trójmieście mam kilka ulubionych food trucków, które szczególnie chciałabym Wam polecić. Przy każdej nadarzającej się okazji, z chęcią i cieknącą ślinką, staje w kolejce po ich popisowe dania.

Cup & Cakes – Mobilna Kawiarnia

  Jeśli spytalibyście mnie gdzie w Trójmieście można wypić najlepszą kawę, bez wahania odpowiedziałabym, że kawiarnia na kółkach Cup&Cakes jest idealnym do tego miejscem. Prowadzona przez prawdziwych pasjonatów i znawców kawy, stacjonująca w malowniczych okolicach orłowskiego molo, jest moim obowiązkowym punktem podczas niedzielnych spacerów z Julcią. Podawana tam kawa nie jest przypadkowym produktem kupionym w pierwszym lepszym sklepie. Pani Justyna i pan Piotr od wielu lat spędzają każdą wolną chwilę jeżdżąc po włoskich miasteczkach w poszukiwaniu najlepszej mieszanki. Tak właśnie trafili na tę podawaną w ich mobilnej kawiarni. Co więcej, najlepsza kawa jaką do tej pory piłam „Parana”, otrzymała certyfikat Espresso Italiano. Będąc w Orłowie gorąco zachęcam Was do odwiedzenia tego urokliwego miejsca, bo nawet jeśli nie lubicie kawy, warto zobaczyć jak ludzie z pasją tworzą coś innowacyjnego. Niestety, przez najbliższe dwa tygodnie właścicieli nie będzie w Orłowie, ponieważ właśnie są w drodze do Toskanii, gdzie będą dalej poszerzać kawowe horyzonty. Ale już od drugiej połowy września, znowu będziemy mogli cieszyć się smakiem i aromatem prawdziwej włoskiej kawy.

Atelier Smaku – samo zdrowie

  Nawet nie wiecie jak się ucieszyłam kiedy przypadkiem natrafiłam na to miejsce kilka miesięcy temu. Atelier Smaku to food truck z wegetariańskim i bezglutenowym jedzeniem stacjonującym zaledwie kilka ulic od mojego domu. Ilekroć przychodzę tam po moje ulubione pierogi bezglutenowe z soczewicą i nutką truflową jestem zaskoczona ilu klientów stoi w kolejce.  Jeszcze bardzoej dziwi mnie to, że są to osoby w róznym wielu. Mogłoby się wydawać, że jedzenie z food trucków jest adresowane do młodego pokolenia, ale będąc tam zawsze spotykam starsze panie w wieku mojej babci czy panów w garniturach, pędzących do pracy. Jestem przekonana, że to zasługa pysznego i zdrowego jedzenia. Właściciele tej furgonetki mogą być Wam dobrze znani. Pani Jola i pan Mirek są autorami książek kucharskich oraz serii programów kulinarnych emitowanych na antenie Kuchni+. Gdybyście chcieli się wybrać na „coś zdrowego” musicie udać się na Plac Górnośląski w górnym Orłowie. Łasuchom polecam babeczkę keksowo-jaglaną z bakaliami. 

Carmnik – najlepsze burgery bez mięsa

  W miejscach przeze mnie polecanych nie mogłoby zabraknąć furgonetki z hamburgerami. O Carmniku wspominałam Wam już dwa lata temu (dla chętnych wpis znajdziecie tutaj) i do dzisiaj jest to miejsce często przeze mnie odwiedzane. Jak wiecie, od jakiegoś czasu nie jem mięsa, tym bardziej mi miło, że dla wege entuzjastów właściciele przyrządzają hamburgera wegetariańskiego. W mojej ocenie jest on lepszy niż ten mięsny. 

Pinata Foodtruck – meksykańska fiesta na kółkach

  Kiedy miałam osiemnaście lat wyjechałam na wakacje do Stanów Zjednoczonych i tam pierwszy raz posmakowałam meksykańskiego jedzenia. Do dzisiaj pamiętam smak burrito z gucamole w Taco Bell (to coś w rodzaju meksykański McDonald). Od tego czasu minęło jedenaście lat i (aż do wczoraj) nie udało mi się w Polsce ani za granicą zjeść czegoś tak dobrego jak wtedy. Wszytko się zmieniło po pierwszym kęsie burrito od Pinata Foodtruck. Smaki miękkiego i świeżego awokado, aromatycznej kolendry i pasty z czerwonej fasoli były skomponowane idealnie (pisząc to cieknie mi ślinka w ustach). Kiedy Kasia zajadała się tacosami z pastą guacamole, którego koniecznie musicie spróbować, kiedy tylko pojawicie się przy Pinacie, ja miałam jeszcze okazję napić się napoju z jałowca Claps. Lekko gazowany, niesłodzony, w stu procentach naturalny smakuje jak dobra coca cola, na pewno warto posmakować. Właściciele foodtrucka dodatkowo zadbali o to, żeby potrawy były zdrowe. Mięso jest pieczone przez czternaście godzin w piekarniku parowym. Tortille są ręcznie wyrabiane. Jedzenie nie zawiera sztucznej chemii ani tłuszczów trans, mamy też opcje dań bez glutenu, wegańskich i wegetariańskich. Jedzenie zasmakowało nam tam tak bardzo, że nawet dzisiaj po zdjęciach jedziemy na szybkiego tacosa (pod galerię Madison w Gdańsku).

  Cieszę się, że moda na food trucki zakorzeniła się u nas na dobre. Muszę się przyznać, że ostatnio częściej jem w takich miejscach niż w popularnych restauracjach.  Zwłaszcza, że piękne lato zachęcało do posiłków na świeżym powietrzu. A teraz kolej na Was. Czy macie jakieś swoje ulubione restauracje na kółkach, do których chcielibyście nas wysłać?

 

Magia sprzątania

  The title of Marie Kondo’s book was showing up in conversations with my friends for many weeks. Every time somebody mentioned the interview of the writer in some in English newspaper, or a new review of her book, I was immediately giving my five-minute monologue, starting with words "you must read this book! ".

  "The life-changing magic of tydying up" may look like an ordinary guide. It is hard to imagine, that this small book with advices on such prosaic subject, could turn out to be the world best-seller.  And somehow, this success doesn't surprise me at all. After few first pages the first thought is often "how much can one possibly write about the process of cleaning the house?”, but I am sure that after a moment you will already feel irresistible willingness to clean out everything around you.

***

  Tytuł książki Marie Kondo przewijał się w rozmowach z moimi znajomymi od wielu tygodni. Za każdym razem gdy ktoś wspominał o wywiadzie pisarki w jakiejś anglojęzycznej gazecie, czy o kolejnej pozytywnej recenzji, natychmiast zaczynałam swój pięciominutowy monolog zaczynający się od słów "musisz przeczytać tę książkę!". 

  "Magia sprzątania" z pozoru wygląda jak zwykły poradnik. Trudno jest sobie wyobrazić, aby ta mała książeczka z radami dotyczącymi jakże prozaicznego tematu, mogłaby okazać się światowym bestsellerem. A jednak w ogóle nie dziwi mnie ten sukces. Przez pierwsze kilka stron może pojawić się u czytelnika myśl "ileż można pisać o tym samym, przecież to tylko robienie porządków w domu", ale jestem pewna, że już po chwili poczujecie nieodpartą chęć aby wysprzątać wszystko co Was otacza.    

Autorka bardzo skrupulatnie przekazuje nam informacje na temat technik segregowania rzeczy i bezbolesnego pozbywania się tego, co nazbierałyśmy przez lata. Podstawą tej "terapii" jest jedna zasada: zatrzymaj tylko te przedmioty, które wywołują radość w Twoim sercu. Na wszystkie inne szkoda miejsca w domu. Proces konfrontowania się z rzeczami, ich selekcja, zmusza nas do stawienia czoła złym decyzjom, które podjęłyśmy w przeszłości, a tym samym pomaga nam radzić sobie z tym, co nas w życiu ogranicza. Gdy w końcu otoczone jesteśmy wyłącznie istotnymi i cennymi przedmiotami, których chcemy używać, a bałagan nie rozprasza naszego umysłu, czujemy przypływ  nowej energii, dzięki której możemy przestawić swoje życie na nowe tory. Po uporządkowaniu swojej przestrzeni, nabyte umiejętności bardzo szybko zaczynają przekładać się na wiele innych spraw. Nagle dostrzegamy co jest priorytetem, a co błahostką i lepiej zarządzamy naszym czasem. Umiejętność uporządkowania wszystkiego co przeżyliśmy (zdjęć, papierów, ubrań, bibelotów, pamiątek) daje nam możliwość nowych, przemyślanych wyborów i przeżywania prawdziwego szczęścia. 

Książka Marie Kondo jest fenomenem, bo koniec końców nie chodzi w niej tylko o to, w jaki sposób najlepiej ułożyć książki na półce czy posegregować ubrania (choć takie ciekawe triki też tu znajdziecie). Dla uważnego czytelnika, który zacznie stosować techniki autorki, niepostrzeżenie "Magia sprzątania" może okazać się pierwszym krokiem do lepszego życia. Polecam tę książkę każdej z Was.