Święta pełne ciepła. Oto kilka sposobów na to, aby poczuć Ducha Świąt.

  For many of us Christmas is the most important holiday in the whole year. We love to decorate the Christmas tree, to hang lamps on the balcony, we wait impatiently for the first snow and at last we have this special time to spend with our loved ones. However, we happen to get caught in duties so much, that we forget about the real spirit of the Holidays.  We focus so much on different tasks, that suddenly it is a Christmas Day and we barely can move off the couch. Tired with holiday rush in the shopping malls and with preparing dishes, we are losing the magic of Christmas. Let’s not forget! Above all Christmas is the time which we are supposed to spend together with family and friends. Below you will read a few ways to gain some peace and free time, so you can feel the real spirit of Christmas.

***

  Święta Bożego Narodzenia dla wielu z nas są najważniejszym świętem w roku. Uwielbiamy ubierać choinkę, rozwieszać lampki na balkonie, z niecierpliwością czekamy na pierwszy śnieg i w końcu mamy chwilę na to, żeby spędzić czas z najbliższymi. Zdarza nam się jednak tak zatopić w obowiązkach, że zapominamy o prawdziwym Duchu Świąt. Tak bardzo skupiamy się na zadaniach, że nim się obejrzymy nadchodzi pierwszy dzień świąt, a my ledwo możemy ruszyć się z kanapy. Zmęczeni świąteczną gonitwą po sklepach i przygotowywaniem potraw, tracimy to, co naprawdę w świętach jest magiczne. Pamiętajmy! Święta to przede wszystkim czas, który mamy spędzać wspólnie z bliskimi. Poniżej przeczytacie kilka sposobów na to, aby zyskać trochę spokoju i wolnego czasu, a dzięki temu poczuć prawdziwego Ducha Świąt. 

Jak dobrze wybrać prezent dla bliskich? 

  Kto z nas co roku staje się właścicielem rzeczy, które kompletnie nie są mu potrzebne? U mnie w domu stało się to już tradycją. Co roku przeżywam ten sam koszmar kupowania prezentów dla bliskich. Zostawiam ten obowiązek na sam koniec i potem z obłędem w oczach wpadam do sklepu i nie mam bladego pojęcia co komu kupić. Zamiast traktować tę czynność jako przyjemność, która jest pięknym świątecznym rytuałem, ja już na samą myśl dostaję dreszczy. Jeśli chcemy kupić trafiony prezent musimy dużo wcześniej zacząć myśleć, co osoba obdarowywana chciałaby dostać albo przy najbliższej okazji dyskretnie wypytać o jej potrzeby. Wybierając prezent pamiętajmy, że ma on się podobać przede wszystkim tej drugiej osobie, nie nam. Nigdy nie kupujmy na przekór –  jeśli widzimy, że brat zawsze chodzi w czarnych rzeczach, to nie kupujmy mu żółtego swetra, bo wydaje nam się, że przyda mu się trochę koloru. Nie każdy z nas lubi niespodzianki. Fajnym rozwiązaniem dla zapracowanych jest zamawianie podarunków przez internet. Nie podejmujmy zbędnego ryzyka – kupujmy tylko w sprawdzonych sklepach internetowych. Ja na przykład mam już pierwszy prezent dla mamy – masło malinowe do ciała od Balneokosmetyki.pl. W tym sklepie najczęściej kupuję kosmetyki dla siebie, więc mam pewność, że produkty są dobrej jakości (możemy je zamówić tutaj, z darmową dostawą na hasło rabatowe: mikołaj). Ostatnia moja rada: jak już wpadniemy w szał kupowania na ostatnią chwilę kierujmy się zasadą, że pierwsza myśl jest zawsze najlepsza. Nie ma co kręcić się od sklepu do sklepu. Jak się już nam coś spodoba – kupmy to!

Jak nie ulec świątecznej gorączce?  

  Umyć okna, powiesić ramki ze zdjęciami, posprzątać szafki w kuchni, kupić prezenty, ozdobić mieszkanie, przystroić choinkę, zapakować podarunki, przygotować dwanaście dań, odwiedzić babcie i dziadka, wykrochmalić poszewki i ręczniki, wywiesić lampki na balkonie, uszyć strój na jasełka Julci, zrobić pięć treningów tygodniowo – tak mniej więcej wygląda moja lista zadań przedświątecznych. Nie ma w niej miejsca na chwilę relaksu i radości z nadchodzących Świąt Bożego Narodzenia. By sprostać tym przekraczającym zdrowy rozsądek zadaniom musiałabym wziąć urlop, oddać dziecko mojej mamie i zapomnieć o treningach. Atmosfera przed Wigilią często jest napięta. Ale nie dajmy się zwariować i wkręcić w świąteczną gonitwę. Na naszej liście świątecznych obowiązków zapiszmy tylko rzeczy najważniejsze, realne do wykonania w krótkim czasie – ściany w sypialni pomalujemy kiedy indziej. Pamiętajmy! Nie musimy wszystkiego robić same. Poprośmy resztę domowników o pomoc. Jeśli chcemy uniknąć świątecznego stresu przygotujmy listy zadań i wszystko zapisujmy w kalendarzu. Ostatnio dostałam od mojej mamy  książkę „Twój dziennik” Reginy Brett wydawnictwa Insignis. Nie jest to typowy kalendarz, bo znajdziemy w nim mnóstwo ciepłych słów, motywacji i zadań. Teraz noszę go wszędzie ze sobą i tylko dopisuję kolejne podpunkty. Doskonale wiem, że podczas świąt najczęściej myślimy o wszystkich wokół, a rzadko kiedy o sobie. Bardzo ważne jest to, aby wygenerować chwilkę na relaks, może być to nawet późnym wieczorem. Moim ulubionym sposobem na chwilę zapomnienia jest wieczorna kąpiel.

Świąteczny makowiec wegański i bez glutenu.

  W najbliższym czasie będziemy jadły więcej kalorycznych dań niż zwykle. Dlatego postanowiłam chociaż z jednego ciasta pozbyć się najbardziej niezdrowych i tłustych składników.  W moim domu rodzinnym wszyscy uwielbiają makowca. Mama doskonale piecze więc nie lada zadaniem było dla mnie stworzenie takiego ciasta, które będzie zarówno zdrowe jak i smaczne. Czy makowiec może być bez jajek, krowiego mleka, miodu, masła, drożdży, a nawet bez mąki? Pewnie myślicie sobie, że nie. To Was zaskoczę! Może! I naprawdę wychodzi pyszny. Sekretem smaku jest masa makowa, którą musimy przygotować same (gotowe, sklepowe wszystko popsują!). Poniżej znajdziecie przepis:

Skład: 

500 g niebieskiego maku 

150 g rodzynek 

100 g orzechów włoskich 

50 g orzechów laskowych lub nerkowców (opcjonalnie)

100 g migdałów (bez skórki)

100 g moreli 

100 g oleju kokosowego

1/2 szklanki syropu klonowego

kilka łyżek rumu lub likieru Amaretto 

jedna tabliczka czekolady 70% bez glutenu 

jedna puszka mleczka kokosowego 

ksylitol zmielony na puder

Przygotowanie:  

1. Mak gotujemy około 30-40 minut. Odsączamy go i mielimy co najmniej dwa razy. Najszybciej  pomoże nam w tym maszynka do mielenia mięsa.  

2. W między czasie, kiedy mak będzie się gotował, zalewamy rodzynki wrzątkiem i zostawiamy je na około 10 minut.  

3. W drobną kosteczkę kroimy morele, orzechy włoskie, orzechy nerkowca oraz migdały. Na koniec również szatkujemy rodzynki.  

4. W małym rondelku rozpuszczamy olej kokosowy, do którego dolewamy syrop klonowy.  

5. Wszystkie wcześniej przez nas przygotowane składniki dodajemy do makowej masy – orzechy, suszone owoce oraz zawartość rondelka.  

6. Następnie, w małym garnuszku rozpuszczamy czekoladę razem z paroma łyżkami oleju kokosowego. Słodką masę wlewamy do maku i dokładnie mieszamy.  

7. Z lodówki wyjmujemy mleko kokosowe. Łyżką ściągamy tylko gęsta białą cześć (woda nie będzie nam potrzebna), dodajemy ją do całości i ponownie dokładnie mieszamy.  

8. Do naczynia (może być to blacha do ciasta, do pieczenia chleba albo tortownica) wkładamy papier do pieczenia. Przekładamy do niego naszą masę i dokładnie rozprowadzamy, a na koniec mocno dociskamy. Makowca wkładamy na noc do lodówki. Przed podaniem go naszym gościom makowca warto włożyć na trzydzieści minut do zamrażalnika, dzięki temu będzie nam go łatwiej przekroić.  

9. Przed podaniem ciasta na stół posypmy go zmielonym na puder ksylitolem.  

Smacznego :)

 

 

December Love – czyli lista moich grudniowych umilaczy

Z dużą radością witam mój ulubiony okres w roku. W oknie sypialni świeci już sznur lampek, mój kot zadowolony wygrzewa się na kocu we wzór choinek, a ja powoli zabieram się za listę prezentów dla bliskich, zajadając przy okazji pachnące mandarynki. W ten grudniowy wieczór chciałabym podzielić się z Wami kilkoma znaleziskami – może okażą się dla Was inspiracją i umilą ten przedświąteczny czas? Zapraszam na kolejne zestawienie umilaczy!

1. Aby wprawić się w świąteczny nastrój, zaczynam od muzyki i niezastąpionego Franka Sinatry:

Frank Sinatra: https://www.youtube.com/watch?v=WPJPy7vvy4M

2. Fajny świąteczny filmik wyprodukowany przez Sainsbury's, z niesfornym kotem w roli głównej:

https://www.youtube.com/watch?v=kuRn2S7iPNU

3. Wiem, że łóżko to nie jest najlepsze miejsce na picie herbaty, ale co mogę poradzić, że po prostu uwielbiam to robić? Od pewnego czasu jest to na szczęście odrobinę mniej ryzykowne ;).  Jeśli, tak jak ja, nie potraficie się powstrzymać od takich przyjemności to koniecznie zapoznajcie się z MugHug. To pięknie wykonana, stabilizująca podstawka pod kubek, dbająca, aby zawartość nie wylała się na łóżko.

4. Dziś świąteczne kartki świąteczne wysyłamy przede wszystkim przez internet (chociaż ja w dalszym ciągu lubię robić je własnoręcznie), ale jeśli jesteście ciekawi jak wyglądały pocztówki bożonarodzeniowe sprzed stulecia to zapraszam tutaj

5. Wreszcie znalazłam chwilę na książkę Garance Dore Love, style, life. Autorka jest fotografką, ilustratorką i założycielką odwiedzanego przez miliony fanów na świecie bloga. Książka napisana jest niekonwencjonalnie, z humorem typowym dla Garance, z pewnością przypadnie do gustu fanom francuskiej nonszalancji. Specjalnie dla Czytelniczek Makelifeeasier.pl wydawnictwo Znak przygotowało 35% rabat na zakup książki Garance Dore, znajdziecie go tutaj.

6. Piękny zbiór zimowo-świątecznych zdjęć. Chętnych inspiracji zapraszam tutaj

7. Fińskie renifery zamieszkały w Polsce. I będzie można je zobaczyć już od 6 grudnia. Więcej informacji znajdziecie tutaj

8. Link do tego przepisu podsyłam Wam w ramach pomysłów na przystrajanie świątecznych wypieków. Nie jestem natomiast pewna czy cały przepis jest warty wypróbowania (uwielbiam blog Lindy Lomelino, ale niestety żaden z jej przepisów jeszcze nigdy mi nie wyszedł). Efekt końcowy zapiera jednak dech w piersiach – zobaczcie tutaj

9. Naprawdę chciałam podzielić się dziś z Wami przepisem na marcepanowe ciasteczka z pomarańczową konfiturą, ale niestety wymaga jeszcze drobnych modyfikacji. Jestem w zupełnym szale przedświątecznych wypieków i wiem, jakie to ważne, aby wszystko wyszło idealnie za pierwszym razem. Jeśli myślicie już o wigilijnym jadłospisie, a w natłoku zajęć mało macie czasu na szukanie produktów, to gorąco polecam sklep internetowy Frisco. Znajdziecie tam produkty spożywcze jakich tylko dusza (lub żołądek) zapragnie, a wszystkie zakupy zostaną Wam dostarczone pod same drzwi – idealne rozwiązanie w trakcie gorączkowych przygotowań.

10. Wiele z Was zadaje pytanie jak uzyskać efekt naturalnych fal. Potrzebna jest do tego lokówka o grubszej średnicy z możliwością regulacji temperatury (im niższa tym naturalniejsza fryzura). Długo szukałam takiej, po użyciu której nie czułabym wyrzutów sumienia, że znowu niszczę moje włosy. W końcu znalazłam nową lokówkę Remington z serii PROtect, która nie dość, że nie niszczy włosów, to wręcz je pielęgnuje, dzięki specjalnej technologii i składnikom odżywczym. To świetny pomysł na prezent dla siostry, lub mamy. Na stronie Remingtona, znajdziecie konkurs, w którym do wygrania jest między innymi wyjazd na Fashion Week w Paryżu.

11. Mam dla Was również kody zniżkowe na zakup wszystkich produktów z serii PROtect (lokówka, suszarka i prostownica). Wystarczy, że po wejściu na stronę morele.net  i dodaniu produktu do koszyka wpiszecie kod promocyjny "MLE", a otrzymacie 5% zniżki na te trzy produkty. Kod jest aktualny do 10 grudnia włącznie.

12. A jeśli szukacie powoli prezentów dla bliskich, lub dekoracji do domu, warto zajrzeć na Trójmiejskie "Bakalie" Targi Mody i Designu. Świąteczna Edycja już 5 grudnia w Gdańsku. Więcej informacji znajdziecie tutaj.

13. W gdyńskim Klifie otworzył się w końcu sklep COS. Gruby sweter i kaszmirowy szalik to pierwsze łupy z trójmiejskiej filii tej świetnej marki.

14. Jeśli szukacie ekologicznego prezentu, marka Love Me Green przygotowała świąteczny zestaw kosmetyków, w małym jutowym woreczku. Często wracam do tych produktów, ponieważ jako jedne z nielicznych ekologicznych kosmetyków, posiadają certyfikat Ecocert. W świątecznym zestawie znajdziecie rozświetlający krem na dzień, krem na noc oraz peeling. 

15. W przyszłym tygodniu widzimy się w Łodzi na kolejnym spotkaniu autorskim mojego Elementarza! W który dzień wolałybyście się spotkać – 11 czy 12 grudnia? :)

16. A na koniec coś, co jest naprawdę ważne w okresie przedświątecznym – wyciąganie ręki do drugiego człowieka. Fundacja "Pomaganie jest trendy" przygotowała w tym roku kampanię na rzecz dzieci z autyzmem. Wspólnie z Mennicą Sudecką oraz firmami Ami Bijoux i Coco Giovanna, wyprodukowała biżuterię, której sprzedaż zasila konto fundacji, a nabywca w sposób wyraźny identyfikuje się z problematyką autyzmu. Biżuterię, jak na przykład ten śliczny naszyjnik ze zdjęcia, możecie nabyć przez stronę Fundacji.

Czekam na Wasze propozycje grudniowych umilaczy. Miłego i spokojnego wieczoru! :)

 

 

Drożdżowy wieniec z pietruszką, czosnkiem, orzechami włoskimi i gruboziarnistą solą

* * *

Duża ilość czosnku, świeżej pietruszki, łuskanych orzechów włoskich, dobrej gruboziarnistej soli i sera pleśniowego – w połączeniu z ciastem drożdżowym tworzy piękną świąteczną kompozycję. Marzyłam o takim wieńcu już od jakiegoś czasu. Kilka podejść i prób zaowocowało oto tym przepisem. Ciekawa jestem co powiecie? 

Skład:

500 g mąki

1 łyżeczka soli

25 g świeżych drożdży

300 ml ciepłej wody

2 łyżki oliwy

farsz: 2 pęczki świeżej natki pietruszki

4 ząbki czosnku

garść orzechów włoskich

3 łyżki oliwy 

kilka kawałków sera pleśniowego lub ser mozzarella (opcjonalnie)

garść grubozarnistej soli Reflets de France (dostępna tutaj)

A oto jak to zrobić:

1. Świeże drożdże mieszamy z ciepłą wodą i odstawiamy na 10 minut. Mąkę przesiewamy z solą, dodajemy drożdże i wyrabiamy ciasto. Formujemy kule. Przekładamy do miski wysmarowanej oliwą, przykrywamy folią spożywczą i odstawiamy w ciepłe miejsce na 30 minut, tak by podwoiło swoją swoją objętość.

2. Z ciasta formujemy prostokąt. Rozsmarowujemy oliwę z oliwek, posypujemy posiekaną natką pietruszki, dodajemy wyciśnięty czosnek, posiekane orzechy, sól i kawałki sera pleśniowego (opcjonalnie). Zwijamy wzdłuż boku (tak jak na zdjęciach). Powstały wałek ciasta nacinamy wzdłuż i obracamy 2 wałki zachowując rozcięcia z farszem na wierzchu. Przewijamy jeden wałek na drugi. Formujemy wieniec. Przekładamy na przygotowaną blaszkę z papierem do pieczenia. Całość przykrywamy folią spożywczą i odstawiamy w ciepłe miejsce na 15 minut. Zdejmujemy folię i pieczemy w rozgrzanym piekarniku w 180 stopniach przez 25 minut. Warto sprawdzić 10 minut przed zakończeniem, czy aby nie za szybko góra się rumieni – jeżeli tak to przykryjmy folią aluminiową.

Z ciasta formujemy prostokąt i rozsmarowujemy oliwę z oliwek

posypujemy posiekaną natką pietruszki,

 dodajemy wyciśnięty czosnek, posiekane orzechy, 

gruboziarnistą sól i kawałki sera pleśniowego (opcjonalnie),

ciasto zwijamy wzdłuż boku,

Powstały wałek ciasta nacinamy wzdłuż i obracamy 2 wałki zachowując rozcięcia z farszem na wierzchu.

przewijamy jeden wałek na drugi,

formujemy wieniec i przekładamy na przygotowaną blaszkę z papierem do pieczenia. Całość przykrywamy folią spożywczą  i odstawiamy w ciepłe miejsce na 15 minut. Pieczemy w rozgrzanym piekarniku w 180 stopniach przez 25 minut.

 

Gnocchi z pieczoną dynią polane masłem szałwiowym z tartym parmezanem

* * *

Włoskie malfatti tak mi zasmakowały, że po publikacji wpisu udało mi się jeszcze kilka razy je ugotować dla moich domowników. Połączenie tartego parmezanu z gorącym masłem szałwiowym jest dla mnie idealnym dodatkiem do domowych klusek. Dzisiaj próbuję wersję z puree z pieczonej dyni. Ciekawa jestem czy Wam również zasmakują? Poprzednie malfatti biły rekordy odtworzenia na Instagramie :-))) Bardzo dziękuję za wszystkie Wasze zdjęcia (otagowane) – z ogromną przyjemnością je oglądam i gratuluję! To dla mnie największa radość, że mogłam choć odrobinę zainspirować :*

Skład:

(przepis na 15 -18 małych gnocchi)

500 g świeżej dyni

250 g twarogu

100 g mąki pszennej

ok. 150 g tartego parmezanu

1 jajko

sól morska i świeżo zmielony pieprz

1 łyżeczka startej gałki muszkatołowej

mąkę do formowania klusek (najlepiej ziemniaczana)

do podania: 3-4 łyżki suszonej szałwi

masło

tarty parmezan

A oto jak to zrobić:

1. Dynie obieramy, usuwamy pestki i umieszczamy w żaroodpornym naczyniu. Pieczemy w rozgrzanym piekarniku w 200 stopniach C przez 12-15 minut (aż zmięknie). Ostrożnie wyjmujemy i obieramy ze skórki. Całość blendujemy na gładkie puree i podsmażamy na suchej patelni. Odstawiamy z ognia, dodajemy twaróg, tarty parmezan, mąkę i roztrzepane jajko. Całość mieszamy. Doprawiamy solą, pieprzem i gałką muszkatołową.

2. Mąkę rozsypujemy na stolnicy. Za pomocą łyżki formujemy kulki i obtaczamy je w mące, tak żeby wokół farszu powstała warstwa ochronna. Na początku może nam to zająć więcej czasu, ale z każdą kolejną będzie łatwiej. Kulki powinny być wielkości orzecha włoskiego. Układamy je na oprószonej mąką tacy by się nie dotykały. Wrzucamy do osolonej i gotującej się wody. Po kilku minutach wyjmujemy łyżką cedzakową. 

3. W małym garnuszku roztapiamy masło z szałwią. Ugotowane kluski podajemy z polanym masłem i z tartym parmezanem (dodałam gałązkę świeżego tymianku).

Gdzie zjeść najlepszą pizzę? Kolejna kulinarna mapa Trójmiasta

   Everyone loves pizza (well, maybe apart from Kasia). Even the ancient Greeks already ate bread sprinkled with oil, garlic and spices. But the first modern pizza came into existence around  year 1889. Raffaele Esposito prepared the first pizza with tomatoes, mozzarella and basil on the occasion that the queen of Italy Margaret Savoyard was arriving to Naples. Today we can buy pizza everywhere. From frozen products  in supermarkets to small food places near housing areas(some years ago I actually worked as a pizza delivery girl in one of the bistros in Gdynia). But do they really have anything in common with this delicious Italian delicacy? In most cases it is hard to find resemblance. Corn, pineapple, rubber-like cheese in which you can sense bad ingredients  are only some surprises waiting for us in places aspiring to be the pizza restaurants.

***

  Wszyscy kochamy pizzę (no może poza Kasią). Już starożytni Grecy jadali chlebek posmarowany oliwą, czosnkiem i posypany przyprawami, ale pierwsza współczesna pizza powstała w tysiąc osiemset osiemdziesiątym dziewiątym roku. Raffaele Esposito, przygotował pizzę z pomidorami, mozzarellą i bazylią z okazji przyjazdu królowej Włoch Małgorzaty Sabaudzkiej do Neapolu. Dziś pizzę możemy kupić wszędzie. Od mrożonek w supermarketach po małe lokale na osiedlach (jeszcze kilka lat temu sama pracowałam jako dostawca pizzy w jednej z gdyńskich knajpek). Ale czy mają one coś wspólnego z tym pysznym włoskim specjałem? W większości przypadków ciężko jest znaleźć podobieństwo. Kukurydza, ananas, gumowy ser, w którym od razu wyczuwa się konserwanty i sztuczne składniki, to tylko niektóre niespodzianki czekające na nas w pseudo pizzeriach.

  W ostatnim czasie zauważyłam jednak wysyp naprawdę fajnych restauracji podających pizze. Powracanie do korzeni, pieczenie w opalanych piecach, produkty sprowadzane z Włoch, dbałość o dobór smaków, to cechy którymi może pochwalić się nie jeden trójmiejski lokal. Na naszej pomorskiej mapie mamy kilka miejsc, w których pizza smakują tak jak ta w Neapolu, Rzymie czy Florencji. O tym gdzie znaleźć najlepszą pizzę przekonacie się poniżej.

Mąka i Kawa  – ulica Świętojańska 65, Gdynia

  Knajpka "Mąka i kawa" jest bardzo malutka ale urocza. Białe cegły na ścianach, cicha włoska muzyka w tle i zapach świeżej pizzy tworzą przyjemną atmosferę. Ceny przystępne, a pizza pyszna. Zamówiłam pizze "vegan" (bez sera i mięsa). Asia zamówiła pizzę "prosciutto" (dużo sera, szynka prosciutto, rukola i pomidorki). Obydwie wersje były idealnie wypieczone i bardzo smaczne. Należy jednak pamiętać, że w tym miejscu nie zjemy nic poza pizzą i panino. Minusem jest też brak toalety (lokal ma dosłownie kilka metrów kwadratowych więc nic dziwnego, że jej tam nie ma). Uwaga! Nie można płacić kartą.

Tesoro Express – ulica Bohaterów Monte Cassino 11, Sopot

  Tesoro Express to niewielki lokal znajdujący się na popularnej ulicy Bohaterów Monte Cassino w Sopocie. Jest to filia bardzo znanej włoskiej sopockiej restauracji. Właścicielem obydwu miejsc jest Włoch, który wie, co to znaczy dobra pizza. Wszystkie produkty są wybierane przez niego osobiście i sprowadzane od zaprzyjaźnionych włoskich gospodarzy. Wystrój wnętrza nie jest najładniejszy, ale ten lokal jest raczej nastawiony na to, że będziemy w nim zamawiać jedzenie na wynos lub z dostawą do domu. Kolejny mały mankament to ceny. Zdecydowanie jest to najdroższe miejsce ze wszystkich wymienionych w dzisiejszym wpisie, znjadziemy tu pizze, które kosztują nawet 40 złotych. W Tesoro Express nie musimy jednak zamawiać od razu pizzy o średnicy trzydziestu centymetrów. Możemy zjeść pojedyncze kawałki w różnych smakach (a jeden kawałek kosztuje wtedy jedynie pięć złotych). 

Serio – kamienica na rogu ulicy 3 Maja i Zgody, centrum Gdyni

  Według mnie, to w tym miejscu można zjeść najlepszą pizzę w Trójmieście. Wybór jest naprawdę różnorodny. Wszystkie pizze są zrobione na cieniutkim cieście, pieczone przez dziewięćdziesiąt sekund w czterystu osiemdziesięciu pięciu stopniach, w specjalnym piecu ceramicznym sprowadzonym z Neapolu. Wszystkie produkty potrzebne do przyrządzenia pizzy są sprowadzane prosto z Włoch – mąka, pomidory San Marzano, mozzarella di Bufala, czy oliwa. W Serio poza pyszną pizzą można zjeść pyszne pasty (a makarony robione są na miejscu), soczystego steka, oliwki z pieca, czy grillowaną doradę. Ceny nie są wygórowane – za pizzę zapłacimy w okolicach dwudziestu złotych. W lokalu można zamówić wersję bez sosu pomidorowego, bez sera, wegeteriańską, czy na przykład z kiełbasą domowej roboty. Wystrój wnętrza restauracji nie jest zobowiązujący, możemy się w niej czuć swobodnie zarówno w szpilkach, jak i w trampkach. Dużo drewnianych elementów dodaje lokalowi domowego ciepła. Fajne miejsce, widać, że prowadzone z pasją i pomysłem.

Gdynianka – Świętojańska 65, Gdynia

  Gdynianka to kultowe miejsce na mapie Trójmiasta. Lokal jest prowadzony od dwudziestu ośmiu lat przez panią Elżbietę Malinowską. Został przerobiony z cukierni na malutką pizzerię. Dziś Gdynianka jest jednym z najbardziej obleganych miejsc w Gdyni. Podawana w tym miejscu pizza różni się od tych serwowanych we włoskich restauracjach, nie oznacza to jednak, że jest gorsza czy niesmaczna. Absolutnie! Ciasto jest grube, ale nie suche. Moja ulubiona to pieczarkowa bez sera z dużą ilością sosu pomidorowego (kosztuje trzynaście złotych). W lokalu jest bardzo mało miejsca i dużo klientów, przez co rzadko kiedy można tam spokojnie usiąść. Moim rytuałem stało się już branie jej na wynos, kiedy tylko mam trochę wolnego czasu. Wtedy pędzę do domu, żeby w ciszy zjeść ją i najlepiej zabrać się za czytanie książki. W ten weekend skończęyłam biografię jednego z moich ulubionych muzyków Eda Sheerana. Książka Graficzna Podróż, wydawnictwa Insignis, jest przepełniona jego wspomnieniami, grafikami i zdjęciami przedstawiającymi drogę do sławy. Jeśli lubicie czytać biografie, to ta na pewno Was nie zawiedzie. Może polecicie mi książkę za którą mogłabym się zbrać w następnej kolejności?

  W dzisiejszym wpisie opisuje tylko lokale z Trójmiasta, ale tym z Was, którzy chcieliby znaleźć ciekawe restauracje w swoich miastach polecam platformę internetową PizzaPortal.pl. Nie każdy z nas ma czas i siły, żeby chodzić po knajpach i próbować różnych dań. Ostatnio zdziwiłam się jak proste może okazać się zamawianie jedzenia przez internet. Dzięki temu serwisowi, lub też aplikacji mobilnej PizzaPortal.pl, nie musimy na lodówce trzymać dziesięciu różnych ulotek ze skróconym menu.

O jakich lokalach chcielibyście przeczytać nastepnym razem? Czekam na Wasze propozcyje! Miłego weekndu :).

Puree z ziemniaków z czosnkiem i parmezanem z pieczonymi warzywami

* * *

Danie z niczego! Najważniejszą rolę odgrywają tu jednak zioła, którymi posypuję obrane warzywa. Czarnuszka siewna, papryka wędzona (słodka), pieprz młotkowany z kolendrą, kurkuma lub chili pepperoncini. Na co mamy tylko ochotę! A co do ziemniaczanego puree – musi być gładkie (jeżeli nie mamy praski, to polecam skorzystać z blendera) z dużą ilością czosnku i tartego parmezanu.

Skład:

(przepis na 2 porcje)

puree: ok. 1 kg mącznych ziemniaków

150 ml ciepłego mleka

ok. 30 g masła (najlepiej solonego)

garść świeżo tartego parmezanu

kilka listków świeżego tymianku

3 ząbki czosnku

dowolone warzywa (wykorzystałam buraki / topinambur / ziemniaki brazyliskie / seler / marchewka / czosnek w łupinach)

garść orzechów laskowych

1 łyżka czarnuszki siewnej

szczypta papryki wędzonej (słodka)

sól morska

oliwa z oliwek

do posypania: świeże kiełki + posiekana natka pietruszki

A oto jak to zrobić:

1. Ugotowane i odcedzone ziemniaki przeciskamy przez praskę. W rondelku zagrzewamy mleko, a następnie dodajemy do puree. Mieszamy do połączenia się składników. Dodajemy masło, wyciśnięty czosnek, świeże listki tymianku, tarty parmezan i doprawiamy solą (jeżeli uznamy, że nasze puree nie ma aksamitnej konsystencji, możemy zmiksować blenderem).

2. W międzyczasie wszyskie warzywa dokładie myjemy, obieramy i kroimy wzdłuż. Układamy na żaroodpornym naczyniu wraz z orzechami laskowymi. Całość posypujemy czarnuszką, wędzoną papryką, solą i skrapiamy oliwą z oliwek. Umieszczamy w rozgrzanym piekarniku w 220 stopniach C (opcja: grill) i pieczemy przez 12-15 minut. Pieczone warzywa podajemy z ciepłym puree z ziemniaków. Możemy dodać posiekaną pietruszkę lub mieszankę kiełków.