Sex and The City – Why do we love it?

W historii telewizji stworzono wiele świetnych seriali – ja sama byłam fanką "Alfa", "Ally McBeal", "Przyjaciół", a ostatnio (tzn. w ostatnim dziesięcioleciu;)) "Dr. House'a". Pewnie niejednemu z Was znane jest wyczekiwanie na kolejny odcinek, albo spędzanie kilkanastu wieczorów z rzędu na oglądaniu po raz czwarty ulubionego sezonu (to ja! ja! ja!). Jeden tytuł wzbudza we mnie jednak szczególny sentyment. Do "Seksu w wielkim mieście" wracam co kilka lat. Bogatsza o nowe doświadczenia, wyciągam co raz to inne wnioski z mniej lub bardziej błahych tematów poruszanych przez cztery przyjaciółki. Perypetie Carrie, Samanthy, Charlotte i Mirandy były dla milionów kobiet oknem na światowe życie niezależnych trzydziestolatek, żyjących w wirze Nowego Jorku. Co sprawiło, że ten serial nie doczekał się jeszcze godnego następcy?

Bezpruderyjność. 

Cztery przyjaciółki często poruszały tematy, o których większość z nas wstydziłaby się rozmawiać. W "Seksie w Wielkim Mieście" nie było miejsca na Tabu. Carrie, Miranda, Samantha i Charlotte bez skrępowania przyznawały, że zaletą stałego związku jest możliwość rzadszego golenia nóg, poligamia nie jest niczym złym, a niektóre części ciała mężczyzny mają kluczowe znaczenie w damsko-męskiej relacji. Czasami serialowe konkluzje zmuszały mnie do zakrycia twarzy kołdrą, aby po chwili z wypiekami na twarzy dalej śledzić kontrowersyjny wątek.

Ciuchy.

Carrie Bradshaw znana była ze swojej słabości do ekskluzywnych marek. Nieraz zdarzyło się jej przepuścić całą miesięczną pensję na nową parę sandałków od Manolo Blahnika. Począwszy od pierwszego sezonu serialu, główne bohaterki zaskakiwały oryginalnymi stylizacjami i inspirowały cały świat (za kreacje we wszystkich odcinkach odpowiedzialna była Patricia Field). 

Mądrości Carrie Bradshaw.

Główna bohaterka pisała felietony dotyczące życia seksualnego nowojorczyków. Każdy odcinek rozpoczynał się od postawienia przez nią tezy dotyczącej relacji kobiet z mężczyznami. Przypadki z życia czterech samotnych kobiet były dla Carrie główną inspiracją i żródłem informacji, dzięki którym czasami dochodziła do naprawdę trafnych spostrzeżeń.

 

Nowy Jork. 

Losy szczupłej blondynki, w jasnych kręconych włosach, pracującej dla czołowych amerykańskich tytułów (w tym dla Vougue'a) nie byłyby tak wciągające, gdyby nie ukochane miasto reżyserów i aktorów, w którym kręcony był serial. "Seks w Wielkim Mieście" i "Śniadanie u Tiffany'ego" były główną przyczyną mojej platonicznej i wciąż niezrealizowanej miłości do Nowego Jorku. 

Przygotowując ten tydzień tematyczny mogłam bez wyrzutów sumienia spędzić dużo czasu na odświeżaniu swojej pamięci i upewnianiu się, że "Seks w Wielkim Mieście" z upływem czasu nie stracił nic na swojej świetności. Serial oparty na książce Candace Bushnell niezmiennie mnie bawił, czego niestety nie mogę powiedzieć o dwóch częściach pełnometrażowej adaptacji. Jeśli nie mieliście okazji śledzić serialu, a nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności obejrzeliście film, to się nie zrażajcie! :).

Last Month

Za nami kolejny miesiąc. Jestem przygotowana na to, że nim się obejrzę lato się skończy. Czym prędzej dzięlę się więc Wami tym małym zestawieniem zdjęć z lipca. 

Chociaż dziś w moim mieście pogoda jest paskudna (co na siebie założyć gdy na zewnątrz jest upalnie i pada deszcz?;\), to upały dają mi się we znaki. A Wam? Odpoczywacie czy pracujecie?

Moje ulubione klasyczne rzeczy w prostym połączeniu – blogerki nazywają taki strój "zwyklakiem".

Blogowa codzienność – odpisywanie na stos maili w miłym towarzystwie :).

PRACA PRACA PRACA I NERWY :D

Dawno nic mnie tak nie rozbawiło jak prezent od Orbit (możecie zamówić też opakowania z własnym zdjęciem tutaj). 

A w tle piękna torebka od Sabriny Pilewicz :).

Kto by się spodziewał, że ten drobiazg na stronie internetowej Vanity Fair wywoła taką burzę?! :)

Zdjęcia chłodnika in progress.

Blondynki lubią czerwień :)

100 LAT ELA!

trampki + rurki + jeansowa koszula = polecam każdemu

 

Love to be a photographer… in Rome

Moja miłość do Rzymu zaczęła się wraz z pierwszą podróżą do tego miasta. Jako jedenastoletnia dziewczynka, wraz z moimi rodzicami, oglądałam ruiny starożytnych budowli, włożyłam rękę w Usta Prawdy, wrzuciłam monetę do fontanny di Trevi i wysłuchałam mszy Jana Pawła II na placu św. Piotra. Nie ma więc nic dziwnego w tym, że Rzym to miejsce do którego zawsze chętnie będę wracać. A jeszcze chętniej będę robić zdjęcia! :)

PS. Bardzo dziękuję za wszystkie marki, które podesłałyście pod poprzednim postem! Wiele z nich jest naprawdę godnych uwagi :).

Last Month

Ostatni miesiąc był pełen wrażeń. Zarówno tych związanych z pracą i z życiem prywatnym :). Nie sądzę, aby udało mi się przedstawić to wszystko na zdjęciach (w kluczowych momentach, albo nie mam przy sobie aparatu albo zapominam go użyć :)), ale jedno z ważniejszych wydarzeń zostało uwiecznione. Kto zgadnie, czyj ślub miał miejsce w tym miesiącu?:)

Najlepszy glossybox ever! :)

Nam też zdarza się pójść na porządną imprezę! :)

Od tego czasu nie miałam jeszcze okazji pojawic się na plaży kolejny raz – pogoda nas nie rozpieszcza.

Nowy, ulubiony lokal w Gdyni :).

Łupy z przeceny: długa spódnica z Mango i idealna torebka z Zary

Gosia wybrała się na koncert Beyonce, a czy ktoś Was wybiera się na Rihanne?

There’s always a story behind the story :)

To wspaniałe uczucie, gdy dostaje się wiadomość od Czytelniczki z niespodzianką w załączniku :). Dzisiejszy post to krótka opowieść z przymrużeniem oka o tym, jak wraz Zosią i Gosią podjęłyśmy walkę z Rzymianami, o przepis dla Was :).

Wszystkie ilustracje są autorstwa Karoliny Panek.

Idealne odzwierciedlenie rzeczywistości! :D

A przepis (prosto z Rzymu ;)) na idealne, włoskie spaghetti z owocami morza już niedługo na blogu! :)

Another Day in Rome

Drugi dzień w Rzymie nie różnił się zbytnio od pierwszego – zwiedzałyśmy, jadłyśmy i robiłyśmy mnóstwo zdjęć :). Wróciłyśmy w wiele miejsc, które odwiedziłyśmy poprzedniego dnia i na spokojnie podziwiałyśmy imponującą architekturę tego miasta. Kolejnym porcjom lodów nie było końca, podobnie jak plastrom zużywanym na odciski :D i z trudem przyzwyczajałyśmy się do myśli o drodze powrotnej…

Drugiego dnia wybrałyśmy się też do Panteonu. Jego niesamowite sklepienie za każdym razem robi na mnie wrażenie.

Malutki "lunch" ;).

Po przebraniu się, ruszamy w drogę!

Słynne ogrody Canovy.

I kolejna porządna porcja lodów:)

Najlepsze kasztany są na placu … przy fontannie Di Trevi! :)

Czas na mały podwieczorek!

Kolejny niezapomniany wieczór trójki blond-muszkieterów za nami :)